Prawda i Konsekwencja

Tag Archive: liturgia

  1. A co jeśli Franciszek zakaże Mszy “trydenckiej”?

    Możliwość komentowania A co jeśli Franciszek zakaże Mszy “trydenckiej”? została wyłączona

    Jeśli Franciszek jest rzeczywiście prawowitym papieżem i – prawie całkowicie – zakaże odprawiania Mszy trydenckiej, to – choć będzie można tę jego decyzję krytykować (oraz wyrażać tę krytykę publicznie) – katolicy nie będą mieli moralnego prawa do bycia jej nieposłusznymi (co w przypadku np. księży którzy wcześniej odprawiali liturgię trydencką oznaczać będzie, iż będą mieli oni moralny obowiązek zaprzestania czynienia tego).

    ***

    Na sam początek pozwolę sobie wyjaśnić pewne podstawowe zasady, które stoją za słusznością powyższego stanowiska. A mianowicie:

    1. Powszechnie zatwierdzona dla Kościoła liturgia i dyscyplina, wedle nauczania katolickiego, nie może być szkodliwa dla dusz. Owszem, nie musi być ona najlepsza z możliwych, można domagać się jej reform i korekt, ale przynajmniej nie może być ona szkodliwa dla dusz.
    A od kilkudziesięciu już lat powszechnie zatwierdzoną dla Kościoła liturgią i dyscypliną jest odprawianie (dla biskupów i prezbiterów) oraz uczestnictwo (dla świeckich wiernych) w NOM. Ergo: NOM w zatwierdzonej przez najwyższe władze kościelne wersji nie może być szkodliwy dla dusz. Może i obiektywnie rzecz biorąc „Msza trydencka” jest lepsza (nie wiem tego), ale NOM jako taki nie może być szkodliwy dla dusz.
    2. Każdy Papież ma kompetencje i władzę do przeprowadzania reform liturgicznych i dyscyplinarnych. Te reformy raz mogą być lepsze, a raz gorsze, raz bardziej roztropne, innym razem mniej roztropne – ale taką władzę każdy z papieży po prostu ma.

    ***
    Przejdźmy teraz do omówienia bardziej szczegółowych zasad pozwalających na bycie nieposłusznym rozkazom, poleceniom płynącym od legalnych władz (czy to cywilnych czy kościelnych):

    I. Mamy nie tylko prawo, ale i ścisły obowiązek być nieposłusznymi, gdy ktokolwiek nakazuje nam popełnienie czegoś w wyraźny sposób będącego materią grzechu. A więc ktoś mówi: „Cudzołóż”, „Czcij bożki”, „Mów oszczerstwa”, itd. W takich wypadkach powinniśmy być nieposłuszni nawet pod groźbą śmierci i/lub strasznych tortur.
    Czy odprawienie NOM jest materią grzechu? Gdyby było ono materią grzechu, to trzeba by uznać, że nauka katolicka mówiąca o tym, iż powszechnie zatwierdzona liturgia i dyscyplina nie mogą być szkodliwe dla dusz, byłaby po prostu fałszywa.

    II. Mamy obowiązek bycia nieposłusznymi w sytuacji, gdy ktokolwiek nakazuje nam wejść w tzw. niekonieczną, a bliską okazję do grzechu. A więc np. ktoś nakazuje nam oglądać pornografię i nie chodzi tu o to, że jesteśmy policjantem i wskazane jest byśmy w danej konkretnej okoliczności, zapoznali się z czymś takim, by zebrać dowody na popełnienie jakiegoś przestępstwa. Ot, ktoś po prostu nakazuje nam oglądać pornografię – coś takiego prawie zawsze jest bliską okazją do grzechu i zasadniczo należałoby być więc nieposłusznym takiemu poleceniu, gdyż niekonieczne wchodzenie w bliską okazję do grzechu jest już materią grzechu.

    Czy jednak odprawienie NOM (lub uczestnictwo) w takowym jest bliską okazją do grzechu? Znowuż, przyjęcie takiego założenia, przeczyłoby katolickiemu nauczaniu z punktu 1.

    III. Mamy prawo być nieposłusznymi, gdy dane polecenie/rozkaz są jawnie bezsensowne, głupie, nierozumne.
    Jeśli więc w sposób jasny i ewidentny widzimy, że dany rozkaz niczemu nie ma służyć poza np. upokorzeniem nas, to mamy prawo być nieposłuszni. Na przykład, ktoś z czystej złośliwości nakazałby nam chodzenie na rękach przez 2 godziny dziennie. Nie mamy obowiązku być temu posłuszni, dlatego że jest to polecenie jawnie nierozumne (ludzkie ciało nie zostało przez Boga stworzone tak, by jego normalną czynnością było chodzenie na rękach), a ponadto nie widać, by było ono ukierunkowane na dobro wspólne/dobro mającej być mu posłusznym osoby.

    Czy więc odprawianie NOM (bądź uczestnictwo w takowym) są czymś jawnie bezsensownym, głupim i nierozumnym?

    IV. Mamy prawo być nieposłusznymi, gdy dane polecenie/rozkaz w ewidentny sposób wykracza poza kompetencje władzy wydającego go autorytetu.

    Na przykład pracujemy jako hydraulik, a szef poleca nam, byśmy w swym ogródku hodowali zamiast pomidorów truskawki. Oczywiście, szefowi zakładu hydraulicznego nic do tego, jakie warzywa hodujemy w swym ogródku po godzinach pracy, więc nie mamy żadnego obowiązku być mu posłuszni w tym zakresie.

    Jednak kwestie liturgiczne i dyscyplinarne jak najbardziej należą do kompetencji prawowitych papieży.

    V. Mamy prawo być nieposłusznymi wówczas, gdy nakłada się na nas jawnie niesprawiedliwe ograniczenia bądź zakazy, których przestrzeganie w danych okolicznościach dodatkowo nie musi służyć unikaniu większego zła, etc.

    Uwaga: to muszą być JAWNIE niesprawiedliwe ograniczenia bądź zakazy, nie zaś sytuacje w stylu „Ach, napiłbym się po 22 piwka, ale w moim mieście nie sprzedaje się piwa pomiędzy 22 a 6 rano – cóż to za tyrania i niesprawiedliwość jest”. To są raczej sytuacje w stylu „Jesteś wyznawcą judaizmu, a więc zakazujemy ci jedzenia wszelkiego mięsa” albo „Jesteś katolikiem, a więc zakazujemy ci uprawiania wszelkich warzyw”. Ponadto nawet w przypadku jawnie niesprawiedliwych zakazów czy ograniczeń preferuje się raczej bycie posłusznymi, chyba że nasze nieposłuszeństwo miałoby służyć jakiemuś większemu dobru, a nie gorszyć i dezorientować innych ludzi.

    Pytanie: czy zakaz odprawiania Mszy trydenckiej jest jawnie niesprawiedliwym zakazem? Osobiście tego nie widzę. Czy pogwałcenie zakazu odprawiania Mszy trydenckiej aby na pewno służyłoby większemu dobru, a nie dawałoby sygnału innym księżom i wiernym do coraz bardziej arbitralnego i subiektywnego wypowiadania posłuszeństwa władzom kościelnym, np. dany biskup zakazałby pokładania wiary w jakieś prywatne objawienia, a grupa wiernych skupionych wokół takowych uznałaby, że takowe są tak ważne dla dobra Kościoła, że trzeba je propagować tak czy inaczej.

    ***
    I tak na koniec: ja naprawdę nie absolutyzuję zasady posłuszeństwa (czy to władzom kościelnym czy władzom cywilnym). Posłuszeństwo jest ważne, ale nie najważniejsze. Tyle, że doprawdy nie widać, by zakaz odprawiania Mszy trydenckiej uprawniał do bycia nieposłusznym. Nawet, gdyby obiektywnie miał to być błąd ze strony papieża Franciszka i ta reforma nie byłaby najlepszą z możliwych,e to wciąż jest tu daleko do spełnienia moralnie uprawnionych warunków bycia nieposłusznymi.

    Zresztą, czy aby na pewno wiemy, co w danych okolicznościach kulturowych, społecznych i historycznych, w których przyszło żyć katolikom, służy bardziej ich powszechnemu dobru duchowemu – NOM czy „Tridentina”? Oczywiście, jeśli w danym czasie dany ryt Mszy był powszechnie zatwierdzony, to zgodnie z nauką katolicką nie mógł on szkodzić duszom (jako taki). Ani więc „Tridentina” nie szkodziła duszom przez wieki, ani NOM ni szkodził duszom przez te ostatnie kilkadziesiąt lat (przynajmniej w swej powszechnie zatwierdzonej dla Kościoła wersji). Może być jednak tak, że – w sensie już bardziej „pozytywnie wartościującym” dany ryt w danych czasach lepiej służy dobru powszechnemu. I jako że nie znamy wszystkich uwarunkowań, okoliczności oraz ciągów skutkowo-przyczynowych rozsądne jest byśmy powstrzymywali się od bardziej kategorycznych osądów w stosunku do tak wrażliwych kwestii jak te czy inne reformy liturgiczne.

    Mirosław Salwowski

  2. “Archeologizm” nie jest herezją

    Możliwość komentowania “Archeologizm” nie jest herezją została wyłączona

    Cnota sprawiedliwości wymaga od uczniów Jezusa, by nie tylko oddawali to, co się komuś należy, ale też by w rozsądny i wyważony sposób formułowali wobec swych bliźnich zarzuty. A więc np. jeśli ktoś kogoś niesprawiedliwie zabił, to można go nazwać mordercą, ale jeszcze nie “ludobójcą”. Z kolei, jeżeli ktoś kogoś okradł, to stopień surowości i potępienia z jakim wypowiadamy się o tym czynie, winien być przystosowany do rozmiarów i okoliczności tej kradzieży, np. mniej surowo powinniśmy mówić o kradzieży kilku cukierków ze sklepu, a zdecydowanie ostrzej o okradaniu staruszek i bezdomnych (co oczywiście nie znaczy, że to pierwsze zachowanie się usprawiedliwia).

    Podobnie, na gruncie teologicznym i doktrynalnym powinniśmy uważać na to, co komu zarzucamy. Czym innym jest np. herezja, a czym innym zwykły błąd doktrynalny. Jeszcze czym innym są cenzury teologiczne w rodzaju “gorszące dla pobożnych uszu“, “skandaliczne“, “źle sformułowane“. Nieraz miesza się owe różne cenzury, nazywając wszystko co w ten czy inny sposób odbiega od doktryny katolickiej mianem “herezji” – tak się jednak robić nie powinno, gdyż określenie “herezją” opinii, która jest np. błędem czy zdaniem “źle sformułowanym” stanowi niesprawiedliwość wobec kogoś, kto wyznaje takie opinie. Jak trafnie to ujmuje kardynał Gousset w swej “Teologii moralnej”:

    Potrzeba nadto, aby by błąd był wprost przeciwny artykułowi wiary, inaczej błąd, jakkolwiek byłby ważny, nie byłby kacerstwem (czyli inaczej mówiąc herezją – przyp. moje MS). Dlatego też przy karach kościoła rozróżniamy twierdzenia heretyckie, od tych, które nie będąc heretyckiemi, trąca herezją, albo są przychylne herezji: twierdzenia błędne, to jest przeciwne pewnym wnioskom teologów, które choć powszechnie przyjęte w kościele, nie są przecież uważane za artykuły wiary. Wszelkie kacerstwo jest błędem; lecz nie każdy błąd jest kacerstwem” (Cytat za: Kardynał Gousset, Teologia moralna dla użytku plebanów i spowiedników, Warszawa 1858, s. 146 – 147).

    Przykładem tego rodzaju niesprawiedliwego podejścia jest linkowany przeze mnie filmik pt. “Herezja, którą ZWODZĄ zwolennicy NEOKATECHUMENATU i NOWEJ MSZY – ARCHEOLOGIZM” yotubowego kanału “Okiem Tradycjonalisty”. Otóż występujący na nim p. Ludwik Wit, w jawny sposób nazywa tam tzw. archeologizm “herezją”, podczas gdy papież Pius XII, na którego on się powołuje, owszem skrytykował ów nurt myślowy, ale w żadnym miejscu nie nazwał go mianem “herezji”. Tenże Biskup Rzymu w swej encyklice “Mediator Dei” o “archeologizmie” pisze, co następuje:

    Jest zapewne rzeczą mądrą i godną pochwały powracać myślą i sercem do źródeł liturgii świętej. Badanie bowiem przeszłości nie mało przyczynia się do głębszego i dokładniejszego poznania znaczenia świąt i treści używanych formuł i świętych ceremonii. Natomiast nie jest rzeczą ani mądrą, ani godną pochwały wszystko i w każdy sposób cofać do starożytności. I tak, aby użyć przykładu, błądzi kto chce ołtarzom przywrócić pierwotny kształt stołu; kto chce wykluczyć czarny kolor z szat kościelnych; kto nie dopuszcza w kościele posągów i świętych obrazów; kto wymaga, aby wizerunek Zbawiciela przybitego na krzyżu tak był dostosowany, iżby na Jego ciele nie było znać okrutnych mąk, które poniósł; kto wreszcie gani i odrzuca wszelką muzykę polifoniczną, choćby nawet przystosowaną do przepisów wydawanych przez Stolicę Apostolską.

    Żaden z rozumnych katolików, w zamiarze powrotu do starych formuł uchwalonych przez dawne Sobory, nie może odrzucić orzeczeń, które Kościół pod natchnieniem i kierownictwem Ducha Świętego bardzo pożytecznie określił w nowych czasach i których trzymać się nakazał. Podobnie żaden rozumny katolik nie może odrzucać obowiązujących dzisiaj przepisów, by powrócić do spraw wywodzących się ze starożytnych źródeł Prawa Kanonicznego. Tak samo rzecz ma się z liturgią. Kto chce powrócić do starodawnych obrzędów i zwyczajów i odrzucać nowe, które z Opatrznościowego zrządzenia Bożego ze względu na zmienione warunki zostały wprowadzone, ten widocznie kieruje się nieroztropnym i niewłaściwym zapałem.

    Jest więc tu mowa o tym, że zwolennicy archeologizmu “błądzą” oraz kierują się “nieroztropnym” i “niewłaściwym zapałem”, ale o “herezji” nie ma w encyklice “Mediator Dei” ani słowa.

    Poza tym niezgodność danej opinii ze zwyczajnym – acz jeszcze nie powszechnym – nauczaniem Kościoła (czyli np. encykliką – jak miało to miejsce w przypadku krytyki archeologizmu) nie jest jeszcze herezją, ale zasługuje na mniej surowe cenzury teologiczne. Herezją jest występowanie przeciwko nieomylnemu nauczaniu Kościoła na temat prawd objawionych. Krytyka archeologizmu sformułowana przez Piusa XII nie ma zaś rangi nieomylnej wypowiedzi, a ponadto ze swej natury nie tyczyła się prawd objawionych. Trudno bowiem za prawdę objawioną – czyli taką, która została przekazana do śmierci ostatniego z apostołów (czyli ok. 100 roku po Chrystusie) – uznać twierdzenie, iż nie należy we wszystkich kwestiach liturgicznych powracać do chrześcijańskiej starożytności. Tak więc, chociaż katolicy nie mają zasadniczo prawa odrzucać owego nauczania Piusa XII, to odrzucanie takiego nauczania nie jest jednak jeszcze herezją. Tytułem analogii rozróżniającej pomiędzy herezją a innego rodzaju błędem, można podać kwestię kanonizacji świętych. Otóż wedle powszechnej opinii teologów papieskie kanonizacje są nawet nieomylne – jednak mimo nieomylnego ich charakteru, ich odrzucanie nie stanowi jeszcze herezji. A to dlatego, że choćby i uroczyste orzeczenia o świętości chrześcijan zmarłych już po erze zakończenia formułowania się publicznego Boskiego Objawienia nie tyczą się prawd objawionych – a zatem mimo swej nieomylności, nie jest to nauczanie w kwestii prawd objawionych. W tym wypadku zatem nawet odrzucanie nieomylnych aktów kościelnych nie jest herezją (ale stanowi innego rodzaju błąd). Tym bardziej więc nie jest herezją odrzucanie omylnych wypowiedzi papieskich (np. nauczania zawartego w encyklice “Mediator Dei”) nietyczących się prawd objawionych (ale kwestii ściśle uwarunkowanych historycznie, czyli np. rozwoju liturgii). Jakkolwiek byśmy więc nie zgadzali się z “archeologizmem” jest wymogiem uczciwości i sprawiedliwości powstrzymanie się od nazywania tego nurtu myślowego mianem “herezji”.

    Zwracam przy tej okazji uwagę na fakt, iż ten sam Ludwik Wit, który niesprawiedliwie i nieroztropnie nazywa archeologizm “herezją” sam formułował swe opinie na temat kłamstwa w sposób, który przynajmniej co do swego literalnego brzmienia jest sprzeczny z powszechną i zwyczajną doktryną Kościoła tyczącą się prawd objawionych, a więc zasługuje to na miano przynajmniej opinii “bliskiej herezji”. Więcej na ten temat można przeczytać w artykule: “Okiem tradycjonalisty” promuje herezję etyki sytuacyjnej.

    Mirosław Salwowski

    Źródło grafiki dołączonej do powyższego tekstu: Youtube.pl, kanał “Okiem Tradycjonalisty”