Możliwość komentowania O tym dlaczego pijaństwo jest (prawdopodobnie) gorsze od aktów homoseksualnych została wyłączona
W świetle katolickiego nauczania moralnego jest jasne, iż zarówno tzw. doskonałe pijaństwo (czyli te związane z całkowitą utratą kontroli rozumu), jak i akty homoseksualne (tradycyjnie zwane: sodomią) są materią grzechu ciężkiego, w związku z czym ci, którzy popełniają takie czyny, w bardzo poważny sposób narażają się na karę wiecznego potępienia. W oparciu o autorytet Pisma świętego tak ową sprawę ujmował chociażby ojciec i doktor Kościoła, św. Cezary z Arles:
Bracia najdrożsi! Ludzie dlatego się upijają z taką łatwością, bo uważają, że pijaństwo jest małym grzechem, albo w ogóle nim nie jest. Ale za tę niewiedzę najbardziej kapłani zdadzą sprawę w dzień sądu, jeżeli zaniedbują głoszenia kazań powierzonemu sobie ludowi o tym, jakie i jak wielkie jest zło wypływające z pijaństwa. Kto więc uważa, że pijaństwo jest małym grzechem, jeżeli się nie poprawi i nie będzie czynił pokuty za swe pijaństwo, nie minie go wieczna kara. Dręczyć go będzie kara bez ulgi razem z cudzołożnikami i zabójcami, zgodnie z tym, co dobrze wiecie, jak Apostoł głosił: << Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani lubieżnicy, ani mężczyźni współżyjący ze sobą, ani chciwcy, ani cudzołożnicy, ani pijacy nie odziedziczą Królestwa Bożego>> ( 1 Koryntian 6: 9 – 10). Patrzcie, że pijaków zrównał Apostoł z rozpustnikami, bałwochwalcami, homoseksualistami i cudzołożnikami. Powiedział również: << Nie upijajcie się winem, bo to jest przyczyną rozwiązłości >> (Efezjan 5: 18). Dlatego też niech każdy sobie określi i rozważy, czy pijaństwo jest grzechem ciężkim, a wówczas pijaństwo, nigdy nie będzie mogło go pokonać albo z trudnością (…).
Pijaństwo, jak studnia prowadząca do piekła, wszystkich gubi, jeżeli nie następuje godna pokuta, a po niej poprawa, tak mocno ich trzyma w sobie, że nie pozwala im zupełnie wydostać się z ciemności studni piekielnej na światło czystości i trzeźwości“.
Cytat za: Św. Cezary z Arles, “Kazania do ludu (1-80)”, Kraków 2011, ss. 272 – 273; 277.
Jako jednak, że i pośród grzechów ciężkich nie wszystkie są sobie równe, można słusznie zapytać, co jest materią cięższego grzechu: tzw. doskonałe pijaństwo czy akty homoseksualne (sodomia)? W niniejszym tekście zamierzam przedstawić argumenty wskazujące na tezę, iż to jednak tzw. doskonałe pijaństwo jest grzechem cięższym niż sodomia.
A więc:
1. Pijaństwo można zaliczyć do grzechów przeciw V Przykazaniu, a sodomię do grzechów przeciwko VI Przykazaniu. Co prawda nie jest to kryterium absolutne i zawsze niezawodne, ale ogólnie rzecz biorąc ciężkość danych niemoralnych czynów mierzy się tym, przeciwko którym z hierarchii Bożych przykazań owe grzechy występują. Na przykład bałwochwalstwo jest większym złem niż morderstwo, albowiem narusza ono I Przykazanie. Z kolei morderstwo jest większym grzechem niż nierząd, cudzołóstwo, sodomia, kłamstwo czy kradzież – na tej samej zasadzie.
2. Pijaństwo wydaje się po prostu wywoływać więcej szkód i krzywd tak dla pijącego, jak i jego otoczenia, niż sodomia. Mam tu myśli choćby więcej chorób z niego wynikających oraz więcej pobocznych grzechów, które często czyni się w wyniku upojenia alkoholowego. Nałogowy pijak będzie miał też znacznie większe problemy w zwyczajnym funkcjonowaniu społecznym (praca, rodzina, etc.) niż choćby nałogowy sodomita.
3. Pijaństwo bardziej zaciemnia rozum niż akty sodomii.
4. Nie przekonuje mnie, że akty sodomii są “przeciw naturze”, a już akty pijaństwa rzekomo niby nie są? Czy bowiem np. wymiotowanie wskutek pijaństwa albo uczucia tzw. kaca nie wskazują już na to, że akt upicia się jest sprzeczny z rozumowym celem naturalnego pragnienia picia? Czy stworzona przez Boga w ten sposób natura nie informuje nas, iż upijanie się jest nienaturalne?
5. Nie przekonuje mnie, iż akty sodomii mają być cięższe od pijaństwa, gdyż “tradycyjnie” (konkretnie od XVI wieku) są one zaliczane do katalogu “grzechów wołających o pomstę do nieba“, a pijaństwo nie jest do takowych zaliczane. Po pierwsze bowiem ów tradycyjny katalog nie jest katalogiem zamkniętym i wyłącznym. Nie jest wykluczone, że pewne złe czyny będą w przyszłości do niego dopisane. Pismo święte informuje nas jeszcze o przynajmniej jednym występku wołającym o pomstę do nieba, o którym katechizmy tradycyjnie milczą. Chodzi mianowicie o grzech krwawego prześladowania chrześcijan. W Apokalipsie św. Jana czytamy wszak, iż “dusze zabitych dla Słowa Bożego i dla świadectwa, jakie mieli” wołały do Boga o karę za ich niewinnie przelaną krew: “Jak długo jeszcze Władco święty i prawdziwy nie będziesz sądził i wymierzał za krew naszą kary tym, co mieszkają na ziemi?“ (tamże: 6, 10). Po drugie: ateizm, bałwochwalstwo i satanizm są grzechami cięższymi od morderstwa i sodomii, a jednak nie są tradycyjnie ujmowane w wyliczeniach “grzechów wołających o pomstę do nieba”.
Piszę o tym wszystkim bez większego entuzjazmu. A to dlatego, że w kręgu mych odbiorców nie znajdzie ów pogląd poklasku, gdyż konserwatywni katolicy prawdopodobnie znacznie częściej się upijają niż sodomizują. Ponadto na płaszczyźnie emocjonalnej mniej więcej równo brzydzę się tak pijaństwem jak i sodomią. Nie od rzeczy będzie tu też wspomnieć, iż działacze LGBT nieraz grozili mi sądami oraz prokuraturą za me wypowiedzi odnoszące się np. do słuszności prawnej kryminalizacji sodomii. Trzeba się jednak wznieść ponad własne emocje i spróbować na rozmaite kwestie patrzeć bardziej rozumowo i obiektywnie. I właśnie z takiego rozumowego oraz obiektywnego patrzenia na te dwie rzeczy wychodzi mi taka a nie inna ocena tych spraw.
Kwestia relacji pomiędzy piciem alkoholu a chrześcijaństwem nie od dziś wywołuje wiele kontrowersji. Jedni katolicy gorliwie promują abstynencję, czasami posuwając się nawet do stwierdzeń w rodzaju „wszelki alkohol to trucizna”, inni zaś nazywają abstynentów „protestanckimi purytanami”, którzy pogardzają jednym z Bożych darów. Przed oczami pierwszych zawsze będą pojawiać się biblijne przestrogi dotyczące pijaństwa, drudzy zaś nieodmiennie będą przytaczać cudowną przemianę wody w wino, czasami wręcz posuwając się do sugestii, iż w ten sposób Pan Jezus nie tylko, że zaaprobował picie alkoholu, ale nawet pobłogosławił spożywanie go w dużych ilościach. Wyznawcy, którego z zarysowanych wyżej stanowisk mają rację? Odrzucając najbardziej skrajne tendencje obu kierunków utożsamiające z jednej strony wszelki alkohol z trucizną, z drugiej zaś sugerujące, że picie alkoholu w wielkich ilościach może być moralnie w porządku, zaś wszelka abstynencja jest jakimś heretyckim wypaczeniem, można powiedzieć, iż obie strony mają rację. Prawdą jest wszak, że pijaństwo jest nieprawością, która nie podoba się Panu Bogu, ale racją jest też, iż picie alkoholu z umiarem nie jest grzechem, a nawet może być popierane przez Wszechmocnego (czego jednym z dowodów jest rzeczony cud w Kanie Galilejskiej).
Powtarzając zatem za jednym z klasyków można by zatem spytać się: „Jeśli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?”. Gdy przyjrzymy się wszak bliżej różnym „okołoalkoholowym” dysputom zauważymy, iż rozmaite spory pomiędzy katolickimi poplecznikami abstynencji a osobami jej niechętnymi, biorą się z pojęciowego chaosu nagromadzonego wokół takich słów jak pijaństwo, trzeźwość czy też tego na czym ma polegać abstynencja. Niniejszy artykuł stanowi skromną próbę chociaż częściowego sprecyzowania tych pojęć i wyjaśnienia różnych nieporozumień narosłych wokół omawianego zagadnienia.
Wino darem Boga, pijaństwo dziełem diabła
Tradycyjnie nauczanie Kościoła zwykło rozróżniać pomiędzy godnym stanowczego napiętnowania pijaństwem a umiarkowanym spożywaniem napojów alkoholowych, które na owo potępienie nie zasługuje. Pismo święte i Ojcowie Kościoła jasno uczą o tym, że pijaństwo jest dziełem szatana (św. Jan Chryzostom), prowadzącym ludzi do piekła (1 Kor 6, 10), odbierającym rozum (Oz 4, 11), wykolejającym młodych (Syr 19, 2), „kąsającym jak żmija” (Prz 23, 31) oraz będącym przyczyną rozwiązłości (Ef 5, 18). Św. Cezary z Arles w jednym ze swych kazań uczył:
„Zło pijaństwa jest bardzo wielkie i Bogu obrzydłe (…) Ten kto zmusza drugiego, aby pił aż do upicia się, popełniłby mniejsze zło raniąc go mieczem, niż przez pijaństwo zabijając jego duszę(…) Wszyscy pijacy są niczym bagna(…) to, co rodzi się z pijaństwa jest przeznaczone dla ognia”.
Z drugiej jednak faktem jest też, iż tak Pismo święte jak i Ojcowie Kościoła nie postrzegają picia alkoholu (w tamtych czasach było to głównie wino), jako czegoś złego ze swej natury. W innym przypadku trudno było wszak wyjaśnić zawartą w Biblii pochwałę wina, jako napoju „co rozwesela serce” ( Ps 104) oraz będącego „dla ludzi życiem, przynoszącym zadowolenie serca i radość duszy” (Syr 31, 27-29). Nie wspominając już o powiedzeniu św. Jana Chryzostoma (i innych Ojców Kościoła), iż wino jest dziełem Boga, a pijaństwo wynalazkiem diabła.
Pijaństwo czy „rozweselenie serca”?
Można się jednak zapytać: Od kiedy zaczyna się zatem pijaństwo? Czy mamy do czynienia z nim tylko wówczas, gdy „urwał nam się film”, a poza tego rodzaju sytuacjami można jeszcze mówić o wprowadzaniu się w pochwalany przez Pismo święte stan „rozweselenia serca”? Czy istnieją jeszcze jakieś inne wyraźne zasady odnoszące się do picia alkoholu?
Naturalne wyczucie, zdrowy rozsądek, medycyna, a nawet samo Pismo święte dają nam wiele jasnych kryteriów pozwalających rozróżnić umiar w piciu i dobre „rozweselenie serca” z tym związane od zgubnej i niszczącej praktyki jaką jest pijaństwo (oraz tego co doń prowadzi). Wymieńmy kilka z tych zasad:
1. Pijaństwo oznacza utratę kontroli nad swym zachowaniem i reakcjami. Pismo święte ostrzega, iż „wino i moszcz odbierają rozum” (Oz 4, 11); pijaństwo „jest przyczyną rozwiązłości” (Ef 5, 11). W innych fragmentach Biblia dość precyzyjnie wymienia poszczególne oznaki pijaństwa; czytamy w niej wszak, iż nadużywający alkoholu kapłani: „chodzą chwiejnie z powodu wina, zataczają się pod wpływem sycery” (Iz 28, 7), zaś Księga Przysłów uczy:
„U kogo „Ach”, u kogo „Biada”, u kogo swary, u kogo żale, u kogo rany bez powodu, u kogo oczy są mętne? U przesiadających przy winie, u chodzących próbować mieszanego wina (…) twoje oczy dostrzegą dziwne rzeczy, a serce twe brednie wypowie. Zdajesz się spać na dnia morza lub spoczywać na szczycie masztu. << Obili mnie, nic nie czułem, chłostali, nie wiedziałem. Kiedy się zbudzę, jeszcze nadal o nie poproszę>>” (tamże: 23, 30 – 31; 33 – 35).
Widzimy więc, że i tym razem biblijne kryteria nadużycia w piciu alkoholu zasadniczo zgadzają się z naszymi zdroworozsądkowymi i medycznymi ocenami tego zachowania. Pijacy „chwieją się i zataczają”, czyli mówiąc językiem świata medycyny: mają „zaburzenia koordynacji ruchowej”. Brak miary w piciu wina „odbiera rozum”, „jest przyczyną rozwiązłości”, „mętnych oczu ”, „widzenia dziwnych rzeczy”, „wypowiadania przez serce bredni”. Czyż nie jest to dobry braku kontroli nad psychologicznymi i duchowymi zachowaniami człowieka przebierającego miarę w piciu? Pijani ludzie są bardziej skłonni do czynienia rzeczy głupich, używania wulgarnej mowy, rozwiązłości, agresji. Nieraz widzą oni też (mam na myśli teraz perspektywę stricte materialną) innych ludzi lub rzeczy w mocno zniekształcony sposób (np. pijanym mężczyznom wydają się atrakcyjnymi niewiasty, które w stanie trzeźwym w ogóle nie wzbudziłyby ich zainteresowania lub też widzą pewne pojedyncze przedmioty „podwójnie”).
3. Złe picie wiąże się z szkodzeniem swemu zdrowiu. Biblijna księga Przysłów mówi o nadmiarze w piciu wina, iż jest ono niczym „wąż, który w końcu ukąsi, jak żmija (co) swój jad wypuści” (tamże: 23, 32); Mądrość Syracha zaś uczy:
„Jak wystarczające jest człowiekowi wychowanemu trochę wina! A śpiąc nie będziesz obciążony od niego, ani nie poczujesz boleści. Bezsenność, wymioty i boleści żołądka mężowi nieumiarkowanemu (…)” (w tłumaczeniu ks. Jakuba Wujka, tamże: 31, 22 – 23).
Najwyraźniej więc jedną z cech pijaństwa są występujące wskutek niego różne negatywne reakcje zdrowotne (wymioty, bóle, etc). Jeśli na drugi dzień po piciu pojawia się tzw. kac, jest to pewny znak, iż poprzedniego dnia przebraliśmy miarę i nasz organizm został wskutek tego częściowy zatruty, niczym ukąszony przez węża lub żmiję.
4. Przy piciu alkoholu należy być raczej tchórzem niż bohaterem. Pismo święte w niejednym miejscu ostrzega przed śmiałością w korzystaniu z alkoholu. Czytamy tam m.in.: „Biada tym, którzy są bohaterami w piciu wina” (Iz 5, 22);Przy piciu wina nie bądź zbyt odważny” (Syr 31, 25); „wystarczające jest człowiekowi wychowanemu trochę wina” (Syr 31, 22, w tłumaczeniu ks. Jakuba Wujka); „Radością duszy i serca wino miernie pite” (Syr 31, 37, w tłumaczeniu ks. Jakuba Wujka). Nieraz słyszy się ludzi, którzy chwalą się tym, jaką to mają „mocną głowę” przy alkoholu, ile to potrafią kieliszków i kufli wypić i jeszcze po tym nie stracić przytomności. Inni cieszą się na samą myśl o imprezie, w której wedle zapowiedzi ma lać się strumieniami alkohol i licytują się z innymi na to, kto więcej z nich więcej wypije. Słowo Boże pokazuje też zgubne skutki „przesiadywania przy winie” (Prz 23, 30); zostawania „do późna w noc, bo wino ich rozgrzewa” (Iz 5,11). Biblijne przestrogi przed byciem „bohaterem w picu wina”, „zbytnią odwagą temu towarzyszącą” oraz pochwały „mierności” w jego spożywaniu pokazują wyraźnie, iż takie postawy są całkowicie bezbożne i niechrześcijańskie. Wielowiekowe zaś doświadczenie ludzkości nieraz pokazało, że od bycia „bohaterem w piciu wina” do zostania pijakiem jest już bardzo krótka droga.
5. Względem picia alkoholu należy zastosować znacznie większą ostrożność i czujność niż wobec jedzenia. Niektórzy próbują osłabiać znaczenie tradycyjnych przestróg katolickich odnośnie przebierania miary w piciu twierdzeniem, że przecież brak umiaru w jedzeniu też jest grzechem, a zatem nie powinno się w jakiś szczególny sposób wyróżniać w tym względzie alkoholu. Kiedy przyjrzymy się jednak uważniej postawie, jaką względem napojów alkoholowych przybiera Pismo święte i Tradycja Kościoła widzimy, że znacznie częściej pojawiają się tam przestrogi przed przebieraniem miary w piciu alkoholu aniżeli nieumiarkowaniu w jedzeniu. Zło pijaństwa jest tam też o wiele bardziej precyzyjnie odmalowane niż grzech obżarstwa. Łatwo jest domyśleć się przyczyn takiej, a nie innej postawy. Ktoś kto obje się np. czekoladą czyni zło, którego bezpośrednie skutki przejawiają się jednak głównie na płaszczyźnie fizycznej. Po nadmiernym jedzeniu zazwyczaj nie jest się jednak wulgarnym, agresywnym, rozwiązłym, nie ma się tendencji do mówienia czy czynienia głupot. Tego wszystkiego nie da się niestety jednak powiedzieć o pijaństwie.
Wbrew twierdzeniom niektórych istnieją więc jasne kryteria określające kiedy zaczyna się nadużywanie alkoholu. Oczywiście próba podania jakiejś uniwersalnej i absolutnie niezmiennej w każdych okolicznościach granicy wypitego alkoholu po przekroczeniu której zaczyna się pijaństwo musi być skazana na niepowodzenie. To czy ktoś się wszak upije daną ilością alkoholu zależy m.in. od tego, w jak krótkim czasie będzie on pił; czy w międzyczasie będzie dużo jadł, wykonywał spory wysiłek fizyczny, ile się waży, etc. Nie znaczy to jednak, iż nie jest możliwe podanie w pewnym przybliżeniu miar, jakie dobrze jest zachowywać przy piciu napojów alkoholowych. Takie standardy zostały już wypracowane przez świat medycyny i czymś złym i głupim jest okazywanie im lekceważenia oraz pogardy. Wszak Słowo Boże uczy: „ Oddaj lekarzowi cześć należą jego posłudze, albowiem i jego stworzył Pan (…) daj miejsce lekarzowi, bo jego też stworzył Pan, nie odsuwaj się od niego, albowiem on jest ci potrzebny” (Syr 38, 1; 12). Jasnym jest też, że o ile można pić tak by „nasze serce się rozweseliło” (a więc w celu poprawy swego humoru) to jednak, nie mamy moralnego prawa by czynić to w taki sposób, który będzie owocował byciem bardziej wulgarnym, rozwiązłym, agresywnym, czynieniem rzeczy głupich, zaburzeniami w widzeniu, przysłowiowym „chwianiu się i zataczaniu”, wymiotami czy porannym kacem. Z pewnością więc pijaństwo nie zaczyna się wówczas, gdy leżymy z przepicia pod stołem lub stajemy się bezdomnymi żebrakami.
Czy Pan Jezus pobłogosławił pijaństwo?
Tradycyjnym argumentem tych, którzy usprawiedliwiają grzech pijaństwa (bądź też maksymalnie starają się zawęzić jego granice) jest przywoływanie cudu Pana Jezusa na weselu w Kanie Galilejskiej polegającego na przemianie wody w wino. „Skoro zabrakło na weselu wina, a Pan Jezus sprawił, iż było go więcej (6 stągwi, czyli ok. 500 litrów), to czy nie oznacza ów fakt, że picie alkoholu w dużych ilościach może być OK, a nawet samo pijaństwo należy uznać za czasami uprawnione?” – argumentują zwolennicy takiej „egzegezy” tego fragmentu Pisma świętego. Wiem, że dla niektórych czytelników może się to wydawać niewiarygodne, ale nieraz słyszałem wypowiedzi, które wręcz wprost twierdziły, że cud w Kanie oznacza moralną aprobatę dla pijaństwa w pewnych okolicznościach.
Czy są jakieś podstawy do takowej wykładni cudu przemiany wody w wino?
Zacznijmy od tego, że w omawianym fragmencie Biblii, nie ma ani jednego słowa, które stwierdzałoby, iż weselni goście w Kanie przebrali miarę piciu wina i dopuścili się pijaństwa. Ba, nie ma tam nawet wzmianki, że choćby jeden z gości się upił. Cała więc wizja owego wesela jako pijackiej biesiady jest wymysłem mającym najpewniej źródło w przekładaniu naszych polskich wyobrażeń o tym, jak wygląda wesele (gdzie rzeczywiście dość często dochodzi do pijaństwa) na myślenie o tym, jak mogła przebiegać tradycyjna impreza weselna w Palestynie 2000 lat temu. Skoro zaś pijaństwo tak w Starym, jak i Nowym Testamencie konsekwentnie, bez żadnych wyjątków, nazywane jest grzechem i obrzydliwością w oczach Boga, to wszelkie sugestie, jakoby absolutnie bezgrzeszny i święty Pan Jezus, mógł swym cudem owo zachowanie aprobować i do niego zachęcać, są bluźnierczym nadużyciem. Jak uczy Pismo święte i Tradycja Kościoła Pan Bóg do grzechu nikogo nie kusi (Jakub 1, 13; Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 2846); nie zachęca, ani nie daje dlań pozytywnego upoważnienia (Syr 15, 20; Pius XII, przemówienie „Ci resce”).
Prócz powyższego istnieje jeszcze parę racjonalnych przesłanek, pozwalających się domyślać, iż w Kanie Galilejskiej pijaństwa nie było. Są to m.in.:
1. Wino w czasach Nowego Testamentu było o wiele słabe i niskoprocentowe. Napój był wówczas mieszany z wodą w różnych proporcjach. Najczęściej było tak, że na jedną część wina przypadało od trzech do czterech części wody. Upicie się zatem ówczesnym winem wymagało zatem znacznie większych ilości owego napoju niż obecnie.
2. Tradycyjne żydowskie wesele mogło trwać nawet 7 dni z udziałem więcej niż 100 osób (mogło to być nawet 200, 300 czy jeszcze więcej osób). Nie można wykluczyć, iż do rzadkości nie należałoby, w tamtym czasie i miejscu, wesela, na których zjawiało się ok. 500 osób. Wszak żydowskie rodziny często były wielodzietne i wielopokoleniowe.
3. Wesele żydowskie obfitowało w jedzenie i skoczne, a więc wyciskające wiele potu (rozdzielnopłciowe) tańce, co dodatkowo zmniejszało niebezpieczeństwo upicia się.
Dobra i zła abstynencja
Skoro jednak umiar w piciu alkoholu jest dobry, a tylko pijaństwo złe, jawi się pytanie, czy aby na pewno abstynencja w tym względzie (czyli całkowite się odeń wstrzymanie) może stanowić postawę właściwą?
Z pewnością, wyrzeczenie się wszelkiego picia alkoholu, ze względu na jakieś większe dobro, jako takie jest godne wielkiej pochwały. Pismo święte podaje mam w tym względzie przykład, jednego z największych proroków, św. Jana Chrzciciela, co do którego, jeszcze przed jego narodzinami zostało zapowiedziane iż „wina i sycery pić nie będzie” (Łk 1, 15). Spisane Słowo Boże uczy także, iż „Dobrą rzeczą jest nie jeść mięsa i nie pić wina, nie czynić niczego, co twego brata razi ” (Rz 14, 21).
Trzeba przyznać, iż w historii chrześcijaństwa zdarzały się postawy abstynenckie godne potępienia, gdyż zasadzające się na całkowitym odrzuceniu materialnej strony Bożego stworzenia. Tego rodzaju złą abstynencję reprezentowali w pierwszych wiekach istnienia Kościoła zwłaszcza gnostycy i manichejczycy. I taka postawa spotykała się z ostrą reprymendą Ojców apostolskich. Nie sądzę jednak, by można było podobną motywację przypisać większości współczesnych chrześcijańskich ruchów abstynenckich. Owe sięgają bowiem korzeniami do ruchów powstałych w XVIII wieku, kiedy to na wielką skalę zaczęły być upowszechniane alkohole znacznie mocniejsze niż wino, co wiązało się ze wzrostem pijaństwa i problemów z nim związanych. Ówczesne ruchy abstynenckie niekonieczne więc były opozycyjne względem wszelkiego alkoholu i nie zawsze forsowały pogląd o tym, jakoby całkowite niepicie trunków stanowiła moralną powinność dla wszystkich chrześcijan. A już z pewnością 18-wieczni protestanccy abstynenci nie wyznawali manicheizmu czy gnostycyzmu (było to wszak już wtedy herezje dawno wymarłe). Początkowo owe ruchy znajdowały poparcie w łonie różnych wyznań protestanckich, jednak już w pierwszej połowie XIX wieku, zaczęły się one upowszechniać również wśród katolików. Co prawda, na początku napotykały one pewien opór ze strony części hierarchii katolickiej, ale ostatecznie znaczna część kardynałów i biskupów udzieliła im otwartego poparcia. Ruchy abstynenckie zyskały też pochwałę i aprobatę ze strony takich papieży jak Leon XIII czy św. Pius X.
Oczywiście nie można popierać poglądu, jakoby picie alkoholu było samo w sobie złe, jednak abstynencja pojmowana jako rezygnacja z mniejszego dobra na rzecz większego jest niewątpliwie postawą cenną i godną popierania. Można by podać wiele okoliczności i powodów, w których abstynencja jest wskazana. Może tak być, że nawet nasze umiarkowane spożywanie alkoholu będzie dla kogoś go nadużywającego usprawiedliwieniem dla jego pijaństwa. Wówczas zgodnie z zacytowaną wyżej radą św. Pawła zawartą w liście do Rzymian „dobrze jest nie pić wina”. Istnieją ludzie, dla których nawet mała dawka alkoholu zazwyczaj jest wstępem do pijaństwa. Wtedy to trzeba uznać wszelką ilość wina, piwa czy wódki za „oko” lub „rękę”, o których Pan Jezus mówił, że lepiej jest je wyłupić albo odciąć, niż wylądować przez nie w ogniu piekielnym. Może być wreszcie nawet tak, iż wręcz całe grupy społeczne czy etniczne, z różnych czy to naturalnych czy kulturowo-historycznych względów, nie są gotowe na picie alkoholu. Jest tak np. w przypadku dzieci, młodzieży czy niewiast w ciąży. Historia pokazała, iż w dawniejszych wiekach picie alkoholu w niezwykle szybkim tempie wyniszczało i degradowało Indian. A i dziś można by wskazać na niejeden kraj, w którym kultura picia jest tak niska, iż można się zastanawiać, czy nie powinno się tam wprowadzić nawet i prohibicji?
A zatem podsumowując cały ów wywód w maksymalnie krótkich stwierdzeniach: picie alkoholu z umiarem jest moralnie w porządku, ale umiar nie oznacza tu tego, iż jeszcze nie padliśmy pod stół (pijaństwo jest zawsze złe i prowadzi do piekła); Pan Jezus z pewnością żadnym ze swych cudów, po prostu nie mógł dać imprimatur dla pijackiej biesiady; abstynencja zaś choć może być czasami zła i heretycka, to jednak sama w sobie jest godna pochwały.
Jakie są zasady picia napojów alkoholowych przez uczniów Pana Jezusa? Czy są to tylko ogólnikowe wskazówki typu: “Nie należy przesadzać” albo “Upijać się tak, by leżeć pod stołem”? Gdy przejrzymy pod tym kątem Pismo święte okazuje się, iż Słowo to ma wiele więcej konkretnych rzeczy do powiedzenia w sprawie tego, jakie reguły winno zachować się przy piciu napojów alkoholowych. Przyjrzyjmy się tym biblijnym zasadom, może pozwolą one nam, jak i naszym znajomym pić alkohol mądrze, z głową i rozsądnie.
PIĆ Z UMIAREM I W DOBREJ ATMOSFERZE.
“Zadowolenie serca i radość duszy daje wino pite we właściwym czasie i z umiarem. Udręką dla duszy zaś wino pite w nadmiernej ilości wśród podniecenia i zwady” – Mądrość Syracha 31: 28 – 29.
W tym fragmencie Pisma św. powraca zasada, iż alkohol powinien być spożywany z umiarem. W tłumaczeniu Biblii autorstwa ks. Jakuba Wujka we fragmentach, gdzie mowa jest o piciu “z umiarem” oraz niepiciu “w nadmiernej ilości” pojawiają się słowa “miernie”, “trochę”. Chodzi więc o to, by nie spożywać alkoholu w dużych ilościach, które doprowadzały by do pijaństwa. O ile jest usprawiedliwione picie napojów alkoholowych powodujące pewien stan lekkiej wesołości czy psychicznego rozluźnienia (gdyż jak mówi Psalm 104: 15 wino zostało dane dla “rozweselenia serca“), to pijaństwem jest jednak picie alkoholu w takich ilościach, które powodują, iż człowiek je spożywający zaczyna chodzić chwiejnym krokiem albo też wręcz się zataczać (Izajasz 28: 7); wypowiadać rzeczy głupie (Przysłów 23: 33); widzieć różne rzeczy w zniekształconym świetle, np. dwoi się lub troi w oczach, jakaś kobieta zaczyna wydawać się ładniejsza niż w rzeczywistości, etc. (Przysłów 23: 33); ma się większe tendencje do rozwiązłości seksualnej (Efezjan 5: 11).
Przytoczony ustęp Biblii wskazuje też na atmosferę, w której powinno być pite wino. A mianowicie, iż nie należy takowego spożywać wśród “podniecania i zwady”. Stąd wniosek, iż picie alkoholu winno odbywać w spokojnej atmosferze, a nie np. na jakichś szalonych, pełnych krzyku i głośności imprezach. Kulturalna restauracja jest więc stosownym miejscem by pić wino albo piwo; dyskoteka, klub ze striptizem albo koncert rockowy już niekoniecznie są takimi dobrymi miejscami.
PIĆ OSTROŻNIE I “TCHÓRZLIWIE”
“Biada tym, którzy są bohaterami w piciu wina i dzielni w mieszaniu sycery” – Izajasz 5: 22.
“Przy piciu wina nie bądź zbyt odważny, albowiem ono zgubiło wielu” – Mądrość Syracha 31: 25.
Powyższe wypowiedzi Pisma św. przestrzegają przed brawurą i zbytnią pewnością siebie w piciu alkoholu. Polecają one zachowanie w tym względzie dużej ostrożności. Przechwalanie się tym jaką to ma się “mocną głowę” przy piciu oraz ile to można wypić alkoholu w jednym dniu z pewnością nie jest więc zgodne z postawą, jaką w tej mierze pochwala Bóg. Z pewnością też jako złe i występne należy ocenić takie imprezy, w których organizuje się zawody picia na czas albo nagradza się w nich tych, którzy wypiją więcej alkoholu.
DOBRZE JEST MIESZAĆ ALKOHOL Z WODĄ.
“Mało bowiem wartości ma picie samego wina, a tak samo również wody, natomiast wino zmieszane z wodą jest miłe i sprawia wielką przyjemność” – 2 Machabejska 15: 39.
Cytowany wyżej fragment Biblii wskazuje na pewien dobry, bliskowschodni zwyczaj, a mianowicie niepicie samego alkoholu, a rozcieńczanie go za pomocą wody. Do dziś owa praktyka funkcjonuje w części krajów śródziemnomorskich i co ciekawe wpływa on na zmniejszanie poziomu pijaństwa w społecznościach, gdzie ów sposób picia jest rozpowszechniony. Dobrze jest więc nie pić samego wina czy piwa lecz mieszać je z wodą lub innymi niealkoholowymi napojami. W ten sposób bowiem osłabia się moc oddziaływania alkoholu i człowiek nie przyzwyczaja się do smaku czystego trunku. To sprzyja większej powściągliwości i umiarowi w piciu.
NIE PIĆ Z KOBIETĄ ZAMĘŻNĄ
“Z kobietą zamężną nigdy razem nie siadaj ani nie ucztuj z nią przy winie, aby przypadkiem twa dusza nie skłoniła się ku niej, byś przez swą namiętność nie potknął się aż do zagłady” – Mądrość Syracha 9: 9.
Mężczyzna nie powinien zatem pić alkoholu w towarzystwie nieswojej żony. Oczywiście chodzi tu o ochronę przed rozpustą i cudzołóstwem, gdyż spożywanie trunków rozluźnia również seksualne hamulce.
NIESPĘDZANIE NA PICIU CAŁYCH DNI
“Biada tym, którzy rychło wstając rano szukają sycery, zostają do późna w noc, [bo] wino ich rozgrzewa” – Izajasz 5: 11.
W powyższym fragmencie wskazany jest styl życia polegający na piciu alkoholu od samego rana aż do późnych godzin wieczornych.
POWSTRZYMANIE SIĘ OD SPOŻYWANIA ALKOHOLU W SYTUACJI, GDY MOŻE TO BYĆ DLA KOGOŚ OKAZJĄ DO GRZECHU.
“Nie burz dzieła Bożego ze względu na pokarmy! Wprawdzie każda rzecz jest czysta, stałaby się jednak zła, jeśliby człowiek spożywając ją, dawał przez to zgorszenie. Dobrą jest rzeczą nie jeść mięsa i nie pić wina, i nie czynić niczego, co twego brata razi” – Rzymian 14: 20 – 21 .
Choć picie alkoholu nie jest samo w sobie występne, to mogą wystąpić sytuacje i okoliczności, gdy nawet nasze umiarkowane spożycie trunków będzie kogoś zachęcało do nadmiernego picia. Wówczas to zgodnie z duchem przytoczonej wyżej biblijnej zasady nawet osoby nie mające żadnego problemu z alkoholem winny się od niego powstrzymać ze względu na dobro swych słabszych bliźnich. Nie należy więc też proponować alkoholu ludziom o których wiemy, iż mają tendencję do upijania się i należy dziesięć razy pomyśleć zanim postawi się na stół jakiś trunek w sytuacji, gdy wie się, że przy tym stole będą obecne też osoby mające problem alkoholowy.
NALEŻY PRZESTRZEGAĆ MIEJSCOWEGO PRAWA W KWESTII SPOŻYWANIA ALKOHOLU.
“Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga. Kto więc przeciwstawia się władzy – przeciwstawia się porządkowi Bożemu. Ci zaś, którzy się przeciwstawili, ściągną na siebie wyrok potępienia” (Rzymian 13: 1-2).
Ten fragment Pisma świętego mówi o tym, iż należy być posłusznym rządzącym, póty nie nakazują nam oni czegoś ewidentnie grzesznego. Taka jest zresztą tradycyjna wykładnia Magisterium Kościoła na ów temat:
“Jeden jest tylko powóduwalniający ludzi od posłuszeństwa, mianowicie gdyby żądano od nich czegoś przeciwnego prawu naturalnemu albo Bożemu, tam bowiem, gdzie zachodzi pogwałcenie prawa natury lub woli Bożej, zarówno sam rozkaz, jak wykonanie go byłoby zbrodnią.” – Leon XIII, “Diuturnum illud.
Picie alkoholu z umiarem jest co prawda usprawiedliwione w oczach Boga, ale nie jest Jego nakazem. Nie pijąc wina czy piwa człowiek nie grzeszy, więc nawet jeśli pewne państwowe zakazy czy ograniczenia w tej materii wydają się przesadzonymi należy im się podporządkować. Jeżeli więc prawo danego kraju zakazuje prowadzić pojazdów nawet po łyku alkoholu, to po prostu trzeba być temu posłusznym. Jeśli zakazane jest picie wina do 25 roku życia, to choćby się miało już 24 lata, należy zachować abstynencję. Posłuszeństwo w tym względzie powinno się zachować również, gdy mamy do czynienia z całkowitą prohibicją na alkohol. Picie trunków to nie jest bowiem Boży nakaz w rodzaju powinności dawania jałmużny ubogim, modlenia się czy głoszenia Ewangelii, więc należy być w tej sytuacji posłusznym władzy. Można władzę za taki zakaz krytykować, uważać ów za przesadny i działać na rzecz jego zniesienia, ale mimo to należy być tu posłusznym obywatelem.