Prawda i Konsekwencja

Tag Archive: wybaczenie

  1. Kardynał Thomas Gousset: O miłości nieprzyjaciół

    Możliwość komentowania Kardynał Thomas Gousset: O miłości nieprzyjaciół została wyłączona

    361. Miłość chrześcijańska nie wyłącza nikogo; powinna w ogóle rozciągać się do wszystkich ludzi, nawet do nieprzyjaciół naszych: “Miłujcie nieprzyjacioły wasze“, zaleca nam Jezus Chrystus; “czyńcie dobrze tym, co was przeklinają, a módlcie się za tymi którzy was potwarzają” [Luc. c. 6 v. 27, 28].

    Żeby dopełnić przykazania miłości względem nieprzyjaciół, niepotrzeba koniecznie kochać ich sposobem szczególnym, wyraźnym, jak się kocha przyjaciela, dobroczyńcę, osobę z którą się jest w stosunkach szczególnych. Dosyć jest, gdy kochając bliźniego jak siebie samego, nie wyłącza się ich od tej miłości ogólnej, gdyśmy zkądinąd gotowi do ich wsparcia, do udzielenia im pomocy, jakiej mogą potrzebować w przypadku konieczności: “Jeżeli łaknie nieprzyjaciel twój, nakarmij go” [Prov. c. 25 v. 21]. Poza tym obrębem, kochać ich miłością szczególną, jest to czyn doskonałości, rada, ale nie obowiązek [S. Tomasz, part 2, 2, quaest. 25. art. 8 i 9].

    362. Grzeszy się przeciw miłości, kiedy odmawiając ogólną modlitwę, na przykład modlitwę Pańską, albo rozdając jałmużnę tym, którzy się przedstawiają, wyłącza się nieprzyjaciół.

    Nie powitać nieprzyjaciela nie jest uchybieniem miłości; lecz odmówić mu pozdrowienia lub odpowiedzieć na jego pozdrowienie, w okolicznościach, w których to odmówienie stanie się przedmiotem zgorszenia dla bliźniego, i może być wzięte za objaw nienawiści, nieprzyjaźni, jest to grzech przeciw miłości; grzech mniej więcej ciężki stosownie do okoliczności, na które trzeba zwrócić uwagę chcąc ocenić, według ich rzeczywistej wartości, tego rodzaju ubliżenia.

    363. Niekiedy wypada uprzedzić nieprzyjaciela; mianowicie kiedy jest naszym zwierzchnikiem, albo kiedy jest nadzieja, że przez takowe uprzedzenie przywiedzie się go do przychylniejszych uczuć. Są znowu zdarzenia, w których nie należy nawet oddawać powitaniem za powitanie. Ojciec naprzykład, przełożony, urzędnik, może nie odpowiadać na powitanie dziecka, podwładnego, skoro obraza jaką od niego odebrał jest ciężka i świeża; byleby nie działał przez nienawiść, lecz jedynie dla objawienia swojej przykrości i gniewu [Zob. Ś. Alfons, Coller, Billaard, P. Antoine, les Conferences d’Agners etc.].

    Jednakże pleban nie ma zapominać, że środkiem zjednania serc dla niego, i pozyskania ich dla Jezusa Chrystusa, jest uprzedzenie we wszystkiem tych, którzy się oświadczają jego nieprzyjaciółmi, oddawanie im dobrem za złem, błogosławienie ich gdy mu złorzeczą, staranie się ile możności o uniewinnienie przed Bogiem i przed ludźmi.

    364. Grzechem jest przeciw miłości, skoro odmawia się widzenia z nieprzyjacielem, chyba że jest powód do obawy, iż niepodobna będzie powściągnąć się w jego obecności. Słuszną ma zatem wymówkę na przykład osoba, starająca się unikać spotkania z tego jedynie powodu, lecz nie z uczucia nienawiści, z mordercą swojego ojca, syna lub uwodziciela córki.

    Niewolno mścić się za zniewagę, za krzywdę; pomsta zostawiona jest Bogu; do niego należy sądzić nas i naszych nieprzyjaciół należących do jego ludu: “Mihi vindicta, et ego retribuam. Et iterum: judicabit Dominus populum suum” [Hebr. c. 10. v. 30].

    365. Obowiązkiem z miłości wypływającym jest pojednanie się z nieprzyjaciołmi; grzeszy, kto nie chce słyszeć o pojednaniu się, o zbliżeniu. Ależ właściwie ten co obraził, winien pierwszy krok zrobić, prosić o przebaczenie. Jeżeli obiedwie strony uważają się za obrażone, pierwszy krok do zgody należy do tej, która dała powód do obrazy, lub która ciężej obraziła. Jeżeli obiedwie równo winne, obiedwie zarówno obowiązane są do uprzedzenia się wzajemnego, do korzystania z okazyi sposobnej, jaka się nastręczyć może, by przyjść do pojednania. Najczęściej przychodzi się do zbliżenia zwaśnionych za pośrednictwem przyjaciół mających przewagę nad ich umysłami.

    Nie można wszakże po wszystkich osobach wymagać aby prosiły o przebaczenie tych, których obraziły. Jeżeli to będą zwierzchnicy ubliżający swoim podwładnym, roztropność nie pozwala im robić pierwszego kroku mogącego narazić ich powagę. Ojciec względem syna inaczej powinien postępować, niż syn względem ojca; pan względem swojego sługi, inaczej niż sługa względem pana; zwierzchnik względem podwładnego, inaczej niż podwładny względem zwierzchnika. Lecz ten co dla stopnia uwolniony jest od przepraszania osoby obrażonej, powinien to wynagrodzić dając mu widoczne dowody względności szczególnej, zadosyć uczynienie odpowiednie przykrości, jaką mu wyrządził; ponieważ zwierzchnik nie powinien nadużywać powagi swojej względem nikogo.

    366. Powinnością naszą jest przebaczać tym, którzy nas obrazili, pierwej nawet nim oni winę swoją uznają. Bez tego niepodobna spodziewać się, aby Bóg przebaczyć nam grzechy nasze. Jeżeli wy nie przebaczycie, Ojciec niebieski nie przebaczy wam także: “Jeżeli zaś wy nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz nie odpuści wam grzechów waszych” [Math. c. 6 v. 15].

    Inna atoli jest rzecz przebaczyć, inna zrzec się praw swoich. Przebaczając z całą szczerością krzywdy sobie wyrządzone, można odwołać się do sądów dla uzyskania wynagrodzenia, byleby tylko nie czynić tego ani w duchu zemsty, ani z nienawiści lub jozjątrzenia, ale jedynie dla utrzymania drogą słuszną i prawą swojego dobra, wziętości i rzetelności.

    Ztemwszystkiem skoro ten, co względem nas zawinił, ofiaruje nam zadość uczynienie, jakiego z prawa wymagać możemy, miłość nie pozwala nam już go ścigać przed sądami, chyba, żeby to był człowiek niebezpieczny dla państwa, zgubny dla kraju. Jeszcze i w tym ostatnim przypadku obawiać się należy, aby ten, co oświadczając, że przebacza nieprzyjacielowi, a chce aby sprawiedliwość swoją drogą postępowała, nie łudził się sam, i nie działał raczej przez namiętność, aniżeli przez zamiłowanie dobra publicznego [Ś. Alfons Liguori, Theol. moral lib. II nr 29. Collet, le P. Antoine, les Conferences d’Agners etc.]. Spowiednicy baczyć na to powinni.

    Kardynał Thomas Marie Joseph Gousset, “Teologia moralna dla użytku plebanów i spowiedników”, Warszawa 1858, s. 158-161.

    ***

    Źródło grafiki wykorzystanej w tekście: https://pl.wikipedia.org/wiki/Thomas-Marie-Joseph_Gousset

  2. Ukarać i wybaczyć. Czyli kilka słów o sprawie mordercy 10-letniej Kristiny.

    Leave a Comment

    Cała Polska żyje sprawą niesłychanej zbrodni, jakiej na 10-letniej dziewczynce o imieniu Kristina miał dopuścić się 22-letni Jakub A. Człowiek ten – prawdopodobnie – zamordował te dziecko zadając mu 32 ciosy nożem. Jego motywacją miało być romantyczne uczucie, jakim darzył matkę zamordowanej dziewczynki – Kristina miała wszak stać na przeszkodzie ich związku.

    Cóż można powiedzieć o tej strasznej i wstrząsającej sprawie?

    Po pierwsze: zauważmy, że zamordowana dziewczynka jest najprawdopodobniej kolejną ofiarą seksualnej rozwiązłości. Wszystko bowiem wskazuje na to, że Jakuba A. łączyła z matką Kristiny występna, cudzołożna relacja. I jak to zwykle w tym podobnych wypadkach bywa, efektem tej obrzydliwości stało się cierpienie osób trzecich. W tym wypadku było to cierpienie ekstremalne, gdyż kończące się brutalną śmiercią małej dziewczynki. Opatrzność sprawiła, iż tym razem efekty cudzołóstwa stały się głośne, jednak miliony innych dzieci rokrocznie umierają z powodu grzechów rozpusty, nierządu oraz niewierności małżeńskiej w bardziej cichy, niedostrzegalny dla opinii publicznej sposób. Chodzi oczywiście o aborcję.

    Tym podobne historie pokazują, iż w interesie całego społeczeństwa leży to, by władze cywilne dawały w sposób jasny do zrozumienia, że takie zachowania jak nierząd, rozpusta oraz niewierność małżeńska są zjawiskami społecznie niepożądanymi. Im mniej będzie tych obrzydliwości, tym mniej też będzie cierpieć dzieci.

    Po drugie: mordercy dzieci zasługują na najsurowsze z możliwych prawnie kar. Tego domaga się nie tylko sprawiedliwość, ale również miłość – miłość tak do społeczeństwa, które powinno być chronione przed takimi ludźmi, jak i miłość do samych tych złoczyńców. Pozostawianie takich osób bez kary nie jest bowiem aktem prawdziwej miłości wobec nich. Jak uczył św. Grzegorz z Nazjanzu: “Uczy grzechu, kto go nie karze“. Najlepszym zaś wyrazem miłości do czyniących zło jest zniechęcanie ich do czynienia występków oraz utrudnianie im swobody ich praktykowania.

    Po trzecie: to, że mordercy dzieci zasługują na najsurowsze sankcje karne nie znaczy, że mamy prawo ich nienawidzić. Przeciwnie, oni ciągle są naszymi bliźnimi i w związku z tym nadal powinniśmy pragnąć dla nich tego co, w danych okolicznościach będzie służyć osiągnięciu przez nich wiecznego zbawienia. Oczywiście, mamy prawo życzyć im sprawiedliwej oraz surowej kary na tym świecie, ale to nie znaczy, że powinniśmy cieszyć się np. z tego, iż będą oni gwałceni w więzieniach (gdyż coś takiego jest zawsze złe). Tym bardziej nie powinniśmy życzyć im wiecznego potępienia, ale póki oni żyją na tym świecie zabiegać o to, by mogli dostąpić wiecznego zbawienia. Musimy wszak naśladować charakter samego Boga, który: “jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia” (2 P 3, 9). 

    Po czwarte: przy ocenie tego, jak surowa powinna być wymierzona mordercy 10-letniej Kristiny kara należy wziąć pod uwagę również to, na ile pomoże mu ona się nawrócić i wejść do Królestwa Niebieskiego? I w tym kontekście rodzi się pytanie, czy lepsze byłoby tu dożywotnie więzienie czy może jednak kara śmierci? Oczywiście, nie znamy absolutnie nieomylnej odpowiedzi na to pytanie, gdyż nie wiemy tego, jak potoczy się przyszłość danego człowieka. Czy jednak znajomość naszych więziennych realiów doprawdy uprawdopodabnia założenie, iż łatwiej będzie się temu człowiekowi nawrócić w sytuacji, gdy resztę swego życia (a więc może 30, 40 lub 50 lat) spędzi za kratami? Przecież prawdopodobnie będzie on tam na różne sposoby dręczony, co z jednej strony może rodzić w nim przekonanie, że tak naprawdę to on jest krzywdzoną ofiarą (co z kolei może osłabiać w nim poczucie winy za to, co uczynił), z drugiej zaś strony będzie to w nim rodzić pokusy do samobójstwa. Do tego trzeba dodać jeszcze niszczące moralnie oddziaływanie więziennej subkultury, w ramach której różne grzechy są chwalone, gloryfikowane oraz wręcz z dumą praktykowane. Nie można też wykluczyć tego, iż mimo swej bardzo niskiej pozycji w więziennej hierarchii morderca Kristiny znajdzie wśród współosadzonych kogoś jeszcze słabszego od siebie, na którym będzie mógł wyładowywać swe złości i frustracje (obciążając przez to swe sumienie kolejnymi nieprawościami). Czy zatem naprawdę można powiedzieć, iż czymś bardziej utrudniającym nawrócenie tego człowieka byłoby orzeczenie, a następnie w miarę szybkie wykonanie na nim kary śmierci???