Prawda i Konsekwencja

Tag Archive: Franciszek

  1. Dlaczego należy dążyć do ograniczenia (bądź zniesienia) kary śmierci?

    Możliwość komentowania Dlaczego należy dążyć do ograniczenia (bądź zniesienia) kary śmierci? została wyłączona

    Choć osobiście jestem bardzo krytyczny wobec nauczania papieża Franciszka, który w zdecydowany sposób odrzuca karę śmierci, jednocześnie chętnie przyznam, iż argumenty, które są wysuwane przeciwko owej najwyższej sankcji, wydają się w dużej mierze słuszne, gdyż:

    1. Rzeczywiście, brak jest przekonujących dowodów na rzecz tezy, iż stosowanie kary śmierci na dłuższą metę ogranicza brutalną przestępczość. Ot, porównamy choćby tylko poziom przestępczości w dawnych wiekach, gdy kara śmierci była często używana, do wskaźników takowej aktualnie, gdy owa kara jest rzadkością. Czy też zestawmy poziom przestępczości w Unii Europejskiej (gdzie kara śmierci jest zakazana) z poziomem przestępczości w USA (gdzie w części stanów wciąż funkcjonuje ta kara).

    2. Nieodwracalność pomyłek przy stosowaniu kary śmierci nie da się porównać z nieodwracalnością pomyłek w stosowaniu innych sankcji karnych. Co innego jest wszak stracić życie, a co innego kilka czy kilkanaście lat w więzieniu. Pomyłkę przy skazaniu na długoletnie więzienie można jednak jakoś naprawić – wypłacić sowite odszkodowanie, przywrócić jeszcze niesprawiedliwie uwięzionemu dobre imię. Pomyłki przy aplikacji kary śmierci nie da się w ten sposób naprawić.

    3. Dla społeczeństwa jest większy pożytek z tego, gdy jakiś przestępca w więzieniu zmieni się na lepsze, niż gdyby miał zostać zabity. Człowiek zabity, nawet gdyby miał się nawrócić przed śmiercią, nie zdoła wszak świadectwem swego zmienionego życia zdziałać tyle dobrego, co nawrócony więzień – który jeśli nie zostanie wypuszczony z zakładu karnego, może wpływać dobrze na innych osadzonych, a gdyby został zeń wypuszczony, mógłby też dawać dobry przykład pozostałej części społeczeństwa.

    4. Podnoszona przez zwolenników kary śmierci teza, iż za pewne niemoralne czyny nie można wręcz wyobrazić sobie innej sprawiedliwej kary niż śmierć winnego zań człowieka jest dyskusyjna. Nie wydaje się bowiem, byśmy mieli niezmienne, sztywne i obiektywne standardy, które wyznaczałyby w dokładny sposób to, co jest, a co nie jest sprawiedliwą karą. Owszem, istnieją takie sankcje karne, o których wiemy, że są niesprawiedliwe albo przez swą łagodność, albo przez swą nadmierną surowość. Na przykład, przenoszenie z parafii na parafię księży winnych grzechów seksualnych było niesprawiedliwe, gdyż raziło swą zbytnią łagodnością oraz nieproporcjonalnością w porównaniu do wagi i ciężaru tych czynów. Z drugiej strony, karanie długoletnim więzieniem za jazdę bez biletu czy kradzież 100 złotych byłoby niesprawiedliwe przez zbytnią swą surowość. Jednak pomiędzy tymi dwoma skrajnościami, co do których instynktownie wie albo wyczuwa się, iż dane sankcje karne są niesprawiedliwe, istnieje pewnego rodzaju “szara strefa”, w której trudno jest dokładnie określić sprawiedliwość bądź niesprawiedliwość tych czy innych kar. Czy na przykład sprawiedliwą karą za zgwałcenie jest kilka lat więzienia? A może jedyną sprawiedliwą karą za owe przestępstwo byłoby dożywocie albo kara śmierci?

    5. Także odwołanie się do Biblii jako argumentu za uniwersalnym stosowaniem kary śmierci wydaje się być dyskusyjne. W wyraźny i bezpośredni sposób Pismo święte nakazuje stosować ową sankcję karną w Przymierzu Noahidzkim i Mojżeszowym. Wedle zaś tradycyjnej wykładni katolickiej Przymierze Mojżeszowe w swej karno-cywilnej części nie obowiązuje chrześcijańskich władców (choć nie jest też im zakazane). Co do zaś Przymierza Noahidzkiego to logika pewnych wypowiedzi magisterialnych także przemawia przeciw interpretacji, jakoby wszystkie jego elementy były wieczne i uniwersalne (np. zawarty tam zakaz spożywania zwierzęcej krwi wedle nauczania Soboru Florenckiego już nie obowiązuje).

    Co zaś do Nowego Testamentu, to chyba wszystkie z przywoływanych zeń fragmentów jako mających popierać stosowanie kary śmierci, mogą być interpretowane w odmienny sposób. Ot, np. ustęp z 13 rozdziału Listu do Rzymian mówiący o tym, iż „władza (z Boskiego upoważnienia) nosi miecz” może oznaczać ogólne uprawnienie rządzących do karania niektórych grzechów i stosowania przymusu, nie zaś konkretnie popierać karę śmierci – w podobny sposób zresztą interpretował ów fragment (niebędący przeciwnikiem kary śmierci) papież Pius XII. W przypadku zaś Ananiasza i Safiry, którzy po próbie oszukania wspólnoty zostali – w obecności św. Piotra Apostoła – rażeni śmiercią, widzimy raczej coś w rodzaju proroctwa, iż Bóg ich w ten sposób ukarze, aniżeli jakiegoś aktywnego czy bezpośredniego rozkazu Piotra, który miałby zmierzać do ukarania ich śmiercią (por. Dz 5, 1-11). Tym bardziej fakt iż Pan Jezus Chrystus nie sprostował słów wiszącego obok Niego na jednym z krzyży „dobrego łotra” o tym, że on (wraz jeszcze z drugim złoczyńcą) „sprawiedliwie odbiera słuszną karę” (por. Łk 23, 41) nie musi świadczyć o aprobacie dla kary śmierci. W tej wszak konkretnej chwili najważniejsze było to, iż ów złoczyńca się nawrócił i zapewnienie go w związku z tym przez Jezusa, iż wejdzie do Królestwa Niebieskiego: teologiczne zaś wywody odnoszącego się do tego, czy aby na pewno „dobry łotr” nie pomylił się co do oceny sprawiedliwości i słuszności odbieranej przez siebie kary, byłyby może wszak nawet nie na miejscu. Zresztą, jeśliby uznać, że brak sprostowania przez Chrystusa słów „dobrego łotra” świadczy bezpośrednio za karą śmierci, to należałoby konsekwentnie stwierdzić, iż w takim razie moralnie dobre jest również wymierzanie takowej za pomocą kilku lub nawet kilkunastogodzinnego bardzo dotkliwego cierpienia fizycznego (inaczej mówiąc: jest to kara śmierci za pomocą wyrafinowanej tortury). Tymczasem, nawet „surowe”, jeśli chodzi o karanie śmiercią, Prawo Mojżeszowe nie znało tym podobnych metod wykonywania tej kary. Wszak i najbardziej bolesne, a przewidziane w nim sposoby egzekucji przestępców – czyli ukamienowania i spalenie na stosie – co do swej długości czasu, w którym zadawany jest fizyczny ból, trwa o wiele krócej niż ukrzyżowanie.

    Być może najbardziej przekonującym argumentem z Nowego Testamentu za karą śmierci jest oświadczenie św. Pawła Apostoła przed władzami Rzymu o tym, iż „jeśli (popełnił on) coś zasługującego na śmierć, nie wzbrania się umrzeć” (Dz 25, 11). Jednak i w tym wypadku istnieje pewien margines wątpliwości odnośnie tego, czy istotą owego stwierdzenia Pawła było, aby na pewno poparcie dla kary śmierci, czy może chodziło w tym przypadku bardziej o podkreślenie jego „praworządnej” postawy, a więc tego, iż jest on lojalnym i posłusznym obywatelem, który w razie czego nie będzie uchylał się od negatywnych konsekwencji (hipotetycznego) łamania przez siebie prawa.

    Gwoli ścisłości, osobiście nie odrzucam interpretacji, iż we wszystkich przywołanych wyżej fragmentach Nowego Testamentu mogło chodzić o wyrażenie moralnej aprobaty dla kary śmierci (choć pewien tego nie jestem). Ponadto nawet gdyby w Nowym Przymierzu nie było żadnych bezpośrednich stwierdzeń na ów temat, to tak fakt, iż takowy nie uchylałby nauczania Starego Testamentu w przedmiocie oraz to, że tradycyjna wykładnia katolicka uznawała moralną dopuszczalność kary śmierci również w erze chrześcijańskiej, czynią dla mnie dostatecznie jasnym stwierdzenie, iż cywilne władze – tak sprawowane przez chrześcijan, jak i niechrześcijan – mają prawo (bez popełniania materii grzechu) karać śmiercią za niektóre szczególnie ciężkie przestępstwa. Odrębnym jednak zagadnieniem jest to, czy z takiego moralnego prawa należy korzystać niezależnie od wszelkich okoliczności. Osobiście, przychylam się jednak do twierdzenia, iż jeśli środki „bezkrwawe” wystarczają w danym czasie i miejscu, by skutecznie ograniczać brutalną przestępczość, władze cywilne powinny wówczas zrezygnować ze swego moralnego prawa do karania śmiercią.

    ***

    To wszystko jednak, co napisałem powyżej nie zmienia prawdy, iż kara śmierci nie jest wewnętrznie zła. Nawet jeśli bowiem w określonych czasach, krajach i społecznościach bezkrwawe środki pozwalają w lepszy sposób ograniczać brutalną przestępczość aniżeli używanie kary śmierci, to nie można z tej okoliczności czynić jakiejś uniwersalnej czy absolutnej zasady. W średniowieczu na przykład przestępczość była o wiele większa niż współcześnie, a gdyby zrezygnować wówczas z kary śmierci byłaby zapewne ona jeszcze większa. W Unii Europejskiej brak kary śmierci może się dobrze sprawdzać, ale już np. w Ameryce Łacińskiej brak owej sankcji nie jest skorelowany z niską przestępczością i kto wie, czy gdyby kara śmierci nie została tam przywrócona, to nie ograniczyłoby to w owym regionie brutalnej przestępczości.

    Podsumowując: dążenie do ograniczenia czy nawet zniesienia kary śmierci jest z grubsza rzecz biorąc dobrym trendem, ale nie należy tego trendu absolutyzować. Tacy papieże jak Jan Paweł II, Benedykt XVI i – w największym stopniu – Franciszek, popełnili zaś ów błąd dążący do absolutyzacji owego trendu.

    Mirosław Salwowski

    Grafika wykorzystana została w powyższym artykule za następującym linkiem internetowym: https://medievalbritain.com/type/medieval-life/occupations/medieval-executioner/

    Przeczytaj też:

    Czy Franciszek wprowadził do Katechizmu herezję?
    Pytania o roztropność uniwersalnego zniesienia kary śmierci

  2. Czy papież Franciszek jest zwolennikiem dekryminalizacji cudzołóstwa?

    Możliwość komentowania Czy papież Franciszek jest zwolennikiem dekryminalizacji cudzołóstwa? została wyłączona

    Ci spośród Czytelników, którzy w sposób bardziej stały obserwują moją blogową (a dawniej publicystyczną) aktywność zapewne wiedzą, iż osobiście jestem zwolennikiem kryminalizacji cudzołóstwa (czyli: niewierności małżeńskiej). Oczywiście, nie jest to jedynie moja prywatna opinia, ale jest to oficjalna doktryna Kościoła wyrażona przez papieża Piusa XI w encyklice “Casti connubii”. Być może, niektóre osoby w związku z tym zadają sobie pytanie odnoszące się do relacji pomiędzy tą doktryną katolicką, a niektórymi wypowiedziami papieża Franciszka tyczącymi się cudzołożników oraz homoseksualistów. Skoro wszak aktualny Biskup Rzymu łagodnie podchodzi do niektórych z żyjących w ponownych związkach cudzołożników i cudzołożnic, a także opowiada się za dekryminalizacją homoseksualizmu, to czyż nie należy wyciągnąć stąd wniosku, iż w takim razie dawniejsza doktryna Kościoła o słuszności karania niewierności małżeńskiej przez władze cywilne, jest już nieaktualna?

    W moim przekonaniu wyciąganie tego typu analogii jest co najmniej zbyt daleko idące.

    Nawet papież Franciszek w swym łagodnym podejściu do cudzołożników żyjących w nowych związkach nie posunął wszak się do negowania zasadności prawnej karalności niewierności małżeńskiej. Owszem w swej Adhortacji Apostolskiej “Amoris laetitia” zasugerował on to, że w pewnych okolicznościach wina za ów grzech może być łagodniejsza, ale i to nie oznacza samo w sobie kwestionowania postulatu prawnego zakazu cudzołóstwa. Tytułem analogii: to, że wina za kradzież może być raz większa, a raz mniejsza, nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem, iż złodziejstwo z samej swej zasady nie powinno być karane przez władze cywilne. Innym przykładem może być tu kwestia ponoszenia osobistej winy za bezpośrednie zabijanie niewinnych ludzi. Mimo tego, że takie zachowanie jest zawsze i wszędzie tzw. materią grzechu ciężkiego, to mogą zachodzić okoliczności, w których osobista wina za dopuszczenie się czegoś takiego będzie znacząco złagodzona – jak to ma prawdopodobnie często miejsce w przypadku tzw. afrykańskich dzieci-żołnierzy, które porywane w bardzo młodym wieku, następnie są narkotyzowane i przymuszane do owych czynów. I tym podobne sytuacje nie są jednak argumentem za zniesieniem prawnej karalności morderstwa.

    Zastrzegam przy tym, iż nie sugeruję przez powyższe, że w takim razie papież Franciszek jest zapewne za kryminalizacją cudzołóstwa. Przeciwnie, nie zdziwiłbym się gdyby miało okazać się, iż jest on temu przeciwny. Jednak przynajmniej póki co nie wyrażał on w sposób publiczny swej opinii na ten temat, a to co wiemy w odniesieniu do jego wypowiedzi na inne pobliskie kwestie, nie upoważnia nas do formułowania tego rodzaju konkluzji.

    Co do zaś wypowiedzi Franciszka udzielonych w jednym z medialnych wywiadów, w których wyrażał on swą krytykę dla praktyki kryminalizowania homoseksualizmu (tradycyjnie zwanego sodomią) to, choć nie należą one do Magisterium Kościoła i sam osobiście się z nimi nie zgadzam, i one w żaden konieczny logicznie sposób nie prowadzą do wniosków, że w takim razie cudzołóstwo powinno być wyjęte spod prawnych represji. Akty homoseksualne dokonywane w sposób dobrowolny pomiędzy dorosłymi, niepozostającymi w heteroseksualnym małżeństwie i zasadniczo świadomymi ich znaczenia ludźmi, choć są nienaturalne, obrzydliwe, a także często niebezpieczne dla zdrowia (z tego też ostatniego powodu uważam, że władze cywilne mają je prawo karać) to – w odróżnieniu od cudzołóstwa – nie zawierają one w sobie elementu poważnej niesprawiedliwości, którą wyrządza się osobom niewinnym (czyli zdradzanemu małżonkowi). Nie jest więc tak, iż osoba która z jednej strony twierdziłaby, że homoseksualna sodomia nie powinna być penalizowana, a z drugiej strona utrzymywałaby, iż niewierność małżeńska winna być karana przez państwo, z konieczności popadałaby w nielogiczność.

    Mirosław Salwowski

    ___

    Przeczytaj też:

    O wątpliwej roztropności wezwań Franciszka do dekryminalizacji sodomii

    Jaka jest nauka Kościoła o prawnej karalności cudzołóstwa?

    Czy nauka Piusa XI o prawnej karalności cudzołóstwa jest wciąż obowiązująca?

    20 argumentów na rzecz prawnej karalności niewierności małżeńskiej

    Pismo Św. i nauka Kościoła o karaniu grzechu sodomskiego

    Dlaczego nierząd, cudzołóstwo i homoseksualizm powinny być nielegalne?

    ___

    Obrazek załączony został do powyższego tekstu za następującym źródłem internetowym: https://people.com/human-interest/pope-francis-postpones-trip-to-africa-at-the-request-of-his-doctors-due-to-knee-problems/

  3. O rażącej niespójności logicznej papieża Franciszka

    Możliwość komentowania O rażącej niespójności logicznej papieża Franciszka została wyłączona

    Gdy przeglądałem ostatnio różne materiały poświęcone stosunkowi Kościoła katolickiego względem problemu legalizacji bądź depenalizacji narkotyków natknąłem się na jedną z wypowiedzi papieża Franciszka, nad którą trudno jest mi przejść obojętnie. Chodzi mi mianowicie o słowa które wypowiedział on w czerwcu 2014 roku do uczestników konferencji “International Drug Enforcement Conference”. Otóż aktualny Biskup Rzymu sprzeciwił się tam nawet ograniczonej legalizacji miękkich narkotyków, stwierdzając, iż takowa “jest nie tylko wysoce wątpliwa z prawnego punktu widzenia, ale też nie przynosi oczekiwanych efektów“. Ponadto Franciszek swe stanowisko w tej sprawie uzasadnił w następujący sposób: “Chcę to powiedzieć z największą stanowczością: narkotyku nie zwycięża się narkotykiem. Narkotyki są złem, a ze złem nie można iść na ustępstwa czy kompromisy“.

    A zatem papież Franciszek sprzeciwia się legalizacji rzeczy co prawda szkodliwej zdrowotnie i będącej materią grzechu, ale jednocześnie mogącej być przedmiotem dobrowolnych interakcji dokonywanych pomiędzy dorosłymi osobami. Franciszek nie jestem zatem libertarianinem i za to konkretnie można go pochwalić. Nie należy jednak chwalić obecnego Biskupa Rzymu za to, iż logiki (prawdopodobnie) stojącej za sprzeciwem wobec legalizacji nawet miękkich narkotyków nie zastosował wobec zagadnienia dekryminalizacji aktów homoseksualnych (który to postulat niestety został przez niego wsparty). Jeśli bowiem popierać nielegalność nawet miękkich narkotyków dlatego, że ich rekreacyjne zażywanie ma być materią grzechu ciężkiego, to tym bardziej powinno wspierać się kryminalizację aktów homoseksualnych (inaczej mówiąc: sodomii), które są szczególnym rodzajem grzechu ciężkiego, gdyż tradycyjnie są one zaliczane do “grzechów wołających o pomstę do nieba”. Z kolei, jeżeli argumentować za pozostawieniem miękkich narkotyków nielegalnymi z powodu szkód, jakie mają one wyrządzać ludzkiemu zdrowiu, to czyż i tej przesłanki nie należałoby zastosować do aktów homoseksualnych, które stanowią rozsadnik HIV/AIDS, chorób wenerycznych, a także sprzyjają one powstawianiu takich zdrowotnych zaburzeń jak: rak jelita grubego czy też problemy z trzymaniem kału? Wreszcie też, jeśli za legalizacją narkotyków miękkich nie ma przemawiać fakt, iż mogą one być zażywane dobrowolnie przez osoby dorosłe, to czyż ta sama okoliczność nie powinna być zaaplikowana względem sodomii?

    Podsumowując: czyż można nazwać logicznym z jednej strony popieranie dekryminalizacji aktów homoseksualnych, z drugiej zaś sprzeciwianie się legalizacji nie tylko twardych, ale nawet miękkich narkotyków?

    Mirosław Salwowski

    __

    Przeczytaj też:

    Które grzechy powinny być karane przez państwo?

    Pismo Św. i nauka Kościoła a karanie grzechu sodomskiego

    10 powodów, dla których czyny homoseksualne powinny być prawnie zakazane i karalne

    Dlaczego nierząd, cudzołóstwo i homoseksualizm powinny być nielegalne?

    __

    Źródło grafiki załączonej do tekstu: https://www.foxnews.com/lifestyle/pope-francis-weighs-in-against-legalizing-marijuana

  4. O wątpliwej roztropności wezwań Franciszka do dekryminalizacji sodomii

    Możliwość komentowania O wątpliwej roztropności wezwań Franciszka do dekryminalizacji sodomii została wyłączona

    Parę tygodni temu papież Franciszek – w swych, dzięki Bogu niemagisterialnych, acz publicznych – wypowiedziach, wyraził pogląd, iż należy działać na rzecz zniesienia prawnej karalności homoseksualizmu (czyli bardziej tradycyjnie rzecz ujmując: sodomii). Biskup Rzymu co prawda potwierdził przy tym, że akty homoseksualne są grzechem, jednakże jednocześnie stwierdził, iż kryminalizacja homoseksualizmu jest “niesprawiedliwością”, a ci z katolickich biskupów, którzy takowe prawa wciąż popierają, “powinni przejść proces nawrócenia”.
    ***
    W swej publicystycznej aktywności niejednokrotnie odnosiłem się tak do kwestii prawnej karalności aktów sodomskich, jak i pewnych obiegowych haseł oraz sloganów, które – prawdopodobnie w celu rozmiękczenia tradycyjnie chrześcijańskiego stanowiska względem homoseksualizmu – wysuwane są również w niektórych środowiskach katolickich. Pisałem więc np. o tym, że nie każda forma prawnej dyskryminacji osób homoseksualnych jest sprzeczna z szacunkiem i miłością im należną. W jednym ze swych tekstów rozróżniałem też pomiędzy tym co można nazwać mianem z jednej strony dobrej, z drugiej zaś strony złej “homofobii”. Wskazywałem też już na fakt wcześniejszych, a mocno dwuznacznych wypowiedzi aktualnego Biskupa Rzymu w owych tematach. Nie będę zatem w tym artykule rozwodził się szerzej nad wszystkimi argumentami, które przemawiają za tym, iż władze cywilne mają prawo do karania także prywatnych aktów sodomii i że taka kryminalizacja była, historycznie rzecz biorąc, jedną ze zdobyczy chrześcijańskiej cywilizacji. Przy tej okazji wspomnę tylko, iż określenie przez Franciszka praw penalizujących akty homoseksualne mianem “niesprawiedliwości” z tradycyjnie katolickiego punktu widzenia zakrawa na absurd, gdyż sugeruje się w ten sposób, iż ludzie mają co najmniej naturalne prawo do bycia tolerowanymi przez władze cywilne właśnie w związku z czynionymi przez siebie aktami sodomii. I choć owszem, władze cywilne nie mają moralnego prawa do represjonowania dokładnie wszystkich z “zewnętrznie” czynionych grzechów, to akurat czyny homoseksualne do tej kategorii złych moralnie aktów nie należą, czego jednym z dowodów jest fakt, iż sam Stwórca polecił rządzącym starożytnym Izraelem ich surowe karanie (patrz: Kpł 20, 13). Bóg zaś jako absolutnie dobry, święty i sprawiedliwy, nie mógłby nakazywać czynienia rzeczy będących ze swej natury złymi, niegodziwymi i niesprawiedliwymi (patrz: Syr 15, 19-20). Jak nauczał wszak na ten temat papież Pius XII:

    Przede wszystkim trzeba jasno stwierdzić, żadna ludzka władza (…) nie może wydać pozytywnego upoważnienia do nauczania lub czynienia tego, co byłoby wbrew religijnej prawdzie lub dobru moralnemu (…) Nawet Bóg nie mógłby dać takiego pozytywnego przykazania lub upoważnienia, gdyż stałoby to w sprzeczności z Jego absolutną prawdą i świętością” (Przemówienie „Ci resce”, podkreślenie moje – MS).

    ***

    Pozwolę sobie zatem sobie jeszcze zauważyć, iż apele papieża Franciszka o dekryminalizację aktów homoseksualnych wydają się być bardzo nieroztropne, a to z dwóch powodów.

    Po pierwsze: współcześnie, zasadniczo rzecz biorąc, są dwie kategorie krajów, gdzie sodomia jest wciąż penalizowana. Mowa oczywiście o państwach islamskich oraz niektórych z chrześcijańskich krajów Afryki. Muzułmanie u władzy najpewniej słowami katolickiego papieża się nie przejmują, ale już w przypadku części z chrześcijańskich krajów Afryki takie ryzyko nie jest wykluczone. Tymczasem w niejednym z chrześcijańskich państw Afryki wielkim problemem zdrowotnym i społecznym jest epidemia HIV/AIDS. W wielkiej mierze przyczynia się do tego panująca tam rozwiązłość heteroseksualna. Pomyślmy jednak logicznie, czy usunięcie praw kryminalizujących akty homoseksualne może przyczynić się do ograniczania w tych krajach owej epidemii, czy raczej istnieje znaczące niebezpieczeństwo, że tym bardziej ją tam zaostrzy i zaogni? Oczywiście, w grę wchodzi druga opcja, gdyż czyny homoseksualne są wielkim roznosicielem wirusa HIV. Rzecz jasna nie jest tak, iż w warunkach prawnego zakazu owych aktów nikt się ich nie dopuszcza, ale można spokojnie założyć, że kryminalizacja przyczynia się tu do tego, że takowe czyny popełniane są rzadziej, z mniejszą liczą partnerów, etc. A zatem dekryminalizacja sodomii w krajach Afryki może – w odniesieniu do szerzenia się HIV/AIDS – bardzo pogorszyć, już i tak złą sytuacją tam panującą. Myślę, że papież Franciszek powinien wziąć pod uwagę ten aspekt sprawy, gdyż jak na razie jego słowa w tym zakresie wyglądają na bardzo, ale to bardzo nieroztropne.

    Po drugie: aktualnie mamy do czynienia z czymś, co można nazwać “Międzynarodówką Pro-LGBT”. I naiwnym jest ten, kto myśli, iż owa “międzynarodówka” nie ma też na względzie krajów Afryki. Oczywiście, zdecydowanie za wcześnie jest tam domagać się ustanowienia “homomałżeństw” czy też prawa do adopcji dzieci dla par homoseksualnych. Jednakże od czegoś i na Czarnym Lądzie trzeba zacząć i pierwszym etapem walki na rzecz normalizacji sodomii będzie tam staranie się o dekryminalizację aktów homoseksualnych. Później, przyjdzie kolej na domaganie się innych elementów “pro-LGBTowskiego” pakietu, a więc np. zakaz wszelkich choćby i zdroworozsądkowych form dyskryminacji osób homoseksualnych, publiczne obnoszenie się z sodomią, kryminalizacja tzw. homofobii, by ukoronować to “homomałżeństwami” oraz prawem do adopcji. Podobny proces miał miejsce w Europie i obu Amerykach, a więc dlaczego nie miałoby się tak stać i w Afryce. Czy papież Franciszek zdaje sobie sprawę z tego, iż jego apele o dekryminalizację sodomii mogą łatwo się wpisać w plany “międzynarodówki pro-LGBT”?

    Mirosław Salwowski

    Źródło grafiki wykorzystanej w tekście:

    https://www.reckon.news/news/2023/01/its-not-a-crime-yes-but-its-a-sin-pope-francis-wants-homosexuality-decriminalized.html

  5. O liściku Franciszka w sprawie “katolików LGBT”

    Możliwość komentowania O liściku Franciszka w sprawie “katolików LGBT” została wyłączona

    Papież Franciszek w swym “słodkawym” a poświęconym “katolikom LGBT” liściku do ks. Jamesa Martina zachęcił, by “katolicy LGBT” czytali Dzieje Apostolskie, gdyż tam znajdą obraz prawdziwie dobrze funkcjonującego Kościoła.

    Przypatrzmy się więc tak Dziejom Apostolskim, jak i innym pismom Nowego Testamentu w kontekście tego jak funkcjonował i powinien funkcjonować Kościół. I tak podczas jednego z zebrań kościelnych pierwszy papież św. Piotr zapowiada Ananiaszowi i Safirze rychłą śmierć za to, iż oszukiwali na dobrach materialnych swą wspólnotę. Ta zapowiedź realizuje się w trybie natychmiastowym i trupy tych dwojga zostają wynoszone ze zgromadzenia (Dz 5, 1-11). Słodkie, motywujące i budujące samoakceptację – nieprawdaż?

    W liście do lokalnego kościoła w Koryncie św. Paweł Apostoł pisze, by chrześcijanin współżyjący z żoną własnego ojca został “wydany szatanowi na zatracenie ciała” (1 Kor 5, 1-5), a z tymi chrześcijanami, którzy jednocześnie dopuszczają się pewnych ciężkich nieprawości nawet nie jadać (1 Kor 5, 9-13). Słodkie i będące wzorem akceptacji i otwartości wobec wszystkich – nieprawdaż?

    W Apokalipsie św. Jana sam nasz Pan Jezus Chrystus bezpośrednio chwali jeden z lokalnych kościołów za to “że złych nie może znieść” (Ap 2, 2) i za to “że nienawidzi czynów nikolaitów” (Ap 2, 6). Inny zaś z kościołów lokalnych jest przez Pana Jezusa zganiony za to, że w jego szeregach są zwolennicy nikolaitów (Ap 2, 14-16). Z kolei kościołowi w Tiatyrze Chrystus zapowiada, że rzuci na łoże boleści niewiastę Jezabel, na tych co z nią cudzołożą, ześle wielkie utrapienie, a dzieci jej porazi śmiercią (Ap 2, 21-23). Słodkie, motywujące i budujące samoakceptację – nieprawdaż?


    Papież Franciszek w swym liście do ks. Jamesa Martina sugeruje, że nowotestamentowy wzór Kościoła to nic tylko wzajemne głaskanie się po główkach – tymczasem jak przeczyta się co rzeczywiście Nowy Testament na ten temat pisze, to widzimy tam: publicznie wymierzaną karę śmierci, wezwania do wykluczania i ostracyzmu społecznego, zapowiedzi wymierzania wielkiego cierpienia względem zatwardziałych grzeszników. A więc to był Kościół czy sekta – wedle Franciszka???

    Mirosław Salwowski

    ***
    Źródło obrazka wykorzystanego w tekście:
    https://www.thedailybeast.com/pope-francis-to-gay-catholic-god-made-you-this-way

  6. Czy Franciszek postąpił nieroztropnie potępiając karę śmierci?

    Możliwość komentowania Czy Franciszek postąpił nieroztropnie potępiając karę śmierci? została wyłączona

    Co pewien czas w kręgach katolickich wraca kontrowersja, czy papież Franciszek potępił karę śmierci jako wewnętrznie złą czy złą w odniesieniu do współczesnych okoliczności kulturowo-historycznych. Uznanie pierwszej tezy równałoby się herezji. Osobiście twierdzę, że Franciszek niestety co najmniej zasugerował taką tezę. Co jednak w przypadku, gdyby obecny papież nie chciał przez swe potępienie kary śmierci sugerować, iż jest ona wewnętrznie zła, ale zamierzał dokonać w ten sposób jedynie “roztropnościowego osądu” o tym, że jest ona zła w aktualnych czasach i okolicznościach?
    ***

    Przyznanie słuszności tej drugiej tezie nie równałoby się herezji, ale powodowałoby wiele komplikacji.

    Po pierwsze: w zwyczajnym – niejako naturalnym – porządku rzeczy papież po prostu nie jest w stanie stwierdzić, że – dajmy na to od sierpnia 2018 roku – we wszystkich krajach na świecie nie zachodzi już potrzeba wymierzania kary śmierci. Jakkolwiek mądry, przenikliwy i inteligentny byłby dany papież, to po prostu stwierdzenie takiego stanu rzeczy przekracza jego naturalne predyspozycje. Franciszek musiałby bowiem mieć pełną wiedzę odnośnie rozmaitych uwarunkowań towarzyszących osądzaniu i wymierzaniu kary śmierci we wszystkich krajach na świecie. Co więcej, aktualny papież musiałby wiedzieć, iż takowe uwarunkowania są stałe i już się nie zmienią. Mówiąc bardziej konkretnie, Franciszek winien mieć ponadprzeciętną specjalistyczną wiedzę na ten temat, która dodatkowo odnosiłaby się nie tylko do teraźniejszości, ale także do przyszłości. Parafrazując pytania, jakie w tej sprawie zadał wybitny katolicki intelektualista dr Edward Feser można by zapytać o np.: Czy aktualny papież musiałby wiedzieć, czy we wszystkich krajach na świecie kara śmierci nie ma i już nie będzie miała znacznej wartości odstraszającej? Czy niektórzy przestępcy stosujący przemoc nie stanowią już poważnego zagrożenia dla życia innych więźniów lub personelu więziennego? Czy niektóre postacie przestępczości zorganizowanej nie mogą już zlecać morderstwa zza murów więzienia? Czy w niektórych słabiej rozwiniętych krajach nie brakuje już odpowiednich środków, aby skutecznie uwięzić najgroźniejszych przestępców? Czy możliwość orzeczenia kary śmierci nie zapewnia prokuratorom cennej karty przetargowej, dzięki której przestępcy mogą być zachęcani do informowania o innych groźnych przestępcach? Czy znacząca liczba przestępców może być skłoniona do skruchy właśnie przez perspektywę egzekucji? Czy brak kary śmierci nie zatrze w różnych krajach świadomości zasady proporcjonalnej do wagi poszczególnych przestępstw odpłaty karnej, która winna być wymierzana przez władze cywilne? Gdyby Franciszek potępiał karę śmierci na zasadzie “roztropnościowego osądu” odnoszącego się do współczesnych okoliczności kulturowych, to musiałby wpierw w odniesieniu do wszystkich krajów na świecie poznać odpowiedź na powyższe pytania. Czy jest to jednak praktycznie możliwe dla osoby sprawującej urząd papieski? A nawet gdyby papież Franciszek mógł w odpowiedzialny sposób poznać odpowiedź na te pytania w odniesieniu do dnia dzisiejszego, to i tak – w oparciu o własne naturalne siły – nie byłby w stanie zagwarantować, iż ta odpowiedź będzie aktualna chociażby jeszcze za 30 dni. A zatem próba wykreowania normy moralnej o treści “Od teraz nigdy nie wolno stosować kary śmierci” w oparciu o własne naturalne siły rozumu byłaby w najlepszym razie bardzo nieroztropna, w gorszych wariantach można by ją nazwać głupotą i zuchwalstwem. Realistycznie na to patrząc, roztropnościowego osądu na temat domniemanego zła kary śmierci odnoszącego się do współczesnych okoliczności, mógłby dokonać ten czy inny papież, jeśli już to może w odniesieniu do większości krajów na świecie i to też nie na zasadzie pewności, ale bardziej prawdopodobieństwa albo domysłów.

    Gdyby próbować porównywać do czegoś nieroztropność uniwersalnego potępiania kary śmierci w odniesieniu do współczesnych okoliczności, to można by to uczynić w odniesieniu do hipotetycznego potępienia wszelkiego picia alkoholu przez papieża. Otóż nie jest żadną tajemnicą, iż wielu ludzi nadużywa alkoholu, sprowadzając tym samym na siebie potępienie, a także niszcząc swym bliźnim życie. Pismo święte wiele razy przestrzega przed pijaństwem (por. Przysłów 23: 33; Efezjan 5: 11; Izajasz 5: 22; Syrach 31: 25). Z drugiej strony umiarkowane picie alkoholu nie jest wewnętrznie złe (Syrach 31: 28-29), a czasami może być nawet godne pochwały (Psalm 104: 15). Może być jednak tak, że ze względu na swych słabszych braci winniśmy wstrzymywać się nawet od tego co jest dobre lub obojętne moralnie, by w przeciwnym razie nie zachęcać ich do grzechu (por. Rzymian 14: 20–21). Przedkładając te zasady na całe narody czy kultury – nie można wykluczyć, że w odniesieniu do niektórych narodów czy grup etnicznych chrześcijanie powinni wspierać całkowitą abstynencję po to, by ludzi tam żyjących ratować od grzechu pijaństwa. Na przykład, jeśli w danym narodzie regularnie nadużywa alkoholu jakieś 95 procent ludzi, to pozostałych 5 procent powinno się dobrze zastanowić czy nie zrezygnować całkowicie z picia po to, by pomóc tym 95 procentom pozostałych. Czy to jednak oznaczałoby, że świadomy problemów z nadużywaniem alkoholu papież mógłby pewnego dnia powiedzieć: “Picie alkoholu jest moralnie niedopuszczalne, a prohibicja powinna być promowana na całym świecie“? Otóż nie sądzę, by było to zasadne i roztropne.

    Po drugie: przyjmijmy teoretycznie, że papież Franciszek nie kierowałby się w tej kwestii swym naturalnym rozeznaniem, ale otrzymałby na ten temat Boskie objawienie o treści: “Od teraz kara śmierci nie będzie już moralnie dopuszczalna“. Można by wtedy powiedzieć, że w porządku, coś takiego jest teoretycznie możliwe, choćby na takiej zasadzie jak pod Nowym Przymierzem zakazana jest poligamia (wcześniej – być może – moralnie dozwolona), a od Prawa Mojżeszowego (patrz: Księga Kapłańska 18.6-20) zakazane jest kazirodztwo (wcześniej moralnie dozwolone). Tyle że po śmierci św. Jana Apostoła nie ma już żadnych nowych publicznych objawień, a co za tym idzie nie zostaną przed nami już odkryte żadne prawdy wiary czy normy moralne (co najwyżej można tu mówić o odkrywaniu pewnych konkluzji z takowych już objawionych). Prywatne zaś objawienia – choćby i były prawdziwe – nie mogą zobowiązywać całego Kościoła do posłuszeństwa ani też formułować nowych prawd wiary czy zasad moralnych. Pozwolę sobie w tym miejscu zauważyć, że nawet tak popularne w katolicyzmie nabożeństwo jak modlitwa różańcowa, jako tkwiące swymi korzeniami w jednym z prywatnych objawień, nie może być narzucane wszystkim katolikom jako ścisły religijny obowiązek. Magisterium Kościoła owszem bardzo chwali i zachęca do odmawiania różańca, ale nie twierdzi przy tym, że wszyscy katolicy winni to praktykować pod karą grzechu.

    ***

    Konkludując zatem: nawet gdyby “franciszkowe” potępienie kary śmierci nie miało na celu sugerowania jej rzekomego wewnętrznego zła, to i tak byłoby albo bardzo nieroztropne i/ albo stanowiłoby nadużycie papieskich kompetencji.

    Mirosław Salwowski

    Źródło obrazka wykorzystanego w artykule:
    https://www.americamagazine.org/faith/2017/10/11/pope-francis-death-penalty-contrary-gospel

    Przeczytaj też:

    Czy Franciszek wprowadził do Katechizmu herezję?

    Jeszcze o zmianie katechizmowego nauczania w sprawie kary śmierci

    Pytania o roztropność uniwersalnego zniesienia kary śmierci

  7. Dlaczego papież Franciszek nie potępia prezydenta Putina?

    Możliwość komentowania Dlaczego papież Franciszek nie potępia prezydenta Putina? została wyłączona

    Część komentatorów dziwi się temu iż papież Franciszek do tej pory nie zdecydował się na jasne potępienie Rosji za to, iż 24 lutego b. roku wywołała ona niesprawiedliwą wojnę z Ukrainą. Niektórzy katoliccy publicyści (np. Tomasz Terlikowski) wyrażają w związku z tym wobec Franciszka swoją krytykę. Osobiście jednak nie śpieszyłbym się z krytykowaniem aktualnego Biskupa Rzymu za przyjmowanie takiej, a innej postawy. Powodów, dla których Franciszek nie potępia prezydenta Putina za to co uczynił, może być kilka, np.:


    1. Franciszek jest zdemoralizowanym cynikiem, który w zamian za jakieś doczesne korzyści (albo ich obietnicę) nie chce potępiać prezydenta Putina.
    2. Franciszek błędnie, ale w dobrej wierze myśli, że prezydent Putin wszczął sprawiedliwą wojnę.
    3. Papież Franciszek wie znacznie więcej od nas i w związku z tym ma świadomość, że prezydent Putin prowadzi sprawiedliwą wojnę.

    4. Franciszek uważa, że wszystkie wojny prowadzone w dzisiejszych czasach (tak napastnicze, jak i obronne) są niesprawiedliwe, a co za tym idzie, nie chce potępiać tylko jednej strony aktualnego konfliktu.
    5. Franciszek kieruje się zasadą tolerowania mniejszego zła i rozsądnie przypuszczając, że otwarte potępienie działań prezydenta Putina doprowadziłoby do jeszcze większego zła albo oddaliło osiągnięcie większego dobra – postanowił milczeć na ten temat.
    6. Franciszek wychodzi z założenia, że nie ma kompetencji do wypowiadania się na te tematy i dlatego milczy.

    ***

    Która z powyższych interpretacji wydaje się być więc najbardziej wiarygodna w odniesieniu do Franciszka? Cóż, punkt numer 1 uznaję za najmniej wiarygodny, a to, co choćby dlatego, że jedną z zasad moralnych, którą winniśmy się kierować wobec naszych bliźnich jest reguła pozytywnego interpretowania niejasnych i dwuznacznych czynów oraz słów drugiej osoby.

    Tak naucza o tym chociażby Katechizm Kościoła Katolickiego, idąc tu za św. Ignacym Loyolą:

    Każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli on rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością; a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych do tego, aby on, dobrze ją rozumiejąc, mógł się ocalić (patrz: św. Ignacy Loyola, Ćwiczenia duchowne, 22; zobacz również; Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 2478).

    W poprzedzającym ów cytat sformułowaniu autorzy Katechizmu stwierdzają zaś:

    W celu uniknięcia wydawania pochopnego sądu każdy powinien zatroszczyć się, by – w takiej mierze, w jakiej to możliwe – interpretować w pozytywnym sensie myśli, słowa i czyny swego bliźniego (…) (Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 2478).

    Choć nie ukrywam, że darzę papieża Franciszka pewną dozą niechęci (choćby za Pachamamę i potępienie kary śmierci) to jednak i wobec niego należy zachować zasadę tłumaczenia wątpliwości na korzyść “oskarżonego”. Ponadto, nie dane mi było osobiście poznać aktualnego Biskupa Rzymu, więc tym bardziej nie czuję się upoważniony do wysuwania wobec niego tym podobnych podejrzeń.

    Za najbardziej wiarygodne wytłumaczenia postawy Franciszka wobec omawianej kwestii uważam punkty 4 i 5. Istotnie bowiem, obecny papież w encyklice “Fratelli Tutti” wyraził co najmniej swój sceptycyzm wobec tego, czy współcześnie można mówić o istnieniu jakichkolwiek wojen sprawiedliwych. Odmawiając więc jednostronnego potępiania wojny prowadzonej przez Putina, Franciszek byłby więc w ten sposób przynajmniej konsekwentny wobec tego, co sam wcześniej sugerował w swej encyklice. Wszak, jeśli prawdą byłoby, że w dobie dzisiejszej nie można już prowadzić żadnych sprawiedliwych wojen, to gdyby zdecydował się on potępić prezydenta Putina za atak na Ukrainę, to powinien on wtedy powiedzieć też Ukraińcom, żeby nie stawiali zbrojnego oporu Rosjanom. Coś takiego, mogłoby jednak być bardzo niezrozumiałe, więc nie byłoby dziwne, że Franciszek nie chciałby się na ten temat wypowiadać.

    Jeśli zaś papież Franciszek nie chce otwarcie potępiać prezydenta Putina, gdyż obawia się, iż w ten sposób doprowadziłby do zaistnienia większego zła albo też ma nadzieję, iż brak takiego potępienia ocali jakieś większe dobro, to – przynajmniej co do stanu czysto teoretycznego – ma on moralne prawo tak postąpić. Jest bowiem tradycyjnym katolickim nauczaniem, iż, choć nie mamy prawa czynić mniejszego zła, to takowe mniejsze zło może być przez nas czasami tolerowane:

    W rzeczywistości (…) chociaż wolno niekiedy tolerować mniejsze zło moralne dla uniknięcia jakiegoś większego zła lub dla osiągnięcia większego dobra, to jednak nigdy nie wolno, nawet dla najpoważniejszych przyczyn, czynić zła, aby wynikło z niego dobro. Innymi słowy, nie wolno wziąć za przedmiot pozytywnego aktu woli tego co ze swej istoty narusza ład moralny – a co tym samym należy uznać za niegodne człowieka – nawet w wypadku, jeśli zostaje to dokonane w zamiarze zachowania lub pomnożenia dóbr poszczególnych ludzi, rodzin lub społeczeństw” (Paweł VI, „Humanae vitae”, n. 14).

    Tolerowanie zaś mniejszego zła może przybierać tak formę jego niekarania, jak i braku słownego napominania za jego czynienie. Upominanie złoczyńców, choć jest Bożym przykazaniem, to nie należy do tzw. absolutnych norm moralnych i w pewnych okolicznościach można zaniechać spełnienia tego obowiązku braterskiej miłości. Jak pisał o tym św. Tomasz z Akwinu:

    Dlatego, jeśli zachodzi prawdopodobieństwo, że upominany nie przyjmie upomnienia, lecz, przeciwnie, stanie się jeszcze gorszy, należy upomnienia zaniechać, bo środki do celu należy stosować w zależności od tego, czy do celu prowadzą. (…) Upomnienie bratnie jest nakazane przykazaniem jako uczynek cnoty, jeśli odpowiada celowi. Gdy więc raczej przeszkadza osiągnięciu celu, np. gdy przez nie człowiek staje się gorszym, upomnienie rozmija się z prawdą życia i nie jest nakazane przykazaniem. (…) Środki do celu są dobre ze względu na cel. Dlatego upomnienie bratnie, które jest przeszkodą w osiągnięciu celu, a więc w poprawie grzesznika, już nie jest czymś dobrym. Zaniechanie tego upomnienia nie jest więc pominięciem dobra dla uniknięcia zła.

    Jeśli więc papież Franciszek ma rozsądne przyczyny, by obawiać się, że jego publiczne oraz jawne potępienie wojennych działań prezydenta Putina nie tylko nic nie da, a jeszcze pogorszy sytuację, to w świetle tradycyjnej katolickiej doktryny ma on moralne prawo do powstrzymania się od powzięcia takiego aktu. Osobiście, nie wiem, czy na pewno istnieją tego rodzaju “rozsądne przyczyny”, ale można wskazać na pewne poszlaki na nie wskazujące. Po pierwsze bowiem, prezydent Putin nie jest katolikiem i chyba nawet nie jest on jakimś pobożnym prawosławnym. Dlaczego więc miałby się on przejmować potępieniami ze strony papieża? Po drugie: w Rosji katolików jest zaledwie 0,5 procenta, a więc pośród rosyjskich żołnierzy odsetek takowych zapewne też jest podobny. Nawet więc, gdyby znaczna część rosyjskich katolików wzięłaby sobie do serca ewentualne potępienie Putina ze strony Franciszka (co też jest praktycznie mało realne), to i tak coś takiego nie miałoby większego wpływu na sposób postępowania prezydenta Rosji.

    Przypomnijmy zresztą, że tą tradycyjną zasadą tolerowania mniejszego zła być może kierował się papież Pius XII, gdy w czasie trwania II wojny światowej nie powiedział nigdy wprost, iż wojny wszczynane przez Hitlera były niesprawiedliwe.

    ***

    Podsumowując zatem: nie byłbym zbyt pośpieszny do krytykowania papieża Franciszka za to, iż milczy on odnośnie wskazywania tego, kto jest agresorem w tej wojnie. Być może Franciszek czyni to ze złych pobudek, ale powinniśmy jako bardziej wiarygodne wytłumaczenie przyjmować, że czyni tak motywowany dobrymi intencjami. Jedyną rzeczą, za którą należałoby potępić Biskupa Rzymu, byłaby hipotetyczna sytuacja, w której to ów wiedząc, że ma do czynienia z niesprawiedliwą wojną zacząłby ją chwalić, błogosławić i zachęcać do jej kontynuowania. Jednakże to jest więcej niż abstrakcyjny scenariusz.

    Mirosław Salwowski

    Źródło obrazka wykorzystanego w artykule:
    https://www.reuters.com/world/europe/pope-tells-politicians-examine-their-consciences-before-god-over-ukraine-actions-2022-02-23/

  8. Dlaczego powinniśmy (przynajmniej) zastanowić się nad likwidacją kary dożywocia?

    Możliwość komentowania Dlaczego powinniśmy (przynajmniej) zastanowić się nad likwidacją kary dożywocia? została wyłączona

    Gdy kilka lat temu po raz pierwszy dowiedziałem się, że papież Franciszek wypowiedział się nie tylko przeciwko karze śmierci, ale poddał krytyce również sankcję karną dożywotniego więzienia, moją pierwszą myślą na to, było coś w rodzaju: Czy ten człowiek oszalał!?! Po pewnym czasie doszedłem jednak do wniosku, iż ta konkretna idea aktualnego Biskupa Rzymu nie zasługuje na tak kategoryczne jej zakwalifikowanie, a moje pierwsze odczucia względem niej wynikały bardziej z uprzedzeń, jakie żywię wobec Franciszka aniżeli spokojnego i racjonalnego namysłu nad zasadnością odrzucania kary dożywocia. W poniższym artykule postaram się wytłumaczyć, dlaczego doszedłem do tego rodzaju wniosków. Na wstępie chcę jednak zaznaczyć, iż moja gotowość do zastanawiania się nad tą kwestią, nie oznacza, że popieram nauczanie papieża Franciszka w pokrewnej kwestii, a mianowicie potępieniu przez niego kary śmierci. Przeciwnie, dalej uważam te jego wypowiedzi za heretyckie (ewentualnie: “bliskie herezji”) albo w najlepszym razie za skrajnie nieroztropne. Swe stanowisko na ów temat wyraziłem w poniższych dwóch artykułach: Link 1; Link 2. Ponadto, fakt mego dzisiejszego sceptycyzmu względem kary dożywotniego więzienia nie oznacza, że nie popieram już kar, które wielu dziś uważa za “barbarzyńskie”, a więc np. kary chłosty. Oczywiście, nadal uznaję karę chłosty za moralnie słuszną sankcję, która mogłaby być w pewnych wypadkach dobrą alternatywą dla wsadzania ludzi do więzień – co najczęściej jeszcze bardziej deprawuje przestępców, a ponadto wiąże się z dużymi kosztami finansowymi dla społeczeństwa. Zaznaczam także, iż poniżej wyrażony sceptycyzm względem kary dożywotniego więzienia, odnosi się raczej do tej jej odmiany, która nie przewiduje możliwości ubiegania się o opuszczenie zakładu karnego. Nadal jednak uważam, że dożywocie, ale z możliwością przedterminowego zwolnienia, winno pozostać jedną z dostępnych do orzekania sankcji karnych.

    Jakie zatem widzę argumenty mogące przemawiać za tym, aby przynajmniej poważnie zastanowić się nad zasadnością zniesienia kary (bezwzględnego) pozbawienia wolności?

    Jednym z ważniejszych argumentów, które winni wziąć pod uwagę zwłaszcza rzymscy katolicy jest to, że – ile błędów i dwuznaczności by dany papież nie popełnił – to zasadniczo rzecz biorąc nawet jego zwyczajnemu, nie-nieomylnemu, acz oficjalnemu nauczaniu należy się ze strony katolików tzw. posłuszeństwo serca i rozumu. Co prawda tak wyrażanej doktrynie nie należy się akt wiary, ale powinno się ją uznać za przynajmniej bardzo prawdopodobną i na tej podstawie podporządkować swe opinie treści tego nauczania. Od tej zasady, są pewne wyjątki, ale, ogólnie rzecz biorąc, katolik powinien zgadzać się z treścią takiego oficjalnego i autorytatywnego nauczania papieży. A nauczanie Franciszka wyrażające jego krytycyzm również wobec kary dożywotniego więzienia należy już na pewno do autorytatywnego, acz nie-nieomylnego nauczania, gdyż zostało ono wyrażone w jednej z encyklik:

    Wszyscy chrześcijanie i ludzie dobrej woli są zatem dziś wzywani do walki nie tylko o zniesienie kary śmierci, legalnej czy też nie, i to we wszystkich jej formach, ale także o poprawę warunków więziennych w duchu poszanowania godności ludzkiej osób pozbawionych wolności. A ja łączę to z dożywociem. […] Dożywocie to ukryta kara śmierci” (Fratelli Tutti, p. 268).

    Oczywiście, poważny problem sumienia powstaje w sytuacji, gdy wykształcony teologicznie katolik, pomimo swych szczerych starań, dostrzega rażącą rozbieżność pomiędzy nie-nieomylnym nauczaniem jednego papieża, a nieomylną doktryną wyrażaną przez jego poprzedników. Z czymś takim mamy do czynienia jeśli chodzi o wypowiedzi papieża Franciszka na temat kary śmierci. Jednakże, czy aby na pewno podobną rozbieżność można dostrzec w wypadku nauczania aktualnego Biskupa Rzymu na temat dożywotniego więzienia? Cóż, nie wydaje mi się. Nie kojarzę bowiem żadnej dawniejszej wypowiedzi Magisterium Kościoła, która w sposób aprobatywny nauczała o słuszności dożywotniego więzienia. Ktoś może w tym miejscu zaoponować, iż zgodnie z zasadą “Jeśli dozwolone jest coś większego, to tym bardziej dopuszczalne jest coś mniejszego” kara dożywocia powinna być uznana za moralnie prawowitą. Akceptowana wszak niegdyś przez nauczanie katolickie kara śmierci wydaje się bowiem być większą sankcją niż dożywotnie więzienie – ergo, dożywocie jest tym bardziej moralnie poprawną karą. Uznanie słuszności tego argumentu napotyka jednak pewne problemy. Po pierwsze, nie wydaje się, by we wszystkich aspektach kara śmierci była sankcją bardziej srogą niż dożywocie. Niejeden więzień być może wolałby zostać uśmiercony na krześle elektrycznym niż spędzać resztę swego życia za kratkami. Po drugie: nie zawsze fakt mniejszej srogości danej sankcji przemawia za jej dopuszczalnością. Na przykład, zgwałcenie jest czymś mniejszym niż uśmiercenie, a jednak to drugie może być w pewnych wypadkach moralnie dozwoloną karą – to pierwsze zaś nigdy czymś takim nie będzie.

    Ponadto, nawet gdyby ostatecznie miało się okazać, że Franciszek nie jest prawdziwym papieżem, to i tak by to jeszcze nie oznaczało, że wszystko, co on powiedział (lub napisał) jest tym samym błędne i niegodne poważnej uwagi. Żaden człowiek wszak nie myli się zawsze i wszędzie.

    Następną “religijną” poszlaką na rzecz przemyślenia naszego “tradycyjnego” stosunku do kary dożywocia może być dostrzeżenie faktu, iż Bóg na kartach Pisma świętego dał swemu narodowi różne kary, ale nie nakazał im budowania więzień. Można na tę “poszlakę” odpowiedzieć, że w tamtych czasach ogólnie rzecz biorąc nie było kary więzienia, a Stwórca nie chciał w swych prawach i przykazaniach wyprzedzać rozwoju ludzkości. Jest to popularny sposób tłumaczenia tym podobnych kwestii, ale czy na pewno zawsze jest on właściwy? Otóż gdy przyjrzymy się niektórym z poszczególnych przepisów, jakie Bóg dał Mojżeszowi to widzimy, że wyprzedzały one wiedzę i poziom rozwoju ówczesnych ludów oraz kultur. Przykładowo, w Księdze Powtórzonego Prawa 23: 12-13 czytamy, iż ludzkie odchody miały być zakopywane w ziemi poza miejscem bardziej stałego przebywania Żydów. Dziś łatwo dostrzegamy higieniczną wartość tym podobnych zaleceń, jednak w czasie, gdy Bóg dał Hebrajczykom ten przepis, wcale nie było to oczywiste dla innych ludów. Wszak, wśród wielu narodów przez wiele wieków ludzie wylewali swe odchody na ulice, a starożytni Egipcjanie na bazie zwierzęcych fekaliów potrafili produkować nawet leki. Czy więc gdyby więzienie złoczyńców było najlepszym (lub jednym z lepszych) sposobów radzenia sobie z przestępczością, Bóg w swej mądrości nie poleciłby Żydom budowania ośrodków penitencjarnych? Argument o tym, iż Żydzi nieraz byli ludem koczowniczym, przez co budowanie więzień byłoby dla nich zupełnie niepraktyczne, także nie wydaje się do końca słuszny, gdyż starożytni Hebrajczycy stali się w końcu narodem osiadłym, w którym budowano stałe miejsca zamieszkania dla większych grup ludności.

    Być może Stwórca nie nakazał Hebrajczykom budowania więzień, gdyż wiedział On to, co potwierdza doświadczenie większości narodów. Otóż trudno jest upowszechniać taki system więziennictwa, w którym większość osadzonych nie ulegałaby jeszcze większej demoralizacji i gdzie na porządku dziennym nie byłyby liczne nadużycia (przemoc, brutalność, seksualne perwersje, etc.). Umieszczanie zatem złoczyńców do końca ich życia w zakładach karnych raczej sprzyja ich dalszej deprawacji niż poprawie. Może jednak zdarzyć się, że ukarany dożywociem przestępca ulegnie w więzieniu resocjalizacji. Jednakże w takim wypadku, pytanie o zasadność kary dożywotniego więzienia staje się jeszcze bardziej zasadne. Jeśli bowiem ktoś szczerze w więzieniu się poprawił i można rozsądnie przypuszczać, iż nie wróci on już na drogę przestępczą, to po co go w tym miejscu trzymać aż do końca jego życia? Odpowie ktoś na to, że tego domaga się sprawiedliwość, gdyż adekwatną i proporcjonalną karą za pewne występki nie może być tylko czasowe pozbawienie wolności. Ten kontrargument jawi się jako ważny i istotny, a jednak ma on w sobie pewną słabość. Otóż owszem dobrze jest, gdy surowość kar za poszczególne nieprawości przynajmniej próbuje odpowiadać ich powadze. Jednakże nie da się z “matematyczną” precyzją określić na tym świecie w pełni adekwatnej odpłaty za złe czyny. Czy np. skazanie kogoś za gwałt na 20 lat więzienia będzie proporcjonalne, adekwatne i sprawiedliwe? Zapewne, w niejednym wypadku tak. Gdyby jednak skazać tego kogoś za ów czyn już nie na 20, ale dajmy na to na 14 lat więzienia, czy różnica 6 lat czyniłaby już taką sankcję z pewnością niesprawiedliwą oraz nieadekwatną? Oczywiście, jeśliby ktoś za gwałt został skazany na 100 złotych grzywny, było to na pewno niesprawiedliwe, ale jak wyżej próbowałem to pokazać, próba dokładnego wskazania, gdzie przebiega granica pomiędzy proporcjonalnością a nieproporcjonalnością danych sankcji karnych nie zawsze jest łatwa. Poza tym, nie zapominajmy, iż tradycyjnie chrześcijańskim duchem jest pewnego rodzaju łagodzenie surowej sprawiedliwości przez wzgląd na miłosierdzie. Widzimy to zresztą na przykładzie samego Boga, który wedle teologów, w piekle będzie karał zatwardziałych grzeszników łagodniej niż by sobie na to zasłużyli wedle kryteriów samej sprawiedliwości. Nawet jeśli więc uznać, że dożywocie jest w pełni sprawiedliwą karą za niektóre przestępstwa, to chrześcijański duch może słusznie łagodzić wymierzanie tej sankcji, np. wypuszczając danego przestępcę po 30 czy 40 latach przysłowiowej odsiadki.

    Kolejną “poszlaką”, która winna nas skłaniać do zastanowienia się nad sensownością utrzymywania bezwzględnej kary dożywocia jest to, iż zdecydowana większość brutalnych przestępstw jest popełniana przez osoby młode, a nie starsze wiekiem. Nie istnieje zatem raczej zbyt duże prawdopodobieństwo, by nawet zdemoralizowany przez swój pobyt w więzieniu, 60-latek czy 70-latek po wyjściu z zakładu karnego, powrócił do popełniania różnych brutalnych czynów. Siły fizyczne już bowiem nie te co kiedyś, pewność siebie też niekoniecznie ta sama, wielu dawnych kompanów “w występku” mogło już umrzeć albo się ustatkować. Jeśli więc ktoś po 30 czy 40 latach pobytu w więzieniu rokuje nadzieje na resocjalizację, to tym bardziej powraca pytanie o zasadność trzymania go tam do końca jego życia.

    Na sam koniec tego artykułu myślę, że warto przywołać przykład Norwegii, gdzie najsurowszą sankcją karną jest 21 lat pozbawienia wolności, a mimo to przestępczość jest niska. Nie jestem przekonany co prawda do tego, że tym podobny system wymierzania sprawiedliwości sprawdziłby się we wszystkich krajach świata, ale przykład tego narodu pokazuje, iż ani kara dożywocia, ani nawet kara śmierci (której nie jest przeciwnikiem) nie muszą być bezwzględnymi gwarantami porządku i bezpieczeństwa.

    Mirosław Salwowski

  9. Papież Franciszek a prawa osób homoseksualnych

    Możliwość komentowania Papież Franciszek a prawa osób homoseksualnych została wyłączona

    W ostatnim czasie mass media informowały o – nie mającej rangi magisterialnej – wypowiedzi papieża Franciszka, w której ten miał stwierdzić:

    Osoby homoseksualne mają prawo do bycia w rodzinie; są dziećmi Boga; mają prawo do rodziny. Nikogo nie można wyrzucić z rodziny, ani sprawić, by jego życie było z tego powodu niemożliwe. To, co musimy stworzyć, to prawo do wspólnego pożycia. One mają prawo do tego, by być prawnie chronionymi”.

    Szybko wyodrębniły się dwie interpretacje powyższych słów Franciszka. Zwolennicy pierwszej z nich twierdzą, że obecny Biskup Rzymu poparł w ten sposób prawną instytucję związków partnerskich dla osób homoseksualnych. Zwolennicy drugiej interpretacji utrzymują, iż wypowiedź Franciszka tyczyła się sytuacji, w których dzieci o tendencjach homoseksualnych są wyrzucane z domu przez swych rodziców i w ten sposób papież sprzeciwił się takiej praktyce, sugerując przy tym, że powinna być ona prawnie zakazana.

    Osobiście uważam, że niezależnie od tego, którą wykładnię słów Franciszka przyjąć, tak czy inaczej stawiają one formację doktrynalną aktualnego papieża w podejrzanym świetle. Poniżej postaram się wyjaśnić, skąd bierze się taka, a nie inna ma opinia na ów temat.

    ***

    Po pierwsze: samo pojęcie praw osób homoseksualnych jest dwuznaczne. Owszem, homoseksualiści i lesbijki mają swe prawa. Jednakże są to prawa naturalne przysługujące im jako ludziom, a nie jako osobom z zaburzeniami seksualnymi. Innymi słowy, jeśli dane działanie osoby homoseksualnej nie tyczy się w bardziej bezpośredni czy bliski sposób realizacji jej dewiacyjnych skłonności i jest ono zgodne z moralnością, to władze cywilne powinny je chronić. Na przykład osoba homoseksualna ma prawo do własności prywatnej (posiadania domu na własność), działalności gospodarczej (prowadzenia dajmy na to piekarni). Jednakże osoby homoseksualne nie mają żadnego naturalnego prawa do praktykowania swych ohydnych czynów (choćby i prywatnie) ani tym bardziej do ich propagowania w sferze publicznej. Wielką zuchwałością jest zatem domaganie się od władz cywilnych ochrony i uznawania tak rozumianych “praw” osób homoseksualnych. Pozwolę sobie przypomnieć w tym miejscu, iż Kongregacja Nauki Wiary w swym liście “Homosexualitatis problema” z dnia 1 października 1986 roku stwierdzała, że aktywność homoseksualna jest zachowaniem “dla którego nikt nie może domagać się jakiegokolwiek prawa” krytykując przy tym wprowadzanie prawodawstwa cywilnego biorącego w obronę takową aktywność (patrz: tamże, n. 10). Z kolei Leon XIII w encyklice “Immortale Dei” uczył:

    tego co się prawdzie i cnocie sprzeciwia, nie godzi się na jaw wydobywać i przed oczy ludziom stawiać, a tym mniej opieką prawa godzi się popierać

    Warto też wspomnieć, iż mówienie czy sugerowanie w odniesieniu do aktywności homoseksualnej, że powinna ona cieszyć się opieką ze strony władz cywilnych, jest po prostu niezgodne z Pismem świętym. Nowy Testament poucza nas bowiem o tym, iż zadaniem władz cywilnych jest karanie zła oraz złoczyńców (patrz: Rz 13, 3-4; 1 P 2, 14). W Starym Testamencie zaś mężczyźni współżyjący ze sobą mieli być z Bożego rozkazu karani nawet śmiercią (patrz: Kpł 20, 13). I choć starotestamentowe prawa karne nie obowiązują już w ścisłym sensie chrześcijan sprawujących rządy nad narodami, to nie można powiedzieć, iż taka sankcja karna była wewnętrznie zła, gdyż Stwórca jako absolutnie dobry i święty nigdy nie rozkazuje ludziom grzeszyć (por. Syr 15, 19-20).

    Po drugie: nawet gdyby rozumieć przez prawa osób dopuszczających się czynów sodomskich np. domniemane prawo do bycia niewyrzuconym przez rodziców z domu, to również w tym wypadku trudno mówić o jakichś bardziej uniwersalnych czy tym bardziej absolutnych zasadach. Rodzice mają po prostu prawo karać swe dzieci za popełnianie takich występków (zresztą władze cywilne też mają prawo je karać) i jeśli nie widać nadziei na poprawę, a dalsza bytność takich osób pod jednym dachem może deprawować np. pozostałe dzieci, to wyrzucenie z domu sodomity czy lesbijki nie wydaje się w żaden sposób działaniem “per se” złym, ale jawi się jako jedna z moralnie uprawnionych metod karcenia. Można to porównać z wyrzuceniem narkomana z domu. Jeśli pomimo wcześniejszych łagodniejszych sankcji ktoś taki nadal to czyni, a jeszcze dodatkowo próbuje namawiać do zażywania narkotyków swych braci i siostry, to wyrzucenie takiej osoby z domu może być moralnie w porządku. Myślę, że takie podejście jest zgodne przynajmniej z duchem nauczania św. Pawła Apostoła (które jest jednocześnie nauczaniem Pana Jezusa – por. Łk 10, 16), który w jednym ze swych listów dawał następujące pouczenie:

    Dlatego pisałem wam wówczas, byście nie przestawali z takim, który nazywając się bratem, w rzeczywistości jest rozpustnikiem, chciwcem, bałwochwalcą, oszczercą, pijakiem lub zdziercą. Z takim nawet nie siadajcie wspólnie do posiłku. Jakże bowiem mogę sądzić tych, którzy są na zewnątrz? Czyż i wy nie sądzicie tych, którzy są wewnątrz?  Tych, którzy są na zewnątrz, osądzi Bóg. Usuńcie złego spośród was samych (1 Kor 5, 11-13).

    Powyższe oczywiście nie oznacza, że wyrzucony z rodzinnego domu sodomita czy narkoman nie powinien już mieć żadnej możliwości powrotu doń. Rzecz jasna, jeśli w pewnym momencie taka osoba zadeklaruje chęć walki ze swym grzechem i pewne zewnętrzne oznaki będą wskazywały na to, że nie jest to tylko pozorowana i udawana deklaracja, to należy wtedy kogoś takiego ponownie przyjąć do domu.

    ***

    Reasumując: jakkolwiek by nie interpretować niemagisterialne słowa papieża Franciszka o potrzebie prawnej ochrony dla osób homoseksualnych, to nie mają one podstawy ani w Piśmie świętym ani w Tradycji Kościoła. Jest czymś bardzo smutnym, że Franciszek kolejny raz miesza katolikom w głowach.

    Mirosław Salwowski

  10. Pytania o roztropność uniwersalnego zniesienia kary śmierci

    Możliwość komentowania Pytania o roztropność uniwersalnego zniesienia kary śmierci została wyłączona

    Papież Franciszek w swej ostatniej encyklice “Fratelli tutti” kolejny raz potwierdził swój sprzeciw wobec kary śmierci, czym samym ponownie postawił duży znak zapytania odnośnie do prawowierności swych przekonań na ten temat. Osobiście nie kryję, iż uważam wypowiedzi Franciszka o karze śmierci za co najmniej sugerujące, że jest to sankcja karna o charakterze wewnętrznie złym, a przez to ma być ona w jego oczach zawsze moralnie niedozwolona. W ten sposób aktualny papież niestety sugeruje jednak poparcie dla doktryny o charakterze heretyckim, gdyż sprzeciwiającej się jasnemu wykładowi Pisma świętego na ów temat wyrażonemu przez zwyczajne i powszechne nauczanie Kościoła. Niektórzy katoliccy przeciwnicy kary śmierci twierdzą jednak, że papież Franciszek nie twierdzi czy nie sugeruje, iż owa sankcja karna ma charakter wewnętrznie zły, przez co miałaby być ona zawsze moralnie niedozwolona. Osoby takie utrzymują, iż Franciszek po prostu utwierdził wcześniejsze nauczanie Jana Pawła II o tym, że w aktualnych okolicznościach historyczno-kulturowych kara śmierci jest zbędna, gdyż rozwój systemu penitencjarnego pozwolił na skuteczne izolowanie najgroźniejszych przestępców bez potrzeby ich uśmiercania. Na potrzeby tego artykułu załóżmy teoretycznie, że rację mają wskazani przeze mnie katoliccy przeciwnicy kary śmierci, a więc, iż jest ona potępiana przez Franciszka nie dlatego, że jawi się ona mu jako wewnętrznie zła, ale z powodu rozeznania uniwersalnego braku konieczności wymierzania takiej kary. W takim wypadku rodziłyby się następujące pytania o roztropność powyżej nakreślonego poglądu:

    1. Czy w krajach takich jak np. Meksyk można mówić, iż system więzienny choćby z “grubsza” rzecz biorąc, skutecznie izoluje najgroźniejszych przestępców od społeczeństwa? Oczywiście mam tu ma myśli nie tylko formalne osadzenie takich ludzi w więzieniu, ale chodzi mi o maksymalne ograniczenie możliwości ich kontaktu ze swymi ziomkami przebywającymi na wolności, a co za tymi idzie przesyłanie im rozkazów, poleceń, sugestii tyczących się tego, kogo należy zabić, okaleczyć, zranić?
    2. Czy aktualnie na świecie w żadnym kraju nie toczą się wojny domowe i rewolucje, przez które to system więziennictwa jest mocno niestabilny (a więc istnieje poważne ryzyko uwolnienia osadzonych przestępców z danego zakładu karnego np. w wyniku rozruchów zbrojnych obejmujących teren, na którym znajduje się dane więzienie)?
    3. Skąd niby ten czy inny papież ma mieć dokładną wiedzę na temat szczelności systemów więziennictwa w każdym kraju na świecie? Czy pośród natłoku rozmaitych obowiązków ciążących każdego dnia na Biskupie Rzymu miałby on jeszcze czas analizować dane na ów temat tyczące się wszystkich aktualnie istniejących państw? A nawet, gdyby – czysto teoretycznie uznać – że byłoby możliwe dla papieża nabycie takiej wiedzy, to niby skąd pewność, iż “szczelność” sytemu więziennictwa w tym czy innym kraju nie zmieniłaby się na gorsze w ciągu kilku miesięcy od deklaracji typu “Aktualnie, kara śmierci jest niepotrzebna, gdyż mamy dobre – jeśli chodzi o skuteczną izolację groźnych przestępców od społeczeństwa – więzienia“?
    4. Czy dajmy na to papież Franciszek gotów jest wziąć na siebie moralną odpowiedzialność za wszystkie ofiary brutalnej przestępczości zaistniałe w skutek rezygnacji bądź utrzymywania braku kary śmierci w krajach o bardzo skorumpowanym i/lub niestabilnym systemie więziennictwa?

    ***

    Powyższe pytania wykazują, iż nawet przyjmując bardzo optymistyczne założenie o tym, iż Franciszek nie potępił kary śmierci jako wewnętrznie złej, ale uznał ją za niepotrzebną w dzisiejszych czasach, to i tak jego stanowisko w tej sprawie (a wcześniej Jana Pawła II) byłoby skrajnie nieroztropne. Nie da się bowiem choćby i z większym prawdopodobieństwem stwierdzić, iż aktualnie na całym świecie więzienia są na tyle dobre i skuteczne pod względem izolacji groźnych bandytów od reszty społeczeństwa, że nie zachodzi już potrzeba wymierzania kary śmierci. Stan taki być może – kolokwialnie mówiąc – z “grubsza” rzecz biorąc istnieje w krajach należących do cywilizacji zachodniej – ale, delikatnie mówiąc, zbyt dalekim wnioskiem, byłoby wysuwać tego rodzaju twierdzenie w odniesieniu do szeregu innych państw, w których systemy penitencjarne są mało skuteczne, nawet jeśli chodzi tylko o ich poziom izolacji przestępców. To raczej zaś do władz cywilnych danego kraju aniżeli Biskupa Rzymu należy roztropna ocena warunków więziennictwa panujących na danym terenie. Po prostu sprawujący władze posiadają w tej sferze więcej kompetencji niż ten czy inny papież, gdyż z bliska mogą oceniać i rozeznawać, czy nie zachodzi w ich państwie potrzeba wymierzania kary śmierci względem najgroźniejszych złoczyńców.

    Mirosław Salwowski