Prawda i Konsekwencja

Tag Archive: Holocaust

  1. Czy Irena Gut postąpiła właściwie?

    Możliwość komentowania Czy Irena Gut postąpiła właściwie? została wyłączona

    W kontrowersyjnym i dwuznacznym moralnie – przynajmniej co do jednego ze swych wątków – a opartym na faktach filmie pt. “Przysięga Ireny” jest wątek opowiadający o tym, jak główna bohaterka (Irena Gut) stanowcza odmawia nawet podjęcia się, nawet bliskiej materialnie współpracy z grzechem aborcji, mimo że zgodnie ze zdrowym rozsądkiem można było przypuszczać, iż niewykonanie owego zabiegu poskutkuje w tych okolicznościach większym złem jakim byłoby zabicie przez Niemców (i/lub ich pomocników z innych narodów) kilku bądź kilkunastu innych niewinnych ludzi. Obecność wszak niemowlęcia pośród ukrywających się przed śmiertelnym niebezpieczeństwem osób stwarzało wielkie ryzyko ich wykrycia, a następnie posłania na bardzo prawdopodobną śmierć: chodzi oczywiście o to, że niekontrolowany płacz tak małego dziecka zwracałaby uwagę na obecność ukrywających się ludzi. Irena Gut słusznie jednak wierzyła, iż nigdy i w żadnych okolicznościach nie ma się moralne prawa zabijać niewinnych osób ludzkich, dlatego też postąpiła słusznie odmawiając swej bliskiej materialnie współpracy z tym wewnętrznie złym czynem jakim jest aborcja. I choć ostatecznie okazało się jednak, że fakt narodzenia się dziecięcia nie przyczynił się do wysłania na śmierć kilku/kilkunastu niewinnych osób, to postąpiłaby ona słusznie nawet, gdyby efektem i konsekwencją tej jej decyzji byłaby śmierć owych niewinnych ludzi.

    I tak samo Irena Gut powinna postąpić, gdy była namawiana przez niemieckiego oficera (Eduarda Rügemer ) do popełniania z nim grzechu nierządu (ów żołnierz jest w filmie przedstawiany jako osoba wolna i samotna, więc seks z nim byłby w takim wypadku nierządem, a nie cudzołóstwem). Nierząd jest bowiem choć jest materią mniej poważnego grzechu niż aborcja, ciągle jest bowiem aktem wewnętrznie złym. Nikt i nigdy – nawet dla ratowania życia niewinnych osób – nie ma, na płaszczyźnie obiektywnej – moralnego prawa go popełniać. Jeśliby Bóg by zechciał to ocaliłby tych niewinnych ludzi, tak jak w przypadku aborcji, bez popełniania nierządu. A gdyby odmowa popełnienia nierządu skutkowała śmiercią niewinnych ludzi, to ciągle, nawet wielkie prawdopodobieństwo wystąpienia takiego efektu nie dawałoby nikomu do tego moralnego prawa. Nie należały w tym podobnych wypadkach oskarżać kogoś, iż “zabił niewinnych”, tak jak nie powinno się męczennikom zarzucać, że de facto – móc ratować swe własne życie za pomocą dokonania tego czy innego wewnętrznie złego aktu – a nie czyniąc tego, popełniali wobec siebie samobójstwo. Nie jest też silnym argumentem na rzecz rzekomej moralnej zasadności ratowania innych ludzi przy pomocy aktów wewnętrznie złych to, iż w takich wypadkach działa się nie na w obronie siebie samego, ale niejako „altruistycznie”, czyli z miłości do swych bliźnich i dla ich dobra. Może być bowiem chwalebne i godne podziwu żywienie do kogoś większej miłości niż do samego siebie, ale – przynajmniej w stosunku do ludzi z nami niespokrewnionych – nie mamy takiego moralnego obowiązku. Jeślibyśmy więc mieli prawo ratować życie innych ludzi np. poprzez popełnienie cudzołóstwa, nierządu czy bałwochwalstwo, to tym bardziej byłoby to usprawiedliwione gdy rzecz tyczyłaby się ratowania swego własnego życia.

    To wszystko co powyżej piszę odnosi się jednak do płaszczyzny obiektywnej postępowania Ireny Gut. Na płaszczyźnie subiektywnej mogła być ona jednak całkowicie niewinna. Jeśli np. albo nie znała nauczania katolickiego o absolutnym zakazie pozamałżeńskich aktów seksualnych albo szczerze nie mogła go w swym sumieniu i rozumie pojąć, to mogła nie ponosiła ona żadnej winy za wybór sposobu w jaki postanowiła ratować niewinnych ludzi. Bóg mógł zatem po śmierci jej powiedzieć: “Wiem, że chciałaś dobrze i byłaś szczerze przekonana o słuszności tego co robiłaś. Dlatego nie pójdziesz za to ani do piekła ani nawet do czyśćca.. Jednak tak naprawdę Moją wolą dla tej sytuacji, nie było to co czyniłaś“.

    Gdyby sięgnąć tu po jakąś analogię z tym podobnymi sytuacjami to można by odwołać się do sytuacji sędziego, który w błędnej, acz dobrej wierze, skazałby jakiegoś niewinnego człowieka na śmierć. A więc o ile na płaszczyźnie obiektywnej jest zasadą, iż nigdy nie powinno się skazywać na karę śmierci niewinnych ludzi, to na sędzia rozpatrujący daną sprawę może mieć bez własnej winy fałszywe dowody i informacje wskazujące, iż w rzeczywistości niewinny człowiek popełnił zbrodnię zagrożoną karą śmierci. Na płaszczyźnie więc subiektywnej sędzia kierując się tą swą niezawinioną przez siebie błędną oceną sytuacji nie grzeszy (w sensie zaciągnięcia osobistej winy) skazując na karę śmierci w rzeczywistości niewinnego człowieka Podobnie, aktywne podjęcie tych czy innych pozamałżeńskich czynności seksualnych po to by oddalić od niewinnych wysokie niebezpieczeństwo śmierci nie będzie wiązało się z osobistą winą grzechu, wówczas gdy dana osoba ma błędnie (acz szczerze) uformowane sumienie. Innymi słowy, mówiąc językiem tradycyjnej teologii moralnej, takie działanie zawsze będzie “grzechem materialnym”, ale nie zawsze będzie “grzechem formalnym” i nigdy nie będzie można powiedzieć, iż na płaszczyźnie obiektywnej takie zachowanie było właściwe bądź moralnie dozwolone.

    Nie należy jednak czynić z domniemań tyczących się stopnia subiektywnej winy poszczególnych osób czynić jakiejś obiektywnej normy. Dlatego też trzeba jasno powiedzieć: Irena Gut (pierwowzór głównej bohaterki filmu pt. „Przysięga Ireny”) nie miała moralnego prawa do podjęcia pozamałżeńskich aktów seksualnych, nawet jeśli czyniła to w intencji ratowania życia niewinnych osób ludzkich. Czy w swym sumieniu była ona winna przed Bogiem popełnienia grzechu, tego jako ludzie nie wiemy – ale płaszczyzna obiektywna tego czynu – jest właśnie taka, jak napisałem.

    Mirosław Salwowski

    Przeczytaj też:

    Tradycyjny absolutyzm moralny przeciw etyce sytuacyjnej (pytania i odpowiedzi)

  2. Trzy powody dla których wspieram Izrael

    Możliwość komentowania Trzy powody dla których wspieram Izrael została wyłączona

    W tym artykule postaram się wyjaśnić, dlaczego uważam powstanie Państwa Izrael za moralnie zasadne w przeszłości, jak i uznaję, iż w obecnym jego konflikcie z terrorystyczną organizacją Hamas to władze właśnie tego kraju prowadzą sprawiedliwą wojnę.

    1. Uważam, iż wszystkie tak chrześcijańskie, jak i niechrześcijańskie, ale monoteistyczne i respektujące podstawowe zasady naturalnej moralności narody mają prawo do wolności i bezpieczeństwa. Ta zasada tyczy się również Żydów, którzy na przełomie XIX i XX wieku dążyli do znalezienia dla siebie bezpiecznego schronienia.

    Co prawda, jestem dość daleki od twierdzenia, jakoby każdy naród miał jakieś absolutne i nieograniczone prawo do posiadania własnego państwa, jednak w sytuacji, gdy dana nacja jest poddawana systematycznemu niesprawiedliwemu traktowaniu, to ma ona naturalne prawo do szukania miejsca, w którym będzie wolna od takiej opresji. A tak się składa, iż emigracja Żydów do Palestyny w swych większych rozmiarach zaczęła się wówczas, gdy pod koniec XIX wieku członkowie tej społeczności zaczęli być poddawani masowym mordom w Rosji. Zaś i później, Żydzi mieli dobre powody, by szukać dla siebie jakiegoś spokojnego i bezpiecznego miejsca na schronienie – przypomnijmy wszak o najpierw drastycznej dyskryminacji, jakiej byli oni poddawani w nazistowskiej III Rzeszy, a następnie idącemu w miliony ludobójstwu dokonywanemu na nich przez władze tegoż państwa.

    Gwoli ścisłości uważam jednak, iż lepszym rozwiązaniem ze stricte teologicznego punktu widzenia byłoby, gdyby Żydzi założyli swe państwo w miejscu innym niż Palestyna – w ten sposób uniknięto by wrażenia, że ziemia ta należy im się ciągle na zasadzie ściśle Boskich obietnic, które zostały im objawione na kartach Starego Testamentu. Ci z Żydów, którzy nie uznają Pana Jezusa Chrystusa za Mesjasza i Zbawcę, nie mogą bowiem odwoływać się do owych obietnic, gdyż nie są oni częścią wybranego przez Boga narodu (w przeciwieństwie do ich starotestamentowych przodków). Skoro jednak historia potoczyła się w ten, a nie inny sposób, to „nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem”, ale próbować w rozsądny i mądry sposób uporządkować sytuację na owych terenach.

    Myślę, iż w tym miejscu należy rozróżnić pomiędzy ściśle Boskim prawem, które mogło być dane temu czy innemu narodowi, a naturalnym moralnym prawem do posiadania danej ziemi i państwa. Przykładowo, my Polacy nie mamy żadnego ściśle Bożego prawa do posiadania ziem ciągnących się pomiędzy Bugiem a Odrą (choćby dlatego, że nie zostało nam to obiecane w Piśmie świętym), ale to nie znaczy, iż nie mamy prawa do posiadania tego terytorium na podstawie naturalnej moralności. Poza tym, nawet gdyby można dyskutować nad tym, czy aby na pewno każdy skrawek obecnego terytorium Państwa Polskiego został pozyskany w moralnie prawowity sposób, to i tak z rozmaitych powodów nie miałoby sensu kwestionowanie na tym podobnych podstawach prawa naszego państwa do istnienia. Ot, choćby dlatego byłoby to bezsensowne, gdyż od być może kontrowersyjnych moralnie wydarzeń, wskutek których Polska uzyskałaby te czy inne fragmenty swego terytorium, minęły już całe pokolenia i próba cofnięcia takich zmian przyniosłaby więcej złego niż dobrego. Podobnie, nie ma większego sensu kwestionowanie moralnej legitymacji dla powstania Państwa Izrael, a to choćby dlatego, że część z ziem do niego aktualnie należących było kupowanych przez żydowskich osadników od Arabów. Jeśli by przyjąć założenie, iż owe transakcje kupna i sprzedaży były dokonywane w uczciwy sposób – czyli np. bez oszustwa oraz przymusu – to nie mielibyśmy wtedy żadnego moralnego prawa do kwestionowania godziwości posiadania przez Żydów w ten sposób nabytych ziem. Oczywiście, historia powstania i rozwoju Państwa Izrael jest nieco bardziej złożona i skomplikowana i zdaję sobie sprawę, że pewna część ziem do niego należących nie została przejęta w powyżej opisany, czyli pozbawiony etycznych kontrowersji sposób. Jednak pytanie, które należałoby sobie w tym miejscu postawić, sprowadza się do tego, czy natężenie bardziej wątpliwych moralnie sposobów przejmowania ziemi przez Izrael było aż tak silne, by w sposób absolutny zanegować prawo owego państwa do istnienia?

    Ponadto, choć można powiedzieć, iż wygnanie Żydów i ich rozproszenie, które nastąpiło po zburzeniu świątyni jerozolimskiej w 70 roku po Chrystusie, było czymś w rodzaju Bożej kary za odrzuceniu przez większość z nich wiary w Jezusa, to wcale jeszcze nie musi oznaczać, że chrześcijanie nie mają prawa popierać powstania i trwania państwa przeznaczonego dla Żydów. Pojęcie „Bożych kar” nie zawsze oznacza, iż kryje się za czymś takim pozytywna i bezpośrednia wola Boża, a więc coś, czemu nie należy się w żaden sposób sprzeciwiać. Przypomnijmy wszak, że tak choroby, jak i kataklizmy, a także niesprawiedliwe wojny mogą być słusznie nazywane Bożymi karami, ale to nie oznacza jeszcze, że w takim razie uczniowie Jezusa nie mają moralnego prawa stosować lekarstw (dążąc w ten sposób do zdławienia choroby), uciekać przed huraganami czy też zbrojnie walczyć w armii broniąc swego kraju przed niesprawiedliwym najeźdźcą. Podobnie, uznanie wygnania i rozproszenia Żydów po 70 roku naszej ery za wydarzenie będące w pewnym sensie Bożą karą nie oznacza, iż nie wolno chrześcijanom dążyć do ograniczenia/zniwelowania tego stanu rzeczy.

    2. Uważam za skrajnie nieuprawnione wszelkie porównania Państwa Izrael do nazistowskiej III Rzeszy.

    Nie twierdzę, że władze Izraela na pewno zawsze traktowały Palestyńczyków w moralny i sprawiedliwy sposób, jednak gdy wskazuje się możliwe zło tych czy innych działań państwa żydowskiego, trzeba zachować odpowiednie proporcje w stosowaniu historycznych analogii. A niestety radykalni antysemici lubują się w formułowaniu sugestii, a czasami nawet otwartych stwierdzeń, jakoby Państwo Izrael – wzorem nazistowskiej III Rzeszy – stosowało wobec Palestyńczyków politykę polegającą na ich ludobójstwie. Nazwać tego rodzaju porównania „przesadą”, to tak jakby nic nie powiedzieć. To nie przesada, ale skrajny wręcz absurd.

    Działania Izraela wobec Palestyńczyków w diametralny sposób różnią się od tego, jak III Rzesza traktowała Żydów, tak celowością, jak i natężeniem liczby ofiar.

    Tak więc polityką niemieckich nazistów – przynajmniej w l. 1941 – 1945 – było masowe, bezpośrednie oraz zamierzone mordowanie członków społeczności żydowskich (którzy dodajmy w swej ogromnej części byli niewalczącymi cywilami). Czyniono to wpierw podczas masowych rozstrzeliwań Żydów, by następnie przejść do eksterminowania ich w komorach gazowych. W ten sposób w ciągu niespełna 4 lat Niemcy i ich europejscy sojusznicy zgładzili od 5 000 000 do 6 000 000 żydowskich mężczyzn, kobiet, starców i dzieci. Gdy podzielimy tę liczbę przez dni trwania owego ludobójstwa, to daje nam ok. 3 500 osób mordowanych każdego dnia. Podkreślmy, iż większość z tych ofiar zostało zabitych w całkowicie bezpośredni i zamierzony sposób, nie zaś jako „efekt uboczny” zbrojnych walk armii niemieckiej (i formacji sojuszniczych) z wrogimi im żołnierzami czy partyzantami. Innymi słowy, żydowscy niewalczący cywile najczęściej ginęli nie od zabłąkanej niemieckiej kuli czy bomby, ale byli oni mordowani w całkowicie rozmyślny sposób.

    Powyższego nie da się w żaden sposób przyrównać do postępowania władz Izraela wobec Palestyńczyków. W ciągu 75 lat (mam tu myśli lata 1948- listopad 2023) owych napiętych relacji łącznie nie zginęło nawet 50 000 palestyńskich cywilów – jak więc można to porównywać z 5 000 000 do 6 000 000 Żydów wymordowanych w ciągu 4 lat? Poza tym, o ile żydowscy cywile byli z zasady zabijani przez III Rzeszę w sposób bezpośredni i zamierzony, o tyle nie da się tego powiedzieć o działaniach armii Izraela (IDF) wobec palestyńskiej ludności cywilnej – a przynajmniej nie da się powiedzieć, że jest to jej w wykonaniu regułą. Przypomnijmy wszak, że IDF ma za swego przeciwnika bardzo podstępnego, barbarzyńskiego i perfidnego wroga: aktualnie jest to organizacja Hamas, która słynie ze stosowania taktyki polegającej na czynieniu sobie z cywilów czegoś, co popularnie zwie się „żywymi tarczami”. Barbarzyńcy z Hamasu ukrywają wszak swych bojowników, składy śmiercionośnej broni i centra dowodzenia w takich obiektach cywilnych jak bloki mieszkalne, szkoły, a nawet szpitale. Chcąc zatem czy nie chcąc, IDF dążąc do likwidacji bądź ograniczenia terrorystycznej działalności Hamasu – w pośredni i niezamierzony sposób – będzie też uśmiercać niewalczących palestyńskich cywili. Można to porównać do akcji wymierzonej w 20 terrorystów, którzy wzięli by za zakładników 200 cywili. Póki bezpośrednim celem akcji antyterrorystycznej byłoby zabicie owych 20 terrorystów, to akcja taka byłaby moralnie dozwolona, nawet jeśli jej „efektem ubocznym” byłaby śmierć od „zbłąkanych kul” dajmy na to 40 przetrzymywanych przez nich zakładników. O ile bowiem bezpośrednie i zamierzone zabijanie niewinnych cywili jest aktem wewnętrznie złym, a przez to zawsze niedozwolonym, o tyle tradycyjnie katolicka teologia moralna uważa za moralnie dopuszczalne – dla odpowiednio ważnych przyczyn – pośrednie doprowadzenie do śmierci osób niewinnych. Oczywiście, można spierać się o to, czy akcje IDF, których praktycznym skutkiem jest to, że w ich wyniku ginie więcej cywilów niż terrorystów z Hamasu spełniają warunek proporcjonalności. Odpowiedź na to pytanie nie jest wcale bardzo łatwa, zwłaszcza gdy zważymy na to, iż nawet jeśli wskutek bombardowania danego obiektu zginie 1 terrorysta i 10 cywili, to jeżeli ten 1 terrorysta planował zamordować w przyszłości następnych 200 osób, nie byłbym pewien, że w takim działaniu zaburzona zostałaby zasada proporcjonalności.

    Ponadto, warto również przypomnieć, iż IDF stara się na różne sposoby ograniczać owe „uboczne” straty pośród ludności cywilnej, np. wzywając takową za pośrednictwem SMS-ów wysyłanych w języku arabskim do ewakuowania się z niebezpiecznego terenu.

    Polityki Państwa Izrael wobec Palestyńczyków nie da się też postawić na równi z tym jak III Rzesza traktowała Żydów jeszcze przed ich eksterminacją. I tak na przykład w l. 1933 – 1938 Żydom zabraniano wchodzić w związki małżeńskie z ludnością aryjskiego pochodzenia (pod karą zesłania do obozu koncentracyjnego), zwalniano ich z urzędów publicznych, a także wywierano presję, by odsprzedawali swą prywatną własność po najniższych cenach. Z kolei, w latach 1939 – 1941 władze III Rzeszy wprowadziły wobec ludności żydowskiej takiej restrykcje i ograniczenia jak: zakaz korzystania z budek telefonicznych i wychodzenia z domu po ósmej wieczorem, odebranie im wszelkich zasiłków socjalnych, pozbawienie pracowników żydowskiego pochodzenia płatnych urlopów oraz odzieży ochronnej (w tym okularów i rękawic dla spawaczy). Niech mi któryś „antysyjonista” pokaże, czy choćby jedno z wymienionych wyżej rozwiązań prawnych ma swe odzwierciedlenie w prawodawstwie Izraela wobec Palestyńczyków?

    3. Nie wszystkie prawa Izraela muszą mi się podobać, bym w jego konflikcie z Hamasem stawał po stronie tego pierwszego.

    Nie podoba mi się prawodawstwo Izraela w odniesieniu do kwestii LGBT oraz aborcji i choćby w tych dwóch sprawach jestem bliższy Hamasowi. Ale to nie oznacza, że w takim razie z aprobatą albo choćby lekkim pobłażaniem będę patrzył na to jak Hamas w całkowicie umyślny, bezpośredni oraz zamierzony sposób zabija niewalczących żydowskich cywili. Choćby i prawodawstwo Izraela było jeszcze bardziej zepsute i niemoralne w wymienionych wyżej sprawach niż ma to miejsce obecnie, to wciąż nie odbiera to temu państwu moralnego prawa do bronienia swych obywateli przed działaniami mającymi na celu ich mordowanie.

    Mirosław Salwowski

    Przeczytaj też:
    IDF ma pełne moralne prawo do zniszczenia Hamasu

    O różnicy pomiędzy bezpośrednim a pośrednim zabiciem niewinnego

    Na czym polega reguła “podwójnego skutku”?

    Ps. Grafika dołączona została do powyższego artykułu za następującym linkiem internetowym:

    https://edition.cnn.com/travel/state-department-travel-warning-israel/index.html

  3. Czy większość Niemców popierała Holocaust?

    Leave a Comment

    Nie tak dawno jeden ze znanych katolickich publicystów napisał, iż większość Niemców popierała “ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” (a więc w domyśle ludobójstwo popełnione na Żydach w czasie II wojny światowej). Wydaje się, iż zarzut ten jest dość popularny w naszym kraju – czy jest on jednak sprawiedliwy? Zastanówmy się nad tym poniżej.

     

    Jest historycznym faktem, iż znaczna część Niemców oddała swój głos na partię nazistowską (NSDAP) doprowadzając w ten sposób do objęcia władzy przez Hitlera i jego partyjnych towarzyszy. W 1932 roku na NSDAP padło 37 procent głosów, zaś w 1933 roku partia ta zdobyła 44 procent wyborczego poparcia. Czy to jednak świadczy o tym, że większość Niemców popierała Holocaust? Oczywiście, że nie. Pomijając już bowiem to, iż NSDAP nie uzyskała w wyborach bezwględnej większości głosów, to przecież partia ta nie szła do wyborów pod hasłem wymordowania Żydów. Owszem, program NSDAP sugerował wysiedlenie z Niemiec ogółu mieszkańców żydowskiego pochodzenia, ale coś takiego różni się jeszcze poważnie od postulatu ich mordowania. W 1932 i 1933 roku głosujący na nazistów Niemcy mieli więc pełne prawo nie wiedzieć, ani nawet wyraźnie nie przeczuwać, jak okrutny los zostanie zgotowany za kilka lat Żydom.

    Czy jednak dalszy przebieg wydarzeń nie uprawdopodabnia tezy o tym, że większość Niemców popierała “ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej”? Jest mocno prawdopobnym założeniem, iż mimo tego, że NSDAP nie uzyskała większości głosów wyborczych, z biegiem czasu rządy Hitlera cieszyły się poparciem zdecydowanej większości Niemców. Prawdopodobnie też  akceptacją większości mieszkańców III Rzeszy cieszyły się wymierzone w Żydów prześladowania, a także wszczęcie przez Hitlera wojny. Ale nawet te rzeczy nie są dowodem na rzecz twierdzenia o treści: “Większość Niemców popierała Holocaust“. Prześladowania Żydów, które miały charakter jawny, były bowiem ciężkie, ale mimo wszystko mniej więcej do 1941 roku nie polegały na ich masowym zabijaniu. Tak więc, nawet jeśli większość Niemców aprobowała nazistowskie prześladowania wymierzone w Żydów nie oznaczało to jeszcze, że popierała ich mordowanie. Tak jak jest różnica pomiędzy pobiciem a zabiciem kogoś, tak była jeszcze bowiem poważna różnica pomiędzy antyżydowskimi poczynaniami nazistów przed 1941 rokiem, a tym co wyczyniali oni z Żydami po 1941 roku.

     

    Nawet poparcie Niemców dla wszczynanych przez Hitlera wojen nie musiało świadczyć o aprobowaniu przez nich Holocaustu. Wódz III Rzeszy nie zapowiadał bowiem (przynajmniej w sposób jawny i jednoznaczny), iż jednym z celów jego wojny będzie fizyczna eksterminacja żydowskiej nacji. Samo zaś przeprowadzanie Holocaustu nie było ogłaszane do wiadomości publicznej, a w sprawie jego słuszności bądź niesłuszności naziści nie rozpisywali ogólnonarodowego referendum. Czy jednak większość Niemców wiedziała o Holocauście? Są ku temu wątpliwości (o których za chwilę). Jednak, załóżmy na moment, iż przeważająca część Niemców wiedziała o tym ludobójstwie. Czy wiedzieć o jakimś fakcie oznacza od razu popierać jego istnienie? Oczywiście, że nie można stawiać pomiędzy oboma stanami znaku równości. Ja np. wiem o tym, iż w mym mieście są gabinety wróżbiarskie, ale czy to oznacza, że popieram ich funkcjonowanie? Ba, nawet, gdybym nie wypowiedział ani jednego słowa krytyki czy przygany pod ich adresem nie byłoby to równoznaczne z ich popieraniem czy usprawiedliwianiem z mej strony. Być może moje milczenie w tej sprawie byłoby jakaś moralną winą, ale nie można by go jeszcze nazwać mianem “popierania” czy “usprawiedliwiania” istnienia takich miejsc. Tymczasem, nie jest wcale nawet pewne, iż większość Niemców wiedziała o Holocauście. Wedle przeprowadzanych przez historyków Erica Johnsona i Karla Heinz Reuband wywiadów z 3000 Niemców żyjących w czasach II wojny światowej  około 27-29% Niemców miało informacje o Holokauście w pewnym momencie przed końcem wojny, a kolejne 10-13% podejrzewało, że coś strasznego dzieje się przez ten cały czas. Johnson sugeruje (nie zgadzając się ze swoim współautorem), że jest bardziej prawdopodobne, że około 50% ludności niemieckiej było świadome okrucieństw popełnionych wobec narodu żydowskiego.

     

    Oczywiście, naród niemiecki był odpowiedzialny za rządy nazistów. Niestety też, prawdopodobnie większość Niemców popierała prowadzone przez Hitlera wojny. Nie ma co w tych aspektach wybielać Niemców. Należy jednak powstrzymać się od pochopnych, lekkomyślnych i zbyt daleko idących sądów oraz ocen postępowania tak jednostek, jak i całych narodów. Oskarżenie zaś ogółu narodu, iż ten wspierał w swej większości dokonywanie Holocaustu jest bardzo poważnym zarzutem na poparcie którego wypadałoby mieć mocne dowody. Takich dowodów jest jednak brak. Pan nasz Jezus Chrystus ostrzega zaś: “Nie sądźcie z zewnętrznych pozorów, lecz wydajcie wyrok sprawiedliwy” (J 7, 24). Katechizm Kościoła Katolickiego w punkcie numer 2478 stwierdza m.in:

    W celu uniknięcia wydawania pochopnego sądu każdy powinien zatroszczyć się, by – w takiej mierze, w jakiej to możliwe – interpretować w pozytywnym sensie myśli, słowa i czyny swego bliźniego.

    Wydaje się więc, iż zarzucanie większości Niemców żyjących w czasie II wojny światowej, iż popierali oni dokonywane przez władze ich kraju ludobójstwo wobec Żydów jest właśnie takim pochopnym osądem. Niemcy jako naród mieli wówczas wiele win i grzechów, ale nie ma dostatecznych dowodów na to, iż większa część z nich aprobowała masowe mordowanie Żydów.