Prawda i Konsekwencja

Tag Archive: zaborcy

  1. Powstania styczniowe i listopadowe były – prawdopodobnie – moralnie złe

    Możliwość komentowania Powstania styczniowe i listopadowe były – prawdopodobnie – moralnie złe została wyłączona

    Przy okazji zbliżającej się 161 już rocznicy wybuchu powstania styczniowego warto przypomnieć, iż najprawdopodobniej wszystkie z naszych narodowych zbrojnych zrywów przeciw władzom zaborczym były obiektywnie niemoralne. Nie tylko, że pogarszały one w swych następstwach dolę polskiej ludności, ale i przyczyny ich wywołania były co najmniej niezwykle wątpliwe na gruncie etycznym. Czy tego wszak chcemy, czy nie, władze zaborcze były dla Polaków w ówczesnym czasie legalnymi władzami. Nie było bowiem wobec nich żadnej legalnej alternatywy, a przez to stanowiły one wówczas jedyne ośrodki polityczne, które gwarantowały na terenie ziem polskich zachowywanie jakiegoś ładu, prawa i porządku: a między innymi na tej ostatniej cesze zasadza się legalność danych władz. Ponadto, władze kościelne uznawały ich legalność chociażby poprzez fakt ustanawiania publicznych modłów w intencji ich pomyślności.

    ***

    Owszem i wobec legalnych władz cywilnych jest czasami moralnie dozwolone podnoszenie zbrojnego buntu, ale powody za tym stojące muszą być naprawdę bardzo poważne. Gdy zaś przyjrzymy się w jakich okolicznościach w ten sposób – czyli “podnosząc miecz” – buntowali się sprawiedliwi mężowie Boży, których czyny zostały utrwalone na kartach Pisma świętego – to widzimy, że naprawdę były to przyczyny niezwykle poważne, by nie powiedzieć: skrajne. Najdobitniejszym tego przykładem jest powstanie Machabeuszów, które wybuchło po tym, jak władze pogańskiego Imperium Hellady pod karą śmierci zdelegalizowały nie tylko publiczny, ale nawet prywatny kult oddawany przez Żydów jedynemu prawdziwemu Bogu. Oczywiście, o czymś choćby podobnym nie możemy mówić w przypadku okoliczności stojących za wybuchem polskich powstań narodowych – kasaty kilka zakonów, pojedynczych aktów profanacji katolickich kościołów i tym podobnych rzeczy nie da się bowiem przyrównać do natężenia i srogości represji względem starotestamentowego judaizmu w wykonaniu pogańskiej tyranii Hellady.

    Jest też niezwykle dyskusyjne, czy papieże Grzegorz XVI i bł. Pius IX w jakikolwiek sposób wyrazili choćby sugestię, iż polskie powstania narodowe były moralnie dozwolonymi aktami. Ten pierwszy papież bowiem w swym oficjalnym, publicznym i autorytarnym nauczaniu zganił powstanie listopadowe, a władze zaboru rosyjskie nazwał “legalnymi” (uczynił tak w encyklice “Cum primum”). To zaś, że później na prywatnej audiencji miał wyrazić pewnego rodzaju zdystansowanie się od tej swej magisterialnej deklaracji nie jest jeszcze argumentem ani za całkowitą historycznie wiarygodnością tego jego gestu ani już w ogóle, że zmienił on swe oficjalne nauczanie na ten temat. Słowa, które Grzegorz XVI miał wypowiedzieć prywatnie na ów temat, zostały nam przekazane bodajże przez jedną – raczej zaangażowaną politycznie – osobę (hrabiego Władysława Zamoyjskiego, który sam był uczestnikiem powstania listopadowego). Mogło więc dojść do ich przeinaczania zamierzonego albo niezamierzonego (czyli polegającego na tym, iż w dobrej wierze w swym umyśle filtruje się pod zakładaną przez nas tezę ich treść). Ponadto nawet gdyby te słowa zostały przekazane nam w maksymalnie dokładny i wierny sposób, to same w sobie nie stanowiłyby one stwierdzenia moralnej prawowitości wywołania powstania listopadowego. No i – jak nas nauczył już chyba dokładnie tego papież Franciszek – żadne prywatne deklaracje tego czy innego papieża nie mają większej czy równorzędnej rangi od oficjalnych i autorytatywnych wypowiedzi Magisterium. Tak ściśle mówiąc: to nie mają one jakiekolwiek doktrynalnej rangi. Co do zaś postawy papieża Piusa IX wobec powstania styczniowego to nie dotarłem do żadnych wiarygodnych informacji, z których wynikałoby, że na płaszczyźnie magisterialnej poparł on tezę o moralnej dopuszczalności owego buntu zbrojnego. Owszem, wyrażał on ubolewanie nad represjami wobec Polaków i katolickiego duchowieństwa w wykonaniu rosyjskiego caratu, ale jednocześnie deklarował przy tym, że – w czasie i kontekście trwania powstania styczniowego – car Rosji ma prawo stłumić “niesprawiedliwą rokosz” (miało to miejsce w kwietniu 1864 roku w czasie jednej z publicznych uroczystości).

    Argumentem za moralną słusznością powstania styczniowego nie wydaje się być również fakt, iż niektórzy z katolików z nim kojarzonych zostali kanonizowani. Chodzi tu o świętych: Alberta Chmielowskiego, Rafała Kalinowskiego oraz abp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego. Gdy przyjrzymy się bowiem bliżej ich życiu, to nie mamy wcale pewności, czy aby na pewno zostali oni wyniesieni na ołtarze z powodu tego rodzaju skojarzeń i powiązań. Na przykład św. Zygmunt Szczęsny Feliński owszem popierał niepodległościowe dążenia Polaków, ale samych dążeń do wywołania powstania styczniowego nie wspierał, a przeciwnie w tym kontekście pisał on:

    z drogi legalnej nie schodzić, gdyż to jest jedyny na teraz środek, który nas do celu naszego doprowadzić może.”

    Z kolei, św. Albert Chmielowski brał udział w powstaniu styczniowym, jako młody, ledwie 18-letni chłopiec, tymczasem jego żywsze zainteresowanie się sprawami pobożności, wydaje się być z późniejszych jego lat: po 29 roku życia zaczął coraz częściej malować obrazy z motywami religijnymi, a na krótko przed swą “czterdziestką” miał przeżyć głębsze nawrócenie.

    Jeśli zaś chodzi o św. Rafała Kalinowskiego, to owszem, na pewnym etapie głęboko zaangażował się on w powstanie styczniowe, ale, akurat w momencie gdy sam przystępował do tego zbrojnego zrywu, nie był on regularnie praktykującym katolikiem. Za początek jego gorliwego katolicyzmu można uznać dzień 15 sierpnia 1863 roku, kiedy to na prośbę swej 14-letniej siostry po raz pierwszy przystąpił – po 9 latach – do sakramentu spowiedzi, by następnie codziennie uczestniczyć we Mszy, spowiadać się co tydzień, a także zainteresować się teologią. W grudniu zaś tegoż samego roku Rafał Kalinowski zrezygnował z udziału w jakichkolwiek powstańczych działaniach. Można więc w sposób zasadny rozważać, czy jego katolickie zaangażowanie nie przyczyniło się czasem bardziej do porzucenia aktywności we wspomnianym zbrojnym buncie, aniżeli ją podsycało?

    ***

    No i na koniec dodam, że nie należy absolutyzować dążeń do uzyskania niepodległości przez żaden naród. Jest co najmniej błędnym wyrazem nacjonalizmu traktować sprawę w ten sposób. Czasami jest dobrze, gdy dany naród ma swe państwo, a czasami jest to dla niego złe i lepiej by ta czy inna nacja nie była niepodległa. A nawet, gdy dany naród jest dojrzały do uzyskania własnego państwa, to dążyć należy do tego przy zachowaniu moralnie godziwych środków. W kontekście zaś konkretnie polskiego narodu to przypomnę, iż odzyskał on niepodległość na innej – niż zbrojne buntowanie się przeciw legalnym władzom zaborców – drodze. Poza tym, nie wiemy czy w dalszej perspektywie historycznej, lepsze czy gorsze byłoby dłuższe pozostawanie narodu polskiego pod zaborami.

    Mirosław Salwowski

    ___

    Przeczytaj też:

    Powstanie listopadowe było niemoralne

    O tym, dlaczego zaborcy byli legalną władzą dla Polaków

    ___

    Grafika wykorzystana do powyższego tekstu: Bitwa – obraz z cyklu “Polonia” Artura Grottgera.

  2. Coś o Piłacie, Hitlerze, Nabuchodonozorze i zaborcach

    Leave a Comment

    W odniesieniu do  artykułu opublikowanego pt. “O tym, dlaczego zaborcy stanowili legalną władzę dla Polaków” pojawiło się kilka krytycznych głosów, do których chciałbym się niniejszym odnieść.

    Hitler legalnym władcą dla Polaków?

    A więc, tradycyjnie przy okazji podkreślania, w odniesieniu do naszego narodu i kraju, biblijnej prawdy o tym, że “każda władza pochodzi od Boga” odezwały się mniej lub bardziej ironiczne albo szydercze głosy w stylu, iż “w takim razie Polacy powinni poddać się też władzy Hitlera, który podbił i najechał nasz kraj“. Jest to jednak, wbrew pozorom dość słaba analogia z władzą zaborców nad Polską. Państwom zaborczym rządy nad naszym krajem zostały bowiem oficjalnie przekazane przez wcześniejszych władców Polski. W odniesieniu zaś do III Rzeszy, która najechała i podbiła Drugą Rzeczpospolitą nie tylko, że taka sytuacja nie miała miejsca, ale jeszcze zachowana została prawna sukcesja rządu w tym państwie wcześniej władającego, który to w żaden sposób nie zrzekł się  władzy nad Polską na rzecz Hitlera i jego namiestników. W czasie niemieckiej okupacji w l. 1939 – 1945 – w odróżnieniu od sytuacji mającej miejsce pod zaborami – ciągle istniał (tyle, że na emigracji) rząd II Rzeczpospolitej, który w dodatku miał na terenie Polski własne struktury wojskowe (Armia Krajowa), administracyjne i sądowe. Przynajmniej więc na płaszczyźnie stricte prawnej sytuacja Polski pod zaborami i pod hitlerowską okupacją różniła się diametralnie. Hitler owszem, przynajmniej do pewnego poziomu oraz etapu reprezentował legalną władzę, tyle, że dla Niemców (przez których został wybrany zgodnie z prawem i konstytucją), jednak Polacy ciągle mieli swego prezydenta, premiera i ministrów oraz ich reprezentantów pod okupacją.

    Nabuchodonozor legalnym władcą dla Żydów?

    Innym głosem krytycznym przeciwko uznaniu zaborców za legalną władzę dla Polaków było podkreślanie, iż – poza Austrią – rządy sprawowali tam niekatolicy, a wszak czy godzi się uznawać polityczną zwierzchność niekatolików nad katolikami? Ten argument jest jednak bardzo słaby z wielu względów. Ot, choćby nietrudno byłoby wskazać, iż Pan Bóg aprobował nie tylko władzę niekatolików nad katolikami, ale coś znacznie dalej idącego rządy pogan nad wybranym przez siebie ludem Izraela, a później też nad chrześcijanami. Dobrym przykładem tej pierwszej sytuacji jest choćby najazd i podbicie w niewolę Żydów przez pogańskiego króla Nabuchodonozora. W biblijnej księdze Jeremiasza jest napisane w sposób bardzo jasny, iż Bożym postanowieniem było, aby Żydzi w karze za swe grzechy poddali się władzy tego króla. Czytamy tam m.in:

    Teraz zaś dałem wszystkie te ziemie w ręce Nabuchodonozora, króla babilońskiego, mojego sługi; oddaję mu nawet zwierzęta polne, by mu służyły. (…) Naród i królestwo, które nie chciałyby służyć Nabuchodonozorowi, królowi babilońskiemu, i które nie poddałyby swego karku pod jarzmo króla babilońskiego, nawiedzę mieczem i zarazą – wyrocznia Pana – dopóki nie oddam ich w jego ręce. (…) Narodowi zaś, który podda swój kark pod jarzmo króla babilońskiego, by mu służyć, pozwolę spoczywać w swej ziemi – wyrocznia Pana – będzie ją uprawiał i w niej mieszkał».

    Do Sedecjasza, króla judzkiego, powiedziałem, zgodnie z tymi wszystkimi słowami: «Poddajcie swe karki pod jarzmo króla babilońskiego, służcie jemu i jego narodowi, a będziecie żyć. Dlaczego chcecie umrzeć, ty wraz ze swym narodem, od miecza, głodu i zarazy, jak to przepowiedział Pan o narodzie, który nie chciałby służyć królowi babilońskiemu?  Nie słuchajcie też słów proroków, mówiących do was: “Nie będziecie służyć królowi babilońskiemu”. Prorokują wam bowiem kłamstwo (Jeremiasz 27: 6, 8, 11 – 14).

    Warto dodać, iż jeden z biblijnych proroków, a mianowicie Daniel stał się nawet wysoko postawionym urzędnikiem na dworze pogańskiego króla Babilonii (co wielu patriotów i nacjonalistów mogłoby uznać za akt zdrady narodowej). Poza tym trudno, nie widzieć dość daleko idących analogii i podobieństw pomiędzy sytuacją Żydów w niewoli u Nabuchodonozora, a rozbiorami Polski. Tak bowiem jak Żydzi dostali się w tę niewolę w karze za popełniane przez siebie nieprawości, tak i upadek oraz rozbiory Polski poprzedzone były długim okresem narastania w naszym kraju różnych występków, wad i grzechów. By wspomnieć choćby o coraz bardziej uciążliwych i okrutnych formach pańszczyzny czy rozwijającej się się kulturze sarmackiej. co do której wielu aspektów można by zastosować biblijne ostrzeżenie o “ludziach mających pozór pobożności lecz wyrzekających się jej mocy” ( 2 Tymoteusz 3: 5)  – z jednej strony ostentacyjna nieraz wręcz religijność, z drugiej pielęgnowanie wielu grzechów, np. pijaństwa, pieniactwa, obżarstwa, pojedynków). I tak jak Żydzi, tak nasz naród został oddany pod panowanie władzy w dużej mierze sobie obcej. Istnieje jeszcze jedno podobieństwo – otóż, tak jak Żydzi po pobycie w niewoli babilońskiej nie wracali już później przynajmniej do jednego ze swych grzechów, a mianowicie bałwochwalstwa, tak Polakom rozbiory w pewnych ważnych aspektach wyszły na dobre, np. w czasie ich trwania zniesiona została pańszczyzna chłopów, ukrócono samowolę szlachty, a także ogólnie rzecz biorąc w życie naszego narodu wniesiono więcej poczucia porządku, społecznej dyscypliny, pracowitości i solidności.

    Prawdopodobnie więc rację mieli ci, z kościelnych kaznodziejów, którzy twierdzili, iż rozbiory były dla Polski i Polaków karą Bożą za ich grzechy. Najwidoczniej, tak nam, jak i Żydom potrzebne było takie skarcenie, byśmy mogli pewne rzeczy przemyśleć oraz do pewnych postaw dojrzeć.

    Innym z przykładów, kiedy to już chrześcijanie pokornie poddawali się pod władzę pogan były choćby pierwsze wieki po Chrystusie, kiedy to wyznawcy Pana Jezusa żyli w Imperium Rzymskim. Ich postawę w taki sposób charakteryzował ks. Piotr Skarga:

    Nie doznana rzecz, póki chrześcijanom Pan Bóg dawał panów pogańskich, aby im się kiedy Święci Męczennicy mocą bronili, albo na ich urzędników rękę podnieśli i lud burzyli. Znali w nich z Apostołem moc i urząd Boski, i źle a niewinnie rozlewających krew ich czcili, i byli posłuszni tam, gdzie jawnego grzechu w ich rozkazaniu nie było, chociaż z największą szkodą, żalem i utratą majętności i zdrowia swego“.

    Z kolei  papież Leon XIII w encyklice “Diuturnum illud” w taki sposób chwalił nastawienie pierwszych chrześcijan:

    “Inna sprawa była, gdy cesarze przez swoje dekrety lub pretorzy przez swoje groźby chcieli ich zmusić do sprzeniewierzenia się wierze chrześcijańskiej lub innym obowiązkom: w takich chwilach woleli zaiste odmówić posłuszeństwa ludziom niż Bogu. Wszakże i w podobnych okolicznościach dalecy byli od tego, aby jakikolwiek wszczynać bunt i majestat cesarski obrażać, a jednego tylko żądali, aby wolno im było swoją wiarę otwarcie wyznawać i być jej niezachwianie wiernymi. Poza tym nie myśleli o żadnym buncie, a na tortury szli tak spokojnie i ochoczo, że wielkość ich ducha brała górę nad wielkością zadawanych im mąk“.

    Jedna z tradycyjnych reguł logiki i interpretacji mówi, iż “jeśli dozwolone jest coś większego, to tym bardziej dozwolone jest coś mniejszego“. A zatem jeżeli Żydzi i chrześcijanie mieli podporządkować się politycznej władzy sprawowanej przez pogan, to tym bardziej Polacy-katolicy powinni uznawać i respektować nad sobą rządy prawosławnych Rosjan i luterańskich Prusów (nie wspominając już o katolickiej Austrii).

    Poncjusz Piłat legalnym rządcą Izraela?

    Pojawił się też argument kwestionujący wysnutą przeze mnie tezę, jakoby Pan Jezus i Apostołowie uznawali władzę Imperium Rzymskiego nad Izraelem. Stwierdzono nawet, iż uzasadniając ten pogląd stosuję zasadę “Sola Scriptura” (“Tylko Pismo”). Cóż, ów argument mych krytyków jest bardzo naciągany, gdyż ze swej strony mógłbym go łatwo odwrócić i powiedzieć, że ci, którzy kwestionują mój pogląd odwołują się do swej własnej prywatnej interpretacji Pisma świętego (albo może jej braku jakiejkolwiek wykładni w tej sprawie). Nawet, gdyby bowiem nie było jakiejś wykładni Ojców Kościoła czy Magisterium na ten temat (czego wcale nie jestem pewien), to nie ma też takowej interpretacji na rzecz przeciwnej memu poglądowi tezy. Poza tym, zasada “Sola Scriptura” oznacza, iż odrzuca się autorytatywną i wiążącą rolę Tradycji Apostolskiej oraz interpretacji dawanej przez Ojców i Urząd Nauczycielski Kościoła, a nie, że odnośnie jakiejś wypowiedzi Pisma świętego, w której być może takiej wykładni jest brak, stosuje się zasady logicznego myślenia.

    Ale przejdźmy do konkretnych fragmentów Biblii, które wydają się przemawiać za tym, iż rzeczywiście Zbawiciel uznawał władzę Imperium nad Żydami za legalną i wiążącą ich sumienia. Tak więc zapytany o to, czy należy płacić podatki cesarzowi, wskazując na monetę podatkową z wizerunkiem owego władcy odpowiedział: “Oddawajcie więc, co jest cesarskie cesarzowi, a co Bożego Bogu” (Mateusz 22, 21). Czy była to odpowiedź tylko “salonowa” albo “kurtuazyjna”? Nie sądzę, gdyż Chrystus wskazał w ten sposób na pewien moralny obowiązek, przez co też de facto uznał legalność rzymskiej władzy (to bowiem legalny rząd ma moralne prawo wymagać podatków od swych poddanych).

    Jeszcze bardziej zaś są wymowne słowa, jakie Pan Jezus rzekł do rzymskiego namiestnika na Palestyną, Poncjusza Piłata: “Nie miałbyś nade mną władzy, gdyby nie była ci ona dana z góry” (Jan 19, 10 – 11). Skoro, ta władza została dana mu “z góry” to znaczy, że pochodziła ona od samego Boga.

    Poza tym, pomijając już wszystkie inne, stwierdzenie, iż powyższe fragmenty prawdopodobnie oznaczają, że Jezus Chrystus uznawał władze Imperium Rzymskiego nad Palestyną za legalną, jest najprostszą i najbardziej logiczną ich interpretacją, za to kwestionowanie tego typu wniosków wymaga wielu skomplikowanych kombinacji myślowych, przez co zachodzi podejrzenie, iż mają one na celu przysłowiowe “odwracanie kota ogonem”.

    Odrzucić patriotyczne fetysze

    Kończąc pragnę przypomnieć coś, co już przy różnych okazjach pisałem. Takie rzeczy i wartości jak niepodległość, miłość do ojczyzny, narodowa tradycja są ważne, ale nie najważniejsze. Nie można czynić sobie z nich bożka czy fetysza, ale muszą być one podporządkowane wyższym od nich prawdom i zasadom. Gdybyśmy o tym pamiętali na co dzień, zapewne łatwiej byłoby nam Polakom przełknąć gorzką, ale tym nie mniej odżywczą pigułkę prawdy o tym, iż nasi zaborcy mogli być naszymi legalnymi władcami, a zabory mogły stanowić dla naszego kraju oczyszczającą karę Bożą.