Prawda i Konsekwencja

Tag Archive: poligamia

  1. Czy poligamia jest wewnętrznie zła?

    Możliwość komentowania Czy poligamia jest wewnętrznie zła? została wyłączona

    Temat poligamii – czyli małżeństwa w ramach którego mężczyzna ma prawo mieć jednocześnie wiele żon – nie jest co prawda w sensie praktycznym ważnym dla zdecydowanej większości chrześcijan, ale stanowi dość istotne wyzwanie dla ukazywania wewnętrznej wiarygodności Pisma świętego oraz religii chrześcijańskiej. Z jednej bowiem strony księgi Starego Testamentu wydają się uwiarygadniać poligamię, z drugiej zaś prawie wszystkie wyznania chrześcijańskie są mniej lub bardziej zdecydowanie przeciwne tego rodzaju małżeństwom. Jaka jest więc prawda o poligamii? Czy jest ona wewnętrznie zła? A jeśli tak, to jak tłumaczyć fakt, iż ani Stary, ani nawet Nowy Testament w sposób bezpośredni i wyraźny, na żadnej ze swych stronic, nie zakazują ani nie potępiają tej praktyki? A może, poligamia mogła być moralnie dobra w czasach Starego Przymierza i dopiero okoliczności, w których przyszło żyć ludziom w erze Nowego Zakonu czynią ją zawsze lub prawie zawsze materią ciężkiego grzechu? Na te i tym podobne pytania postaram się odpowiedzieć w poniższym artykule.

    Zaczynając od przyjrzenia się temu, co na temat poligamii ma do powiedzenia autorytatywne nauczanie katolickie, to muszę jasno stwierdzić, iż przynajmniej na tyle, na ile je znam, nie znajduje w nim odpowiedzi, czy jest ona wewnętrznie zła. Owszem, wszystkie z dokumentów kościelnych, z którymi się zapoznałem, potępiają ją, ale nie precyzują tego, czy czynią one to na zasadzie stwierdzenia jej wewnętrznego zła. Nakreślone przeze mnie wyżej rozróżnienie jest ważne, gdyż pewne rzeczy są – wedle doktryny katolickiej – złe „wewnętrznie”, a przez to moralnie naganne we wszelkich czasach, kulturach i okolicznościach. Jednak inne rzeczy mogą być złe „zewnętrznie” – to znaczy z powodu zwykle, choć nie zawsze towarzyszących im okoliczności. Na przykład, oglądanie pornografii jest zwykle „zewnętrznie” złe, ale nie jest ono „wewnętrznie” złe – a to dlatego, że bardzo trudno jest patrzeć na tego rodzaju materiały bez wywoływania przy tym seksualnej pożądliwości, jednak w pewnych szczególnych okolicznościach patrzenie na pornografię może być moralnie dozwolone: dobrym przykładem tego rodzaju sytuacji jest praca sędziego, policjanta czy prokuratora, przedstawiciele wszystkich tych zawodów czasami mają nawet obowiązek zapoznawania się z materiałami natury pornograficznej, a to w celu sprawiedliwego osądzenia lub rozeznania danej sprawy (powinni jednak przy tym starać się oddalać pożądliwe myśli i pragnienia, jakie zwykle rodzą się przy oglądaniu takich rzeczy). Tak więc, same stwierdzenia zawarte w kościelnych aktach Magisterium o tym, że poligamia „nie jest zgodna z prawem moralnym” (Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 2387); jest „zdrożnym obyczajem żydowskim” (patrz: Leon XIII, „Arcanum divinae sapientiae”); Chrystus potępił poligamię (patrz: Pius XI, „Casti Connubi”) nie rozstrzygają jeszcze w bardziej jednoznaczny sposób, czy poligamię należy uważać za wewnętrznie złą. Mogą one to znaczyć (a ściślej rzecz biorąc: sugerować), ale nie muszą.

    Mimo jednak tego, iż nie widzę w nauczaniu katolickim wyraźnego stwierdzenia, że poligamia jest wewnętrznie zła, a także faktu jakiegoś rodzaju przyzwolenia na istnienie takowej w ramach ksiąg Starego Przymierza, myślę, że istnieją pewnego rodzaju słabsze bądź silniejsze poszlaki na rzecz tezy, iż rzeczywiście może być ona rozpatrywana właśnie w tych kategoriach. Oto kilka takich „poszlak”:

    1. Poligamia na kartach Pisma świętego – choć nie jest wyraźnie potępiana – to jest często łączona z mniejszymi bądź większymi kłopotami. Jaskrawym tego przykładem jest historia króla Salomona, który od bycia najmądrzejszym człowiekiem na świecie przeszedł do czczenia fałszywych bóstw, a stało się to za przyczyną wielości pogańskich żon, które on poślubił (por. 1 Krl 11, 3-4). Innym biblijnym przykładem negatywnych konsekwencji poligamii jest historia Abrahama, Sary i Hagar (por. Rdz 16, 3). Otóż Sara nie mogąc dać Abrahamowi potomka, postanowiła przekazać niewolnicę Hagar jako swego rodzaju drugą żonę dla swego męża (z nadzieją, iż ta pocznie mu dziecię). I choć owa nadzieja została spełniona – Hagar poczęła Abrahamowi syna Izmaela – to jego narodziny doprowadziły do konfliktu pomiędzy Sarą a Hagar.

    2. Poligamia nie jest przez natchnionych i nieomylnych autorów Pisma świętego nigdy chwalona. Również, teza o tym, iż Bóg nakazał komukolwiek praktykowanie poligamii wydaje się być dość kontrowersyjna. To jest ważna uwaga i rozróżnienie, gdyż o ile Bóg może – w pewnym biernym i „niechętnym” sensie (o czym szerzej będzie mowa poniżej) – zezwalać na dokonywanie nawet niektórych wewnętrznie złych czynów, to nie jest możliwe, by Stwórca takie uczynki chwalił albo też rozkazywał ich popełnienie. Ktoś może na ten argument odpowiedzieć, że Bóg owszem nakazał praktykowanie poligamii w następującym przepisie Prawa Mojżeszowego:

    Jeśli jaki mąż będzie miał dwie żony, jedną kochaną, a drugą niekochaną, i one urodzą mu synów, a pierworodnym będzie syn niekochanej – to w dniu przekazywania dziedzictwa nie może za pierworodnego uznać syna kochanej, gdy pierworodnym jest syn niekochanej. Jeśli pierworodnym jest syn niekochanej, musi mu przyznać podwójną część wszystkiego, co posiada, gdyż on ma prawo do pierworództwa” (Pwt 21,15–17; por. 1 Sm 1,1nn).

    Czy jednak powyższe starotestamentowe prawo tyczyło się w swej istocie nakazu zawierania poligamicznych małżeństw? Otóż nie, jego sedno sprowadzało się do ochrony słusznych interesów syna „niekochanej żony”. Nie jest to jednak polecenie typu „Miej więcej żon aniżeli jedną”.

    Obrońcy tezy o braku wewnętrznego zła poligamii mogą powołać się jednak na inny z nakazów Starego Zakonu, a mianowicie na tzw. prawo lewiratu:

    Jeśli bracia będą mieszkać wspólnie i jeden z nich umrze, a nie będzie miał syna, nie wyjdzie żona zmarłego za mąż za kogoś obcego, spoza rodziny, lecz szwagier jej zbliży się do niej, weźmie ją sobie za żonę, dopełniając obowiązku lewiratu.” (Pwt 25, 5).

    Istotnie zakładając, iż praktyczne zastosowanie powyższego biblijnego prawa miało miejsce również w przypadku już żonatych braci zmarłego mężczyzny, to ów nakaz byłby jednoznaczny z poleceniem praktykowania bigamii bądź poligamii. W samym tekście owego przepisu nie ma zaś odniesienia, iż może on być aplikowany tylko w przypadku tych spośród braci, którzy byliby wówczas samotni (a więc byliby kawalerami bądź wdowcami). Z drugiej zaś strony – choć w świetle naszego naturalnego doświadczenia – takie założenie może wydawać się czymś mało wiarygodnym, to nie można jednak w sposób absolutny wykluczyć hipotezy, iż Bóg w swej opatrzności tak pokierował praktycznym zastosowaniem prawa lewiratu, iż zawsze ono trafiało na samotnych mężczyzn (czyli kawalerów i/lub wdowców). Jest to co prawda mało prawdopodobne, ale nie zawsze nasza ludzka logika musi odpowiadać drogom Boskiej opatrzności. Sam zaś kojarzę z Biblii tylko dwa konkretne przypadki zastosowania prawa lewiratu: tyczą się one Onana (Rdz 38, 8-9) i Boaza (księga Rut). W obu z nich nie ma informacji o tym, by Onan i Boaz byli w chwili zawierania małżeństwa lewirackiego związani z innymi kobietami: nie można więc wykluczyć założenia, iż mogli być oni wtedy samotnymi mężczyznami. Muszę jednak w tym miejscu uczciwie powiedzieć, iż nie sprawdzałem treści Biblii pod tym kątem szczegółowo, a więc gdyby któryś z czytelników tego artykułu wskazał konkretny fragment Pisma świętego, z którego by wynikało, iż małżeństwo lewirackie zostało zawarte przez jednocześnie już żonatego mężczyznę, to byłby jednoznaczny dowód na to, że de facto instytucja ta była Boskim nakazem zawierania bigamicznych bądź poligamicznych małżeństw: a więc nie mogłyby być one tym samym wewnętrznie złe.

    3. Bóg owszem – w pewnym sensie – pozwolił na praktykowanie poligamii, ale uczynił to w ramach nie swego ściśle moralnego prawa, ale tego co można nazwać „karno-cywilną częścią Prawa Mojżeszowego”. Prawa zaś karne i cywilne mają to do siebie, iż mądry i roztropny władca, może w ich obrębie niechętnie zezwalać (czyli mówiąc bardziej tradycyjnym językiem: tolerować) na popełnianie niektórych wewnętrznie złych czynów. Takie zezwolenie/tolerancja jest wówczas udzielane po to, by zapobiec powstaniu większego zła bądź osiągnąć jakieś większe dobro. Można więc powiedzieć, iż dobre prawa czasami mogą/powinny tolerować wewnętrznie złe czyny. Przykładowo osobiście uważam, iż najlepszym prawem byłyby przepisy zakazujące i karzące dokonywanie aktów cudzołożnych i homoseksualnych, ale z drugiej strony nie w każdych okolicznościach byłoby roztropne ustanawianie takich restrykcji, przez co czasami jest lepiej na płaszczyźnie prawnej tolerować takie czyny, starając się w inny sposób je ograniczać. I podobnie mogło być z przyzwoleniem Prawa Mojżeszowego na istnienie poligamii: sam fakt jej prawnego tolerowania nie musiał oznaczać, że nie jest ona wewnętrznie zła, ale mógł mieć na celu zapobieżenie jakiemuś większego złu bądź ocalenie większego dobra. Nie byłoby to wówczas sprzeczne z tymi stwierdzeniami Pisma świętego, w których oświadcza się, iż Bóg „nikomu nie zezwolił grzeszyć” (Syr 15, 20), gdyż jak to zostało już wyżej nakreślone, należy rozróżnić pomiędzy prawnym a ściśle moralnym zezwoleniem na popełnianie danych czynów. Jeśli zaś chodzi o prawa tolerujące dane grzechy, to może mieć tu zastosowanie następujące biblijne stwierdzenie:

    Dlatego dopuściłem u nich prawa, które nie były dobre, i nakazy, według których nie mogli żyć.” (Ez 20, 25).

    4. Argumentem za moralną dobrocią poligamii nie jest fakt, iż praktykowali ją również generalnie sprawiedliwi mężowie Starego Testamentu (czyli np. Abraham, Mojżesz, Dawid). Nie każdy bowiem czyn owych ludzi został spisany przez biblijnych autorów po to, by dano nam przezeń przykład do naśladowania. I chociaż można założyć, iż owi czcigodni patriarchowie oraz królowie Starego Zakonu nie zaciągali nawet osobistej winy grzechu w związku z czynioną przez siebie poligamią, to okoliczność takowa nie czyniłaby jeszcze owego zwyczaju czymś moralnie właściwym. Należy wszak rozróżnić pomiędzy czymś, co tradycyjna teologia moralna zwie „grzechem materialnym” a „grzechem formalnym”. To pierwsze występuje wówczas, gdy czynimy coś, co jest obiektywnie złe, ale nie mamy przy tym czy to świadomości czy/i dobrowolności. Wówczas co prawda dochodzi do moralnego nieporządku, ale dana osoba nie jest winna w swym sumieniu popełnienia grzechu. To drugie – czyli „grzech formalny” następuje zaś wówczas, gdy oprócz obiektywnego naruszenia tej czy innej normy moralnej, w grę wchodzi też świadomość i/lub dobrowolność jej złamania: wtedy ciąży na naszym sumieniu wina grzechu. Jako że przynajmniej na kartach Starego Testamentu prawda o wewnętrznym złu poligamii nie została nam jeszcze objawiona, możemy założyć, iż tacy występujący tam sprawiedliwi mężowie jak Abraham, Mojżesz czy Dawid, biorąc sobie więcej niż jedną żonę równocześnie popełniali właśnie „grzech materialny” nie zaś „grzech formalny”.

    Przy tej okazji warto także zauważyć, że stwierdzenie jednego z biblijnych autorów o tym, że Bóg „dał” Dawidowi wiele żon i był gotów dać mu ich jeszcze więcej (por. 2 Sm 2, 18), także nie przemawia za brakiem wewnętrznego zła poligamii. Otóż w języku natchnionych autorów Pisma świętego zwroty mówiące, iż Bóg komuś coś „dał” mogą być czasami czymś analogicznym do tego co w naszej kulturze zwie się „skrótami myślowymi”. Innymi słowy, mogą one pomijać pewne ważne rozróżnienia, a tylko w bardzo zwięzły sposób informować o danej rzeczywistości. Ujmując zaś to bardziej teologicznie, to biblijne frazy w rodzaju „Bóg dał …” nie muszą w każdym przypadku ich użycia oznaczać, że dana sytuacja była wyrazem pozytywnej Bożej woli – mogą one czasami po prostu znaczyć, iż Bóg w swej opatrzności pozwolił na zaistnienie danego stanu rzeczy. Słuszność takiej interpretacji widać choćby na przykładzie poniższego fragmentu Biblii:

    To mówi Pan: Oto Ja wywiodę przeciwko tobie nieszczęście z własnego twego domu, żony zaś twoje zabiorę sprzed oczu twoich, a oddam je twojemu współzawodnikowi, który będzie obcował z twoimi żonami – wobec tego słońca” (2 Sm 12,11 – podkreślenie moje MS).

    W powyższym wersecie Bóg zapowiada, iż „odda” żony Dawida jego rywalowi i ten będzie z nimi „obcował”. Gdyby przyjąć, że zwroty typu „da”, „odda” zawsze oznaczają Boską aprobatę dla danego działania, znaczyłoby to, iż Bóg nie miał nic przeciwko cudzołożeniu innego mężczyzny z żonami Dawida (a w gorszym zaś wypadku nawet przeciw ich gwałceniu). Wiemy jednak z tego samego Pisma świętego, iż Bóg brzydzi się tak cudzołożeniem, jak i gwałceniem, więc przyjęcie takiej interpretacji zdaje się być bardzo pochopne i ryzykowne.

    5. Swego rodzaju opcją domyślną dla małżeństwa na kartach tak Starego, jak i Nowego Testamentu wydaje się być monogamia. Widać to chociażby w opisie ustanowienia przez Boga pierwszego małżeństwa, czyli związku Adama i Ewy nie zaś Adama i kilku kobiet – (por. Rdz 2, 18-24), na którą to prawdę powołał się Pan Jezus Chrystus nauczając o tym, iż małżeństwo nie powinno być rozbijane przez rozwody (patrz: Mt 19, 4). Także w innych fragmentach Pisma świętego, w których ukazywane jest piękno małżeńskich więzi, widzimy nawiązania raczej do monogamii aniżeli poligamii:

    Niech źródło twe świętym zostanie znajduj radość w żonie młodości. Przemiła to łania i wdzięczna kozica, jej piersią upajaj się zawsze, w miłości jej stale czuj rozkosz!” (Prz 5,18n).

    Używaj życia z niewiastą, którąś ukochał, po wszystkie dni marnego twego życia” (Koh 9,9).

    Pan był świadkiem pomiędzy tobą a żoną twojej młodości, którą przeniewierczo opuściłeś. Ona była twoją towarzyszką i żoną twojego przymierza. (…) Wobec żony młodości twojej nie postępuj zdradliwie! Jeśli ktoś, nienawidząc, oddalił [żonę swoją] – mówi Pan, Bóg Izraela – wtedy gwałt pokrywał swoją szatą” (Ml 2,14–16).

    Proszę zauważyć, że we wszystkich wyżej cytowanych pochwałach małżeńskiej miłości i wierności, mowa jest o „żonie” (liczba pojedyncza), a nie „żonach” (liczba mnoga).

    PODSUMOWANIE

    Biorąc zatem pod uwagę wszystkie powyższe spostrzeżenia oraz rozważania uważam za prawdopodobną, opinię wedle której poligamia nigdy nie była nie tylko „ideałem”, ale nie była ona nawet przed nadejściem Nowego Przymierza zgodna z obiektywną moralnością. Jednocześnie jednak wielożeństwo nie było sprzeczne z tymi normami naturalnego prawa moralnego, które tradycyjna teologia zwie „pierwszorzędnymi”, a co za tym idzie bogobojni i sprawiedliwi mężowie Starego Zakonu, mogli być bez własnej winy, nie dostrzegać jej wewnętrznego zła. Bóg zaś w ramach ustanowionych przez Siebie praw cywilnych mógł ów stan rzeczy tolerować.

    Mirosław Salwowski

    ***
    Źródło obrazka załączonego do powyższego artykułu: themonastery.org

  2. Libertyńskie oblicze islamu

    Możliwość komentowania Libertyńskie oblicze islamu została wyłączona

    Islam wraz ze swymi różnymi surowymi zasadami moralnymi może jawić się dla ludzi Zachodu jako religia bardzo konserwatywna i rygorystyczna. Co więcej, w ten sposób może być on postrzegany także na tle dzisiejszego chrześcijaństwa, które wszak straciło wiele ze swej dawnej surowości, jednoznaczności oraz czegoś, co można by nazwać “antyświatowością”. Jednak bardziej uważne przyjrzenie się moralności promowanej przez islam i porównanie jej z tradycyjnie pojmowaną moralnością chrześcijańską przekonuje, iż w pewnych mniej lub bardziej ważnych aspektach tyczących się etyki religia muzułmańska tak naprawdę jest wręcz libertyńska. Przyjrzyjmy się poniżej tym kwestiom moralnym, w których islam prezentuje stanowisko bardziej laksystyczne i przyzwalające niż tradycyjne chrześcijaństwo. Dla większej jasności w odbiorze tego mego wywodu dodam tylko, iż w tym konkretnym artykule omawiam tylko moralność reprezentowaną przez większościowy, czyli sunnicki nurt religii muzułmańskiej. Nie odwołuję się zatem poniżej do rozumienia zasad moralnych przez szyitów, którzy w niektórych kwestiach są jeszcze bardziej libertyńscy niż sunnici.

    Brak absolutnych norm moralnych

    Zacznijmy od tego, iż – wbrew pewnym pozorom – w muzułmańskiej moralności nie ma żadnych absolutnych norm moralnych. To znaczy nie ma tam takich zasad postępowania, których nie ma się moralnego prawa łamać nigdy i w żadnych okolicznościach, nawet dla ratowania życia swojego lub swych bliźnich. Choć owszem, niektóre z norm moralnych są w islamie bardzo mocno i stanowczo akcentowane, to w zasadzie każdą z nich można naruszyć wówczas, gdy w grę wchodzi ocalenie swego życia. Muzułmanin ma więc np. prawo pić alkohol, gdy nie ma w zasięgu ręki innego napoju albo jeść wieprzowinę, kiedy ma na innego jedzenia. Wyznawcom islamu za grzech nie jest poczytywane nawet zaparcie się wiary w Allaha i posłannictwo “proroka” Muhammada, wówczas, gdy takowe zostało uczynione pod przymusem. Tę zasadę sugeruje następujący wers Koranu:

    Ten, kto nie wierzy w Boga, choć przedtem w Niego wierzył – z wyjątkiem tego, kto został zmuszony, lecz serce jego jest spokojne w wierze – ten, kto otworzył swą pierś na niewiarę – nad nimi wszystkimi będzie gniew Boga i spotka ich kara ogromna!” (tamże: 16, 106 – podkreślenie moje MS).

    Z kolei w dziele “Życie Proroka” autorstwa Al-Sirah al-Halabiyyah czytamy następujące wspomnienie o jednej z rad udzielonych przez Muhammada:

    Po podbiciu miasta Khaybar przez muzułmanów, przed oblicze Proroka zbliżył się Hajaj ibn Aalat i powiedział: „O Proroku Allaha! Mam w Mekce dużo bogactwa i krewnych, i chciałbym ich odzyskać; czy będzie mi wybaczone jeżeli źle się wypowiem o tobie (aby uniknąć prześladowań)?” Prorok wybaczył mu i powiedział: „Powiedz cokolwiek będziesz musiał powiedzieć”.

    Powyższy brak w islamie absolutnych norm moralnych znacząco go odróżnia od tradycyjnego chrześcijaństwa, które uznaje istnienie tzw. aktów wewnętrznie złych, a więc takich czynów i zachowań, które są zawsze i wszędzie zakazane. O takich czynach naucza Katechizm Kościoła Katolickiego w punktach 1753-1754 oraz 1756:

    „Błędna jest więc ocena moralności czynów ludzkich, biorąca pod uwagę tylko intencję, która ją inspiruje, lub okoliczności (środowisko, presja społeczna lub konieczność działania, itd.) stanowiące ich tło. Istnieją czyny, które z siebie i w sobie, niezależnie od okoliczności i intencji, są zawsze i bezwzględnie niedozwolone ze względu na ich przedmiot, jak bluźnierstwo i krzywoprzysięstwo, zabójstwo i cudzołóstwo. Niedopuszczalne jest czynienie zła, by wynikło z niego dobro (…). Dobra intencja (np. pomoc bliźniemu) nie czyni dobrym, ani słusznym zachowania, które samo w sobie jest nieuporządkowane (jak kłamstwo czy oszczerstwo). Cel nie uświęca środków (…). Okoliczności, a w tym także konsekwencje, są drugorzędnymi elementami czynu moralnego. Przyczyniają się one do powiększenia lub zmniejszenia dobra lub zła moralnego czynów ludzkich (np. wysokość skradzionej kwoty). Mogą one również zmniejszyć lub zwiększyć odpowiedzialność sprawcy (np. działanie ze strachu przed śmiercią). Okoliczności nie mogą same z siebie zmienić jakości moralnej samych czynów; nie mogą uczynić ani dobrym, ani słusznym tego działania, które jest samo w sobie złe” (podkreślenia moje – MS).

    O takich zasadach nauczał też papież Pius XII:

    Fundamentalne obowiązki prawa moralnego opierają się na istocie i naturze człowieka, na jego podstawowych relacjach. I dlatego obowiązują w przypadku każdego człowieka. Fundamentalne obowiązki prawa chrześcijańskiego w stopniu, w którym są one nadrzędne wobec prawa naturalnego, opierają się na istocie nadprzyrodzonego porządku ustanowionego przez Boskiego Zbawiciela. Z zasadniczych relacji między człowiekiem a Bogiem, człowiekiem a człowiekiem, mężem a żoną, rodzicami a dziećmi z zasadniczej wspólnoty relacji typowych dla rodziny, w Kościele i w Państwie wynika między innymi, że nienawiść do Boga, bluźnierstwo, bałwochwalstwo, porzucanie prawdziwej wiary, wyparcie się wiary, krzywoprzysięstwo, morderstwo, dawanie fałszywego świadectwa, oszczerstwo, cudzołóstwo i nierząd, przemoc małżeńska, samogwałt, kradzież i rabunek, odbieranie rzeczy niezbędnych do przeżycia, pozbawianie pracowników ich sprawiedliwej zapłaty (Jk 5,4), monopolizacja podstawowego pożywienia, niesprawiedliwe podwyżki cen, nieuczciwe bankructwo, niesprawiedliwe manewry spekulacyjne – wszystko to jest surowo zabronione przez Boskiego Prawodawcę. Nie są tu konieczne żadne badania. Niezależnie od sytuacji danej osoby, nie ma ona żadnego innego wyboru, jak tylko zachować posłuszeństwo (…) Chrześcijanin nie może być nieświadomy faktu, że musi poświęcić wszystko, nawet własne życie, aby ocalić swoją duszę. Przypominają nam o tym wszyscy męczennicy. Męczenników jest bardzo wielu, również w naszych czasach. Matki Machabeuszy wraz ze swoimi synami święte Perpetua i Felicyta, wraz z ich nowo narodzonymi dziećmi; Maria Goretti i tysiące innych mężczyzn i kobiet, których czci Kościół – czy w obliczu sytuacji, w której się znaleźli, bezsensownie lub wręcz błędnie zaryzykowali krwawą śmierć? Nie, z pewnością nie, a w swojej krwi są oni najbardziej ewidentnymi świadkami prawdy przeciwko nowej moralności (Przemówienie o błędach moralności sytuacyjnej, 18 kwietnia 1952 r., nr 10-11, podkreślenia moje – MS).

    Islam nie do końca “Pro Life”

    Islam ma także bardziej libertyńskie podejście do sprawy aborcji. O ile tradycyjne chrześcijaństwo uważa bezpośrednie i zamierzone niszczenie nienarodzonego życia ludzkiego za zawsze złe i zawsze zakazane, muzułmańska moralność przewiduje w tym punkcie kilka wyjątków. Choć opinie szkół islamskich różnią się w tej sprawie między sobą, to wszystkie one uznają moralną zasadność aborcji przed 40 dniem ciąży w takich przypadkach jak zagrożenie dla życia lub zdrowia matki lub też, gdy urodzenie dziecka mogłoby wiązać się z wywołaniem poważnej szkody dla niego lub jego matki. Warto zresztą zauważyć, iż większość muzułmańskich uczonych uznaje 120 dzień życia płodowego za granicę, do której zabicie nienarodzonego dziecięcia jest moralnie dozwolone ze wskazanych wyżej powodów.

    Środki antykoncepcyjne czasami dozwolone

    Podobnie, religia muzułmańska wykazuje się bardziej przyzwalającym stosunkiem do używania środków antykoncepcyjnych. Historycznie rzecz biorąc, różne wyznania chrześcijańskie jednomyślnie uznawały sztuczne ubezpłodnienie aktów małżeńskich za zawsze złe i zakazane, aż do nieszczęsnego wyłomu, który w pierwszej połowie XX wieku uczyniła wspólnota anglikańska. Islam zaś nie ma większych problemów z uznawaniem godziwości antykoncepcji w pewnych określonych okolicznościach, którymi są wspólna zgoda obu małżonków, brak szkód z tego wynikających oraz tymczasowość, a nie stałość w jej praktykowaniu (często podaje się tu przykład dwóch lat po porodzie, w których to czasie kobieta karmi swe dziecko piersią).

    Masturbacja dopuszczalna dla ważnych celów

    Islamscy uczeni zgodnie z ogólną muzułmańską zasadą braku absolutów moralnych, choć potępiają co do zasady masturbację, zgadzają się jednak na takową dla takich celów jak leczenie bezpłodności. I w tym wypadku tradycyjnie katolickie stanowisko jest surowsze od islamu. Święte Oficjum (dzisiejsza Kongregacja Nauki Wiary) w dokumencie z dnia 24 lipca 1929 roku w odpowiedzi na pytanie:Czy godzi się powodować bezpośrednią masturbację dla uzyskania nasienia w celu wykrycia i ewentualnego leczenia zakaźnej choroby?” odpowiedziało: „Nie godzi się„.

    Z kolei, papież Pius XII w dniu 8 października 1953 roku w przemówieniu do uczestników XXVI Kongresu Włoskiego Towarzystwa Urologicznego stwierdził wyraźnie:

    “bezpośrednie powodowanie masturbacji w celu uzyskania nasienia, nie jest godziwe, jakikolwiek byłby cel tego badania (podkreślenie moje – MS).

    Rozwody oraz niewolnictwo seksualne

    Wyraźnym kontrastem pomiędzy islamem a tradycyjną moralnością katolicką jest też stanowisko takowego wobec rozwodów i ponownych małżeństw. Muzułmańska “ortodoksja” choć ceni sobie małżeństwo, jako instytucję, pozwala na jego rozwiązanie praktycznie rzecz biorąc w wielu sytuacjach. Co więcej, rozwód jest w islamie nawet nakazany wówczas, gdy powołani przez oboje ze skłóconych stron rozjemcy orzekną, iż nie ma innego rozwiązania niż zakończenie małżeństwa. Wedle religii muzułmańskiej rozwody są zakazane jedynie wówczas, gdy nie ma ku temu poważnych oraz uzasadnionych powodów. Należy oczywiście dodać, iż obie strony rozwiązanego małżeństwa mogą w prawowity sposób wchodzić w relacje małżeńskie z nowymi osobami.

    Jeszcze bardziej libertyńskie stanowisko islam ma wobec kwestii seksualnego współżycia z niewolnicami. Otóż w sytuacji, gdy niewolnictwo jest w danym kraju i danych czasach legalne, męski właściciel żeńskich niewolnic może swobodnie praktykować z nimi seks. W praktyce oznaczało to, iż mężczyzna, którego stać by było np. na posiadanie 100 żeńskich niewolnic, mógłby zgodnie z zasadami islamu seksualnie obcować z nimi wszystkimi, nawet nie pojmując ich za żony. Doktrynalną podstawą uzasadniającą seksualne niewolnictwo są następujące wersy Koranu:

    (Są wam zabronione) kobiety już zamężne, oprócz tych, którymi zawładnęły wasze prawice. Oto co przepisał wam Bóg!” (4: 24).

    (Szczęśliwi są wierzący, którzy zachowują wstrzemięźliwość) z wyjątkiem swoich żon i tych, którymi zawładnęła ich prawica” (23: 6).

    (I tych, którzy zachowują czystość) i żyją tylko z żonami i tymi, którymi zawładnęły ich prawice – wtedy oni nie są ganieni” (70: 30).

    W zbiorze hadisów Sahih Muslim (8. 3432) tak komentuje się przytoczony wyżej wers 4: 24 Koranu:

    Podczas bitwy pod Hunayn, Posłaniec Allaha wysłał armię do Autas i walczył z wrogiem. Zwyciężając przeciwników, wziął ich w niewolę, a towarzysze Posłańca Allaha wydawali się powstrzymywać od stosunków z uprowadzonymi kobietami ze względu na ich politeistycznych mężów. Wtedy Najwyższy Allah zesłał im wers: <<(są wam zabronione) kobiety już zamężne, oprócz tych, którymi zawładnęły wasze prawice (Koran 4: 24)>>“.

    Jasne jest więc, iż islam uznaje za moralnie dozwolone współżycie seksualne nie tylko z własną żoną lub żonami, ale również z tymi “którymi zawładnęły wasze prawice”, a więc np. pojmanymi jako niewolnice w czasie wypraw wojennych kobietami. Co więcej jest to dozwolone nawet wtedy, gdy dotychczasowi mężowie tych kobiet jeszcze żyją. Nie ma też żadnych przesłanek by twierdzić, iż seks z owymi kobietami może się wedle muzułmańskiej moralności odbywać tylko za ich zgodą. Można więc powiedzieć, że religia islamska zezwala na gwałcenie niewolnic. Ten odrażający aspekt islamu jest tu tylko łagodzony przez pewne obostrzenia, jakie szkoły koraniczne dają przy obchodzeniu się z niewolnicami. Otóż, nie wolno takich kobiet odstępować w celach seksualnych innym mężczyznom. W wypadku zaś, gdy wykorzystana przez swego właściciela niewolnica zajdzie z nim w ciążę, ta nie może być przez niego sprzedana innym ludziom, zaś dziecko w skutek tego narodzone ma równe prawo do majątku swego ojca.

    W tym kontekście warto zauważyć, że gdy terrorystyczne Państwo Islamskie wydawało na opanowanych przez siebie terenach szczegółowe instrukcje odnośnie między innymi tego, na jakich zasadach muzułmanie mogą współżyć seksualnie z posiadanymi przez siebie niewolnicami, było właśnie wierne zasadom wyznawanej przez siebie religii.

    Ktoś może teraz powie, iż w ramach chrześcijaństwo niewolnictwo też było przez wiele wieków akceptowane, a chrześcijańscy panowie nieraz seksualnie wykorzystywali posiadane przez siebie niewolnice. To jest jednak tylko po części prawda. Jako, że nie jest celem tego artykułu szczegółowe omawianie tego, na ile i w jakim stopniu religia chrześcijańska rzeczywiście aprobowała niewolnictwo, zatrzymam się w tej chwili tylko nad kwestią seksu z niewolnicami. A więc, owszem, takie okropności były najpewniej często popełniane i przez chrześcijan, jednak w odróżnieniu od islamu trudno by było znaleźć w pismach papieży czy teologów akceptacji dla takiej praktyki. Być może, część księży bądź pastorów de facto w prywatnych rozmowach wyrażało swą aprobatę dla tych ohydnych czynów, ale byłoby to i tak coś innego niż “oficjalna” zgoda na popełnianie takiego występku. Poza tym w aprobowanych przez Kościół objawieniach św. Brygidy Szwedzkiej czytamy o Bożym potępieniu względem seksualnego wykorzystywania niewolnic:

    “(…) Również niektórzy odnoszą się do swoich służących lub niewolnic z takim lekceważeniem i pogardą, jak, gdyby były psami; sprzedają je mianowicie i – co gorsza – oddają je do domów rozpusty celem wstrętnego i odrażającego zarobku. Inni trzymają je w swoich domach jak nałożnice, dla siebie i dla przyjaciół; jest to odrażające i oburzające dla Boga, dla Mnie i wszystkich mieszkańców Nieba” (Cytat za: Św. Brygida Wielka, “Objawienia i inne dzieła”, Kraków 2004, s. 337).

    Podsumowanie

    Jak więc widać, wbrew pozorom problemem religii muzułmańskiej jest bardziej to, iż jest ona w pewnych aspektach zanadto libertyńska i przyzwalająca aniżeli przesadnie rygorystyczna czy “purytańska”. Wszystko powyższe nie oznacza oczywiście, iż cała muzułmańska moralność jest błędna oraz zła. Rzecz jasne zdecydowana większość rzeczy jest tam dobra, właściwa i zgodna z Prawem Bożym oraz naturalnym. Co więcej, to co jest w moralności islamskiej dobre niejednokrotnie jest bardziej wyraźnie widoczne wśród muzułmanów niż pośród chrześcijan. I to właśnie jest jeden z tragicznych paradoksów współczesności.

    Mirosław Salwowski