Prawda i Konsekwencja

Tag Archive: Vaticanum II

  1. Czy Sobór Watykański II zaprzeczył tradycyjnej doktrynie o absolutnej nieomylności Pisma świętego?

    Możliwość komentowania Czy Sobór Watykański II zaprzeczył tradycyjnej doktrynie o absolutnej nieomylności Pisma świętego? została wyłączona

    Chociaż nie jest to rzeczą raczej powszechnie wiadomą, “przedsoborowe” Magisterium Kościoła, niejednokrotnie i w sposób jednoznaczny potwierdzało doktrynę o absolutnej nieomylności i bezbłędności Pisma świętego. Innymi słowy, wedle “przedsoborowego” nauczania katolickiego Biblia jest wolna od wszelkich błędów, nie tylko wtedy gdy wypowiada się na tematy wiary i moralności, ale również gdy traktuje ona o sprawach historii, geografii czy biologii. To tradycyjne stanowisko Kościoła katolickiego na ów temat wyjaśniałem i przedstawiałem w różnych swych tekstach, do których pozwalam sobie poniżej zalinkować:

    Pismo święte jest całkowicie nieomylne i bezbłędne

    Trzy błędy na temat Biblii

    Czy Biblia jest podręcznikiem do historii, geografii i biologii?

    Niestety, pomimo owego jasnego i trwałego nauczania Kościoła na ów temat, od jakichś kilkudziesięciu lat poglądem większościowym pośród katolickich teologów zdaje się być opinia mówiąca, iż Pismo święte w rzeczywistości nie jest całkowicie nieomylne i posiada ono w swej treści niemało rzeczywistych błędów. W swym zaprzeczaniu tradycyjnemu nauczaniu Kościoła na temat absolutnej nieomylności Biblii niektórzy teolodzy próbują się powoływać na konstytucję „Dei Verbum” Soboru Watykańskiego II, w której czytamy:

    Ponieważ wszystko, co twierdzą autorzy natchnieni, czyli hagiografowie, powinno być uważane za stwierdzone przez Ducha Świętego, należy zatem uznawać, że księgi biblijne w sposób pewny, wiernie i bez błędu uczą prawdy, jaka z woli Bożej miała być przez Pismo święte utrwalona dla naszego zbawienia. Dlatego <<każde Pismo natchnione przez Boga użyteczne (jest) do pouczania, do przekonywania, do napominania, do kształcenia w sprawiedliwości: by człowiek Boży stał się doskonały i do wszelkiego dobrego dzieła zaprawiony>> (2 Tm 3, 16- 17) (tamże: n. 11)1.

    Owi teolodzy twierdzą zatem, że skoro przywołana wyżej konstytucja soborowa stwierdza, iż księgi biblijne uczą bez błędu prawdy, która miały być utrwalona „dla naszego zbawienia”, to takie sformułowanie może nie wykluczać błędu natchnionych autorów w tych sprawach, które w Piśmie świętym zostały umieszczone „nie dla naszego zbawienia”.

    Co należy sądzić o takiej, a nie innej interpretacji soborowej konstytucji “Dei Verbum”? Osobiście przyznam, iż taka interpretacja nauczania Soboru Watykańskiego II od razu wydała mi się dziwaczna, gdyż zawsze w naturalny sposób traktowałem soborowe stwierdzenie jako raczej przyznanie, iż wszystko co zostało zawarte w Piśmie świętym, zostało tam spisane właśnie „dla naszego zbawienia”, a nie że niektóre rzeczy umieszczone w Biblii nie mają związku z naszym wiecznym zbawieniem. Ponadto, teolodzy powołujący się na ów fragment nauczania ostatniego soboru wydają się ignorować inne zawarte w niej słowa, a mianowicie to, iż „wszystko, co twierdzą autorzy natchnieni (…) powinno być uważane za stwierdzone przez Ducha Świętego”. Jeśli zatem wszystko co znajduje się w Piśmie świętym należy uważać za „stwierdzone przez Ducha Świętego”, to tym samym wszystko tam zawarte jest wolne od błędu, gdyż Duch Święty nie naucza, ani nie autoryzuje żadnych błędów.

    Należy też przypomnieć, że w tym samym 11 punkcie konstytucji “Dei Verbum” ojcowie Vaticanum II nauczają rzeczy następującej:

    (…) Do sporządzenia Ksiąg świętych Bóg wybrał ludzi, którymi jako używającymi własnych zdolności i sił posłużył się, aby przy Jego działaniu w nich i przez nich, jako prawdziwi autorowie przekazali na piśmie to wszystko i tylko to, co On chciał” [podkreślenie moje – MS].

    I w wypadku zatem powyższego sformułowania widać sugestię, iż całe Pismo święte jest wolne od błędów, wszak bezbożnością byłoby zakładać, iż wolą Bożą byłoby przekazywanie przez natchnionych autorów jakichkolwiek błędów.

    Ponadto taka, oderwana również od kontekstu tradycyjnego nauczania, interpretacja wypowiedzi ostatniego soboru na temat bezbłędności Biblii, zdaje się nie dostrzegać faktu, iż w przypisach do przywołanego wyżej soborowego stwierdzenia umieszczone zostały odwołania między innymi do punktów 124, 125, 126 oraz 127 encykliki Leona XIII “Providentissimus Deus”, gdzie doktryna o braku jakichkolwiek błędów w treści Pisma świętego została dokładnie, wyraźnie i jednoznacznie wyłożona.

    Nie należy także ignorować faktu, iż sam główny autor konstytucji „Dei Verbum” kardynał Augustine Bea zaprzeczył takim zawężającym wolność Biblii od błędów interpretacjom. W swych wspomnieniach odnoszących się do projektu owego dokumentu hierarcha ten pisał:

    An earlier schema (the third in succession) said that the sacred books teach ‘truth without error’. The following schema, the fourth, inspired by words of St. Augustine, added the adjective ‘saving’, so that the text asserted that the Scriptures taught ‘firmly, faithfully, wholly and without error the saving truth.’ In the voting which followed one hundred and eighty-four council fathers asked for the adjective ‘saving’ to be removed, because they feared it might lead to misunderstandings, as if the inerrancy of Scripture referred only to matters of faith and morality, whereas there might be error in the treatment of other matters. The Holy Father, to a certain extent sharing this anxiety, decided to ask the Commission to consider whether it would not be better to omit the adjective, as it might lead to some misunderstanding2.

    Następnie kardynał Bea zadaje pytanie czy nieomylność Biblii poświadczona przez soborową konstytucję “Dei Verbum” obejmuje też opis wydarzeń historycznych? Na co ów hierarcha odpowiada w następujący sposób:

    “For my own part I think that this question must be answered affirmatively, that is, that these ‘background’ events also are described without error. In fact, we declare in general that there is no limit set to this inerrancy, and that it applies to all that the inspired writer, and therefore all that the Holy Spirit by his means, affirms…. This thought, which re-occurs in various forms in the recent documents of the Magisterium of the Church is here clearly understood in a sense which excludes the possibility of the Scriptures containing any statement contrary to the reality of the facts. In particular, these documents of the Magisterium require us to recognize that Scripture gives a true account of events, naturally not in the sense that it always offers a complete and scientifically studied account, but in the sense that what is asserted in Scripture – even if it does not offer a complete picture – never contradicts the reality of the fact. If therefore the Council had wished to introduce here a new conception, different from that presented in these recent documents of the supreme teaching authority, which reflects the beliefs of the early fathers, it would have had to state this clearly and explicitly. Let us now ask whether there may be any indications to suggest such a restricted interpretation of inerrancy. The answer is decidedly negative. There is not the slightest sign of any such indication. On the contrary everything points against a restrictive interpretation3. (podkreślenie moje – MS).

    PODSUMOWANIE

    Nie ma zatem żadnych silniejszych podstaw, by twierdzić bądź sugerować, jakoby Sobór Watykański II zamierzał porzucić tradycyjnie katolicką doktrynę o absolutnej nieomylności Biblii na rzecz tzw. ograniczonej nieomylności owej Księgi. Zawarte zaś w konstytucji “Dei Verbum” stwierdzenie o tym, iż księgi biblijne są wolne od błędów ucząc “prawdy, jaka z woli Bożej miała być przez Pismo święte utrwalona dla naszego zbawienia” należy więc interpretować raczej jako stwierdzenie, iż wszystko co zawarte jest w Biblii stanowi prawdę utrwaloną dla naszego zbawienia, nie zaś, że niektóre ze znajdujących się tam fragmentów nie mają takiego charakteru.

    Mirosław Salwowski

    Przypisy:

    1 Patrz: Sobór Watykański II. Konstytucje, dekrety, deklaracje (tekst polski), Poznań: Wydawnictwo Pallottinum 1967, s. 355.

    2 Augustin Cardinal Bea, The Word of God and Mankind (Chicago: Franciscan Herald Press, 1967), 188.

    3 Ibid., 189-190.

    ***

    Obrazek dołączony został do powyższego artkułu za witryną: www.catholicworldreport.com

  2. Czy objawienia Alicji Lenczewskiej pochodzą od Boga?

    Leave a Comment

    Gdy pewien czas temu opublikowałem umiarkowanie krytyczny artykuł na temat niektórych wątków zawartych w pismach i objawieniach nieżyjącej już pani Alicji Lenczewskiej (można go przeczytać pod tym linkiem:
    https://salwowski.net/2019/03/07/bledy-doktrynalne-w-pismach-i-objawieniach-alicji-lenczewskiej/ ) szybko pojawiły się głosy, których istotę można streścić w słowach: “Skoro, te pisma i objawienia uzyskały Imprimatur ze strony władz kościelnych, to nie można ich krytykować“. W poniższym mym tekście chciałbym szerzej odpowiedzieć na to zastrzeżenie, przy okazji przyglądając się nieco szczegółowiej kwestii zatwierdzonych przez władze kościelne objawień prywatnych.

    Czy aby na pewno “Imprimatur”i/lub “Nihil obstat”?

    Zacznę więc od tego, iż w przypadku pism i objawień pani Lenczewskiej mamy do czynienia co najwyżej z czymś co można by nazwać “lżejszą” formą “Imprimatur”. Nie mamy zaś w ich przypadku do czynienia z tzw. “Nihil obstat”. Wyjaśnijmy pokrótce, iż “Imprimatur” oznacza zgodę władzy kościelnej na publikację danej książki, zaś “Nihil obstat” jest potwierdzeniem danej zgody, gdyż formuła to oznacza, że upoważniony przez biskupa danego miejsca teolog zapoznał się z treścią tych czy innych pism i stwierdził on, iż nie ma nich błędów przeciwnych wierze bądź moralności katolickiej. Tymczasem na początku książek będących zbiorem pism i objawień Alicji Lenczewskiej czytamy następujące pismo autorstwa biskupa Henryka Wejmana z diecezji szczecińsko-kamieńskiej skierowane do ks. Mieczysław Piotrowskiego, redaktora naczelnego pisma “Miłujcie się” (który odpowiada też za wydawanie publikacji pani Lenczewskiej):

    W odpowiedzi na prośbę Przewielebnego Księdza z dnia 12 czerwca 2015 r., przekazaną mi przez Księdza Arcybiskupa Metropolitę Andrzeja Dzięgę, po zapoznaniu się z przedstawianą mi publikacją oraz po zasięgnięciu opinii teologicznej ks. dr. Andrzeja Trojanowskiego SChr, wyrażam zgodę na druk pism Alicji Lenczewskiej Świadectwo i Słowo pouczenia, jako publikacji o charakterze mistyczno-duchowym, przeznaczonej do studiowania i medytacji prywatnej.

    Z błogosławieństwem w Panu (następnie załączone zostają odpowiednie podpisy – przypomnienie moje MS).

    Co więc widzimy w powyższym wpisie? Owszem, jest tu zgoda biskupa Henryka Wejmana na druk omawianych pism, ale mają być one przeznaczone do “studiowania i medytacji prywatnej“. W tym sensie jest to “Imprimatur” jednak dopisek o tym, iż mogą być one studiowane i medytowane w sposób prywatny nie podnosi rangi tych objawień. W różnych bowiem książkach mających “Imprimatur” – również tych zawierających objawienia i wizje prywatne – najczęściej nie ma takiego uściślenia.

    W piśmie zezwalającym na druk pism pani Lenczewskiej nie ma też bezpośredniego stwierdzenia, iż w ich treści nie znaleziono niczego przeciwnego wierze i moralności katolickiej. Owszem jest sformułowanie, iż zgoda została wydana po zasięgnięciu opinii teologicznej ks. Andrzeja Trojanowskiego co sugeruje, że ów duchowny nie znalazł tam żadnych błędów, ale na płaszczyźnie bezpośrednich stwierdzeń takiej deklaracji w piśmie biskupa Henryka Wejmana po prostu nie ma. A więc owe pismo nie stanowi w sensie ścisłym i prawno-kanonicznym formuły “Nihil obstat” dla treści autorstwa pani Alicji Lenczewskiej.

    Czy “Imprimatur” i/albo “Nihil obstat” zobowiązują katolików do posłuszeństwa?

    Rozumiem jednak, że ktoś może upierać się przy twierdzeniu/sugestii, iż w rzeczywistości pisma pani Lenczewskiej otrzymało nie tylko “Imprimatur” ale też “Nihil obstat” wyciągając z tego wniosek, że w takim razie żaden katolik nie powinien krytykować owych pism i objawień. Czy to jest jednak prawidłowa konkluzja? Otóż nie. Ani “Imprimatur” ani nawet “Nihil obstat” nie zobowiązuje katolików do zgadzania się z treścią objętych nimi pism i/lub objawień. Te akty władzy kościelnej nie są bowiem aktami ani nadzwyczajnego ani zwyczajnego Magisterium Kościoła.

    Nie są to akty nieomylnego nauczania Papieży, gdyż nawet jeśli ten czy inny Papież potwierdza swym autorytetem autentyczność danych objawień prywatnych to czyni on to w tym sensie, iż nie widzi w nich błędów przeciwnych doktrynie katolickiej oraz, że pozwala w nie wierzyć. Jednak nieomylne stwierdzenia papieży mają to do siebie, iż nie tyle pozwalają one w coś wierzyć, ale nakazują wszystkim chrześcijanom w daną prawdą wiary lub moralności wierzyć. Tymczasem, objawienia prywatne ze swej natury nie mogą być nakazane do wierzenia, a co za tym idzie ich akceptacja ze strony choćby tego czy innego Papieża nie może mieć charakteru nieomylnego aktu Magisterium. Oczywiście, dodajmy, że w przypadku pism pani Lenczewskiej są to tylko jak na razie teoretyczne rozważania, gdyż uzyskały one póki co aprobatę tylko jednego z lokalnych biskupów – nie zaś Papieża czy którejś z rzymskich kongregacji.

    Nie są to też akty zwyczajnego i autentycznego (choć samego w sobie nie wolnego od omyłek) nauczania Kościoła. Owszem, poszczególni biskupi mogą formułować tego rodzaju Magisterium Kościoła, ale jest bardzo wątpliwe, by wydawane przez nich “Imprimatur” bądź “Nihil obstat” należało do tego rodzaju aktów nauczania Kościoła. Po pierwsze bowiem, nie jest bezpośrednie nauczanie biskupów. “Nihil obstat” oznacza np., iż dane pismo przeczytał upoważniony przez lokalnego biskupa teolog i zgodnie ze swoją wiedzą ocenił, iż nie ma tam błędów przeciwnych doktrynie katolickiej. W sensie więc bardziej bezpośrednim to ten teolog, a nie biskup ręczy za prawowierność takich czy innych treści. Po drugie: nauczanie biskupów, które obowiązuje katolików znajduje się swój wyraz w wydawanych przez nich publicznych listach, deklaracjach, oświadczeniach, nie zaś w treści wszystkich – pośrednio – przez nich aprobowanych książek. Jeśli już, za pewnego rodzaju wyjątek od tej reguły można uznać zatwierdzane przez lokalnych biskupów katechizmy, których ścisłym zadaniem jest przekazywanie wiernym obowiązującej doktryny katolickiej. Trudno jest jednak stosować ten wyjątek do książek zawierających treści prywatnych objawień, gdyż te ze swej natury nie obowiązują żadnego katolika.

    Czy w objawieniach prywatnych mogą znajdować się błędy (również doktrynalne)?

    Jeszcze inną sprawą jest to, iż nawet te z objawień prywatnych, które zostały przez władze kościelne uznane za autentyczne nie mają przez to gwarancji wolności od jakichkolwiek błędów czy omyłek. Tylko bowiem Objawienie Publiczne (czyli Pismo święte i Tradycja Apostołów) jest wolne od jakichkolwiek błędów – również tych tyczących się historii, biologii, geografii, etc.. Objawienia prywatne nie mają jednak tej samej rangi co np. Pismo święte i nie powinno się im przypisywać tego samego w co wierzymy odnośnie Publicznego Objawienia. W przypadku objawień prywatnych nie mamy absolutnej gwarancji, iż dany wizjoner obok słów rzeczywiście pochodzących od Pana Jezusa, Maryi, Aniołów czy Świętych, nie umieścił – choćby mimowolnie – pewnych błędów wynikających np. z własnego niezrozumienia danej kwestii, swych prywatnych nadinterpretacji, kłopotów z pamięcią, itp. Co więcej, nie można w sposób bardzo kategoryczny zaprzeczyć możliwości pomieszania w ramach objawieniach prywatnych autentycznych Bożych wizji nawet z szatańskimi mamieniami. Wszak to bodajże św. Faustyna Kowalska wspominała, że na pewnych etapie swych objawień rozpoznała, iż szatan podszywał się w nich pod Pana Jezusa i dopiero po pewnym czasie zorientowała się ona co do ich fałszywości (niszcząc te ze swych pism, co do których rozpoznała, iż maczał w nich palce diabeł). Kwestię możliwych błędów w zatwierdzonych przez Kościół objawieniach prywatnych tak ujmował ks. Franciszek Spirago:

    “(…) osoby, obdarzone objawieniem prywatnym, mogły to objawienie mylnie pojąć, niedokładnie podać. Mogły uważać coś za boskie oświecenie, było tylko wytworem ich wyobraźni. Niektórzy przypuszczają, że możliwe były także podszepty i złudzenia szatańskie. Ta jednak ostatnia okoliczność u osób świętych jest prawie wykluczoną (podkreślenie moje – MS) (…) Benedykt XIV mówi, że Bóg z ważnych powodów dopuszcza w pryw. objawieniach błędy, aby wierni prywatnych objawień nie cenili wyżej nad Pismo św. i naukę Kościoła. Niedostatki te w w prywatnych objawieniach wyzyskują niektórzy krytycy i całą ich wartość poddają w wątpliwość i odrzucają. A przecież nikt nie wpadnie na pomysł, wyrzucić cały kosz pięknych jabłek, dlatego że są między niemi 2 lub kilka nadgniłych. Zwróćmy uwagę, że i Doktorowie Kościoła jedną i tą samą rzecz nieraz odmiennie pojmują, a jednak pisma ich Kościół zatwierdził [1].

    Jak powyższe stwierdzenia mają się do pism i objawień pani Alicji Lenczewskiej i mej fragmentarycznie krytycznej ich oceny? Otóż, jak już o tym wspomniałem w swym pierwszym artykule na ów temat, ja osobiście nie wykluczam, iż objawienia pani Lenczewskiej ogólnie rzecz biorąc mogły pochodzić od Boga. Jak wszak o tym pisałem:

    Czy więc pisma i objawienia pani Alicji Lenczewskiej w całości pochodzą od szatana, albo też są wykwitem jej wyobraźni? Daleki jestem od takiego wniosku, gdyż nie jest wykluczona możliwość, że w prywatnych objawieniach danej osoby autentyczne wizje i słowa od Boga mieszają się z szatańskimi mamieniami albo osobistymi interpretacjami danego człowieka. Objawienia prywatne to bowiem nie Pismo święte, które jest w sposób absolutny pozbawione jakichkolwiek błędów i pomyłek.” (…) [2].

    Jak to zostało już jednak wyżej zasygnalizowane nawet w ogólnie prawdziwych prywatnych objawieniach mogą znajdować się pewne błędy. i osobiście znajduję takie błędy w pismach pani Lenczewskiej. Nie są to jednak błędy, które byłyby tam częste, gdyż na kilkaset stwierdzeń tam zawartych za błędne doktrynalnie można uznać zaledwie dwa z nich. Co innego, gdyby tychże błędów znalazłoby się więcej i byłyby one tam regularnie powtarzane. Wówczas to rzeczywiście należałoby się bardzo poważnie zastanawiać nad autentycznością objawień pani Lenczewskiej w ich ogólnym kształcie.

    Ktoś może jednak w tym miejscu powiedzieć, że należy odróżnić błędy w objawieniach prywatnych tyczące się np. historii lub geografii od błędów przeciwko doktrynie katolickiej. Tak, to prawda, że obecność tego drugiego rodzaju błędów czyni sprawę bardziej poważną, jednak jest faktem, iż nawet w uznanych przez władze kościelne prywatnych objawieniach znajdują się co najmniej dwuznaczne i mniej lub bardziej trudne do prawowiernej interpretacji stwierdzenia.

    Przykładowo, w objawieniach w La Salette Matka Boża ma mówić w odniesieniu do niedzieli:

    “Dałam wam sześć dni do pracy, siódmy zastrzegłam sobie i nie chcą mi go przyznać.”[3]

    Tymczasem, Najświętsza Maryja Panna po prostu w chwili ustanawiania Dekalogu na Górze Synaj jeszcze nie istniała. Dziesięć Przykazań zostało ustanowionych przez Boga w Trójcy Jedynego, a nie jakiekolwiek, choćby i najświętsze oraz najbardziej wywyższone stworzenie. Poza tym, gwoli ścisłości, to siódmy dzień w Dekalogu oznaczał nie niedzielę, ale sobotę i dopiero pod rządami Nowego Testamentu Bóg zmienił sobotę na niedzielę, jako dzień odpoczynku i czasu, który w szczególny sposób ma być poświęcony na chwalenie Boga. Warto przy tym jeszcze zauważyć, iż z objawieniami w La Salette wiąże się jeszcze inny poważny problem. Otóż, chociaż kult Matki Bożej z La Sallete został przez Kościół zatwierdzony to jednak treść tzw. Sekretu, który Matka Boża miała jednej z tamtejszych wizjonerek, czyli Melanii Calvat znajdowała się na Indeksie Ksiąg Zakazanych oraz była ona uznawana przez św. Oficjum za fałszywą [4].

    Innym przykładem możliwego błędu doktrynalnego zawartego w uznanych objawieniach prywatnych są wizje św. Katarzyny ze Sieny. Otóż, wedle cenionego duchownego, ks. Benedicta J. Groeschela w owych objawieniach Matka Boża miała powiedzieć tej Świętej, iż nie cieszy się przywilejem Niepokalanego Poczęcia [5]. Takie stwierdzenie oczywiście byłoby sprzeczne z dogmatycznym nauczaniem bł. Piusa IX, co jednak nie zmienia faktu, iż ogólnie rzecz biorąc objawienia św. Katarzyny ze Sieny zostały uznane przez Kościół za autentyczne.

    Przykładem zaś może nie jawnego błędu, ale dość daleko idącej dwuznaczności jest z kolei stwierdzenie, które pada w objawieniach św. Brygidy Szwedzkiej, gdzie czytamy:

    Papież ówczesny zarządził wówczas w całym Kościele, że kapłani chrześcijańscy, mając tak święte i najszlachetniejsze zadanie, jakim jest sprawowanie najdroższego sakramentu, w żaden sposób nie mogą żyć w hańbiącej małżeńskiej przyjemności cielesnej” (podkreślenie moje – MS) [6].

    Można się jednak spytać, czy określenie aktów seksualnych dokonywanych w ramach małżeństwa jako “hańbiącej przyjemności” zgadza się z językiem, jakim w tej sferze posługuje się doktryna katolicka wyrażona choćby przez ojców Soboru Watykańskiego II:

    Akty… przez które małżonkowie jednoczą się z sobą w sposób intymny i czysty, są uczciwe i godne; a jeśli spełniane są prawdziwie po ludzku, są oznaką i podtrzymaniem wzajemnego oddania się, przez które małżonkowie ubogacają się sercem radosnym i wdzięcznym” (patrz: Konstytucja “Gaudium et spes”, n. 49).

    Jeśli więc we wszystkich powyższych uznanych przez Kościół za autentyczne objawieniach i wizjach znajdują się rzeczy – co najmniej – trudne do pogodzenia z doktryną katolicką, to nie widzę większego powodu, by objawienia pani Lenczewskiej miały zostać uznane za wolne od jakiegokolwiek błędu. Choćby i nawet owa niewiasta miałaby być w przyszłości przez Kościół wyniesiona do chwały ołtarzy – ku czemu nie widzę większych trudności czy przeciwskazań.

    A zatem reasumując treść powyższego artykułu w punktach:

    1. Pisma i objawienia pani Alicji Lenczewskiej nie mają “Nihil obstat”.

    2. Ani “Imprimatur” ani “Nihil obstat” nie są aktami Magisterium Kościoła przez co nie zobowiązują żadnego katolika do podzielania zdania danego cenzora kościelnego na temat całkowitej poprawności doktrynalnej danej książki.

    3. Objawienia prywatne – nawet te uznane przez Kościół – to nie jest Pismo święte i w związku z tym nie muszą być one wolne od jakichkolwiek błędów.

    4. Uznawanie przeze mnie, iż w pismach pani Alicji Lenczewskiej znajdują się błędy doktrynalne nie musi negować Bożego charakteru większej części jej pism oraz objawień.

    Mirosław Salwowski

    Przypisy:

    [1] Cytat za: Ks. Franciszek Spirago, “Katolicki katechizm ludowy. Część Pierwsza: Nauka wiary”, Mikołów, 1927 r., s. 51 – 52.

    [2] Patrz: salwowski.net, “Błędy doktrynalne w pismach i objawieniach Alicji Lenczewskiej”.

    [3] Cytat za: Wikipedia, hasło “Matka Boża z La Salette”,
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Matka_Bo%C5%BCa_z_La_Salette , Data dostępu: 16. 01. 2020.

    [4] Więcej na ten temat można przeczytać w artykule autorstwa ks. Rafała Trytka pt. “Stolica Apostolska a <Sekret z La Sallete>”,
    http://www.legitymizm.org/stolica-apostolska-sekret-la-salette , Data dostępu: 16. 01. 2020.

    [5] Ks. Benedict J. Groeschel pisze o tym w swej książce pt. “A Still, Small Voice: A Practical Guide on Reported Revelations” (wydawnictwo “Ignatius Press”, Rok wydania: 1993).

    [6] Cytat za: Św. Brygida Wielka, “Objawienia i inne dzieła”, Kraków 2004. s. 293.