Prawda i Konsekwencja

Tag Archive: zabijanie niewinnych

  1. Trzy powody dla których wspieram Izrael

    Możliwość komentowania Trzy powody dla których wspieram Izrael została wyłączona

    W tym artykule postaram się wyjaśnić, dlaczego uważam powstanie Państwa Izrael za moralnie zasadne w przeszłości, jak i uznaję, iż w obecnym jego konflikcie z terrorystyczną organizacją Hamas to władze właśnie tego kraju prowadzą sprawiedliwą wojnę.

    1. Uważam, iż wszystkie tak chrześcijańskie, jak i niechrześcijańskie, ale monoteistyczne i respektujące podstawowe zasady naturalnej moralności narody mają prawo do wolności i bezpieczeństwa. Ta zasada tyczy się również Żydów, którzy na przełomie XIX i XX wieku dążyli do znalezienia dla siebie bezpiecznego schronienia.

    Co prawda, jestem dość daleki od twierdzenia, jakoby każdy naród miał jakieś absolutne i nieograniczone prawo do posiadania własnego państwa, jednak w sytuacji, gdy dana nacja jest poddawana systematycznemu niesprawiedliwemu traktowaniu, to ma ona naturalne prawo do szukania miejsca, w którym będzie wolna od takiej opresji. A tak się składa, iż emigracja Żydów do Palestyny w swych większych rozmiarach zaczęła się wówczas, gdy pod koniec XIX wieku członkowie tej społeczności zaczęli być poddawani masowym mordom w Rosji. Zaś i później, Żydzi mieli dobre powody, by szukać dla siebie jakiegoś spokojnego i bezpiecznego miejsca na schronienie – przypomnijmy wszak o najpierw drastycznej dyskryminacji, jakiej byli oni poddawani w nazistowskiej III Rzeszy, a następnie idącemu w miliony ludobójstwu dokonywanemu na nich przez władze tegoż państwa.

    Gwoli ścisłości uważam jednak, iż lepszym rozwiązaniem ze stricte teologicznego punktu widzenia byłoby, gdyby Żydzi założyli swe państwo w miejscu innym niż Palestyna – w ten sposób uniknięto by wrażenia, że ziemia ta należy im się ciągle na zasadzie ściśle Boskich obietnic, które zostały im objawione na kartach Starego Testamentu. Ci z Żydów, którzy nie uznają Pana Jezusa Chrystusa za Mesjasza i Zbawcę, nie mogą bowiem odwoływać się do owych obietnic, gdyż nie są oni częścią wybranego przez Boga narodu (w przeciwieństwie do ich starotestamentowych przodków). Skoro jednak historia potoczyła się w ten, a nie inny sposób, to „nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem”, ale próbować w rozsądny i mądry sposób uporządkować sytuację na owych terenach.

    Myślę, iż w tym miejscu należy rozróżnić pomiędzy ściśle Boskim prawem, które mogło być dane temu czy innemu narodowi, a naturalnym moralnym prawem do posiadania danej ziemi i państwa. Przykładowo, my Polacy nie mamy żadnego ściśle Bożego prawa do posiadania ziem ciągnących się pomiędzy Bugiem a Odrą (choćby dlatego, że nie zostało nam to obiecane w Piśmie świętym), ale to nie znaczy, iż nie mamy prawa do posiadania tego terytorium na podstawie naturalnej moralności. Poza tym, nawet gdyby można dyskutować nad tym, czy aby na pewno każdy skrawek obecnego terytorium Państwa Polskiego został pozyskany w moralnie prawowity sposób, to i tak z rozmaitych powodów nie miałoby sensu kwestionowanie na tym podobnych podstawach prawa naszego państwa do istnienia. Ot, choćby dlatego byłoby to bezsensowne, gdyż od być może kontrowersyjnych moralnie wydarzeń, wskutek których Polska uzyskałaby te czy inne fragmenty swego terytorium, minęły już całe pokolenia i próba cofnięcia takich zmian przyniosłaby więcej złego niż dobrego. Podobnie, nie ma większego sensu kwestionowanie moralnej legitymacji dla powstania Państwa Izrael, a to choćby dlatego, że część z ziem do niego aktualnie należących było kupowanych przez żydowskich osadników od Arabów. Jeśli by przyjąć założenie, iż owe transakcje kupna i sprzedaży były dokonywane w uczciwy sposób – czyli np. bez oszustwa oraz przymusu – to nie mielibyśmy wtedy żadnego moralnego prawa do kwestionowania godziwości posiadania przez Żydów w ten sposób nabytych ziem. Oczywiście, historia powstania i rozwoju Państwa Izrael jest nieco bardziej złożona i skomplikowana i zdaję sobie sprawę, że pewna część ziem do niego należących nie została przejęta w powyżej opisany, czyli pozbawiony etycznych kontrowersji sposób. Jednak pytanie, które należałoby sobie w tym miejscu postawić, sprowadza się do tego, czy natężenie bardziej wątpliwych moralnie sposobów przejmowania ziemi przez Izrael było aż tak silne, by w sposób absolutny zanegować prawo owego państwa do istnienia?

    Ponadto, choć można powiedzieć, iż wygnanie Żydów i ich rozproszenie, które nastąpiło po zburzeniu świątyni jerozolimskiej w 70 roku po Chrystusie, było czymś w rodzaju Bożej kary za odrzuceniu przez większość z nich wiary w Jezusa, to wcale jeszcze nie musi oznaczać, że chrześcijanie nie mają prawa popierać powstania i trwania państwa przeznaczonego dla Żydów. Pojęcie „Bożych kar” nie zawsze oznacza, iż kryje się za czymś takim pozytywna i bezpośrednia wola Boża, a więc coś, czemu nie należy się w żaden sposób sprzeciwiać. Przypomnijmy wszak, że tak choroby, jak i kataklizmy, a także niesprawiedliwe wojny mogą być słusznie nazywane Bożymi karami, ale to nie oznacza jeszcze, że w takim razie uczniowie Jezusa nie mają moralnego prawa stosować lekarstw (dążąc w ten sposób do zdławienia choroby), uciekać przed huraganami czy też zbrojnie walczyć w armii broniąc swego kraju przed niesprawiedliwym najeźdźcą. Podobnie, uznanie wygnania i rozproszenia Żydów po 70 roku naszej ery za wydarzenie będące w pewnym sensie Bożą karą nie oznacza, iż nie wolno chrześcijanom dążyć do ograniczenia/zniwelowania tego stanu rzeczy.

    2. Uważam za skrajnie nieuprawnione wszelkie porównania Państwa Izrael do nazistowskiej III Rzeszy.

    Nie twierdzę, że władze Izraela na pewno zawsze traktowały Palestyńczyków w moralny i sprawiedliwy sposób, jednak gdy wskazuje się możliwe zło tych czy innych działań państwa żydowskiego, trzeba zachować odpowiednie proporcje w stosowaniu historycznych analogii. A niestety radykalni antysemici lubują się w formułowaniu sugestii, a czasami nawet otwartych stwierdzeń, jakoby Państwo Izrael – wzorem nazistowskiej III Rzeszy – stosowało wobec Palestyńczyków politykę polegającą na ich ludobójstwie. Nazwać tego rodzaju porównania „przesadą”, to tak jakby nic nie powiedzieć. To nie przesada, ale skrajny wręcz absurd.

    Działania Izraela wobec Palestyńczyków w diametralny sposób różnią się od tego, jak III Rzesza traktowała Żydów, tak celowością, jak i natężeniem liczby ofiar.

    Tak więc polityką niemieckich nazistów – przynajmniej w l. 1941 – 1945 – było masowe, bezpośrednie oraz zamierzone mordowanie członków społeczności żydowskich (którzy dodajmy w swej ogromnej części byli niewalczącymi cywilami). Czyniono to wpierw podczas masowych rozstrzeliwań Żydów, by następnie przejść do eksterminowania ich w komorach gazowych. W ten sposób w ciągu niespełna 4 lat Niemcy i ich europejscy sojusznicy zgładzili od 5 000 000 do 6 000 000 żydowskich mężczyzn, kobiet, starców i dzieci. Gdy podzielimy tę liczbę przez dni trwania owego ludobójstwa, to daje nam ok. 3 500 osób mordowanych każdego dnia. Podkreślmy, iż większość z tych ofiar zostało zabitych w całkowicie bezpośredni i zamierzony sposób, nie zaś jako „efekt uboczny” zbrojnych walk armii niemieckiej (i formacji sojuszniczych) z wrogimi im żołnierzami czy partyzantami. Innymi słowy, żydowscy niewalczący cywile najczęściej ginęli nie od zabłąkanej niemieckiej kuli czy bomby, ale byli oni mordowani w całkowicie rozmyślny sposób.

    Powyższego nie da się w żaden sposób przyrównać do postępowania władz Izraela wobec Palestyńczyków. W ciągu 75 lat (mam tu myśli lata 1948- listopad 2023) owych napiętych relacji łącznie nie zginęło nawet 50 000 palestyńskich cywilów – jak więc można to porównywać z 5 000 000 do 6 000 000 Żydów wymordowanych w ciągu 4 lat? Poza tym, o ile żydowscy cywile byli z zasady zabijani przez III Rzeszę w sposób bezpośredni i zamierzony, o tyle nie da się tego powiedzieć o działaniach armii Izraela (IDF) wobec palestyńskiej ludności cywilnej – a przynajmniej nie da się powiedzieć, że jest to jej w wykonaniu regułą. Przypomnijmy wszak, że IDF ma za swego przeciwnika bardzo podstępnego, barbarzyńskiego i perfidnego wroga: aktualnie jest to organizacja Hamas, która słynie ze stosowania taktyki polegającej na czynieniu sobie z cywilów czegoś, co popularnie zwie się „żywymi tarczami”. Barbarzyńcy z Hamasu ukrywają wszak swych bojowników, składy śmiercionośnej broni i centra dowodzenia w takich obiektach cywilnych jak bloki mieszkalne, szkoły, a nawet szpitale. Chcąc zatem czy nie chcąc, IDF dążąc do likwidacji bądź ograniczenia terrorystycznej działalności Hamasu – w pośredni i niezamierzony sposób – będzie też uśmiercać niewalczących palestyńskich cywili. Można to porównać do akcji wymierzonej w 20 terrorystów, którzy wzięli by za zakładników 200 cywili. Póki bezpośrednim celem akcji antyterrorystycznej byłoby zabicie owych 20 terrorystów, to akcja taka byłaby moralnie dozwolona, nawet jeśli jej „efektem ubocznym” byłaby śmierć od „zbłąkanych kul” dajmy na to 40 przetrzymywanych przez nich zakładników. O ile bowiem bezpośrednie i zamierzone zabijanie niewinnych cywili jest aktem wewnętrznie złym, a przez to zawsze niedozwolonym, o tyle tradycyjnie katolicka teologia moralna uważa za moralnie dopuszczalne – dla odpowiednio ważnych przyczyn – pośrednie doprowadzenie do śmierci osób niewinnych. Oczywiście, można spierać się o to, czy akcje IDF, których praktycznym skutkiem jest to, że w ich wyniku ginie więcej cywilów niż terrorystów z Hamasu spełniają warunek proporcjonalności. Odpowiedź na to pytanie nie jest wcale bardzo łatwa, zwłaszcza gdy zważymy na to, iż nawet jeśli wskutek bombardowania danego obiektu zginie 1 terrorysta i 10 cywili, to jeżeli ten 1 terrorysta planował zamordować w przyszłości następnych 200 osób, nie byłbym pewien, że w takim działaniu zaburzona zostałaby zasada proporcjonalności.

    Ponadto, warto również przypomnieć, iż IDF stara się na różne sposoby ograniczać owe „uboczne” straty pośród ludności cywilnej, np. wzywając takową za pośrednictwem SMS-ów wysyłanych w języku arabskim do ewakuowania się z niebezpiecznego terenu.

    Polityki Państwa Izrael wobec Palestyńczyków nie da się też postawić na równi z tym jak III Rzesza traktowała Żydów jeszcze przed ich eksterminacją. I tak na przykład w l. 1933 – 1938 Żydom zabraniano wchodzić w związki małżeńskie z ludnością aryjskiego pochodzenia (pod karą zesłania do obozu koncentracyjnego), zwalniano ich z urzędów publicznych, a także wywierano presję, by odsprzedawali swą prywatną własność po najniższych cenach. Z kolei, w latach 1939 – 1941 władze III Rzeszy wprowadziły wobec ludności żydowskiej takiej restrykcje i ograniczenia jak: zakaz korzystania z budek telefonicznych i wychodzenia z domu po ósmej wieczorem, odebranie im wszelkich zasiłków socjalnych, pozbawienie pracowników żydowskiego pochodzenia płatnych urlopów oraz odzieży ochronnej (w tym okularów i rękawic dla spawaczy). Niech mi któryś „antysyjonista” pokaże, czy choćby jedno z wymienionych wyżej rozwiązań prawnych ma swe odzwierciedlenie w prawodawstwie Izraela wobec Palestyńczyków?

    3. Nie wszystkie prawa Izraela muszą mi się podobać, bym w jego konflikcie z Hamasem stawał po stronie tego pierwszego.

    Nie podoba mi się prawodawstwo Izraela w odniesieniu do kwestii LGBT oraz aborcji i choćby w tych dwóch sprawach jestem bliższy Hamasowi. Ale to nie oznacza, że w takim razie z aprobatą albo choćby lekkim pobłażaniem będę patrzył na to jak Hamas w całkowicie umyślny, bezpośredni oraz zamierzony sposób zabija niewalczących żydowskich cywili. Choćby i prawodawstwo Izraela było jeszcze bardziej zepsute i niemoralne w wymienionych wyżej sprawach niż ma to miejsce obecnie, to wciąż nie odbiera to temu państwu moralnego prawa do bronienia swych obywateli przed działaniami mającymi na celu ich mordowanie.

    Mirosław Salwowski

    Przeczytaj też:
    IDF ma pełne moralne prawo do zniszczenia Hamasu

    O różnicy pomiędzy bezpośrednim a pośrednim zabiciem niewinnego

    Na czym polega reguła “podwójnego skutku”?

    Ps. Grafika dołączona została do powyższego artykułu za następującym linkiem internetowym:

    https://edition.cnn.com/travel/state-department-travel-warning-israel/index.html

  2. O moralności w polityce zagranicznej

    Możliwość komentowania O moralności w polityce zagranicznej została wyłączona

    Ktoś powiedział: “Państwa nie mają przyjaciół. Państwa mają interesy“. Nie zgadzam się z duchem tego stwierdzenia. Jest to bowiem duch, który każe patrzeć na politykę międzynarodową przez pryzmat cynizmu i zimnych kalkulacji, a nie moralności, cnót i zasad. Tymczasem i w polityce międzynarodowej pierwsze skrzypce powinno odgrywać wejrzenie na wolę Boga i Jego sprawiedliwość – z wiarą, że wszystko inne (dobra materialne, powodzenie w interesach) będzie nam wówczas dane. Biblia mówi wszak: Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane (Mateusz 6, 33); Sprawiedliwość wywyższa naród, a czyn haniebny pomniejsza narody (Przysłów 14, 34).

    Owszem, często może nie być bardzo prostego i bardzo bezpośredniego przełożenia zasad moralnych, jakimi kierujemy się w życiu prywatnym na politykę zagraniczną – tym niemniej pewne najbardziej podstawowe normy cnotliwego postępowania powinny być i w niej zachowane. Poniżej postaram się wskazać na te z reguł moralnych, które winny być zachowywane przez rządzących także na płaszczyźnie postępowania z innymi narodami oraz państwami.

    ***

    Tak też i w polityce międzynarodowej obowiązują takie zasady moralne jak:

    1. Nie bije się ani nie zabija niewinnych, choćbyśmy mogli w ten sposób wiele zyskać. A więc rządzący nie mają moralnego prawa wszczynać niesprawiedliwych wojen, czyli napadać innych narodów po to, by zyskać w ten sposób więcej zasobów, pieniędzy, respektu pośród innych narodów albo też przejść do historii jako “sławni zdobywcy” etc. Kiedy zaś prowadzi się sprawiedliwą wojnę, to nie rozkazuje się swym żołnierzom posługiwania się na niej wewnętrznie złymi metodami, np. bezpośredniego zabijania niewalczących cywilów, gwałcenia kobiet. Powyższa reguła oznacza również, że nie popiera się w innych krajach (choćby nam wrogim) ruchów proaborcyjnych.

    2. Nie kłamie się o swych bliźnich ani nie mówi się o nich nieprawdy (choćby i byli naszymi największymi wrogami). A zatem nie wolno mówić o nieprzyjaznych sobie rządach rzeczy nieprawdziwych choćbyśmy mogli w ten sposób osiągnąć większe dobro (np. bardziej zmobilizować swój naród do obrony).

    3. Dotrzymuje się danych obietnic. Należy więc dotrzymywać podpisanych przez siebie traktatów, zobowiązań, umów międzynarodowych, etc. Jednymi z nielicznych wyjątków od tej zasady są sytuacje polegające na tym, iż w radykalny sposób zmieniły się okoliczności towarzyszące niegdyś podpisywaniu danej umowy, bądź też wypełnienie obietnicy, praktycznie rzecz biorąc, wiązałoby się z popełnieniem czegoś niemoralnego.


    4. W miarę możności pomaga się biednym i słabszym, daje się im jałmużnę, itd. A więc np. wspiera się kraje w których panuje bieda, wysyła im się żywność, leki. Pomaga się także narodom dotkniętym katastrofami naturalnymi, etc.


    5. Prowadzi się czyste i cnotliwe życie w sferze seksualnej. Ta zasada moralna w odniesieniu do polityki zagranicznej powinna oznaczać, iż np. nie zachęca się pracowników swego wywiadu do seksualnego uwodzenia dyplomatów innych państw oraz nie popiera się na terenie wrogich nam krajów ruchów pro-homoseksualnych, etc.


    6. Nie okrada się swych bliźnich. Nie rabuje się więc innych krajów, płaci uczciwie za zagraniczne produkty, itp.

    7. Wyznaje się wiarę w Pana naszego Jezusa Chrystusa. A więc w miarę możności popiera się prowadzenie misji chrześcijańskich w krajach niechrześcijańskich, a gdy pokojowe prowadzenie takich misji jest zagrożone w razie konieczności i, gdy jest to roztropne, wysyła się swych żołnierzy do obrony misjonarzy.

    ***

    Oczywiście, wszystko powyższe wydawać się może całkowicie nierealistyczną bajeczką i rzecz jasna historia polityki zagranicznej podałaby nam masę przykładów tego, w jaki sposób rządzący nie przestrzegali owych moralnych reguł. Jednak fakt bardzo częstego nieprzestrzegania pewnych zasad moralnych nie oznacza jeszcze, iż nie są one możliwe do praktycznej realizacji. Poza tym prawdopodobnie gdyby przyjrzeć się w sposób bardziej szczegółowy postępowaniu co bardziej świątobliwych i chrześcijańskich władców, to zobaczylibyśmy przykłady przestrzegania przez nich przynajmniej części z tych zasad. Ot, np. król Francji, św. Ludwik IX upierał się przy tym, iż złożona przez niego muzułmańskim wrogom obietnica, iż zapłacony zostanie za jego głowę okup w wysokości dwustu tysięcy lirów (był bowiem u nich przez pewien czas w niewoli), będzie skrupulatnie zrealizowana. Zaiste, piękny to był przykład dotrzymywania przez owego świętego monarchę danego słowa – choć wielu mogłoby to skrytykować jako przykład wręcz skrajnej głupoty.

    Mirosław Salwowski

    ___
    Obrazek został dołączony do artykułu za następującym źródłem internetowym: https://studioopinii.pl/tag/polityka-zagraniczna

  3. Czy zabicie niepoczytalnego napastnika jest wyjątkiem od zakazu mordowania niewinnych?

    Możliwość komentowania Czy zabicie niepoczytalnego napastnika jest wyjątkiem od zakazu mordowania niewinnych? została wyłączona

    Jedną z prawd katolickiego nauczania moralnego jest to, iż nigdy, nigdzie i w żadnym najlepszym nawet celu nie mamy prawa w bezpośredni sposób zabijać niewinnych osób. O tej zasadzie moralnej wyraźnie uczył choćby papież Jan Paweł II w encyklice “Evangelium Vitae”:

    “(…) przykazanie „nie zabijaj” ma wartość absolutną w odniesieniu do osoby niewinnej, i to tym bardziej wówczas, gdy jest to człowiek słaby i bezbronny, który jedynie w absolutnej mocy Bożego przykazania znajduje radykalną obronę przed samowolą i przemocą innych.

    (…) Dlatego mocą Chrystusowej władzy udzielonej Piotrowi i jego Następcom, w komunii z biskupami Kościoła Katolickiego, potwierdzam, że bezpośrednie i umyślne zabójstwo niewinnej istoty ludzkiej jest zawsze aktem głęboko niemoralnym. Doktryna ta, oparta na owym niepisanym prawie, które każdy człowiek dzięki światłu rozumu znajduje we własnym sercu (por. Rz 2, 14-15), jest potwierdzona w Piśmie Świętym, przekazana przez Tradycję Kościoła oraz nauczana przez Magisterium zwyczajne i powszechne.

    Świadoma i dobrowolna decyzja pozbawienia życia niewinnej istoty ludzkiej jest zawsze złem z moralnego punktu widzenia i nigdy nie może być dozwolona ani jako cel, ani jako środek do dobrego celu. Jest to bowiem akt poważnego nieposłuszeństwa wobec prawa moralnego, co więcej, wobec samego Boga, jego twórcy i gwaranta; jest to akt sprzeczny z fundamentalnymi cnotami sprawiedliwości i miłości. Nic i nikt nie może dać prawa do zabicia niewinnej istoty ludzkiej, czy to jest embrion czy płód, dziecko czy dorosły, człowiek stary, nieuleczalnie chory czy umierający. (…)

    Pod względem prawa do życia każda niewinna istota ludzka jest absolutnie równa wszystkim innym. Ta równość stanowi podstawę wszelkich autentycznych relacji społecznych, które rzeczywiście zasługują na to miano tylko wówczas, gdy są oparte na prawdzie i na sprawiedliwości, uznając i broniąc każdego człowieka jako osoby, a nie jako rzeczy, którą można rozporządzać. Wobec normy moralnej, która zabrania bezpośredniego zabójstwa niewinnej istoty ludzkiej, nie ma dla nikogo żadnych przywilejów ani wyjątków. Nie ma żadnego znaczenia, czy ktoś jest władcą świata, czy ostatnim «nędzarzem» na tej ziemi: wobec wymogów moralnych jesteśmy wszyscy absolutnie równi”.” (tamże, n. 57).

    Ten absolutny i nieznający żadnych wyjątków Boży zakaz nie jest jednak sprzeczny z prawem naturalnym, które mówi nam, iż wolno jest bronić siebie i innych przed niesprawiedliwą napaścią, nawet gdybyśmy mieli przy tym zadać agresorowi śmiertelny cios. W istocie rzeczy bowiem człowiek dokonujący niesprawiedliwej napaści nie powinien być traktowany w kategoriach “niewinnej osoby”, przez co absolutny zakaz zabijania niewinnych nie tyczy się takiego agresora. Innymi słowy: atakujesz spokojnych ludzi, trudno w tej sytuacji uznawać cię za niewinnego człowieka.

    Można jednak ktoś spytać, co wtedy, gdy niesprawiedliwym napastnikiem jest np. osoba chora psychicznie? Czy śmiertelne odparcie ataku takiego człowieka nie będzie równała się z bezpośrednim zabiciem niewinnej osoby, skoro takowa byłaby chora psychicznie, a co się z tym wiąże, jej moralna odpowiedzialność za dokonywane działania mogłaby być całkowicie albo poważnie ograniczona?

    Papież Jan Paweł II w cytowanej już powyżej encyklice “Evangelium Vitae” odpowiedział, iż jest moralnie dozwolone zabicie napastnika, nawet w sytuacji, gdy ten byłby chory psychicznie:

    Zdarza się niestety, że konieczność odebrania napastnikowi możliwości szkodzenia prowadzi czasem do pozbawienia go życia. W takim przypadku spowodowanie śmierci należy przypisać samemu napastnikowi, który naraził się na nią swoim działaniem, także w sytuacji, kiedy nie ponosi moralnej odpowiedzialności ze względu na brak posługiwania się rozumem (tamże, n. 55).

    Czy zatem w rzeczywistości moralna zgoda na uśmiercenie chorego psychicznie agresora jest wyjątkiem od zakazu zabijania niewinnych ludzi? Twierdząca odpowiedź na to pytanie byłaby zdecydowanie zbyt pochopna. Zasada moralna zabraniająca tego czynić nie zasadza się bowiem na stwierdzaniu subiektywnej winy poszczególnych niesprawiedliwych napastników. Polega ona raczej na dostrzeżeniu obiektywnego wymiaru danego działania (w tym wypadku: niesprawiedliwej agresji) i odpowiednim do takowego bronieniu się przed nim. Ocena zaś, czy na płaszczyźnie subiektywnej dany napastnik jest w pełni lub częściowy winien swego zachowania, nie należy do obowiązków osoby zaatakowanej. Podobnie, nawet jeśli w poszczególnych przypadkach może zdarzyć się, że napastnik w ogóle nie będzie subiektywnie winien, nie musi to wpływać na rezygnację z obrony siebie lub innych. W zwyczajnym porządku rzeczy nie jest się bowiem w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia w stanie tego ocenić. A nawet, gdyby tak się zdarzyło, iż wiedzielibyśmy, że dany agresor jest osobą chorą psychicznie, to i tak najpewniej nie moglibyśmy w sposób całkowity wykluczyć tego, że w jego działaniu byłyby jakieś złośliwe elementy. Po prostu, gdy jesteśmy niesprawiedliwie napadnięci, to mamy prawo się bronić bez rozważania, czy i jaki stopień osobistej winy leży po stronie agresora. Może ten agresor jest całkowicie winien, może częściowo, a może w ogóle – w zwyczajnym porządku rzeczy tego nie wiemy i gdy nasze życie oraz zdrowie jest bezpośrednie zagrożone nie mamy obowiązku tego rozważać, czy oceniać.

    Na koniec dodam, iż ewentualna analogia pomiędzy moralnym prawem we własnej obronie nawet chorego psychicznie napastnika a rzekomym prawem do aborcji w sytuacji zagrożenia życia matki nie jest uprawniona. A to choćby dlatego, że w tym drugim przypadku po prostu możemy mieć 100 procent pewności, iż zagrożenie, jakie stwarza dla życia matki rozwój ciąży, nie jest spowodowane nawet w najmniejszym stopniu żadnymi intencjonalnymi działaniami ze strony nienarodzonego dziecięcia. Takie dziecko jest na pewno niewinne tego, iż jego biologiczny rozwój stwarza dla życia matki zagrożenie. W pierwszym przypadku jednak nie wiemy, czy choćby i chora psychicznie osoba byłaby na pewno w 100 procentach niewinna swego działania. Może tak być, ale jako, że nie jesteśmy w stanie tego ocenić, domniemanie słuszności leży po stronie broniącej się osoby. I na tym polega też różnica pomiędzy obiema tymi sytuacjami.

    Mirosław Salwowski

    Przeczytaj też:
    Kiedy moralnie dozwolone jest zabijanie złoczyńców?

    Przemoc w Starym i Nowym Testamencie

    Obrazek użyty w tekście został wykorzystany za poniżej linkowanym źródłem:
    https://www.huffpost.com/entry/violence-in-the-bible-greatest-hits_b_5861bd66e4b068764965be0a