Możliwość komentowania Porządek miłosierdzia a pomaganie obcym została wyłączona
W kontekście aktualnych problemów, jakie ma nasz kraj z przybyszami na wschodniej granicy, co bardziej konserwatywni katolicy nieraz przywołują zasadę tzw. porządku miłosierdzia, która – w domyśle ma czynić moralny obowiązek pomagania imigrantom i uchodźcom albo bardzo odległym, albo wręcz nieważnym. Czytając wszak niektóre z wywodów przywołujących “porządek miłosierdzia” można odnieść wrażenie, iż nie należy pomagać żadnemu “obcemu” póki jakikolwiek nasz “bliski” (członek rodziny, rodak, współwyznawca, itp.) znajduje się w trudnym materialnie położeniu. Czy jednak, aby na pewno o coś podobnego chodzi w prawidłowo rozumianym porządku miłosierdzia? Otóż widzę kilka powodów, by zakwestionować tego typu interpretację owej zasady.
Po pierwsze: Biblia z jednej strony mówi, że “ubogich zawsze macie u siebie” (J 12: 8), z drugiej zaś niejednokrotnie poleca pomaganie przybyszom (por. Mt 25: 31-45; Kpł 19: 33-34; Pwt 10: 18-19; Ml 3:5; 1 Krl 8: 41-43; Kpł 19: 9-10), a więc ludziom, którzy są nam “obcy”. Z historycznego doświadczenia zaś wiemy, iż w zasadzie w każdym narodzie biedni byli, są i najpewniej będą. Gdybyśmy więc nie mieli pomagać żadnym “obcym”, póki w naszym rodzinnym, narodowym i/bądź wyznaniowym kręgu będą jakiekolwiek osoby potrzebujące naszego szczególnego wsparcia, to w praktyce oznaczałoby to, iż Bóg w swym Słowie dawał nam sprzeczne polecenia. Tak jednak nie jest i najwyraźniej da się pogodzić pomaganie obcym również w sytuacji, gdy osoby nam bliższe cierpią różne mniejsze bądź większe dolegliwości.
Po drugie: Pan nasz Jezus Chrystus w jednej ze swych przypowieści jako wzór do naśladowania podał przykład miłosiernego Samarytanina, który przyszedł z pomocą obcemu (tak wyznaniowo, jak i kulturowo) człowiekowi (patrz: Łk 10: 30-37). Gdyby trzymać się konsekwentnie interpretacji “porządku miłosierdzia” w wykonaniu co poniektórych katolików, to ów Samarytanin postąpiłby co najmniej bardzo kontrowersyjnie od strony etycznej – czy wszak pośród Samarytan nie było żadnych osób potrzebujących pomocy?
Po trzecie: Katechizm Jana Pawła II w punkcie 2241 naucza o obowiązku przyjmowania do siebie przez “narody bogate” obcokrajowców. Ktoś może w tym miejscu powiedzieć, że przecież mowa jest tu o “narodach bogatych”, ale na to można odpowiedzieć, że wszak i wewnątrz narodów “bogatych” znajduje się zawsze jakiś krąg osób biednych. Na przykład takie Stany Zjednoczone przez długi czas uchodziły za państwo zamożne, co jednak nie oznaczało, że nie było tam żadnych ludzi biednych, bezdomnych, etc. Nie wierzę zaś, że autorzy Katechizmu nie zdawali sobie sprawy z owego faktu, iż bycie narodem “bogatym” nie jest równoznaczne z brakiem w obrębie owej społeczności żadnych osób potrzebujących materialnej pomocy.
Nie ma więc żadnych racjonalnych podstaw, by twierdzić lub sugerować, iż “porządek miłosierdzia” czyni moralną powinność pomagania przybyszom bardzo odległą lub wręcz nieistniejącą w sytuacji, gdy w naszym bliższym kręgu wciąż są osoby potrzebująca naszego wsparcia. Tym bardziej nie powinno się tym podobnych interpretacji sugerować w sytuacji, gdy osoby nam obce potrzebują pomocy w sprawach mających charakter konieczny i bardzo pilny (np. są poważnie chore, a nie mają lekarstw, jest zimno, a nie mają dachu nad głową). Oczywiście wszystko to nie oznacza, że nie powinniśmy czynić żadnych rozróżnień w intensywności i kolejności pomagania naszym bliźnim. Gdyby np. nasz kraj padł teraz ofiarą jakiejś strasznej klęski żywiołowej, to byłoby moralnie poprawne zawieszenie przez naszych rządzących pomocy humanitarnej udzielanej innym biednym krajom. Póki jednak nie ma tym podobnych nadzwyczajnych okoliczności, nie należy sugerować, iż obecność pośród naszych rodaków osób biednych wyklucza lub w skrajny sposób osłabia nasz moralny obowiązek pomagania przybyszom. Pomoc tym różnym grupom ludzi (“swoim” i “obcym”) wciąż jest wtedy komplementarna, a nie wyłączająca się nawzajem.
Możliwość komentowania Co robić z przybyszami zza naszej wschodniej granicy? została wyłączona
Władze Białorusi wciąż prowadzą akcję mającą na celu “przerzucenie” w nielegalny sposób na teren Polski tysięcy przybyszów z krajów Bliskiego Wschodu. Białoruskie władze postępują tu bardzo perfidnie i niemoralnie, gdyż najpierw kuszą tych ludzi do przybycia poprzez fałszywe obietnice, a następnie zmuszają do nielegalnego przekraczania polskiej granicy (grożąc, że w razie powrotu zostaną oni przez białoruskie służby zabici). Jak zatem wobec tego problemu powinien zachować się polski rząd?
Pierwszą rzeczą, za którą można pochwalić naszych rządzących, jest zamiar budowania muru na granicy z Białorusią. W ten sposób można wszak zniechęcać naszego wschodniego sąsiada do kontynuowania swych oszukańczych względem imigrantów działań. Tym samym też, można zaoszczędzić dodatkowego cierpienia owym potencjalnym przybyszom, którzy w obliczu poważnej trudności, jaką byłoby przekroczenie takiego muru, nie byliby już przez władze Białorusi okłamywani i zmuszani do nielegalnego przekraczania granicy (albo też działoby się prawdopodobnie w znacznie mniejszym zakresie).
Póki co jednak muru na granicy z Białorusią nie ma, a niektórym przybyszom z Bliskiego Wschodu udaje się ją przekroczyć. Co więc czynić w takich wypadkach? Trzeba tutaj zachować się zgodnie z Bożą wolą, moralnością oraz obowiązującym prawem. Bożą wolą nie jest zaś uciskanie przybyszów (przeciwnie: coś takiego stanowi jeden z wołających o pomstę do Nieba grzechów). Jednym z dowodów na to, jak bardzo uciskanie przybyszów nie podoba się naszemu Stwórcy mogą być poniższe słowa z Księgi Malachiasza, gdzie takowe postępowanie jest wręcz zrównane z czarami, krzywoprzysięstwem, uciskaniem najemników, wdów i sierot oraz cudzołóstwem:
Wtedy przybędę do was na sąd i wystąpię jako świadek szybki przeciw uprawiającym czary i cudzołożnikom, i krzywoprzysięzcom, i uciskającym najemników, wdowę i sierotę, i przeciw tym, co gnębią obcych, a Mnie się nie lękają – mówi Pan Zastępów (Malachiasz 3, 5; podkreślenie moje – MS).
Bicie zaś choćby i nielegalnych imigrantów czy też pilnowanie, by społeczni aktywiści nie dostarczali im jedzenia, ciepłej odzieży czy leków (w sytuacji, gdy takowe rzeczy są im bardzo potrzebne) można śmiało uznać za drastyczne przejawy uciskania przybyszów. Nawet zaś, gdyby przyjąć – moim zdaniem bliską niedorzeczności – narrację o tym, że ci ludzie winni być traktowani w kategorii naszych “wrogów” to wolą Bożą jest, aby nawet nieprzyjaciołom pomagać wówczas, gdy znajdują się oni w pilnej potrzebie. Ostatecznie rzecz biorąc, to karmi, leczy się, odziewa i daje dach nad głową nawet przestępcom, więc tym bardziej powinno się to czynić względem choćby i nielegalnych imigrantów. Pismo święte tak mówi o sposobie postępowania wobec tych, których uważamy za naszych nieprzyjaciół:
Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód – nakarm go. Jeżeli pragnie – napój go! Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę (Rzymian 12, 19 – 20).
Tymczasem, przybysze z Bliskiego Wschodu nie powinni – w swej masie – być postrzegani jako nasi nieprzyjaciele. To są w większości oszukani przez władze Białorusi ludzie, którzy szukają lepszego ekonomicznie bądź wolnego od strachu przed prześladowaniami życia. Jeśli niektórzy z nich żywią wobec nas wrogie zamiary, to polskie służby winny starać się wykryć, których z tych ludzi to dotyczy i zastosować adekwatne do tego zagrożenia środki. Nie należy jednak wylewać tutaj przysłowiowego “dziecka z kąpielą”. Jeśli bowiem w koszu pełnym jabłek znajdzie się kilka zgniłych owoców, to nie wyrzuca się tych wszystkich jabłek do śmieci, ale przypatruje się każdemu z nich i segreguje je na te zdrowe i na zgniłe.
Dodam, że nie należało uniemożliwiać dostarczania jedzenia, ubrań i leków tym ludziom również w sytuacji, gdy formalnie rzecz biorąc nie przekroczyli oni polskiej granicy, ale koczowali na jej “styku”. Scenariusz wedle którego w takim wypadku służby białoruskie otworzyłby ogień do Polaków, wydaje się bowiem mało wiarygodny. A nawet, gdyby miało się tak stać, to nakarmienie głodujących byłoby dostateczną racją dla podejmowania tego rodzaju ryzyka.
Ponadto, w sytuacji polegającej na tym, iż owym imigrantom udało się już nielegalnie przekroczyć polską granicę, nie należy “wypychać” ich do kraju, gdzie grozi im niebezpieczeństwo. Takim państwem jest zaś Białoruś, którego funkcjonariusze przynajmniej czasami biją tych spośród imigrantów, którzy zostali przez Polskę zawróceni i grożą śmiercią tym spośród nich, którzy chcieliby znów do nich wracać. Poza tym aktualnie rządzący Białorusią ludzie, dowiedli już nieraz, że potrafią bardzo okrutnie postępować z takimi osobami, które są im niewygodne (patrz: bicie, a nawet gwałcenie opozycjonistów). Nie mamy zatem gwarancji, iż nielegalni imigranci nie będą przez nich podobnie traktowani. Należy wreszcie odwołać się tu do art. 33 p. 1 ratyfikowanej przez Polskę Konwencji Genewskiej, wedle którego:
Żadne Umawiające się Państwo nie wydali lub nie zawróci w żaden sposób uchodźcy do granicy terytoriów, gdzie jego życiu lub wolności zagrażałoby niebezpieczeństwo ze względu na jego rasę, religię, obywatelstwo, przynależność do określonej grupy społecznej lub przekonania polityczne.
Ktoś może powie, w tym miejscu, iż przybysze zza wschodniej granicy nie są “uchodźcami”, gdyż często przybywają z Iraku, gdzie nie toczy się aktualnie żadna wojna. To jednak, nie jest do końca prawda. Po pierwsze wszak: część z tych ludzi pochodzi z Afganistanu, gdzie jeszcze parę miesięcy temu miała miejsce wojna domowa i w którym to kraju wiele osób mogło słusznie czuć się zagrożonymi przez nowe talibańskie władze tego państwa. Po drugie: nawet Irak ciągle nie stanowi stabilnego i bezpiecznego kraju. Przeciwnie, ciągle tam codziennością są zamachy terrorystyczne, a co za tym idzie pewne grupy osiadłej tam ludności mogą być zagrożone przez aktywność rozmaitych bojówek i grup stosujących nielegalną przemoc. Warto w tym miejscu wspomnieć, że polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zdecydowanie odradza wszelkie podróże do 11 z 18 irackich prowincji, a na swej oficjalnej stronie internetowej informuje, iż:
Pomimo ogłoszonego przez władze w Bagdadzie zwycięstwa w walce z tzw. Państwem Islamskim, sytuacjabezpieczeństwa na wyzwolonych terenach wciąż pozostaje bardzo trudna. W większych miastach Iraku, a w szczególności w Bagdadzie, istnieje poważne zagrożenie zamachami terrorystycznymi.
Poza tym, jeśli wyjdziemy poza samą literę art. 33 p. 3 Konwencji Genewskiej, a wczujemy się w jej ducha, to niechybnie dojdziemy do wniosku, że w aktualnej sytuacji, ogół nielegalnych imigrantów przybywających z Białorusi należy postrzegać jako de facto “uchodźców”. Nawet jeśli bowiem, wielu z nich opuściło swe ojczyste kraje nie w trosce o swe fizyczne bezpieczeństwo, to w momencie, gdy są oni zmuszani przez Białoruś do nielegalnego przekraczania polskiej granicy, terytorium tego naszego wschodniego sąsiada staje się dla nich miejscem niebezpiecznym. Stają więc oni wtedy oni w sensie faktycznym uchodźcami.
Być może w odpowiedzi na me powyższe wywody, ktoś rzeknie, iż – było, nie było – owi przybysze w nielegalny sposób przekraczają polską granicę, a więc nie powinniśmy ich za to nagradzać. Na ten argument odpowiem, że owszem nie powinno się w bezpośredni i aktywny sposób zachęcać do nielegalnej imigracji, ale zapewnienie komuś podstawowych środków do życia trudno postrzegać w kategoriach jakiegoś specjalnego nagradzania. Czy bowiem, jeśli jakiemuś bezdomnemu kupię obiad, to oznacza dawanie mu nagrody (być może za niemoralny tryb życia, który doprowadził go do bezdomności), czy taki akt stanowi raczej jedną z form podstawowej pomocy dla potrzebujących? Prawdą jest też, że prawa, zasadniczo rzecz biorąc, należy przestrzegać, ale nie każde złamanie prawa jest materią grzechu i nie każde takie nieposłuszeństwo prawu rodzi równą winę moralną dla wszystkich osób je łamiących. Na potrzeby tego artykułu, wyobraźmy sobie sytuację polegającą na tym, iż jakiś zły człowiek oszukuje swego bliźniego o tym, że jego dziecko uległo poważnemu wypadkowi. Tak się składa, że ta fałszywa wiadomość dotarła do owego człowieka wówczas, gdy zbliżał się on do przejścia dla pieszych i aby szybciej dostać się do swego rzekomo rannego dziecięcia, przebiegłby on owo przejście na czerwonym świetle. Czy taka osoba zgrzeszyłaby, łamiąc niektóre z przepisów ruchu drogowego? Nie, gdyż zasada nakazująca bezpośrednie ratowanie życia jest ważniejsza i wyższa od narażania własnego zdrowia i życia oraz posłuszeństwa niektórym przepisom prawnym. Coś bardzo obrzydliwego i niemoralnego zrobiłby tu jednak człowiek, który w tak perfidny sposób kogoś oszukał. Przenosząc powyższą analogię do sytuacji na naszej wschodniej granicy, to nie ci nielegalni imigranci grzeszą (łamiąc prawo naszego kraju z obawy o swe życie i bezpieczeństwo), ale coś bardzo niemoralnego czynią ci, którzy ich do tego zmuszają. A nawet, gdyby jakiś grzech byłby po stronie przybyszów, to ich wina byłaby tu bardzo mała i z pewnością nie usprawiedliwiałaby odmawiania im podstawowej pomocy. Przypomnę jeszcze raz: nawet uwięzionym przestępcom nie odmawia się jedzenia, picia, leków i dachu nad głową.
Podsumowując: nasz rząd powinien budować mur na granicy z Białorusią (chociażby po to by zniechęcać władze tego kraju do podejmowania oszukańczych działań i wysyłania nam nielegalnych imigrantów), ale jednocześnie winien udzielać podstawowej pomocy tym spośród przybyszów, którym udało się do nas przedostać. Należy więc dać im jedzenie, ciepłe ubrania, lekarstwa, a także skierować do ośrodków dla azylantów, gdzie ich prośby o pozostanie w Polsce winny być wnikliwie rozpatrywane. W przypadku, gdy dany przybysz nie spełniałby kryteriów uprawniających go do pozostania w naszym kraju na stałe, winien on być odsyłany do swego ojczystego kraju.
Tradycyjna moralistyka katolicka pośród różnych rodzajów i kategorii grzechów wymienia te z nich, które zwie się mianem “wołających o pomstę do Nieba”. Katechizm św. Piusa X wylicza je w następujący sposób:
“1. Dobrowolne morderstwo. 2) Grzech wbrew naturze. 3) Uciskanie ubogich. 4) Pozbawianie robotników ich sprawiedliwej zapłaty” (Cytat za: Katechizm św. Piusa X. Vademecum katolika, Sandomierz 2006, s. 207).
Z kolei ogłoszony przez papieża św. Jana Pawła II Katechizm Kościoła Katolickiego w punkcie numer 1867 ujmuje nauczanie na temat tych strasznych nieprawości tak:
Tradycja katechetyczna przypomina również, że istnieją “grzechy, które wołają o pomstę do nieba”. Wołają więc do nieba: krew Abla (Por. Rdz 4, 10) , grzech Sodomitów (Por. Rdz 18, 20), narzekanie uciemiężonego ludu w Egipcie (Por. Wj 3, 7-10), skarga cudzoziemca (podkreślenie moje – MS), wdowy i sieroty (Por. Wj 22, 20-22), niesprawiedliwość względem najemnika ( Por. Pwt 24, 14-15; Jk 5, 4).
Warto zwrócić uwagę na pewien szczegół. Otóż, do osób “ubogich”, których uciskanie jest szczególnie obrzydłe Panu Bogu, zalicza się też “cudzoziemców”, czyli tych ludzi, których ciężkie warunki panujące w ich ojczyźnie, skłoniły do szukania schronienia w naszym kraju. Biblia mówi wszak na przykład:
Nie będziesz gnębił i nie będziesz uciskał cudzoziemców, bo wy sami byliście cudzoziemcami w ziemi egipskiej. Nie będziesz krzywdził żadnej wdowy i sieroty. Jeślibyś ich skrzywdził i będą Mi się skarżyli, usłyszę ich skargę, zapali się gniew mój, i wygubię was mieczem i żony wasze będą wdowami, a dzieci wasze sierotami (Wj 22, 20 – 22).
Pismo święte zresztą w wielu innych miejscach uczy o tym, iż przybyszów należy przyjmować z miłością, szacunkiem oraz troską:
„Przeklęty, kto łamie prawo przybysza, sieroty i wdowy. A cały lud powie: Amen” (Pwt 27: 19)
”Jeśli w waszym kraju osiedli się przybysz, nie będziecie go uciskać. Przybysza, który osiedlił się wśród was, będziecie uważać za obywatela. Będziesz go miłował tak jak siebie samego, bo i wy byliście przybyszami w ziemi egipskiej. Ja jestem Pan, Bóg wasz!” (Kpł 19, 33-34)
“Jeśli będziesz żął we żniwa na swoim polu i zapomnisz snopka na polu, nie wrócisz się, aby go zabrać, lecz zostanie dla obcego, sieroty i wdowy, aby ci błogosławił Pan, Bóg twój, we wszystkim, co czynić będą twe ręce. Jeśli będziesz zbierał oliwki, nie będziesz drugi raz trząsł gałęzi; niech zostanie coś dla obcego, sieroty i wdowy. Gdy będziesz zbierał winogrona, nie szukaj powtórnie pozostałych winogron; niech zostaną dla obcego, sieroty i wdowy. Pamiętaj, żeś i ty był niewolnikiem w ziemi egipskiej; dlatego ja ci nakazuję zachować to prawo” (Pwt 24, 19 – 22)
Nie trudno jest się domyśleć dlaczego “przybysze”, “obcy”, “cudzoziemcy” (mówiąc bardziej zaś współczesnym językiem: imigranci) są zaliczani przez Pismo święte i naukę katolicką do kategorii “ubogich”, których uciskanie stanowi jeden z wołających o pomstę do Nieba grzechów. Otóż, ten kto decyduje się opuścić swój rodzinny kraj, najczęściej nie czyni tego dla kaprysu. W większości powodów przyczyny imigracji są poważne: wojna, bieda, bezrobocie, represje polityczne. Co więcej, przybycie do obcego sobie kraju też często wiąże się z licznymi trudnościami takimi jak: nieznajomość języka kraju do którego się przybywa (lub też słaba jego znajomość), brak orientacji na rynku pracy oraz w przepisach prawnych, nieobecność w danym państwie rodziny i przyjaciół. Te i inne okoliczności czynią więc większą część przybyszów osobami, które można nazwać mianem “ubogich” oraz “słabych”. I dlatego też jakieś specjalne utrudnianie im życia jest tak wstrętne Bogu, że woła do Niego o pomstę.
W świetle powyższego można by więc zapytać, jak moralnie należałoby ocenić agresywnie antyimigrancką kampanię, która nie tak dawno była prowadzona przez dużą część naszej prawicy? Nie mówię tu oczywiście o rozsądnym podnoszeniu problemów związanych z masową imigracją, ale mam w tym momencie na myśli choćby oklaskiwane przez wielu twierdzenia prof. Wolniewicza wedle którego należało zatapiać łódki z imigrantami czy też oburzenie na pomysł utworzenia w Polsce korytarza humanitarnego dla najbardziej potrzebujących, imigrantów, czyli tych z nich, którzy są chorzy, starsi albo też są dziećmi z traumą wojenną.