Prawda i Konsekwencja

Tag Archive: Evangelium Vitae

  1. Czy zabicie niepoczytalnego napastnika jest wyjątkiem od zakazu mordowania niewinnych?

    Możliwość komentowania Czy zabicie niepoczytalnego napastnika jest wyjątkiem od zakazu mordowania niewinnych? została wyłączona

    Jedną z prawd katolickiego nauczania moralnego jest to, iż nigdy, nigdzie i w żadnym najlepszym nawet celu nie mamy prawa w bezpośredni sposób zabijać niewinnych osób. O tej zasadzie moralnej wyraźnie uczył choćby papież Jan Paweł II w encyklice “Evangelium Vitae”:

    “(…) przykazanie „nie zabijaj” ma wartość absolutną w odniesieniu do osoby niewinnej, i to tym bardziej wówczas, gdy jest to człowiek słaby i bezbronny, który jedynie w absolutnej mocy Bożego przykazania znajduje radykalną obronę przed samowolą i przemocą innych.

    (…) Dlatego mocą Chrystusowej władzy udzielonej Piotrowi i jego Następcom, w komunii z biskupami Kościoła Katolickiego, potwierdzam, że bezpośrednie i umyślne zabójstwo niewinnej istoty ludzkiej jest zawsze aktem głęboko niemoralnym. Doktryna ta, oparta na owym niepisanym prawie, które każdy człowiek dzięki światłu rozumu znajduje we własnym sercu (por. Rz 2, 14-15), jest potwierdzona w Piśmie Świętym, przekazana przez Tradycję Kościoła oraz nauczana przez Magisterium zwyczajne i powszechne.

    Świadoma i dobrowolna decyzja pozbawienia życia niewinnej istoty ludzkiej jest zawsze złem z moralnego punktu widzenia i nigdy nie może być dozwolona ani jako cel, ani jako środek do dobrego celu. Jest to bowiem akt poważnego nieposłuszeństwa wobec prawa moralnego, co więcej, wobec samego Boga, jego twórcy i gwaranta; jest to akt sprzeczny z fundamentalnymi cnotami sprawiedliwości i miłości. Nic i nikt nie może dać prawa do zabicia niewinnej istoty ludzkiej, czy to jest embrion czy płód, dziecko czy dorosły, człowiek stary, nieuleczalnie chory czy umierający. (…)

    Pod względem prawa do życia każda niewinna istota ludzka jest absolutnie równa wszystkim innym. Ta równość stanowi podstawę wszelkich autentycznych relacji społecznych, które rzeczywiście zasługują na to miano tylko wówczas, gdy są oparte na prawdzie i na sprawiedliwości, uznając i broniąc każdego człowieka jako osoby, a nie jako rzeczy, którą można rozporządzać. Wobec normy moralnej, która zabrania bezpośredniego zabójstwa niewinnej istoty ludzkiej, nie ma dla nikogo żadnych przywilejów ani wyjątków. Nie ma żadnego znaczenia, czy ktoś jest władcą świata, czy ostatnim «nędzarzem» na tej ziemi: wobec wymogów moralnych jesteśmy wszyscy absolutnie równi”.” (tamże, n. 57).

    Ten absolutny i nieznający żadnych wyjątków Boży zakaz nie jest jednak sprzeczny z prawem naturalnym, które mówi nam, iż wolno jest bronić siebie i innych przed niesprawiedliwą napaścią, nawet gdybyśmy mieli przy tym zadać agresorowi śmiertelny cios. W istocie rzeczy bowiem człowiek dokonujący niesprawiedliwej napaści nie powinien być traktowany w kategoriach “niewinnej osoby”, przez co absolutny zakaz zabijania niewinnych nie tyczy się takiego agresora. Innymi słowy: atakujesz spokojnych ludzi, trudno w tej sytuacji uznawać cię za niewinnego człowieka.

    Można jednak ktoś spytać, co wtedy, gdy niesprawiedliwym napastnikiem jest np. osoba chora psychicznie? Czy śmiertelne odparcie ataku takiego człowieka nie będzie równała się z bezpośrednim zabiciem niewinnej osoby, skoro takowa byłaby chora psychicznie, a co się z tym wiąże, jej moralna odpowiedzialność za dokonywane działania mogłaby być całkowicie albo poważnie ograniczona?

    Papież Jan Paweł II w cytowanej już powyżej encyklice “Evangelium Vitae” odpowiedział, iż jest moralnie dozwolone zabicie napastnika, nawet w sytuacji, gdy ten byłby chory psychicznie:

    Zdarza się niestety, że konieczność odebrania napastnikowi możliwości szkodzenia prowadzi czasem do pozbawienia go życia. W takim przypadku spowodowanie śmierci należy przypisać samemu napastnikowi, który naraził się na nią swoim działaniem, także w sytuacji, kiedy nie ponosi moralnej odpowiedzialności ze względu na brak posługiwania się rozumem (tamże, n. 55).

    Czy zatem w rzeczywistości moralna zgoda na uśmiercenie chorego psychicznie agresora jest wyjątkiem od zakazu zabijania niewinnych ludzi? Twierdząca odpowiedź na to pytanie byłaby zdecydowanie zbyt pochopna. Zasada moralna zabraniająca tego czynić nie zasadza się bowiem na stwierdzaniu subiektywnej winy poszczególnych niesprawiedliwych napastników. Polega ona raczej na dostrzeżeniu obiektywnego wymiaru danego działania (w tym wypadku: niesprawiedliwej agresji) i odpowiednim do takowego bronieniu się przed nim. Ocena zaś, czy na płaszczyźnie subiektywnej dany napastnik jest w pełni lub częściowy winien swego zachowania, nie należy do obowiązków osoby zaatakowanej. Podobnie, nawet jeśli w poszczególnych przypadkach może zdarzyć się, że napastnik w ogóle nie będzie subiektywnie winien, nie musi to wpływać na rezygnację z obrony siebie lub innych. W zwyczajnym porządku rzeczy nie jest się bowiem w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia w stanie tego ocenić. A nawet, gdyby tak się zdarzyło, iż wiedzielibyśmy, że dany agresor jest osobą chorą psychicznie, to i tak najpewniej nie moglibyśmy w sposób całkowity wykluczyć tego, że w jego działaniu byłyby jakieś złośliwe elementy. Po prostu, gdy jesteśmy niesprawiedliwie napadnięci, to mamy prawo się bronić bez rozważania, czy i jaki stopień osobistej winy leży po stronie agresora. Może ten agresor jest całkowicie winien, może częściowo, a może w ogóle – w zwyczajnym porządku rzeczy tego nie wiemy i gdy nasze życie oraz zdrowie jest bezpośrednie zagrożone nie mamy obowiązku tego rozważać, czy oceniać.

    Na koniec dodam, iż ewentualna analogia pomiędzy moralnym prawem we własnej obronie nawet chorego psychicznie napastnika a rzekomym prawem do aborcji w sytuacji zagrożenia życia matki nie jest uprawniona. A to choćby dlatego, że w tym drugim przypadku po prostu możemy mieć 100 procent pewności, iż zagrożenie, jakie stwarza dla życia matki rozwój ciąży, nie jest spowodowane nawet w najmniejszym stopniu żadnymi intencjonalnymi działaniami ze strony nienarodzonego dziecięcia. Takie dziecko jest na pewno niewinne tego, iż jego biologiczny rozwój stwarza dla życia matki zagrożenie. W pierwszym przypadku jednak nie wiemy, czy choćby i chora psychicznie osoba byłaby na pewno w 100 procentach niewinna swego działania. Może tak być, ale jako, że nie jesteśmy w stanie tego ocenić, domniemanie słuszności leży po stronie broniącej się osoby. I na tym polega też różnica pomiędzy obiema tymi sytuacjami.

    Mirosław Salwowski

    Przeczytaj też:
    Kiedy moralnie dozwolone jest zabijanie złoczyńców?

    Przemoc w Starym i Nowym Testamencie

    Obrazek użyty w tekście został wykorzystany za poniżej linkowanym źródłem:
    https://www.huffpost.com/entry/violence-in-the-bible-greatest-hits_b_5861bd66e4b068764965be0a

  2. Czy w obronie wolno używać broni atomowej ?

    Możliwość komentowania Czy w obronie wolno używać broni atomowej ? została wyłączona

    Wyobraźmy sobie jeden z najbardziej pesymistycznych scenariuszy aktualnej sytuacji na froncie wojennym w Ukrainie. Otóż zniecierpliwiony brakiem znaczących sukcesów swych wojsk, prezydent Putin wydaje rozkaz zrzucenia bomby atomowej na jedno z ukraińskich miast. Wskutek tego aktu masowego morderstwa ginie dziesiątki, a może i nawet setki tysięcy cywili. Czy w takiej sytuacji, by zapobiec zwycięstwu Rosji, dowództwo NATO miałoby moralne prawo przyjść z pomocą Ukrainie poprzez odwetowy atak za pomocą broni jądrowej na jedno z rosyjskich miast? Coś, co potocznie zwie się “chłopskim rozumem” wydaje się nam podpowiadać odpowiedź twierdzącą. Wszak, rezygnacja z obrony Ukrainy przy pomocy odwetowego ataku jądrowego najprawdopodobniej zachęciłaby prezydenta Putina do wzmożenia swych agresywnych działań oraz dalszego używania bomb atomowych. W tym artykule postaram się jednak udowodnić, iż ów “chłopski rozum” się myli i użycie broni jądrowej przeciw miastom pełnym nie-walczących cywilów jest wewnętrznie złe, a przez to moralnie zawsze zakazane – nawet jeśli miałoby to zostać użyte w obronie niesprawiedliwie zaatakowanego kraju.

    ***

    Zacznijmy więc od tego, że bezpośrednie zabijanie niewinnych osób ludzkich – wedle tradycyjnego nauczania katolickiego – należy do czynów wewnętrznie złych. W nieomylny sposób o tej doktrynie przypomniał papież Jan Paweł II:

    „Istotnie, absolutna nienaruszalność niewinnego życia ludzkiego jest prawdą moralną bezpośrednio wynikającą z nauczania Pisma Świętego, niezmiennie uznawaną przez Tradycję Kościoła i jednomyślnie głoszoną przez jego Magisterium. Ta jednomyślność jest oczywistym owocem owego „nadprzyrodzonego zmysłu wiary”, wzbudzonego i umacnianego przez Ducha Świętego, który chroni od błędu Lud Boży, gdy „ujawnia on swą powszechną zgodność w sprawach wiary i obyczajów” (…)

    Dlatego mocą Chrystusowej władzy udzielonej Piotrowi i jego Następcom, w komunii z biskupami Kościoła Katolickiego, potwierdzam, że bezpośrednie i umyślne zabójstwo niewinnej istoty ludzkiej jest zawsze aktem głęboko niemoralnym. Doktryna ta, oparta na owym niepisanym prawie, które każdy człowiek dzięki światłu rozumu znajduje we własnym sercu (por. Rz 2, 14-15), jest potwierdzona w Piśmie Świętym, przekazana przez Tradycję Kościoła oraz nauczana przez Magisterium zwyczajne i powszechne.

    Świadoma i dobrowolna decyzja pozbawienia życia niewinnej istoty ludzkiej jest zawsze złem z moralnego punktu widzenia i nigdy nie może być dozwolona ani jako cel, ani jako środek do dobrego celu. Jest to bowiem akt poważnego nieposłuszeństwa wobec prawa moralnego, co więcej, wobec samego Boga, jego twórcy i gwaranta; jest to akt sprzeczny z fundamentalnymi cnotami sprawiedliwości i miłości. „Nic i nikt nie może dać prawa do zabicia niewinnej istoty ludzkiej, czy to jest embrion czy płód, dziecko czy dorosły, człowiek stary, nieuleczalnie chory czy umierający. Ponadto nikt nie może się domagać, aby popełniono ten akt zabójstwa wobec niego samego lub wobec innej osoby powierzonej jego pieczy, nie może też bezpośrednio ani pośrednio wyrazić na to zgody. Żadna władza nie ma prawa do tego zmuszać ani na to przyzwalać”.

    Pod względem prawa do życia każda niewinna istota ludzka jest absolutnie równa wszystkim innym. Ta równość stanowi podstawę wszelkich autentycznych relacji społecznych, które rzeczywiście zasługują na to miano tylko wówczas, gdy są oparte na prawdzie i na sprawiedliwości, uznając i broniąc każdego człowieka jako osoby, a nie jako rzeczy, którą można rozporządzać. Wobec normy moralnej, która zabrania bezpośredniego zabójstwa niewinnej istoty ludzkiej, „nie ma dla nikogo żadnych przywilejów ani wyjątków. Nie ma żadnego znaczenia, czy ktoś jest władcą świata, czy ostatnim «nędzarzem» na tej ziemi: wobec wymogów moralnych jesteśmy wszyscy absolutnie równi” („Evangelium vitae”, n. 57).

    Skoro zaś bezpośrednie zabijanie niewinnych jest wewnętrznie złe, to nie mamy moralnego prawa dopuszczać się tego nawet w najbardziej ekstremalnych okolicznościach. O tej prawdzie uczył chociażby Paweł VI:

    „W rzeczywistości (…) chociaż wolno niekiedy tolerować mniejsze zło moralne dla uniknięcia jakiegoś większego zła lub dla osiągnięcia większego dobra, to jednak nigdy nie wolno, nawet dla najpoważniejszych przyczyn, czynić zła, aby wynikło z niego dobro. Innymi słowy, nie wolno wziąć za przedmiot pozytywnego aktu woli tego co ze swej istoty narusza ład moralny – a co tym samym należy uznać za niegodne człowieka – nawet w wypadku, jeśli zostaje to dokonane w zamiarze zachowania lub pomnożenia dóbr poszczególnych ludzi, rodzin lub społeczeństw” („Humanae vitae”, n. 14).

    Tak więc, nawet gdyby za pomocą bezpośredniego zabicia “tylko” jednego niewinnego człowieka można było uratować od śmierci całą kilkumiliardową resztę ludzkiej populacji, nikt nie miałby moralnego prawa tego uczynić. Tak jest tradycyjne nauczanie Kościoła o aktach wewnętrznie złych.

    Sięgając zaś po jeszcze inny przykład, wyobraźmy sobie, iż na wioskę napada banda morderców i gwałcicieli. Dowodzący owymi rzezimieszkami stawia przed jednym z mieszkańców następujący dylemat: „Albo ty zabijesz jedno z niemowląt, a wówczas my zostawimy w spokoju całą wieś, albo w przeciwnym razie my wyrżniemy wszystkich mieszkańców, a kobiety dodatkowo przy tym zgwałcimy„. Jakkolwiek współczujemy ludziom znajdującym się w podobnych ekstremalnych i beznadziejnych sytuacjach, nie można przyznać racji tym, którzy byliby gotowi zabić to niemowlę. Nie wolno zamordować choćby jednego niewinnego, aby ocalić wszystkich pozostałych niewinnych.

    ***

    Można jednak spytać się, kto jest “niewinnym” na wojnie, a nawet jeśli pewne osoby powinny być w czasie wojennych działań traktowane jako “niewinne”, to co oznacza zwrot “bezpośrednie zabijanie”?

    Cóż, jako osoby niewinne na wojnie należy traktować tych ludzi, którzy nie biorą bezpośredniego albo przynajmniej bliskiego udziału w walce zbrojnej. Wybitny XIX-wieczny moralista katolicka, kardynał Thomas M.J. Gousset ujmował to tak:

    Prawa słuszności nie dozwalają także zabijać niewinnych. W tym razie za takich uważają się obywatele spokojni, dzieci, starcy, zakonnicy, słudzy religii, podróżni, wieśniacy nie będący pod bronią. Wtedy atoli mają prawo do względności, skoro nie biorą czynnego udziału w bitwie” ( Kardynał Gousset, „Teologia moralna dla użytku plebanów i spowiedników”, Warszawa 1858, s. 302). 

    Bezpośrednim zaś zabijaniem niewinnych jest branie sobie za cel śmiertelnego ataku takich ludzi. Jako jednoznaczne przykłady bezpośredniego zabijania tych osób można podać takie działania jak: Celowe strzelanie w główkę niemowlęcia; Zrzucenie bomb na przedszkole w którym nie było żadnych żołnierzy; Ostrzelanie rakietami spokojnej, a pozbawionej celów militarnych wioski.

    Oczywiście jednak wojna ma to do siebie, że w jej trakcie nieraz osoby walczące (czyli takie, które wolno bezpośrednio zabijać) są mocno zmieszane z osobami niewalczącymi i powstaje wówczas pytanie, czy ma się moralne prawo strzelać do walczących nawet wówczas, gdy prawdopodobnym, albo i pewnym skutkiem ubocznym takiego ostrzału będzie śmierć osób niewalczących? Na to pytanie można odpowiedzieć twierdząco. Wówczas jest to pośrednie, a nie bezpośrednie zabijanie niewinnych i jest to moralnie dozwolone na zasadzie tzw. podwójnego skutku. Przykładem takiej sytuacji może być walka w terenie zabudowanym, gdzie obok żołnierzy znajdują się także niewalczący cywile. Jeśli w sposób zamierzony nie strzela się do tych cywilów, ale ich śmierć może być efektem “zabłąkanej kuli”, to będzie moralnie prawowite prowadzenie walki zbrojnej w tych okolicznościach. Jednak i w takich warunkach należy uwzględnić proporcje i ryzyko niezamierzonego, a pośredniego zabicia niewalczących cywilów. Trudno np. uznać za dozwolone zrzucenie bomby na budynek z 200 cywilami po to, by zabić znajdujących się tam 3 żołnierzy – jeśli już to należałoby próbować zabić tych żołnierzy za pomocą ostrzału z karabinów. Tym bardziej zaś nie powinno się atakować szpitala pełnego osób chorych i rannych, jeśli znajdujący się tam żołnierze nie prowadzą działań ofensywnych, a znajdują się tam jedynie lub głównie po to, by chronić pacjentów przed atakiem. Atakowanie w takiej sytuacji szpitala można by w zasadzie uznać za tak naprawdę bezpośrednie zabijanie niewinnych.

    ***

    Jak zatem w świetle podanych wyżej zasad i rozróżnień ocenić zrzucenie bomby atomowej dajmy na to na miasto składające się z 200 tysięcy niewalczących cywilów i 10 tysięcy gotowych do walki żołnierzy? Czy jeśli epicentrum zdetonowania takiej bomby przypadłoby na wojskowe koszary to można by to uznać za “tylko” pośrednie, a więc moralnie dozwolone w czasie wojny zabijanie niewinnych?

    Cóż, gdyby w danym mieście proporcje między osobami walczącymi a niewalczącymi były odwrotne do wyżej podanych – a więc byłoby tam 200 tysięcy żołnierzy i 10 tysięcy niewalczących cywilów – to prawdopodobnie można by uznać za moralnie dozwolone zrzucenie nań bomby atomowej. W sytuacji jednak, gdy proporcje między walczącymi a niewalczącymi są takie jak podane wyżej to próba usprawiedliwiania zrzucania tam bomby atomowej przypominałaby uznawanie za moralnie dopuszczalne uderzania kogoś młotkiem w głowę po to by zabić komara znajdującego się na tej głowie. Oczywiście, w miarę rozsądna osoba przynajmniej w szczery sposób nie uzasadniałaby popełnienia takiego czynu. Ktoś, kto mówiłby, że w celu zabicia komara na głowie drugiej osoby uderzył ją młotkiem, byłby albo osobą chorą psychicznie, albo jawnie kpiącą sobie z naszej inteligencji i rozsądku. A zatem nawet w sensie intencjonalnym jest czymś nie do uwierzenia, że osoba decydująca się na zaatakowanie miasta pełnego niewalczących cywili za pomocą broni jądrowej tak naprawdę chciałaby w ten sposób przede wszystkim zabić znajdującą się tam mniejszość żołnierzy. Po prostu żaden rozsądny przywódca nie będzie wykorzystywał niezwykle drogiej broni do zabijanie relatywnie niewielkiej ilości żołnierzy, w sytuacji gdy może to uczynić przy pomocy tańszych metod. Zakładając więc, że na czele danego państwa czy układu wojskowego nie stoi osoba chora psychicznie, trzeba przyjąć, iż rzeczywistym celem takiego ataku byłoby zabicie dużej ilości osób niewalczących, by w ten sposób wystraszyć wroga. Skoro jednak celem takiego byłoby masowe zabicie cywilów, to byłby to akt zamierzonego oraz bezpośredniego, a w dodatku masowego morderstwa niewinnych. Owszem, cel takiego aktu mógłby być dobry – powstrzymanie dalszego przelewu krwi – jednak środek doń użyty byłby wewnętrznie zły (w tym wypadku: bezpośrednie zabicie wielu niewinnych osób).

    Mniej więcej to samo, co ja stwierdzam powyżej, jest napisane w jednym z “przedsoborowych” podręczników teologii moralnej. Pozwolę sobie go zacytować w oryginale, czyli języku angielskim:

    1410. The Killing or Wounding of Non-Combatants.

    (a) The indirect killing of non-combatants (i.e., killing which is unintentional and unavoidable) is lawful, according to the rules given for double effect (see 103, 104). Hence, it is lawful to bombard the fortifications, arsenals, munition works, and barracks of a town, to sink passenger liners that are carrying arms or stores to the enemy, to cut off food supplies from a town or country in order to starve out its troops, although these measures will entail the deaths of some civilians as well as of combatants. Humanity requires, however, that an effort be made to spare the non-combatants, when possible, as by serving warning of attack, so that they may be removed to safety. When it is a question, however, of the use of modern weapons (the atom, hydrogen or cobalt bombs) on military targets in the vicinity of large cities, where it is foreseen that many thousands of civilians will be killed or severely wounded, then the principle of double effect seems to rule out the lawfulness of using such devastating weapons. The immediate evil effect, the slaughter of the innocents, could hardly be called incidental and only reluctantly permitted. Concretely, the inevitable results of the use of such weapons would have to be intended directly, if not as an end, at least as a means.

    (b) The direct killing of non-combatants (i.e., killing which is intentional) is unlawful and constitutes the sin of murder. Obliteration bombing, the dropping of H-bombs or atom bombs on a residential section of a city containing no military objectives, are of this character; for they are attacks on civilians. It can not be argued that such an attack would probably break down the morale of the citizens to such an extent that they would force their rulers to make peace and so save many thousands of lives. For this argument is based on the principle that a good end justifies evil means. Occasionally it is argued that modern “total” warfare demands that all citizens contribute to the war effort and that consequently everyone is a combatant. The argument can hardly be sustained, for Catholic doctrine insists that those whose participation is only remote and accidental are not to be classified as combatants. In a well-documented article on “The Morality of Obliteration Bombing,” by John C. Ford, S.J. (Theological Studies, V, 1944, pp. 261-309), the validity of the distinction between combatants and innocent non-combatants, even in the condition of modern war, is upheld. Fr. Ford shows that in an industrial city, as found in the United States, three-fourths of the population belong to the non-combatant category, and he lists more than a hundred trades or professions which, according to the natural law, exclude their members from the category of combatants. Direct attacks on such a population clearly would constitute unjustifiable killing or wounding of non-combatants.

    https://www.gutenberg.org/files/35354/35354-h/35354-h.html

    Warto też zauważyć, że używanie broni jądrowej przeciwko miastom zostało oficjalnie potępione tak przez Sobór Watykański II, jak i Katechizm Jana Pawła II:

    Wszelkie działania wojenne, zmierzające bez żadnej różnicy do zniszczenia całych miast lub też większych połaci kraju z ich mieszkańcami, są zbrodnią przeciw Bogu i samemu człowiekowi, zasługującą na stanowcze i natychmiastowe potępienie” 72 . Ryzykiem nowoczesnej wojny jest stwarzanie okazji posiadaczom broni masowej zagłady, zwłaszcza atomowej, biologicznej lub chemicznej, do popełniania takich zbrodni. – Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 2314; Gaudium et spes, n. 80.

    Dodajmy, iż powyższe nauczanie zostało sformułowane jako oczywiste nawiązanie do historycznie zaistniałych już wypadków zrzucenia bomb atomowych na całe miasta. Chodzi rzecz jasna o decyzję prezydenta USA Henry’ego Trumana o potraktowaniu w ten sposób Hiroszimy i Nagasaki. Nie zapominajmy zaś, że to Stany Zjednoczone zostały najpierw zaatakowane przez Japonię i, co więcej, patrząc na to od strony czysto zdroworozsądkowej można by usprawiedliwiać taką, a nie inną decyzję pana Trumana. Wszak, zniszczenie tych miast za pomocą bomb atomowych skłoniło władze Japonii do szybkiej kapitulacji i najpewniej zapobiegło o wiele większej liczbie ofiar śmiertelnych po obu stronach tej wojny w sytuacji, gdy miałaby ona być kontynuowana za pomocą bardziej “konwencjonalnych” metod. Mimo to jednak, Magisterium Kościoła de facto potępiło te działanie władz Stanów Zjednoczonych.

    ***

    Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że rezygnacja z użycia broni jądrowej przeciw miastom pełnym niewalczących cywilów może być uznana za szaleństwo, gdyż dałoby się wówczas olbrzymią przewagę naszemu wrogowi. Nie mniej jednak w życiu prawdziwie chrześcijańskim istnieją sytuacje, gdy zdrowy rozsądek i racjonalne kalkulacje powinny ustąpić wierze i zaufaniu do Boga. Jeśli taka będzie Boża wola, to zwycięży się i bez używania bomb atomowych, wszak jak mówi Pismo święte:

    Nie uratuje króla liczne wojsko ani wojownika nie ocali wielka siła.  W koniu zwodniczy ratunek i mimo wielkiej swej siły nie umknie. Oto oczy Pana nad tymi, którzy się Go boją, nad tymi, co ufają Jego łasce,  aby ocalił ich życie od śmierci i żywił ich w czasie głodu.  Dusza nasza wyczekuje Pana, On jest naszą pomocą i tarczą. W Nim przeto raduje się nasze serce, ufamy Jego świętemu imieniu” (Psalm 33: 16 – 17).

    A jeśli nie da się wygrać danej wojny bez masowego zabijania niewinnych, to najwidoczniej nie było Bożą wolą, abyśmy zwyciężyli.

    Mirosław Salwowski

    Źródło obrazka:

    https://wiadomosci.onet.pl/swiat/bron-atomowa-rosja-i-usa-zwiekszaja-liczbe-rakiet-bomb-i-glowic-nuklearnych/ecf8e73

    Przeczytaj też:

    Czy zrzucenie bomby atomowej na Hiroszimę i Nagasaki było moralnie usprawiedliwione?

    O różnicy pomiędzy bezpośrednim a pośrednim zabiciem niewinnego.

    Na czym polega reguła “podwójnego skutku”?

    Tradycyjny absolutyzm moralny przeciw etyce sytuacyjnej (pytania i odpowiedzi)

    Weigel’s Terrible Arguments

    Two Unsuccessful Arguments for Bombing Hiroshima and Nagasaki

  3. O różnicy pomiędzy bezpośrednim a pośrednim zabiciem niewinnego

    Możliwość komentowania O różnicy pomiędzy bezpośrednim a pośrednim zabiciem niewinnego została wyłączona

    Tradycyjne katolickie nauczanie (potwierdzone również przez Jana Pawła II) na temat absolutnego zakazu aborcji jest z pewnością bardzo trudne do zaakceptowania. Jego logiczną konkluzję stanowi bowiem stwierdzenie, iż nawet w celu ratowania życia matki nie ma się moralnego prawa w bezpośredni sposób dokonać aborcji. Tę konkluzję jasno zresztą wyraził papież Pius XII w przemówieniu do uczestników kongresu „Katolickiej Włoskiej Unii Położnych”, który odbył się 29 października 1951 roku:

    Oprócz tego każdy ludzki byt, także dziecko w macierzyńskim łonie, ma prawo do życia <<bezpośrednio>> od Boga, nie od rodziców, ani też od jakiegokolwiek społeczeństwa lub ludzkiej władzy. Tak więc nie ma żadnego człowieka, żadnej ludzkiej władzy, żadnej wiedzy, żadnego medycznego, eugenicznego, społecznego, ekonomicznego, moralnego <<wskazania>>, które mogłoby przedłożyć lub dać ważny tytuł prawny dla <<bezpośredniej>> postanowionej dyspozycji nad niewinnym życiem ludzkim, tzn. dyspozycję, która dążyłaby do jego zniszczenia zarówno jako cel, bądź jako środek do innego celu, samego z siebie być może w żaden sposób nie niewłaściwego. W ten sposób, np. uratować życie matki jest najszlachetniejszym celem; lecz bezpośrednie zabicie dziecka jako cel do tego środka nie jest dozwolone ( Patrz: AAS 43/1951/838. Cytat za: O. Henryk Ćmiel OSPPE, “Teologia moralna szczegółowa. Podręcznik dla studentów teologii”, Częstochowa 2013, s. 736 -737).

    Uroczyste i nieomylne potępienie wszelakiej bezpośredniej aborcji ogłosił zaś Jan Paweł II w encyklice „Evangelium Vitae”:

    „mocą władzy, którą Chrystus udzielił Piotrowi i jego Następcom, w komunii z Biskupami — którzy wielokrotnie potępili przerywanie ciąży, zaś w ramach wspomnianej wcześniej konsultacji wyrazili jednomyślnie — choć byli rozproszeni po świecie — aprobatę dla tej doktryny — oświadczam, że bezpośrednie przerwanie ciąży, to znaczy zamierzone jako cel czy jako środek, jest zawsze poważnym nieładem moralnym, gdyż jest dobrowolnym zabójstwem niewinnej istoty ludzkiej. Doktryna ta, oparta na prawie naturalnym i na słowie Bożym spisanym, jest przekazana przez Tradycję Kościoła i nauczana przez Magisterium zwyczajne i powszechne. Żadna okoliczność, żaden cel, żadne prawo na świecie nigdy nie będą mogły uczynić godziwym aktu, który sam w sobie jest niegodziwy, ponieważ sprzeciwia się Prawu Bożemu, zapisanemu w sercu każdego człowieka, poznawalnemu przez sam rozum i głoszonemu przez Kościół” (tamże, n. 62).

    Wielu współczesnych katolików, najprawdopodobniej po to, aby ominąć katolicką doktrynę na ten temat powołuje się na regułę podwójnego skutku (nauczaną przez teologów moralnych). Mówiąc w skrócie: reguła ta zakłada, iż jeśli pośrednim efektem jakiegoś dobrego lub neutralnie moralnego działania będzie coś złego, to dla odpowiednio słusznych przyczyn można coś takiego uczynić. Oczywiście, zasada podwójnego skutku nie aprobuje popełniania czynów wewnętrznie złych w celu osiągania dobrych rezultatów, jedynie katolicy którzy powołują się na nią w kontekście ratowania życia ciężarnej matki przez często swój brak precyzji sprawiają wrażenie, jakoby w tej zasadzie właśnie o to chodziło. Innymi słowy, sprawiają oni wrażenie, jakoby zasada podwójnego skutku poprzez odpowiednio dobre intencje i dobre cele przemieniała coś, co normalnie zaliczylibyśmy do “bezpośredniej aborcji” w zaledwie “pośrednią aborcję”. Tak jednak nie jest, co spróbuję poniżej wytłumaczyć na dwóch praktycznych przykładach.

    Ratowanie życia ciężarnej matki poprzez wzięcie szczypców i wyrywanie zeń kawałek po kawałku znajdującego się w jej organizmie ciała nienarodzonego dziecięcia, nie jest żadnym zastosowaniem zasady “podwójnego skutku”, ale stanowi akt zamierzonego i bezpośredniego zabicia nienarodzonego dziecięcia. Jest to działanie wewnętrznie złe, do którego nie ma się nigdy moralnego prawa, chociaż można domniemywać łagodniejszą odpowiedzialność moralną za jego popełnienie, gdyż cel jest dobry (aczkolwiek środek do tego celu niegodziwy) i intencje są dobre, a okoliczności ekstremalne. Zgodne z zasadą “podwójnego skutku” jest z kolei np. usunięcie nowotworowego guza z organizmu ciężarnej kobiety, nawet jeśli jego przewidywanym skutkiem może być/lub będzie śmierć nienarodzonego dziecięcia. Takie działanie nie jest bowiem aktem zamierzonego i bezpośredniego zabicia dziecka w celu ratowania matki, gdyż jego specyfika polega na czymś zupełnie innym. Tu celem “ataku” nie jest niewinne dziecię, które ma być zamordowane po to by ktoś inny miał żyć – tu celem “ataku” jest guz nowotworowy, a ubocznym skutkiem jego likwidacji może być/będzie śmierć niewinnego.

    Można to porównać do sytuacji, w której żołnierze/policjanci strzelają do terrorystów przetrzymujących zakładników. Nawet jeśli jest duże prawdopodobieństwo czy pewność, że w wyniku takiego strzelania na 100 zakładników od zbłąkanych kul zginie 1 czy 2 zakładników to strzelanie do terrorystów będzie tu nadal zgodne z zasadą podwójnego skutku. Ale już np. bezpośrednie zastrzelenie dajmy na to niewinnego dziecka (np. przez zamierzony z góry strzał w jego głowę czy serce), po to by można było ocalić od śmierci 100 innych niewinnych dzieci, nie będzie żadnym działaniem zgodnym z zasadą “podwójnego skutku”, ale będzie działaniem wewnętrznie złym. Owszem będzie to działanie w pewnym sensie zrozumiałe, co do którego można będzie przyjąć domniemanie łagodniejszej odpowiedzialności moralnej. Niemniej jednak nie będzie to działanie, do którego ma się kiedykolwiek moralne prawo.

    Mirosław Salwowski

    Przeczytaj też:

    Na czym polega reguła podwójnego skutku?

    Czy jest dopuszczalne usunięcie ciąży pozamacicznej?

    Czy dozwolona jest aborcja w sytuacji zagrożenia życia matki?

  4. Błędy i dwuznaczności ks. Szymona Bańki (FSSPX) odnośnie aborcji, cz. I

    Leave a Comment

    W jednym z programów umieszczonych na internetowym kanale “Media Narodowe” należący do Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X ks. Szymon Bańka – który pełni też funkcję redaktora naczelnego pisma “Zawsze Wierni” – wyraził w najlepszym wypadku bardzo dwuznaczną myśl na temat dopuszczalności tzw. aborcji w przypadku, gdy rozwój życie nienarodzonego dziecięcia ma zagrażać życiu matki. Otóż ks. Bańka po stwierdzeniu, iż “zasadniczo” nie ma wyjątków od zakazu zabijania niewinnych istot ludzkich stwierdził, co następuje:

    (…) W przypadku jakichś absolutnie wyjątkowych przypadkach, gdybyśmy mieli do czynienia z faktycznie równowagą, czyli życie za życie, kiedy rozwój dziecka ewidentnie prowadziłby do śmierci, nieuchronnie, kiedy mielibyśmy do czynienia z taką sytuacją. Wtedy trzeba by ten konkretny przypadek bardzo, bardzo dokładnie badać i zastanawiać się, co można zrobić? Ale, zasada jest, ogólna zasada jest prosta: nie wolno pozbawiać życia istoty niewinnej.

    Następnie prowadzący z nim wywiad redaktor Michał Murgrabia sformułował następujące pytanie:

    (…) A druga rzecz, odpowiedział Ksiądz od razu na następne pytanie: czy są przypadki, kiedy dokonujący aborcji może nie ponieść grzechu z tego powodu? To też już wybrzmiało. Bo jednak są pewne wyjątki. I należy też pamiętać o tym, myślę, że to jest bardzo ważne żeby to sobie uświadomić, że z wyjątków nie należy czynić reguły. Czy dobrze rozumiem, proszę Księdza?

    Ks. Szymon Bańka odpowiedział na to w następujący sposób:

    Oczywiście z wyjątków nie należy czynić reguły. I tutaj, wyjątki o których Pan wspomniał, nie używałbym nawet liczby mnogiej. Mnie jest znany jeden przypadek, gdzie można by się zastanawiać, to znaczy, gdzie faktycznie teologia moralna zastanawia się, czy nie można potraktować wtedy tego dziecka, jako tak zwanego (w cudzysłowiu) “niesprawiedliwego agresora”. To znaczy oczywiście, nie, nie dobrowolnie, to znaczy oczywiście to dziecko nie jest w stanie być agresorem, ale kiedy rozwój dziecka faktycznie zabija bezpośrednio, prawda, wtedy być może mielibyśmy do czynienia z taką sytuacją, która by pozwoliła na ratowanie życia matki w ten sposób. Ale to są przypadki naprawdę absolutnie wyjątkowe, gdzie każdy pojedynczy przypadek trzeba rozważać osobno. Także, odpowiedź na pytanie brzmi: aborcja zawsze jest zakazana, jeśli mielibyśmy sytuację taką, jaką opisałem, że rozwój tego dziecka bezpośrednio zabija matkę, wtedy trzeba ten konkretny przypadek naprawdę ocenić pojedynczo. Znaczy, naprawdę tym konkretnym przypadkiem się zająć i poradzić, znaczy się w sensie, jakby Kościół, kapłana powinien poradzić, skonsultować, konsultując to również z lekarzem, co należy zrobić. Także, nie mówiłbym tu o jakichś wyjątkach od reguły, bo to są sytuacje absolutnie wyjątkowe, gdzie naprawdę trzeba bardzo osobiście i konkretnie potraktować ten konkretny przypadek.

    Zatrzymajmy się na chwilę nad wymową cytowanych stwierdzeń ks. Szymona Bańki. Otóż z jednej strony stwierdza on, że co prawda “aborcja jest zawsze zakazana” jednak w przypadkach “absolutnie wyjątkowych” – czyli wówczas, gdy kontynuowanie donoszenia ciąży zagraża życiu matki – ów zakaz nie jest już wcale taki pewny i dalsze postępowanie w tej sytuacji należy skonsultować z kapłanem oraz lekarzem. Ksiądz Bańka nie mówi przy tym jednak, że celem tych konsultacji powinno być ocalenia życia nienarodzonego dziecka przez, co faktycznie daje furtkę przyzwoleniu na aborcję w tym jednym wypadku – czyli w sytuacji zagrożenia życia matki.

    Nie inaczej powyższe słowa ks. Szymona Bańki zinterpretował redaktor Michał Murgrabia, który skomentował je w poniższy sposób:


    Ja myślę, że może tu nastąpić bardzo duże zdziwienie za strony naszych widzów, którzy na przykład nie są przychylni Kościołowi, a którzy często mieli takie wyobrażenie dotychczas, że Kościół restrykcyjnie przymusza ludzi, prawda, żeby tam, broń Boże, nie wychylili się poza te ramki, które są dozwolone, że aborcja jest zawsze złem, bezwzględnym złem i tak dalej, i tak dalej. Więc myślę, że ci ludzie, którzy byli przynajmniej bardzo niechętnie nastawieni dotychczas do kapłanów, czy do Kościoła, zrozumieją, że jednak Kościół patrzy na tą sprawę, dość powiedziałbym zdroworozsądkowo, a nie tak jak koń, który ma klapki na oczach, prawda, bez względu na wszystko, idziemy cały czas do przodu.

    Niestety, cytowana wypowiedź redaktora “Mediów narodowych” nie spotkała się z żadnym sprostowaniem ze strony ks. Szymona Bańki, przez co jego wcześniejsze i tak bardzo dwuznaczne wywody w tej sprawie urosły do faktycznego wsparcia jednego z błędów doktrynalnych. Oczywiście, treścią owego błędu jest twierdzenie, iż co prawda zabijanie nienarodzonych dzieci jest “prawie zawsze zakazane” jednak w przypadku zagrożenia życia matki można uznać, że nie jest to obiektywnie złe i zabronione [1].

    Czy ten pogląd da się uzasadnić w świetle nauczania katolickiego? Cóż, zacznijmy od tego, iż wedle tradycyjnej doktryny Kościoła istnieją czyny wewnętrznie złe, od których zakazu nie ma absolutnie żadnych, ale to żadnych wyjątków. To nie jest tak, że owe czyny są “prawie zawsze złe i zabronione” ale na przykład w 1 na 100 000 000 przypadków mogą być one dozwolone. Po prostu one są złe zawsze, wszędzie i w każdych okolicznościach i nie są one dozwolone nigdy i nikomu. Jeśli ktoś nie wierzy mi, że takie jest właśnie nauczanie katolickie na temat niektórych z czynów, to zachęcam go chociażby do uważnej lektury encykliki “Veritatis Splendor” papieża Jana Pawła II, a zwłaszcza jej punktów numer 52, 80-81, 92. Tradycyjna doktryna o absolutnym i nieznającym żadnych wyjątków zakazie pewnych zachowań została też streszczona w punktach numer 1754 oraz 1756 Katechizmu Kościoła Katolickiego.

    Absolutnie każda aborcja jest zakazana i niemiła Bogu

    Pozostaje zatem odpowiedzieć sobie na pytanie, czy konkretnie aborcja należy do czynów wewnętrznie złych, a więc takich, od których moralnego zakazu nie ma absolutnie żadnych wyjątków? Oczywiście, że tak jest. Skoro nawet kłamstwo wedle doktryny katolickiej jest wewnętrznie złe, to coś o wiele gorszego, czyli zamierzone zabicie niewinnej osoby ludzkiej tym bardziej należy do tej kategorii ludzkich zachowań. A doktrynalnych dowodów na takie postawienie sprawy jest wiele.

    I tak np. jedna z rzymskich kongregacji w dniu 28 maja 1884 roku odpowiedziała w przeczący, negatywny sposób na zapytanie kardynała Caverot z Lyonu, w której ten pytał się o to, czy można tolerować interwencję chirurgiczną zwaną kraniotomią (rozkawałkowaniem czaszki), jeśli bez tego zabiegu umrze tak matka, jak i dziecko. Z kolei, w dniu 14 sierpnia 1889 roku Watykan stwierdził, iż moralnie zakazany jest “każdy zabieg chirurgiczny, który bezpośrednio powoduje śmierć płodu lub ciężarnej matki”.

    Do sytuacji zagrożenia życia matki w bezpośredni sposób odniósł się też papież Pius XI w encyklice Casti Connubi:

    W sprawie “indykacji lekarskiej lub terapeutycznej” – by użyć tych określeń – wyraziliśmy już, Czcigodni Bracia, głębokie swoje współczucie dla takiej matki, której spełnieniu obowiązku naturalnego zagrażają choroby a nawet śmierć. Lecz jakiż kiedykolwiek przytoczyć można powód dla usprawiedliwienia zamierzonego zabójstwa niewinnego dziecięcia? A przecież o to tu chodzi. I czy ono godzi w życie matki, czy w życie dziecka, zawsze sprzeciwia się przykazaniu Bożemu i głosowi przyrodzonemu: “Nie zabijaj” (Exod., XX, 13; cfr. Decr. S. Offic. 4 Maii 1898, 24 Julii 1895, 31 Maii 1884). Życie dziecięcia tak samo święte, jak życie matki. Stłumić go nikt, nawet państwo, nigdy nie będzie miało prawa. Niedorzecznie bardzo przywodzi się przeciw tym niewinny istotom prawo miecza, gdyż ono obejmuje jedynie winnych. Nie wchodzi tu także w grę zasada godziwości krwawej obrony przeciw napastnikowi (któż bowiem niewinne takie maleństwo mógłby nazwać napastnikiem)?). Niema też żadnego tzw. prawa “bezwzględnej konieczności”, które by mogło usprawiedliwić uśmiercenie niewinnego dziecka. Zasługują zatem na pochwałę owi sumienni i doświadczeni lekarze, którzy starają się i życie matki i życie dziecięcia zachować i obronić. Niegodnymi natomiast okazaliby się szlachetnego miana i tytułu lekarskiego ci, którzy by ze względów leczniczych albo przez niewłaściwe współczucie nastawali na życie matki lub płodu [2].

    Pius XII z kolei, omawiając ten sam problem stwierdził:

    „Błędem jest formułowanie pytania w sposób alternatywny: albo życie dziecka, albo życie matki. Nie: ani życie dziecka, ani życie matki nie mogą być wydane na zatracenie. Tak w odniesieniu do jednego, jak i do drugiego, jedyną konieczną zasadą powinno być zastosowanie wszelkich możliwych środków, aby uratować życie, zarówno życie matki, jak i życie dziecka” (Przemówienie z dnia 27 listopada 1951 r., wygłoszone na kongresie „Frontu rodziny”) [3].

    Wreszcie w encyklice “Evangelium Vitae” Jan Paweł II dał wyraźnie do zrozumienia, iż nauczanie katolickie o nie znającym żadnych wyjątków absolutnym zakazie bezpośredniego i zamierzonego zabijania niewinnych osób ludzkich ma charakter nieomylny, gdyż należy do zwyczajnego i powszechnego Magisterium Kościoła:

    “(…) przykazanie „nie zabijaj” ma wartość absolutną w odniesieniu do osoby niewinnej, i to tym bardziej wówczas, gdy jest to człowiek słaby i bezbronny, który jedynie w absolutnej mocy Bożego przykazania znajduje radykalną obronę przed samowolą i przemocą innych.

    Istotnie, absolutna nienaruszalność niewinnego życia ludzkiego jest prawdą moralną bezpośrednio wynikającą z nauczania Pisma Świętego, niezmiennie uznawaną przez Tradycję Kościoła i jednomyślnie głoszoną przez jego Magisterium. Ta jednomyślność jest oczywistym owocem owego „nadprzyrodzonego zmysłu wiary”, wzbudzonego i umacnianego przez Ducha Świętego, który chroni od błędu Lud Boży, gdy „ujawnia on swą powszechną zgodność w sprawach wiary i obyczajów”.

    Wobec stopniowego zacierania się w sumieniach i w społeczeństwie świadomości, że bezpośrednie odebranie życia jakiejkolwiek niewinnej ludzkiej istocie, zwłaszcza na początku i na końcu jej egzystencji, jest absolutnym i ciężkim wykroczeniem moralnym, Magisterium Kościoła nasiliło swoje wystąpienia w obronie świętości i nienaruszalności życia ludzkiego. Z Magisterium papieskim, które szczególnie często powracało do tego zagadnienia, było zawsze złączone nauczanie biskupów, zawarte w licznych i obszernych dokumentach doktrynalnych i duszpasterskich, ogłaszanych zarówno przez Konferencje Episkopatów, jak i przez poszczególnych biskupów. Również Sobór Watykański II poświęcił tej sprawie zwięzłą, ale stanowczą i jednoznaczną wypowiedź.

    Dlatego mocą Chrystusowej władzy udzielonej Piotrowi i jego Następcom, w komunii z biskupami Kościoła Katolickiego, potwierdzam, że bezpośrednie i umyślne zabójstwo niewinnej istoty ludzkiej jest zawsze aktem głęboko niemoralnym. Doktryna ta, oparta na owym niepisanym prawie, które każdy człowiek dzięki światłu rozumu znajduje we własnym sercu (por. Rz 2, 14-15), jest potwierdzona w Piśmie Świętym, przekazana przez Tradycję Kościoła oraz nauczana przez Magisterium zwyczajne i powszechne.

    Świadoma i dobrowolna decyzja pozbawienia życia niewinnej istoty ludzkiej jest zawsze złem z moralnego punktu widzenia i nigdy nie może być dozwolona ani jako cel, ani jako środek do dobrego celu. Jest to bowiem akt poważnego nieposłuszeństwa wobec prawa moralnego, co więcej, wobec samego Boga, jego twórcy i gwaranta; jest to akt sprzeczny z fundamentalnymi cnotami sprawiedliwości i miłości. Nic i nikt nie może dać prawa do zabicia niewinnej istoty ludzkiej, czy to jest embrion czy płód, dziecko czy dorosły, człowiek stary, nieuleczalnie chory czy umierający. Ponadto nikt nie może się domagać, aby popełniono ten akt zabójstwa wobec niego samego lub wobec innej osoby powierzonej jego pieczy, nie może też bezpośrednio ani pośrednio wyrazić na to zgody. Żadna władza nie ma prawa do tego zmuszać ani na to przyzwalać”.

    Pod względem prawa do życia każda niewinna istota ludzka jest absolutnie równa wszystkim innym. Ta równość stanowi podstawę wszelkich autentycznych relacji społecznych, które rzeczywiście zasługują na to miano tylko wówczas, gdy są oparte na prawdzie i na sprawiedliwości, uznając i broniąc każdego człowieka jako osoby, a nie jako rzeczy, którą można rozporządzać. Wobec normy moralnej, która zabrania bezpośredniego zabójstwa niewinnej istoty ludzkiej, nie ma dla nikogo żadnych przywilejów ani wyjątków. Nie ma żadnego znaczenia, czy ktoś jest władcą świata, czy ostatnim «nędzarzem» na tej ziemi: wobec wymogów moralnych jesteśmy wszyscy absolutnie równi”. (…)


    Dlatego mocą władzy, którą Chrystus udzielił Piotrowi i jego Następcom, w komunii z Biskupami — którzy wielokrotnie potępili przerywanie ciąży, zaś w ramach wspomnianej wcześniej konsultacji wyrazili jednomyślnie — choć byli rozproszeni po świecie — aprobatę dla tej doktryny — oświadczam, że bezpośrednie przerwanie ciąży, to znaczy zamierzone jako cel czy jako środek, jest zawsze poważnym nieładem moralnym, gdyż jest dobrowolnym zabójstwem niewinnej istoty ludzkiej. Doktryna ta, oparta na prawie naturalnym i na słowie Bożym spisanym, jest przekazana przez Tradycję Kościoła i nauczana przez Magisterium zwyczajne i powszechne ” (tamże, n. 57 i 62) [4].

    Nauczanie katolickie jest więc jasne, nigdy i nigdzie, w jakichkolwiek okolicznościach nie ma się moralnego prawa do bezpośredniego oraz zamierzonego zabicia niewinnej osoby ludzkiej. Tą prawdę niestety – najpewniej nieświadomie – poddają w wątpliwość tak redaktor Michał Murgrabia, jak i ks. Szymon Bańka z Bractwa św. Piusa X.

    Zasada podwójnego skutku a absolutny zakaz aborcji

    Ktoś może jednak powie, że sytuacja zagrożenia życia matki stwarza swoisty moralny pat, gdyż nie da się zeń wyjść bez zabicia którejś z niewinnych osób, a więc albo dziecka, albo matki. Otóż bardzo ważnym elementem w zakazie zabijania niewinnych osób ludzkich jest stwierdzenie, iż nigdy nie wolno tego czynić w sposób bezpośredni oraz zamierzony. Nie jest jednak w sposób absolutny zakazane pośrednie i niezamierzone spowodowanie śmierci niewinnej osoby. Wynika to choćby z tradycyjnie nauczanej przez moralistów katolickich zasady tzw. podwójnego skutku.
    Reguła ta pozwala na czynienie aktów, które ze swej istoty są albo dobre, albo też neutralne moralnie, jednak z którymi wiąże się mniejsze lub większe ryzyko wystąpienia złych skutków [5]. Z takimi sytuacjami mamy do czynienia np. w przypadku zagadnień związanych z ciążą zagrażającą życiu matki. Jasnym jest, iż nigdy, nawet dla ratowania życia matki, nie wolno jest dokonać aborcji. Byłoby to bowiem złamanie zasady mówiącej, iż “Cel nie uświęca środków”. W ten sposób zgodzilibyśmy się, iż w szlachetnym celu (ratowania niewinnego życia matki) można sięgnąć po zły i niegodziwy środek (morderstwo niewinnego i bezbronnego dziecka). Tym samym zniszczylibyśmy jedno niewinne życie, by ratować innego niewinnego. Zamordowalibyśmy jednego człowieka, by uleczyć innego. W tak dramatycznych okolicznościach jedyne co jest dopuszczalne; to poddanie się przez chorą matkę pewnym kuracjom, zabiegom i operacjom, które same w sobie nie polegają na uśmiercenie dziecka, jednak ich skutkiem ubocznym może być śmierć płodu. Przykładowo, wolno jest poddać się ciężarnej niewieście operacji serca, mimo że jej prawdopodobnym następstwem będzie śmierć dziecka. Jest to dozwolone, albowiem istotą tego typu zabiegów jest leczenie chorej matki, nie zaś zadanie śmierci dziecku w celu ratowania kobiety. W takim akcie nie zmierza się wprost i bezpośrednio do zniszczenia niewinnego życia celem ratowania innego niewinnego człowieka, ale jedynie przewiduje się, że ubocznym następstwem działań leczniczych może być zgon jednego z dwojga. Sam jednak ów akt polega na leczeniu, nie zaś zabijaniu w celu leczenia. Gdyby pokusić się o zilustrowanie tej zasady na jakimś przykładzie praktycznym, to moglibyśmy podać sytuację, w której strażak ratuje ludzi z płonącego budynku. Strażak musi zdecydować, kogo będzie ratował w pierwszej kolejności, będąc przy tym świadomym, iż ratując np. jako pierwsze dziecko, może nie zdążyć pomóc matce. Nie mniej jednak ów strażak nie ma prawa np. wyjąć pistoletu i odstrzelić część znajdujących się w ogniu ludzi, po to by łatwiej mu było ratować pozostałych.

    Każda aborcja jest zakazana, ale nie każda musi ściągać na sumienie osobistą winę grzechu ciężkiego

    Warto też dodać, iż absolutny i nieznający żadnych wyjątków zakaz bezpośredniej aborcji nie musi oznaczać, że zakłada się domniemanie ciężkiej osobistej winy u dokładnie wszystkich osób, które dopuściły się tego czynu. Owszem, aborcja jako taka jest materią grzechu ciężkiego, ale do zaistnienia osobistej winy grzechu śmiertelnego potrzebna jest jeszcze pełna świadomość oraz pełna dobrowolność. Gdy brak jest przynajmniej jednego z tych czynników, nie możemy mówić o zaistnieniu grzechu śmiertelnego. Coś, co obiektywnie rzecz biorąc, jest ciężkim wykroczeniem przeciw Bożemu prawu, subiektywnie może obciążać sprawcę jedynie w stopniu lekkim. Może się nawet zdarzyć, iż sprawca danego czynu był tak bardzo nieświadomy zła, które popełniał, albo subiektywnie czuł, iż jego wolność jest całkowicie skrępowana, iż nie zaciągnął na swe sumienie nawet grzechu powszedniego. Rzecz jasna, różne ekstremalne okoliczności oraz chwalebne intencje należą do tego rodzaju czynników, które mogą w znacznym stopniu utrudnić rozeznanie zła danego czynu, oraz skrępować dobrowolność podejmowanych decyzji. Najbardziej skrajne okoliczności nie usuwają jednak zła danych czynów, nie czynią ich uprawnionymi, nie przemieniają je z rzeczy niemiłych Panu Bogu i zawsze zakazanych, w coś dozwolonego oraz miłego, albo przynajmniej obojętnego Stwórcy. Jedyne, co w obliczu takich skrajnych okoliczności może ulec zmianie, to ocena indywidualnej odpowiedzialności sprawcy. Nie można jednak powiedzieć, iż strach, niewiedza i tym podobne okoliczności, dają nam prawo do czynienia zła. Zmniejszą one, a czasami nawet eliminują naszą moralną odpowiedzialność, ale nie jest to równoznaczne z przyznaniem, iż wolno jest nam popełniać pewne zło. Powiedzieć: “jeśli działałeś w wielkim strachu, być może nie zaciągnąłeś na swe sumienie grzechu”, nie jest tym samym, co stwierdzić: “jeśli będziesz działał w wielkim strachu, możesz skłamać albo czcić bożki, w takim wypadku jest to dozwolone”. Pierwsze z tych stwierdzeń jest prawdziwe; drugie stanowi już sytuacjonistyczną herezję. Nie wymierzenie kary za czyn stanowiący przestępstwo, nie zawsze jest tym samym, co stwierdzenie, iż w pewnych warunkach ów uczynek przestaje być przestępstwem.

    Zilustrujmy powyższą zasadę takim oto przykładem: Pewna niewiasta, słabo obeznana z prawdami wiary i moralności chrześcijańskiej, jeszcze gdy była dzieckiem, została porwana do domu publicznego. Przez wiele lat była ona bita, zastraszana i poniżana. Ta biedna dziewczyna subiektywnie rzecz biorąc, nie wiedziała jak wyrwać się z prostytucji i przeciwstawić się niemoralnym poleceniom swych “przełożonych”. Zawód, jaki praktykowała, był sam w sobie ciężką zniewagą Wszechmogącego, którego nikt i nic nie może uprawomocnić. Jednak bardzo prawdopodobne jest to, iż odpowiedzialność owej prostytutki była w tym wypadku znikoma. Uwaga; nie znaczy to jednak, iż można powiedzieć: “Dziewczęta, jeżeli zdarzy się, iż będziecie bite, poniżane, zastraszane: to trudno, możecie zgodzić się oddawać swe ciało za pieniądze, póki ta dramatyczna sytuacja nie ulegnie zmianie“. Jest to dokładnie na odwrót. Należy tu powiedzieć: “Nawet, jeśli będziecie bite, poniżane i zastraszane, nie macie prawa oddawać się prostytucji, albowiem obrazicie w ten sposób Pana Boga. Wszechmogący przyjdzie wam z pomocą w tych trudnych chwilach i ostatecznie nagrodzi wasze męstwo“. Trzeba bowiem pamiętać, iż nam może się jedynie wydawać, iż w ekstremalnych okolicznościach niemożliwe jest dochowanie wierności Bożym przykazaniom.

    Tak naprawdę, nigdy nie jesteśmy zmuszeni do popełnienia, któregokolwiek z wewnętrznie złych uczynków. Wszechmocny zawsze wspiera nas swą łaską i nie ma takiej sytuacji, w której musielibyśmy wybrać zło moralne. Jak uczył Jan Paweł II w punkcie nr 102 encykliki “Veritatis Splendor”:

    W określonych sytuacjach przestrzeganie prawa Bożego może być trudne, nawet bardzo trudne, nigdy jednak nie jest niemożliwe. To niezmienne nauczanie Tradycji Kościoła tak ujmuje Sobór Trydencki: <<Żaden człowiek, choć usprawiedliwiony, nie może się uważać za zwolnionego z przestrzegania przykazań; nikt nie powinien podzielać błędnego mniemania, potępianego przez Ojców, wedle którego przestrzeganie Bożych przykazań jest dla człowieka usprawiedliwionego niemożliwe. Bóg bowiem nie nakazuje tego, co niemożliwe, lecz nakazując przynagla cię, byś czynił wszystko, co możesz, a prosił o to, czego nie możesz, On zaś pomoże ci, byś mógł, albowiem “przykazania Jego nie są ciężkie” (1 J 5, 3), a “jarzmo Jego jest słodkie i brzemię lekkie”>>” (por. Mt 11, 30). (Sobór Trydencki, Sesja VI, “Dekret o usprawiedliwieniu”, rozdz. 11).

    Na sam koniec tego artykułu chciałbym jednak dodać, że nie zarzucam ani ks. Szymonowi Bańce, ani panu redaktorowi Michałowi Murgrabiemu złej woli. Myślę, że po prostu błądzą oni w kwestii aborcji nie z powodu uporu czy braku chęci podporządkowania się nauce katolickiej w tej sprawie, ale czynią to z braku dokładnej wiedzy na ten temat. Ten mój artykuł ma na celu zachęcić ich do dokładniejszego poznania doktryny Kościoła odnośnie aborcji, a następnie publicznego sprostowania głoszonych przez siebie błędów.

    W następnej części mego tekstu omówię kolejną z dwuznaczności prezentowanych przez ks. Szymona Bańkę, a mianowicie sugestię, iż popieranie tzw. aborcji co prawda jest grzechem, ale nie stanowi herezji.

    Mirosław Salwowski

    Przypisy:

    [1] Wszystkie cytowane w tym artykule wypowiedzi ks. Szymona Bańki oraz redaktora Michała Murgrabiego znajdują się pod następującym adresem internetowym: https://www.youtube.com/watch?v=7gjZV6pSwBg (minuty od 4. 54 do 8. 15).

    [2] Cytat za: Pius XI, encyklika “Casti Connubi”, Portal Opoka.org.pl,
    https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_xi/encykliki/casti_connubi_31121930.html

    [3] Cytat za: „50 pytań i odpowiedzi o aborcji”, Kraków, brw, s. 25.

    [4] Por. Jan Paweł II, “Evangelium Vitae”, wydawnictwo TUM, Wrocław 1995, s. 103 – 106.

    [5] Więcej na temat zasady podwójnego skutku można przeczytać w następującej pozycji książkowej: Evencio Cofreces Merino/ Ramon Garcia de Haro, “Teologia moralna fundamentalna”, Kraków 2004, s. 237-241.