Prawda i Konsekwencja

Tag Archive: Maryja

  1. Tak, Maryja podlegała skutkom grzechu pierworodnego

    Możliwość komentowania Tak, Maryja podlegała skutkom grzechu pierworodnego została wyłączona

    Niektórzy tradycyjni teologowie twierdzą, iż dogmat Piusa IX o Niepokalanym Poczęciu Maryi – a więc, że została ona poczęta “bez wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego” odnosi się nie tylko do braku winy owego grzechu oraz poczęcia się przez Maryję w łasce uświęcającej, ale należy go interpretować również jako brak w Jej osobie skutków grzechu pierworodnego. Niniejszym pozwolę sobie przedstawić argumenty na rzeczy przeciwnej tezy, czyli twierdzenia, iż dogmatyczne zdefiniowanie doktryny o niepokalanym poczęciu nie miało na celu rozstrzygania kwestii odnoszącej się do tego, czy Maryja była wolna od wszelkich skutków grzechów pierworodnego, a chodziło w tym rozstrzygnięciu jedynie o podkreślenie, że nie została ona dotknięta winą tego grzechu, przez co już od pierwszej chwili swego poczęcia była Ona w stanie łaski uświęcającej i sprawiedliwości.

    A więc, u św. Jana Damasceńskiego czytamy:

    Wyznajemy też, że Chrystus przyjął wszystkie naturalne i bezwinne doznania właściwe człowiekowi. Przyjął bowiem całego człowieka i wszystko, co ludzkie oprócz grzechu, Bo grzech nie jest naturalny ani nie został nam wszczepiony przez Stwórcę, lecz pojawił się w naszej wolnej woli z posiewu szatana, i to za naszym przyzwoleniem, nie opanowując nas przemocą.

    Natomiast naturalne i bezwinne doznania nie zależą od naszej woli, a weszły do życia ludzkiego z wyroku Bożego po upadku (Adama). Należy do nich: głód, pragnienie, zmęczenie, trud, płacz, śmiertelność, ucieczka przed śmiercią, lęk, trwoga aż do krwawego potu, omdlałość natury wymagająca pomocy aniołów i inne tego rodzaju, jakie tylko właściwe są naturze ogółu ludzi.

    Wszystko to Pan wziął na siebie, by wszystko uświęcić. (…)” (Patrz: Św. Jan Damasceński, „Wykład wiary prawdziwej”, Instytut Wydawniczny Pax, Warszawa 1969, s. 184 – 185).

    Ta powyższa opinia owego świętego i doktora Kościoła jest potwierdzona w Katechizmie Soboru Trydenckiego, gdzie napisane zostało, iż:

    (…) Chrystus od początku narodzenia swego, łaski i prawdy zupełność miał, jednak natury ludzkiej krewkość, którą był przyjął niepierwej złożył, aż męki ucierpiał i śmierć podjął, i potem do nieśmiertelnej życia chwały zmartwychwstał; któż więc dziwować się będzie, jeżeli widzi chrześcijany, którzy już przez Chrzest niebieskiej łaski sprawiedliwości dostali, jednak upadłem i krewkiem ciałem są przyobleczeni, aby wielkie i częste prace dla Chrystusa Pana podjąwszy, po śmierci do żywota powróciwszy, dopiero godnymi się stali, którzyby z Chrystusem Panem żywota wiecznego użyli?” (Katechizm rzymski według uchwał św. Soboru Trydenckiego dla Plebanów ułożony z rozkazu najprzód Piusa V., potem Klemensa XIII, Kraków 1880, s. 166).

    W innym miejscu tego Katechizmu czytamy, że “wszyscy (ludzie) BEZ ŻADNEGO WYJĄTKU umrzeć mają” (co jest jednym ze skutków grzechu pierworodnego). Co więcej, ów dokument stwierdza, że sakrament chrztu “wszystkie zmazy naszych dusz gładzi” (Patrz: Katechizm rzymski jw., ss. 168, 115).

    Moim zdaniem jedynymi logicznymi konkluzjami wynikającymi z powyższych twierdzeń są następujące tezy:

    1. Maryja podobnie jak Chrystus Pan przyjęła skutki grzechu pierworodnego, gdyż byłoby wręcz bluźnierstwem przypuszczać, iż stworzenie mogłoby tu być bardziej uprzywilejowane od swego Stwórcy

    2. Wolność od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego od chwili poczęcia oznacza to, iż Maryja była przed Bogiem taka jaka nowo ochrzczone dziecię (nowo ochrzczone dziecię choć jest wolne od wszelkiej zmazy grzechowej, to jednak podlega skutkom wiadomego grzechu).

    3. Skoro od śmierci, która jest efektem grzechu pierworodnego, nie ma absolutnie żadnych wyjątków, to Maryja także umarła, a jeśli umarła to choćby na tym przykładzie widzimy, że podlegała skutkom grzechu pierworodnego.

    Sądzę również, że dogmat o niepokalanym poczęciu Maryi nie wyklucza tego, iż:

    – Maryja mogła być kuszona do grzechu (niepokalanie stworzeni Adam i Ewa też wszak byli kuszeni do grzechu, niepokalanie poczęty Jezus również był kuszony do grzechu)

    – Maryja mogła zgrzeszyć (niepokalanie stworzeni Adam i Ewa wszak zgrzeszyli; jest co prawda zwyczajną oraz powszechną doktryną Kościoła, iż Maryja faktycznie nigdy nie zgrzeszyła, jednak na płaszczyźnie hipotetycznej było to możliwe)

    – Maryja także wzrastała w cnotach i nie była z pierwszą chwilą swego poczęcia doskonała

    Inną sprawą jest na jakiej zasadzie Maryja podlegała niektórym ze skutków grzechu pierworodnego? Czy działo się to na mocy konieczności czy raczej wolnego wyboru owej błogosławionej niewiasty, która w ten sposób chciała uświęcić i dać dobry przykład tego, w jaki sposób można zmagać się z niedogodnościami wynikającymi ze skutków owego grzechu? Wedle tradycyjnego nauczania katolickiego nasz Pan Jezus Chrystus zgodził się wziąć na siebie tę rzeczywistość po to, by ją uświęcić – możemy więc na zasadzie analogii domniemywać, że i Maryja postanowiła w ten sposób postąpić.

    Mirosław Salwowski

    ***

    Przeczytaj też:

    “Niech więc każda dusza będzie duszą Maryi”

    Tak, Maryję można kochać zbyt mocno

    Czy Maryja ratuje upartych grzeszników po ich śmierci?

    Czy “Katolickie memy” propagują szatańskie zuchwalstwo?

    ***

    Grafika została dołączona do powyższego tekstu za następującą stroną internetową: https://en.wikipedia.org/wiki/Immaculate_Heart_of_Mary

  2. Tak, Maryję można kochać zbyt mocno

    Możliwość komentowania Tak, Maryję można kochać zbyt mocno została wyłączona

    W katolickim Internecie można od czasu do czasu spotkać się ze stwierdzeniami sugerującymi, jakoby wręcz niemożliwa była nadmierna miłość do Najświętszej Maryi Panny. Wszak – jak powtarzają sympatycy takiego podejścia – i tak nie będzie się kochać Maryi bardziej niż Jej własny rodzony Syn, czyli nasz Pan Jezus Chrystus. W niniejszym artykule pragnę pokazać, iż wbrew owym sugestiom istnieje (i istniało w przeszłości) zjawisko, które można by nazwać przesadną miłością do Maryi.

    Przede wszystkim na samym początku zauważmy, iż sam Pan nasz i Zbawca Jezus Chrystus nie okazywał Maryi jakiejś bezgranicznej wręcz miłości. Oczywiście, jako Bóg kochał Ją, gdyż była Jego wybranym stworzeniem. Kochał Ją (i wciąż kocha) jako jej rodzony Syn. Pierwszą miłością i gorliwością Jezusa Chrystusa był Jego wiekuisty Ojciec oraz bezwzględne podporządkowanie się Jego najświętszej woli. Co do zaś Maryi to można wymienić przynajmniej jedną sytuację, w której Pan Jezus Chrystus nie spełnił woli swej Matki. Chodzi mi o okoliczność wspomnianą w 3 rozdziale Ewangelii św. Marka, gdzie najpierw czytamy, iż “bliscy” Pana Jezusa chcieli go “powstrzymać” albowiem mówiono o Nim “Odszedł od zmysłów” (tamże: 3, 21), a następnie dowiadujemy się, że owymi “bliskimi” byli “Jego Matka i bracia” (tamże: 3, 31). Gdy powiedziano Jezusowi, iż Jego “Matka oraz bracia” posłali po Niego, aby Go przywołać, nasz Pan nie powiedział czegoś w stylu: “Cóż, skoro moja Matka mnie woła, muszę was na pewien czas opuścić”, ale odrzekł:  

    «Któż jest moją matką i [którzy] są braćmi?» I spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: «Oto moja matka i moi bracia.  Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką». (Marek 3, 3-34).

    Nie jest więc dziwnym, że starożytne “Konstytucje apostolskie” tak piszą o naszym Panu Jezusie Chrystusie:

    On wyrzekł się odpoczynku, wygód, chwały, bogactwa. zaszczytów, prawa do obrony, matki i braci, a nawet własnego życia dla pobożności wobec Ojca i miłości względem nas (…)” (Cytat za: „Synody i Kolekcje Praw, Tom II, Konstytucje Apostolskie oraz Kanony Pamfilosa z apostolskiego synodu w Antiochii; Prawo kanoniczne świętych Apostołów; Kary świętych Apostołów dla upadłych; Euchologion Serapiona”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2007, s. 110).

    ***

    Ponadto, w historii chrześcijaństwa wymienić można niejedno – mogące być określone jako “przesada w miłości do Maryi” – nadużycie. Ot, np. korylydianie pod koniec IV wieku składali w ofierze Matce Bożej placki. W czasach nam nowszych jako przykłady tym podobnych odchyleń można wskazać na mariawitów (twierdzących, iż Bóg Ojciec wcielił się w Maryję) czy palmarian utrzymujących, iż pod postaciami eucharystycznymi kryje się również Ciało i Krew Matki Bożej, a poza tym Maryja miała nie potrzebować odkupienia i zbawienia.

    Na sam koniec tego tekstu dodam, iż problem “przesadnej miłości” do Maryi nie wydaje się być jakimś absolutnie marginalnym niebezpieczeństwem dla rzymskich katolików. Co prawda trudno jest tę mą opinię zweryfikować w bardziej konkretny sposób, gdyż nie ma wielu twardych danych socjologicznych na ten temat, ale do myślenia mogą dać wyniki sondażu, jaki swego czasu (na przełomie lat 80 i 90 XX wieku) pośród studentów wydziału katolickiej teologii na Uniwersytecie Puerto Rico przeprowadziły władze takowego. Otóż, jak pisze o tym współtwórca jednej z opcji zadanych w tym sondażu – chodzi o konwertytę z anglikanizmu, ks. Briana W. Harrisona (który jest też cenionym konserwatywnym teologiem katolickim) – studentom dano do oceny pogląd następującej treści: “Dziewica Maryja jest równa Bogu i dlatego zasługuje na taki sam rodzaj honoru i kultu jak On“. Jak się okazało, aż prawie 25 procent ankietowanych studentów napisało “Prawda” pod tą skrajnie heretycką i bałwochwalczą opinią. Co więcej, nie było pod tym kątem znaczącej różnicy pomiędzy studentami regularnie uczęszczającymi na Mszę a tymi, którzy tego nie czynili (Patrz: Fr. Brian W. Harrison, Our Silent Heresy, Catholic Answers).

    Mirosław Salwowski

  3. Czy Maryja ratuje upartych grzeszników po ich śmierci?

    Możliwość komentowania Czy Maryja ratuje upartych grzeszników po ich śmierci? została wyłączona

    W ostatnich tygodniach w katolickich mass mediach dość dużo pisało się o rozmaitych błędach mających być udziałem założyciela ruchu “Wojownicy Maryi” ks. Dominika Chmielewskiego. Z pewną częścią tej krytyki nie zgadzam się i jestem raczej skłonny przyznawać rację owemu prezbiterowi. Przykładowo, tak jak ks. Dominik uważam, że w różnych bajkach i programach dla dzieci znajdują się treści złe oraz niebezpieczne i dobrze jest przed nimi przestrzegać. Zgadzam się również z nim odnośnie tego, iż pewne nurty w psychologii są na płaszczyźnie duchowej oraz światopoglądowej bardzo podejrzane. Dystansuje się nawet od wykpiwania jego sugestii odnoszących się do tego, iż pewne zwierzęta (konkretnie: koty) mogą znajdować się czasami pod silnym wpływem demonicznym: skoro bowiem i nasz Pan Jezus Chrystus pozwolił, by wychodzące z wcześniej opętanego człowieka demony weszły w stado świń (patrz: Marek 5: 1-13), to tym podobnej możliwości nie można wykluczyć w odniesieniu i do innych gatunków zwierząt. Wszystko to jednak nie wyklucza tego, iż w wypowiedziach ks. Dominika Chmielewskiego rzeczywiście znajdują się pewne doktrynalne błędy. Ponadto, jeden z tych błędów, jeśli brać go na poważnie, może okazać się, praktycznie rzecz biorąc ,bardzo niebezpieczny dla dusz. Niniejszym chciałbym zwrócić uwagę mych szanownych Czytelników na ten – właśnie potencjalnie niezwykle groźny błąd – ks. Dominika Chmielewskiego. Otóż prezbiter ten pisząc o wstawienniczej mocy Najświętszej Maryi Panny, twierdzi, że w odniesieniu do jednego ze zmarłych (miał być nim Józef Piłsudski), mimo że na Sądzie Bożym miał zapaść już odnośnie niego wyrok wiecznego potępienia, to jednak Matka Boża miała wyprosić u Boga Ojca zmianę tego wyroku.

    Zanim jednak przejdę do szczegółowego omówienia bardzo poważnej błędności sugestii ks. Chmielewskiego, pragnę zaznaczyć, iż w żaden sposób nie wypowiadam się w tym artykule na temat ani samego Józefa Piłsudskiego, ani też nawet nie twierdzę, iż pewne poważnie złe czyny w wykonaniu tego człowieka wiązały się u niego z zaciągnięciem winy grzechu ciężkiego. Ocena tych rzeczy rzecz jasna bowiem zdecydowanie wykracza poza moje zdolności poznawcze. To, co zamierzam poddać krytyce w tym artykule, to sama zasada i sposób myślenia o maryjnej pobożności, która wyłania się z wywodów ks. Dominika Chmielewskiego.

    A zatem wracając do słów założyciela “Wojowników Maryi” w swej książce “Kecharitomene” pisze on rzecz następującą :

    Świadkiem takiej demonstracji mocy wstawiennictwa Maryi była św. Faustyna, która widziała sąd nad Józefem Piłsudskim. Widziała, że wyrok zapadł jeden – potępienie. Świadomy wyroku Piłsudski stał się bardzo smutny i w tym momencie Faustyna zobaczyła, jak stanęła przy nim Matka Boża, która wstawiła się za nieszczęśnikiem u Ojca, który zmienił wyrok na ciężki czyściec. Zobaczcie, wyrok zapadł, zdawałoby się nieodwracalny – potępienie, lecz stanęła Maryja i wyprosiła Piłsudskiemu zbawienie. Dlaczego Maryja wyprosiła mu zbawienie? Być może dlatego, że Józef Piłsudski nie wiedząc o tym, nosił w swoim mundurze medalik Matki Bożej, który w tajemnicy wszyła mu mama. Ale czy to mu wystarczyło? Było coś jeszcze – nieustanne Różańce jego matki, które były gromadzone przez całe życie Józefa Piłsudskiego na ten moment, kiedy ważyły się losy jego wieczności, kiedy stanął przed Bogiem. Jestem pewien, że jego mama, modląc się za swojego syna, naprawdę ufała, że bez względu na to co robi jej syn, zostanie zbawiony, bo oddała go Matce Bożej, choć on sam nie zdawał sobie z tego sprawy.
    Patrz: Ks. Dominik Chmielewski, Kecharitomene. Odkryj Jej niesamowity sekret i wejdź w swoje przeznaczenie!, Wydawnictwo Sumus, Zielonka 2018, s. 165-166.

    Na samym początku mego krytycznego wywodu pozwolę sobie zauważyć, iż ks. Chmielewski, choć powołuje się tu na św. Faustynę Kowalską, nie podaje w swej książce żadnego przypisu czy innego rodzaju odesłania, które miałoby wskazywać na to, iż owa święta rzeczywiście coś takiego napisała bądź powiedziała. Czy mamy więc w tak ważnej zarówno doktrynalnie, jak i praktycznie kwestii wierzyć ks. Dominikowi na słowo? Gdy zajrzymy bodajże do słynnego “Dzienniczka” świętej siostry Faustyny Kowalskiej, to owszem znajduje się tam fragment, który często interpretowany jest jako odnoszący się do Józefa Piłsudskiego oraz jego śmierci. Sęk jednak w tym, że gdy czyta się słowa w nim zawarte, nie ma tam żadnej sugestii, jakoby wyrok wiecznego potępienia na Piłsudskiego już zapadł, ale został zmieniony przez wstawiennictwo Maryi. Ściśle rzecz biorąc, to nie ma tam nawet mowy o tym, by Maryja miała się wstawiać za Józefem Piłsudskim. Co więcej, sama Faustyna nie wyraża w nim pewności, iż owa osoba nie została potępiona na wieki, ale sugeruje tam tylko swoje przypuszczenie na ów temat. Pozwolę sobie na przytoczenie owego fragmentu z pism św. Faustyny:

    Pewnej chwili dnia 12 maja 1935 r. wieczorem, natychmiast po położeniu się do łóżka zasnęłam, ale jeżeli prędko zasnęłam, to jeszcze szybciej zostałam obudzona (…). Wtem ujrzałam pewną duszę, która oddzielała się od ciała wśród okropnych męczarni. O Jezu, pisząc to, drżę cała, po zobaczeniu okropności świadczących przeciwko tej duszy.

    Zobaczyłam wychodzące jakby z błotnistej przepaści dusze dzieci małych i nieco większych, koło 9 lat. Te dusze były odrażające i okropne, podobne do najbardziej przerażających potworów, do rozkładających się zwłok. Lecz te zwłoki żyły i świadczyły przeciwko konającej duszy. A dusza, którą widziałam w agonii jest duszą, którą świat czcił i uwielbiał, czego rezultatem jest próżnia i grzech. Wreszcie na koniec wyłoniła się jakaś niewiasta, która w czymś podobnym do fartucha niosła łzy, i ta niewiasta świadczyła wiele przeciwko tej duszy. O, straszna chwilo, w której trzeba będzie ujrzeć swe czyny w ich istocie i nędzy. Żaden z tych czynów nie będzie zapomniany i będą towarzyszyć wiernie przed sądem Bożym. Brak mi słów i porównań, aby wyrazić rzeczy tak okropne, i, chociaż wydaje mi się, że ta dusza nie będzie potępiona, to jednak jej męki nie różnią się niczym od męczarni w piekle. Jedyną różnicą jest to, że się w pewnej chwili skończą.

    Por. Św. s. M. Faustyna Kowalska, “Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej”Warszawa 2007, s. 196-197, n. 424-426.

    Ksiądz Dominik Chmielewski albo zatem widzi w pismach św. Faustyny Kowalskiej to, czego tam nie ma, albo miał na myśli jakieś inne źródło mające się odnosić do jej wizji na temat śmierci marszałka Piłsudskiego. Owego jednak domniemanego źródła on nie podaje, przez co utrudnia faktograficzną weryfikację merytorycznej poprawności swoich twierdzeń na temat objawień siostry Faustyny.

    ***

    Na czym jednak polega konkretnie błędność i wielkie niebezpieczeństwo tych przytoczonych powyżej twierdzeń założyciela “Wojowników Maryi”? Otóż – w zamierzony bądź niezamierzony sposób (mam nadzieję, że to drugie) promuje on coś, co św. Ludwik Grignon de Monfort zaliczał do fałszywych form maryjnej pobożności, a nawet nazywał wprost mianem “szatańskiej zuchwałości”:

    Czciciele zuchwali to grzesznicy, pozostający niewolnikami swych namiętności, lub miłośnicy świata, którzy pod pięknym mianem chrześcijan i czcicieli Maryi ukrywają pychę i skąpstwo, nieczystość lub niesprawiedliwość, złość, obmowę lub przekleństwo. Pod pozorem, że są czcicielami Matki Najświętszej, trwają spokojnie w złych nałogach, nie zadając sobie najmniejszego trudu, by się poprawić. Wmawiają sobie, że Pan Bóg im przebaczy, że nie umrą bez spowiedzi i że nie będą potępieni, ponieważ odmawiają Różaniec, poszczą w soboty, należą do Bractwa różańcowego, do Szkaplerza lub Sodalicji i noszą medalik Matki Bożej (…). Nie ma w chrześcijaństwie nic tak godnego potępienia, jak ta szatańska zuchwałość. Bo czyż może ktoś mówić szczerze, że kocha i czci Najświętszą Pannę, jeśli swymi grzechami kłuje, przebija, krzyżuje i znieważa bezlitośnie Jezusa Chrystusa, Jej Syna? Gdyby Maryja przez swe miłosierdzie ratowała z reguły tego rodzaju ludzi, to wprost popierałaby zbrodnię i dopomagała w ukrzyżowaniu i znieważaniu swego Syna. Któż ośmieliłby się coś podobnego przypuścić?.

    Patrz: Św. Ludwik Maria Grignon de Monfort, „Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”, Toruń 1996, s. 115 – 117.

    Warto zresztą zauważyć, iż św. Ludwik Maria Grignon de Monfort nie był jedynym z kościelnych nauczycieli, którzy przestrzegali przed tym i podobnymi błędnym i zuchwałym pojmowaniem modlitewnego wstawiennictwa do Maryi i innych świętych pańskich. Poniżej pozwolę sobie zacytować kilka z wypowiedzi kościelnych autorytetów, które wskazywały na to niebezpieczeństwo:

    Ale to obacz, że nikomu inszemu nie jest pomocna przyczyna Panny Maryi, iedno tym, którzy rozkazania Pana Chrystusowego pilnie przestrzegają. Bo tak do służebników Panna mówi: Cokolwiek wam rozkaże, to czyńcie. Jakoby tak rzekła: Jużci się o was staram, jużci się za was przyczyniam: ale chcecie aby moja przyczyna miejsce miała, aby u Syna mojego ważna była: patrzcież tego pilnie, abyście zachowywali wolę świętą jego, a czynili wszystko, co on wam rozkazać raczy. Widzisz jako się te Matki Bożej słowa z onymi słowy Boga Ojca z nieba, nadobnie zgadzają. On woła: Tenci jest syn mój najmilszy, tego słuchajcie. A tu zasię Panna mówi: Cokolwiek wam rozkaże, to czyńcie.

    A tak i ty nędzny człowiecze, nie mniemaj abyś co u tej Panny uprosić, albo u Pana Boga otrzymać miał, jeśli że sprzeciwiasz się woli świętej tego, a grzechów twoich nie chcesz opuścić. Ale jeśli się nawrócisz, a będziesz naśladował przykazania jego, znajdziesz łaskę gotową i wspomożenie u niego i staniesz się uczestnikiem przyczyny Matki jego, której on nigdy wzgardzić nie może“.

    Ks. Jakub Wujek, “Wykład Pisma świętego. Postilla Catholica. Część pierwsza”, Komorów 1997, s. 130.

    Nie oglądajmy się więc na innych. Modlitwy  świętych mają wprawdzie wielką moc, ale tylko wtedy gdy się nawrócimy i staniemy się lepsi. Wszak i Mojżesz wybawił od Bożego gniewu swego brata i sześćset tysięcy ludzi (por. Pwt 9, 20), a nie mógł wybawić swej siostry, choć wina nie była taka sama – ona znieważyła Mojżesza (por. Lb 12), tamci zaś dopuścili się bezbożności. (…)

    Jeżeli będziemy opieszali nie znajdziemy ratunku dzięki pomocy innych, a jeśli będziemy czuwać, podołamy temu o własnych siłach, nawet prędzej sami niż przy pomocy innych. Bóg bowiem pragnie bardziej udzielić łaski nam samym niż innym dla nas; abyśmy byli otwarci starając się przebłagać Jego gniew i w ten sposób stawali się lepsi. Tak zmiłował się nad kobietą kananejską (por. Mt 15, 21 – 28; Mk 7, 24 – 30), tak wybawił cudzołożnicę (por. J 8, 1 – 11), tak łotra (por. Łk 23, 39 – 43), chociaż nie było żadnego pośrednika ani opiekuna.

    Mówię to nie dlatego, byśmy nie udawali się z prośbami do świętych, lecz abyśmy nie byli opieszali, i abyśmy nie powierzali naszych spraw wyłącznie innym, sami nie troszcząc się ani o nie nie dbając“.

    Św. Jan Chryzostom, “Homilie na Ewangelię św. Mateusza. Część pierwsza: homilie 1-40”,  Kraków 2000, ss. 74, 75.

    Żadnej, faktycznie, czci  Maryja nie pragnie bardziej i żadna nie przynosi Jej więcej radości, jak właściwe poznawanie i miłowanie Jezusa. Owszem, urządza się w kościołach celebracje dla wiernych, sięga się po uroczystą oprawę, ludzie się cieszą. Niemało to wszystko znaczy dla ożywienia pobożności. Jeśli jednak nie dołączy się do tego wola ducha, pozostanie bardziej formą, która stanowi jedynie zewnętrzną szatę religii. Na jej widok Panna (Maryja) słusznie mogłaby skierować do nas pełne wyrzutu słowa Chrystusa: <<Lud ten czci mnie wargami, a serce jego daleko jest ode Mnie>>. Takie nabożeństwo do Boga Rodzicielki jest autentyczne, które płynie z ducha (…) Niech więc każdy będzie przekonany, że jeśli pobożność, jaką ktoś deklaruje odnośnie do Przebłogosławionej Panny nie powstrzymuje go od grzechu albo nie rodzi postanowienia poprawy złych obyczajów, to (taka pobożność) jest nieautentyczna i fałszywa, nie przynosi bowiem naturalnego Jej owocu“.

    Papież św. Pius X, “Ad diem illud”.

    Ale nie sądźmy, że Marya ucieczką grzeszników w takiem rozumieniu, że uniewinnia grzechy i wszystko czyni sama, a nie wymaga pracy naszej. O, nie! Marya miłuje grzesznika, ale grzechem brzydzi się więcej aniżeli jakiekolwiek stworzenie. Marya tedy ucieczką w tem rozumieniu, iż pomaga grzesznikom do pokuty. Ktoby tedy ufając w pomoc Maryi, uparcie trwał w grzechach, tenby zawiódł się wielce. Przyczyną jego potępienia nie byłby brak pomocy ze strony Maryi, lecz nadmiar złości jego. Taki nie może skarżyć się, że ginie, bo podobny on do tonącego, który nie chce uchwycić liny, rzuconej mu by się ratował. Grzesznik potępiony nie może się skarżyć na brak pomocy, bo chociaż o pomoc prosi Maryę, jako matkę miłosierdzia, czyni ją raczej matką bolesną, grzechami swemi przyczyniając jej nowych boleści

    Patrz: Ks. Wojciech Andersz, Nauki katechizmowe ułożone na podstawie różnych autorów, Tom IV, Poznań 1910, s. 321.

    Mówiąc zaś bardziej ściśle to cytowany powyżej św. Ludwik M. G. de Monfort oraz inni kościelni nauczyciele potępiali nawet coś relatywnie mniej błędnego niż wizja wyłaniająca się z twierdzeń ks. Dominika Chmielewskiego. Zuchwali i fałszywi czciciele Maryi, o których wspomina św. Ludwik de Monfort, przynajmniej bowiem zakładali, że wyspowiadają się przed śmiercią i wkładali pewien trud w zewnętrzne praktykowanie tych czy innych praktyk pobożnościowych (poszczenie w soboty, odmawianie różańca, noszenie szkaplerza, etc.). Tymczasem, wedle ks. Chmielewskiego do ostatecznego ocalenia przed wiecznym potępieniem wystarczyło, iż matka Piłsudskiego odprawiała w jego intencji pewne zewnętrzne, a w pewnym miejscu nawet mające charakter magiczny (wszycie medalika do odzieży i to bez wiedzy zainteresowanego) praktyki i ten – bez względu na to co robił – i tak został na końcu zbawiony.

    Jeśli zaś chodzi o samo twierdzenie, iż Maryja mogła zmienić Boży wyrok zapadły na Sądzie szczegółowym, to jest ono tak skrajnie niedorzeczne i absurdalne, że szkoda na jego odparcie przywoływać większą ilość odpowiednich cytatów. Niech więc w tym miejscu wystarczy wypowiedź przywołanego już wyżej ks. Wojciecha Andersza:

    A wyrok ten rozstrzygnie sprawę na zawsze. Skoro P. Bóg ogłosi wyrok nikt go już cofnąć nie zdoła. Nie masz tam apelacyi do sądu wyższego. P. Bóg jest instancyą ostateczną, Sędzią najwyższym. < Jeden jest Najwyższy, Stworzyciel wszechmogący i Król możny a bardzo straszny, siedzący na stolicy Swojej i panujący Bóg>, mówi Mędrzec (Syr. 1, 8), św. Augustyn dodaje: <Tam już nie zajmą się nami święci, bo tam już nie ma czasu zmiłowania>. A anioł stróż? Ach i ten zawoła (Psal. 118, 137): <Sprawiedliwyś jest, Panie, i sąd Twój jest prawy>.

    Ks. Wojciech Andersz, Nauki katechizmowe ułożone na podstawie różnych autorów, Tom II, Poznań 1908, s. 125.

    ***

    Nie wiem, czy ksiądz Dominik Chmielewski zdaje sobie sprawę z tego, jak opłakane skutki dla życia duchowego – tak w jego w wymiarze doczesnym, jak i wiecznym – może mieć rozpowszechniane przez niego twierdzenie? Wszak logika tegoż konkretnego aspektu jego nauczania może w bardzo łatwy sposób niejednego człowieka prowadzić do myślenia i działania, które da się streścić w następujący sposób: “Nie muszę zmieniać swego życia, aby być zbawionym. Nie muszę się modlić ani nawet nawrócić w ostatniej chwili. Wystarczy, że będę miał oddaną maryjnej pobożności matkę, babcię albo żonę, która będzie zmawiać w mej intencji różańce i dodatkowo jeszcze nawet bez mej wiedzy wszyje mi do ubrania medalik z wizerunkiem Matki Bożej, a wówczas nawet jeśli na sądzie szczegółowym Bóg wyda na mnie wyrok potępienia, to i tak Maryja wyprosi u Stwórcy zmianę tego postanowienia“. Ufam, że ks. Dominik nie chce prowadzić swych Czytelników do tego typu wniosków, ale niestety taka jest prosta logika wypływająca z jego cytowanych wyżej twierdzeń. W ten sposób założyciel “Wojowników Maryi” może zaszkodzić niejednej duszy, a nawet w ostateczności przyczynić się do jej wiecznego potępienia. Kto bowiem myśli, że może na tym świecie żyć, jak chce, a ostatecznie jakaś jego “maryjna” krewna i tak wyprosi mu łaskę zbawienia, to najniechybniej po swej śmierci srogo się tym rozczaruje.

    ***

    Na sam koniec dodam, iż osobiście niepokoi mnie jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Otóż tym podobną “szatańską zuchwałość” w odniesieniu do pobożności maryjnej swego czasu propagował także Paulo Coelho, który w swej książce pt. “Pielgrzym” przytaczał taką oto opowieść niejakiego Petrusa, który był jego duchowym przewodnikiem oraz autorytetem:

    Miałem przyjaciela, który zawsze chodził pijany, ale co wieczór odmawiał trzy zdrowaśki, ponieważ w dzieciństwie wpoiła mu to matka. Nawet kiedy wracał do domu kompletnie zalany, nawet nie wierząc w Boga, mój przyjaciel co wieczór klepał trzy zdrowaśki. Po jego śmierci, uczestnicząc w jednym z rytuałów Tradycji, zwróciłem się do ducha Starszych, pytając, gdzie przebywa mój przyjaciel. A duch powiedział, że zmarły miewa się doskonale, że otacza go światło. Choć w życiu zabrakło mu wiary, ocalił go wysiłek ograniczony do automatycznego odmawiania trzech modlitw, po prostu z poczucia obowiązku.

    Patrz: Paulo Coelho, „Pielgrzym”, Warszawa 2003, s. 66.

    Gdyby zaś ktoś nie wiedział, to przypominam, że twórczość Paulo Coelho charakteryzuje się tym, iż pod przykryciem pewnych katolickich oraz chrześcijańskich pojęć i skojarzeń przemyca on w swych książkach rozmaite błędy, herezje oraz nadużycia takie jak: synkretyzm religijny, okultyzm, spirytyzm, obojętność religijna, usprawiedliwianie rozpusty i masturbacji, wzywanie i słuchanie się rad demonów, ubóstwienie człowieka, panteizm, agnostycyzm, negowanie wieczystego dziewictwa Maryi Panny oraz pogaństwo. Osobiście podejrzewam zresztą, iż Paulo Coelho podczas pisania swych książek był bezpośrednio inspirowany przez demony – na co w pewien sposób wskazują wywody samego Coelho, który przyznawał się, że już po swym rzekomym “nawróceniu” doznawał rozmaitych nadzwyczajnych zdarzeń, np. miewał wizje. Fakt więc, że również Paulo Coelho propaguje coś, co św. Ludwik Grignon de Monfort nazywał “szatańską zuchwałością” w odniesieniu do Maryi, tym bardziej skłania do martwienia się o nakreślony wyżej aspekt nauczania ks. Dominika Chmielewskiego.

    Mirosław Salwowski

    ***

    Źródło obrazka wykorzystanego w artykule:
    https://www.radiomaryja.pl/informacje/tylko-u-nas-ks-d-chmielewski-sdb-nabozenstwo-niepokalanego-serca-maryi-musi-rozlac-sie-po-calym-kosciele-jesli-chcemy-widziec-owoce-obietnic-matki-bozej/

    Przeczytaj też:

    Czy “Katolickie memy” propagują szatańskie zuchwalstwo?

    15 herezji i błędów Paulo Coelho

  4. W jaki sposób nie powinno się przedstawiać Maryi i innych świętych?

    Leave a Comment

    (Pytanie) Wystawianie jawne w Kościołach lub gdziekolwiek obrazów, a mianowicie świętych Panien stosownie do mody, jakiej dziś niewiasty światowe w strojeniu się trzymają, odmalowanych z gołą głową, z karkiem obnażonym, z wdziękami umielającemi się czy Kościół pochwala?

    (Odpowiedź) Broń Boże! Nie tylko nie pochwala, ale owszem surowo tego zakazuje. Oto słowa powszechnego Soboru Trydenckiego: Żadna bezwstydność niech nie znajdzie miejsca w obrazach Świętych, tak iżby ani w malowaniu ich, ani w przyozdabianiu nie wydawały się wdzięki zalotne. Niechaj więc Biskupi wszelkiej w tej mierze przykładnią pilności i starunku, żeby w Kościele nic nieporządnego, nic nieopacznego, albo ladajako skleconego, nie światowego, nic nieprzystojnego, widzieć się nie dało; gdyż domowego Bożemu przystoi świętobliwość. O tak to ważna jest ustawa. Jak wielkiego grzechu winnemi się stają ci, którzy ją przestępują, trudno w krótkości opowiedzieć.

    Patrz: X. Franciszek Pouget, Nauki katolickie w sposób katechizmowy, w których wyłożone są w krótkości  z Pisma świętego i Podania: Dzieje, zasady religii, moralność chrześcijańska, sakramenta, modły, obrzędy i zwyczaje Kościoła, Warszawa 1830, s. 579 – 580.

    ***

    (…) Cel świętych obrazów jest zbudowanie i do cnót zachęcenie wiernych. Albowiem czem są książki pobożne dla czytających one, mówi św. Grzegorz, tem bydź mają obrazy dla zapatrujących się na nie.  Książka pobożna naucza wiernego jak ma żyć, obraz zaś Świętego, jeżeli tej szpetnie będzie odmalowany, albo jeśli będzie w postawie Herkulesa, z miną hardą i srogą, lub w kształcie wszetecznej Wenery udany? Jakże się np. niewiasta zachęci do nabożeństwa, skromności, przestrzegania wstydu, zapatrując się na obraz jakiej Świętej na wzór dzisiejszych rozpustnic z gołą głową, z rozpuszczonymi włosami, z obnażonymi karkiem, ramionami, piersiami odmalowanej? Z drugiej strony jakże się, takie malowania zgodzić mogą z życiem dziwnie skromnym, wstydliwym, umartwionym, pokutnym, gardzącym światem, a usiłującym podobać się jedynie Jezusowi Chrystusowi, jakie właśnie Święte i Święci Pańscy prowadzili i prowadzić je tak niezbędnie albo przynajmniej kończyć musieli, bo inaczej nigdyby do tej chwały, której dziś w w niebie zażywają nieprzyszli. Czyliż np. Agata, Łucja, Franciszka i inne tysiączne Święte, tak wielką łaską, w jakiej dziś są u Boga znalazły, gdyby na wzór innych niewiast światowych nieskromnie i z gołą głową chodziły; ponieważ Duch Ś. wyraźnie tego niewiastom zakazuje i chce, aby tak te, które w małżeńskim lub wdowim, jako i owe które w panieńskim stanie  zostają okrywały swe głowy, a szczególniej w czasie publicznego nabożeństwa, bo inaczej czyniąc obrażałyby Aniołów. Wszelka niewiasta, mówi Apostoł, modląca się … z z nie nakrytą głową, sromoci głowę swoją. Boć jedno jest jakby ogolona była. Albowiem niewiasta jeśli się nie nakrywa, niechże się strzyże. Lecz jeśli sromota niewieście strzyc się albo golić, niechże nakrywa głową swoją (1 Cor. XI, 5. 6 et 10). Czyliżby te Święte zamiast łaski Bożej, nie ściągnęły na siebie gniewu Jego, gdyby stosując się do zwyczaju świata z obnażonymi szyjami, ramionami i piersiami, tak je dziś niektórzy ladajacy i skażonego smaku malarze na obrazach wystawiają, w oczach ludzkich były za życia się ukazywały? Ponieważ tem samem stałyby się, mówi jeden Ojciec Kościoła, drzwiami czarta, zgorszeniem i zgubą dusz, a zatem i same na podobną zaroiłyby zgubę. Tak więc obrazy nieprzystojne, są przeistoczeniem prawdy w fałsz, zniewagą Świętych, zgorszeniem ludu. A przetoż poświęcać je, jawnie wystawiać, w Kościele składać, jest władzy swej świętokradzko nadużywać, wielkie zło upoważniać, zgorszenie upowszechniać, obrzydliwość na miejscy świętym stawiać/

    Cytat za: ks. Franciszek Pouget, jw., s. 446 – 447.

  5. Ks. Jakub Wujek: Jak Maryja uczy nas spędzania wolnego czasu

    Możliwość komentowania Ks. Jakub Wujek: Jak Maryja uczy nas spędzania wolnego czasu została wyłączona

    Uczmy się tu wszyscy, a zwłaszcza białogłowy, jakie mają być witania, nawiedziny i rozmowy nasze, gdy się społem zejdziemy. Oto Panna Maryja matka Boża z wielką pokorą i wielką uczciwością, prawdziwą a nie zmyśloną pozdrawia Elżbietę, jako młodsza starszą. Elżbieta się zasię uniża przed panną, i wysławia łaskę Pańską nad nią. A Maryja zasię wszystko cześć i chwałę zlewa i obraca na Pana Boga swego, a sobie zgoła nic nie przywłaszcza. Nie usłyszysz tu żadnego słowa próżnego nie rzekąc złego: ani żartów, nie kunsztów, ani obmów, ani pieśni świeckich, jedno chwały Boże, a chwały świętych ludzi. Takie mają być rozmowy chrześcijańskie, jako i Paweł św. napomina mówiąc: Żadna zła mowa z ust waszych niechaj nie pochodzi, jedno która jest dobra ku zbudowaniu wiary, aby dała łaskę tym co jej słuchają. I zasię: nieczystota i wszelkie plugastwo, niech nie będzie ani pomienione między wami, jako przystoi świętym, ani nieuczciwość, ani głupia mowa, ani żarty, ani szyderstwa nieprzystojne, ale raczej dziękczynienie.

    Ale dziś u nas na chrzcinach, na weselach, na pokładzinach. i na inszych biesiadach i schadzkach, takie wszeteczeństwa opływają, że snadź i między poganami takie nie są.

    Postillle mnieyszey. Część Wtora Letnia to jest  krótkie kazania, albo wykłady świętych Ewangelii, na każdą niedzielę i na każde święto, od Adwentu asz do przenajświętszej Tróyce. Wedle nauki samey prawdziwey Kościoła S. powszechnego. Do ubogich Kapłanów i Gospodarzow y pospolitego człowieka, teras z nowu z pilnością napisana. Przez D. Jakuba Vuyka z Wągrowca Teologa zebrania P. J,”, Warszawa 1870, s. 233.

  6. Opłaty za sakramenty są zakłamaniem

    Leave a Comment

    Jak podaje serwis eKai.pl, katoliccy biskupi z Filipin dążą do tego, by w 500 rocznicę dotarcia do ich kraju chrześcijaństwa (czyli do 2021 roku ) nastąpiło w zarządzanych przez nich diecezjach całkowite zniesienie systemu opłat za różnorodnego rodzaju kościelne posługi (Msze święte, pogrzeby, chrzty itp).

    Jednym z hierarchów, który już teraz zdecydował się na ten krok, jest biskup Ruperto Santos z diecezji Balanga. Wydał on zarządzenie znoszące stałe taryfy za pogrzeby i błogosławieństwa na terenie swej diecezji. Przepis ten wejdzie w życie 21 kwietnia b. roku, czyli w uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego.

     

    Droga wyznaczana w tej kwestii przez filipińskich biskupów jest jak najbardziej godna pochwały. Niestety bowiem częste zwyczaje kościelne polegające na faktycznym wymaganiu ustalonych opłat za udzielanie sakramentów i sakramentaliów niosły i niosą za sobą zbyt wiele dwuznaczności oraz zamieszania. Jakim bowiem mianem można określić sytuację polegającą na tym, iż z jednej strony nazywa się datki na posługi kościelne mianem “dobrowolnej ofiary” albo nawet “jałmużny”, z drugiej zaś strony z góry określa się ich wysokość, a nawet stawia się sprawę poprzez znaną formułę: “Co łaska, ale nie mniej niż …”? Nazywanie takich praktyk dwuznacznością jest i tak łagodnym określeniem, gdyż niestety chyba trafniejszym słowem byłoby tu raczej “zakłamanie”.

     

    Oczywiście wierni świeccy powinni troszczyć się o materialne utrzymanie osób sprawujących posługę duchowną, ale można to przecież czynić bez systemu opłat za sakramenty i sakramentalia. Lepsze już by było wprowadzenie na wzór Niemiec podatku kościelnego czy nawet przywrócenie dziesięciny niż podtrzymywanie praktyk oraz zwyczajów, które przynajmniej sprawiają wrażenie handlu sakramentami i sakramentaliami (co tradycyjnie określało się jako grzech symonii).

     

    Warto w tym kontekście przytoczyć jedno z zarządzeń Soboru Laterańskiego IV, które było wymierzone w grzech symonii i chciwości osób duchownych:

    Do Stolicy Apostolskiej często dochodzą głosy, że niektórzy duchowni żądają i wymuszają pieniądze za obrzędy pogrzebowe, błogosławieństwa ślubne i im podobne. Jeśli nie zadowoliłoby się ich chciwości, chytrze wymyślają fikcyjne przeszkody.
    Niektórzy zaś świeccy powodowani fermentem heretyckiej przewrotności, pod pretekstem kanonicznej prawowierności usiłują występować przeciw godnemu pochwały zwyczajowi, wynikłemu z pobożności wiernych, [składania ofiar] na rzecz Kościoła świętego.
    Dlatego zabraniamy niegodnej praktyki pobierania opłat w wyżej wymienionych przypadkach i jednocześnie zalecamy, aby zachowywać pobożne zwyczaje. Postanawiamy, że sakramentów Kościoła należy udzielać bez opłat, ci zaś, którzy podstępnie usiłują zmienić godny pochwały zwyczaj [składania ofiar pieniężnych], po rozpoznaniu prawdy, zostaną powściągnięci przez biskupa miejsca.

    Nie od rzeczy będzie też przypomnieć, iż wedle uznanych przez władze kościelne prywatnych objawień Najświętsza Maria Panna i św. Józef nie pobierali żadnych określonych opłat za wykonywaną przez siebie pracę:

    Chociaż św. Józef i św. Maryja wykonywali pracę dla innych, nigdy nie domagali się za nią żadnej zapłaty ani nie wyznaczali ceny. Ponieważ pracowali nie dla zysku, ale z miłości bliźniego albo by zaspokoić swoje potrzeby, pozostawili kwestię zapłaty swoim zleceniodawcom. Przyjmowali ją jako dobrowolnie daną jałmużnę, a nie zarobione wynagrodzenie. Józef nauczył się od Maryi doskonałego stopnia świętości w kwestiach ekonomicznych” (Patrz: “Życie Maryi w wizjach wielkich mistyczek. Na podstawie objawień św. Elżbiety z Hesji, św. Brygidy Szwedzkiej, bł. Marii z Agredy i bł. Anny Katarzyny Emmerich”, Kraków 2014, s. 147).

     

    Od redakcji: Po raz pierwszy powyższy artykuł ukazał się na portalu Fronda.pl; https://www.fronda.pl/a/z-ambony-strzeleckiej-salwowskiego-oplaty-za-sakramenty-sa-zaklamaniem,124113.html

  7. Ojciec Pelanowski de facto znieważa Najświętszą Maryję Pannę

    Leave a Comment

    Ojciec Augustyn Pelanowski jest znanym polskim prezbiterem i zakonnikiem, który najprawdopodobniej słusznie uważany jest za bardzo gorliwego, konserwatywnego i oddanego duszpasterza. Niestety, jednak okazuje się, iż również jemu zdarza się powiedzieć rzeczy kompletnie głupie, a nawet jawnie heretyckie. Przykładem takiej jego wypowiedzi są słowa, które wygłosił dla autorów filmu “Proroctwo”. Otóż, na umieszczonym w Internecie filmie pt. “o. Augustyn Pelanowski – cała rozmowa”( https://www.youtube.com/watch?v=770B_px7xtI ) w odniesieniu do Maryi wypowiada on następującą kwestię:

    “Przecież Ona oszukiwała Nazaret i na szczęście oszukała szatana. W Nazarecie uchodziła za szczęśliwą mężatkę, a przecież nie współżyła ze swoim mężem. To jest kłamstwo czy prawda?(Śmiech). Czy to jest święte kłamstwo czy to jest straszna prawda? Gdyby nie ona to byśmy nie wyszli po prostu z tych szatańskich kłamstw, więc musiała go okłamać; kłamcę musiała okłamać. Urodziła człowieka i wszyscy myśleli, że to był człowiek, a to był Bóg. To jest prawda czy kłamstwo? To jest podstęp czy to jest mówienie wszystkim, jak jest (Max Kolonko)? Więc w cudzysłowiu, cudzysłowiu mówię oczywiście “oszustka”, bo mówię z fascynacją, w znaczeniu, że jest niezwykle inteligentna, najdoskonalsza z ludzi” ( Minuty: 1. 10. 46 – 1. 11. 51).

    Tak więc, o. Augustyn Pelanowski otwarcie twierdzi, iż Najświętsza Maria Panna okłamywała tak mieszkańców Nazaretu, jak i szatana. Wedle niego dla dobra dusz ludzkich musiała ona to czynić. Wiemy jednak, iż błogosławiona Maryja z jednej strony nigdy nie zgrzeszyła, z drugiej zaś, że kłamstwo jest grzechem. Albo więc o. Pelanowski przeczy powyżej bezgrzeszności Maryi albo też poddaje w wątpliwość nauczanie Kościoła o tym, iż kłamstwo jest zawsze złe i zakazane. Szacunek z jakim ów zakonnik wypowiada się o Matce Bożej raczej wyklucza tę pierwszą możliwość, a więc to, by chciał on swymi słowami zaprzeczyć bezgrzeszności Najświętszej Panny. Pozostaje więc opcja, iż o. Pelanowski przeczy powszechnemu i wielowiekowemu nauczaniu Kościoła o tym, że kłamstwo jest zawsze złe i zabronione w oczach Boga. Kwestionowanie tejże doktryny jest jednak także herezją, a przypisywanie jakiegokolwiek kłamstwa Matce Bożej de facto ją obraża i poniża, nawet jeśli w swym subiektywnym przeświadczeniu o. Pelanowski chciał Ją tym tym bardziej pochwalić i docenić. Żeby nie było wątpliwości przypomnijmy sobie pokrótce nauczanie Kościoła na temat absolutnej niedopuszczalności kłamstwa:

    „Nie trzeba mniemać, iż kłamstwo nie jest grzechem, skoro posługuje na korzyść cudzą (…) Czy kłamstwo może kiedykolwiek nie być złem? Czy może kiedykolwiek być dobrem? (…) Powinniśmy nienawidzieć powszechnie wszelkiego rodzaju kłamstwa, ponieważ nie ma żadnego, które przeciwnym nie byłoby prawdzie. Podobnie jak nie masz zgody pomiędzy światłem a ciemnością, między religią a bezbożnością, zdrowiem a chorobą, życiem a śmiercią: tak też nie ma żadnej godziwej umowy między kłamstwem a prawdą. O ile ta jest dla nas drogą, o tyle kłamstwem brzydzić się powinniśmy. Ale oto jest człowiek niewinny, któremu trzeba ocalić życie, oświadczając wbrew prawdzie, że nie wiemy gdzie się ukrył. Czy powiedzielibyście to samo w obecności najwyższego Sędziego, któryby wam zadał to pytanie? Czyliż nie jest większą odwagą i cnotą odpowiedzieć: Nie będę ani donosicielem ani kłamcą. Biskup Thagaste, imieniem Firmus wezwany imieniem cesarza, o wydanie człowieka, który się ukrywał u niego, odpowiedział śmiało, że nie chce ani kłamać, ani wydać nieszczęśliwego, woląc raczej wycierpieć najsroższe męki, niżeli uczynić to, czego wymagają po nim, lub powiedzieć fałsz. (…) Gdy nas przymuszają do kłamania z powodu zbawienia wiekuistego jakiej osoby, na przykład gdy idzie o udzielenie jej sakramentu chrztu świętego, do kogoż wtedy mam się uciec, jeżeli nie do ciebie; o prawdo święta? Ale czy prawda może pozwolić dopuścić się kłamstwa? (…) Nie uważane są za kłamstwa, pewne żarty, w których jawnie okazuje się ze sposobu, w jakim je wyrażamy, że nie mamy zamiaru oszukiwać, nawet mówiąc nieprawdę” (Św. Augustyn z Hippony) [1].

    „Unikajmy troskliwie wszelkiego rodzaju kłamstwa. Są wprawdzie kłamstwa lekkie: na przykład skłamać, aby ocalić życie bliźniemu swemu. Wszelako ponieważ powiedziane jest w Piśmie świętym: (Ks. Mądrości 1:11), tudzież (Ps 5: 5-6); nie masz żadnej wątpliwości, że każdy chrześcijanin, który pragnie przyjść do doskonałości, unikać powinien owych kłamstw usłużnych, stronić troskliwie od wszelkiego rodzaju skrytości, nawet w przypadku, o którym wspomnieliśmy, z obawy, iżby chcąc ocalić życie doczesne bliźniego, nie zaszkodzić dobru żywota duchownego (…)” (Papież św. Grzegorz Wielki)[2].

    „Nie wolno mówić kłamstwa, nawet by ocalić kogoś z jakiegokolwiek niebezpieczeństwa.” (Św. Tomasz z Akwinu).

    „Pismo św. Starego i Nowego Zakonu przestrzega nas przed kłamstwem. Czynią to i Święci, mówiąc, że nawet dla uratowania świata całego od zagłady nie należałoby kłamać. Choćby nawet przez kłamstwo można z piekła uwolnić potępionych i wprowadzić ich do nieba, nie wolnoby nam było tego uczynić. (…) Choć byśmy mogli kogoś uchronić od śmierci kłamstwem, nie wolnoby go popełnić. (…) Dla ocalenia życia i majątku nie wolno zasmucać Boga, bo życie i majątek trwają do czasu, a Bóg i szczęśliwość duszy trwać będą na wieki” (Św. Jan Maria Vianney) [3].

    „Nigdy nie można kłamać, ani w żartach, ani dla własnej korzyści, ani dla korzyści kogoś innego, gdyż kłamstwo zawsze jest złem samym w sobie” (Katechizm św. Piusa X) [4].

    Dobra intencja (np. pomoc bliźniemu) nie czyni dobrym, ani słusznym zachowania, które samo w sobie jest nieuporządkowane (jak kłamstwo czy złorzeczenie). Cel nie uświęca środków (…) Kłamstwo jest ze swej natury godne potępienia. Jest profanacją słowa, które ma za zadanie komunikować innym poznaną prawdę. Dobrowolny zamiar wprowadzenia bliźniego w błąd przez wypowiedzi sprzeczne z prawdą narusza sprawiedliwość i miłość. Wina jest jeszcze większa, gdy intencja oszukania może mieć zgubne skutki dla tych, których odwraca od prawdy” (Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 1753; 2485) [5].

    W powyższych wypowiedziach widać wyraźnie, iż kłamstwo – choć może być w pewnych okolicznościach grzechem powszednim – jest zawsze zakazane i niemiłe Bogu. Jest ono zabronione nawet wówczas, gdy można przez nie pomóc bliźniemu, uratować kogoś od śmierci, a nawet – gdyby to było możliwe – uwolnić potępionych z piekła i wprowadzić ich do nieba. To nauczanie, nie jest teologiczną opinią tego czy innego świętego, ale stanowi powszechne i jednolite nauczanie Magisterium Kościoła co najmniej od V wieku aż do czasów nam współczesnych. Nie można więc twierdzić, iż nasza błogosławiona Matka kiedykolwiek kłamała, gdyż wtedy albo przeczy się jej bezgrzeszności albo neguje się wewnętrzną i absolutną grzeszność kłamstwa.  Obie perspektywy są fatalne i heretyckie. Nie można też utrzymywać – jak czyni to o. Pelanowski – iż Maryja “musiała” kłamać. W rzeczywistości człowiek, nigdy nie jest zmuszony do łamania negatywnych norm moralnych objawionych w Starym i Nowym Testamencie. Papież św. Jan Paweł II w encyklice “Veritatis splendor” nauczał co następuje:

    Także w sytuacjach najtrudniejszych człowiek powinien przestrzegać normy moralnej, aby okazać posłuszeństwo świętemu przykazaniu Bożemu i postąpić zgodnie ze swą osobową godnością. (…) Ale pokusy można odeprzeć, grzechów można unikać, ponieważ wraz z przykazaniami Pan daje nam możliwość ich zachowywania: „Oczy Jego patrzą na bojących się Go — On sam poznaje każdy czyn człowieka. Nikomu On nie przykazał być bezbożnym i nikomu nie zezwolił grzeszyć” (Syr 15, 19-20). W określonych sytuacjach przestrzeganie prawa Bożego może być trudne, nawet bardzo trudne, nigdy jednak nie jest niemożliwe. To niezmienne nauczanie Tradycji Kościoła tak ujmuje Sobór Trydencki: „Żaden człowiek, choć usprawiedliwiony, nie może się uważać za zwolnionego z przestrzegania przykazań; nikt nie powinien podzielać tego błędnego mniemania, potępionego przez Ojców, wedle którego przestrzeganie Bożych przykazań jest dla człowieka usprawiedliwionego niemożliwe. Bóg bowiem nie nakazuje tego, co niemożliwe, lecz nakazując przynagla cię, byś czynił wszystko, co możesz, a prosił o to, czego nie możesz, On zaś pomoże ci, byś mógł; albowiem «przykazania Jego nie są ciężkie» (1 J 5, 3), a «jarzmo Jego jest słodkie i brzemię lekkie» (por. Mt 11, 30)” (n. 102).

    Warto też zauważyć, iż gdyby Maryja pokonała szatana za pomocą kłamstwa to postąpiłaby wówczas przeciwko słowom Pisma świętego, które mówi: “Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12, 21).

    Ojciec Pelanowski popełnia również błędy logiczne w swej wypowiedzi. Kłamstwo oznacza bowiem świadome wprowadzanie w błąd za pomocą sprzecznych ze stanem faktycznym słów lub znaków, jednak kłamstwem nie jest niemówienie wszystkim wszystkiego co się wie. Kościół naucza tak o absolutnym złu kłamstwa, jak i o powinności milczenia lub roztropności w mowie wówczas, gdy dana osoba nie ma prawa znać tej czy innej informacji:

    “Prawo do ujawniania prawdy nie jest bezwarunkowe. Każdy powinien dostosowywać swoje życie do ewangelicznej zasady miłości braterskiej. W konkretnych sytuacjach wymaga ona rozstrzygnięcia, czy należy ujawniać prawdę temu, kto jej żąda, czy nie.

    Miłość i poszanowanie prawdy powinny kierować odpowiedzią na każdą prośbę o informację lub ujawnienie prawdy. Dobro i bezpieczeństwo drugiego człowieka, poszanowanie życia prywatnego, dobro wspólne są wystarczającymi powodami do przemilczenia tego, co nie powinno być znane, lub do dyskrecji. Obowiązek unikania zgorszenia nakazuje często ścisłą dyskrecję. Nikt nie jest zobowiązany do ujawniania prawdy temu, kto nie ma prawa jej znać” (Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 2488 – 2489) [6].

    To, że Maryja nie ogłaszała wszystkim naokoło “Słuchajcie, nie współżyję ze swoim mężem Józefem” nie było kłamstwem z jej strony, ale roztropnym milczeniem. Kłamała by wtedy, gdyby mówiła (albo pisała), iż obcuje intymnie z Józefem. Ale takiej sytuacji nie było, więc nie można Maryi zarzucać tu kłamstwa. Podobnie to, iż “Maryja urodziła człowieka, i wszyscy myśleli, że to był człowiek, a to był Bóg” nie było żadnym kłamstwem z jej strony. Jezus Chrystus stał się bowiem też prawdziwym Człowiekiem, więc objawianie tego faktu nie było niczym kłamliwym. Być może zresztą o. Augustyn Pelanowski nie rozróżnia pomiędzy kłamstwem, a roztropnym milczeniem, ale to niestety też niezbyt dobrze świadczy o poziomie doktrynalnej formacji, jaką on odebrał.  Takie podstawowe rozróżnienia powinien bowiem znać każdy katolicki teolog, ksiądz lub katecheta.

     

    Wielka szkoda, iż nawet tak gorliwi i konserwatywni duszpasterze jak o. Augustyn Pelanowski wypowiadają tak heretyckie brednie, jak powyżej cytowana.

     

    Przypisy:

    1. Cytat za: Ks. Ambroży Guillois, „Wykład historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny i kanoniczny wiary katolickiej”, Wilno 1863, s. 382, 380.
    2. Cytat za: Ks. Ambroży Guillois, jw., s. 384.

    3. Cytat za, Bł. X. Jan Marya Vianney, „Kazania niedzielne i świąteczne”, Lwów 1906, tom I, s. 138 – 139, 140 – 141.

    4. Cytat za: „Katechizm św. Piusa X. Vademecum katolika„, Sandomierz 2006, s. 109.

    5. Cytat za: „Katechizm Kościoła Katolickiego„, Poznań 2002, s. 425; 568.

    6. Cytat za: „Katechizm Kościoła Katolickiego„ jw., s. 569.

  8. “Niech więc każda dusza będzie duszą Maryi”

    Leave a Comment

    Ale i wy jesteście błogosławieni, którzyście usłyszeli i uwierzyli. Albowiem każda dusza, która wierzy, poczyna w sobie i rodzi Słowo Boga i rozpoznaje Jego dzieła.

    Niech więc każda dusza będzie duszą Maryi, aby uwielbiała Pana. Niech w każdej duszy będzie duch Maryi, aby radowała się w Bogu. Jest tylko jedna Matka Chrystusa. Ta, która Go zrodziła, ale przez wiarę każda dusza rodzi Chrystusa. Każda bowiem przyjmuje Słowo Boga, jeśli tylko nieskalana i wolna od występków zachowuje czystość nienaganną i bez skazy.

    Każda więc dusza, która byłaby taką, wielbi Pana tak, jak wielbiła Go dusza Maryi i jak Jej duch radował się w Bogu Zbawicielu

    Św. Ambroży, Komentarz do Ewangelii św. Łukasza, księga 2, rozdz. 19.