Możliwość komentowania Czy heretycy mogą być karani śmiercią? została wyłączona
Prawdopodobnie, najbardziej kontrowersyjnym doktrynalnie dokumentem Soboru Watykańskiego II jest deklaracja “Dignitatis humanae”, która ogłasza naturalne prawo ludzi do wolności religijnej. Krytycy owego soborowego nauczania przywołują różne wypowiedzi “przedsoborowego” Magisterium, które mają być przynajmniej bardzo trudne do pogodzenia z zasadą wolności religijnej. Jednym z takich magisterialnych aktów jest wydana dnia 15 czerwca 1520 roku przez papieża Leona X bulla „Exsurge Domine”, w której odrzucone zostało 41 tez Marcina Lutra. Pośród nich znalazła się opinia nr 33 o treści:
Potępienie przez Leona X tych i innych tez Lutra kończy się cenzurą teologiczną o następującej treści:
„Wszystkie wyżej wymienione artykuły i każdy z osobna, jak już jest to powiedziane, heretyckie lub skandaliczne, lub fałszywe lub obrażające pobożne uszy, lub zwodzące umysły ludzi prostych i sprzeciwiające się katolickiej prawdzie, potępiamy, obalamy i całkowicie odrzucamy”2.
Czyż nie wydaje się więc, że papież Leon X potępiając tezę Lutra o niegodziwości karania śmiercią heretyków de facto i to jeszcze w sposób nieomylny, nie odrzucił też promowanej przez Sobór Watykański II doktryny o wolności religijnej? Wszak jeśli owa bulla sugerowałaby poprawność odwrotności opinii Marcina Lutra, a więc, iż heretycy powinni być karani przez spalenie na stosie, to stanowiłoby to wręcz skrajną sprzeczność z omawianym z deklaracją „Dignitatis humanae” Soboru Watykańskiego II. Z jednej strony wszak Leon X uczyłby w ten sposób, że herezja zasługuje nawet na karę śmierci, z drugiej zaś Sobór Watykański głosi – iż poza pewnymi ograniczeniami – również wyznawcy fałszywych religii nie powinni być niepokojeni przez władze cywilne. Czy można wyobrazić sobie większą opozycję pomiędzy tymi dwoma doktrynami?
***
Otóż, wbrew pozorom, omawiany dokument papieża Leona X niekoniecznie zakłada nieomylność, a co za tym idzie nieodwołalność potępienia wszystkich zawartych w nich tez. A zatem nie wiąże on też przyszłym papieżom rąk co do zreformowania pewnych aspektów owej bulli. Problemem bowiem w przypadku cytowanej powyżej bulli „Exsurge Domine” jest szeroka cenzura jej towarzysząca. Owa cenzura wymienia pięć kategorii potępienia opinii autorstwa Marcina Lutra („heretyckie”, „skandaliczne”, „fałszywe”, „obrażające pobożne uszy”, „zwodzące umysłu ludzi prostych i sprzeciwiające się katolickiej prawdzie”) bez precyzowania, które z owych cenzur dotyczą której z potępionych opinii. Nie wszystkie zaś z tych teologicznych cenzur muszą być dla siebie synonimami. Na przykład określenie „heretyckie” nie jest tym samym co „obrażające pobożne uszy”. W efekcie zatem owego braku rozróżnienia przez Leona X, które z tez podpadają pod którą cenzurę, nie mamy zatem pewności, czy aby np. odrzucenie Marcina Lutra godziwości karania heretyków śmiercią zostały potępione jako „heretyckie” czy może jako „obrażające pobożne uszy”. Gdyby zaś przyjąć hipotezę, iż opinia „Palenie heretyków jest przeciwko woli Ducha” była potępiona jako „obrażająca pobożne uszy”, to jeszcze by nie oznaczało, że jest ona w sposób konieczny co do swej istoty fałszywa. Jak wyjaśnia to jeden z katolickich teologów, ks. Benedict M. Ashley OP:
„Pewne wyrażenia mogą także <źle brzmieć> (male sonans), gdy oddają prawdziwy sens, ale sprzeciwiają się powszechnemu użyciu lub są <obraźliwe dla pobożnych uszy> (piis auribus offensivum), choć nie są fałszywe”3.
Gdyby zaś przyjąć, iż opinia o treści „Palenie heretyków jest przeciwko woli Ducha” nie jest heretycka, ale właśnie np. „obrażająca pobożne uszy” to oznaczałoby, iż owo papieskie jej potępienie nie wykluczało jeszcze możliwej prawdziwości tej opinii – jednak ganiło ją na zasadzie ostrożności oraz obawy, iż może być ona w łatwy sposób źle zrozumiana. Ujmując tę kwestię jeszcze inaczej: nieomylne deklaracje Biskupa Rzymu mają to do siebie, iż w ostateczny i nieodwołalny sposób rozstrzygają daną doktrynalną kwestię. Takim ostatecznym i definitywnym wyrokiem w zakresie doktryny jest stwierdzenie przez papieża, iż np. dana teza jest objawioną przez Boga prawdą albo też, że dane opinie są „heretyckie”, „błędne” czy „fałszywe”. Uznanie jednak już danych tez np. za „obrażające pobożne uszy” nie wydaje się w nieodwołalny sposób rozstrzygać danej kwestii i w związku z tym nie jest ono objęte papieską nieomylnością. Skoro zaś, omawiany dokument Leona X nie precyzuje, które z potępionych tez Marcina Lutra są „heretyckie”, a które np. „obrażające pobożne uszy”, to co najmniej kontrowersyjne jest zaliczane go do stricte nieomylnych wypowiedzi Kościoła.
Ponadto, w bulli Leona X brakuje formuły, która w wyraźny i bezpośredni sposób zobowiązuje wszystkich chrześcijan/cały Kościół do przyjęcia za słuszne owych potępień – a zastosowanie takiego sposobu wyrażania się jest jednym z pewniejszych znaków, iż mamy do czynienia z nieomylną wypowiedzią papieską. Poza tym, nawet gdyby Leon X istotnie uważał za słuszne karanie śmiercią za herezję (co jest mocno prawdopodobne), to forma, jaką on wybrał dla zasugerowania słuszności takiego podejścia, sprawiła, iż nie należy ono do nieomylnej części nauczania Kościoła i może być skorygowane przez późniejsze magisterialne wypowiedzi na ów temat. O ile bowiem – wedle doktryny i teologii katolickiej – nieomylne nauki nie mogą być reformowalne czy korygowane (w sensie późniejszego im zaprzeczania), o tyle nie wszystkie z wypowiedzi Magisterium niosą za sobą gwarancję nieomylności i choć nawet takie nie-nieomylne doktryny powinny być przyjmowane przez katolików z tzw. religijną uległością ducha4, to bywa, iż tego rodzaju magisterialne nauczania są korygowane przez historycznie późniejsze deklaracje papieży i biskupów. Zatwierdzone zaś przez papieża wypowiedzi soboru powszechnego wydają się mieć większą rangę doktrynalną5 niż choćby papieska bulla potępiająca dane tezy – ale potępiająca je w taki sposób, iż nie ma się żadnej pewności, które ze zganionych opinii są fałszywe, a których treść może odpowiadać prawdzie, lecz problem z nimi polega raczej na niebezpieczeństwie ich błędnego zrozumienia albo też innych okolicznościach.
Warto zresztą w tym miejscu dodać, iż chociaż w historii katolickiego chrześcijaństwa nie brakowało ważnych teologów w całkowicie otwarty sposób głoszących, że istotnie heretycy powinni być karani śmiercią – do takowych zaliczali się np. św. Tomasz z Akwinu6, Franciszek Suarez, ks. Jakub Wujek – to nie we wszystkich wiekach była to powszechna albo choćby popularna opinia. Na przykład, Ojciec i Doktor Kościoła, św. Jan Chryzostom był zwolennikiem zgoła przeciwnego poglądu. W jednej ze swych homilii objaśniających Ewangelię św. Mateusza mówił on wszak:
„Nie zabrania (nasz Pan Jezus Chrystus – przyp. moje MS) udaremniania (skuteczności działania) heretyków, zmuszania ich do milczenia, odbierania im swobody przemawiania, unieważniania ich synodów i przez nich uchwalanych dokumentów, ale zabijania ich i mordowania”7.
Inny ze starożytnych pisarzy kościelnych, Laktancjusz pisał z kolei:
„Religii należy bowiem bronić nie zabijaniem, lecz umieraniem, nie prześladowaniem, tylko cierpliwością, nie przestępstwem, ale wiarą, gdyż to pierwsze należy do złych, a drugie – do dobrych. Konieczne jest, aby w religii działo się dobro, a nie zło. Jeśli chcesz bronić religii krwią, torturami, złem, już nie jest ona broniona, ale plamiona oraz gwałcona. Nic bowiem nie jest tak dobrowolne, jak religia, w której jeśli umysł składającego ofiarę, doznaje odrazy, już ona odeszła i już nie istnieje” (Divinae Institutiones, Lib. V, 20)8.
Znana jest też postawa biskupów św. Marcina z Tours (316 – 397) oraz św. Ambrożego z Mediolanu (340-397), którzy apelowali do cesarza Maksymusa by ten nie karał śmiercią heretyka Pryscyliana.
Przede wszystkim zaś, doktryna o słuszności karania śmiercią heretyków nie wydaje się mieć dostatecznego poparcia w Biblii. Choć bowiem prawdą jest, iż sam Bóg do Przymierza Mojżeszowego wprowadził karę śmierci również za kilka grzechów tyczących się sfery ściśle religijnej, to żadne z tych mających być tak surowo represjonowanych nadużyć nie było odpowiednikiem tego, co w ramach tradycyjnej teologii katolickiej nazywa się mianem „herezji”. Owszem, herezja może nieraz łączyć się z tymi wykroczeniami, ale nie są one z nią równoważne. Tak więc Prawo Mojżeszowe polecało karać śmiercią za: przekonywanie innych do czczenia pogańskich bóstw (Pwt 13, 7-16); bałwochwalstwo (Pwt 17, 3); bluźnierstwo (Kpł 24, 16-23); fałszywe prorokowanie (Pwt 18, 20); znieważenie szabatu (Wj 31, 14), zbieranie drewna w szabat (Lb 15, 32-36); dawanie swych dzieci na ofiarę dla pogańskiego bóstwa Molocha (Kpł 20, 2); praktykowanie czarów (Wj 22, 17). Wszystkie z tych rzeczy mogą łączyć się z herezją, ale nie są same w sobie herezją. Poza tym, w Biblii mamy przykłady tego co odpowiadałoby tradycyjnie katolickiej definicji herezji, np. zaprzeczający istnieniu aniołów, demonów i życia wiecznego, saduceusze – ale nic nie wiadomo nam z tej świętej Księgi, by mieli być oni karani śmiercią.
***
Podsumowując zatem: doktryna o słuszności karania śmiercią za herezję nie wydaje się być poparta ani przez Pismo święte, ani przez większość Ojców Kościoła. Ponadto nie była ona prawdopodobnie nieomylna na mocy bulli „Exsurge Domine” papieża Leona X. A zatem zebrani na powszechnym soborze i pozostający w jedności z papieżem biskupi (chodzi oczywiście o Sobór Watykański II) nie byli w absolutny i ślepy sposób związani tym nauczaniem i mieli prawo je zreformować oraz skorygować. To nie znaczy, iż wszystkie aspekty soborowej deklaracji “Dignitatis humanae” na pewno są do pogodzenia z pewnymi nieomylnymi wypowiedziami “przedsoborowego” Magisterium, jednak akurat w aspekcie tego konkretnego tematu – czyli karania śmiercią heretyków – owa trudność nie wydaje się zachodzić.
Mirosław Salwowski
Przypisy:
1 Cytat za: „Breviarium Fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła” (pod redakcją ks. Ignacego Bokwy), Księgarnia Świętego Wojciecha, Poznań 2007, s. 176.
3 Cytat za: Benedict M. Ashley OP, „Żyć Prawdą w Miłości. Biblijne wprowadzenie do teologii moralnej”, Wydawnictwo „W drodze”, Poznań 2008, s. 112.
4 O takim obowiązku okazywania posłuszeństwa również nie-dogmatycznemu nauczaniu Kościoła uczy chociażby punkt numer 892 Katechizmu Kościoła Katolickiego: Boska asystencja jest także udzielona następcom Apostołów, nauczającym w komunii z następcą Piotra, a w sposób szczególny Biskupowi Rzymu, pasterzowi całego Kościoła, gdy – nie formułując definicji nieomylnej i nie wypowiadając się w “sposób definitywny” – wykonuje swoje nauczanie zwyczajne, podaje pouczenia, które prowadzą do lepszego zrozumienia Objawienia w dziedzinie wiary i moralności. Nauczaniu zwyczajnemu wierni powinni okazać “religijną uległość ich ducha”, która różni się od uległości wiary, a jednak jest jej przedłużeniem.
Inne dokumenty kościelne, w których jest mowa o takim posłuszeństwo to np. Sobór Watykański II konst. Lumen Gentium 25; Pius XII, enc. Humani Generis, n. 20.
5 Choć nie ma jasności czy większa lub istotna część wypowiedzi Soboru Watykańskiego II była nauczaniem per se nieomylnym, to jednak wedle papieża Pawła VI akty owego zgromadzenia kościelnego posiadają wysoką rangę doktrynalną. Ten Biskup Rzymu mówił wszak: “Niektórzy ludzie zadają pytanie, jaki jest autorytet, jaka jest teologiczna kwalifikacja, jaką sobór zamierzał nadać swojemu nauczaniu, zważywszy, że uchylił się od podawania uroczystych dogmatycznych definicji angażujących nieomylne Magisterium Kościoła? Każdy, kto odniesie się do soborowej deklaracji z 6 marca 1964 roku, powtórzonej następnie 16 listopada 1964 roku, wie jaka jest odpowiedź. Zważywszy na duszpasterski charakter soboru uniknął on ogłaszania w nadzwyczajny sposób dogmatów mających znamię nieomylności. Jednakże Sobór przypisał swym naukom rangę najwyższego zwyczajnego magisterium, które jest w tak oczywisty sposób autentyczne, że musi zostać przyjęte przez wszystkich wiernych zgodnie ze wskazaniami podanymi przez Sobór, biorąc pod uwagę naturę i cel każdego dokumentu” (Cytat za: Ks. Noël Barbara, „Papieska nieomylność a dzisiejszy kryzys w Kościele”, Ultramontes.pl, Dostęp: 01. 02. 2023).
6 Tomasz z Akwinu uczył na ten temat: Ze strony heretyków popełniają oni grzech, którym zasłużyli sobie nie tylko na to, by zostali karą klątwy wyłączeni z Kościoła, lecz także usunięci ze świata karą śmierci. O wiele bowiem cięższą zbrodnią jest psuć wiarę, która daje życie dla duszy, niż fałszować pieniądze, które służą życiu doczesnemu. Skoro więc świeccy władcy z miejsca sprawiedliwie karzą fałszerzy pieniędzy i innych złoczyńców karą śmierci, tym bardziej heretyków można z miejsca, skoro tylko udowodni się im winę herezji, nie tylko ukarać klątwą, ale także sprawiedliwie ukarać. Ze strony zaś Kościoła jest miłosierdzie troszczące się o nawrócenie błądzących: stosownie do nauki Apostoła, nie potępia ich od razu, lecz dopiero: „po pierwszym i drugim upomnieniu”; po tym zaś, skoro heretyk nadal trwa w uporze, straciwszy nadzieję w jego nawrócenie, mając na uwadze zbawienie innych, Kościół karą klątwy wyklucza go ze swojego łona i następnie zostawia go sądownictwu świeckiemu, by przezeń był usunięty ze świata karą śmierci. Mówi przecież Hieronim: „Trzeba odciąć zgangrenowane członki i usunąć z trzody parszywą owcę, aby cały dom nie spłonął, nie popsuła się cała masa, nie zaraziło się całe ciało, nie zginęła cała trzoda. Ariusz z Aleksandrii był tylko iskrą; a że nie stłumiono jej zawczasu, jej ogień cały świat spustoszył”. (Cytat za: Św. Tomasz z Akwinu, „Suma Teologiczna”, t. 15, „Wiara i nadzieja”, zagadnienie 11, tłum. o. Pius Bełch OP, Londyn 1966).
7 Patrz: Św. Jan Chryzostom, „Homilie na Ewangelię według św. Mateusza (część druga: homilie 41-90)”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2001, s. 61.
8 Cytat za: „Christianitas” nr 48-49.2012, s. 194.
Możliwość komentowania Czy Maryja ratuje upartych grzeszników po ich śmierci? została wyłączona
W ostatnich tygodniach w katolickich mass mediach dość dużo pisało się o rozmaitych błędach mających być udziałem założyciela ruchu “Wojownicy Maryi” ks. Dominika Chmielewskiego. Z pewną częścią tej krytyki nie zgadzam się i jestem raczej skłonny przyznawać rację owemu prezbiterowi. Przykładowo, tak jak ks. Dominik uważam, że w różnych bajkach i programach dla dzieci znajdują się treści złe oraz niebezpieczne i dobrze jest przed nimi przestrzegać. Zgadzam się również z nim odnośnie tego, iż pewne nurty w psychologii są na płaszczyźnie duchowej oraz światopoglądowej bardzo podejrzane. Dystansuje się nawet od wykpiwania jego sugestii odnoszących się do tego, iż pewne zwierzęta (konkretnie: koty) mogą znajdować się czasami pod silnym wpływem demonicznym: skoro bowiem i nasz Pan Jezus Chrystus pozwolił, by wychodzące z wcześniej opętanego człowieka demony weszły w stado świń (patrz: Marek 5: 1-13), to tym podobnej możliwości nie można wykluczyć w odniesieniu i do innych gatunków zwierząt. Wszystko to jednak nie wyklucza tego, iż w wypowiedziach ks. Dominika Chmielewskiego rzeczywiście znajdują się pewne doktrynalne błędy. Ponadto, jeden z tych błędów, jeśli brać go na poważnie, może okazać się, praktycznie rzecz biorąc ,bardzo niebezpieczny dla dusz. Niniejszym chciałbym zwrócić uwagę mych szanownych Czytelników na ten – właśnie potencjalnie niezwykle groźny błąd – ks. Dominika Chmielewskiego. Otóż prezbiter ten pisząc o wstawienniczej mocy Najświętszej Maryi Panny, twierdzi, że w odniesieniu do jednego ze zmarłych (miał być nim Józef Piłsudski), mimo że na Sądzie Bożym miał zapaść już odnośnie niego wyrok wiecznego potępienia, to jednak Matka Boża miała wyprosić u Boga Ojca zmianę tego wyroku.
Zanim jednak przejdę do szczegółowego omówienia bardzo poważnej błędności sugestii ks. Chmielewskiego, pragnę zaznaczyć, iż w żaden sposób nie wypowiadam się w tym artykule na temat ani samego Józefa Piłsudskiego, ani też nawet nie twierdzę, iż pewne poważnie złe czyny w wykonaniu tego człowieka wiązały się u niego z zaciągnięciem winy grzechu ciężkiego. Ocena tych rzeczy rzecz jasna bowiem zdecydowanie wykracza poza moje zdolności poznawcze. To, co zamierzam poddać krytyce w tym artykule, to sama zasada i sposób myślenia o maryjnej pobożności, która wyłania się z wywodów ks. Dominika Chmielewskiego.
A zatem wracając do słów założyciela “Wojowników Maryi” w swej książce “Kecharitomene” pisze on rzecz następującą :
“Świadkiem takiej demonstracji mocy wstawiennictwa Maryi była św. Faustyna, która widziała sąd nad Józefem Piłsudskim. Widziała, że wyrok zapadł jeden – potępienie. Świadomy wyroku Piłsudski stał się bardzo smutny i w tym momencie Faustyna zobaczyła, jak stanęła przy nim Matka Boża, która wstawiła się za nieszczęśnikiem u Ojca, który zmienił wyrok na ciężki czyściec. Zobaczcie, wyrok zapadł, zdawałoby się nieodwracalny – potępienie, lecz stanęła Maryja i wyprosiła Piłsudskiemu zbawienie. Dlaczego Maryja wyprosiła mu zbawienie? Być może dlatego, że Józef Piłsudski nie wiedząc o tym, nosił w swoim mundurze medalik Matki Bożej, który w tajemnicy wszyła mu mama. Ale czy to mu wystarczyło? Było coś jeszcze – nieustanne Różańce jego matki, które były gromadzone przez całe życie Józefa Piłsudskiego na ten moment, kiedy ważyły się losy jego wieczności, kiedy stanął przed Bogiem. Jestem pewien, że jego mama, modląc się za swojego syna, naprawdę ufała, że bez względu na to co robi jej syn, zostanie zbawiony, bo oddała go Matce Bożej, choć on sam nie zdawał sobie z tego sprawy.“ Patrz: Ks. Dominik Chmielewski, Kecharitomene. Odkryj Jej niesamowity sekret i wejdź w swoje przeznaczenie!, Wydawnictwo Sumus, Zielonka 2018, s. 165-166.
Na samym początku mego krytycznego wywodu pozwolę sobie zauważyć, iż ks. Chmielewski, choć powołuje się tu na św. Faustynę Kowalską, nie podaje w swej książce żadnego przypisu czy innego rodzaju odesłania, które miałoby wskazywać na to, iż owa święta rzeczywiście coś takiego napisała bądź powiedziała. Czy mamy więc w tak ważnej zarówno doktrynalnie, jak i praktycznie kwestii wierzyć ks. Dominikowi na słowo? Gdy zajrzymy bodajże do słynnego “Dzienniczka” świętej siostry Faustyny Kowalskiej, to owszem znajduje się tam fragment, który często interpretowany jest jako odnoszący się do Józefa Piłsudskiego oraz jego śmierci. Sęk jednak w tym, że gdy czyta się słowa w nim zawarte, nie ma tam żadnej sugestii, jakoby wyrok wiecznego potępienia na Piłsudskiego już zapadł, ale został zmieniony przez wstawiennictwo Maryi. Ściśle rzecz biorąc, to nie ma tam nawet mowy o tym, by Maryja miała się wstawiać za Józefem Piłsudskim. Co więcej, sama Faustyna nie wyraża w nim pewności, iż owa osoba nie została potępiona na wieki, ale sugeruje tam tylko swoje przypuszczenie na ów temat. Pozwolę sobie na przytoczenie owego fragmentu z pism św. Faustyny:
„Pewnej chwili dnia 12 maja 1935 r. wieczorem, natychmiast po położeniu się do łóżka zasnęłam, ale jeżeli prędko zasnęłam, to jeszcze szybciej zostałam obudzona (…). Wtem ujrzałam pewną duszę, która oddzielała się od ciała wśród okropnych męczarni. O Jezu, pisząc to, drżę cała, po zobaczeniu okropności świadczących przeciwko tej duszy.
Zobaczyłam wychodzące jakby z błotnistej przepaści dusze dzieci małych i nieco większych, koło 9 lat. Te dusze były odrażające i okropne, podobne do najbardziej przerażających potworów, do rozkładających się zwłok. Lecz te zwłoki żyły i świadczyły przeciwko konającej duszy. A dusza, którą widziałam w agonii jest duszą, którą świat czcił i uwielbiał, czego rezultatem jest próżnia i grzech. Wreszcie na koniec wyłoniła się jakaś niewiasta, która w czymś podobnym do fartucha niosła łzy, i ta niewiasta świadczyła wiele przeciwko tej duszy. O, straszna chwilo, w której trzeba będzie ujrzeć swe czyny w ich istocie i nędzy. Żaden z tych czynów nie będzie zapomniany i będą towarzyszyć wiernie przed sądem Bożym. Brak mi słów i porównań, aby wyrazić rzeczy tak okropne, i, chociaż wydaje mi się, że ta dusza nie będzie potępiona, to jednak jej męki nie różnią się niczym od męczarni w piekle. Jedyną różnicą jest to, że się w pewnej chwili skończą.”
Por. Św. s. M. Faustyna Kowalska, “Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej”, Warszawa 2007, s. 196-197, n. 424-426.
Ksiądz Dominik Chmielewski albo zatem widzi w pismach św. Faustyny Kowalskiej to, czego tam nie ma, albo miał na myśli jakieś inne źródło mające się odnosić do jej wizji na temat śmierci marszałka Piłsudskiego. Owego jednak domniemanego źródła on nie podaje, przez co utrudnia faktograficzną weryfikację merytorycznej poprawności swoich twierdzeń na temat objawień siostry Faustyny.
***
Na czym jednak polega konkretnie błędność i wielkie niebezpieczeństwo tych przytoczonych powyżej twierdzeń założyciela “Wojowników Maryi”? Otóż – w zamierzony bądź niezamierzony sposób (mam nadzieję, że to drugie) promuje on coś, co św. Ludwik Grignon de Monfort zaliczał do fałszywych form maryjnej pobożności, a nawet nazywał wprost mianem “szatańskiej zuchwałości”:
Czciciele zuchwali to grzesznicy, pozostający niewolnikami swych namiętności, lub miłośnicy świata, którzy pod pięknym mianem chrześcijan i czcicieli Maryi ukrywają pychę i skąpstwo, nieczystość lub niesprawiedliwość, złość, obmowę lub przekleństwo. Pod pozorem, że są czcicielami Matki Najświętszej, trwają spokojnie w złych nałogach, nie zadając sobie najmniejszego trudu, by się poprawić. Wmawiają sobie, że Pan Bóg im przebaczy, że nie umrą bez spowiedzi i że nie będą potępieni, ponieważ odmawiają Różaniec, poszczą w soboty, należą do Bractwa różańcowego, do Szkaplerza lub Sodalicji i noszą medalik Matki Bożej (…).Nie ma w chrześcijaństwie nic tak godnego potępienia, jak ta szatańska zuchwałość. Bo czyż może ktoś mówić szczerze, że kocha i czci Najświętszą Pannę, jeśli swymi grzechami kłuje, przebija, krzyżuje i znieważa bezlitośnie Jezusa Chrystusa, Jej Syna? Gdyby Maryja przez swe miłosierdzie ratowała z reguły tego rodzaju ludzi, to wprost popierałaby zbrodnię i dopomagała w ukrzyżowaniu i znieważaniu swego Syna. Któż ośmieliłby się coś podobnego przypuścić?.
Patrz: Św. Ludwik Maria Grignon de Monfort, „Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”, Toruń 1996, s. 115 – 117.
Warto zresztą zauważyć, iż św. Ludwik Maria Grignon de Monfort nie był jedynym z kościelnych nauczycieli, którzy przestrzegali przed tym i podobnymi błędnym i zuchwałym pojmowaniem modlitewnego wstawiennictwa do Maryi i innych świętych pańskich. Poniżej pozwolę sobie zacytować kilka z wypowiedzi kościelnych autorytetów, które wskazywały na to niebezpieczeństwo:
“Ale to obacz, że nikomu inszemu nie jest pomocna przyczyna Panny Maryi, iedno tym, którzy rozkazania Pana Chrystusowego pilnie przestrzegają. Bo tak do służebników Panna mówi: Cokolwiek wam rozkaże, to czyńcie. Jakoby tak rzekła: Jużci się o was staram, jużci się za was przyczyniam: ale chcecie aby moja przyczyna miejsce miała, aby u Syna mojego ważna była: patrzcież tego pilnie, abyście zachowywali wolę świętą jego, a czynili wszystko, co on wam rozkazać raczy. Widzisz jako się te Matki Bożej słowa z onymi słowy Boga Ojca z nieba, nadobnie zgadzają. On woła: Tenci jest syn mój najmilszy, tego słuchajcie. A tu zasię Panna mówi: Cokolwiek wam rozkaże, to czyńcie.
A tak i ty nędzny człowiecze, nie mniemaj abyś co u tej Panny uprosić, albo u Pana Boga otrzymać miał, jeśli że sprzeciwiasz się woli świętej tego, a grzechów twoich nie chcesz opuścić. Ale jeśli się nawrócisz, a będziesz naśladował przykazania jego, znajdziesz łaskę gotową i wspomożenie u niego i staniesz się uczestnikiem przyczyny Matki jego, której on nigdy wzgardzić nie może“.
Ks. Jakub Wujek, “Wykład Pisma świętego. Postilla Catholica. Część pierwsza”, Komorów 1997, s. 130.
“Nie oglądajmy się więc na innych. Modlitwy świętych mają wprawdzie wielką moc, ale tylko wtedy gdy się nawrócimy i staniemy się lepsi. Wszak i Mojżesz wybawił od Bożego gniewu swego brata i sześćset tysięcy ludzi (por. Pwt 9, 20), a nie mógł wybawić swej siostry, choć wina nie była taka sama – ona znieważyła Mojżesza (por. Lb 12), tamci zaś dopuścili się bezbożności. (…)
Jeżeli będziemy opieszali nie znajdziemy ratunku dzięki pomocy innych, a jeśli będziemy czuwać, podołamy temu o własnych siłach, nawet prędzej sami niż przy pomocy innych. Bóg bowiem pragnie bardziej udzielić łaski nam samym niż innym dla nas; abyśmy byli otwarci starając się przebłagać Jego gniew i w ten sposób stawali się lepsi. Tak zmiłował się nad kobietą kananejską (por. Mt 15, 21 – 28; Mk 7, 24 – 30), tak wybawił cudzołożnicę (por. J 8, 1 – 11), tak łotra (por. Łk 23, 39 – 43), chociaż nie było żadnego pośrednika ani opiekuna.
Mówię to nie dlatego, byśmy nie udawali się z prośbami do świętych, lecz abyśmy nie byli opieszali, i abyśmy nie powierzali naszych spraw wyłącznie innym, sami nie troszcząc się ani o nie nie dbając“.
Św. Jan Chryzostom, “Homilie na Ewangelię św. Mateusza. Część pierwsza: homilie 1-40”, Kraków 2000, ss. 74, 75.
“Żadnej, faktycznie, czci Maryja nie pragnie bardziej i żadna nie przynosi Jej więcej radości, jak właściwe poznawanie i miłowanie Jezusa. Owszem, urządza się w kościołach celebracje dla wiernych, sięga się po uroczystą oprawę, ludzie się cieszą. Niemało to wszystko znaczy dla ożywienia pobożności. Jeśli jednak nie dołączy się do tego wola ducha, pozostanie bardziej formą, która stanowi jedynie zewnętrzną szatę religii. Na jej widok Panna (Maryja) słusznie mogłaby skierować do nas pełne wyrzutu słowa Chrystusa: <<Lud ten czci mnie wargami, a serce jego daleko jest ode Mnie>>. Takie nabożeństwo do Boga Rodzicielki jest autentyczne, które płynie z ducha (…) Niech więc każdy będzie przekonany, że jeśli pobożność, jaką ktoś deklaruje odnośnie do Przebłogosławionej Panny nie powstrzymuje go od grzechu albo nie rodzi postanowienia poprawy złych obyczajów, to (taka pobożność) jest nieautentyczna i fałszywa, nie przynosi bowiem naturalnego Jej owocu“.
Papież św. Pius X, “Ad diem illud”.
“Ale nie sądźmy, że Marya ucieczką grzeszników w takiem rozumieniu, że uniewinnia grzechy i wszystko czyni sama, a nie wymaga pracy naszej. O, nie! Marya miłuje grzesznika, ale grzechem brzydzi się więcej aniżeli jakiekolwiek stworzenie. Marya tedy ucieczką w tem rozumieniu, iż pomaga grzesznikom do pokuty. Ktoby tedy ufając w pomoc Maryi, uparcie trwał w grzechach, tenby zawiódł się wielce. Przyczyną jego potępienia nie byłby brak pomocy ze strony Maryi, lecz nadmiar złości jego. Taki nie może skarżyć się, że ginie, bo podobny on do tonącego, który nie chce uchwycić liny, rzuconej mu by się ratował. Grzesznik potępiony nie może się skarżyć na brak pomocy, bo chociaż o pomoc prosi Maryę, jako matkę miłosierdzia, czyni ją raczej matką bolesną, grzechami swemi przyczyniając jej nowych boleści“
Patrz: Ks. Wojciech Andersz, Nauki katechizmowe ułożone na podstawie różnych autorów, Tom IV, Poznań 1910, s. 321.
Mówiąc zaś bardziej ściśle to cytowany powyżej św. Ludwik M. G. de Monfort oraz inni kościelni nauczyciele potępiali nawet coś relatywnie mniej błędnego niż wizja wyłaniająca się z twierdzeń ks. Dominika Chmielewskiego. Zuchwali i fałszywi czciciele Maryi, o których wspomina św. Ludwik de Monfort, przynajmniej bowiem zakładali, że wyspowiadają się przed śmiercią i wkładali pewien trud w zewnętrzne praktykowanie tych czy innych praktyk pobożnościowych (poszczenie w soboty, odmawianie różańca, noszenie szkaplerza, etc.). Tymczasem, wedle ks. Chmielewskiego do ostatecznego ocalenia przed wiecznym potępieniem wystarczyło, iż matka Piłsudskiego odprawiała w jego intencji pewne zewnętrzne, a w pewnym miejscu nawet mające charakter magiczny (wszycie medalika do odzieży i to bez wiedzy zainteresowanego) praktyki i ten – bez względu na to co robił – i tak został na końcu zbawiony.
Jeśli zaś chodzi o samo twierdzenie, iż Maryja mogła zmienić Boży wyrok zapadły na Sądzie szczegółowym, to jest ono tak skrajnie niedorzeczne i absurdalne, że szkoda na jego odparcie przywoływać większą ilość odpowiednich cytatów. Niech więc w tym miejscu wystarczy wypowiedź przywołanego już wyżej ks. Wojciecha Andersza:
“A wyrok ten rozstrzygnie sprawę na zawsze. Skoro P. Bóg ogłosi wyrok nikt go już cofnąć nie zdoła. Nie masz tam apelacyi do sądu wyższego. P. Bóg jest instancyą ostateczną, Sędzią najwyższym. < Jeden jest Najwyższy, Stworzyciel wszechmogący i Król możny a bardzo straszny, siedzący na stolicy Swojej i panujący Bóg>, mówi Mędrzec (Syr. 1, 8), św. Augustyn dodaje: <Tam już nie zajmą się nami święci, bo tam już nie ma czasu zmiłowania>. A anioł stróż? Ach i ten zawoła (Psal. 118, 137): <Sprawiedliwyś jest, Panie, i sąd Twój jest prawy>. “
Ks. Wojciech Andersz, Nauki katechizmowe ułożone na podstawie różnych autorów, Tom II, Poznań 1908, s. 125.
***
Nie wiem, czy ksiądz Dominik Chmielewski zdaje sobie sprawę z tego, jak opłakane skutki dla życia duchowego – tak w jego w wymiarze doczesnym, jak i wiecznym – może mieć rozpowszechniane przez niego twierdzenie? Wszak logika tegoż konkretnego aspektu jego nauczania może w bardzo łatwy sposób niejednego człowieka prowadzić do myślenia i działania, które da się streścić w następujący sposób: “Nie muszę zmieniać swego życia, aby być zbawionym. Nie muszę się modlić ani nawet nawrócić w ostatniej chwili. Wystarczy, że będę miał oddaną maryjnej pobożności matkę, babcię albo żonę, która będzie zmawiać w mej intencji różańce i dodatkowo jeszcze nawet bez mej wiedzy wszyje mi do ubrania medalik z wizerunkiem Matki Bożej, a wówczas nawet jeśli na sądzie szczegółowym Bóg wyda na mnie wyrok potępienia, to i tak Maryja wyprosi u Stwórcy zmianę tego postanowienia“. Ufam, że ks. Dominik nie chce prowadzić swych Czytelników do tego typu wniosków, ale niestety taka jest prosta logika wypływająca z jego cytowanych wyżej twierdzeń. W ten sposób założyciel “Wojowników Maryi” może zaszkodzić niejednej duszy, a nawet w ostateczności przyczynić się do jej wiecznego potępienia. Kto bowiem myśli, że może na tym świecie żyć, jak chce, a ostatecznie jakaś jego “maryjna” krewna i tak wyprosi mu łaskę zbawienia, to najniechybniej po swej śmierci srogo się tym rozczaruje.
***
Na sam koniec dodam, iż osobiście niepokoi mnie jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Otóż tym podobną “szatańską zuchwałość” w odniesieniu do pobożności maryjnej swego czasu propagował także Paulo Coelho, który w swej książce pt. “Pielgrzym” przytaczał taką oto opowieść niejakiego Petrusa, który był jego duchowym przewodnikiem oraz autorytetem:
Miałem przyjaciela, który zawsze chodził pijany, ale co wieczór odmawiał trzy zdrowaśki, ponieważ w dzieciństwie wpoiła mu to matka. Nawet kiedy wracał do domu kompletnie zalany, nawet nie wierząc w Boga, mój przyjaciel co wieczór klepał trzy zdrowaśki. Po jego śmierci, uczestnicząc w jednym z rytuałów Tradycji, zwróciłem się do ducha Starszych, pytając, gdzie przebywa mój przyjaciel. A duch powiedział, że zmarły miewa się doskonale, że otacza go światło. Choć w życiu zabrakło mu wiary, ocalił go wysiłek ograniczony do automatycznego odmawiania trzech modlitw, po prostu z poczucia obowiązku.
Patrz: Paulo Coelho, „Pielgrzym”, Warszawa 2003, s. 66.
Gdyby zaś ktoś nie wiedział, to przypominam, że twórczość Paulo Coelho charakteryzuje się tym, iż pod przykryciem pewnych katolickich oraz chrześcijańskich pojęć i skojarzeń przemyca on w swych książkach rozmaite błędy, herezje oraz nadużycia takie jak: synkretyzm religijny, okultyzm, spirytyzm, obojętność religijna, usprawiedliwianie rozpusty i masturbacji, wzywanie i słuchanie się rad demonów, ubóstwienie człowieka, panteizm, agnostycyzm, negowanie wieczystego dziewictwa Maryi Panny oraz pogaństwo. Osobiście podejrzewam zresztą, iż Paulo Coelho podczas pisania swych książek był bezpośrednio inspirowany przez demony – na co w pewien sposób wskazują wywody samego Coelho, który przyznawał się, że już po swym rzekomym “nawróceniu” doznawał rozmaitych nadzwyczajnych zdarzeń, np. miewał wizje. Fakt więc, że również Paulo Coelho propaguje coś, co św. Ludwik Grignon de Monfort nazywał “szatańską zuchwałością” w odniesieniu do Maryi, tym bardziej skłania do martwienia się o nakreślony wyżej aspekt nauczania ks. Dominika Chmielewskiego.
Mirosław Salwowski
***
Źródło obrazka wykorzystanego w artykule: https://www.radiomaryja.pl/informacje/tylko-u-nas-ks-d-chmielewski-sdb-nabozenstwo-niepokalanego-serca-maryi-musi-rozlac-sie-po-calym-kosciele-jesli-chcemy-widziec-owoce-obietnic-matki-bozej/
Poniżej umieszczonych zostało przeszło 80 wypowiedzi (oraz przytoczeń postaw) Ojców, Doktorów, Świętych, pisarzy kościelnych, teologów katolickich, katechizmów, synodów i papieży na temat damsko-męskich tańców. Warty zaznaczenia jest fakt, iż poniższe cytaty, swym zasięgiem czasowym obejmują niemal całą historię istnienia Kościoła katolickiego. Pierwsze z wypowiedzi w tej kwestii sięgają bowiem już II wieku po Chrystusie, i ciągnąć się przez praktycznie wszystkie epoki historyczne (starożytność, wczesne i późne średniowieczne, renesans, barok, kontrreformacja, oświecenie, XIX wiek) zatrzymują się na 1975 roku. Choć lektura tych wypowiedzi może miejscami sprawiać mniejsze bądź większe trudności, ufam, iż spokojne ich przeczytanie i rozważenie, ułatwi czytelnikom, wyrobienie sobie właściwego poglądu odnośnie problemu tak bardzo rozpowszechnionej dziś mody na tańce. Sądzę również, że, dla każdego trzeźwo i zdroworozsądkowo myślącego człowieka, nie będzie problemem zastosowanie dawniejszego nauczania katolickiego na temat tańców do oceny dzisiejszych zabaw tanecznych – zwłaszcza, gdy zważy się na fakt, iż tańce rozpowszechnione na początku 21 wieku, są w swej ogromnej większości, o wiele bardziej nieskromne oraz wyuzdane, aniżeli pląsy, które były piętnowane przez autorytety kościelne np. w XVI, XVII, czy choćby jeszcze na przełomie XIX i XX stulecia. Niech w lekturze i ocenie poniższego materiału, zdatna będzie też świadomość, iż zebrane w nim cytaty są autorstwa ludzi, mających ogromne, o wiele większe od naszego, doświadczenie Bożego prowadzenia, ludzkiej słabości i grzeszności oraz walki duchowej. W przygniatającej większości, autorzy cytowanych poniżej wypowiedzi, to osoby, które przez dziesiątki lat zajmowały się duszpasterstwem ludzi różnych stanów społecznych, słuchały w konfesjonałach wyznań dziesiątków, jeśli nie setek tysięcy ludzi, spędzały wiele czasu na modlitwie, a czasami też wypędzały złe duchy z opętanych. Uwzględnienie tego wszystkiego oraz szacunek dla bogatego duchowego doświadczenia tych wielkich Bożych mężów i niewiast, powinien pozwolić nam z większym dystansem spojrzeć na nasze, często bardzo ograniczone i mocno narażone na pomyłkę i błąd, przeżycia i doświadczenia związane z tańcem.
___
KS. JAKUB WUJEK SJ:
A co się tańców dotyczy, jeśli że bez grzechu być mogą? Tedy znajdujemy w Piśmie świętym NIEKTÓRE tańce poczciwe, ku chwale Bożej uczynione, dla dziękowania za zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi od Pana Boga dane. Po wybawieniu ludu żydowskiego z niewoli egipskiej, a po przejściu przez morze czerwone, gdy w nim zatonęli prześladowcy jego; tam wszystek lud z radością i skakaniem dziękował Panu Bogu: tam Maria prorokini siostra Aaronowa ze wszystkimi niewiastami tańcowała, zaczynając piosnki, a dziękując Panu Bogu za ono zwycięstwo. Także kiedy był Dawid zabił onego olbrzyma Goliata, a wracał się z królem Saulem do Jeruzalem: tedy wychodziły przeciw im Panie i Panny ze wszystkich miast żydowskich, tańcując, grając i śpiewając: Poraził Saul tysiąc, a Dawid dziesięć tysięcy. Dawid także kiedy prowadził skrzynię Pańską do Jeruzalem skakał ze wszystkiej mocy przed Panem swoim, grając na harfie swojej. Także i córka Jefte, książęcia żydowskiego zabieżała z tańcem ojcu swemu, gdy się nawracał po zwycięstwie Ammonitów nieprzyjaciół swoich. I w Ewangelii czytamy o owym marnotrawnym synie, jako go ojciec wdzięcznie przyjął i sprawił przeń wesele z muzyką i tańcem. TAKOWE TAŃCE PRZYGANY NIE MAJĄ. ALBOWIEM NIE DLA ROZKOSZY, ANI DLA JAKIEGO WSZETECZEŃSTWA, ALE KU CHWALE BOŻEJ BYWAŁY SPRAWOWANE. A TEŻ TAM OSOBNO MĘŻCZYZNA, A OSOBNO NIEWIASTY TAŃCOWAŁY: NIE TAK SIĘ MIESZALI, JAK TO U NAS W OBYCZAJ WESZŁO. Lecz te nasze tańce nie wiem jako mają być wymówione, z których nic dobrego, jeno wszelakie grzechy, a wszelakie złości pochodzą. Bo te tańce naprzód diabeł wymyślił i onego cielca na puszczy, gdy się Mojżesz Panu Bogu modlił, a wziął od niego dziesięcioro Przykazań na dwu tablicach własnym palcem napisane. A Żydzi ulawszy sobie cielca, około niego tańcowali, jako pismo świadczy: Iż siadł lud pospolity i jedli, pili, a potem wstali do tańca. Ale cos się stało? Mojżesz słysząc krzyk i wesele ludu swego, wielką żałością obciążony, uderzył tablicę o ziemię i utracił on skarb drogi, którego nie godzien był on lud wszeteczny. A natychmiast wszedłszy do obozu, kazał je bić jak bydło: i zabito ich bardzo prędko przez trzydzieści i trzy tysiące: a ledwie się tym uspokoił gniew Boży, że wszystkich nie zatracił. Widzisz, jakie pożytki z tego tańca płyną. Nad Jana Chrzciciela, jako sam Pan powiedział, większy nie powstał miedzy synami człowieczymi: ale i jego tanecznica o gardło przyprawiła: jako masz szerzej u św. Mateusza napisane. Nie trzeba wiele mówić: w takim tańcu wszelakich grzechów jest pełno. Zaś tam pycha w ubiorach, w strojach, i w bryżach, i w gładkości cielesnej nie panuje? Zaś tam łakomstwo miejsca nie ma, gdy jeden drugiego, jedna drugą ujrzawszy szatę kosztowniejszą, łańcuszki, pierścionki i insze błazeństwa takowe, więcej tego życzyła sama sobie? Więc za tym wnet zazdrość i nienawiść być musi: gdy jeden drugiego widzi gładszego albo strojniejszego, który go w tych rzeczach celuje. Stąd że i gniewy, i swary o pierwsze miejsce w tańcu: a czasem i morderstwa i zabijania. Więc wróciwszy się do domu, frasunku i kłopotu pełno, gdy córka matkę, syn ojca ustawicznie frasuje, aby mu kosztowne szaty sprawił, aby on nie był między innymi podlejszy. O nieczystości nie pytaj, gdyż TANIEC JEST WARSZTAT KAŻDEJ WSZETECZNOŚCI, CUDZOŁÓSTWA i wszelkiego zbytku i cielesności: tam nieuczciwe dotykania, tam wszeteczne szeptania, namowy, śpiewania, całowania, a jednym słowem, wszystek bezwstyd okazać, rozmnażać, i wprawować się musi. Przeto też taniec bez obżarstwa i pijaństwa być nie może: ponieważ jako jeden Mędrzec tego świata napisał, żaden po trzeźwu nie skacze. Na koniec i lenistwo stąd pochodzi. Albowiem niejedno czas szkodliwie na tych marnościach ci trawią, ale i do wszelakiego dobrego uczynku niesposobni się stawają, ani Boga, ani jego chwały, ani bojaźni, , ani poczciwości przed oczami nie mają, ani świętam folgują, ale służą diabłu i sprawom a pompom jego, których się jednak na Chrzcie świętym wyrzekli byli. Św. Paweł widząc krewkość i niebezpieczeństwo nasze, które z tego obcowania pochodzi, tak powiada: “Iż dobra jest rzecz człowiekowi nie dotykać się niewiasty”. A św. Hieronim tego dokładając mówi: “Jeśli dobra jest rzecz nie dotykać się niewiasty, tedy zła jest dotykać się jej”. Bo pomiędzy dobrym a złym nie masz nic pośredniego. A Zbawiciel nasz ten zaś wyrok wy dał: “Iż każdy, który spojrzy na niewiastę, aby jej pożądał, ten już z nią cudzołóstwo popełnił w sercu swoim”. Przeto św. Augustyn tak napisał: “Że kto odpoczynki dni świętych na wszeteczeństwo obraca, lepiej by uczynił, aby w ten dzień orał, a niżby cały dzień tańcował. I zasię: Lepiej by uczyniły niewiasty w niedziele przędąc, niźli nieuczciwie skacząc albo tańcując”. A św. Jan Chryzostom ani na weselach tańców dopuścić nie chce i zwie je pompami szatańskimi i diabelskimi skokami. Dosyć ci, powiada, trudno jest bez tego poddymania, młodym ludziom namiętności i pożądliwości swoje pohamować: a cóż, gdy do tego jeszcze przystąpi, dopiero z tego co tam słyszą i widzą, większy w nich ogień zmaga i piec pożądliwości cielesnych więcej się rozpala (…). (…) w figurach którym się przypatrujemy, w głosach, których słuchamy, w przysmakach, które spożywamy, w perfumach, które wąchamy, w rzeczach, których się dotykamy, ustawicznie (diabeł) zastawia sidła swoje i wkrada się z nimi i pod nimi w serca nasze. Ale nigdzie tego nie czyni z większym swym pożytkiem, a z większą stratą naszą, jako w tych to tańcach. Bo tam zaraz ze wszystkich stron na ten zamek szturmuje, zewsząd nań szarżuje, zewsząd on ogień poddyma: przykładając jako miechy do oczu, gładkość i stroje niewieście, które wielu ludzi zwodzą: do uszu piskanie, bębnienie, trąbienie, pieśni wszeteczne i inne pobudki takowe: do nosa rozliczne wonności i perfumy, których cieleśni ludzie zwykli używać: do kuszenia rozmaite przysmaki w jedzeniu i piciu. Na koniec, aby ni na niczym nic nie zachodziło, do dotykania, obłapiania, całowania i inne takowe rzeczy przypuszcza: tak, że nie masz tej dziury, którą by nieprzyjaciel na ten czas opuścić miał. A gdy tak zewsząd nędznego człowieka obskoczy, a zewsząd go poddyma i podnieca , nie jest rzecz podobna, aby go na koniec pożreć i przekonać nie miał: musiałby być kamieniem, kto by się ku złej pożądliwości tak nie zapalił. A ta, gdy się pocznie, grzech więc rodzi: a za grzechem niewola szatańska i wieczne zatracenie chodzi. (…) A gdyż z tych tańców i pożądliwość cielesna tak bardzo wznieca, i wszystkie grzechy zaraz pochodzą: tedy rzecz pewna, że takowy taniec bez obrażonego sumienia, a bez niełaski Bożej, i grzechu być nie może (…) Ale wiem co mi na to rzekniesz: Iż jeśli córka moja nie pójdzie do tańca, to kto będzie o niej wiedział? Kiedyż ją wydam? Zwłaszcza, gdy często na takich biesiadach i śluby bywają: przeto i niektóre dziewczęta wolałyby nie jeść, ani pić, aniżeli nie iść do tańca? Na to tak odpowiem: Że pismo rozkazuje Pana Boga o szczęśliwe małżeństwo prosić, a nie do tańca chodzić. O nędzne to małżeństwo, które się z tańca poczyna! Gdyby mąż z żoną nic innego do śmierci nie mieli czynić, jeno skakać i tańcować, tedy bym rzekł, żeby sobie słusznie w tańcu żony albo mężów obierać mieli, ale jeśli małżeństwo święte jest, a w bojaźni Bożej, ku chwale jego ma być łączone: tedy małżonkowie takie sobie męże i żony obierać mają, nie którzy lepiej skaczą, ale którzy poczciwiej żyją, którzy lepszą sławę mają, którzy się bardziej brzydzą wszelką wszetecznością. Bo słuchaj, jako się ona cnotliwa i święta panienka Sara Panu Bogu modliła, przy której już był diabeł siedmiu mężów zabił: “Ty wiesz miły Panie, iżem ja nigdy nie pragnęła męża, nigdy się nie stowarzyszyła z igrającymi (to jest z tańcującymi), a nigdy nie miała społeczności z tymi, którzy w lekkości chodzą”. Tu słyszysz jako się ta tańców wystrzegała, a wżdy ją Pan Bóg mężem cnotliwym i świętym, Tobiaszem mniejszym, obdarzyć raczył: któremu że ją był zachował, owych siedmiu pierwszych, dla ich wszeteczeństwa, czartowi pobić dopuścił. Ale o tańcach dosyć.
Cytat za: Ks. Jakub Wujek, “Wykład Pisma świętego. Postilla Catholica”, cz. I. Komorów 1997, s. 239-244.
***
ŚW. PIO Z PIETLERCINY:
Umberto Antonelli di Marcianise między 1954 a 1955 rokiem przybył do San Giovanni Rotondo, by się wyspowiadać. Gdy zakończył wyznanie grzechów, Ojciec zapytał go: Czy czegoś nie wyznałeś? On odpowiedział, że nie. Ojciec powtórzył pytanie, o on znów powiedział “nie”. Zapytał więc po raz trzeci: Czy czegoś nie wyznałeś? Znów usłyszał zaprzeczenie. Penitent opowiada: “Ojciec Pio krzyknął wówczas: Precz, precz, bo jeszcze nie żałujesz swoich grzechów!. Skamieniałem z powodu wstydu, jaki odczuwałem wobec zgromadzonych ludzi. Próbowałem coś powiedzieć, lecz on przerwał mi: Ucisz się gaduło, mówiłeś już wystarczająco: teraz ja chcę mówić. To prawda czy nie, że chodzisz na sale balowe? Na moją potwierdzającą odpowiedź powiedział: NIE WIESZ, ŻE TANIEC JEST ZAPROSZENIEM DO GRZECHU? Zdziwiony nie wiedziałem, co powiedzieć: w portfelu miałem legitymację członka towarzystwa tanecznego, o której zapomniałem. Obiecałem poprawę i po tym wszystkim dał mi rozgrzeszenie” (…). “Bardzo lubiłam tańczyć (…) Oczywiście zawsze tańczyłam w kręgu rodziny czy sąsiadów i pod okiem rodziców. LECZ OJCIEC TEGO NIE POCHWALAŁ. Pewnego razu w konfesjonale, po tym jak wyznałam, że tańczyłam, powiedział mi: JAK JESZCZE RAZ ZATAŃCZYSZ TO CIĘ WYRZUCĘ. Po jakimś czasie byłam na weselu i wbrew własnej woli zostałam “porwana” do tańca. Bojąc się, że gdy tylko zbliżę się do konfesjonału, Ojciec mnie wyrzuci, poszłam do innego spowiednika, który na moje wyznanie, że tańczyłam nie zwrócił żadnej na to uwagi. Zapytał mnie czy coś jeszcze chcę wyznać, lecz ja nic więcej do wyznania nie miałam. Otrzymawszy rozgrzeszenie, wróciłam do domu, lecz nie byłam spokojna. Następnego dnia poszłam do spowiedzi do Ojca, który jak tylko usłyszał mój głos, powiedział: A ty, co zmieniłaś dzień spowiedzi? <>. Chcesz dostać baty, prawda? Nie wyrzucę cię, lecz nie rób tego więcej. <>. Ty możesz być pewna swoich uczuć, a nie uczuć innych. Ja nie potępiam tańca jako takiego, LECZ UPIERAM SIĘ I UTRZYMUJĘ, ŻE JEST ON NIEBEZPIECZEŃSTWEM GRZECHU (…).
Cytat za: O. Marcellino IasenzaNiro, “Ojciec” Święty Pio z Pietrelciny. Misja ocalenia dusz. Świadectwa, San Giovanni Rotondo 2006, ss. 42-43, 140-141.
***
KS. JEAN GAUME:
(…) “Mój wuju czy wolno tańczyć?”. Takie uczyniła zapytanie raz pewnemu szanownemu Kapłanowi, młoda osiemnastoletnia panienka. – “Pytasz mnie, odpowiedział on, o moje zdanie o tańcach; uczynię ci zadość. – Wyjąć tu naprzód należy tańce religijne, których znajdujemy w Piśmie Świętym. Nie ma nic wspólnego pomiędzy świętym zapałem Maryi i siostry Mojżesza, albo Króla Proroka, a tańcami światowymi; pomiędzy żywym uniesieniem wdzięczności, a zamiłowaniem uciech światowych. Nie pytasz mnie również pewno o tańce niewinne i skromne, choć światowe, jakie mogą mieć miejsce pomiędzy osobami jednej płci, których Kościół nie potępił. Idzie więc pomiędzy nami o bale tylko i wieczory; to jest, o te tańce światowe, gdzie się łączy jedna i druga płeć, – o te kółka, które jednoczy próżność, które ożywiają rozkosze, gdzie namiętności idą w zawody, gdzie w końcu jest tak trudno, aby niewinność się zarumieniła, już to z przyczyny natury tańców, już dla nieskromności ubiorów, już dla wolności w postępowaniu i słowach. Po tym wstępie, odpowiem na twe pytanie czy wolno tańczyć. “Taniec, niewinny sam w sobie, używany niekiedy przy uroczystościach religijnych na uczczenie Boga, poniżony został później przez namiętności, i zamienił się w część bałwanów. Poganie czcili występne swe bożyszcza, przez swe rozwiązłe tańce. Oto, moja siostrzenica, początek tańca dziś używanego; o tym świadczy historia (por. homilia św. Cezarego). – Ale, mój wuju, nie o historię tańców na pytam, tylko o twoje zdanie co do tego, czy wolno tańczyć. – Wiem to dobrze; przeto chcę ci odpowiedzieć. Cycero broniąc Konsula Lucjusza Mureny, oskarżonego że tańczył, powiedział: Nie podoba temu uwierzyć, zwłaszcza o Konsulu, chyba, że kto dowiedzie, iż uległ jakiemu występkowi, zanim się posunął do takiego nadużycia, bo nikt nie tańczy, ani na osobności, ani na ucztach porządnych, chyba pijany, albo pozbawiony rozumu. Taniec po wszystkich następuje bezprawiach , i zawiera je w sobie wszystkie. Demostenes, najpierwszy z mówców greckich, chcąc podać w pogardę dworzan Filipa, króla Macedońskiego, oskarżył ich publicznie, że tańczyli. W Rzymie, dla wystawienia kobiety bez obyczajów, dosyć było powiedzieć tylko, że dworniej tańczyła, jak przystało na uczciwą niewiastę. – Owidiusz ów miękki poeta, tak wolny w swej moralności, miejsca tańców nazywa miejscami rozbicia dla wstydu, a tańce same nasieniem występków. Pomijam tu już słowa Arystotelesa, Platona, Seneki, Scypiona. – Ale pozwól mój wuju, nie Cycerona ani o innych, lecz o twoje pytam zdanie, czy wolno tańczyć. – Kiedy nie lubisz Pogan, nie mówmy więcej o nich. Żałuję jednakże, żem ci nie wspomniał, iż Senat Rzymski wygnał a Rzymu wszystkich tancerzy za czasów Tyberiusza, i że Domicjan oddalił nawet z senatu kilku senatorów, którzy oddawali się rozwiązłym tańcom. Ale przyrzekłem ci, nie mówmy przeto o Poganach więcej. (…). – Ale, daruj, mój wuju, ty nie odpowiadasz mi, a raczej ja przewiduję twoją odpowiedź. – Możesz się bardzo omylić. Czekaj, aż skończę, i powiem wyraźnie czy wolno tańczyć. ( W następnych akapitach ks. Gaume przytacza wypowiedzi Ojców, Doktorów i Synodów Kościoła przytaczane już w tym opracowaniu. Z tego względu pomijam owe fragmenty – przyp. moje MS). – (…) O! To już za wiele: mój wuju, pytam więc ostatecznie, powiedz mi, tak lub nie: Czy wolno tańczyć? – Nie obrażaj się, moja siostrzenico, przyrzekam już objawić ci moje zdanie, jeżeli odpowiesz mi na pytania, które ci zadam: 1. W dniu twego Chrztu odrzekłaś się czarta, jego pychy i jego uczynków; powiedz mi więc, czy to się znajduje na balach lub nie? 2. Chciałabyś umrzeć wśród balu, nie mając chwili do zastanowienia się? 3. Czy byś chciała przystąpić do Stołu Pańskiego w sukni balowej? – Ale, mój wuju… mój wuju! Bądź łaskaw, nie mówmy o tym. Nie o moje to, lecz o twoje idzie zdanie. – Zwalniam cię z odpowiedzi na pytania poprzedzające, ale powiedz mi przynajmniej: Czy to prawda, że o balu myśli się kilka dni naprzód, nim się nań pójdzie; że się o tym myśli nawet podczas modlitwy? Czy to prawda, że ubiór na bal zajmuje całe godziny, które by poświęcić należało domowi, albo obowiązkom Religii? Czy to prawda, że często wybierają się na tańce dni poświęcone Bogu, a nieraz nawet, przeznaczone na pokutę? Prawda to, że na balu jedni drugich usiłują przewyższyć próżnością, popisując się jak tylko można z przepychem strojów, a bardzo często z nieskromnością ubiorów? Prawda to, że tam niczego nie zaniedbują, aby się podobać i ściągnąć poklaski? Czy to prawda, że dla dopięcia tego celu nie wstydzą się osłaniać niby, ale nie okrywać, i używać nieskromnych sposobów dla podniesienia niebezpiecznych wdzięków, dla dopełnienia czego odmówiła natura, albo poprawić to, co zniszczyły lata? “Prawda to, że na balu zazdrość więcej uważna oburza się i wre na widok powodzenia cudzego? Czy to prawda, że dla poniżenia współzawodników lub współzawodniczek, nie oszczędza się tam, ani szyderstw ani uwag niepochlebnych, ani szeptów tajemnych, ani przymówek mniej lub więcej złośliwych? Prawda, że to wszystko staje się przedmiotem myśli i mów nieraz przez kilka dnia jeszcze po balu? Czy to prawda, że na balu wszystko dąży do poruszenia zmysłów, do osłabienia serca, do rozognienia wyobraźni? Czy to prawda, że się tam znajduje świetne koło przedstawiające najułudniejsze przybory mód, mieszaninę obojga płci, połączenie osób, które dla swego wieku najbardziej oddalone być winny, a jedne i drugie popisujące się z ozdobami, z strojami, zdolnymi rzucić nawzajem zgubne do serc iskry, że taktowne poruszenia miękkiego i zniewieściałego tańca, akordy ujmującej harmonii, ułuda dekoracji, blask światła, dodają jeszcze uroku temu oczarowaniu? “Prawda to, iż na balu wydaje się tyle, że można by tym wielką liczbę wyżywić ubogich, którzy, gdy wy się upajacie rozkoszą, drżą od zimna, nie mając czym się okryć, – nie mając garści słomy, na której by spoczęli, ani kawałka chleba na pożywienie, i których łzy i łkania wznoszą się do Boga wraz z waszymi śmiechami i bezbożnymi akordami? Czy to prawda, że podczas balu, to jest przez większą część nocy, służący obojga płci pozostają bez ścisłego dozoru, i mogą pozwalać sobie tego, czego lepsze wychowanie wzbrania państwu?”. – Czy to prawda… – Ach mój wuju! Dosyć już, proszę cię; wyznam szczerze, że w miejsce odpowiedzi na te pytania wolę raczej powiedzieć ci, że nie będę nigdy tańczyła; widzę bowiem, iż nie pozwalasz mi tańczyć. – Mylisz się, moja siostrzenico, mówię wyraźnie: pozwalam ci tańczyć, pod jednym małym warunkiem. – Ty mój wuju? – Tak, ja, starzec o siwych włosach, pozwalam ci tańczyć, pod jednym małym warunkiem. – Pod jakim? – Przyrzekasz go wypełnić? – Bez wątpienia. – A więc dobrze! Posłuchaj mnie. Wiesz, moja siostrzenico, że ogólna i niezaprzeczona moralności Chrześcijańskiej zasada obowiązuje nas, abyśmy wszystko czym się zajmujemy, odnosili do Boga, i że Bóg tak jest dobrym, iż przyjmuje ofiarę najpospolitszych i najobojętniejszych czynów naszych, jako to: posiłek, odpocznienie, sen, gdyż to wszystko zawiera się w porządku Opatrzności. Gdy przeto ubierzesz się bal; pójdziesz do swego pokoiku, i tam sama, bez innego świadka, prócz Boga i sumienia, uklękniesz u stóp Krzyża, i odmówisz następującą modlitwę: O mój Boże! Wzorze mój i Mistrzu, Ojcze i Sędzio mój! Chcę czynić rozmyślnie i dobrowolnie to, co Ewangelia i Kościół przedstawia jako bardzo niebezpieczne, przy czym pobożność, pokora, niewinność nawet wielu rozbiła się; i aby to dobrze wypełnić, poświęciłam wiele czasu na me przebranie, uwieńczyłam się w róże, abym się lepiej podobała. Ofiaruję Ci więc to, dla naśladowania Cię o mój Boże, któryś był ukoronowany cierniem, – dla wypełnienia obietnic moich na Chrzcie przez które wyrzekłam się czarta, jego pychy, i uczynków, – dla zbudowania bliźniego, i na zbawienie mojej duszy. Racz to przyjąć o mój Boże, i udzielić mi swego świętego błogosławieństwa. – Ale, mój wuju, twój warunek nie podobny do spełnienia; żadna ochrzczona dusza nie mogłaby wznieść podobnej modlitwy: to naigrywanie się. – Jak chcesz, moja siostrzenico; wolno przyjąć, wolno nie przyjąć, – moje pozwolenie od tego zawisło. – Niechaj inni otrzymują je za taką cenę; co do mnie zrzekam się go. – Gdy więc nie można bez naigrywania się ofiarować Bogu tańców i balów; widzisz moje dziecię, że one nie są tak niewinnymi, jak je świat uważa. Jednakże, powtarzam co to, że taniec nie jest grzechem sam przez się: staje się niebezpiecznym z powodu okoliczności jemu towarzyszących prawie zawsze, a przede wszystkim dzisiaj. (…) Do głównych okazji do grzechu w szóstym i dziewiątym Przykazaniu zakazanego, zawsze zaliczano tańce i widowiska choć świat mówi, że w nich nie ma nic złego. Zaprawdę! Jedno tu z dwojga: albo się świat myli, albo Kościół Jezusa Chrystusa jest w błędzie: BO NIE MASZ KATECHIZMU, KTÓRYBY NIE UMIESZCZAŁ TAŃCÓW I WIDOWISK POMIĘDZY OKAZJAMI DO TEGO GRZECHU. (…) Duch Święty mówi nam wyraźnie: Z tanecznicą nie bądź ustawiczny, ani jej słuchaj, byś snać nie zginął jej potężnością (Ekll 9, 4). A gdzie indziej, mówiąc o tym co się dzieje bez wątpienia na naszych balach, wyrzekł: Przeto, że się wyniosły córki syjońskie, a chodziły wyciągnąwszy szyje i pomrugując oczyma chodziły i pląsały i postawnym krokiem postępowały; obłysi Pan wierzch głowy córek syjońskich, a Pan włosy ich obnaży (Iż 3, 17) (…) Koncylium Konstantynopolitańskie zakazuje tańców publicznych pod karą klątwy. Koncylia: Laodyceńskie i Lerydskie, zabraniają ich nawet a weselu; Koncylium Akwizgrańskie nazywa je “haniebnymi”; – jedno z Koncyliów Afrykańskich, “bardzo niegodziwymi”; – Koncylium Rueńskie , “szaleństwem”; Koncylium Turyńskie, “sztuką i ponętą szatańską” .
Cytat za: Ks. J. Gaume, “Zasady i całość wiary katolickiej, czyli jej wykład historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny, apologetyczny, filozoficzny i socjalny, od stworzenia świata aż do naszych czasów”, Kraków 1870, tom IV, ss. 415, 422-423.
***
KS. AMBROŻY GUILLOIS:
(Pytanie) Który jest ósmy powód grzechu przeciwnego czystości? (Odpowiedź) Ósmym powodem grzechu przeciwnego czystości, są tańce i bale. WYKŁAD. – Przez taniec rozumiemy ruchy ciała, wykonywane w takt, krokiem wymierzonym, i zwykle przy dźwięku muzyki albo śpiewie. Bal jest zgromadzeniem, zebraniem na którym tańczą. Te więc dwa wyrazy: tańce i bale, mają prawie toż samo znaczenie, a co powiemy o tańcach, to się odnosi i do balów. Taniec osób jednej płci, gdy zresztą nic się nie dzieje, ani w ruchach, ani w rozmowach, co by przeciwnym było skromności i przyzwoitości, jest rzeczą zupełnie obojętną, a tym samym rozrywką zupełnie niewinną. Taniec między osobami różnej płci, nie ma także w sobie nic występnego; ALE: Z POWODU TOWARZYSZĄCYCH MU ZWYKLE OKOLICZNOŚCI, JEST NADZWYCZAJNIE NIEBEZPIECZNYM i uważany być powinien za rozrywkę, mało zgadzającą się z duchem chrystianizmu. Okolicznościami tymi są: panująca tam próżność, zbyt wielka poufałość, jaka się wtedy często zawiązuje, roztargnienie stąd wynikające, a nade wszystko ubiór nie nader skromny większej części tanecznic. Są tańce, których zupełnie zabronić trzeba i do których należeć nie godzi się, chociażby nawet raz jeden, pod winą grzechu śmiertelnego; takimi są: walc, galopada, polka, cancan… tańce te złymi są z natury swojej, postawą jaka się w nich przybiera; powinny być wyrugowane ze wszelkiego uczciwego towarzystwa, i trudno pojąć, jak kobieta iść może do takiego tańca, nie wyrzekłszy się skromności, płci jej właściwej (…)” Przymieszać się mogą i do innych rodzajów tańca, ubiór, gest, słowa, wzniecające i mocno pobudzające popęd do lubieżności. Stają się wówczas bliskim powodem do grzechu, a zatem wstrzymywać się od nich należy. To się odnosi szczególniej do tańców publicznych. Tańcami publicznymi nazywają się te, do których każdy ma przystęp bez różnicy; na przykład w klasach niższych, tańce po szynkach, karczmach, tak nazwanych salach, lub tym podobnych miejscach; a w klasach wyższych maskarady, wieczory tańcujące, na które wchodzi się jak na teatr, płacąc za bilet. W takich tańcach dopuszczają się wyuzdanej swawoli, a ci, którzy wyrzec się ich nie chcą, nie zasługują na rozgrzeszenie. Tańce na zebraniach publicznych, zwanych balami, niemniej są niebezpieczne, zwłaszcza gdy się odbywają nocną porą. Nieskromność tam panująca i wszystko co się tam dzieje, powinno oddalać stamtąd każdego, kto jeszcze jest przenikniony bojaźnią bożą, i pragnie zachować swój honor i dobre imię. W rzeczy samej, czyliż nie jest narażeniem swojego honoru, znajdować się w towarzystwie z ludźmi zepsutymi, i skalanymi rozpustą? A przecież, prawie zawsze tacy spotykają się na wspomnianych balach? Są bez wątpienia wyjątki, ALE BARDZO RZADKIE. Co się tyczy tańców w domach prywatnych, na zebraniach familijnych, nie masz wątpliwości, że bywają bardzo złe, gdyż bardzo wiele jest towarzystw rozwiązłych i familij, gdzie panuje mała oględność na obyczaje (…).
(Pytanie) Czy Ojcowie Kościoła i mistrzowie życia duchowego potępiali tańce? – (Odpowiedź) TAK JEST OJCOWIE KOŚCIOŁA I MISTRZOWIE ŻYCIA DUCHOWEGO POTĘPIALI TAŃCE, I DOWODZILI, ŻE PRAWIE ZAWSZE SĄ ONE BLISKIM POCHOPEM DO GRZECHU ŚMIERTELNEGO. ( W tym miejscu ks. Ambroży Guillois przytacza wypowiedzi Ojców i Doktorów Kościoła, które cytuję w innych częściach tej kompilacji – przyp. moje MS). (Pytanie) Ludzie światowi, którzy chcą postępować z dobrą wiarą, czy w przedmiocie tańców wyrażają się inaczej jak Ojcowie Kościoła i mistrzowie życia duchowego? – (Odpowiedź) Nie, ludzie światowi, którzy chcą postępować z dobrą wiarą, wyrażają się w przedmiocie tańców tak samo, jak Ojcowie Kościoła i mistrzowie życia duchowego. WYKŁAD. – Około roku 1620, biskup Autun chcąc dać swojej owczarni naukę przeciw tańcom, zasięgał rady człowieka, który znał dobrze rozkosze światowe, hrabiego de Bussy- Rabutin, sławnego z dowcipu i pism swoich. Taką odebrał odpowiedź: “Zawsze uważałem bale za niebezpieczne; nie sam tylko rozum skłaniał mnie do tego, ale i doświadczenie; a chociaż świadectwo Ojców Kościoła jest bardzo ważne, sadzę, że w tym przedmiocie świadectwo dworaka światowego większą mieć powinno wagę. Wiem dobrze, że są osoby, które na mniejsze niebezpieczeństwo narażają się w tych miejscach, aniżeli inni; wszelako, najzimniejsze temperamenty tu zapalają się. Zwykle na takie towarzystwo składa młodzież, której trudno przychodzi oprzeć się pokusom w samotności, a tym bardziej w podobnych miejscach. Sądzę więc, że prawdziwemu chrześcijaninowi nie wypada uczęszczać na bale”. Młoda dama, żyjąca z dala od świata, która będąc panną, nigdy nie była na balu, nie mogąc wymówić się od znajdowania się na weselu swojego szwagra, pisała nazajutrz do przyjaciółki: “Zebranie było liczne, toalety nadzwyczaj świetne; miałam przyjemność, że byłam ubrana najskromniej ze wszystkich … Tu widziałam, pierwszy raz w życiu tańcujących walca; dosyć mi było tego tańca, abym zrozumiała, ile niebezpiecznymi są bale, i abym więcej jeszcze niż kiedy postanowiła ich unikać”. (…)
(Pytanie) Czy nie należy uważać za przesadzone tego, co powiedziano o niebezpieczeństwie tańców i wieczorów? – (Odpowiedź). Nie należy uważać za przesadzone tego, co powiedziano o niebezpieczeństwie tańców i zebrań wieczornych; niejednokrotnie to niebezpieczeństwo było uznanym i wskazywanym przez same władze rządowe, które wstrzymać się nie mogły, w sprawie dobrych obyczajów, od wydania w tym przedmiocie rozporządzeń policyjnych. WYKŁAD. – Oto są dwa przykłady, z pomiędzy wielkiej liczby innych, które moglibyśmy przytoczyć. Dnia 5 kwietnia 1811 roku, prefekt departamentu l’Aisne pisał do wszystkich merów swojego departamentu, następującą odezwę: “Nie mogę za nadto polecić wam, panowie, ścisłego czuwania i utrzymywania porządnej policji względem miejsc, gdzie zimową porą zbierają się osoby płci obojga, bądź na tańce, bądź na wspólną pracę, pod imieniem “wieczornic:. Doszło do mojej wiadomości, że gorszące wypadki zdarzały się często na podobnych zebraniach. Powinniście, w podobnych okolicznościach, wystąpić z całą surowością praw … Zapowiedzcie ojcom i matkom, że w takim przypadku są odpowiedzialni za swoje dzieci; a nade wszystko bądźcie nieubłagani względem szynkarzy, którzy sprzedawaliby trunki po godzinach wyznaczonych przepisami policyjnymi”. Dnia 16 lutego 1842 r., mer departamentu Loiret; wydał następujące postanowienie : “Zważywszy gorszące zdarzenia, które wynikają ze sposobu tańców od niejakiego czasu, stanowczo zabrania się, od dzisiejszego dnia, tańczyć galopadę, pod karą 5 do 10 franków, wnosić się mającą przez muzyków, którzy by grali wspomniany taniec, lub przez gospodarza zakładu, który by temu nie przeszkodził.
(Pytanie) Czyliż przynajmniej nie jest przesadą twierdzić z niektórymi moralistami: że tańce prowadzą do siedmiu grzechów śmiertelnych; że oddawać się podobnym zabawom, jest – to zapominać o łasce sakramentów i samychże sakramentach, które nas poświęcają; jest to zacierać w sobie siedem darów Ducha Świętego? (Odpowiedź) TO WSZYSTKO DA SIĘ ZASTOSOWAĆ AŻ NADTO DO WIELKIEJ LICZBY BALÓW I TAŃCÓW (…). WYKŁAD – 1-e Tańce i bale prowadzą do siedmiu grzechów śmiertelnych. Do pychy, przez żądzę popisywania się i przewyższania innych pięknością, zgrabnością. – Do łakomstwa, przez niedostatek dobrowolny: wszystko obracają na toaletę, i aby mieć świetny strój, odmawiają zaspokojenia koniecznych potrzeb staremu ojcu, chorej matce; odmawiają grosza jałmużny ubogiemu, a u modniarki nie wahają się wyrzucić dwóchset lub trzechset franków! – Do nieczystości, przez wszelkie złe myśli, którym się wtedy oddają; przez wszelkie złe żądze, pielęgnowane w głębi serca swego. – Do zazdrości, smutku, jakiego doznają widząc się przewyższonymi przez inne młodością, pięknym ubiorem. – Do obżarstwa, sutymi biesiadami, które kończą podobne zebrania i przeciwne są wstrzemięźliwości chrześcijańskiej. – Do gniewu, kłótniami, zazdrością, nieprzyjaźnią, które często biorą tam początek. – Do lenistwa, przez niesmak nabierany tam do pobożności, i przez niepodobieństwo moralne, wykonywania jej ćwiczeń. 2 – e Uczęszczający na tańce i bale, czyliż nie zdają się zakładać swojej chwały na zapominaniu łaski sakramentów i samychże sakramentów, które nas poświęcają? – Idą tu w niepamięć: Chrzest święty, przez jawne popisywanie się z pychą szatańską; – Bierzmowanie, przez zbiegostwo z wojska chrześcijańskiego; – Eucharystia, czyli Sakrament Ciała i Krwi Pańskiej, przez znieważanie własnego ciała, które jest świątynią; – Pokuta, przez rozkosze zmysłowe, którym się tam oddają; – Ostatnie namaszczenie, przez skazy jakimi się tam plamią; – Kapłaństwo, przez pogardę praw Kościoła; – Małżeństwo, przez cudzołóstwa, o których się tam zamyślają, a często zmawiają się o ich spełnieniu. Te wykroczenia, powiedzieć trzeba, nie spotykają wszystkie na jeden raz, ani zawsze w jednostajnym stopniu we wszystkich zgromadzeniach światowych; ale bardzo mało jest takich, które by nie nastręczały jakiegokolwiek przynajmniej niebezpieczeństwa, ponieważ bardzo mało jest takich, które by wolne były od wszelkiego zepsucia. 3 – e Na tańcach i balach zacierają się i tracą siedem darów Ducha Świętego. – Pierwszy, którym jest dar Mądrości, odrywa nas od świata i pobudza do smakowania rzeczy boskich; zwykłym zaś skutkiem tańców jest przywiązania do świata i zasmakowania w jego próżnościach i zdaniach. – Drugi, którym jest dar Rozumu, pomaga nam poznawać prawdy religii, i przeniknąć się nimi; zwykłym zaś skutkiem tańców, przez złe skłonności, które one obudzają, j est stracenie z oka prawd religii, która potępia i odrzuca te właśnie skłonności. – Trzeci, którym jest dar Rady, daje nam poznać i wybierać to, co najwięcej przykłada się do chwały bożej i zbawienia naszego; zwykłym zaś skutkiem tańców jest przynajmniej obojętność osób światowych o chwałę boską, i zapomnienie z ich strony o duszy swojej. – Czwarty, którym jest dar Mocy, dodaje nam odwagi do zwyciężania przeszkód, sprzeciwiających się naszemu poświęceniu; zwykłym zaś skutkiem tańców jest osłabienie tych, którzy uczęszczają na nie; prawie nie myśląc już o Bogu, gdy miłość ich ku Niemu nadzwyczaj ostygnie, nie mogą się oprzeć najmniejszemu doświadczeniu i najmniejsze doświadczenie dostateczne jest do ich złamania. – Piąty, którym jest dar Nauki, wskazuje nam drogę, której się trzymać, i niebezpieczeństwa, których unikać powinnyśmy, abyśmy dostąpili zbawienia; zwykłym zaś skutkiem tańców, przez wzruszenie jakie tam panuje, i odurzenie, które na nas one sprawiają, jest zaślepienie uczęszczających na ni, tak, że na oślep wpadają w sidła, które czart na nich zastawił – Szósty, którym jest dar Pobożności, pobudza nas do przyjmowania z rozkoszą tego wszystkiego, co się wiąże ze służbą bożą; zwykłym zaś skutkiem tańców jest najprzód ostudzenie, a wkrótce potem zaniedbanie najistotniejszych powinności wiary chrześcijańskiej. Jakież upodobanie, na przykład, może mieć tanecznica w modlitwie, komunii, przyozdabianiu ołtarzy”, itd. – Siódmy, którym jest dar Bojaźni bożej, przenika nas wielką czcią dla Pana Boga i nade wszystko bojaźnią niepodobania się Jemu; zwykłym zaś skutkiem tańców jest wyrugowanie z umysłu uczęszczających na nie, myśli o Bogu i bojaźni sądów jego, tak dalece, iż wkrótce niczego się nie rumienią. – Tańce i bale więc zacierają w osobach światowych i pozbawiają je siedmiu darów Ducha Świętego.
Cytat za: Ks. Ambroży Guillois, “Wykład historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny i kanoniczny wiary katolickiej. Dzieło ofiarowane Ojcu św. Piusowi IX, zaszczycone podziękowaniem Jego Świątobliwości, tudzież aprobatą i pochwałami wielu kardynałów, arcybiskupów i biskupów “, Wilno 1863, s. 279 -.283; 285 – 287.
***
ŚW. JAN MARIA VIANNEY (PROBOSZCZ Z ARS):
Także bale i tańce są pod tym względem bardzo niebezpieczne. Co najmniej trzy czwarte młodych ludzi dostaje się z ich powodu w ręce nieczystego ducha. Nie muszę wam tego dowodzić, bo już to, niestety, wiecie z własnego doświadczenia. Ile złych myśli, ile brudnych pragnień i niemoralnych postępków powodują tańce! Wcale się nie dziwię, że aż osiem synodów francuskich pod ciężkimi karami zabraniało swawolnych zabaw. Ale powiecie mi: Dlaczego niektórzy księża nie traktują tego jako grzech? Powiem tylko tyle, że każdy za siebie zda rachunek przed Bogiem. Dlaczego tylu ludzi się gubi? Dlaczego nie przystępują do Sakramentów Świętych? Dlaczego opuszczają modlitwę? Powodem tego są zabawy i tańce, które przeciągają się do późna w noc. Ile dziewcząt straciło z tego powodu dobre imię – więcej: swoją biedną duszę, niebo i Boga! Św. Augustyn twierdzi, że mniejszym złem byłoby całą niedzielę pracować, niż spędzić ją na tańcach! Tak, moi bracia, dopiero na Sądzie Ostatecznym przekonamy się, że przez te zabawy dziewczęta, które tak lubią na nich bywać, popełniły więcej grzechów, niż mają włosów na głowie. Ile się wtedy zdarza nieczystych spojrzeń, ile pragnień, ile nieskromnych dotknięć, brudnych słów, roznamiętnionych uścisków, ile zazdrości i kłótni? Dobrze powiedział cierpiący Hiob: ( Hi 21, 12 – 13 ). Prorok Ezechiel z rozkazu Boga mówi do Żydów, że za tańce spadnie na nich surowa kara, żeby cały lud Izraela zaczął się tego bać. Św. Jan Chryzostom twierdzi, że patriarchowie Abraham, Izaak i Jakub nie pozwalali wyprawiać pląsów na swoich weselach, bojąc się kary niebios. Zresztą nie potrzebują na to wyszukiwać długich dowodów. Spytam się was tylko: powiedzcie szczerze – czy chcielibyście umrzeć zaraz po powrocie z tańców? Na pewno nie. Sami jakoś tam przyznacie, że bezsensowne oddawanie się zabawom jest rzeczą zła i że trzeba się z tego spowiadać. Za czasów św. Karola Boromeusza osoby, które prowadziły hulaszczy tryb życia skazywano na surową pokutę, a niekiedy nawet je ekskomunikowano. W godziną śmierci przekonacie się o prawdziwości tego, co mówię, ale dla wielu nie będzie już czasu na poprawę. Tylko ślepi mogą dowodzić, że przy tańcach nie grozi im żadne niebezpieczeństwo. Gdyby tak miało być, to czemu ludzie, którzy chcieli zdobyć niebo, tak starannie unikali zabaw i tańców, dlaczego tak żałowali za wszystkie szaleństwa młodości? Teraz możemy się łudzić, ale kiedyś przyjdzie dzień, w którym spadną nam z oczu łuski – dzień, w którym na nic zdadzą się wszelkie wymówki; w tym dniu innymi oczami będziemy patrzyli na świat.
Nie ma ani jednego przykazania Bożego, którego by się nie przekraczało przez tańce. Wprawdzie tłumaczą się matki, że przecież czuwają nad córkami. Tak, czuwacie nad ich strojem, lecz nie czuwacie nad ich sercem. Idźcie, potępieni ojcowie i matki, idźcie do piekła, gdzie czeka was gniew Boży, idźcie niebawem przyjdą tam za wami i wasze dzieci, którym wskazaliście tam dokładnie drogę!… Przekonacie się, czy miał słuszność wasz pasterz zabraniając wam tych piekielnych zabaw…” „Mój Boże, jakże można być zaślepionym do tego stopnia, aby przypuszczać, że nie ma nic złego w tańcu! Korowód taneczny to przecież powróz, którym szatan ściąga dusze do piekła! (…)
Najbliższą okazją do grzechu nazywamy te miejsca, osoby i okoliczności, w których zazwyczaj upadamy. Są to na przykład: widowiska teatralne, bale, tańce, złe książki, nieuczciwe towarzystwa, nieskromne piosenki i obrazy, rozrzutne stroje, stosunki z osobami przeciwnej płci, które już wcześniej były powodem upadku.
Cytat za: Św. Jan Maria Vianney, “Kazania Proboszcza z Ars”, Warszawa 2009, s. 73 – 75, 226; a także: Francis Trochu, “Proboszcz z Ars. Święty Jan Maria Vianney 1786 – 1859. Na podstawie akt procesu kanonizacyjnego i nie wydanych dokumentów z języka francuskiego przełożył Piotr Mańkowski, biskup kamieniecki“, Poznań 2004, s. 114.
***
KS. FRANCISZEK SPIRAGO:
Ogółem wziąwszy, należy KAŻDEMU TAŃCÓW STANOWCZO ODRADZAĆ, od nich wstrzymywać, zwłaszcza w dobie obecnej, gdzie WSZYSTKIE PRAWIE TAŃCE obrażają uczucia moralności i przyzwoitości przez nieprzystojne gesty i układ ciała tańczących. U BARDZO WIELU ludzi wyradza się taniec w namiętność, obudza w nich złe skłonności, zabija w nich ducha pobożności, a tak prowadzi do coraz większego rozluźnienia obyczajów i zepsucia.
Cytat za: Ks. Franciszek Spirago, “Katolicki Katechizm Ludowy”, Warszawa-Mikołów, cz. II, 1906 r. s. 401.
***
ŚW. FRANCISZKA RZYMIANKA (OPIS WIZJI):
Nie tylko miała świadomość tortur, które cierpieli potępieńcy, lecz ujrzała w szczególności cierpienia, które przeszli. Każdy z nich ponosił karę za niegodziwość do jakiej szczególnie był przywiązany za życia. Po opisaniu straszliwych tortur jakie diabły zadają tym, KTÓRZY BYLI MIŁOŚNIKAMI TAŃCA, opisuje ona obelgi i szyderstwa, jakich używają diabły, aby wyśmiewać tancerzy kiedy ich torturują (…).
***
KS. GERMAN GRABOWSKI:
Tańce to przyjemny i wabiący lep dla wszystkich dziewcząt i parobczaków, który najczęściej ich moralnie truje (…) Że nie ma dziś tańców dobrych, każdy mi to przyzna (…) Jeśli tylko prawdę każdy wypowiedzieć zechce, to się łatwo przekonamy, że dziś nie ma tańca bez grzechu. Czy tańczysz na weselu, na zabawie, na dożynkach, czy tańczysz w karczmie, w szynkownej izbie, zawsze ten taniec nieprzestanie być dla ciebie źródłem rozlicznych większych lub mniejszych, sromotniejszych lub lżejszych grzechów i upadków, zawsze taniec okaże się moralnie złym.
Cytat za: Ks.. G. Grabowski. “Czytania o grzechu nieczystości (dla ludu)”.
***
“KONSTYTUCJE APOSTOLSKIE”:
Kandydat (do chrztu – przypomnienie moje MS) – mężczyznalub kobieta – który pracuje w teatrze lub jest woźnicą cyrkowym, gladiatorem, biegaczem na stadionie, organizatorem igrzysk, atletą, fletnistą, kitarzystą, lutnistą, tancerzem, szynkarzem niech porzuci swe zajęcie albo należy go odrzucić. (Tamże. VIII, 32: 6) [Podkreślenie moje – MS].
***
O. ATANAZY BIERBAUM OFM:
NIE DO ZBAWIENIA AŻ NAZBYT CZĘSTO PROWADZI DROGA NA SALE TANECZNE. Taniec sam w sobie i nie jest czymś złym. LECZ ZŁĄ JEST WIĘKSZOŚĆ PRZYJEMNOŚCI TANECZNYCH NASZYCH CZASÓW, o które rozbija się zdrowie ciała i duszy i które kopią grób dla niewinności. Rozrzutność, niewierność małżeńska, sromota i zbrodnicze zabijanie kiełkującego życia oto różnorodne występki, pieniące się na salach tanecznych. Dlatego św. Jan Chryzostom nazywa woskowane podłogi rafą, o które rozbijają się cnoty, Tertulian sale zabaw uważa za świątynie bogini rozpusty, św. Ambroży nazywa je grobem wstydliwości, św. Karol Boromeusz towarzystwem szatana. Łzy leją się potem najczęściej nadaremnie, bo – za późno ...
188. Nie godzi się, by chrześcijanie na weselach tańczyli lub skakali.
Cytat za: “Libri poenitentalies”, Kraków 2011, s. 470.
***
Bł. PIOTR JERZY FRASSATI (OPIS POSTAWY):
Męczą go przyjęcia i bale urządzane w ambasadzie, w których ze względu na rodzinę MUSI uczestniczyć.(…) CIESZY SIĘ, gdy z powodu śmierci króla Nicoladi Montenegro, ojca królowej Włoch Heleny, w ramach żałoby zakazano organizowania wszelkich zabaw. Zamiast korzystać z życia światowego, on odnajduje w Berlinie dzielnice biedy. Te ‘przyjęcia’ na które chodził, nie wymagały stroju wieczorowego i nie było na nich tańców, KTÓRYCH TAK BARDZO NIE LUBIŁ.
Cytat za: Teresa Jankowska, “Człowiek rad ewangelicznych. Błogosławiony Piotr Jerzy Frassati”, Warszawa 2008, s. 50.
***
ŚW. JÓZEF SEBASTIAN PELCZAR:
A cóż należy sądzić o tańcach i zabawach publicznych, czyli tak zwanych balach? Gdyby taniec uważano tylko za prostą gimnastykę nóg, albo gdyby tańczono tak, jak Dawid przed arkę, nic by w tym złego nie było. Lecz tańce dzisiejsze, według słów św. Franciszka Salezego, mają nachylenie ku złemu, ze względu na sposób, w jaki się odbywają. Wskutek tego dla niejednej młodej i nieostrożnej duszy mogą się stać niebezpieczne. Dlatego wszyscy nauczyciele życia duchowego zakazują tańców nieskromnych lub namiętnych, bo są one “biesiadą diabelską” (św. Efrem), “trumną niewinności i grobem wstydliwości” (św. Ambroży), a jeden z nich twierdzi dowcipnie, że na drugi dzień po takiej zabawie nie potrzeba zamiatać sali, gdyż zamiótł już ją diabeł, szukając grzechów, obficie rozsypanych. Od tańców skromniejszych radzą powstrzymywać się, zwłaszcza tym, którzy chcą żyć pobożnie, bo one, jeżeli się ktoś im z szałem oddaje, rozwiewają ducha pobożności, osłabiają siły, ostudzają miłość Bożą (św. Franciszek Salezy), a czasem wywołują zmysłowość, zalotność, próżność i zazdrość. Wolno jednak brać w nich udział, jeżeli tego miłość bliźniego, posłuszeństwo dla starszych lub stanowisko społeczne wymaga, ale pod warunkiem, by przestrzegać należytej skromności, zachować umiarkowanie i unikać zbytku w strojach. Rozumie się, że modne tańce, zwane murzyńskimi albo amerykańskimi, które biskupi polscy napiętnowali jako nieprzyzwoite, są wszystkim zabronione.
Cytat za: Św. Józef Sebastian Pelczar, “Życie duchowe”, Kraków 2000, s. 299.
***
KS. STANISŁAW SZAREK:
Walka z modnymi tańcami jest może najtrudniejsza, ale i tu nie wolno kapitulować. Zakazy tańców były w Kościele katolickim od pierwszych już wieków. Nowoczesne tańce egzotyczne potępili papieże Benedykt XV i Pius XI, a za nimi episkopaty licznych krajów i bardzo wielu biskupów poszczególnych diecezji, także i w Polsce. I pod tym względem zgodnym jest sąd Kościoła nauczającego i moralistów katolickich, że te tańce są złe same w sobie i prawie zawsze są grzechem ciężkim, bo jest przy nich albo wprost onanja, albo przynajmniej grzech cudzy, zgorszenie, bliska sposobność do grzechu. Nie wolno więc ich tańczyć, choćby nie było zakazu diecezjalnego, choćby danej osobie nie szkodziły i choćby ta osoba utrzymywała, że w nich nic złego nie widzi i że je tańczy przyzwoicie (…) Nie ma więc innego wyjścia, tylko trzeba z całą stanowczością nalegać na szanowanie tego zakazu przez tych, którzy chcą należeć do Kościoła katolickiego. W pierwszych wiekach poganie poznawali nowonawróconych chrześcijan przede wszystkim po tym, że nie tańczyli już ówczesnych wyuzdanych tańców. Nowoczesne tańce TAK BARDZO ZBLIŻYŁY SIĘ DO POGAŃSKICH WZORÓW, że i do nich ten sprawdzian musimy zastosować.
Cytat za: Ks. Stanisław Szarek, “Walka z niemoralnością”, Lwów 1929, s. 16.
***
ŚW. FRANCISZEK SALEZY:
Tańce i bale, są rzeczami obojętnymi z natury swojej; ale ich używanie, JAKIE DZISIAJ JEST ZAPROWADZONE, TAK SIĘ SKŁANIA KU ZŁEMU WSZELKIMI SWYMI OKOLICZNOŚCIAMI, ŻE WIELKĄ SZKODĘ PRZYNOSZĄ DUSZY. Mówię wam przeto o balach, jak lekarze mówią o grzybach: najlepsze z nich powiadają, na nic się nie zdadzą, a ja powiadam, że najlepsze bale nie są przecież dobrymi. Jeżeli chcecie jeść grzyby, dopilnujcie, żeby były dobrze zgotowane i jedźcie je bardzo mało: bo chociażby najlepiej były zgotowane, stają się trucizną, gdy spożyjemy je w zbytecznej ilości. Jeżeli przypadkiem nie będziecie mogli W ŻADEN SPOSÓB WYMÓWIĆ SIĘ OD PÓJŚCIA NA BAL; starajcie się, by taniec porządnie się odbywał we wszystkim, pod względem dobrych zamiarów, skromności, godności i przyzwoitości; TAŃCZCIE NAJMNIEJ ILE MOŻECIE, z obawy, aby serce wasze do tego się przywiązało (…) Te dziwaczne rozrywki, zazwyczaj są niebezpieczne; rozpraszają ducha pobożności, osłabiają moc woli, oziębiają świętą miłość bliźniego i budzą w duszy tysiące złych skłonności (…) Jako niektóre rośliny wciągają w siebie jad żmij, które się do nich przybliżają, TAK TAŃCE PRZYCIĄGAJĄ DO SIEBIE TRUCIZNĘ NAMIĘTNOŚCI LUDZKICH I POWSZECHNEGO ZEPSUCIA (…). Wówczas kiedy tańczyliście na balu, mnóstwo dusz gorzało w piekle, ZA GRZECHY POPEŁNIONE W TAŃCU, LUB ZA ZŁE NASTĘPSTWA, KTÓRE WYNIKNĘŁY Z TAŃCÓW” .
Cytat za: ks. Ambroży Guillois, “Wykład historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny i kanoniczny wiary katolickiej. Dzieło ofiarowane Ojcu św. Piusowi IX, zaszczycone podziękowaniem Jego Świątobliwości, tudzież aprobatą i pochwałami wielu kardynałów, arcybiskupów i biskupów”, Wilno 1863, s. 281 – 282:. Zob. też: Ks. J. Gaume, “Zasady i całość wiary katolickiej, czyli jej wykład historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny, apologetyczny, filozoficzny i socjalny, od stworzenia świata aż do naszych czasów“, Kraków 1870, tom IV, s. 423.
***
KS. ANTONI CZĄSTKA:
Przenieśmy się chwilowo na tę salę balową, którą często jest zwyczajna, ciasna i brudna izba, i na chłodno przypatrzmy się, jak wyglądają te utęsknione i wysławiane tańce. Oto już późne noc. Z dala słychać tony wabiącej muzyki. Wchodzimy do wnętrza sali. Uderza nas na wstępie gorące, ciężkie, mdławe i aż odpychające swą podejrzaną wonią powietrze, przepojone odorem wszelakich perfum i wyziewów ludzkich. Wśród świateł i papierkowych festonów tłoczy się w takt muzyki ciżba tancerzy: różnego wieku niewiasty w objęciach mężczyzn… Twarze ich nerwowo rozgorączkowane… i jakby czasami nieprzytomne… Coś tu nie w porządku. Tańczyli i dziś jeszcze tańczą ludy pierwotne. Ale tańczą na świeżym powietrzu i tańczą zwyczajnie sami mężczyźni. Jest to rodzaj rozrywkowej gimnastyki, popis zgrabności i siły, często w ramach obrzędów religijnych Aż wstyd powiedzieć, że tańce tych ludów stoją, niestety, nieraz moralnie wyżej od naszych dzisiejszych tańców cywilizowanych. U pogan starożytnych, już cywilizowanych, w okresie moralnej rozwiązłości urządzano w Grecji i Rzymie nocne schadzki i tańce w towarzystwie ówczesnych niewiast – specjalnie dla rozpusty. Sami raczcie w sumieniach waszych rozstrzygnąć, który rodzaj tańców przypominają tańce dzisiejsze? Ja tylko stwierdzam, że ogień zbliżony do strzechy słomianej zawsze ją zapala, choćby była od deszczu wilgotna, a cóż dopiero mówić, gdy sucha? A przecież w tańcach naszych następuje tak wielkie zbliżenie, że gdybyśmy je spostrzegli nie w sali balowej, lecz na ulicy w dzień zwyczajny, nazwalibyśmy je bezsprzecznie gorszącą rozpustą… A pomyślmy na chwile o tańcach podlanych wódką czy jakimś innym napitkiem. Wszak i takie tańce są w modzie… Piją, niestety, nawet nieletnie panienki, toteż zabawa zamienia się często w istną Sodomę i Gomorę…. Kościół katolicki nigdy nie pochwalał tańców. Św. Bazyli, biskup i doktor Kościoła (329-379), bez osłonek nazwał tańce “szkołą rozpusty”. I trudno zaprzeczyć, że miał słuszność. Warto zapamiętać jego opinię o tańcach. Wymienia się dla usprawiedliwienia tzw. tańce salonowe, towarzyskie, w obecności rodziców itp. Ale jest rzeczą jasną, że salon i rodzice upilnują co najwyżej ciało, ale nie ustrzegą duszy. Zresztą, gdybym chciał nawet jakiś rodzaj tańców usprawiedliwić, to słuszne zachodzi pytanie, czy Bóg je usprawiedliwić zechce ?
Kazanie o grzechach przeciw czystości na XIII niedzielę po Zielonych Świętach. Cytowane kazanie zostało wygłoszone ok. 1951 – 1952 r.
***
FRANCESKO PETRARCA:
W rzeczywistości nie ma nic w tańcach, co nie przekracza granic skromności.
Cytat za: o. Henri Louis Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. 76.
***
BISKUP VIALART DE HERSE (OPIS POSTAWY):
W każdych czasach, najbardziej sławni i gorliwi biskupi dawali instrukcje duszpasterskie dla wiernych, które zachęcały ich do unikania tańców. Vialart de Herse, biskup of Chalons, nim został mianowany głową diecezji, napisał okólnik dla swoich wikariuszy, zachęcający ich, aby nie szczędzili zapału i korzystali z wszelkich możliwości jakie daje im ich posługa, by znieść tańce. Nakazuje im odmawiać rozgrzeszenia tym, dla których są one co najmniej okazją do grzechu, o ile nie obiecają trzymać się od nich z daleka i dotrzymają tej obietnicy; często ganić tańce publicznie i z ambony, ukazując obrazowo fatalne konsekwencje tańca i nakazując odgrodzić się mocnym murem od wszelkich takich rozrywek.
Cytat za: O. Henri Louis Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. 69.
***
JAN GERSON (PRZYTOCZENIE WYPOWIEDZI):
Uczony Gerson powiada, że w tańcu są wszystkie grzechy i że ludzka słabość jest tak wielka, że tańce są pewną przyczyną mnóstwa grzechów.
Cytat za: O. Henri Louis Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. 70.
***
WINCENTY Z BEAUVAIS (PRZYTOCZENIE WYPOWIEDZI):
Wincenty z Beauvais powiada, że ludzie grzeszą w tańcu wszystkimi członkami i poświęcają je nieskromności, że czas życia nie jest dla rozrywki, a już najmniej dla dla takiej nieskromnej igraszki jak taniec, lecz nasze życie jest dla jęku i płaczu; a tańce to cześć oddawana diabłu, który jest ich wynalazcą, i który zachęca nas do uczestnictwa w nich.
Cytat za: O. Henri Louis Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. 70.
***
ŚW. ELIGIUSZ (OPIS POSTAWY):
Św. Eligiusz, biskup Noyon, nie zadawala się jedynie potępianiem ich; stosuje wobec tancerzy karę ekskomuniki, która jest największą jaką kościół może zastosować przeciw tym, którzy uparcie trwają w błędzie lub nieprawidłowości postępowania. Nauczając pewnego dnia w parafii blisko Noyon, zdecydowanie potępił tańce, które były przyczyną wielu niepokojów wśród mieszkańców. Ci, nie będąc w stanie znieść bycia pozbawionym rozrywek, które praktykowali już ich przodkowie, i które mieli od niepamiętnych czasów, zbuntowali się przeciw biskupowi i postanowili go zabić, jeśli kiedyś jeszcze o nich wspomni. Ich groźby nie zastraszyły świętego pasterza, który płonął chęcią przelania krwi za swoje owce i który „tęsknił za chwałą zostania męczennikiem. W następnym roku, nauczał, w rocznicę poprzedniego nauczania, na ten sam temat, z jeszcze większą żarliwością niż poprzednio. Jego gorliwość spotkała się z urazą i otwartym gniewem; ludzie mówili, że go zmasakrują; jednak szacunek dla jego świętości był tak wielki, że nikt nie ośmielił się podnieść ręki na tego świętego męża. Św. Eloi, widząc, że jego napomnienia nie przyniosły pożądanych efektów oddał „przez ekskomunikę, najbardziej upartych i zatwardziałych” „diabłu na zatracenie ciała, lecz ku ratunkowi jego ducha w dzień Pana.” Są to słowa Św. Pawła ogłaszającego ekskomunikę przeciwko kazirodczemu Koryntyjczykowi. Ponad pięćdziesięciu sług Archambauda, pana zamku, znalazło się od razu w mocy diabła i przez swój przykład nauczyło innych bać się wyroków Bożych, ogłaszanych przez Jego sługi. Ich cierpienia i poniżenie trwało cały rok. Święty biskup uleczył ich dopiero podczas święta w następnym roku, po tym jak ukorzyli się oni wraz zresztą mieszkańców. Straszny przykład, który pokazuje jak niemiłe są Bogu tańce i jak ślepi i winni są ci, którzy uczęszczają na nie wbrew radzie pasterza!”
Cytat za: O. Henri Louis Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. 80 – 81.
***
Ks. MIKOŁAJ ŁĘCZYCKI TJ:
Tańców powinni przede wszystkim wszyscy unikać a szczególnie ci, którzy zamierzają wstąpić do zakonu (…) Jeżeli ubliża swej postawie tańczący, o ileż więcej szkodzi on swej duszy.
Patrz: Ks. Mikołaj Łęczycki T. J., Pobudki do unikania grzechu śmiertelnego i kilka innych rozważań pobożnych. Z łacińskiego oryginału przełożył na nowo X. J. P. Kraków 1930. WYDAWNICTWO KSIĘŻY JEZUITÓW, ss. 109-120. Cytat za: http://www.ultramontes.pl/pobudki_do_unikania_ii_6.htm
***
KS. ILDEFONS BOBICZ:
Tak samo trzeba powiedzieć o niemoralnych tańcach TAK BARDZO I U NAS ROZPOWSZECHNIONYCH. Kościół wprawdzie nie potępia w czambuł tańców, gdyż niektóre z nich mogą być prawdziwie piękne i niewinne. W Starym Testamencie spotykamy się z tańcami pod arką przymierza, a nawet i dziś w niektórych krajach utrzymał się zwyczaj, że dzieci tańczą w kościołach (Sewilla). Ale nie o takich tańcach mówimy: człowiek współczesny uważałby je za mdłe i niepociągające. Według opinii znawców dzisiejsze tańce mało mają w sobie powagi i piękna a za to wiele płochości i wprost wyuzdania. Już niejednego i niejedną doprowadziły one do upadku. Nie dziwmy się przeto, że Kościół przedtańcami usilnie przestrzega i wzywa rodziców, by czuwali nad dziećmi. Na tańce obrażające moralność chrześcijańską żaden dobry katolik nie udzieli lokalu, sam nie pójdzie i dzieciom swoim pójść nie pozwoli.
Cytat za: Ks. Ildefons Bobicz, “Wykład codziennego pacierza i katechizmu. Przykazania Boże i kościelne”, t. II, Lwów 1937, s. 435.
***
KS. DON LUIGI SATORI (list z 18 czerwca 1903r. do biskupa Williama George McCluskey):
“Czytałem w Evening Times z Cumberland w Maryland 17 czerwca 1903 r. wasz dekret potępiający tańce wszelkiego rodzaju na wszelkich jarmarkach, piknikach, zabawach i wycieczkach, podający jako powód potępienia “szokująco nieprzyzwoity styl współczesnego tańca”. Macie rację, walc jest charakterystyczny dla tańców w parach i razem z polką, galopadą, mazurkiem i innymi tańcami tego rodzaju stanowi dziś najbardziej śmiały i bezwstydny, rozpustny harmider w kraju, grożąc obaleniem autorytetu biskupów i księży przez swobodę stręczenia do cielesnych namiętności. Współczesny taniec wyższych i niższych klas społecznych to nie cywilizacja ale czysta demonizacja. To nic innego jak grzeszne zaspokojenie ciała. Niech katolicy i katolickie towarzystwa wstydzą się praktykować współczesny taniec, który jest otwartą zniewagą Chrystusa i jego niepokalanego Kościoła. Gratulując Jego Lordowskiej Mości, jej w porę zajętego i szlachetnego stanowiska w swojej diecezji i żywiąc nadzieję, że reszta waszych Towarzyszy Biskupów, podąży za waszym godnym pochwały przykładem“.
Cytat za: „Immorality of Modern Dances”, New York 1904, s. 60 – 61.
***
DEKRET II SYNODU PLENARNEGO W BALTIMORE Z 1868 ROKU:
Uważamy za swój obowiązek ostrzec naszych wiernych przeciw tym rozrywkom, które łatwo mogą się dla nich stać okazją do grzechu, a zwłaszcza przeciw owym modnym tańcom, które w swojej obecnej postaci występują przeciwko wszelkiemu poczuciu przyzwoitości i stosowności i obfitują w wszelkie zagrożenia dla moralności. (…) Niech atakują i śmiało potępiają nieskromne tańce, które z każdym dniem stają się coraz bardziej popularne. Niech napominają wiernych jak bardzo grzeszą, nie tylko przeciw Bogu, lecz przeciw społeczeństwu, przeciw swoim rodzinom i przeciw sobie samym, ci, którzy biorą udział w tych tańcach lub przynajmniej zdają się jej aprobować przez swoją obecność. Niech uczą zwłaszcza rodziców, jak poważnej dopuszczają się winy, kiedy wystawiają swoich młodych synów i córki na niebezpieczeństwo utraty czystości i niewinności umysłu, pozwalając, aby w ten sposób wpadli w sidła diabła (…)
Cytat za: Rev. Mgr. DON LUIGI SATORI., „Modern Dances”, St. Joseph’s Printing Office, Collegville, 1910, s. 35.
***
ŚW. EFREM:
Gdzie taniec, tam płaczą aniołowie, a czart obchodzi swoją uroczystość (…) Któż pokaże kiedy w Piśmie świętym, że wolno chrześcijanom tańczyć? Któryż z proroków tego nauczał? Który Ewangelista to upoważnia? W jakiejże apostolskiej księdze znajduje się, aby jeden tekst sprzyjający tańcom? Jeżeli podobna zabawa może być pozwolona chrześcijanom; to trzeba chyba powiedzieć, że przepełnione są błędami: Prawo (Mojżesza), Prorocy, pisma Apostołów i Ewangelistów. Lecz jeśli wszystkie słowa w tych świętych księgach są prawdziwe i natchnione od Boga, jak są w rzeczy samej; to niezaprzeczalną rzeczą jest, że nie wolno jest chrześcijanom szukać tego rodzaju rozrywek.
Cytat za: Cytat za: Ks. Antoni Lorens, “Tańce w świetle moralności katolickiej” w “Powściągliwość i Praca”, październik – listopad 1933, a także: Ks. J. Gaume, “Zasady i całość wiary katolickiej, czyli jej wykład historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny, apologetyczny, filozoficzny i socjalny, od stworzenia świata aż do naszych czasów”, Kraków 1870, tom IV, s. 422.
***
ARCYBISKUP MARTIN JOHN SPALDING:
Jako Ojcowie Drugiego Plenarnego Soboru, w Baltimore w swoim liście pastoralnym do wiernych, całkowicie potępiliśmy te tańce, które są powszechnie nazywane WALCAMI I TAŃCAMI TOWARZYSKIMI, postanawiamy, że nie mają one być nauczane ani tolerowane w collegeach, akademiach i szkołach diecezji, nawet celem rekreacji osób tej samej płci.
Cytat za: Rev. Mgr. DON LUIGI SATORI., „Modern Dances”, St. Joseph’s Printing Office, Collegville, 1910.
***
ŚW. CYPRIAN:
Fakt, że Dawid przewodził tańcom w obecności Boga nie jest usprawiedliwieniem dla wiernych chrześcijan do zajmowania siedzeń w publicznych teatrach. Ponieważ Dawid nie wykręcał kończyn w obscenicznych ruchach. On nie przedstawiał w swoim tańcu pożądliwej greckiej opowieści (…) Czego się uczą w tańcach? Na co tam patrzą? Weszli tu z niewinnością; wychodzą występni. Jesteś wprawdzie dziewicą ciałem i myślą, ale niewinność oczu twoich, uszu twoich, mowy twojej, nie pozostała bez skazy. Nie rzucasz na nikogo niewstydliwego spojrzenia; nie, ale sama jesteś jego przedmiotem. Nie kalasz oczu twoich występną pożądliwością; zawsze jednak winna jesteś żądz, które zapalasz w innych.
Cytat za: Ks. Ambroży Guillois, “Wykład historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny i kanoniczny wiary katolickiej. Dzieło ofiarowane Ojcu św. Piusowi IX, zaszczycone podziękowaniem Jego Świątobliwości, tudzież aprobatą i pochwałami wielu kardynałów, arcybiskupów i biskupów“, Wilno 1863, s. 281.
***
ŚW. PIOTR CHRYZOLOG:
Dlaczego tak bardzo zabiegasz o przyjemności? Zwykłe przeziębienie może położyć im koniec; jedna godzina może oddzielić cię na wieki od tych, z którymi zwykłaś tańczyć. W jednej godzinie te stopy, które Bóg dał ci, aby skromnie chodzić, a z których robiłaś tak zły użytek, mogą być nieruchome, sztywne przez śmierć. Wtedy wszyscy ci, którzy byli towarzyszami twoich rozrywek opuszczą cię. Nikt nie będzie teraz bliżej ciebie niż demony, którym byłaś posłuszna, a które czekały na pozwolenie Zbawiciela, by zabrać twoją niegodziwą duszę do piekła; gdyż nie możesz oczekiwać, że będziesz radować się z aniołami w niebie po tym, jak bawiłaś się demonami na ziemi.
Cytat za: o. Henri Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. 60 – 61.
***
KS. WŁADYSŁAW WICHER:
„Wreszcie wiele tańców nowoczesnych obliczonych jest na grubą zmysłowość i budzenie instynktu erotycznego: teksty śpiewek, muzyka, pewne dwuznaczne i nieraz wprost seksualne ruchy muszą obudzić czujność katolików, skoro nawet ludzie areligijni zwrócili na to uwagę”.
Cytat za: Ks. Prof. Dr. Władysław Wicher, „Teologia moralna”, cz. I, Kraków 1958, s. 179.
***
BISKUP WILLIAM GEORGE McCLOSKEY Z LOUISVILLE W KENTUCKY, DEKRET Z 16 CZERWCA 1903 ROKU:
„W obliczu szokująco nieprzyzwoitego stylu współczesnego tańca ZAKAZUJEMY TAŃCÓW WSZELKIEGO RODZAJU na wszelkich jarmarkach, piknikach zabawach czy wycieczkach.”
Cytat za: „Immorality of Modern Dances”, New York 1904, s. 59.
***
PIUS XI (encyklika “Ubi Arcano”):
Jak wielki zanik skromności w ubiorach, przede wszystkim zaś w tańcach, jak wielka płochość niewiast i młodych dziewcząt, wywołujących zbytkami swymi nienawiść biednych.
***
KATECHIZM CZYLI NAUKA CHRZEŚCIJAŃSKA (1785):
Same z siebie nakłaniają do nierządu obnażenia nieskromne, książki, malowidła nieprzystojne, komedie, BALE, TAŃCE, poufałości między osobami różnej płci, to wszystko nakłania samo z siebie do nieczystości.
***
ŚW. KAROL BOROMEUSZ:
Tańce światowe są kołem, którego punktem środkowym jest szatan, a obwodem jego słudzy. Stąd pochodzi, że RZADKO, albo nawet NIGDY TANIEC NIE JEST BEZ GRZECHU (…) „Taniec to genialny wynalazek dla psucia obyczajów. Jest on źródłem złych myśli, nieczystych wyrażeń, cudzołóstw, najbardziej haniebnych aktów nieczystości, kłótni i zabójstw. Odciąga wiele osób od ich religijnych powinności, od modlitwy, świętych czytań i czyni ich obojętnymi na wskazówki, których tak bardzo potrzebują. Nie da się tam uczęszczać bez częstego i poważnego obrażania Boga. Czy ktokolwiek może pragnąć swojego zbawienia i wystawiać się na tak wielkie zło, jakim są nieszczęsne owoce tańców?
Cytat za: Ks. J. Gaume, “Zasady i całość wiary katolickiej, czyli jej wykład historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny, apologetyczny, filozoficzny i socjalny, od stworzenia świata aż do naszych czasów”, Kraków 1870, tom IV, s. 423
***
KONFERENCJA EPISKOPATU AUSTRII (1925 r.):
Modne tańce – będąc PRAWIE WSZYSTKIE najgorszego pochodzenia – grożą skromności i wstydliwości i nie mogą być bezwarunkowo dłużej cierpiane, choćby nawet z nich usunięto najgrubszą zmysłowość.
Cytat za: Ks. Stanisław Szarek, “Walka z niemoralnością”, Lwów 1929, s. 12-13.
***
KS. MACIEJ SIENIATYCKI:
Tańce najnowsze są WSZYSTKIE GODNE POTĘPIENIA, dla nagannej swobody tańczących. Trzeba tedy za zasadę postawić, że z wyjątkiem na pewnych zebraniach familijnych, tańce są zakazane, tem bardziej trzeba się wstrzymywać.
Cytat za: Ks. M. Sieniatycki, „Etyka katolicka. Podręcznik szkolny”, Kraków 1931.
***
ŚW. AMBROŻY:
Dziewczyna, która lubi taniec, nie lubi czystości (…) Tańce są zbiorem nieprawości, trumną niewinności i grobem czystości .
Cytat za: Ks. Antoni Lorens, “Tańce w świetle moralności katolickiej” w “Powściągliwość i Praca”, październik – listopad 1933; Ks. J. Gaume, “Zasady i całość wiary katolickiej, czyli jej wykład historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny, apologetyczny, filozoficzny i socjalny, od stworzenia świata aż do naszych czasów”, Kraków 1870, tom IV, s. 422; zobacz także: Czesław Lechicki “W walce z demoralizacją“, t.1,s.86,1932).
***
BENEDYKT XV (encyklika “Sacra Propediem):
Pomijamy tutaj tańce, jedne gorsze od drugiego, które niedawno przedostały się od ludów barbarzyńskich do zwyczajów narodów kulturalnych, a będące NAJSKUTECZNIEJSZYM ŚRODKIEM DO POZBYCIA SIĘ WSZELKIEJ WSTYDLIWOŚCI.
***
ŚW. JAN CHRYZOSTOM:
W KAŻDYM TAŃCU czart bierze udział, a miejsce gdzie się tańce odbywają jest prawdziwą świątynią diabelską (…) Gdyby w noc ciemną tyle gwiazd oświecało niebo, ile grzechów śmiertelnych dzieje się przy tańcach, ciemna noc przemieniłaby się w dzień jasny.
Ks. Antoni Lorens, “Tańce w świetle moralności katolickiej” w “Powściągliwość i Praca”, październik – listopad 1933. Patrz też: “Nauki katechizmowe ułożone na podstawie różnych autorów”, Tom II, ” O Przykazaniach”, Poznań 1910, s. 533.
***
ŚW. HIERONIM:
Cóż powiem o owych tańcach ognistych, o symfoniach miękkich i zwodniczych? Czyliż nie sam szatan przychodzi osobiście brać udział w tych zabawach, i tańczy przy tej muzyce?.
Cytat za: ks. Ambroży Guillois, “Wykład historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny i kanoniczny wiary katolickiej.”
***
ŚW. BAZYLI WIELKI:
Młode kobiety, które kochają taniec, tracą bojaźń Bożą i gardzą ogniem piekielnym; dalekie od zadumy, od rozważania o tym straszliwym dniu gdy otworzą się niebiosa i kiedy suwerenny Sędzia żywych i umarłych zstąpi, by odpłacić wszystkim stosownie do ich czynów; dalekie od tego by starać się oczyścić swe serca z wszelkiej złej myśli i zetrzeć łzami grzechy, które popełniły, zrzucają jarzmo Boga, depczą jego święte prawo, zrzucają zasłonę, której wymaga przyzwoitość; wystawiają się, bez wstydu, na spojrzenia mężczyzn; przybierają nieprzyzwoity wygląd, śmieją się nieskromnie i postępują w sposób, który nie przystoi ani ich wiekowi, ani płci; zachowują się jak oszalałe i wzbudzają swoim zachowaniem żądze w młodych mężczyznach.
Cytat za: Ks. J. Gaume, “Zasady i całość wiary katolickiej, czyli jej wykład historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny, apologetyczny, filozoficzny i socjalny, od stworzenia świata aż do naszych czasów”, Kraków 1870, tom IV, s. 422.; a także: Cytat za: o. Henri Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. 57.
***
SYLWIUS:
“Kiedy rozważymy prawdopodobne niebezpieczeństwo, które może spotkać czyjąś duszę i na które wystawiamy dusze naszych sąsiadów, musimy dojść do wniosku, że NIE ŁATWO IŚĆ na wspólne tańce BEZ POPEŁNIENIA GRZECHU“.
KLEMENS ALEKSANDRYJSKI:
Poza (kościołem) zabawiają się oni głupio niegodziwą rozrywką … zajęci grą na flecie, TAŃCEM, pijaństwem i wszelkimi rodzajami głupoty.
Cytat za: David W. Bercot, „A Dictionary of Early Christian Beliefs. A Reference Guide to More Than 700 Topics Discussed by the Early Church Fathers”, Hendricson Publishers, 1998, s. 187.
***
ORYGENES:
Odwróciliśmy kobiety od niemoralnego życia … od wszelkiego rodzaju szalonego pożądania teatru i tańców.
Cytat za: David W. Bercot, „A Dictionary of Early Christian Beliefs. A Reference Guide to More Than 700 Topics Discussed by the Early Church Fathers”, Hendricson Publishers, 1998, s. 187.
***
ŚW. ALFONS MARIA LIGUORI:
Rodzice powinni zabronić swym dzieciom chodzenia na zabawy z maskami, na muzyki z TAŃCAMI i NA granie komedyj.
Cytat za: “Katechizm św. Alfonsa Liguoriego” wydany nakładem Towarzystwa św. Michała Archanioła, s. 72, 1931 r.
***
ŚW. CEZARY Z ARLES:
(Taniec to): “najbardziej nikczemne i nieludzkie działanie“.
***
ŚW. JAN KANTY:
(Tańce są) “procesjami diabła”
Cytat za: Maria Kowalczykówna, “Tańce i zabawy w świetle rękopisów średniowiecznych Biblioteki Jagiellońskiej“, Kraków 1985, s. 79.
***
TERTULIAN:
(miejsca, gdzie odbywają się tańce to) “świątynie Wenery; stek nieczystości” .
Cytat za: Ks. J. Gaume, ” Zasady i całość wiary katolickiej, czyli jej wykład historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny, apologetyczny, filozoficzny i socjalny, od stworzenia świata aż do naszych czasów”, Kraków 1870, tom IV, s. 422.
***
BENEDYKT XIV:
Ze względu na sposób, w który teraz się odbywają, tańce z ledwością mogą być dozwolone, PONIEWAŻ, W WIĘKSZOŚCI SĄ ONE OKAZJĄ DO GRZECHU.
Cytat za: o. Henri Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. VII.
***
BISKUP PAWEŁ PIOTR LEFEBRE, LIST PASTERSKI DO KSIĘŻY I WIERNYCH W DIECEZJI DETROIT, październik 1850 roku:
Naszym czasom przypadł zaszczyt dodania do słownika naszego języka słowa „bal charytatywny” i nauczania, że to, co obraża Boga, bluźni naszej religii i jest kamieniem potknięcia dla mnóstwa dusz, które znajdują w tym zarówno duchową jak i doczesną zgubę, to może być prawe, a nawet godne pochwały, ze względu na ulgę, jaką może przynieść biednym, itp.; innymi słowy, że cel uświęca środki, jakby nie były występne same w sobie, lub towarzyszące im okoliczności. Jesteś przekonany, a my to głośno oświadczamy, że trzeba dawać jałmużnę według nauk naszego Pana; pamiętaj jednak że ten Bóg, nieskończenie mądry, nie może być obojętny na sposób, w jaki spełniasz dzieła miłosierdzia, aby to mogło odpowiadać Jego planowi i być dla ciebie zasługą.” „Gdyż aby jakakolwiek dzieło mogło być naprawdę dobre, nie wystarczy, by było dobre w pewnym względzie, lub w w okolicznościach, które mu towarzyszą, ale musi być dobre pod każdym względem – w swoim przedmiocie, który powinien być proporcjonalny do działania, w swoim celu i okolicznościach, które powinny być w harmonii z samym aktem; w końcu, w swojej intencji, którą powinno być nic innego jak dobro aktu. Jeśli zabraknie tylko jednego z tych warunków, to nie tylko dzieło przestaje być dobre, ale staje się występne i wstrętne w oczach Boga – staje się grzechem. „Czy po tym, możemy sobie wyobrazić, że Bóg przyjmie jako prawy i chwalebny akt tak zwanego miłosierdzia, dokonany z pomocą balów i tańców, wśród tych wszystkich niebezpiecznych i występnych okoliczności, które, szczególnie w naszych czasach, im towarzyszą? Czy nie służy to obalaniu wszelkich zasad chrześcijańskiej moralności i znieważaniu Boga, przez udawanie, że wykonuje się miłe Jemu działanie, podczas gdy posługujemy się się środkami, których On Sam zabronił; które Kościół, zawsze prowadzony przez Ducha Świętego, potępia.; o których fatalnych skutkach zaświadczają na podstawie własnego doświadczenia nawet ludzie tego świata, i którym poganie, mimo swobody swoich obyczajów, przydali piętno hańby?
Cytat za: o. Henri Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. VIII – IX.
***
III SYNOD W TOLEDO (589 r.):
(nakazuje) „aby bezbożny zwyczaj, wprowadzony przez ludzi, poświęcania czasu na tańce i śpiewanie nieprzyzwoitych pieśni w dni świąteczne, zamiast udziału w nabożeństwie, został całkowicie zniesiony; nie tylko dlatego, że ludzie ci szkodzą własnym duszom, ale również przeszkadzają, przez hałas jaki czynią, pobożności bardziej religijnych chrześcijan.”
Cytat za: o. Henri Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. 63 – 64.
***
SYNOD W TRULLO:
Potępiamy się i znosimy publiczne tańce kobiet, gdyż pociągają za sobą wiele błędów i zgubę wielu dusz.
Cytat za: o. Henri Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. 64.
***
SYNOD W RZYMIE (826 r.):
Są pewne osoby, które skłaniają ludzi do przychodzenia na święta, nie na godziwe i święte widowiska, jak to być powinno, ale aby tańczyć i śpiewać nieprzyzwoite pieśni. Jeśli ci, którzy tak czynią przychodzą do kościoła z kilkoma grzechami, to wychodzą w wieloma.
Cytat za: o. Henri Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. 65 – 66.
***
SYNOD W ROUEN (1581 r.):
Potępiamy złe i nieprzyzwoite rozrywki, tańce, jako pełne szaleństwa; słowem, wszystko to co zmierza do nieczystości i profanacji dni świątecznych.
Cytat za: o. Henri Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. 66.
***
SYNOD W RHEIMS (1583 R.):
zakazuje profanowania świąt przez „zabawy i tańce”
Cytat za: o. Henri Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. 66.
***
SYNOD W TOURS:
zakazuje tańców pod groźbą ekskomuniki: „gdyż sprzeciwia się to wszelkiemu rozsądkowi i dyscyplinie, aby wierni pozwalali odwodzić się sztuczkami i atrakcjami diabła od udziału w swoich powinnościach i modlitwach w dni, które są na nie przeznaczone, aby łagodzić Boży gniew i zyskiwać przebaczenie za grzechy”
Cytat za: o. Henri Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. 66-67.
***
SYNOD W NARBONNE (17 WIEK):
zakazuje tańców zwłaszcza w dni świąteczne: „z obawy, że Bóg może nas oskarżyć, jak to wcześniej czynił wobec Żydów, ze względu na sposób w jaki obchodzili swoje dni świąteczne, oświadczając im ustami proroka Izajasza: „Obrzydłe mi jest wznoszenie dymu; święta nowiu, szabaty, zwoływanie świętych zebrań;” to znaczy – nienawidzę waszych świąt, chociaż pochodzą ode mnie; nie służą już one mojej czci; ale kochacie je ze względu na niegodziwą profanację, którą z nich czynicie i wykroczenia, jakich się na nich dopuszczacie.”
Cytat za: o. Henri Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. 67 – 68.
***
SYNOD W KONSTANTYNOPOLU:
Tańce publiczne są zabronione pod groźbą ekskomuniki.
ARCYBISKUP WALSH (LIST PASTERSKI DO WIERNYCH DIECEZJI DUBLIN):
Nigdy nie angażujcie się w te niewłaściwe tańce sprowadzone z innych krajów, które zachowują obce nazwy, takie jak POLKI I WALCE, tak odrażające dla pojęć surowej moralności, że są potępiane przez wielu spośród najważniejszych i najbardziej szanowanych członków społeczności i stoją w jawnej sprzeczności z czystością i skromnością kobiecego charakteru, jaką zawsze wyróżniała się Irlandia.
Cytat za: Cytat za: „Immorality of Modern Dances”, New York 1904, s. 59.
***
BISKUP JEAN B. BOUVIER:
Uczestniczenie na poważnie w balach, ze względu na nieprzyzwoity ubiór, sposób tańca, słowa, śpiew, TO POPEŁNIENIE GRZECHU ŚMIERTELNEGO, zatem taniec niemiecki, pospolicie nazywany WALCEM, nigdy dozwolony być nie może.
Cytat za: Rev. Mgr. Don Luigi Satori, „Modern Dances”, St. Joseph’s Printing Office, Collegville, Ind. 1910, s. 31.
***
JEAN PIERRE GURY SJ:
W powszechnej praktyce, powinno się w miarę możliwości zapobiegać wszelkim tańcom pomiędzy osobami różnej płci; ponieważ prze sposób, w jaki są teraz zwykle prowadzone, są one, w przeważającej mierze, bardzo niebezpieczne. Stąd księża w parafiach i spowiednicy powinni, ze wszystkich swoich sił, odciągać od nich swoich parafian i penitentów. Tak powszechnie nauczają doktorzy naszych czasów i kierownicy duchowi. (…) Jest oczywistym, że nieprzyzwoite bale, z powodu nieskromności ubioru i sposobu tańczenia, słów, gestów, piosenek, są zawsze surowo niedozwolone. Pośród takich tańców, zdaniem wielu teologów, należy wyodrębnić współczesne tańce nazywane w języku francuskim la Walse, la Polka, le Galop i inne tego samego rodzaju.
Cytat za: o. Henri Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. VII. Patrz też:
Czytamy w Apokalipsie, że na dźwięk piątej trąby anioła, otchłań została otwarta, podniósł się dym jak z pieca; z tego dymu wyszła szarańcza, która rozeszła się po całym świecie, i której dano władzę dręczenia mieszkańców ziemi jak skorpiony. Ta szarańcza była niczym konie gotowe do bitwy; a na jej głowie, jakby korony ze złota, a włosy jej jakby włosy kobiet, a zęby jakby lwów.
Ta szarańcza to tancerze; a jama z której wychodzą to dno piekła; jako że miłość do tańca jest inspirowana przez diabła, który rezyduje w piekle. Dym z pieca, z którego wychodzi szarańcza, symbolizuje duchowe opary i skutki nieczystości, z której zrodziły się tańce. Szarańcza, która miała, jak gdyby, korony ze złota i włosy niczym kobiety, a która była jak konie gotowe do walki, oznacza, że diabły posługują się tancerzami obojga płci, którzy przygotowują się do tańców staranniej niż przy innych okazjach, w celu atakowania i uwodzenia sług Bożych.
Ci, którzy oddają się tej zgubnej rozrywce, przez sam ten czyn uznają samych siebie za wrogów Jezusa Chrystusa; gdyż działają w opozycji do przykazań i sakramentów, które On ustanowił dla uświęcenia grzeszników. Najpierw, występują przeciwko chrztowi, jako że że gwałcą uroczyste obietnice, które na nim składali, że wyrzekają się diabła, całej jego pychy i wszystkich jego dział. Czy można tańczyć nie naśladując Diabła, który tym kieruje, nie będąc przywiązanym do jego pychy, lub nie wykonując jego dzieł, które są grzechem? Występują przeciw bierzmowaniu, ponieważ, po tym jak zostali naznaczeni pieczęcią Jezusa Chrystusa, hańbią Go przez nieprzyzwoite gesty i postawy ciała w tańcu, a tym samym pokazują, że chlubią się pieczęcią i charakterem diabła, od którego pochodzi każda nieskromna rzecz. Grzeszą przeciwko pokucie, ponieważ stawiają przeszkody na drodze pokuty i żalu. Działają przeciwko sakramentowi Eucharystii, gdyż, po tym jak otrzymali Jezusa Chrystusa, krzyżują go ponownie na tych światowych zgromadzeniach. Działają przeciwko sakramentowi małżeństwa, ponieważ taniec rodzi myśli i pragnienia przeciwne wierności małżeńskiej.
Cytat za: o. Henri Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. 71 – 74.
***
ŚW. ROBERT BELLARMINE:
Och, gdyby ktoś mógł otworzyć wasze oczy, byście zobaczyli ogromną rzeszę demonów zmieszaną z tancerzami! O, gdyby ktoś mógł sprawić, że zrozumiecie z jakim zapałem owe demony towarzyszą mężczyznom i kobietom zgromadzonym na tańcach, z jaką finezją próbują wzbudzić w sercach mężczyzn pożądanie ku kobiet, a w sercach kobiet ku mężczyznom, iskry, czy raczej ogień, nieczystej miłości, aby uczynić z ich serc piece pożądliwości! O, gdybyście mogli ujrzeć jak te złośliwe duchy radują się z widoku tych, których doprowadziły do grzechu, to dalecy od tego zapału do bywania na balach i tańcach, unikalibyście ich jak ognia.
Unikaj towarzystwa tych nieczystych duchów, które nieustannie próbują wzbudzać dookoła płomień żądzy. Młody mężczyzna nie może tańczyć z młodą kobietą bez odczuwania iskier nieczystego płomienia. Jeśli cudzołóstwo i wszeteczeństwo są grzechem, to konsekwentnie musi być nim też taniec, gdyż prowadzi do tych rzeczy.
Cytat za: o. Henri Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. 74 – 76.
***
KATECHIZM RELIGII KATOLICKIEJ DLA DIECEZJI CHEŁMIŃSKIEJ:
Do nieczystości prowadzą głównie (…) nieskromny ubiór, nieczyste gry i tańce (…)
Cytat za: „Katechizm religii katolickiej dla diecezji chełmińskiej”, Grudziądz 1921, s. 66.
***
KATECHIZM RZYMSKI WEDŁUG UCHWAŁY ŚWIĘTEGO SOBORU TRYDENCKIEGO:
Powiada Apostoł: . Ponieważ to samo czynią lubieżne i pieszczone śpiewania i tańce więc pilno się ich strzec potrzeba.
Cytat za: „Katechizm Rzymski, według uchwały Ś. Soboru Trydentskiego dla Plebanów ułożony”, 1866, s. 420.
***
KARDYNAŁ GOUSSET:
(…) Taniec rzadko, nawet przyzwoity, bywa bez pewnego niebezpieczeństwa: najczęściej bywa niebezpieczny, mniej lub więcej, stosownie do okoliczności i usposobienia tych co na niego uczęszczają; byłoby więc nieroztropnością doradzać go lub pochwalać. Lecz inna rzecz pochwalać taniec, a inna cierpieć go tylko. Pleban uczyni, co tylko mu gorliwość rozsądna uczynić pozwoli, aby powściągnąć tańce i bale od wciskania się do jego parafii. Strzec ma się wszakże posuwać za daleko, z obawy żeby się czasem nie znalazł w potrzebie odwrotu, coby naraziło jego powagę. Jeżeli mimo jego czujności i zachęty taniec wciśnie się i utrwali w jego parafii, powinien go cierpieć (…)
Cytat za: Kardynał Gousset, „Teologia moralna dla użytku plebanów i spowiedników”, tom II, Warszawa 1858, s. 16.
***
ŚW. ANTONI MARIA KLARET:
Diabeł wynalazł bale dla zguby dziewcząt i rozciągnął je na cały świat jak ogromną sieć, aby chwytać młodych ludzi i poddawać ich swojej tyrańskiej władzy (…) Bogini Venus była modelem powabu i matką cielesnych przyjemności i, z tego powodu, pogańskie dziewczęta , w swoim bałwochwalczym oddaniu, uważały, że najlepszym sposobem uczczenia nieczystej bogini było ofiarowanie przed jej ołtarzem każdego typu nieczystej frywolności. … Prawda jest taka, że tańce mają pogańskie pochodzenie – a co się tyczy tych, praktykowanych obecnie, to tylko diabeł mógł je wymyślić dla psucia młodzieży. W pierwszych trzech wiekach naszej ery, prześladowania i sprzeciw Kościoła wobec wszystkiego, co pochodziło z pogaństwa, stanowiły przeszkodę do korzystania z balów wśród wiernych. Ale po czwartym stuleciu, stopniowo wprowadzano je wśród chrześcijan, a władze kościelne natychmiast ich zakazywały.
„W swoim gorącym pragnieniu zawładnięcia młodzieżą, diabeł wynalazł wiele pęt i sposobów do jej zepsucia: bezbożne czasopisma, obsceniczne przedstawienia teatralne, emocje hazardu, nieczyste tawerny, kasyno czy kabaret, które są niczym innym jak tawerną, w której ludzie noszą czyste koszule. Nie było, dzięki Bogu, miejsca dla systematycznego zepsucia kobiet. …„Tym, czego zatem brakowało, były sposoby „przyzwoitego” zepsucia. Środków zepsucia, które wymazałyby skromność z twarzy, powściągliwość ze spojrzenia i czystość z serca – to co stanowi najcenniejsze niewieście zalety, największe ozdoby chrześcijańskiej panny. To musiało zostać uczynione bez splamienia dobrego imienia tej, która miała być uwiedziona, bez niepokojenia jej sumienia wyrzutami, bez zakłopotania jej uczciwej matki, ale raczej napełniając ją samozadowoleniem i matczyną dumą. Trudno było wymyślić wynalazek, który mógłby sprostać tym wszystkim, na pierwszy rzut oka sprzecznościom. Nie mniej jednak diabeł go znalazł. Była to sala taneczna.”
„Bale to zgromadzenia bogato ubranych mężczyzn i kobiet, których celem jest jest bawić się i radować, nie w zgodzie z Bogiem i duchem, ale naśladując uciechy świata i ciała. Mieszając się razem, tańczą do muzyki różnych instrumentów i może też do słodkich i delikatnych pieśni przez dłuższy czas.”
„Bale są zdecydowanie grzeszne i występne, ponieważ sposób tańczenia poważnie skłania do grzechu. Dzisiaj posunęliśmy się bardzo daleko i posuwamy się jeszcze dalej, ku naszej hańbie, pozwala się na coraz to nowe tańce, które są coraz bardziej nieprzyzwoite i niebezpieczne.”
„Lecz nawet gdy ci, którzy wybrali małżeństwo, dzieci i światowe uczucia, jeśli spożywają posiłek razem, kobiety i mężczyźni, niech się zachowują w sposób nienaganny, niech złożą dzięki w modlitwie Temu, który im dał pożywienie, niech unikają natomiast zwyczaju przyglądania się przedstawieniom teatralnym, słuchania szatańskich śpiewów, patrzenia na muzykujących i tańczące nierządnice. Do tych rzeczy bowiem odnosi się przekleństwo Proroka, który mówi: „Nic, tylko harfy i cytry i wino na ucztach, o sprawę Pana nie dbają, ani nie baczą na dzieła rąk Jego” .
“Lepiej jest orać w niedzielę, niźli spędzić ją na tańcach” .
Cytat za: Ks. J. Gaume, ” Zasady i całość wiary katolickiej, czyli jej wykład historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny, apologetyczny, filozoficzny i socjalny, od stworzenia świata aż do naszych czasów”, Kraków 1870, tom IV, s. 422.
***
O. PIERRE COLLOT:
„Bale (…) były zawsze surowo zabronione”
Cytat za: o. P. Collot, “Doctrinal and scriptural catechism, or, Instructions on the principal truths of the Christian religion”, 1862, s. 335.
***
OJCIEC SCHERER I OJCIEC LAMPERT O.S.B.:
“Po tym wszystkim co powiedzieliśmy, jak rodzice, którzy posiadają jeszcze zdrowego rozsądku, iskierkę rozumnej miłości dla swoich dzieci; jak dziewczęta, którym pozostało jeszcze poczucie przyzwoitości i bojaźni Boga, mogą zastanawiać się na tym czym są tańce w naszych czasach?“.
***
KSIĘGA MISYJNA OJCÓW REDEMPTORYSTÓW:
„Tańce, bale i zabawy są niebezpieczne i zgubne dla młodej kobiety. W zmysłowym tańcu umiera niewinność, a w drodze do domu zostanie pogrzebana. Pierwszy krok na parkiecie, jest przeważnie, pierwszym krokiem do uwiedzenia.”
Cytat za: o. Henri Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. VI.
***
SYNOD W LAODYCEI (KONIEC IV WIEKU):
“Chrześcijanie, którzy uczestniczą w przyjęciach weselnych, nie powinni skakać ani tańczyć, lecz z powagą spożyć obiad lub inny posiłek, tak jak to przystoi chrześcijanom” – kanon 53.
Cytat za: „Synody i Kolekcje Praw, tom IV. Dokumenty synodów od 381 do 431 roku”, Kraków 2010, s. 118.
***
NAUKI KATECHIZMOWE UŁOŻONE NA PODSTAWIE RÓŻNYCH AUTORÓW PRZEZ KAPŁANA ARCHIDIECEZJI GNIEŹNIEŃSKIEJ, TOM IV. O PRZYKAZANIACH, POZNAŃ 1910:
“Tak samo tańce, pominąwszy ich szkodliwość dla zdrowia, są wielką podnietą do grzechów nieczystości i dlatego upomina już Pismo św. starego zakonu (Syr. 9. 4): >> Z taneczniczą nie bądź ustawiczny ani jej nie słuchaj, byś snadź nie zginął jej potężnością<<” – s. 71.
“Oto młode osoby płci obojej, a nieraz i starsi chwytają się, ściskają, przyciskają, – kręcą się jak wicher w koło, nieraz na pół rozebrani, rozpaleni wódką … I tożby miało być bezpiecznym? Jeżeli miłą ci tedy niewinność serca, jeśli kochasz duszę swoją, nie chodż na tańce, nie wdawaj się w tańce!” – s. 71.
“Po co bowiem idziesz zwykle na tańce, czy o sam tylko taniec ci chodzi? O, nie, przynajmniej nie jest to rzecz główna, tobie chodzi o lubieżność, o zmysłowość. Ach, bo co się dzieje zazwyczaj dopiero po tańcach, po drogach, po kątach ciemnych? A jakiż był twój pacierz, gdyś wrócił z tańca? Jeżliś zrobił wtenczas rachunek sumienia, jakżeż on wypadł dla ciebie?” – s. 71 – 72.
“Wiemci, że macie wymówki swoje. Powiadacie: <>. Ale czyś ty owca czy człowiek? Owca idzie jedna za drugą choćby w ogień, aleś ty człowiek. Nie dbaj o żarty, naśmiewiska, bo te czynić będą chyba rozpustnicy, ludzie zaś uczciwi pochwalą ciebie, że się nie narażasz. Nie mów, że bez tańca nie znajdziesz męża, bo czyś człowiek uczciwy będzie żony szukał dla siebie przy tańcu? – <>. Ale czyż to człowiek stworzony dla zabawy? Życie to nie zabawka, to czas drogi, w którym mamy sobie zapracować niebo, lecz jeśli go zmarnujemy, zasłużymy sobie na piekło, gdzie za tańce doczesne będzie płacz i zgrzytanie zębów. – Powiesz: <> – a ja ci powiadam, że wolno wszystko, co nie jest grzechem lub co nie prowadzi do grzechu. – Mówisz: <>. Ależ tak mówi każdy tanecznik i tanecznica każda, jak mało jednak ustrzegło się grzechu przy tańcu, nawet z tych co nie tańczyli, lecz tylko przypatrywali się tańcom. – Powiadasz: <>. Prawda, bez łaski Bożej nie możesz, ale możesz z pomocą Bożą”. – s. 72.
***
KONGREGACJA ds. SAKRAMENTÓW I KULTU BOŻEGO (INSTRUKCJA PT. „TANIEC W LITURGII”, 1975 R.):
„Jednakże, te same kryteria i osąd nie mogą być zastosowane w kulturze zachodniej. Tutaj taniec jest związany z miłością, rozrywką, z bezczeszczeniem, z uwalnianiem zmysłów. TAKI TANIEC, OGÓLNIE RZECZ BIORĄC, NIE JEST CZYSTY.”
„Łatwo jest zauważyć, że taniec jest pompą diabła, pułapką nieczystego ducha, sztuczką piekła uwodzącą mężczyzn, ogniem, który płonie w sercach młodych, który pobudza w nich różnego rodzaju nieskromne namiętności i naraża je na wielkie niebezpieczeństwo prowadzenia do ruiny.”
Cytat za: o. Henri Hulot, „Balls and Dancing Parties condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils and most the renowned Theologians of the Church”, Boston 1857, s. 175.
***
KS. FRANCOIS XAVIER SCHOUPPE:
Istnieją bale, które są poważnie wyuzdane, czy to z powodu nieskromnych tańców, czy też kostiumów i sukien, które na nich wprowadzono.W tych nikt nie powinien brać udziału.Nawet skromne tańce rzadko są wolne od niebezpieczeństw, a chrześcijanin nie powinien uczestniczyć w nich z wyboru i z własnej woli.
Cytat za: Francois Xavier Schouppe, “Abridged Course of Religious Instruction, Apologetic, Dogmatic and Moral: For the Use of Catholic Colleges and Schools”, Burn &Oates, s. 349.
***
MATEUSZ Z KRAKOWA:
Po drugie [oddalcie się od tych], którzy są skłonni do tańca i zbytku: abyście nie przepadli na wieki wraz z tańczącymi – [jak czytamy] w Księdze Wyjścia (Wj 32, 19-35), gdzie dwadzieścia trzy tysiące ludzi poszło na zatracenie z powodu tańca. (…) (Kazanie 30 z cyklu kazań “De sanctis”).
Cytat za: “Prawo ludów i wojna sprawiedliwa”, Narodowe Centrum Kultury/Teologia Polityczna, Warszawa 2018, s. 33.
***
ŚW. LUDWIK DE MONTFORT:
(…) 12. Prawie wszyscy potępieni uważają, że taniec jest dopuszczalny, ale ci którzy będą zbawieni, prawdziwe dzieci Kościoła, wszyscy go nie cierpią i uważają go za obrzydliwość.
13. Mówiąc zaś ogólnie, taniec sam w sobie jest neutralny, nie jest czymś złym, i może być niewinny, jako że Dawid tańczył z zapałem przed Arką Boga
14. Ale tańczenie tak, aby nie zgrzeszyć, wymaga spełnienia tak wielu warunków, że ciężko jest ustrzec się grzechu podczas tańca. Zazwyczaj, jest to złe, jest to przepastny bezład.
15. Sposób, czas i powód, dodatkowo tańcząca osoba, wszystkie sączą tyle trucizny że niewinność jest utracona. Za tancerzami podążają nieszczęścia, a nawet za tymi, którzy się im przypatrują. (…).
1. Spowiednicy powinni odwodzić, na ile jest to w ich mocy, swe penitentki od tańca, zwłaszcza gdy odbywa się on w obecności kawalerów. 2. Powinni odmawiać im rozgrzeszenia, jeżeli taniec jest dla nich okazją do grzechu, czy to z powodu nieczystych myśli, czy z innego powodu, a nie chcą przyrzec, że będą się od tego powstrzymywać. 3. Jeżeli nie jest on dla nich okazją do grzechu i nie dzieje się nic gorszącego, trudno byłoby mi potępić spowiedników, którzy daliby im rozgrzeszenie, zakładając, że nie zakazał im tego biskup. 4. Jako że bardzo często w tańcu tkwi zagrożenie i zdarza się niejednokrotnie, że nawet te, dla których nie jest on okazją do grzechu, zanadto się do niego przywiązują, spowiednicy mogą im zadawać jako pokutę powstrzymywanie się od niego przez dłuższy lub krótszy czas, w zależności od tego, czy postrzegają je jako mające do tego skłonność i oceniają, że to dla nich konieczne, a także odmawiać im rozgrzeszenia, jeżeli nie chcą tego obiecać.
Sądzę, że roztropność jest nieodzowna w podobnych przypadkach“.
Cytat za: “Tajemnice konfesjonału. Podręcznik dla spowiedników. Rozprawa o szóstym przykazaniu napisana przez Jeana Baptiste’a Bouviera biskupa Le Mans”, Gdańsk 2015, s. 161.
___
PS. Wszystkich tych, którzy zainteresowani są dokładniejszym poznaniem tradycyjnie katolickiego stanowiska w kwestii tańców damsko-męskich, zachęcam do zapoznania się z następującymi publikacji:
O. Henri Hulot, „Balls and Dancing Parties Condemned by the Scriptures, Holy Fathers, Holy Councils, and Most Renowned Theologians of the Church”
Prawdopodobnie, wszyscy bardziej świadomi chrześcijanie znają słowa Pana Jezusa przestrzegające przed pożądliwym patrzeniem na kobietę jako czymś co jest grzechem cudzołóstwa w sercu (Mt 5, 28). Najpewniej też znaczna część bardziej pobożnych chrześcijan akceptuje te słowa, co prawda jako trudne, lecz słuszne napiętnowanie tych nieczystych myśli, które są świadome oraz dobrowolne. W Biblii znajdują się jednak jeszcze trudniejsze i dalej idące w tej kwestii napomnienia, których, jak się zdaje, wielu chrześcijan nie zna i nie akceptuje. Chodzi mi w tym miejscu głównie o następującą wypowiedź ze starotestamentowej księgi “Mądrość Syracha”:
„Nie wpatruj się w dziewicę, abyś przypadkiem nie poniósł kar z jej powodu (…) Odwróć oko od pięknej kobiety, a nie przyglądaj się obcej piękności: przez piękność kobiety wielu zeszło na złe drogi, przez nią bowiem miłość namiętna rozpala się jak ogień” (Syr 9: 5, 8).
W podobnym duchu utrzymany jest zresztą inny fragment Pisma św., a mianowicie wyznanie św. Hioba, który mówi:
“Zawarłem z oczami przymierze, by nawet nie spojrzeć na pannę” (Hi 31, 1).
Dodajmy w tym miejscu tylko, iż św. Hiob jest w Biblii pozytywnym bohaterem więc powyższe jego słowa mogą być śmiało traktowane jako dobry przykład do naśladowania, a nie jako grzech, wypaczenie czy też skrupulancka przesada.
Istnieje jednak problem z powyższymi biblijnymi radami i przestrogami. Przestrzegają one bowiem nie tylko przed pożądliwymi myślami czy spojrzeniami, ale odradzają one nawet tych spojrzeń, z którymi nie wiążą się jasne seksualne intencje. Czyż praktyczna ich realizacja nie czyniłaby z mężczyzn dziwaków, którzy musieliby chodzić z zamkniętymi oczami po ulicach miast? A co z młodymi mężczyznami, którzy chcą poznać kandydatki na swe przyszłe żony, skoro nie mogliby oni nawet niepożądliwie na nie patrzeć? A może powyższe biblijne rady tak naprawdę są tylko częścią tych starotestamentowych zasad, które nie obowiązują już chrześcijan? Wreszcie, czy takie rady nie sprowadzają mężczyzn do rzędu jakichś bezrozumnych zwierząt, których bardzo łatwo jest pobudzić i skusić do seksualnych grzechów?
Zacznijmy od tego, iż nic nie wskazuje na to, by rada z 9 rozdziału Mądrości Syracha oraz przykład życia św. Hioba stanowiły ten element Starego Testamentu, który nie obowiązuje już chrześcijan. Owszem niektóre z praw, przykazań i przepisów Prawa Mojżeszowego nie wiążą w sumieniu uczniów Jezusa i chodzi o te z nich, które miały charakter ceremonialno-obrzędowy bądź karno-cywilny. Jednak omawiane starotestamentowe fragmenty odnoszą się bezpośrednio do moralności, a nie spraw obrzędowych czy tego w jaki sposób rządzący państwem powinni karać poszczególne grzechy. Są to więc wskazówki o charakterze moralnym i obyczajowym, a te mimo, że zawarte w Starym Testamencie są w ścisły sposób skierowane również do chrześcijan. Poza tym, gwoli ścisłości, to sam św. Hiob nie był Żydem związanym Prawem Mojżeszowym, więc to co czytamy o nim w Piśmie świętym, nie musi łączyć się z karno-cywilnymi i obrzędowymi elementami Starego Zakonu.
Silnym argumentem przeciwko traktowaniu zasady unikania przyglądania się pięknym niewiastom jest też fakt, iż aprobatywne jej powtórzenia, a także praktyczne zastosowania, znajdujemy w nauczaniu Ojców Kościoła i przykładzie życia jacy dali nam Święci, którzy żyli już wszak w czasach Nowego Testamentu. Papież św. Grzegorz Wielki tak wszak komentował słowa z księgi Hioba 31, 1:
“Nie godzi się spoglądać na to, czego pożądać nie wolno. Bo jeśli będziesz na to spoglądał, to oko cię za sobą pociągnie i serce twe złupi. Dlatego też Hiob bardzo dobrze się pod tym względem uzbroił (…) Dlaczego? Bo Hiob bardzo dobrze wiedział, że przez oczy wchodzą złe myśli do serca, i że strzegąc oczu, drzwi zmysłów, ustrzeże zarazem i serce, i rozum” [1].
Z kolei, św. Jan Chryzostom odnośnie postawy Hioba nauczał:
“Któż się nie zdziwi, widząc, że ten wielki mąż, który się przeciwstawił szatanowi, odważnie z nim walczył i wszystkie jego podstępy i napady odparł, nie śmie spojrzeć na pannę? (…) Czyni tak, abyśmy poznali, jak potrzebna jest nam ostrożność w tych rzeczach, choćbyśmy nie wiem jak doskonali byli”[2].
Doktor Kościoła, św. Alfons Maria Liguori uczy z kolei:
„Czy jest grzechem poglądać na kobiety? Tak, przyjacielu, gdy niewiasty są młode, poglądać na nie jest przynajmniej grzechem powszednim; a gdy spojrzenia się powtarzają, wtedy jest nawet niebezpieczeństwem grzechu śmiertelnego” [3].
W objawieniach bł. Anny Katarzyny Emmerich czytamy zaś o następującej zdarzeniu, jakie miało mieć miejsce podczas posługi Pana Jezusa:
“Najpierw Jezus mówił ogólnie o obowiązkach stanu małżeńskiego, a szczególnie żon; zalecał im, by tylko mężowi patrzyły śmiało w oczy, a przed każdym innym spuszczały wzrok” [4].
Co prawda, ostatnia z cytowanych wypowiedzi nie odnosi się bezpośrednio do kwestii patrzenia mężczyzn na niewiasty, ale poniekąd pokazując “drugą stronę medalu” sugerują też słuszność omawianej zasady.
Warto też zauważyć, iż w historii życia różnych Świętych Pańskich odnaleźć możemy praktyczne stosowanie nauczania z “Mądrości Syracha” i “Księgi Hioba”. Przykładowo, św. Franciszek Salezy miał nawet nie znać zbytnio twarzy jednej z odwiedzających go członkiń swej rodziny, gdyż kiedy inni ludzie mówili mu, iż jest ona piękna ten odpowiadał: “Podobno to prawda“. Oczywiście, ktoś może w tym miejscu powiedzieć, iż podobne zachowania miały miejsce w przypadku osób duchownych, które były zobowiązane do zachowania dozgonnego celibatu. Czy jednak, jeśli weźmie się pod uwagę zasadę unikania pokus i okazji do grzechu, sytuacja osoby zobowiązanej do celibatu w bardzo radykalny sposób różni się od sytuacji kogoś kto znajduje się np. w związku małżeńskim? Przecież, tak bezżenny, jak i żonaty mężczyzna zobowiązani są do zachowania cnoty czystości właściwej ich stanowi, a co za tym idzie do unikania sytuacji i zachowań, które wystawiałyby na niebezpieczeństwo tę cnotę. Nie widać większego powodu dla którego beztroskie patrzenie na piękne kobiety miałoby być niebezpieczne dla duchownych, a bezpieczne dla mężczyzn pozostających w związku małżeńskim, a przez to zobowiązanych do zachowania wierności jednej kobiecie.
Można jednak postawić pytanie, czy realizacja zasad z “Mądrości Syracha” i “Księgi Hioba” nie czyniłaby z mężczyzn dziwaków, którzy musieliby po ulicach chodzić ciągle ze spuszczonymi oczami? Otóż, warto zaznaczyć, iż wspomniane na początku tego artykułu słowa z “Mądrości Syracha” mówią bardziej o czymś, co można nazwać przyglądaniem się niewiastom, aniżeli o jakichś niecelowych pojedynczych spojrzeniach na tę czy inną kobietę. Jest tam bowiem napisane: “Nie wpatruj się w dziewicę” oraz “Nie przyglądaj się obcej piękności“. Chodzi więc raczej o dłuższe spojrzenia, coś co my współcześni nazwalibyśmy “zawieszaniem oka” czy nawet “podziwianiem piękna kobiet” aniżeli zwykłe krótkie spojrzenia na np. przechodzące po ulicy niewiasty. Poza tym mowa jest tam o przyglądaniu się pięknym i młodym kobietom, a nie jakimkolwiek niewiastom.
Prawda, że z kolei w Księdze Hioba autor określa swe postępowanie tak, iż na pierwszy rzut oka wydaje się, że chodzi nawet o krótkie i pojedyncze spojrzenia na młode kobiety, jednak można ów krótki fragment interpretować w świetle dłuższego wywodu na ów temat, a więc wskazanego powyżej nauczania z “Mądrości Syracha”. Ponadto, nawet gdyby postawę św. Hioba traktować rzeczywiście jako deklarację unikania nawet krótkiego spoglądania na młode niewiasty to w odróżnieniu od zasad podanych w “Mądrości Syracha” mamy tam do czynienia z opisem indywidualnej postawy Hioba nie zaś nauczaniem ogólnych norm skierowanych do innych ludzi. Niewykluczone, że jakieś szczególne okoliczności w życiu Hioba sprawiały, że dobrym było dla niego rezygnowanie nawet z krótkich spojrzeń na młode kobiety. Nawet jeśli intencją Pisma św. nie byłoby pouczanie wszystkich innych mężczyzn, iż powinni wzorem Hioba czynić tak samo, to i tak płynęłaby z tego ogólna lekcja o tym, że należy uczciwie rozeznawać swe słabe punkty i zgodnie z tym rozeznaniem unikać tego co może być dla nas niebezpieczne.
Czy jednak zasada dłuższego nieprzyglądania się ładnym i młodym kobietom nie ubliża mężczyznom kreując ich na jakichś seksualnych maniaków, których byle impuls może skusić do grzechów przeciw cnocie czystości? Cóż, tradycyjne doświadczenie chrześcijańskie uczy, że w tych kwestiach zwłaszcza mężczyznom “lepiej jest dmuchać na zimne“. Granica bowiem pomiędzy “podziwianiem piekna kobiet” a jawnie pożądliwymi myślami i spojrzeniami często nie jest zbyt szeroka i wyraźna, dlatego nie jest rzeczą bardzo trudną ją przekroczyć. Można powiedzieć, że tak jak np. w prawie drogowym zakazane jest nie tylko wkraczanie na jezdnię pełną samochodów, ale także poleca się nieprzekraczanie specjalnego pasa oddzielającego jezdnię od chodnika dla pieszych, tak Bóg w Swym Słowie rozsądnie zachęca mężczyzn do zachowania pewnej bezpiecznej odległości, jaka istnieje pomiędzy seksualną pożądliwością a patrzeniem na kobiety. Tym swego rodzaju pasem przygranicznym są właśnie beztroskie, ciekawskie i dłuższe spojrzenia na młode, atrakcyjne i ładne kobiety. Choć nie muszą być one od razu pożądliwe, to są na tyle grząskim gruntem, że rozsądnie jest ich unikać.
Ktoś może wreszcie zapytać, jak zatem młodzi mężczyźni mają poznawać swe wybranki, skoro nie powinni się im przyglądać przed ślubem? Myślę, że w odpowiedzi na to pytanie warto uświadomić sobie to, iż w starożytnej kulturze hebrajskiej mężczyźni żenili się raczej szybko. Tak też, słowa z “Mądrości Syracha” w dużej mierze są skierowane już do żonatych mężczyn. Hiob zaś, który deklarował, iż “zawarł przymierze z oczyma swoimi, aby nawet nie spojrzeć na pannę” także miał już żonę. Powyższe okoliczności w mej opinii uprawdopodabniają interpretację, w myśl której zasada unikania dłuższego przyglądania się młodym i ładnym niewiastom choć ważna także w stosunku do nieżonatych mężczyzn, może być wobec nich aplikowana z nieco większą łagodnością niż w przypadku tych osobników płci męskiej, którzy mają już swe żony. Żonaty mężczyzna powinien wpatrywać się głównie w swoją żonę, a nie rozglądać się czy “podziwiać piękno” innych niewiast. Jest jednak bardziej zrozumiałe, iż młody mężczyzna szukający żony chce wizualnie ocenić fizyczne piękno otaczających go kobiet i również na tej podstawie wybrać sobie kandydatkę na żonę. Jednak, kiedy ów mężczyzna już to uczyni, a więc wybierze obiekt swych uczuć, również on nie powinien ciekawsko rozglądać się za innymi kobietami.
Przypisy:
[1] Cytat za: “Twoje życie duchowe” (w) “Miłujcie się” (Numer specjalny z 2002 roku), , s. 24.
[2] Cytat za: jw., s. 24.
[3] Cytat za: „Katechizm św. Alfonsa Liguoriego”, Miejsce Piastowe 1931, s. 93.
[4] Cytat za: “Żywot i bolesna Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Matki Jego Maryi wraz z Tajemnicami Starego Przymierza według widzeń błogosławionej Anny Katarzyny Emmerich”, Wrocław 2009, s. 599.
Św. Jan Chryzostom:
“Kiedy zaś wyprawiasz wesele, nie krąż po domach, pożyczając lustra i szaty. Albowiem to, co się odbywa, nie jest dla ostentacji, ani też nie prowadzisz córki na paradę. Rozweselając natomiast dom tym, co w nim jest, zwołaj sąsiadów, przyjaciół i krewnych. Tych o których wiesz, że są mądrzy zwołaj i zachęcaj aby zadowolili się tym, co jest. Niech nie będzie obecny pośród ciebie nikt spośród tych, którzy przychodzą z miejsca tańców. Jest to bowiem wydatek zbyteczny i niestosowny. Przede wszystkim zaproś Chrystusa (…) Nie przyozdabiaj panny młodej ozdobami wykonanymi ze złota, lecz łagodnością, dyskrecją oraz zwykłym odzieniem (…) Obiady i wieczerze niech będą pełne nie pijaństwa, lecz radości duchowej. Albowiem nieskończone będą bogactwa pochodzące z takiego małżeństwa (…) Zobacz, ile zła pochodzi z wesel, które odbywają się obecnie (jeżeli w ogóle można je nazwać weselami, a nie zewnętrznymi obchodami) (…)
Nie mówię, aby zabraniać schodzenia się i wspólnych biesiad, lecz aby zakazać nieprzyzwoitości. Chcę bowiem, aby przyjemność była prawdziwą przyjemnością, a nie karą i kaźnią, pijaństwem i hałaśliwą zabawą. Niech się dowiedzą (poganie), że chrześcijanie potrafią ucztować, i to ucztować przyzwoicie.
<<Weselcie się w Panu – mówi (psalmista) – z drżeniem>> (Ps 2, 11, LXX). A jak można się weselić? Odmawiając hymny, odprawiając modły, wprowadzając psalmy w miejsce owych nieszlachetnych śpiewek. W ten sposób Chrystus będzie obecny przy stole i napełni całą ucztę błogosławieństwem, gdy się modlisz, gdy śpiewasz pieśni duchowe, gdy zapraszasz ubogich do udziału w tym, coś zastawił, gdy postawisz na straży biesiady czujny porządek i umiarkowanie. W ten sposób uczty uczynisz kościołem, gdy zamiast niewczesnych okrzyków i oklasków będziesz sławił Pana wszechrzeczy.
I nie mów mi, że panuje inne prawo biesiadne, lecz popraw to co jest złe! << Czy jecie – mówi Paweł – czy pijecie, czy co innego czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą>> (1 Kor 10, 31)” [1].
Ks. Jakub Wujek:
“A co się God dotyczy: uczciwa to rzecz jest przyjaciół wzywać na gody, i z nimi się weselić; ale tak, aby na godziech miejsce Panu Chrystusowi i Pannie Maryi matce jego i zwolennikom jego; to jest, wszelakiej uczciwości, i ludziom cnotliwym a pobożnym było. Bo tak oni święci Patriarchowie gody swoje sprawowali. Jako u Tobiasza napisano: Iż udali się na gody, ale i gody z bojaźnią Bożą obchodzili (Księga Tobiasza 8). Jako i ci w Kanie Galilejskiej, na swoje gody naprosili byli tych wdzięcznych gości.
A szczęśliwesz te gody na których tacy goście bywają. Daj Boże, aby u Chrześcijan zawżdy takie gody sprawowane były. Ale się bardzo boję, że takich god siła, na których Pan Jezus z Maryją i uczniami swymi, żadnego miejsca nie mają. Bo jakaż społeczność światłości z ciemnościami? Albo co za towarzystwo może mieć Chrystus z sprośnym Czartem (2 Koryntian 6: 14 – 15)? Co tam Chrystus ma czynić, gdzie się nie po chrześcijańsku, nie wedle Chrystusa nie dzieje? Na których godziech jest P. Chrystus, tamci zbytki żadne, ani obżarstwa, ani opilstwa, ani tańce, ani wszeteczności, ani insze nieuczciwości miejsca mieć nie mogą. Gdzie Pan Chrystus jest, tamci wszystko uczciwie się dzieje, tam nie wołają, nalej, rozlej, nie tłuką się po kąciech, skacząc i wrzeszcząc by szaleni, ale pomierne jedzenie i picie, pomierne wesele bywa: a choć tam wina i picia niewiele, ale rozmów uczciwych i spraw pobożnych dostatek być musi.
Bo abyś nie mniemał, aby Pan Chrystus, tym pochwalał obżarstwo twoje, uczyniwszy z wody bardzo dobre wino, nie kazał go zaraz na stół dawać, aby nikomu nie dał przyczyny opilstwa: ale je do sprawce onego wesela kazał odnosić, aby im przystojnie szafował wedle potrzeby. Takimi tedy godam świętym Pan Chrystus błogosławić raczy, i przemienia im wodę w wino: to jest, wszystkie trudności i frasunki lekkie a znośne czyni, wszystkimi potrzebami opatruje, i na dobrych dziatkach po tym cieszyć raczy. Ale tym, którzy Chrystusa na swe gody prosić nie chcą, a nie w bojaźni Bożej, ale w pożądliwości swojej stan Małżeński przyjmują, to się więc dostaje jako pospolicie mówią: Iż odprawiwszy gody, muszą cierpieć głody: iż kłopotu i gomonu końca nie masz: iż w domu piekła zawsze dosyć. Bo Czart okrutny, który nad takowymi moc ma, ustawicznie ich wiedzie do tego: aby to rozłączył, co sam Pan Bóg złączył. Przetoż rozmaite niezgody, i niepokoje między nimi sieje, a miłość między społeczną rozejmuje. A to na nie Pan Bóg sprawiedliwie dopuszcza: iż tego okrucieństwa na sobie nosić muszą, którego się powodem złączyli, bojaźń Bożą z serce swego wyrzuciwszy” [2].
Ks. Franciszek Pouget:
(Pytanie). Jak trzeba przepędzić dzień weselny?
(Odpowiedź). Jest to dzień święty, który nie godzi się na wzór pogan nie znających Boga, znieważać przez rozwiązłość, gry, tańce, pijaństwo, obżarstwo, mowy przeciwne świętobliwości chrześcijańskiej.
(Pytanie) Izaliż niewolno nowożeńcom dzień ślubu swego przepędzić wesoło, sprawić ucztę i zaprosić na nie krewnych i przyjaciół swoich?
(Odpowiedź). To wszystko jest rzeczą słuszną i przyzwoitą, zgodną z rozumem, upoważnioną przez Pismo S. i stwierdzoną przykładem Jezusa Chrystusa, który obecnością swoją raczył zaszczycić gody małżeńskie w Kanie galileyskiej, gdzie zapobiegając niedostatkowi nowożeńców, wodę cudownie przemienił w wino. Same tylko zbytki, rozpusty, tańce, mowy sprośne i inne rozrywki nieprzyzwoite, powinny być zgoła wywołane z wesel chrześcijańskich.
(Pytanie). Czy nie masz jeszcze innych przestróg potrzebnych dla nowożeńców na dzień weselny?
(Odpowiedź). Należałoby im powiedzieć: 1. że dzień weselny tak powinni przepędzić na uczcie i uciechach, żeby nie zapomnieli o modlitwie. 2. Co niegdyś Anioł Rafał przykazał młodszemu Tobiaszowi, ażeby pojąwszy żonę przez trzy dni z nią zostawał w wstrzemięźliwości, bawiąc się tym czasem modlitwą. to też miałoby się radzić wszystkim nowożeńcom. Czwarty Sobór Kartagiński przepisuje im takową powściągliwość na pierwszy dzień wesela. Toż samo dawniej nakazanem było i w Kościele francuskim. Teraz zaś im to się nie rozkazuje, ale tylko radzi, aby za wspólną umową zachowali [3].
Nota od redakcji: Pisownia cytowanego tekstu ks. Jakuba Wujka pod względem ortograficznym i gramatycznym została miejscami poprawiona w celu łatwiejszej lektury przez czytelników.
Przypisy: [1] Św. Jan Chryzostom, Cytat za: James L. Pandrea, “Depozyt wiary. Jak Kościół katolicki zachował autentyczną doktrynę wczesnych chrześcijan“, Kraków 2017, s. 155 oraz “Ojcowie żywi 21. Karmię was tym, czym sam żyję. Ojcowie Kościoła komentują niedzielne czytania biblijne“, Kraków 2014, s. 282 – 283.
[2] Ks. Jakub Wujek, „Wykład Pisma świętego – Postilla Catholica„, cz. I. Komorów 1997, s. 128 – 129.
[3] Ks. Franciszek Pouget, “Nauki katolickie w sposób katechizmowy w których wyłożone są w krótkości z Pisma Świętego i Podania: Dzieje, zasady religii, moralność chrześcijańska sakramenta, modły, obrzędy i zwyczaje Kościoła“, Tom III, Warszawa 1830, s. 376 – 377.
Czy można powiedzieć, że większa część z rozrywki oferowanej przez współczesne mass-media, nawet jeśli jest dość niskich lotów, nie stanowi dla dobra naszych dusz większego zagrożenia? Czy poza pornografią i jakąś ekstremalną przemocą można powiedzieć, iż duża część oferowanych dziś filmów, programów rozrywkowych czy też muzyki stanowi poważniejsze niebezpieczeństwo dla naszej wiary i moralności? Chociaż, powszechne jest (i to nie tylko wśród chrześcijan) narzekanie na niski, miałki i „jarmarczny” poziom współczesnej popkultury to z drugiej strony (zwłaszcza, gdy przechodzi się do poruszania kwestii bardziej konkretnych tworów tejże) nieraz można dojść do wniosku, iż za prawdziwe zagrożenia dla dobra duchowego uważa się tylko najbardziej skrajne odmiany niemoralności promowanej przez mass media (czyli np. jawną pornografię). Sam nieraz czytałem i słyszałem wywody w rodzaju: „Co złego jest w oglądaniu Kill Billa, South Parku, Family Guy, słuchaniu zespołu „Metallica„, a przyczepiać się do do tak niegroźnego serialu jak „Allo Allo” to może się naprawdę tylko jakiś obsesjonat„. Powszechność tego rodzaju wywodów i obrony często naprawdę bardzo obrazoburczych wytworów współczesnej popkultury (i to nawet wśród konserwatywnych katolików) wskazuje w istocie na to, iż duża część popularnej rozrywki jest dziś postrzegana jako zasadniczo niegroźna dla przeciętnego, w miarę normalnie ukształtowanego odbiorcy owych treści.
Przyjrzyjmy się zatem pokrótce tradycyjnej postawie katolickiej wobec tego, co niegdyś było odpowiednikiem współczesnej popkultury, oraz spróbujmy wyciągnąć z tejże jakieś konkretne wnioski wobec tego, co dziś jest nam oferowane w postaci filmów, muzyki i programów rozrywkowych.
Złe widowiska psują nasze dusze
Zacznijmy jednak od zgoła psychologicznej obserwacji (która tym nie mniej ma swe pewne podstawy w Piśmie świętym). To, na co patrzymy i czego słuchamy (czyli także rzeczy, którymi karmimy się w ramach obcowania z popkulturą), ma na nas mniejszy bądź większy wpływ. Jeśli to będą treści dobre, owe oddziaływanie będzie pozytywne i budujące, jeżeli zaś karmimy się treściami złymi, będzie to wpływ negatywny i szkodliwy. Trzeba jednak od razu zastrzec, iż takowe skutki stykania się z dobrą lub złą stroną popkultury nie zawsze będą takie same. Poza tym, to co oglądamy i czego słuchamy, jest jednym z ważnych, ale nie jedynym czynnikiem kształtującym nasz charakter i postawy w sferze wiary i moralności. Bardziej szczegółowe omówienie tego, co mam w tej chwili na myśli, wymagałoby zapewne dłuższego artykułu poświęconego tylko temu tematowi, jednak podam poniżej parę przykładów, aby to zilustrować.
Jestem więc np. przekonany o tym, iż każdy człowiek, który jako jedną z rozrywek wybrał sobie oglądanie brutalnych i krwawych widowisk, z biegiem czasu pogorszy swe postępowanie albo nawet przynajmniej wewnętrzne nastawienie w sferze takich chrześcijańskich cnót i postaw jak łagodność, uprzejmość, unikanie przemocy (o ile ta nie jest naprawdę konieczna), miłość bliźniego, etc. Czy to oznacza, że każdy albo „prawie każdy” kto lubi patrzeć na rozlew krwi, prędzej czy później weźmie karabin albo nóż i zabije drugiego człowieka? Oczywiście, że nie. Zdecydowana większość z ludzi patrzących z upodobaniem na krwawe widowiska nie stanie się mordercami w sensie fizycznym. Jednych przed taką ekstremalną niegodziwością będą powstrzymywać inne czynniki, które nań wywierały wpływ, typu przykład nieskłonnych do jakiejkolwiek agresji rodziców, chodzenie do kościoła, życie w kraju, gdzie większość ludzi jest łagodnego usposobienia. Jeszcze innych przed czymś takim pohamuje strach przed ziemską karą, niepewność własnej siły w sferze psychologicznej i/lub fizycznej, brak okazji w rodzaju wojny czy anarchii kraju. Jednak tak czy inaczej, wszystkich miłośników krwawych rozrywek owa skłonność jakoś tam pogorszy. Raz będzie to – bicie słabszych kolegów w szkole, a innym razem po prostu ich wyzywanie albo też znęcanie się nad własnym domowym zwierzątkiem. Jedni staną się psychicznymi tyranami, którzy przy byle okazji będą krzyczeć na innych, niektórzy zaś nawet jeśli w większości sytuacji zachowają łagodne i uprzejme usposobienie, to jednak emocjonalna agresja będzie zdarzać się im częściej niż wtedy, gdyby przez lata nie obcowali z krwawą rozrywką.
Coś podobnego, można by powiedzieć o obcowaniu z pornografią. Większość ludzi tak czyniących zapewne – z różnych względów – nie dopuści się gwałtu czy molestowania seksualnego, ale na każdym z nich odbije ona swe, mniejsze bądź większe, ale negatywne piętno. Raz będzie to nałogowa masturbacja, kiedy indziej przedwczesne pożycie, zdradzanie współmałżonka, korzystanie z usług prostytutek, a czasami może tylko bardziej natarczywe i natrętne nieczyste oraz pożądliwe myśli i fantazje.
Nie patrzeć na zło, nie słuchać o zbrodni
Na część z powyższych obserwacji można by podawać dowody z różnych socjologicznych i psychologicznych badań, innym razem wydają się na to wskazywać pewne dość mocne poszlaki, ale dla mnie osobiście najmocniejszą przesłanką, która przekonuje, że treści jakimi się karmimy nie są bynajmniej obojętne dla naszego duchowego zdrowia, jest fakt, iż samo Pismo święte wskazuje nam na rangę tego problemu. Przyjrzyjmy się teraz poniżej nauczaniu Biblii na ów temat:
„Nie łudźcie się! <Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje>” (1 Kor 15: 33).
„Nie będę zwracał oczu ku sprawie niegodziwej; w nienawiści mam przestępstwa: nie przylgną one do mnie. Serce przewrotne będzie ode mnie z daleka; tego, co jest złe, nawet znać nie chcę” (Ps 101, 3-4).
„Któż z nas wytrzyma przy trawiącym ogniu, któż z nas wytrwa wobec wieczystych płomieni? Ten, kto postępuje sprawiedliwie i kto mówi prawdę, Kto odrzuca zyski bezprawne i wzbrania się rękami przed wzięciem podarku, Kto zatyka uszy, BY NIE SŁUCHAĆ O ZBRODNI, i zamyka oczy, BY NA ZŁO NIE PATRZEĆ” (Iz 33, 14 – 15).
„W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym – to miejcie na myśli!” (Flp 4, 8).
Zauważmy, że w przytoczonych wyżej Bożych napomnieniach mowa jest nie tylko o tym, by samemu nie czynić zła, ale także „by nie zwracać oczu ku sprawie niegodziwej„, „zamykać oczy by na zło nie patrzeć„, „zatykać uszy nie słuchać o zbrodni„, „mieć na myśli, to co jest jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym„. Pomyślmy szczerze i logicznie, czy da się te przestrogi pogodzić z beztroskim patrzeniem na pokazujące w obfity sposób zło filmy, widowiska i programy? Czy wzorem natchnionego Duchem Świętym króla Dawida i proroka Izajasza możemy powiedzieć, iż „nawet nie chcemy znać zła” oraz „nie słuchać o zbrodni”, gdy z odtwarzacza CD muzykę pełną wulgaryzmów bądź opowiadającą o czarach, wróżbach, szatanie, etc.?
Czy można także obcując ze złymi wytworami popkultury stwierdzić: „To tylko rozrywka. To nie wywiera na mnie żadnego wpływu” wówczas, gdy na poważnie bierze się choćby takie z Bożych poleceń: „Miejcie wstręt do złego, podążajcie za dobrem” (Rz12: 9); „Bać się Pana – znaczy nienawidzić zła” (Prz 8, 13). Czy możliwym jest wszak szczerze nienawidzić i brzydzić się złem, a jednocześnie czynić sobie z oglądania i/lub słuchania przesiąkniętych nim widowisk rozrywkę?
Nie ma się więc co łudzić i zwodzić, parafrazując jeden z przytoczonych powyżej wersetów Pisma świętego: „Złe widowiska psują nasze obyczaje„.
Powyższe wywody odnośnie relacji pomiędzy życiem chrześcijańskim, a korzystaniem ze złych widowisk miały charakter bardziej ogólny, z którymi być może nawet dość libertyńsko nastawieni chrześcijanie ostatecznie mogliby się jakoś tam zgodzić (zastrzegając jednak ze swej strony, iż pod mianem niegodziwych widowisk rozumieją np. tylko jawną pornografię). Przejdźmy zatem do bardziej szczegółowych rozróżnień odnośnie tego, co w rzeczywistości jest tą złą albo przynajmniej niebezpieczną rozrywką, której w ramach popkultury winniśmy się strzec i unikać jej.
„Każdy kto pożądliwie patrzy na niewiastę”
Z pewnością najbardziej ewidentnym i oczywistym przejawem złych treści w popkulturze jest pornografia (która przyjmijmy, że ukazuje seks lub daleko posunięte czynności seksualne) i erotyka (a więc nagość lub półnagość pokazywane w jawnie prowokacyjnym kontekście, np. taniec striptiz albo „go go”). Jeśli ktoś chce upierać się, że np. przedstawiona tu definicja erotyki jest błędna, może to czynić, ale nie zmienia to istoty rzeczy, a więc tego, iż obcowanie z takimi treściami po to, by dostarczyć sobie w ten sposób rozrywki albo zaspokoić swą ciekawość jest nie do pogodzenia z następującym nauczaniem naszego Pana i Zbawcy Jezusa Chrystusa:
„Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła. ” (Mt 5: 28).
Pornografia i erotyka ze swej natury są ukierunkowane na wzbudzanie pożądliwości i przynajmniej na dłuższą metę nie da się z takowymi treściami obcować (w ramach rozrywki lub z ciekawości), nie tylko nie wzbudzając w sobie pożądliwych myśli, ale także nie grzesząc przeciw cnocie czystości w bardziej zewnętrzny sposób (np. masturbacją, cudzołóstwem, korzystaniem z usług prostytutek, etc.). Owszem, może się zdarzyć, iż ktoś w ramach obowiązków służbowych (czyli np. sędziowie, policjanci albo prokuratorzy) będzie zmuszony do zapoznawania się z takimi materiałami, ale wówczas osoba taka winna to czynić w możliwie najkrótszy sposób, pilnie strzec się przy tym wywołania jakiejkolwiek nieczystej myśli oraz tym bardziej chronić swój umysł od możliwych negatywnych skutków obcowania z czymś takim poprzez modlitwę i zwracanie się do Boga.
„Odwróć swe oko od pięknej kobiety”
Pismo święte podaje nam też następujące polecenie, które w dość łatwy sposób możemy zastosować do naszego wyboru rozrywki:
„Nie wpatruj się w dziewicę, abyś przypadkiem nie poniósł kar z jej powodu (…)Odwróć oko od pięknej kobiety, a nie przyglądaj się obcej piękności: przez piękność kobiety wielu zeszło na złe drogi, przez nią bowiem miłość namiętna rozpala się jak ogień” (Syr 9: 5, 8).
Zauważmy, że w odróżnieniu od poprzednio cytowanych słów Chrystusa o „pożądliwym patrzeniu na kobietę„, w wypadku tej Bożej przestrogi nie ma zastrzeżenia, iż powinno się unikać patrzenia na niewiasty wówczas, gdy równocześnie towarzyszy mu ewidentnie pożądliwa intencja. Jest owszem sugestia, iż często „piękność kobiety” prowadzi do zła i grzechu, jednak samemu patrzeniu przed którym przestrzega Bóg nie musi od razu towarzyszyć jakaś jawnie seksualna myśl albo pragnienie. Nie jest tu bowiem napisane „Nie wpatruj się w dziewicę pożądliwie” ale jest po prostu zostało powiedziane: „Nie wpatruj się w dziewicę„. Nie zostało tutaj też napisane: „nie przyglądaj się obcej piękności z pożądliwością”, ale po prostu: „nie przyglądaj się obcej piękności„. Najwyraźniej więc Bóg w tych Swych słowach przestrzega mężczyzn przed samym tylko „estetycznym podziwianiem piękna niewiast„, a nie tylko przed takim patrzeniem nań, którym towarzyszą rozbudowane i szczegółowe myśli na temat możliwych stosunków seksualnych albo, które wywołuje biologiczne podniecenie seksualne (czyli erekcję). Jeśli więc mówisz, iż „chcesz tylko zawiesić oko na tej kobiecie” albo też: „Nie patrzysz by się podniecić, ale bo kochasz patrzeć na piękne kobiety” to wiedz, że nawet jeśli nie wpadłeś jeszcze w samą przepaść, to jesteś już na śliskiej i niebezpiecznej drodze doń prowadzącej. Bóg zna bowiem zasady działania męskiego umysłu i serca i wie, że dla zdrowego mężczyzny patrzenie na piękną kobietę nie jest tym samym co podziwianie ślicznego górskiego krajobrazu i że to pierwsze będzie prowadzić nas w końcu (prędzej czy później) do jawnie seksualnych myśli, pragnień oraz spojrzeń.
Powyższa interpretacja przytoczonego wyżej fragmentu Pisma świętego, nie jest tylko moją prywatną wykładnią, gdyż w nawiązaniu doń, jeden z doktorów Kościoła (a zarazem patron spowiedników i teologów moralnych), św. Alfons Liguori nauczał tak:
„Czy jest grzechem poglądać na kobiety? Tak, przyjacielu, gdy niewiasty są młode, poglądać na nie jest przynajmniej grzechem powszednim; a gdy spojrzenia się powtarzają, wtedy jest nawet niebezpieczeństwem grzechu śmiertelnego” [1].
Zwróćmy też uwagę na to, iż w czasach i miejscu, gdy i gdzie Syrach z Bożego natchnienia przekazywał powyższe napomnienie, niewiasty ubierały się znacznie skromniej niż współcześnie (czyli np. w długie suknie, zasłony na głowie). Co więc można powiedzieć o przyglądaniu się kobietom, które nie tyle mają długie suknie, ale są odziane w minispódniczki, obcisłe leginsy czy bluzki z głębokim dekoltem albo nawet w samą tylko bieliznę lub plażowe bikini? Czy więc trudno jest wskazać w dzisiejszej popkulturze widowiska, w których łatwo jest narazić się na złamanie powyższych Bożych przestróg i napomnień? Czy np. patrzenie na pokazy mody, konkursy piękności, seriale w rodzaju „Słoneczny patrol” nie jest podeptaniem zasady, by „odwrócić swój wzrok od pięknej kobiety”? Albo czy oglądanie np. występów pięknych i atrakcyjnych piosenkarek da się pogodzić z tym, by „nie przyglądać się obcej piękności” (zwłaszcza dziś, gdy owe eksponują swe cielesny wdzięki, w sposób, którego nie powstydziłyby się nawet prostytutki)? Sądzę też, iż trudno jest normalnemu mężczyźnie oglądać zawody sportowe, w których biorą udział (głównie lub wyłącznie) młode i ładne niewiasty (np. kobieca piłka plażowa, kobiecy tenis, gimnastyka artystyczna) bez „podziwiania piękna” owych kobiet (tym bardziej, że delikatnie mówiąc strój używany do tych sportów pozostawia dużo do życzenia, jeśli chodzi o jego wstydliwość i skromność).
Ktoś może powiedzieć, że cytowane wyżej Boże przykazanie jest niemożliwe do spełnienia, gdyż żyjąc na tym świecie nie jesteśmy w stanie nie widzieć pięknych niewiast. Na to zastrzeżenie możemy jednak dać odpowiedź, iż czym innym jest mimowolne, krótkie albo niezamierzone spostrzeganie pięknych kobiet, którego rzeczywiście, gdybyśmy chcieli unikać, musielibyśmy albo się oślepić albo zaszyć się gdzieś na pustyni. Syrach w imieniu Boga przestrzega jednak nie tyle przed samym widzeniem czy dostrzeganiem pięknych kobiet, ale raczej przed „wpatrywaniem się„, „przyglądaniem się” im, a więc czymś co nie jest kwestią przypadkowego spojrzenia, ale stanowi bardziej długotrwałą i poniekąd przemyślaną czynność (przemyślaną, w tym sensie, iż np. przy drugim czy trzecim spojrzeniu mogliśmy podjąć bardziej świadomą decyzję co do tego czy patrzeć dalej czy nie). Owszem, żyjąc zwyczajnie w społeczeństwie, możemy nie mieć wielkiego wyboru, by nie widzieć kobiecej piękności, ale zasadniczo mamy wybór, czy spojrzymy na ową piękność drugi lub trzeci raz, a tym bardziej możemy przecież zdecydować czy obejrzymy dany film lub program, w którym eksponuje się nie tylko piękne niewiasty, ale jeszcze przy tym owe piękno odziane jest w nieskromny, bezwstydny i nieprzyzwoity sposób.
Ktoś inny może rzecz, że przy takim postawieniu sprawy, młody mężczyzna nie mógłby ocenić piękna i atrakcyjności swej przyszłej żony, co byłoby dość absurdalne. Sądzę jednak, że omawiana zasada bardziej tyczy się beztroskiego patrzenia na inne kobiety, aniżeli umiarkowanego podziwiania i dostrzegania atrakcyjności niewiasty, co do której ma się poważne matrymonialne plany. Czy innym jest chyba spojrzeć bez pożądliwości na swą skromnie, a zarazem gustownie odzianą narzeczoną, a czym innym jest wlepiać swój wzrok w piękności ze „Słonecznego patrolu”, nawet jeśli przy tym nie ma się erekcji. Każdy rozsądny człowiek chyba widzi lub wyczuwa tę różnicę.
„Tańce nierządnic”
Sobór Nicejski II przestrzegał także świeckich chrześcijan m.in., przed „patrzeniem na tańczące nierządnice„[2]. Co może być odpowiednikiem „tańczących nierządnic” w dzisiejszej popkulturze? Nie trzeba chyba wielu wywodów, by uznać za słuszne twierdzenie, iż wiele z eksponowanych dziś tańców ma wyraźnie obsceniczną i seksualną treść, przez co przywołują one na myśl skojarzenie z „tańczącymi nierządnicami”. Muzyczne teledyski, w których nieraz pełno jest półnagich, sugestywnie wywijających się młodych kobiet czy też programy w rodzaju „Taniec z gwiazdami”, gdzie pląsające ze sobą pary w swych tanecznych ruchach i pozach nieraz w jawny sposób naśladują różne czynności seksualne, to z pewnością jedne z ewidentniejszych przykładów dawniejszych „tańczących nierządnic„. Co prawda, możemy nie wiedzieć, czy modelki tańczące w wideoclipach 50 Centa, Snoop Dogga osobiście trudnią się dosłownie rozumianą prostytucją, ale czy nie jest zgodne przynajmniej z duchem Soboru Nicejskiego II nazwać ich pląsy „tańcem nierządnic”? Albo, czy naśladowania gry wstępnej albo wręcz ruchów frykcyjnych przez pary tańczące w „Tańcu z gwiazdami” nie można określić w ten sposób?
„Szatańskie śpiewy”, „pieśni poświęcone czartowi”, „pieśni namiętne”
Przywołane wyżej orzeczenie Soboru Nicejskiego II przestrzegało też chrześcijan przed słuchaniem czegoś, co ojcowie owego soboru, nazwali „szatańskimi śpiewami”. Z kolei, Klemens Aleksandryjski, jeden z wybitniejszych nauczycieli kościelnych wczesnych wieków, nauczał:
„Precz od was, wszelkie pieśni, w których miłość światowa odgrywa rolę. Chrześcijanin nie zna innych pieśni, prócz poświęconych chwale Pana. Odstępuje mężczyznom pijanym i niewiastom rozpustnym pieśni zniewieściałe i rozwiązłe„[3].
Jeden z Ojców Kościoła, św. Ambroży, uczył zaś:
„Idźmy, z pieśniami świętymi na ustach, nie powtarzajmy zaś pieśni poświęconych czartowi, Naszym pieśniom świętym towarzyszą wszelkie światłości niebieskie, myśl o Niebie, pokój duszy …; pieśniom światowym towarzyszy zaćmienie umysłu, namiętności bezwstydne i występne„[4].
Bardziej uważny czytelnik, spostrzeże kilka kategorii pośród „pieśni”, których Ojcowie i nauczyciele Kościoła, zdecydowanie odradzali chrześcijanom, a były nimi:
1. „Pieśni poświęcone czartowi„.
Bezpośrednio w czasach, gdy formułowano te ostrzeżenia, najpewniej chodziło o pieśni, piosenki, w których poganie lub pozostający jeszcze pod wpływem dawnych pogańskich wierzeń, chrześcijanie, wspominali różnych bogów i boginie (albowiem w tradycyjnym języku chrześcijańskim pogańskie bożki były jednoznacznie utożsamiane z szatanem i jego demonami). Dziś co prawda, utwory muzyczne o charakterze ściśle pogańskim są raczej marginesem odsłuchiwanym w środowiskach skrajnej prawicy, jednak trudno zaprzeczyć temu, iż tematyka szatana, czarów, okultyzmu, etc., jest szeroko rozpowszechniona w pewnych nurtach muzycznych. Istotnie bowiem, zwłaszcza w gałęzi muzyki zwanej Heavy Metalem oraz jego pochodnymi, tematyka demoniczna jest na porządku dziennym. Widać to zresztą nie tylko w wyśpiewywanych słowach, ale także w wizualnym „image” tego gatunku. Okładki płyt i plakaty koncertów są tu pełne jasnych skojarzeń i odwołań do świata ciemności. Najczęściej, utrzymane w ciemnych, mrocznych bądź ognistych kolorach przedstawiają one rysunki głów demonów, ukrzyżowanych postaci, potwornych noworodków, szkieletów, pentagramów, czarnych świec, numerów 666, scen torturowanych ludzi oraz innych krwawych obrazów. I nawet jeśli nie zawsze coś takiego jest pokazywane w Heavy Metalu i i jego pochodnych w jawnie aprobatywnym duchu, to ciężko wytłumaczyć takie natężenie owych treści inaczej niż w kategoriach obsesyjnego zainteresowania demoniczną tematyką, za którą prawdopodobnie kryje się przynajmniej podświadoma fascynacja szatanem, demonami oraz tym co mroczne, ciemne i odrażające. W tym więc sensie i znaczeniu, duża część współczesnej muzyki może być określona językiem Ojców Kościoła jako „szatańskie śpiewy” i „pieśni poświęcone czartu„.
2. „Pieśni namiętne„.
W czasach pogańskich pieśni i piosnki nieraz miały w sobie różne odniesienia lub przynajmniej podteksty o charakterze erotycznym. W dużej mierze było to związane z faktem, iż kulty pogańskie często ubóstwiały płodność, seks oraz erotyczną zmysłowość. Gdy religia chrześcijańska stała się dominującą, tego typu utwory muzyczne przetrwały zwłaszcza w niektórych gałęziach tradycyjnej muzyki ludowej, gdzie różne pozostałości pogaństwa często przez wieki miały się jeszcze dość dobrze. W dzisiejszych czasach także nietrudno jest znaleźć odpowiednik dawnych „pieśni namiętnych”. Temat pozamałżeńskiego seksu i różnych pochodnych tego grzechu (np. fantazji erotycznych, bezwstydu) jest wszak często poruszany we współczesnej muzyce począwszy od skrajnie ordynarnych i wulgarnych popisów twórców w rodzaju „Gangu Albanii”, poprzez przypominające ludową przaśność teksty muzyków „Disco Polo”, a skończywszy na bardziej subtelnych, czy wręcz poetyckich tego opisach, jakie czasami można znaleźć pośród niektórych piosenkarzy nurtu pop. I choć różna jest siła rażenia wspomnianych wyżej sposobów opisywania grzechów nieczystości, chrześcijanie nie powinni mieć chyba większych wątpliwości, iż od wszystkich z nich powinni trzymać się z dala.
Zapewne jednak, inną kwalifikację etyczną należało by dać tym utworom muzycznym, które w w subtelny sposób i bez dosadności opisują miłość pomiędzy mężczyzną a niewiastą i czynią to jeszcze w sposób sugerujący, iż miłość ta nie ma mieć charakteru występnego i grzesznego, ale ma prowadzić do życia w ramach dozgonnego, monogamicznego małżeństwa (np. teksty w rodzaju: „Chcę być z tobą już na zawsze„; „Będziemy ze sobą aż po kres dni„, „I ty tylko ty, będziesz moją panią” albo „Umówiłem się z nią na dziewiątą„). W wypadku takowej muzyki, nie widziałbym większego zagrożenia grzechem i sądzę, że odpowiednio miarkowana może być ona dobrą dla chrześcijan.
„Nieprzyzwoite dowcipy”
Św. Paweł Apostoł w imieniu Chrystusa nauczał i przestrzegał:
„O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości albo chciwości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym, ani o tym, co haniebne, ani o niedorzecznym gadaniu lub nieprzyzwoitych żartach, bo to wszystko jest niestosowne. Raczej winno być wdzięczne usposobienie” (Ef 5, 4).
Czyż powyższe słowa nie są dobrym opisem tego, co można usłyszeć i zobaczyć w wielu serialach komediowych i telewizyjnych kabaretach? Czy zawarte tam dowcipy często nie żerują na humorystycznych skojarzeniach z rozpustą, cudzołóstwem, nierządem, bezwstydem, a także różnymi zboczeniami i perwersjami seksualnymi? Czy swego rodzaju, przywołany przez św. Pawła Apostoła, test na przyzwoitość , zdałby choćby serial „Allo, Allo” albo programy Benny Hilla?
„Nie patrz na to ani nie słuchaj takich rzeczy”
Starożytne pismo chrześcijańskie, powstałe już w I wieku po Chrystusie: „Didache, czyli nauka dwunastu apostołów” zwane także „pierwszym Katechizmem” pośród różnych moralnych pouczeń podawało też następujące:
„Dziecko moje, nie zajmuj się wróżbami, ponieważ to skłania do bałwochwalstwa, ani zaklęciami, ani astrologią, ani oczyszczeniami, nie patrz na to ani nie słuchaj takich rzeczy , wszystko to bowiem daje początek bałwochwalstwu” (Tamże, III, 4) [5].
Widzimy zatem, iż uczniowie, nie tylko nie powinni zajmować się okultyzmem, ale nawet nie powinny patrzeć ani słuchać takich rzeczy? Jak tę zasadę można przenieść na grunt współczesnej popkultury? W najbardziej oczywisty sposób można ją zastosować do różnych programów telewizyjnych, w których jak najbardziej prawdziwe wróżki i wróżbici oferują i przedstawiają widzom swe nikczemne praktyki. Sądzę jednak, iż przeróżne filmy i seriale, w których główną rolę odgrywają osoby mające parać się okultyzmem, także da się podciągnąć przynajmniej pod ducha cytowanej wyżej zasady. Nawet jeśli bowiem w drugim wypadku mamy do czynienia z pozorowanymi, a nie rzeczywistymi aktami okultyzmu, to cel takich widowisk jest podobny – często chodzi w nich wszak o zainteresowanie ludzi owymi niecnymi rzeczami i przedstawienie takowych z sympatią.
Poza tym myślę, iż tzw. horrory, w których aktywność diabelska jest często głównym punktem odniesienia, a także, gdzie celem jest przestraszenie w ten sposób widza (i paradoksalnie rzecz biorąc dostarczenie mu w ten sposób perwersyjnej rozrywki) są sprzeczna z pouczeniem Pana Jezusa:
„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10: 28).
Katechizm Soboru Trydenckiego nauczał zaś, iż wiara:
„Napomina też nas i ku temu, abyśmy się nie bali, gdzie się bać nie trzeba, ale żebyśmy bali się jednego Boga, w którego mocy i my sami jesteśmy i wszystkie rzeczy nasze zostają” [6].
Skoro więc mamy bać się tylko Boga (ewentualnie ziemskich zwierzchności ustanowionych przez Boga do karania grzechu – jak naucza list do Rzymian w 13 rozdziale), to czy powinnyśmy dobrowolnie wprowadzać się za pomocą „horrorów” w stan, w którym boimy się straszydeł tam pokazanych?
Przemoc na ekranie
Jest znanym faktem głęboka niechęć i obrzydzenie starożytnych chrześcijan do krwawych widowisk, które były popularną rozrywką w dawnym Imperium Rzymskim. Przypomnijmy, że owe widowiska polegały na tym, iż szkoleni do tego gladiatorzy ku uciesze publiczności walczyli ze sobą przy pomocy różnych niebezpiecznych narzędzi, w efekcie zadając sobie śmierć lub poważne rany. Poza walkami gladiatorów, popularną rozrywką tamtych czasów były też walki bokserskie oraz zapasy.
Jaką lekcję dla współczesności możemy wyciągnąć z odrzucenia przez pierwszych chrześcijan owych form rozrywki?
Rzucającą się na pierwszy plan analogią wydają się dzisiejsze publiczne i komercyjne walki bokserskie i MMA. Co prawda, realnie tam pokazana przemoc nie przybiera aż tak ekstremalnych form, jak dawniejsze walki gladiatorów, jednak zgodnie z zasadą, iż „nie należy patrzeć na to, czego nie chce się czynić” (Tertulian) i od tego rodzaju rozrywek powinnyśmy się ze wstrętem odwracać. Nie tylko bowiem zabijanie człowieka jest potępione przez Boga, ale także dobrowolne zadawanie mu ran (chyba, że istnieją naprawdę bardzo ważne powody, by kogoś zabić lub zranić). Publiczne walki pięściarskie i MMA są zaś oczywistym naruszeniem moralnej reguły zabraniającej ranienia swych bliźnich bez ważnej ku temu przyczyny. Stąd zaś logiczny wniosek, iż nie powinno się na takie rzeczy patrzeć.
Nieco bardziej skomplikowaną kwestią jest sprawa co prawda pozorowanej, ale nieraz także w widowiskowy sposób przemocy pokazywanej w różnego rodzaju filmach. Ktoś wszak mógłby powiedzieć, iż skoro tak naprawdę zamiast krwi leje się tam keczup, to moralny problem czerpania rozrywki z patrzenia na realnie dokonującą się przemoc, takowych widowisk się nie tyczy. Jest to chyba jednak zbyt łatwe usprawiedliwianie tego typu filmów. Czy bowiem można usprawiedliwiać czynienie głównej atrakcji ze scen choćby i pozorowanego, ale wymyślnie pokazanego rozlewu krwi? A jeśli nie da się tego moralnie uprawomocnić, to czy da się uzasadnić oglądanie czegoś takiego dla rozrywki?
Oczywiście, nie każdy sposób pokazywania w filmach przemocy ma celu ekscytowanie nią widza. Czasem coś takiego, służy raczej podkreślaniu wagi ludzkiego cierpienia, czy też po prostu jest odwzorowaniem ukazanych w danej produkcji historycznych wydarzeń (jak np. w filmach wojennych). Istnieje jednak taki sposób pokazywania i pozorowania przelewu krwi, iż naprawdę nie ma większych wątpliwości, iż jego celem jest podniecanie nim publiczności. Co wszak powiedzieć np. o filmach słynnego Tarantino, gdzie krew rozbryzguje się w nienaturalnie wielkich ilościach, sceny walk są spowalniane tak by trwały dłużej, a jeden człowiek potrafi sam zabić dziesiątki innych? Trudno wszak mówić tu o podkreślaniu wagi ludzkiego cierpienia czy choćby o „odwzorowywaniu realiów” skoro tego typu sceny praktycznie nie miałyby szans zaistnieć w rzeczywistości.
Podsumowanie
Powyższe wyliczenie możliwych złych i niebezpiecznych treści, z którymi można zetknąć się w ramach obcowania z popkulturą z pewnością nie jest wyczerpujące. Ta niepełność owego wywodu, częściowo wynika z tego, iż w tym opracowaniu starałem się trzymać norm określonych już wcześniej przez Pismo święte i Tradycję Kościoła, a nie wszystkie ze złych rzeczy, jakie dziś możemy spotkać w mass mediach, były bardziej bezpośrednim problemem w czasach, gdy owe zasady i reguły były formułowane (albo przynajmniej nie zawsze bezpośrednio piętnowano te rzeczy). Tak czy inaczej widać jednak, iż w świetle przytoczonych kryteriów lwia część współczesnej popkultury nadaje się na śmietnik, a nie na rozrywkę dla chrześcijan.
Gdyby jednak, ktoś chciał jeszcze bronić zasadności zabawiania się przy pomocy przytoczonych widowisk, przywołując cytowane już wyżej slogany w rodzaju: „Mi to nie szkodzi” polecam wzięcie sobie do serca jedno z następujących pouczeń Ojców i nauczycieli Kościoła:
„Podobnie czemuż by wolno było patrzeć na to, co hańbą jest czynić? Czemuż by to, co kala człowieka wychodząc z ust, nie miało go kalać, gdy wchodzi doń przez oczy i uszy? Przecież oczy i uszy są sługami ducha, nie może więc on sam okazać się czysty, jeżeli jego słudzy są nieczyści! A więc masz zakaz uczęszczania do teatru, płynący z zakazu bezwstydu” – Tertulian [7].
„Cóż tedy, powiesz, jeśli nie patrzę pożądliwie? Jak mnie o tym przekonasz? Kto się nie wstrzymuje od patrzenia, nawet celowo to czyni, jak może pozostać czysty? Czy twe ciało z kamienia lub z żelaza? Przyobleczony jesteś w ciało, w ludzkie ciało, które łatwiej od siana zapala się od pożądliwością. Cóż wspominać teatr? Na rynku spotykając się z kobietami, często doznajesz poruszeń. A ty siedząc w górze, gdzie jest tyle podniet do szpetności, gdzie patrząc na niewstydliwie wchodzącą kobietę z odkrytą głową, ubraną w złociste szaty, o delikatnych i miękkich ruchach, śpiewającą śliskie pieśni, wypowiadającą nieprzyzwoite słowa, tak bezwstydnie się zachowującą, jak tylko możesz w myśli pojąć, nachylasz się, by spojrzeć, i śmiesz mówić, że nic ludzkiego nie odczuwasz? Czy ciało twe z kamienia lub z żelaza?” – św. Jan Chryzostom [8].
Niby teksty pisane kilkanaście wieków temu, a jakże aktualnie brzmią – nieprawdaż?
Przypisy:
1Cytat za: „Katechizm św. Alfonsa Liguoriego”, Miejsce Piastowe 1931, s. 93.
2Cytat za: „Dokumenty Soborów Powszechnych”, Kraków 2005, tom II, s. 379.
3Cytat za: Ks. Ambroży Guillois, „Wykład historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny i kanoniczny wiary katolickiej”, Wilno 1863, s. 278.
“Są dwie paruzje Jezusa Chrystusa: jedna już się dokonała, druga dopiero się dokona. Wszelako przyczyna oraz cel obu tych przyjść nie są takie same. Po raz pierwszy Chrystus przyszedł nie po to, aby osądzić nasze grzechy, lecz aby je odpuścić. Ale za drugim razem przyjdzie nie po to, aby je odpuścić, lecz po to, by osądzić. Dlatego o pierwszym przyjściu Boski Zbawiciel mówi: <<Ja nie przyszedłem świata sądzić, lecz zbawić>> (J 3, 17). Ale o drugim powiada: <<Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w majestacie swoim i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy usiądzie na stolicy majestatu swego. (…) I postawi owce po prawicy swojej, a kozły po (swojej) lewicy. (…) I pójdą ci (ostatni) na mękę wieczną, a sprawiedliwi do życia wiecznego>> (Mt 25, 31, 33, 46)” [1].
Św. Jan Maria Vianney:
“Teraz zjawia się On, jako surowy i nieubłagany Sędzia! To nie litościwy Pasterz, który szuka zbłąkanych owieczek, żeby im przebaczyć, ale Bóg pomsty, który na zawsze już oddziela grzeszników od sprawiedliwych, w zapalczywości Swojego gniewu karze przewrotnych, a sprawiedliwych zanurza w zdroje wiecznych rozkoszy (…) Niedługo już ten zaślepieniec, który spokojnie żył sobie w grzechu, usłyszy wyrok odrzucenia (…) Naprawdę przyjdzie chwila, w której nie będzie już miłosierdzia„[2].
Przypisy:
1. Św. Jan Chryzostom, 28 Homilia na Ewangelię św. Jana, par. 1.
2. Cytat za: „Kazania Proboszcza z Ars„, Warszawa 2009, s. 377, 380.
Słyszę na przykład, że wielu mówi, gdy takie rzeczy się zdarzają: “Gdyby nie było wina!”. Cóż za głupota! Cóż za szaleństwo! Podczas, gdy inni grzeszą, ty obwiniasz dary Boże? Jakież wielkie obłąkanie? Nie wino to sprawiło, ale niewstrzemięźliwość spożywających je ludzi. Powiedz więc: “Oby nie było pijaństwa, oby nie było rozpasania”. Jeśli zaś powiesz: “Oby nie było wino” to wkrótce, idąc dalej tą drogą powiesz: “Oby nie było żelaza” z powodu morderców; “Oby nie było nocy” z powodu złodziei; “Oby nie było światła” z powodu donosicieli; “Oby nie było kobiety” z powodu cudzołóstwa. W ten sposób wszystko oskarżysz.
Nie czyń tego! (Szatańskie jest takie myślenie). Nie obwiniaj wina, ale pijaństwo. Weź takiego człowieka, kiedy będzie trzeźwy, i przedstaw całą jego ohydę i powiedz mu: “Wino zostało nam dane, abyśmy byli radośni, a nie okrywali się hańbą; abyśmy się weselili, a nie byli przedmiotem pośmiewiska; abyśmy byli zdrowi, a nie schorowani; abyśmy pokrzepiali ciało, a nie wyniszczali siły duszy”.
Bóg uczcił cię darem, dlaczego nadużywając go, znieważasz siebie? Posłuchaj, co mówi Paweł: “Używaj po trosze wina ze względu na twój żołądek i twe słabości” (1 Tm 5, 23). Jeśli ów święty, pomimo słabości i częstych chorób, nie używał wina aż do czasu, gdy nakłonił go do tego jego nauczyciel, to jakże otrzymamy przebaczenie my, którzy upijamy się będąc zdrowi? Jemu powiedział: “Używaj po trosze wina ze względu na twój żołądek” (1 Tm 5, 23). Natomiast do każdego z was, którzy się upijacie powie: “Używaj wina po trosze ze względu na rozpustę, na częste nieprzyzwoite słowa oraz na inne niegodziwe pragnienia, jakie zwykle rodzą się z pijaństwa”. Jeśli nie zechcecie się od niego powstrzymać z tych powodów, powstrzymujcie się przynajmniej z powodu przygnębienia i wstrętu, który wywołuje. (Wino bowiem zostało dane ku radości). “Wino – powiada – rozwesela serce człowieka” (Ps 104, 15). Wy zaś plugawicie nawet tę jego właściwość. Cóż to bowiem za radość: być nieprzytomnym, znosić niezliczone boleści; patrzeć jak wszystko wokół wiruje; doznawać zawrotów głowy oraz odczuwać potrzebę polania głowy oliwą, jak ludzie mający gorączkę?
Św. Jan Chryzostom, “Homilie na Ewangelię według świętego Mateusza” (część druga: homilie 41 – 90), Kraków 2001, s. 195 – 196.
Chyba niewiele jest w Piśmie św. tak znanych, ale i jednocześnie nadużywanych wersetów jak słowa naszego Pana Jezusa Chrystusa: “Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” (Mt 7, 1). Zdanie to jest nadużywane, gdyż najczęściej stosuje się je w celu rozmycia bardziej jasnych i jednoznacznych ocen moralnych tyczących się różnych zachowań. Zdecydowane mówienie o tym, iż np. homoseksualizm czy cudzołóstwo są zawsze i poważnie złe nieraz spotyka się z ripostą typu: “Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”. Nie spotkałem się jednak nigdy z tym, by podobną odpowiedź dostał ktoś, kto wyraża przekonanie o tym, że Hitler czynił bardzo źle podżegając do mordowania Żydów czy też, że rzeczą ohydną jest gwałcenie kobiet albo seksualne wykorzystywanie dzieci. Co więcej myślę, że zacytowanie słów Jezusa: “Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” jako odpowiedź na jednoznaczne potępianie Holocaustu, gwałtów czy pedofilii spotkała by się szybko ze słusznym zarzutem, iż wręcz bluźnierczo nadużywa się tego stwierdzenia naszego Pana i Zbawcy. Jednakże ciągle słyszy się te słowa w odniesieniu do tych elementów moralności chrześcijańskiej, które są dziś kwestionowane i relatywizowane – stąd wniosek, iż cytującym je chodzi o to, by rozmyć jednoznaczność negatywnej oceny niektórych ze złych i ohydnych czynów.
Skoro widzimy jak bardzo są dziś nadużywane słowa Chrystusa o tym, by “nie sądzić aby nie być sądzonym” warto pochylić się uważniej nad ich autentycznym znaczeniem. Co Pan Jezus miał na myśli wypowiadając tę sentencję? Czy Zbawcy chodziło o to, iż chrześcijanie nie mogą sprawować urzędu sędziowskiego, albo że w ogóle powinny przestać funkcjonować wszelkie ziemskie sądy? A może uczniowie Pana Jezusa powinni przestać oceniać pewne ludzkie zachowania jako złe, ohydne i haniebne, bo przecież “nie należy sądzić”? Czy może rzecz w tym, by żadnemu człowiekowi nie mówić, iż czyni źle, podąża niewłaściwą drogą?
Zakazać zawodu sędziego?
Zacznijmy od pierwszej wymienionej przeze mnie, acz dość absurdalnej (choć mogącej być “logicznie” wysuwaną przez popleczników absolutyzowania słów o “niesądzeniu”) tezy, iż zdanie “Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” oznacza zakaz sprawowania przez chrześcijan urzędu sędziego albo też postulat likwidacji wszystkich sądów na tej ziemi. Owszem, nie spotkałem się osobiście jeszcze z tak radykalną interpretacją słów Pana Jezusa, ale czy nie należałoby ją uznać za logiczną przynajmniej w ustach tych, którzy nawet w reakcji na zwykłe oceny moralne tych czy innych czynów przywołują zdanie: “Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”? Wszak działanie sędziego, który może skazać kogoś np. na kilka lat więzienia znaczy o wiele więcej niż powiedzenie przez komuś: “Czynisz bardzo źle i nawróć się z tego”. W pierwszym wypadku mamy bowiem do czynienia z konkretnym, bardzo wymiernym oddziaływaniem jednej osoby na życie drugiego człowieka, w drugim zaś są to tylko słowa wyrażające ocenę czyjegoś zachowania. Jeśli zaś zakazane chrześcijanom byłoby formułowanie zwykłych negatywnych ocen takich czy innych czynów, to tym bardziej powinno być im zabronione uczestnictwo w wydawaniu wyroków sądowych pozbawiających danego człowieka wolności oraz pozostawiające prawne odium na jego czci.
Oczywiście jednak nie o takie absurdy chodziło Panu Jezusowi, gdy wypowiadał słowa “Nie sądźcie abyście nie byli sądzeni”. Gdyby bowiem tak było, to w innych fragmentach Pisma świętego nie byłoby mowy o tym, iż należy ustanowić sędziów, którzy będą wydawać bezstronne i sprawiedliwe wyroki (Pwt 1, 16 – 17; Ps 58, 2; 82, 3-4; Pwt 16, 18-20), władze cywilne są ustanowione po to by karać złoczyńców (a żeby karać złoczyńców trzeba ich wcześniej przecież sprawiedliwie osądzić – por. Rz 13, 4; 1 P 2, 13); a rodzice mają dyscyplinować i karcić swe pociechy, co też w nieunikniony sposób wiąże się z pewnego rodzaju osądzaniem ich przewin (por. Prz 29, 5; 13, 24; 22, 15; 23, 13 – 14; Syr 42, 1; 5). Pan Jezus nie wydałby też następującego polecenia swym uczniom: „Nie sądźcie z zewnętrznych pozorów, lecz wydajcie wyrok sprawiedliwy” (J 7, 24), a Duch Święty nie zainspirowałby króla Dawida do wypowiedzenia następujących słów: “Naucz mnie trafnego sądu i umiejętności, bo ufam twym przykazaniom” (Ps 119, 66).
Także Tradycja Kościoła potwierdza, iż w ludzkim społeczeństwie zostały ustanowione pewne urzędy i autorytety, których celem jest sprawiedliwe sądzenie oraz – jeśli taka jest potrzeba – karanie winnych zła osób. Katechizm Soboru Trydenckiego ujmuje to np. tak: „(Bóg) rozkazuje, aby sądy wszystkie sprawiedliwie i według praw były odprawowane (…) upomina Pan Bóg, aby sędziowie winnym nie folgowali, a niewinnych nie potępiali (…) Ma też Urząd moc prawną do zabijania i karania złych ludzi na gardle: i nie idzie zatem, żeby mieli takowi, którzy są na urzędzie, przeciwko temu przykazaniu grzeszyć, ale owszem są woli bożej posłuszni„.
Rzecz jasna, powyższe rozumienie sądzenia innych ludzi (czyli zakładające prawo wymierzania konkretnych kar) nie przysługuje wszystkim osobom i jest ograniczone do pewnych ich kategorii – sędziów i rodziców, a w jeszcze bardziej ograniczonym wymiarze przełożonych w pracy oraz nauczycieli.
Zakazać piętnowania zła?
Może zatem Panu Jezusowi chodziło o zakaz nazywania pewnych rzeczy złymi, ohydnymi, napominania źle czyniących itp? I ta interpretacja nie zdaje testu na jej współbrzmienie z wieloma innymi tekstami Pisma świętego. W wielu bowiem fragmentach Biblii mamy zachęty i ponaglenia, by jasno wskazywać na błędy oraz napominać źle czyniących:
“I nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności, a raczej piętnując, nawracajcie [tamtych]!” (Ef 5, 11).
“Jeśli powiem bezbożnemu: “Z pewnością umrzesz”, a ty go nie upomnisz, aby go odwieść od jego bezbożnej drogi i ocalić mu życie, to bezbożny ów umrze z powodu swego grzechu, natomiast Ja ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew“(Ez 3:18-19).
“Wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz” (2 Tm 4, 2).
“Trwających w grzechu upominaj w obecności wszystkich” (1 Tm 5, 20).
Co więcej, w niektórych (choć raczej rzadkich) przypadkach Bóg pobudził swych ludzi nawet do oceniania wewnętrznych intencji innych osób, jak to miało miejsce w przypadku św. Pawła Apostoła, który w następujących słowach nazwał maga Elimasa: “O synu diabelski, pełny wszelkiej zdrady i wszelkiej przewrotności, wrogu wszelkiej sprawiedliwości czyż nie zaprzestaniesz wykrzywiać prostych dróg Pańskich!” (Dz 13, 10).
Przed sądzeniem bliźniego wyrzuć belkę ze swego oka
Co zatem w rzeczywistości znaczą słowa naszego Pana: “Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”? Jedno ze znaczeń tego stwierdzenia wyłania się już z samego jego bezpośredniego kontekstu. Po owych słowach Chrystus mówi bowiem: “Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie widzisz belki we własnym oku? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka [tkwi] w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata” (Mt 7, 2-5).
Najwyraźniej chodzi więc tu Panu Jezusowi o sytuację, w której ktoś osądza mniejsze grzechy swego bliźniego podczas, gdy sam on jednocześnie tkwi w większych nieprawościach. Rzecz zatem nie w sądzeniu jako takim, ale w sądzeniu pełnym hipokryzji. Jan Chryzostom, święty ojciec i doktor Kościoła tak wykłada te słowa naszego Zbawcy:
“Widzisz zatem, że nie zabrania sądzić, lecz najpierw każe wyjąć belkę z oka swego, a dopiero potem poprawiać błędy innych (…) Tymi słowami przekazał, by ten, który sam podlega niezliczonym błędom, nie był surowym sędzią przewinień innych, gdy są one małe; nie zabrania karcić ani poprawiać, lecz nakazuje nie zaniedbywać własnych błędów i nie naigrawać się z cudzych“.
Nie sądź z pozorów i pochopnie
Inną zasadą, która powinna kierować naszym sądzeniem i ocenianiem jest unikanie lekkomyślnych sądów. Chodzi więc o wydawanie ocen, napomnień w sposób pośpieszny, nie uwzględniający wielu ważnych czynników, bez wysłuchania osoby, której postępowanie oceniamy, co nieraz wiąże się z żywionymi przez nas uprzedzeniami, emocjami, antypatiami wobec danego człowieka. Zakaz lekkomyślnego i pochopnego osądzania innych ludzi jest nauczany m.in. przez Katechizm Kościoła Katolickiego w punkcie 2477, a wynika z biblijnych nakazów o tym, by “nie sądzić z pozorów”, ale by sądzić w sposób sprawiedliwy i bezstronny (Pwt 1, 16 – 17; Ps 58, 2; 82, 3-4; Pwt 16, 18-20; J 7, 24).
Przykładów pochopnego sądzenia innych ludzi jest wiele. W dyskusjach pomiędzy politykami jeden drugiemu często mówi: “Kłamie pan”, podczas gdy nieraz chodzi o jakąś przez danego człowieka wygłaszaną opinię, która może być mylna lub błędna, lecz niekoniecznie jest wypowiadana w świadomy jej nieprawdziwości sposób (a tylko wtedy mamy do czynienia z kłamstwem). Mogę powiedzieć np., że “Większość Arabów to porządni ludzie” i nawet jeżeli będę się wtedy mylił to czy koniecznie będę wówczas kłamał? Nie – kłamałbym dopiero wówczas, gdybym miał dobrą wiedzę odnośnie tego, że większość Arabów jest jednak łajdakami, a mimo to utrzymywał coś przeciwnego. A tak, to po prostu mogę się mylić, błędnie oceniać daną sytuację, ale nie kłamać. Ktoś inny może widzieć swego znajomego, jak ten odmawia pieniędzy żebrakowi i od razu powiedzieć, że w takim razie jest on chciwcem i sknerą, ale pominąć to, że od tego żebraka pachniało alkoholem, a odmawiający nieraz wcześniej był świadkiem, jak ten proszący o jałmużnę człowiek upija się. Świętemu Mikołajowi zdarzyło się zakraść do domu niewiast o złej sławie, by podrzucić im pieniądze, po to by mogły za nie zacząć nowe życie. Ktoś widząc to mógłby pośpiesznie ocenić św. Mikołaja jako rozpustnika, a w rzeczywistości przecież był on wzorem cnotliwego mężczyzny.
Nie wyolbrzymiaj czyichś (rzeczywistych bądź rzekomych) wad i błędów
Innym przykładem niewłaściwego sądzenia jest wyolbrzymianie czyichś błędów lub wad (ewentualnie czegoś co nie jest samo w sobie błędem lub wadą, lecz jest przez pewne osoby tak odbierane). Ktoś dajmy na to ukradnie 5 złotych (czego oczywiście czynić nie powinien), a mówi się o nim, jakby kradł miliony. Inny może być cudzołożnikiem (co rzecz jasna jest straszną rzeczą), a osoba nieprzychylna zacznie go nazywać pedofilem oraz zoofilem. Tego rodzaju wyolbrzymiające sądy nieraz widzimy w świecie polityki. Na przykład, dla zwolenników liberalizmu i libertarianizmu ekonomicznego wystarczy opowiadać się za utrzymaniem zasiłków społecznych, by być przez nich nazywanym socjalistą, albo i nawet komunistą. Z kolei, lewicowy lubią nazywać wszelkie przejawy niechęci wobec islamu mianem “rasizmu”, zaś co bardziej silniejsze tendencje na rzecz wzmocnienia uprawnień państwa czy choćby delikatnego ograniczenia nadużyć wolności słowa i ekspresji obwoływać jako “faszyzm”, “talibizację”, itp.
Takie wyolbrzymianie czyichś błędów i wad ma często miejsce nie tylko w odniesieniu do jednostek, ale też całych grup społecznych. Widzimy to choćby w stosunku do dzisiejszej fali imigracji, gdzie jej przeciwnicy biorą sobie pewien wycinek negatywnych zachowań w wykonaniu imigrantów i na okrągło uogólniają je na całość imigranckiej społeczności.
Nie sądź w sposób “absolutny”
Wreszcie, chyba najważniejszym przejawem niewłaściwego sądzenia jest utrzymane we wręcz absolutnym duchu wyrokowanie o czyimś wiecznym losie. Jest to coś, czego należy zasadniczo rzecz biorąc unikać, gdyż jako ludzie mamy ograniczoną wiedzę o stanie duszy drugiego człowieka, jego intencjach, okolicznościach w których działa oraz wpływie różnych innych czynników na poziom świadomości i dobrowolności jego decyzji. A co się z tym wiąże, trudno jest tak naprawdę powiedzieć nam, czy dany człowiek w danym momencie ściągnął na swe sumienie winę grzechu śmiertelnego i czy gdybym umarł w momencie popełnienia obiektywnie poważnie złego czynu poszedłby do piekła. Tym bardziej zaś zwykle nie wiemy, co choćby i czyniący w swym życiu bardzo wiele zła człowiek przeżywał w ostatnich chwilach swego życia, czy nie zaczął żałować za nieprawości, nie modlił się do Boga o przebaczenie, etc. Dlatego też należy być bardzo ostrożnym w mówieniu o konkretnych ludziach tak, jakbyśmy wiedzieli, że dana osoba ma na sumieniu winę grzechu ciężkiego, a już w ogóle – chyba, że sam Bóg nam to objawi – nie powinniśmy twierdzić, że ten czy inny człowiek jest teraz w piekle. To nie znaczy, że nie należy mówić, iż dane zachowania są poważnie złe, że stanowią one ohydę w oczach Boga i że świadome oraz dobrowolne praktykowanie ich stanowi pewną drogę do piekła. To wszystko należy głosić, ale nie należy tego mylić z wchodzeniem z szaty Pana Boga i próbą uzurpowania sobie wiedzy o danym człowiekiem, którą sam z siebie posiada tylko nasz Stwórca.
Nie sądźmy z pozorów, ale sprawiedliwym sądem sądźmy
W słowach Pana Jezusa o tym, by “nie sądzić, aby nie być sądzonym” z pewnością zatem nie chodziło o swego rodzaju relatywizację podejścia do różnych zasad moralnych, zakaz sprawowania zawodu sędziego czy też brak napominania albo karania czyniących zło. Rzecz nie w tym, by w ogóle nie sądzić oraz nie oceniać ale by czynić to w ostrożny, rozsądny, bezstronny i sprawiedliwy sposób.
Na sam koniec warto przytoczyć zdanie z nauczania św. Jana Chryzostoma, które w bardzo dobry sposób może być skierowane przeciwko współczesnym, bardzo powierzchownym interpretacjom sentencji “Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”:
“Inaczej, gdyby się to miało jeszcze utrzymać, wszystko obróci się wniwecz: sprawy Kościoła, państwa , rodziny. Wzmoże się zło, jeśli gospodarz nie będzie sądził sługi, gospodyni służącej, ojciec – syna, a przyjaciel – przyjaciela (…) Cóż więc znaczą te słowa? Uważajmy dobrze, aby nikt nie uznał środków zbawienia i prawa pokoju za prawa przewrotu i zamieszania“.
Istnieje jedna z przypowieści naszego Pana Jezusa Chrystusa, która notorycznie jest wykorzystywana przez liberałów do usprawiedliwiania ich idei. Chodzi mianowicie o przypowieść tyczącą się robotników w winnicy (Mt 20, 1-16). W tej opowieści Chrystus przedstawia sytuację polegającą na tym, iż gospodarz winnicy najął o różnych porach dnia robotników do pracy na swej posiadłości, po czym wypłacił taką samą ilość pieniędzy (jednego denara) zarówno tym, którzy pracowali u niego od samego rana, jak i tym, którzy przepracowali tylko ostatnią godzinę. Kiedy zaś robotnicy zatrudnieni u niego od godzin porannych czynili mu wyrzuty on odpowiedział jednemu z nich: Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje i odejdź! Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? (Mt 20, 14 – 15).
Liberałowie komentują tę przypowieść mniej więcej tak: “Patrzcie, Chrystus w ten sposób pochwalił zasadę wolności umów pomiędzy pracownikiem a pracodawcą. Jeśli obie strony zgadzają się między sobą na dane warunki pracy i płacy, to władzom państwowym nic do tego. Precz zatem z ustalaną przez rząd płacą minimalną oraz kodeksem pracy krępującym wolność umów”.
Co jest nie tak z tą wykładnią biblijnej przypowieści o robotnikach ostatniej godziny? Po pierwsze; nie wszystkie przypowieści Pana Jezusa należy interpretować jako pochwałę opisanego w nich stanu rzeczy. Po drugie: nie w taki sposób ową przypowieść interpretują Ojcowie i Magisterium Kościoła.
O ile bowiem większość stwierdzeń zawartych w Piśmie świętym należy rozumieć mniej lub bardziej dosłownie, o tyle nie odnosi się to dokładnie do wszystkich zdań i słów ujętych w tej Księdze. A przypowieści podawane przez Pana Jezusa często należą właśnie do tych mniej dosłownie interpretowanych części Biblii. Gdyby wszak wszystkie z podawanych przez Chrystusa przypowieści wykładać jako pochwalanie podanego w nich stanu rzeczy to musielibyśmy usprawiedliwiać nie tylko liberalnie rozumianą wolność umów, ale także zacząć aprobować poligamię oraz oszukiwanie swych przełożonych. Oto bowiem w przypowieści o pannach roztropnych i nieroztropnych (Mt 25, 1-13) Pan Jezus posłużył się przykładem zaślubin poligamicznego małżeństwa (dziesięć panien wyszło na spotkanie swego pana młodego). Chrystus nie krytykuje w tej przypowieści owego zwyczaju, czy to jednak oznacza, że w takim razie obowiązek monogamii, o którym uczy Magisterium Kościoła jest błędny? W przypowieści zaś o nieuczciwym zarządcy (Łk 16, 1-13) Pan Jezus posługuje się przykładem człowieka, który z groźby utraty swej posady wydobywa się za pomocą oszukiwania swego ziemskiego szefa. Czy to jednak oznacza, że w takim razie można oszukiwać i okłamywać swych pracodawców?
Widzimy zatem, iż celem przypowieści Jezusa nie zawsze było wyrażenie aprobaty dla wszystkich opisanych w nich zachowań. Te przypowieści nieraz po prostu wyrażały prawdę o pewnych nadprzyrodzonych sprawach za pomocą zrozumiałych dla ówczesnych ludzi porównań wziętych ze współczesnego im życia. I podobnie w przypowieści o robotnikach ostatniej winnicy nie chodzi o to, że pracodawca ma prawo w dowolny i arbitralny sposób wynagradzać swych pracowników, nie kierując się przy tym żadnymi innymi względami niż treść danego przez siebie słowa. W tej przypowieści chodzi o pokazanie, iż w Królestwie Niebieskim nikt nikomu nie będzie czynił wyrzutów pobudzanych zazdrością oraz o dodanie otuchy tym, którzy może i większość swego życia zmarnowali na popełnianiu różnego rodzaju grzechów, ale pragnęliby się szczerze z nich nawrócić choćby i na swą starość (oczywiście nie należy tego mylić z postawą celowo odkładającą nawrócenie na starość, gdyż takowa stanowi bezbożną zuchwałość). I tak właśnie tę przypowieść rozumiał św. Jan Chryzostom, jeden z Ojców i Doktorów Kościoła. Uczył on bowiem na ten temat m.in:
“Co można na to powiedzieć? Nie ma w królestwie niebieskim – w żadnym przypadku – kto spierałby się lub upominał o takie rzeczy. Miejsce to wolne jest od zawiści i zazdrości. Jeśli święci oddają w doczesności nawet swe dusze za grzeszników, to o wiele bardziej cieszą się tam, widząc ich używających tych dóbr; uważają je za własne.
Dlaczego więc tak to przedstawił? Była to przypowieść. Dlatego nie trzeba wszystkiego w przypowieściach dokładnie analizować, ale poznawszy cel, w jakim została powiedziana, nim się zajmować, a jej już bliżej nie roztrząsać.
Dlaczego więc ta przypowieść została tak ułożona i co chce w niej osiągnąć? Chce uczynić bardziej gorliwymi tych, którzy się nawrócili w późnej starości i stali się lepsi oraz nie dopuścić, by myśleli, że otrzymali mniej (…)
Na podstawie tego wszystkiego widzimy więc, że przypowieść ta została powiedziana zarówno do tych, którzy wstąpili na drogę cnoty w pierwszej młodości, jak również tych, którzy uczynili to później w podeszłym już wieku. Do tych pierwszych, aby nie byli zarozumiali i nie czynili wyrzutów tym, którzy przyszli około godziny jedenastej, do tych drugich zaś, by się dowiedzieli, że można wszystko osiągnąć nawet w krótkim czasie” (Homilie na Ewangelię św. Mateusza, Hom. LXIV).
Należy też zauważyć, że Magisterium Kościoła będące autorytatywnym interpretatorem Pisma św. i Tradycji Apostolskiej bynajmniej nie popiera liberalnego poglądu o tym, jakoby wysokość płacy powinna być ustalona wyłącznie w drodze umowy pomiędzy pracodawcą a pracownikiem.
Papież Leon XIII w encyklice “Rerum novarum” naucza co następuje:
Sądzi się, że pracodawca wypłaciwszy umówioną płacę, uczynił tym samym zadość swoim obowiązkom i do niczego już nie jest obowiązany. Dopiero zaś wtedy – sądzi się – naruszona byłaby sprawiedliwość, gdyby albo pracodawca nie chciał dać pełnej płacy, albo pracownik nie chciał całej wykonać pracy. W tych tylko wypadkach, a poza tym w żadnych innych, usprawiedliwiona jest – mówi się – interwencja państwa dla ochrony praw każdemu należnych.
Sprawiedliwy jednak sędzia niełatwo przyzna rację temu poglądowi i nie we wszystkim. Pogląd ten bowiem nie jest wszechstronny, a pomija wzgląd bardzo ważny. Mianowicie pracować, znaczy: rozwijać działalność dla zdobycia środków wymaganych przez różne potrzeby życia, a przede wszystkim przez potrzebę utrzymania go. W pocie oblicza twego będziesz pożywał chleb (Rdz 3,19). Stąd praca nosi na sobie dwie niejako cechy: mianowicie jest naprzód osobista, ponieważ siła pracy tkwi w osobie i jest właściwością osoby, która jej używa i na której pożytek natura ją przeznaczyła. Dalej, praca jest konieczna, ponieważ do zachowania życia potrzebuje człowiek owoców pracy; sama zaś natura, której nie można być nieposłusznym, nakazuje staranie o życie. Jeśli na pracę patrzyć będziemy tylko z pierwszego, osobistego punktu widzenia, to nie ulega wątpliwości, że się pracownik może zadowolić skromnym zarobkiem; jak bowiem pracę swoją oddaje komuś decyzją własnej woli, tak samo też decyzją swej woli może zrezygnować z części albo z całej płacy.
Sprawa jednak inaczej się nam przedstawi, jeśli ze względem na osobisty charakter pracy połączymy wzgląd na konieczność, dającą się zresztą od tamtego odłączyć tylko w myśli, nie w rzeczywistości. W istocie zachowanie życia jest obowiązkiem spoczywającym na wszystkich ludziach, a zbrodnią byłoby nie spełnić go. Z tego to obowiązku wywodzi się prawo do starania się o rzeczy potrzebne dla utrzymania życia, których ubogiemu dostarczyć może tylko płaca otrzymana za pracę. Chociaż więc pracownik i pracodawca wolną z sobą zawrą umowę, a w szczególności ugodzą się co do wysokości płacy, mimo to jednak ponad ich wolą zawsze pozostanie do spełniania prawo sprawiedliwości naturalnej, ważniejsze i dawniejsze od wolnej woli układających się stron, które powiada, że płaca winna pracownikowi rządnemu i uczciwemu wystarczyć na utrzymanie życia. Jeśli zatem pracownik zmuszony koniecznością, albo skłoniony strachem przed gorszym nieszczęściem, przyjmuje niekorzystne dla siebie warunki, które zresztą przyjmuje tylko pod przymusem, ponieważ mu je narzuca właściciel warsztatu lub w ogóle pracodawca, wtedy dokonuje się gwałt, przeciw któremu głos podnosi sprawiedliwość(tamże, p. 34, podkreślenie moje – MS).
Z kolei, w punkcie 2434 Katechizmu Kościoła Katolickiego czytamy:
Słuszne wynagrodzenie jest uzasadnionym owocem pracy. Odmawianie go lub zatrzymywanie może stanowić poważną niesprawiedliwość . Aby ustalić słuszne wynagrodzenie, należy uwzględnić jednocześnie potrzeby i wkład pracy każdego. “Należy tak wynagradzać pracę, aby dawała człowiekowi środki na zapewnienie sobie i rodzinie godnego stanu materialnego, społecznego, kulturalnego i duchowego stosownie do wykonywanych przez każdego zajęć, wydajności pracy, a także zależnie od warunków zakładu pracy i z uwzględnieniem dobra wspólnego” . Porozumienie stron nie wystarczy do moralnego usprawiedliwienia wysokości wynagrodzenia(podkreślenie moje – MS).