Prawda i Konsekwencja

Tag Archive: Prawo Mojżeszowe

  1. Dlaczego należy dążyć do ograniczenia (bądź zniesienia) kary śmierci?

    Możliwość komentowania Dlaczego należy dążyć do ograniczenia (bądź zniesienia) kary śmierci? została wyłączona

    Choć osobiście jestem bardzo krytyczny wobec nauczania papieża Franciszka, który w zdecydowany sposób odrzuca karę śmierci, jednocześnie chętnie przyznam, iż argumenty, które są wysuwane przeciwko owej najwyższej sankcji, wydają się w dużej mierze słuszne, gdyż:

    1. Rzeczywiście, brak jest przekonujących dowodów na rzecz tezy, iż stosowanie kary śmierci na dłuższą metę ogranicza brutalną przestępczość. Ot, porównamy choćby tylko poziom przestępczości w dawnych wiekach, gdy kara śmierci była często używana, do wskaźników takowej aktualnie, gdy owa kara jest rzadkością. Czy też zestawmy poziom przestępczości w Unii Europejskiej (gdzie kara śmierci jest zakazana) z poziomem przestępczości w USA (gdzie w części stanów wciąż funkcjonuje ta kara).

    2. Nieodwracalność pomyłek przy stosowaniu kary śmierci nie da się porównać z nieodwracalnością pomyłek w stosowaniu innych sankcji karnych. Co innego jest wszak stracić życie, a co innego kilka czy kilkanaście lat w więzieniu. Pomyłkę przy skazaniu na długoletnie więzienie można jednak jakoś naprawić – wypłacić sowite odszkodowanie, przywrócić jeszcze niesprawiedliwie uwięzionemu dobre imię. Pomyłki przy aplikacji kary śmierci nie da się w ten sposób naprawić.

    3. Dla społeczeństwa jest większy pożytek z tego, gdy jakiś przestępca w więzieniu zmieni się na lepsze, niż gdyby miał zostać zabity. Człowiek zabity, nawet gdyby miał się nawrócić przed śmiercią, nie zdoła wszak świadectwem swego zmienionego życia zdziałać tyle dobrego, co nawrócony więzień – który jeśli nie zostanie wypuszczony z zakładu karnego, może wpływać dobrze na innych osadzonych, a gdyby został zeń wypuszczony, mógłby też dawać dobry przykład pozostałej części społeczeństwa.

    4. Podnoszona przez zwolenników kary śmierci teza, iż za pewne niemoralne czyny nie można wręcz wyobrazić sobie innej sprawiedliwej kary niż śmierć winnego zań człowieka jest dyskusyjna. Nie wydaje się bowiem, byśmy mieli niezmienne, sztywne i obiektywne standardy, które wyznaczałyby w dokładny sposób to, co jest, a co nie jest sprawiedliwą karą. Owszem, istnieją takie sankcje karne, o których wiemy, że są niesprawiedliwe albo przez swą łagodność, albo przez swą nadmierną surowość. Na przykład, przenoszenie z parafii na parafię księży winnych grzechów seksualnych było niesprawiedliwe, gdyż raziło swą zbytnią łagodnością oraz nieproporcjonalnością w porównaniu do wagi i ciężaru tych czynów. Z drugiej strony, karanie długoletnim więzieniem za jazdę bez biletu czy kradzież 100 złotych byłoby niesprawiedliwe przez zbytnią swą surowość. Jednak pomiędzy tymi dwoma skrajnościami, co do których instynktownie wie albo wyczuwa się, iż dane sankcje karne są niesprawiedliwe, istnieje pewnego rodzaju “szara strefa”, w której trudno jest dokładnie określić sprawiedliwość bądź niesprawiedliwość tych czy innych kar. Czy na przykład sprawiedliwą karą za zgwałcenie jest kilka lat więzienia? A może jedyną sprawiedliwą karą za owe przestępstwo byłoby dożywocie albo kara śmierci?

    5. Także odwołanie się do Biblii jako argumentu za uniwersalnym stosowaniem kary śmierci wydaje się być dyskusyjne. W wyraźny i bezpośredni sposób Pismo święte nakazuje stosować ową sankcję karną w Przymierzu Noahidzkim i Mojżeszowym. Wedle zaś tradycyjnej wykładni katolickiej Przymierze Mojżeszowe w swej karno-cywilnej części nie obowiązuje chrześcijańskich władców (choć nie jest też im zakazane). Co do zaś Przymierza Noahidzkiego to logika pewnych wypowiedzi magisterialnych także przemawia przeciw interpretacji, jakoby wszystkie jego elementy były wieczne i uniwersalne (np. zawarty tam zakaz spożywania zwierzęcej krwi wedle nauczania Soboru Florenckiego już nie obowiązuje).

    Co zaś do Nowego Testamentu, to chyba wszystkie z przywoływanych zeń fragmentów jako mających popierać stosowanie kary śmierci, mogą być interpretowane w odmienny sposób. Ot, np. ustęp z 13 rozdziału Listu do Rzymian mówiący o tym, iż „władza (z Boskiego upoważnienia) nosi miecz” może oznaczać ogólne uprawnienie rządzących do karania niektórych grzechów i stosowania przymusu, nie zaś konkretnie popierać karę śmierci – w podobny sposób zresztą interpretował ów fragment (niebędący przeciwnikiem kary śmierci) papież Pius XII. W przypadku zaś Ananiasza i Safiry, którzy po próbie oszukania wspólnoty zostali – w obecności św. Piotra Apostoła – rażeni śmiercią, widzimy raczej coś w rodzaju proroctwa, iż Bóg ich w ten sposób ukarze, aniżeli jakiegoś aktywnego czy bezpośredniego rozkazu Piotra, który miałby zmierzać do ukarania ich śmiercią (por. Dz 5, 1-11). Tym bardziej fakt iż Pan Jezus Chrystus nie sprostował słów wiszącego obok Niego na jednym z krzyży „dobrego łotra” o tym, że on (wraz jeszcze z drugim złoczyńcą) „sprawiedliwie odbiera słuszną karę” (por. Łk 23, 41) nie musi świadczyć o aprobacie dla kary śmierci. W tej wszak konkretnej chwili najważniejsze było to, iż ów złoczyńca się nawrócił i zapewnienie go w związku z tym przez Jezusa, iż wejdzie do Królestwa Niebieskiego: teologiczne zaś wywody odnoszącego się do tego, czy aby na pewno „dobry łotr” nie pomylił się co do oceny sprawiedliwości i słuszności odbieranej przez siebie kary, byłyby może wszak nawet nie na miejscu. Zresztą, jeśliby uznać, że brak sprostowania przez Chrystusa słów „dobrego łotra” świadczy bezpośrednio za karą śmierci, to należałoby konsekwentnie stwierdzić, iż w takim razie moralnie dobre jest również wymierzanie takowej za pomocą kilku lub nawet kilkunastogodzinnego bardzo dotkliwego cierpienia fizycznego (inaczej mówiąc: jest to kara śmierci za pomocą wyrafinowanej tortury). Tymczasem, nawet „surowe”, jeśli chodzi o karanie śmiercią, Prawo Mojżeszowe nie znało tym podobnych metod wykonywania tej kary. Wszak i najbardziej bolesne, a przewidziane w nim sposoby egzekucji przestępców – czyli ukamienowania i spalenie na stosie – co do swej długości czasu, w którym zadawany jest fizyczny ból, trwa o wiele krócej niż ukrzyżowanie.

    Być może najbardziej przekonującym argumentem z Nowego Testamentu za karą śmierci jest oświadczenie św. Pawła Apostoła przed władzami Rzymu o tym, iż „jeśli (popełnił on) coś zasługującego na śmierć, nie wzbrania się umrzeć” (Dz 25, 11). Jednak i w tym wypadku istnieje pewien margines wątpliwości odnośnie tego, czy istotą owego stwierdzenia Pawła było, aby na pewno poparcie dla kary śmierci, czy może chodziło w tym przypadku bardziej o podkreślenie jego „praworządnej” postawy, a więc tego, iż jest on lojalnym i posłusznym obywatelem, który w razie czego nie będzie uchylał się od negatywnych konsekwencji (hipotetycznego) łamania przez siebie prawa.

    Gwoli ścisłości, osobiście nie odrzucam interpretacji, iż we wszystkich przywołanych wyżej fragmentach Nowego Testamentu mogło chodzić o wyrażenie moralnej aprobaty dla kary śmierci (choć pewien tego nie jestem). Ponadto nawet gdyby w Nowym Przymierzu nie było żadnych bezpośrednich stwierdzeń na ów temat, to tak fakt, iż takowy nie uchylałby nauczania Starego Testamentu w przedmiocie oraz to, że tradycyjna wykładnia katolicka uznawała moralną dopuszczalność kary śmierci również w erze chrześcijańskiej, czynią dla mnie dostatecznie jasnym stwierdzenie, iż cywilne władze – tak sprawowane przez chrześcijan, jak i niechrześcijan – mają prawo (bez popełniania materii grzechu) karać śmiercią za niektóre szczególnie ciężkie przestępstwa. Odrębnym jednak zagadnieniem jest to, czy z takiego moralnego prawa należy korzystać niezależnie od wszelkich okoliczności. Osobiście, przychylam się jednak do twierdzenia, iż jeśli środki „bezkrwawe” wystarczają w danym czasie i miejscu, by skutecznie ograniczać brutalną przestępczość, władze cywilne powinny wówczas zrezygnować ze swego moralnego prawa do karania śmiercią.

    ***

    To wszystko jednak, co napisałem powyżej nie zmienia prawdy, iż kara śmierci nie jest wewnętrznie zła. Nawet jeśli bowiem w określonych czasach, krajach i społecznościach bezkrwawe środki pozwalają w lepszy sposób ograniczać brutalną przestępczość aniżeli używanie kary śmierci, to nie można z tej okoliczności czynić jakiejś uniwersalnej czy absolutnej zasady. W średniowieczu na przykład przestępczość była o wiele większa niż współcześnie, a gdyby zrezygnować wówczas z kary śmierci byłaby zapewne ona jeszcze większa. W Unii Europejskiej brak kary śmierci może się dobrze sprawdzać, ale już np. w Ameryce Łacińskiej brak owej sankcji nie jest skorelowany z niską przestępczością i kto wie, czy gdyby kara śmierci nie została tam przywrócona, to nie ograniczyłoby to w owym regionie brutalnej przestępczości.

    Podsumowując: dążenie do ograniczenia czy nawet zniesienia kary śmierci jest z grubsza rzecz biorąc dobrym trendem, ale nie należy tego trendu absolutyzować. Tacy papieże jak Jan Paweł II, Benedykt XVI i – w największym stopniu – Franciszek, popełnili zaś ów błąd dążący do absolutyzacji owego trendu.

    Mirosław Salwowski

    Grafika wykorzystana została w powyższym artykule za następującym linkiem internetowym: https://medievalbritain.com/type/medieval-life/occupations/medieval-executioner/

    Przeczytaj też:

    Czy Franciszek wprowadził do Katechizmu herezję?
    Pytania o roztropność uniwersalnego zniesienia kary śmierci

  2. Czy poligamia jest wewnętrznie zła?

    Możliwość komentowania Czy poligamia jest wewnętrznie zła? została wyłączona

    Temat poligamii – czyli małżeństwa w ramach którego mężczyzna ma prawo mieć jednocześnie wiele żon – nie jest co prawda w sensie praktycznym ważnym dla zdecydowanej większości chrześcijan, ale stanowi dość istotne wyzwanie dla ukazywania wewnętrznej wiarygodności Pisma świętego oraz religii chrześcijańskiej. Z jednej bowiem strony księgi Starego Testamentu wydają się uwiarygadniać poligamię, z drugiej zaś prawie wszystkie wyznania chrześcijańskie są mniej lub bardziej zdecydowanie przeciwne tego rodzaju małżeństwom. Jaka jest więc prawda o poligamii? Czy jest ona wewnętrznie zła? A jeśli tak, to jak tłumaczyć fakt, iż ani Stary, ani nawet Nowy Testament w sposób bezpośredni i wyraźny, na żadnej ze swych stronic, nie zakazują ani nie potępiają tej praktyki? A może, poligamia mogła być moralnie dobra w czasach Starego Przymierza i dopiero okoliczności, w których przyszło żyć ludziom w erze Nowego Zakonu czynią ją zawsze lub prawie zawsze materią ciężkiego grzechu? Na te i tym podobne pytania postaram się odpowiedzieć w poniższym artykule.

    Zaczynając od przyjrzenia się temu, co na temat poligamii ma do powiedzenia autorytatywne nauczanie katolickie, to muszę jasno stwierdzić, iż przynajmniej na tyle, na ile je znam, nie znajduje w nim odpowiedzi, czy jest ona wewnętrznie zła. Owszem, wszystkie z dokumentów kościelnych, z którymi się zapoznałem, potępiają ją, ale nie precyzują tego, czy czynią one to na zasadzie stwierdzenia jej wewnętrznego zła. Nakreślone przeze mnie wyżej rozróżnienie jest ważne, gdyż pewne rzeczy są – wedle doktryny katolickiej – złe „wewnętrznie”, a przez to moralnie naganne we wszelkich czasach, kulturach i okolicznościach. Jednak inne rzeczy mogą być złe „zewnętrznie” – to znaczy z powodu zwykle, choć nie zawsze towarzyszących im okoliczności. Na przykład, oglądanie pornografii jest zwykle „zewnętrznie” złe, ale nie jest ono „wewnętrznie” złe – a to dlatego, że bardzo trudno jest patrzeć na tego rodzaju materiały bez wywoływania przy tym seksualnej pożądliwości, jednak w pewnych szczególnych okolicznościach patrzenie na pornografię może być moralnie dozwolone: dobrym przykładem tego rodzaju sytuacji jest praca sędziego, policjanta czy prokuratora, przedstawiciele wszystkich tych zawodów czasami mają nawet obowiązek zapoznawania się z materiałami natury pornograficznej, a to w celu sprawiedliwego osądzenia lub rozeznania danej sprawy (powinni jednak przy tym starać się oddalać pożądliwe myśli i pragnienia, jakie zwykle rodzą się przy oglądaniu takich rzeczy). Tak więc, same stwierdzenia zawarte w kościelnych aktach Magisterium o tym, że poligamia „nie jest zgodna z prawem moralnym” (Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 2387); jest „zdrożnym obyczajem żydowskim” (patrz: Leon XIII, „Arcanum divinae sapientiae”); Chrystus potępił poligamię (patrz: Pius XI, „Casti Connubi”) nie rozstrzygają jeszcze w bardziej jednoznaczny sposób, czy poligamię należy uważać za wewnętrznie złą. Mogą one to znaczyć (a ściślej rzecz biorąc: sugerować), ale nie muszą.

    Mimo jednak tego, iż nie widzę w nauczaniu katolickim wyraźnego stwierdzenia, że poligamia jest wewnętrznie zła, a także faktu jakiegoś rodzaju przyzwolenia na istnienie takowej w ramach ksiąg Starego Przymierza, myślę, że istnieją pewnego rodzaju słabsze bądź silniejsze poszlaki na rzecz tezy, iż rzeczywiście może być ona rozpatrywana właśnie w tych kategoriach. Oto kilka takich „poszlak”:

    1. Poligamia na kartach Pisma świętego – choć nie jest wyraźnie potępiana – to jest często łączona z mniejszymi bądź większymi kłopotami. Jaskrawym tego przykładem jest historia króla Salomona, który od bycia najmądrzejszym człowiekiem na świecie przeszedł do czczenia fałszywych bóstw, a stało się to za przyczyną wielości pogańskich żon, które on poślubił (por. 1 Krl 11, 3-4). Innym biblijnym przykładem negatywnych konsekwencji poligamii jest historia Abrahama, Sary i Hagar (por. Rdz 16, 3). Otóż Sara nie mogąc dać Abrahamowi potomka, postanowiła przekazać niewolnicę Hagar jako swego rodzaju drugą żonę dla swego męża (z nadzieją, iż ta pocznie mu dziecię). I choć owa nadzieja została spełniona – Hagar poczęła Abrahamowi syna Izmaela – to jego narodziny doprowadziły do konfliktu pomiędzy Sarą a Hagar.

    2. Poligamia nie jest przez natchnionych i nieomylnych autorów Pisma świętego nigdy chwalona. Również, teza o tym, iż Bóg nakazał komukolwiek praktykowanie poligamii wydaje się być dość kontrowersyjna. To jest ważna uwaga i rozróżnienie, gdyż o ile Bóg może – w pewnym biernym i „niechętnym” sensie (o czym szerzej będzie mowa poniżej) – zezwalać na dokonywanie nawet niektórych wewnętrznie złych czynów, to nie jest możliwe, by Stwórca takie uczynki chwalił albo też rozkazywał ich popełnienie. Ktoś może na ten argument odpowiedzieć, że Bóg owszem nakazał praktykowanie poligamii w następującym przepisie Prawa Mojżeszowego:

    Jeśli jaki mąż będzie miał dwie żony, jedną kochaną, a drugą niekochaną, i one urodzą mu synów, a pierworodnym będzie syn niekochanej – to w dniu przekazywania dziedzictwa nie może za pierworodnego uznać syna kochanej, gdy pierworodnym jest syn niekochanej. Jeśli pierworodnym jest syn niekochanej, musi mu przyznać podwójną część wszystkiego, co posiada, gdyż on ma prawo do pierworództwa” (Pwt 21,15–17; por. 1 Sm 1,1nn).

    Czy jednak powyższe starotestamentowe prawo tyczyło się w swej istocie nakazu zawierania poligamicznych małżeństw? Otóż nie, jego sedno sprowadzało się do ochrony słusznych interesów syna „niekochanej żony”. Nie jest to jednak polecenie typu „Miej więcej żon aniżeli jedną”.

    Obrońcy tezy o braku wewnętrznego zła poligamii mogą powołać się jednak na inny z nakazów Starego Zakonu, a mianowicie na tzw. prawo lewiratu:

    Jeśli bracia będą mieszkać wspólnie i jeden z nich umrze, a nie będzie miał syna, nie wyjdzie żona zmarłego za mąż za kogoś obcego, spoza rodziny, lecz szwagier jej zbliży się do niej, weźmie ją sobie za żonę, dopełniając obowiązku lewiratu.” (Pwt 25, 5).

    Istotnie zakładając, iż praktyczne zastosowanie powyższego biblijnego prawa miało miejsce również w przypadku już żonatych braci zmarłego mężczyzny, to ów nakaz byłby jednoznaczny z poleceniem praktykowania bigamii bądź poligamii. W samym tekście owego przepisu nie ma zaś odniesienia, iż może on być aplikowany tylko w przypadku tych spośród braci, którzy byliby wówczas samotni (a więc byliby kawalerami bądź wdowcami). Z drugiej zaś strony – choć w świetle naszego naturalnego doświadczenia – takie założenie może wydawać się czymś mało wiarygodnym, to nie można jednak w sposób absolutny wykluczyć hipotezy, iż Bóg w swej opatrzności tak pokierował praktycznym zastosowaniem prawa lewiratu, iż zawsze ono trafiało na samotnych mężczyzn (czyli kawalerów i/lub wdowców). Jest to co prawda mało prawdopodobne, ale nie zawsze nasza ludzka logika musi odpowiadać drogom Boskiej opatrzności. Sam zaś kojarzę z Biblii tylko dwa konkretne przypadki zastosowania prawa lewiratu: tyczą się one Onana (Rdz 38, 8-9) i Boaza (księga Rut). W obu z nich nie ma informacji o tym, by Onan i Boaz byli w chwili zawierania małżeństwa lewirackiego związani z innymi kobietami: nie można więc wykluczyć założenia, iż mogli być oni wtedy samotnymi mężczyznami. Muszę jednak w tym miejscu uczciwie powiedzieć, iż nie sprawdzałem treści Biblii pod tym kątem szczegółowo, a więc gdyby któryś z czytelników tego artykułu wskazał konkretny fragment Pisma świętego, z którego by wynikało, iż małżeństwo lewirackie zostało zawarte przez jednocześnie już żonatego mężczyznę, to byłby jednoznaczny dowód na to, że de facto instytucja ta była Boskim nakazem zawierania bigamicznych bądź poligamicznych małżeństw: a więc nie mogłyby być one tym samym wewnętrznie złe.

    3. Bóg owszem – w pewnym sensie – pozwolił na praktykowanie poligamii, ale uczynił to w ramach nie swego ściśle moralnego prawa, ale tego co można nazwać „karno-cywilną częścią Prawa Mojżeszowego”. Prawa zaś karne i cywilne mają to do siebie, iż mądry i roztropny władca, może w ich obrębie niechętnie zezwalać (czyli mówiąc bardziej tradycyjnym językiem: tolerować) na popełnianie niektórych wewnętrznie złych czynów. Takie zezwolenie/tolerancja jest wówczas udzielane po to, by zapobiec powstaniu większego zła bądź osiągnąć jakieś większe dobro. Można więc powiedzieć, iż dobre prawa czasami mogą/powinny tolerować wewnętrznie złe czyny. Przykładowo osobiście uważam, iż najlepszym prawem byłyby przepisy zakazujące i karzące dokonywanie aktów cudzołożnych i homoseksualnych, ale z drugiej strony nie w każdych okolicznościach byłoby roztropne ustanawianie takich restrykcji, przez co czasami jest lepiej na płaszczyźnie prawnej tolerować takie czyny, starając się w inny sposób je ograniczać. I podobnie mogło być z przyzwoleniem Prawa Mojżeszowego na istnienie poligamii: sam fakt jej prawnego tolerowania nie musiał oznaczać, że nie jest ona wewnętrznie zła, ale mógł mieć na celu zapobieżenie jakiemuś większego złu bądź ocalenie większego dobra. Nie byłoby to wówczas sprzeczne z tymi stwierdzeniami Pisma świętego, w których oświadcza się, iż Bóg „nikomu nie zezwolił grzeszyć” (Syr 15, 20), gdyż jak to zostało już wyżej nakreślone, należy rozróżnić pomiędzy prawnym a ściśle moralnym zezwoleniem na popełnianie danych czynów. Jeśli zaś chodzi o prawa tolerujące dane grzechy, to może mieć tu zastosowanie następujące biblijne stwierdzenie:

    Dlatego dopuściłem u nich prawa, które nie były dobre, i nakazy, według których nie mogli żyć.” (Ez 20, 25).

    4. Argumentem za moralną dobrocią poligamii nie jest fakt, iż praktykowali ją również generalnie sprawiedliwi mężowie Starego Testamentu (czyli np. Abraham, Mojżesz, Dawid). Nie każdy bowiem czyn owych ludzi został spisany przez biblijnych autorów po to, by dano nam przezeń przykład do naśladowania. I chociaż można założyć, iż owi czcigodni patriarchowie oraz królowie Starego Zakonu nie zaciągali nawet osobistej winy grzechu w związku z czynioną przez siebie poligamią, to okoliczność takowa nie czyniłaby jeszcze owego zwyczaju czymś moralnie właściwym. Należy wszak rozróżnić pomiędzy czymś, co tradycyjna teologia moralna zwie „grzechem materialnym” a „grzechem formalnym”. To pierwsze występuje wówczas, gdy czynimy coś, co jest obiektywnie złe, ale nie mamy przy tym czy to świadomości czy/i dobrowolności. Wówczas co prawda dochodzi do moralnego nieporządku, ale dana osoba nie jest winna w swym sumieniu popełnienia grzechu. To drugie – czyli „grzech formalny” następuje zaś wówczas, gdy oprócz obiektywnego naruszenia tej czy innej normy moralnej, w grę wchodzi też świadomość i/lub dobrowolność jej złamania: wtedy ciąży na naszym sumieniu wina grzechu. Jako że przynajmniej na kartach Starego Testamentu prawda o wewnętrznym złu poligamii nie została nam jeszcze objawiona, możemy założyć, iż tacy występujący tam sprawiedliwi mężowie jak Abraham, Mojżesz czy Dawid, biorąc sobie więcej niż jedną żonę równocześnie popełniali właśnie „grzech materialny” nie zaś „grzech formalny”.

    Przy tej okazji warto także zauważyć, że stwierdzenie jednego z biblijnych autorów o tym, że Bóg „dał” Dawidowi wiele żon i był gotów dać mu ich jeszcze więcej (por. 2 Sm 2, 18), także nie przemawia za brakiem wewnętrznego zła poligamii. Otóż w języku natchnionych autorów Pisma świętego zwroty mówiące, iż Bóg komuś coś „dał” mogą być czasami czymś analogicznym do tego co w naszej kulturze zwie się „skrótami myślowymi”. Innymi słowy, mogą one pomijać pewne ważne rozróżnienia, a tylko w bardzo zwięzły sposób informować o danej rzeczywistości. Ujmując zaś to bardziej teologicznie, to biblijne frazy w rodzaju „Bóg dał …” nie muszą w każdym przypadku ich użycia oznaczać, że dana sytuacja była wyrazem pozytywnej Bożej woli – mogą one czasami po prostu znaczyć, iż Bóg w swej opatrzności pozwolił na zaistnienie danego stanu rzeczy. Słuszność takiej interpretacji widać choćby na przykładzie poniższego fragmentu Biblii:

    To mówi Pan: Oto Ja wywiodę przeciwko tobie nieszczęście z własnego twego domu, żony zaś twoje zabiorę sprzed oczu twoich, a oddam je twojemu współzawodnikowi, który będzie obcował z twoimi żonami – wobec tego słońca” (2 Sm 12,11 – podkreślenie moje MS).

    W powyższym wersecie Bóg zapowiada, iż „odda” żony Dawida jego rywalowi i ten będzie z nimi „obcował”. Gdyby przyjąć, że zwroty typu „da”, „odda” zawsze oznaczają Boską aprobatę dla danego działania, znaczyłoby to, iż Bóg nie miał nic przeciwko cudzołożeniu innego mężczyzny z żonami Dawida (a w gorszym zaś wypadku nawet przeciw ich gwałceniu). Wiemy jednak z tego samego Pisma świętego, iż Bóg brzydzi się tak cudzołożeniem, jak i gwałceniem, więc przyjęcie takiej interpretacji zdaje się być bardzo pochopne i ryzykowne.

    5. Swego rodzaju opcją domyślną dla małżeństwa na kartach tak Starego, jak i Nowego Testamentu wydaje się być monogamia. Widać to chociażby w opisie ustanowienia przez Boga pierwszego małżeństwa, czyli związku Adama i Ewy nie zaś Adama i kilku kobiet – (por. Rdz 2, 18-24), na którą to prawdę powołał się Pan Jezus Chrystus nauczając o tym, iż małżeństwo nie powinno być rozbijane przez rozwody (patrz: Mt 19, 4). Także w innych fragmentach Pisma świętego, w których ukazywane jest piękno małżeńskich więzi, widzimy nawiązania raczej do monogamii aniżeli poligamii:

    Niech źródło twe świętym zostanie znajduj radość w żonie młodości. Przemiła to łania i wdzięczna kozica, jej piersią upajaj się zawsze, w miłości jej stale czuj rozkosz!” (Prz 5,18n).

    Używaj życia z niewiastą, którąś ukochał, po wszystkie dni marnego twego życia” (Koh 9,9).

    Pan był świadkiem pomiędzy tobą a żoną twojej młodości, którą przeniewierczo opuściłeś. Ona była twoją towarzyszką i żoną twojego przymierza. (…) Wobec żony młodości twojej nie postępuj zdradliwie! Jeśli ktoś, nienawidząc, oddalił [żonę swoją] – mówi Pan, Bóg Izraela – wtedy gwałt pokrywał swoją szatą” (Ml 2,14–16).

    Proszę zauważyć, że we wszystkich wyżej cytowanych pochwałach małżeńskiej miłości i wierności, mowa jest o „żonie” (liczba pojedyncza), a nie „żonach” (liczba mnoga).

    PODSUMOWANIE

    Biorąc zatem pod uwagę wszystkie powyższe spostrzeżenia oraz rozważania uważam za prawdopodobną, opinię wedle której poligamia nigdy nie była nie tylko „ideałem”, ale nie była ona nawet przed nadejściem Nowego Przymierza zgodna z obiektywną moralnością. Jednocześnie jednak wielożeństwo nie było sprzeczne z tymi normami naturalnego prawa moralnego, które tradycyjna teologia zwie „pierwszorzędnymi”, a co za tym idzie bogobojni i sprawiedliwi mężowie Starego Zakonu, mogli być bez własnej winy, nie dostrzegać jej wewnętrznego zła. Bóg zaś w ramach ustanowionych przez Siebie praw cywilnych mógł ów stan rzeczy tolerować.

    Mirosław Salwowski

    ***
    Źródło obrazka załączonego do powyższego artykułu: themonastery.org

  3. Kara śmierci w Ugandzie za “kwalifikowaną” sodomię. Co o tym sądzić?

    Możliwość komentowania Kara śmierci w Ugandzie za “kwalifikowaną” sodomię. Co o tym sądzić? została wyłączona

    Pod koniec maja b. roku w Ugandzie uchwalono prawo, wedle którego za “kwalifikowane” formy aktów homoseksualnych (np. współżycie będąc zarażonym HIV, czynienie tego z nieletnimi) może grozić nawet kara śmierci. Choć co prawda sam osobiście nie podzielam poglądu o tym, iż kara śmierci powinna być – w erze Nowego Przymierza – faworyzowana/preferowana jako sankcja za aktywność homoseksualną (tradycyjnie zwana: sodomią), to sądzę, że należy być też bardzo dalekim od bardziej stanowczej krytyki czy absolutnego potępiania tej decyzji ugandyjskich władz.

    Czy bowiem karanie śmiercią za akty homoseksualne jest wewnętrznie złe? Jeśli wierzymy w nieomylność i bezbłędność Pisma świętego, to nie możemy tego powiedzieć. Wewnętrznie złe jest bowiem coś, co jest moralnie zakazane zawsze i wszędzie, w każdych okolicznościach, czasach i w każdej kulturze (por. Jan Paweł II, encyklika “Veritatis splendor”, n. 52, 76, 80 – 81, 91 – 93, 96, 102, 115; Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 1753-1754, 1756). Bóg jako Istota ze wszech miar mądra, a także cierpliwa, może tolerować akty wewnętrznie złe i może taką tolerancję polecać rządzącym, ale Boskiej tolerancji nie należy mylić z Boskimi nakazami/poleceniami, by czynić coś wewnętrznie złego. O ile więc Stwórca może tolerować wewnętrznie złe czyny, to nie może ich nakazywać (por. Syrach 15, 19-20; Pius XII, Przemówienie “Ci resce”). Tymczasem Bóg przynajmniej jednemu narodowi (Żydom pod Przymierzem Mojżeszowym) właśnie nakazał karanie śmiercią za akty sodomii (patrz: Księga Kapłańska 20, 13). Gdyby więc kara śmierci za czyny homoseksualne była wewnętrznie zła, to absolutnie dobry i święty Bóg nie mógłby jej nakazać.

    Oczywiście, nawet Boskie nakazy tyczące się prawa karnego dane Mojżeszowi, nie obowiązują już chrześcijan sprawujących rządy nad poszczególnymi krajami i narodami. Jednak z drugiej strony nie są im one zakazane (patrz: Św. Tomasz z Akwinu, Summa theologiae, Iª-IIae q. 78 a. 1 co). W odróżnieniu od przepisów Prawa Mojżeszowego odnoszących się do świątynnej liturgii (składanie ofiar ze zwierząt) i tego co można nazwać sakramentami Starego Zakonu (np. obrzezanie, sprawowanie Paschy), nie są one zakazane chrześcijańskim władcom, gdyż nie da się wykluczyć, iż w pewnych miejscach i okolicznościach wciąż będą istniały uwarunkowania usprawiedliwiające ich stosowanie.

    Nawet gdyby więc przyjąć, troszkę dyskusyjną tezę o tym, że w ustanawianiu i wymierzaniu sankcji karnych należy w pierwszym rzędzie kierować się nie zasadą proporcjonalnej odpłaty za poszczególne grzechy, ale tym czy łagodniejsze kary spełnią swą odstraszającą i prewencyjną rolę, to i tak nie można wykluczyć, iż również dziś w pewnych rejonach świata istnieją okoliczności usprawiedliwiające karanie śmiercią za akty homoseksualne. Czy Uganda do nich należy? Pełnej prawdy na ten temat zapewne dowiemy się na Sądzie Ostatecznym, jednak to co wiemy na temat tego kraju uprawdopodabnia opinię, że tak może być w rzeczywistości. Uganda boryka się bowiem aktualnie z mocno rosnącą liczbą zakażeń wirusem HIV (w 2020 było to 38 000 przypadków, w 2022 takowych było 54 000). W kraju tym dodatkowo służba zdrowia jest na dość niskim poziomie, a duża korupcja może też czynić system więziennictwa niezbyt “szczelnym” i wydolnym. Wszystko to daje podstawy do stwierdzenia z dużym stopniem prawdopodobieństwa, iż karanie śmiercią za przynajmniej pewne “kwalifikowane” formy aktów homoseksualnych może być w Ugandzie doby dzisiejszej moralnie słuszne, a w związku z tym uczynkiem zasługującym w oczach Stwórcy na nagrodę i błogosławieństwo.

    Mirosław Salwowski

    Przeczytaj też:

    Które z przykazań i praw Starego Testamentu obowiązują chrześcijan?

    Czy karanie homoseksualistów jest sprzeczne z szacunkiem i miłością do nich?

    Kara śmierci dla cudzołożnych i zboczonych księży

    Czy jestem zwolennikiem kary śmierci za cudzołóstwo?

    O wątpliwej roztropności wezwań Franciszka do dekryminalizacji sodomii

    Pismo Św. i nauka Kościoła a karanie grzechu sodomskiego

    O czynach “wewnętrznie nieuporządkowanych”, etyce sytuacyjnej i zasadzie “cel uświęca środki” (zbiór wypowiedzi)

    ___

    Grafika dołączona została do powyższego artykułu za następującym linkiem internetowym:

    https://www.voanews.com/a/will-uganda-s-anti-gay-bill-resonate-across-africa-/7018365.html

  4. Czy niewolnictwo powinno być przywrócone?

    Możliwość komentowania Czy niewolnictwo powinno być przywrócone? została wyłączona

    To, co potocznie zwykliśmy zwać niewolnictwem – a więc instytucję polegającą na tym, iż porywano niewinnych ludzi z miejsca ich zamieszkania, następnie sprzedawano, by na końcu pozostawić ich nieograniczonej lub prawie nieograniczonej władzy panów – oczywiście było wewnętrznie złe. To nie znaczy, iż każdy “pan” (w sensie: właściciel niewolników) działający w ramach tego niemoralnego systemu sam postępował źle. Nie wszyscy bowiem z owych “panów” musieli korzystać z przysługujących im “uprawnień”, a więc np. gwałcić swe niewolnice, okrutnie bić za błahostki niewolników czy obciążać ich nadmiernymi pracami. To nie zmienia jednak faktu, iż same prawne oraz zwyczajowe uregulowania tego systemu był wewnętrznie złe. I jak się wczytać w Biblię, złożyć w kawałeczki poszczególne jej wypowiedzi na ów temat, to wychodzi właśnie nam mniej więcej taka właśnie sugestia. Prawo Mojżeszowe nakazywało wszak karać śmiercią porywaczy oraz handlarzy ludźmi (Wj 21,16), a także surowo karać tych z pośród właścicieli niewolników, którzy doprowadzili do ich zabicia (Wj 21, 20), zakazywało nadmiernego bicia niewolników ( Wj 21, 26). W wypadku, gdy u Izraelity ukrył się jakiś uciekający przed swym panem niewolnik, istniał zakaz wydawania go jego dotychczasowemu właścicielowi, a ów uciekinier mógł sobie wybrać miejsce, gdzie zechce żyć i „gdzie będzie czuł się dobrze”. To prawo zostało zakończone słowami: „Nie będziesz go dręczył” (Powt. Prawa 23, 16 – 17). Stary Testament przewidywał też, iż hebrajscy niewolnicy mieli być uwalniani co 7 lat, zaś niehebrajscy co 50 lat (Wj 21, 2; Pwt. Prawa 15, 12 – 15, Kpł 25, 10). Nowy Testament z kolei do grzeszników zalicza – obok np. homoseksualistów, rozpustników, kłamców, krzywoprzysiężców – handlarzy ludźmi (1 Tm 1, 10). Oczywiście w Nowym Testamencie są wezwania, aby niewolnicy byli posłuszni nie tylko łagodnym, ale także surowym panom (patrz: 1 P 2, 18), co jednak nie oznacza samo w sobie pochwalania złego traktowania niewolników, ale stanowi raczej zachętę do cierpliwego znoszenia złego traktowania ze strony innych ludzi (por. 1 P 2, 19-23).

    Dobrze się więc stało, iż taka wewnętrznie zła instytucja została prawnie zakazana i nie ma praktycznie szans na jej restaurację. Władze cywilne bowiem są od tego, by karać zło i złych (patrz: Rz 13, 3-4) oraz “uwalniać uciśnionego z rąk ciemięzcy” (Jr 22, 3).

    Można jednak wyobrazić sobie takie formy znaczącego ograniczania wolności innych osób, które pod pewnymi względami będę przypominały to, co potocznie zwaliśmy niewolnictwem, a jednak nie będę wewnętrznie złe. W dużej mierze wciąż coś takiego w ramach naszej kultury i cywilizacji istnieje. Ot, choćby możliwość zamknięcia przestępców i obciążenia ich przymusową pracą. W takiej sytuacji można powiedzieć, iż przestępcy są “niewolnikami państwa”. Międzynarodowe konwencje wojenne wciąż dopuszczają bodajże też możliwość narzucenia przymusowej pracy jeńcom wojennym. Zdrowy rozsądek łatwo przyjmuje owe ograniczenia wolności pewnych osób za godziwe i sprawiedliwe, gdyż zasadzają się one nie na arbitralnej decyzji o narzucaniu takich ograniczeń, ale ich sedno sprowadza się do narzucenia pewnych form karnej odpowiedzialności za własne niemoralne zachowania (przestępczość, udział w niesprawiedliwej wojnie). Choć tak bycie więźniem, jak i jeńcem wojennym, może słabiej kojarzyć się z niewolnictwem, ze względu na to, iż wykonawcą kary jest tu instytucja publiczna (państwo), a nie jednostki prywatne, to nietrudno sobie wyobrazić sytuację polegającą na tym, iż państwo przekazywałoby pewnych przestępców czy jeńców wojennych osobom prywatnym. Na przykład, złodziej który okradł daną rodzinę, musiałby dla niej przez pewien czas przymusowo pracować. Czy to byłoby samo w sobie niesprawiedliwe? Oczywiście, że nie. Czy kojarzyłoby się to w silniejszy sposób z tym, co historycznie utożsamialiśmy z niewolnictwem? Jasne, że tak. Czy taka sytuacja sprzyjałaby nadużyciom popełnianym wobec ukaranej w ten sposób osoby? Tak, sprzyjałaby, ale koszarowanie ludzi w więzieniach też sprzyja licznym nadużyciom, a nie postulujemy likwidacji więzień.

    Sytuacja polegająca więc na tym, że pewni ludzie dokonujący niemoralnych wyborów byliby przekazywani przez władze cywilne w ramach kary osobom prywatnym, zapewne przez wielu byłaby nazwana “niewolnictwem”, ale byłoby to wtedy “sprawiedliwe niewolnictwo”. Oczywiście, przy zastrzeżeniu, iż władza takiej prywatnej osoby nad tak ukaranym człowiekiem byłaby ściśle ograniczona (np. nie wolno byłoby seksualnie molestować tak ukaranego, cielesne karcenie takowego byłoby ściśle limitowane, istniałyby ograniczenia co do czasu jego pracy).

    Jak zatem podejść do trudności polegającej na tym, iż przez wieki Magisterium Kościoła i tradycyjna teologia rozróżniały pomiędzy “sprawiedliwym” a “niesprawiedliwym niewolnictwem” (por. Deklaracja św. Oficjum z dnia 20 czerwca 1866 roku), a współczesna doktryna katolicka potępia niewolnictwo jako “wewnętrznie złe” (por. Jan Paweł II, encyklika “Veritatis splendor”, n. 80)? Cóż, myślę, że – przynajmniej póki Magisterium nie dokona w tej kwestii bardziej szczegółowych rozróżnień i wyjaśnień – można tę trudność interpretować w kategoriach raczej pozornej niż rzeczywistej sprzeczności. Rzecz może się bowiem sprowadzać do odmiennych definicji pojęcia “niewolnictwo”. Przez “niewolnictwo” może tu być rozumiana właśnie nieograniczona lub prawie nieograniczona władza jednego człowieka nad drugim, ale już niekoniecznie pewne daleko idące, jednakże sprawiedliwe ograniczenia wolności innych osób.

    Mirosław Salwowski

    Przeczytaj też:

    Czy niewolnictwo jest wewnętrznie złe?

    Czy chrześcijaństwo popierało niewolnictwo?

    Konfederacja walczyła o ocalenie niewolnictwa

    Obrazek umieszczony przy powyższym artykule zostały wykorzystany za następującym źródłem internetowym: https://historyreclaimed.co.uk/slavery-its-all-bad/