Prawda i Konsekwencja

Tag Archive: wolność religijna

  1. Czy heretycy mogą być karani śmiercią?

    Możliwość komentowania Czy heretycy mogą być karani śmiercią? została wyłączona

    Prawdopodobnie, najbardziej kontrowersyjnym doktrynalnie dokumentem Soboru Watykańskiego II jest deklaracja “Dignitatis humanae”, która ogłasza naturalne prawo ludzi do wolności religijnej. Krytycy owego soborowego nauczania przywołują różne wypowiedzi “przedsoborowego” Magisterium, które mają być przynajmniej bardzo trudne do pogodzenia z zasadą wolności religijnej. Jednym z takich magisterialnych aktów jest wydana dnia 15 czerwca 1520 roku przez papieża Leona X bulla „Exsurge Domine”, w której odrzucone zostało 41 tez Marcina Lutra. Pośród nich znalazła się opinia nr 33 o treści:

    „Palenie heretyków jest przeciwko woli Ducha”1.

    Potępienie przez Leona X tych i innych tez Lutra kończy się cenzurą teologiczną o następującej treści:

    „Wszystkie wyżej wymienione artykuły i każdy z osobna, jak już jest to powiedziane, heretyckie lub skandaliczne, lub fałszywe lub obrażające pobożne uszy, lub zwodzące umysły ludzi prostych i sprzeciwiające się katolickiej prawdzie, potępiamy, obalamy i całkowicie odrzucamy”2.

    Czyż nie wydaje się więc, że papież Leon X potępiając tezę Lutra o niegodziwości karania śmiercią heretyków de facto i to jeszcze w sposób nieomylny, nie odrzucił też promowanej przez Sobór Watykański II doktryny o wolności religijnej? Wszak jeśli owa bulla sugerowałaby poprawność odwrotności opinii Marcina Lutra, a więc, iż heretycy powinni być karani przez spalenie na stosie, to stanowiłoby to wręcz skrajną sprzeczność z omawianym z deklaracją „Dignitatis humanae” Soboru Watykańskiego II. Z jednej strony wszak Leon X uczyłby w ten sposób, że herezja zasługuje nawet na karę śmierci, z drugiej zaś Sobór Watykański głosi – iż poza pewnymi ograniczeniami – również wyznawcy fałszywych religii nie powinni być niepokojeni przez władze cywilne. Czy można wyobrazić sobie większą opozycję pomiędzy tymi dwoma doktrynami?

    ***

    Otóż, wbrew pozorom, omawiany dokument papieża Leona X niekoniecznie zakłada nieomylność, a co za tym idzie nieodwołalność potępienia wszystkich zawartych w nich tez. A zatem nie wiąże on też przyszłym papieżom rąk co do zreformowania pewnych aspektów owej bulli. Problemem bowiem w przypadku cytowanej powyżej bulli „Exsurge Domine” jest szeroka cenzura jej towarzysząca. Owa cenzura wymienia pięć kategorii potępienia opinii autorstwa Marcina Lutra („heretyckie”, „skandaliczne”, „fałszywe”, „obrażające pobożne uszy”, „zwodzące umysłu ludzi prostych i sprzeciwiające się katolickiej prawdzie”) bez precyzowania, które z owych cenzur dotyczą której z potępionych opinii. Nie wszystkie zaś z tych teologicznych cenzur muszą być dla siebie synonimami. Na przykład określenie „heretyckie” nie jest tym samym co „obrażające pobożne uszy”. W efekcie zatem owego braku rozróżnienia przez Leona X, które z tez podpadają pod którą cenzurę, nie mamy zatem pewności, czy aby np. odrzucenie Marcina Lutra godziwości karania heretyków śmiercią zostały potępione jako „heretyckie” czy może jako „obrażające pobożne uszy”. Gdyby zaś przyjąć hipotezę, iż opinia „Palenie heretyków jest przeciwko woli Ducha” była potępiona jako „obrażająca pobożne uszy”, to jeszcze by nie oznaczało, że jest ona w sposób konieczny co do swej istoty fałszywa. Jak wyjaśnia to jeden z katolickich teologów, ks. Benedict M. Ashley OP:

    „Pewne wyrażenia mogą także <źle brzmieć> (male sonans), gdy oddają prawdziwy sens, ale sprzeciwiają się powszechnemu użyciu lub są <obraźliwe dla pobożnych uszy> (piis auribus offensivum), choć nie są fałszywe”3.

    Gdyby zaś przyjąć, iż opinia o treści „Palenie heretyków jest przeciwko woli Ducha” nie jest heretycka, ale właśnie np. „obrażająca pobożne uszy” to oznaczałoby, iż owo papieskie jej potępienie nie wykluczało jeszcze możliwej prawdziwości tej opinii – jednak ganiło ją na zasadzie ostrożności oraz obawy, iż może być ona w łatwy sposób źle zrozumiana. Ujmując tę kwestię jeszcze inaczej: nieomylne deklaracje Biskupa Rzymu mają to do siebie, iż w ostateczny i nieodwołalny sposób rozstrzygają daną doktrynalną kwestię. Takim ostatecznym i definitywnym wyrokiem w zakresie doktryny jest stwierdzenie przez papieża, iż np. dana teza jest objawioną przez Boga prawdą albo też, że dane opinie są „heretyckie”, „błędne” czy „fałszywe”. Uznanie jednak już danych tez np. za „obrażające pobożne uszy” nie wydaje się w nieodwołalny sposób rozstrzygać danej kwestii i w związku z tym nie jest ono objęte papieską nieomylnością. Skoro zaś, omawiany dokument Leona X nie precyzuje, które z potępionych tez Marcina Lutra są „heretyckie”, a które np. „obrażające pobożne uszy”, to co najmniej kontrowersyjne jest zaliczane go do stricte nieomylnych wypowiedzi Kościoła.

    Ponadto, w bulli Leona X brakuje formuły, która w wyraźny i bezpośredni sposób zobowiązuje wszystkich chrześcijan/cały Kościół do przyjęcia za słuszne owych potępień – a zastosowanie takiego sposobu wyrażania się jest jednym z pewniejszych znaków, iż mamy do czynienia z nieomylną wypowiedzią papieską. Poza tym, nawet gdyby Leon X istotnie uważał za słuszne karanie śmiercią za herezję (co jest mocno prawdopodobne), to forma, jaką on wybrał dla zasugerowania słuszności takiego podejścia, sprawiła, iż nie należy ono do nieomylnej części nauczania Kościoła i może być skorygowane przez późniejsze magisterialne wypowiedzi na ów temat. O ile bowiem – wedle doktryny i teologii katolickiej – nieomylne nauki nie mogą być reformowalne czy korygowane (w sensie późniejszego im zaprzeczania), o tyle nie wszystkie z wypowiedzi Magisterium niosą za sobą gwarancję nieomylności i choć nawet takie nie-nieomylne doktryny powinny być przyjmowane przez katolików z tzw. religijną uległością ducha4, to bywa, iż tego rodzaju magisterialne nauczania są korygowane przez historycznie późniejsze deklaracje papieży i biskupów. Zatwierdzone zaś przez papieża wypowiedzi soboru powszechnego wydają się mieć większą rangę doktrynalną5 niż choćby papieska bulla potępiająca dane tezy – ale potępiająca je w taki sposób, iż nie ma się żadnej pewności, które ze zganionych opinii są fałszywe, a których treść może odpowiadać prawdzie, lecz problem z nimi polega raczej na niebezpieczeństwie ich błędnego zrozumienia albo też innych okolicznościach.

    Warto zresztą w tym miejscu dodać, iż chociaż w historii katolickiego chrześcijaństwa nie brakowało ważnych teologów w całkowicie otwarty sposób głoszących, że istotnie heretycy powinni być karani śmiercią – do takowych zaliczali się np. św. Tomasz z Akwinu6, Franciszek Suarez, ks. Jakub Wujek – to nie we wszystkich wiekach była to powszechna albo choćby popularna opinia. Na przykład, Ojciec i Doktor Kościoła, św. Jan Chryzostom był zwolennikiem zgoła przeciwnego poglądu. W jednej ze swych homilii objaśniających Ewangelię św. Mateusza mówił on wszak:

    „Nie zabrania (nasz Pan Jezus Chrystus – przyp. moje MS) udaremniania (skuteczności działania) heretyków, zmuszania ich do milczenia, odbierania im swobody przemawiania, unieważniania ich synodów i przez nich uchwalanych dokumentów, ale zabijania ich i mordowania”7.

    Inny ze starożytnych pisarzy kościelnych, Laktancjusz pisał z kolei:

    „Religii należy bowiem bronić nie zabijaniem, lecz umieraniem, nie prześladowaniem, tylko cierpliwością, nie przestępstwem, ale wiarą, gdyż to pierwsze należy do złych, a drugie – do dobrych. Konieczne jest, aby w religii działo się dobro, a nie zło. Jeśli chcesz bronić religii krwią, torturami, złem, już nie jest ona broniona, ale plamiona oraz gwałcona. Nic bowiem nie jest tak dobrowolne, jak religia, w której jeśli umysł składającego ofiarę, doznaje odrazy, już ona odeszła i już nie istnieje” (Divinae Institutiones, Lib. V, 20)8.

    Znana jest też postawa biskupów św. Marcina z Tours (316 – 397) oraz św. Ambrożego z Mediolanu (340-397), którzy apelowali do cesarza Maksymusa by ten nie karał śmiercią heretyka Pryscyliana.

    Przede wszystkim zaś, doktryna o słuszności karania śmiercią heretyków nie wydaje się mieć dostatecznego poparcia w Biblii. Choć bowiem prawdą jest, iż sam Bóg do Przymierza Mojżeszowego wprowadził karę śmierci również za kilka grzechów tyczących się sfery ściśle religijnej, to żadne z tych mających być tak surowo represjonowanych nadużyć nie było odpowiednikiem tego, co w ramach tradycyjnej teologii katolickiej nazywa się mianem „herezji”. Owszem, herezja może nieraz łączyć się z tymi wykroczeniami, ale nie są one z nią równoważne. Tak więc Prawo Mojżeszowe polecało karać śmiercią za: przekonywanie innych do czczenia pogańskich bóstw (Pwt 13, 7-16); bałwochwalstwo (Pwt 17, 3); bluźnierstwo (Kpł 24, 16-23); fałszywe prorokowanie (Pwt 18, 20); znieważenie szabatu (Wj 31, 14), zbieranie drewna w szabat (Lb 15, 32-36); dawanie swych dzieci na ofiarę dla pogańskiego bóstwa Molocha (Kpł 20, 2); praktykowanie czarów (Wj 22, 17). Wszystkie z tych rzeczy mogą łączyć się z herezją, ale nie są same w sobie herezją. Poza tym, w Biblii mamy przykłady tego co odpowiadałoby tradycyjnie katolickiej definicji herezji, np. zaprzeczający istnieniu aniołów, demonów i życia wiecznego, saduceusze – ale nic nie wiadomo nam z tej świętej Księgi, by mieli być oni karani śmiercią.

    ***

    Podsumowując zatem: doktryna o słuszności karania śmiercią za herezję nie wydaje się być poparta ani przez Pismo święte, ani przez większość Ojców Kościoła. Ponadto nie była ona prawdopodobnie nieomylna na mocy bulli „Exsurge Domine” papieża Leona X. A zatem zebrani na powszechnym soborze i pozostający w jedności z papieżem biskupi (chodzi oczywiście o Sobór Watykański II) nie byli w absolutny i ślepy sposób związani tym nauczaniem i mieli prawo je zreformować oraz skorygować. To nie znaczy, iż wszystkie aspekty soborowej deklaracji “Dignitatis humanae” na pewno są do pogodzenia z pewnymi nieomylnymi wypowiedziami “przedsoborowego” Magisterium, jednak akurat w aspekcie tego konkretnego tematu – czyli karania śmiercią heretyków – owa trudność nie wydaje się zachodzić.

    Mirosław Salwowski

    Przypisy:

    1 Cytat za: „Breviarium Fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła” (pod redakcją ks. Ignacego Bokwy), Księgarnia Świętego Wojciecha, Poznań 2007, s. 176.

    2 Cytat za: „Breviarium Fidei”, jw., s. 177.

    3 Cytat za: Benedict M. Ashley OP, „Żyć Prawdą w Miłości. Biblijne wprowadzenie do teologii moralnej”, Wydawnictwo „W drodze”, Poznań 2008, s. 112.

    4 O takim obowiązku okazywania posłuszeństwa również nie-dogmatycznemu nauczaniu Kościoła uczy chociażby punkt numer 892 Katechizmu Kościoła Katolickiego: Boska asystencja jest także udzielona następcom Apostołów, nauczającym w komunii z następcą Piotra, a w sposób szczególny Biskupowi Rzymu, pasterzowi całego Kościoła, gdy – nie formułując definicji nieomylnej i nie wypowiadając się w “sposób definitywny” – wykonuje swoje nauczanie zwyczajne, podaje pouczenia, które prowadzą do lepszego zrozumienia Objawienia w dziedzinie wiary i moralności. Nauczaniu zwyczajnemu wierni powinni okazać “religijną uległość ich ducha”, która różni się od uległości wiary, a jednak jest jej przedłużeniem.

    Inne dokumenty kościelne, w których jest mowa o takim posłuszeństwo to np. Sobór Watykański II konst. Lumen Gentium 25; Pius XII, enc. Humani Generis, n. 20.

    5 Choć nie ma jasności czy większa lub istotna część wypowiedzi Soboru Watykańskiego II była nauczaniem per se nieomylnym, to jednak wedle papieża Pawła VI akty owego zgromadzenia kościelnego posiadają wysoką rangę doktrynalną. Ten Biskup Rzymu mówił wszak: “Niektórzy ludzie zadają pytanie, jaki jest autorytet, jaka jest teologiczna kwalifikacja, jaką sobór zamierzał nadać swojemu nauczaniu, zważywszy, że uchylił się od podawania uroczystych dogmatycznych definicji angażujących nieomylne Magisterium Kościoła? Każdy, kto odniesie się do soborowej deklaracji z 6 marca 1964 roku, powtórzonej następnie 16 listopada 1964 roku, wie jaka jest odpowiedź. Zważywszy na duszpasterski charakter soboru uniknął on ogłaszania w nadzwyczajny sposób dogmatów mających znamię nieomylności. Jednakże Sobór przypisał swym naukom rangę najwyższego zwyczajnego magisterium, które jest w tak oczywisty sposób autentyczne, że musi zostać przyjęte przez wszystkich wiernych zgodnie ze wskazaniami podanymi przez Sobór, biorąc pod uwagę naturę i cel każdego dokumentu” (Cytat za: Ks. Noël Barbara, „Papieska nieomylność a dzisiejszy kryzys w Kościele”, Ultramontes.pl, Dostęp: 01. 02. 2023).

    6 Tomasz z Akwinu uczył na ten temat: Ze strony heretyków popełniają oni grzech, którym zasłużyli sobie nie tylko na to, by zostali karą klątwy wyłączeni z Kościoła, lecz także usunięci ze świata karą śmierci. O wiele bowiem cięższą zbrodnią jest psuć wiarę, która daje życie dla duszy, niż fałszować pieniądze, które służą życiu doczesnemu. Skoro więc świeccy władcy z miejsca sprawiedliwie karzą fałszerzy pieniędzy i innych złoczyńców karą śmierci, tym bardziej heretyków można z miejsca, skoro tylko udowodni się im winę herezji, nie tylko ukarać klątwą, ale także sprawiedliwie ukarać. Ze strony zaś Kościoła jest miłosierdzie troszczące się o nawrócenie błądzących: stosownie do nauki Apostoła, nie potępia ich od razu, lecz dopiero: „po pierwszym i drugim upomnieniu”; po tym zaś, skoro heretyk nadal trwa w uporze, straciwszy nadzieję w jego nawrócenie, mając na uwadze zbawienie innych, Kościół karą klątwy wyklucza go ze swojego łona i następnie zostawia go sądownictwu świeckiemu, by przezeń był usunięty ze świata karą śmierci. Mówi przecież Hieronim: „Trzeba odciąć zgangrenowane członki i usunąć z trzody parszywą owcę, aby cały dom nie spłonął, nie popsuła się cała masa, nie zaraziło się całe ciało, nie zginęła cała trzoda. Ariusz z Aleksandrii był tylko iskrą; a że nie stłumiono jej zawczasu, jej ogień cały świat spustoszył”. (Cytat za: Św. Tomasz z Akwinu, „Suma Teologiczna”, t. 15, „Wiara i nadzieja”, zagadnienie 11, tłum. o. Pius Bełch OP, Londyn 1966).

    7 Patrz: Św. Jan Chryzostom, „Homilie na Ewangelię według św. Mateusza (część druga: homilie 41-90)”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2001, s. 61.

    8 Cytat za: „Christianitas” nr 48-49.2012, s. 194.

    —-
    Przeczytaj też:

    Tekst, w którym znajdziesz bardziej dokładne informacje na temat tego czym jest wedle tradycyjnie katolickiego nauczana herezja: Czy Joe Biden jest katolikiem?
    Artykuł wysuwający tezę, iż karanie przez władze cywilne bałwochwalstwa i politeizmu nie musi być sprzeczna z nauczaniem Soboru Watykańskiego na temat prawa do wolności religijnej: Politeizm i bałwochwalstwo powinny być kryminalizowane
    —-
    Źródło grafiki dołączonej do artykułu:
    https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_people_burned_as_heretics

  2. Politeizm i bałwochwalstwo powinny być kryminalizowane

    Możliwość komentowania Politeizm i bałwochwalstwo powinny być kryminalizowane została wyłączona

    Sobór Watykański II w chyba swym najbardziej kontrowersyjnym dokumencie “Dignitatis humanae” nauczał, iż ludzie mają naturalne prawo do bezkarności ze strony władz cywilnych w sferze religijnej (tak prywatnej, jak i publicznej), nawet gdy błądzą oni w tym zakresie i nie realizują moralnego obowiązku szukania Prawdy. Oczywiście, tenże sobór nie głosił przy tym, iż owo prawo do tak rozumianej wolności religijnej winno mieć charakter absolutny i nieograniczony. Jednym z ograniczeń dla owej wolności, o którym wspomina Sobór Watykański II, jest zachowywanie “sprawiedliwego ładu publicznego” (patrz: Dignitatis humanae”, n. 2). Innymi ze słusznych ograniczeń “prawa do wolności religijnej”, o których uczy deklaracja “Dignitatis humanae”, są: “normy prawne dostosowane do obiektywnego porządku moralnego”; “należyte strzeżenie moralności publicznej” (tamże: n. 7).

    O tym podobnych słusznych i sprawiedliwych ograniczeniach wolności religijnej wspomina też Katechizm Jana Pawła II w swym 2109 punkcie:


    Prawo do wolności religijnej nie może być w sobie ani nieograniczone (Por. Pius VI, breve Quod aliquantum), ani ograniczone tylko przez “porządek publiczny” pojmowany w sposób pozytywistyczny lub naturalistyczny (Por. Pius IX, enc. Quanta cura). Przynależny mu “słuszny zakres” powinna dla każdej sytuacji społecznej określać roztropność polityczna zgodnie z wymaganiami dobra wspólnego, a władza cywilna powinna go zatwierdzać według “norm prawnych dostosowanych do obiektywnego porządku moralnego” (Por. Sobór Watykański II, dekl. Dignitatis humanae, 7).

    W miarę oczywiste dla zdroworozsądkowo myślącego człowieka jest to, iż wolność religijna powinna być ograniczana w przypadku, gdy wykorzystywana jest ona np. do mordowania niewinnych, okradania czy gwałcenia swych bliźnich – z tym zgodzą się również liberałowie i libertarianie. Soborowa i posoborowa doktryna wydaje się jednak sugerować dalej idące – niż ochrona wolności poszczególnych jednostek – ograniczenia wolności religijnej, gdyż mówi ona o tym, że takowa musi być regulowana w sposób dostosowany do obiektywnego porządku moralnego, zaś porządek publiczny ją temperujący nie może być rozumiany na sposób pozytywistyczny i naturalistyczny. Można więc słusznie pytać, co w praktyce mogą oznaczać – owe aprobowane przez Sobór Watykański II i Katechizm Jana Pawła II sprawiedliwe ograniczenia wolności religijnej? Czy pewne formy religijności i duchowości na podstawie samych swych założeń nie powinny być przedmiotem ograniczeń, a nawet prawnych zakazów – nawet jeśli uznaje się za słuszny postulowany przez aktualne nauczanie Kościoła szeroki zakres wolności religijnej? W tym artykule zamierzam pokazać argumenty przemawiające za tym, iż wierzenia oraz kulty o charakterze politeistycznym (wiara w istnienie wielu bogów) i/lub bałwochwalczym (oddawanie boskiej czci martwym przedmiotom, zwierzętom, siłom natury lub ludziom) mogą być przedmiotem słusznym represji ze strony władz cywilnych i to nawet przy założeniu, iż deklaracja Soboru Watykańskiego II “Dignitatis humanae” jest w całej swej rozciągłości prawowierna oraz pozbawiona doktrynalnych błędów.

    ***

    Po pierwsze zatem zauważmy, iż gdy mowa jest o “obiektywnym porządku moralnym” to jego najbardziej oczywistym przejawem są normy Prawa Naturalnego. Te normy zaś są wypisane w sercach i rozumach wszystkich ludzi i nawet nie musiałyby być przedmiotem pouczeń ze strony zewnętrznego Boskiego Objawienia. Każdy człowiek wszak w swym sercu i rozumie rozpoznaje takie zasady moralne jak to, iż złe są kradzież, kłamstwo, zabijanie niewinnych, cudzołożenie albo zoofilia. Taka jest po prostu naturalna – wlana nam ludziom – przez Boga wiedza. I pewne, najbardziej podstawowe prawdy o charakterze religijnym zostały przez Boga zapisane w ludzkich sercach i rozumach. Do tychże poznawanych w sposób naturalny i rozumowy religijnych prawd należą zaś właśnie te, które sprzeciwiają się politeizmowi oraz bałwochwalstwu – a więc to, iż istnieje jeden Bóg i Stwórca, oraz że temu jedynemu Bogu i Stwórcy należy się najwyższa cześć. O tej naturalnej dla ludzi wiedzy pisał choćby św. Paweł Apostoł:

    To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że nie mogą się wymówić od winy (Rzymian 1: 19-20).

    Idąc za tym apostolskim nauczaniem Sobór Watykański I w rozdziale 2 Konstytucji “Dei filius” nauczał na ów temat:

    Ta sama święta Matka Kościół utrzymuje i naucza, że Boga, początek i cel wszystkich rzeczy, na pewno można poznać z rzeczy stworzonych naturalnym światłem rozumu ludzkiego, „albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła” (por. Rzymian 1, 20).

    Skoro zatem wiedza o istnieniu jednego Boga jest naturalna, to jej zaprzeczanie (np. w postaci wiary w istnienie wielu bogów) jest sprzeczne z Prawem Naturalnym na tej samej zasadzie co zabijanie niewinnych, kłamstwo, cudzołożenie, oszustwo albo kradzież. Politeizm nie stanowi zatem występku w rodzaju herezji, która to polega na zaprzeczaniu niektórych prawd pochodzących z zewnętrznego Boskiego Objawienia (nikt wszak nie rodzi się z wiedzą np. o Prymacie Piotrowym, Rzeczywistej Obecności Jezusa w Eucharystii albo wieczystym dziewictwie Maryi Panny). O ile więc herezja też wiąże się z pewnego rodzaju niemoralnością, o tyle jej wyznawanie nie jest sprzeczne z naturalnym prawem moralnym. Politeizm oraz bałwochwalstwo jako takie i same w sobie nie zgadzają się z naturalną moralnością, z czego logicznym wnioskiem jest to, iż władze cywilne mają moralne prawo je ograniczać, zakazywać i represjonować na podobnych zasadach jak karze i zabrania się kradzieży, morderstwa, oszustwa, zoofilii i – niestety coraz rzadziej – cudzołóstwa oraz sodomii.

    Warto w tym miejscu zresztą zacytować uważanego przez niektórych za “prekursora wolności religijnej” Pawła Włodkowica, który choć bronił pewnych naturalnych swobód przysługujących również niechrześcijanom, to jednocześnie pisał na temat pogan:

    (…) “papież nie może ich karać, jeżeli nie grzeszą przeciw prawu naturalnemu, za przykładem Pana karzącego Sodomę i Gomorę, co omawia Innocenty i ogólnie uczeni (w c. 8 X Quod super hijs, 3, 34) i tam wyliczone są pewne wypadki, w których są przez papieża godziwie karani, mianowicie jeśli zajmują ziemie chrześcijan, jeśli przeszkadzają chrześcijanom w czczeniu prawdziwego Boga albo uciskają ich, jeśli nie dopuszczają kaznodziejów Ewangelii, albo jeśli między sobą nie pozwalają chrześcijanom żyć w spokoju, jeśli czczą bałwany, gdyż naturalne jest czcić jedynego Boga, Stworzyciela wszystkich, nie stworzenia” (patrz: Ludwik Ehrlich, “Pisma Wybrane Pawła Włodkowica”, Tom II, Instytut Wydawniczy PAX, 1966, s. 226-227. Podkreślenia moje – MS).

    Nie od rzeczy będzie też wspomnieć o tym, iż papież św. Grzegorz I Wielki, choć bronił dość daleko posuniętej swobody dla wyznawców judaizmu, to zarazem optował nawet za pośrednim przymuszaniem pogan do przyjęcia religii chrześcijańskiej. W jednym ze swych listów pisał on wszak:

    Do tego dochodzi inna jeszcze sprawa, nader smutna. Oto przez niedbałość, Czcigodny Bracie, dopuściłeś do tego, że wieśniacy, jakich ma kościół, dotychczas trwają w niewierności. I po cóż będę was zachęcał, byście obcych pociągali do Boga, skoro nie dbacie o to, by swoich odciągać od niedowiarstwa? Przeto musicie wszelkimi sposobami czuwać nad ich nawróceniem. Albowiem surowo będę karać tego biskupa na wyspie Sardynii u którego znajdę wieśniaka poganina. Jeśliby się znalazł wieśniak tak wiarołomny i uparty, że nie będzie chciał przyjść do Boga, należy go obłożyć tak wielką opłatą, aby przez jej ściąganie za karę zmuszony był wejść na prawą drogę” (List do Januariusza, biskupa miasta Calaris. Podkreślenie moje – MS).

    ***

    Po drugie: w Starym Testamencie Bóg niejednokrotnie nakazał sprawującym władzę karać właśnie grzechy politeizmu i bałwochwalstwa. Stwórca nakazywał zatem Żydom przykładowo: spalenie ogniem posągów bożków (Powtórzonego Prawa 7: 25-26); spustoszenie “świętych” gajów (Liczb 33: 51 – 52); zburzenie bałwochwalczych ołtarzy, potłuczenie pogańskich pomników, spalenie “świętych” drzew (Powtórzonego Prawa 12: 2- 3). Izraelscy zaś królowie, którzy w praktyce realizowali owe Boże nakazy, są przez autorów Pisma świętego nazywani tymi którzy “czynili to co prawe w oczach Pana” (np. Asa, Jozjasz).

    Fakty te są bardzo znamienne, gdyż mimo tego, że starotestamentowe prawa cywilne i karne nie obowiązują w sensie ścisłym chrześcijańskich władców, to już sam fakt istnienia w ich ramach Bożych nakazów represjonowania politeistów i bałwochwalców wskazuje na to, iż takie represje nie mogły być wewnętrznie złe, a co za tym idzie prawo do wolności religijnej nie może przysługiwać zwolennikom tego rodzaju błędów. Gdyby tak wszak miało być, to sam Bóg nakazywałby coś per se złego i niegodziwego, a to z jest z natury swej niemożliwe. Jak bowiem mówi Pismo święte: „Nikomu  nie przykazał On być bezbożnym i nikomu nie zezwolił grzeszyć” (Syrach 15: 19-20). Pius XII wykładał tę prawdę w następujący sposób:

    Przede wszystkim trzeba jasno stwierdzić, żadna ludzka władza (…) nie może wydać pozytywnego upoważnienia do nauczania lub czynienia tego, co byłoby wbrew religijnej prawdzie lub dobru moralnemu (…) Nawet Bóg nie mógłby dać takiego pozytywnego przykazania lub upoważnienia, gdyż stałoby to w sprzeczności z Jego absolutną prawdą i świętością” (Przemówienie „Ci resce”, podkreślenie moje – MS).

    ***

    Trzecim powodem dla którego należy uznać represjonowanie bałwochwalstwa i politeizmu za słuszne ograniczenie wolności religijnej jest to, iż sam Bóg swymi cudami potwierdzał słuszność np. niszczenia pogańskich bożków. Widać to na przykładzie św. Marcina z Tours, w którego żywocie czytamy o następującym zdarzeniu:

    Opowiem też, co się zdarzyło w wiosce Eduów, gdzie rozszalały wielki  tłum pogańskich chłopów napadł na Marcina podczas burzenia tamtejszej świątyni, a jeden z pogan, zuchwalszy od innych, dobywszy miecza zmierzał w jego stronę. On, odrzuciwszy płaszcz, nadstawił temu, który chciał go zabić, obnażoną szyję. Poganin nie zawahał się go uderzyć: lecz gdy podniósł wyżej prawicę, upadł przegięty do tyłu i porażony Bożym lękiem błagał o przebaczenie. Podobnym do tego było wydarzenie następujące: w czasie niszczenia bożków, ilekroć ktoś chciał go zranić nożem, w tym samym momencie broń była mu wytrącona z ręki i znikała. Wieśniakom zaś mówiącym mu, aby nie niszczył ich przybytków, pobożnym kazaniem zazwyczaj tak uśmierzał pogańskiego ducha, że po ukazaniu im prawdy oni sami wywracali swoje świątynie (Patrz: Sulpicjusz Sewer, “Pisma o św. Marcinie z Tours. Żywot, listy, dialogi“, Tyniec, s. 75 – 76; 79).

    W tej historii widzimy więc, iż Bóg w cudowny sposób ochraniał św. Marcina z Tours, gdy ten burzył pogańskie bałwany. Bóg jako będący samą Prawdą i Świętością nie mógłby jednak poświadczać swymi cudami działań będących wewnętrznie złymi. Wniosek jaki zatem płynie z tej historii jest taki, że represjonowanie politeizmu i bałwochwalstwa może być słuszne, godziwe oraz sprawiedliwe.

    ***
    Czwartą przesłanką pozwalającą przypuszczać, że ograniczenia oraz zakazy wymierzone w politeistów i bałwochwalców mogą mieścić się w soborowej doktrynie o prawie do wolności religijnej, jest fakt, iż pogaństwo bardzo często prowadzi do przeróżnych wynaturzeń w tych moralnych relacjach, które tyczą się relacji międzyludzkich. Jeśli spojrzymy na samą treść politeistycznych wierzeń, to stanowią one najczęściej wielką lekcję perwersji, zboczeń i innych wynaturzeń. Opowieści o pogańskich bogach obfitują wszak o tym, jak te czy inne bóstwo cudzołożyło, mordowało, gwałciło, uprawiało seks ze zwierzętami, dokonywało aktów masturbacji, itp. Trudno się zatem dziwić, że nasiąknięci tym podobnymi chorymi fantazjami poganie naśladowali później swych bogów poprzez takie społeczne praktyki jak: składanie ofiar z ludzi, rytualna prostytucja, sakralne orgie, kanibalizm, wyrafinowanie tortury, krwawe walki gladiatorów, aborcje, sodomia czy gwałty. Można powiedzieć, iż politeistyczne i bałwochwalcze wierzenia są zarazem i w wielkiej mierze tradycyjną szkołą niemoralności oraz wynaturzeń, których upowszechnianie stwarza poważne ryzyko dla sprawiedliwego funkcjonowania ładu społecznego.

    ***

    Wszystko co powyżej piszę nie oznacza oczywiście, iż prawne zakazywanie oraz karanie politeizmu i bałwochwalstwa jest w każdych okolicznościach najlepszym rozwiązaniem. Rzecz jasna, niejednokrotnie lepsza może być – tradycyjnie rozumiana – tolerancja dla tych pogańskich wierzeń oraz praktyk. Tym nie mniej nie można powiedzieć, by władze cywilne nie miały moralnego prawa do ich represjonowania i że sam taki pomysł jest sprzeczny z nauczaniem Soboru Watykańskiego o prawie do wolności religijnej.

    Mirosław Salwowski

    Przeczytaj też:

    O niszczeniu pogańskich bożków

    Czy mamo prawo niszczyć (cudze) bożki, pornografię, okultystyczne przedmioty, itp?

    Czy dobrze jest niszczyć pomniki pogaństwa?

    Obrazek wykorzystany został w tekście za stroną internetową:

    https://www.lotussculpture.com/hindu-god-statues.html