Prawda i Konsekwencja

Tag Archive: ekonomia

  1. Czy “bezwarunkowy dochód podstawowy” jest moralnie godziwym postulatem?

    Możliwość komentowania Czy “bezwarunkowy dochód podstawowy” jest moralnie godziwym postulatem? została wyłączona

    Co pewien czas do opinii publicznej dociera postulat wprowadzenia tzw. bezwarunkowego dochodu podstawowego. Coś takiego miałoby polegać na wypłacaniu przez państwo wszystkim obywatelom określonej sumy pieniędzy, niezależnie od ich sytuacji materialnej. Owa pomoc socjalna miałaby gwarantować wszystkim pewne minimum egzystencji i byłaby niezależna od jakichkolwiek wzajemnych świadczeń ze strony osób nią obdarowanych. Mówiąc zatem w skrócie: “bezwarunkowy dochód podstawowy” byłby udzielany nawet takim osobom, które z samej zasady nie chciałyby pracować.

    ***

    Choć nie jestem ekonomicznym liberałem czy tym bardziej libertarianinem, to uważam, iż realizacja wspomnianego wyżej postulatu byłaby w oczywisty sposób sprzeczna z Pismem świętym i tradycyjną moralnością chrześcijańską. W odniesieniu wszak do takich rzeczy jak jałmużna, pomoc biednym oraz praca, Biblia mówi rzeczy następujące:

    Jeśli chcesz dobrze czynić, zważ, komu masz czynić, a będą ci wdzięczni za twe dobrodziejstwa.
    Czyń dobrze bogobojnemu, a otrzymasz nagrodę, jeśli nie od niego, to na pewno od Najwyższego.
    Dobroczynność nie jest dla tego, kto trwa w złu, ani kto nie udziela jałmużny. Dawaj bogobojnemu, a nie wspomagaj grzesznika. Dobrze czyń biednemu, a nie dawaj bezbożnemu, odmów mu chleba swego i nie użyczaj mu, aby przypadkiem nie wziął góry nad tobą. Znajdziesz w dwójnasób zło za wszystko dobro, które byś mu wyświadczył. Gdyż i u Najwyższego budzą odrazę grzesznicy, wymierzy On też karę bezbożnym. Dawaj dobremu, a nie pomagaj grzesznikowi
    (Syrach 12, 1-7).

    Albowiem gdy byliśmy u was, nakazywaliśmy wam tak: Kto nie chce pracować, niech też nie je! Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi. Tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, aby pracując ze spokojem, własny chleb jedli (2 Tesaloniczan 3, 10-12).

    W powyższych natchnionych i nieomylnych tekstach (bo taką rangę ma całe Pismo święte) przestrzega się zatem przed lekkomyślnym i nieroztropnym rozdawaniem jałmużn, tak by owa dobroczynność nie oznaczała de facto wspierania czyjegoś lenistwa i innych form niemoralności (np. pijaństwa, rozpusty, rozrzutności).

    Podobnego rodzaju napomnienia i wskazówki znajdujemy też w różnych starożytnych chrześcijańskich tekstach. Na przykład “Konstytucje apostolskie” uczą:

    Jeśli zaś w życiowe tarapaty popadnie żarłok, pijak lub leń, to nie zasługuje on na pomoc, ani nawet nie jest godny Kościoła Bożego. (…). [Tamże: II. 4, 3. Cytat za: „Synody i Kolekcje Praw, Tom II, Konstytucje Apostolskie oraz Kanony Pamfilosa z apostolskiego synodu w Antiochii; Prawo kanoniczne świętych Apostołów; Kary świętych Apostołów dla upadłych; Euchologion Serapiona”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2007, s. 14].

    Warto też wspomnieć o słowach św. Ambrożego:

    Bezwstydnym żebrakom nie należy dawać, bo to należy tylko prawdziwemu ubóstwu (Cytat za: Ks. Wojciech Andersz, “Nauki katechizmowe ułożone na podstawie różnych autorów, Tom III”, Poznań 1909, s. 155).

    Przytaczam tę wypowiedź św. Ambrożego nie bez powodu, gdyż dał się on poznać jako osoba miłosierna wobec biednych i potrzebujących – czego dowodem był fakt, iż sprzedał nawet na ten celu kościelne srebra.

    ***

    Także oficjalne nauczanie katolickie wydaje się wykluczać godziwość tzw. bezwarunkowego dochodu podstawowego. Oto bowiem, w encyklice “Rerum novarum” papież Leon XIII w odniesieniu do chrześcijańskiego obowiązku wspomagania osób biednych jałmużną, uczył rzeczy następującej:

    Nie są to, z wyjątkiem wypadku ostatecznej potrzeby, obowiązki sprawiedliwości, ale miłości chrześcijańskiej, obowiązki zatem, których spełnienia nie można dochodzić na drodze prawnej (Podkreślenie moje – MS).

    A zatem, wedle tegoż papieża nawet te formy jałmużny, które są moralnie nakazane, nie powinny być – poza sytuacjami skrajnymi – wymuszane przez państwo i prawo. Czym zaś, jak nie wymuszaniem czegoś takiego byłoby wprowadzenie powszechnego systemu polegającego na tym, iż z zebranych przez władze cywilne podatków finansowałoby się świadczenia socjalne dla wszystkich mieszkańców danego kraju – i to niezależnie od tego w jakiej sytuacji materialnej by się oni znajdowali, a także w oderwaniu od ich gotowości do pracy?

    Być może ktoś w odpowiedzi na owo nauczanie Leona XIII rzeknie, iż jeden z następnych papieży – a mianowicie św. Jan XXIII – dokonał jego faktycznej korekty, gdy w encyklice “Pacem in terris” utrzymywał, iż jednym z naturalnych praw osoby ludzkiej jest:

    prawo do życia, do nienaruszalności ciała, do posiadania środków potrzebnych do zapewnienia sobie odpowiedniego poziomu życia, do których należy zaliczyć przede wszystkim żywność, odzież, mieszkanie, wypoczynek, opiekę zdrowotną oraz niezbędne świadczenia ze strony władz na rzecz jednostek. Z tego wynika, że człowiekowi przysługuje również prawo zabezpieczenia społecznego w wypadku choroby, niezdolności do pracy, owdowienia, starości, bezrobocia oraz niezawinionego pozbawienia środków niezbędnych do życia (tamże, n. 11, Podkreślenie moje – MS).

    Nawet jednak gdyby traktować doktrynę Jana XXIII jako sprzeczną z nauczaniem Leona XIII, a więc jako uznającą w znacznie szerszym wymiarze moralne prawo władz państwowych do rozdzielania jałmużn osobom biednym (lub w innym wymiarze poszkodowanym), to i tak daleko jeszcze św. Janowi XXIII było do sugerowania czegoś, co dziś zwiemy “bezwarunkowym dochodem podstawowym”. Proszę wszak zauważyć, że ów papież mówił o prawie do zabezpieczenia społecznego w określonych przypadkach (np. “niezawinionym pozbawieniu środków niezbędnych do życia”).

    ***

    A zatem podsumowując: o ile, zasadniczo rzecz biorąc, rzeczą moralnie nakazaną jest dawanie jałmużny biednym i potrzebującym, to nie każdy z biedaków zasługuje na taką pomoc. W przypadkach, gdy nasze jałmużny miałyby wspierać czyjeś lenistwo lub inne wady, to taka “charytatywność” może okazać się niemoralna. Wdrażanie więc w życie postulatu “bezwarunkowego dochodu podstawowego” byłoby aktywnym praktykowaniem przez instytucję państwa tej niemoralnej postawy. Władze cywilne zaś choć mają prawo tolerować niektóre z niemoralnych i grzesznych aktów, to nigdy nie powinny same takiej niemoralności czynić. “Bezwarunkowy dochód podstawowy” zasługuje więc na stanowczą krytykę, by nie powiedzieć, że na całkowite odrzucenie.

    Mirosław Salwowski

    Obrazek wykorzystany w tym tekście został za następującym źródłem internetowym: https://pie.net.pl/dochod-podstawowy-nowy-pomysl-na-panstwo-opiekuncze/

  2. Ks. Ambroży Guillois: Czym jest lichwa i dlaczego jest grzechem?

    Leave a Comment

    (…) Pismo święte w wielu miejscach najwyraźniej potępia lichwę:  “Nie weźmiesz lichwy od brata twego, ani więcej niżeś dał ” (Kapłańska 25, 35); “Jeśli pożyczysz ludowi memu ubogiemu, który mieszka z tobą, nie będziesz mu przynaglał jako wyciągacz, ani lichwami uciśniesz” (Wyjścia 22, 25);  “Bratu twemu tego, czego mu trzeba, bez lichwy pożyczysz” (Powtórzonego Prawa 23, 20); “Miłujcie nieprzyjacioły wasze, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się stąd nie spodziewając” (Łukasz 6, 35).

    Ojcowie Kościoła mocno powstają przeciwko lichwie i głośno mówią, że wszystko co się bierze nad pożyczkę jest niesprawiedliwością. Święty Bazyli przedstawia lichwę jako zbytek niesprawiedliwości: “Jest to przeklęta córka chciwości i przywiązania do rzeczy ziemskich”; “Pismo święte (są to słowa świętego Grzegorza Nysseńskiego) zabrania wyraźnie lichwy, jako nieprawego środka wzbogacenia się (…) Nasze księgi święte zabraniają we wszystkim wymagać więcej nad to, co dano. Wszystko czego się żąda więcej nad pożyczkę, nazywa się lichwą; nakazuję lichwiarzowi zwrócić co wziął”; “Lichwa (mówi święty Jan Złotousty) zarówno szkodliwą jest dla tego kto ją płaci, i dla tego kto ją bierze; gubi duszę ostatniego a nędzę pierwszego powiększa”. Posłuchajmy jeszcze świętego Leona: “Jakikolwiek obrót rzeczy wezmą, lichwiarz zawsze traci, jeśli postrada to co pożyczył; lecz jeszcze nieszczęśliwszy, gdy bierze więcej nad to co pożyczył. Ciągnie zyski ze swych pieniędzy, śmierć zadaje duszy swojej”.

    Wszystkie sobory także potępiły lichwę. Drugi sobór powszechny  lugduński (Lyon) pod Grzegorzem X rzucił klątwę na lichwiarzy, a Sobór powszechny wienieński, pod Klemensem V, żądał aby karano jako heretyków tych, którzy uparcie twierdzili, że nie jest grzechem zajmować się lichwą, to jest wymagać i brać więcej niżeli kto pożyczył.

    Wszyscy papieże, aż do Piusa IX, ciągle powtarzali te same zasady. Benedykt XIV, między innymi w swym liście encyklicznym z dnia 1 listopada 1745 roku, wydanym do wszystkich biskupów włoskich, zaczynającym się od słów: “Vix pervenit”, mówi, że po roztrząśnięciu przedmiotu przez najuczeńszych kardynałów i teologów, postanowiono jednozgodnie, że wszelka lichwa, wszelki zysk wymagany nad kapitał, to jest nad sumę pożyczoną, z tytułu samej tylko pożyczki, jest niegodziwym i lichwiarskim, jakikolwiek byłby majątek osoby, od której wymaga się ten zysk, i na jakikolwiek cel używałaby ona sumy pożyczonej.

    Lichwę więc potępiają: Pismo święte, tradycja czyli podanie i Ojcowie Kościoła, tudzież Papieże i Sobory. Lichwiarze zatem, którzy każą sobie płacić bez prawnej zasady, procenty od pożyczonych pieniędzy, pobierają to, co do nich nie należy; przywłaszczają cudzą własność i obowiązani są zwrócić ją, bo inaczej Niebo zamknięte jest dla nich na zawsze. “Złodzieje (mówi św. Paweł Apostoł) nie wnijdą do Królestwa Bożego” (1 Koryntian 6, 10), a lichwiarze czymże są, jeżeli nie złodziejami? Starożytny pisarz nazywał ich zbójcami, Zapytany, co znaczy pożyczać na lichwę, odpowiedział: “jest toż samo co zabijać”.

    Ale nie jest przywłaszczeniem cudzej własności, nie jest lichwą, żądać procenta od pożyczki, wymagać więcej niżeli kto pożyczył, jeżeli posiadamy do tego zasadę prawną, jako to: stratę, przerwę zysku, cel zyskowny, niebezpieczeństwo nadzwyczajne.

    – 1. Od Strata albo szkoda, której doznajemy własnie z powodu pożyczki, tak, że wówczas procent albo wynagrodzenie tej straty jest rzeczywiście zwrotem czyli restytucją rzeczy, którąbyśmy posiadali, gdyby pożyczka nas jej nie pozbawiła. Łatwo to zrozumiecie z następnego przykładu. Przyjaciel wasz mając pieniądze, przeznaczone na konieczną i pilną naprawę domu swego, pożycza ci je przez przychylność. Cóż wtedy wyniknie? Ponieważ naprawa nie została dokonaną. może on wynająć swego domu, jako zagrożonego ruiną. Słusznie jest więc, gdy odpłacając mu za pożyczone z dobrego serca pieniądze, wynagrodzisz go za stratę, jaką poniósł z powodu tej pożyczki.

    – 2. Przerwa zysku, któryby miał z swoich pieniędzy ten, kto ci je pożyczył. Na przykład masz pieniądze w handlu; przyjaciel twój, znajdując się w potrzebie, prosi cię o pożyczenie tysiąca złotych; przychylasz się uprzejmie do jego prośby, i nie posiadając innych pieniędzy prócz tych, które masz w handlu, bierzesz stąd tysiąc złotych: słusznie więc twój przyjaciel powinien ci wynagrodzić zysk. jaki miałbyś z swoich pieniędzy. gdybyś mu ich nie pożyczył.

    – 3. Osoba ma pieniądze, które nie chce żeby na próżno leżały w szkatule; owszem, zamierza ich użyć i jest przekonaną moralnie, że znajdzie sposobność do otrzymania z nich zysku prawego i godziwego. Zamiar tej osoby, pod względem jej pieniędzy, jest celem zyskownym, i jeżeli prosić ją będziemy o pożyczkę, wolno jej żądać od nas procentu.

    – 4. Każdy kto pożycza komu pieniądze, naraża się na pewne niebezpieczeństwo; na przykład, dłużnik może być okradzionym, stracić wszystko co ma i znaleźć się w niemożności zwrotu danego mu kapitału. To niebezpieczeństwo zwyczajne i nieodzowne, nie nadaje prawa do wymagania procentów. Ale trafić się może, że pożyczając komu kto naraża się na prawdopodobne niebezpieczeństwo utraty swego kapitału; na przykład, jeżeli pożycza się człowiekowi nieprzemyślnemu, marnotrawcy, będącemu w złych interesach, lub który z całym swym, funduszem puszcza się na morze, gdzie często rozbijają się okręta, itp. To niebezpieczeństwo nadzwyczajne i nie zależące od pożyczki, staje się prawną i godziwą zasadą do wymagania i pobierania więcej nad sumę wypożyczoną; zwykle 5 lub 6 od sta. (…).

    LICHWIARZ ŻAŁUJĄCY GRZECHÓW.

    Przed kilku lat byliśmy świadkami nader budującego zdarzenia. Starzec, uzbierawszy pożyczkami na lichwę, sumę przynoszącą około piętnastu tysięcy franków rocznego dochodu, widząc, że niedługo już stanie przed Panem Bogiem, uczuł wstępującą w siebie łaskę, i chciał pogodzić z swym sumieniem. Przywołał dwóch synów swoich i rzekł im: “Wiecie, synowie moi, że majątek, który posiadam, nie do mnie należy, ponieważ nabyłem go środkami, jakie religia, i ludzkość potępia: ileż familij, niestety przyprowadziłem do upadku! Oświadczam wam, że stanowczą wolą moją jest. aby wszelkie krzywdy, zrządzone przeze mnie, zostały powetowane, i liczę na waszą poczciwość i religię waszą, że ostatnia wola moja święcie przez was spełnioną zostanie”. – “O nasz ojcze! Zawołali obaj synowie, zalewając się łzami, jakąż radością napełniasz serca nasze! Nie powątpiewaj ani na chwilę; pieniądze, które tak ciążą na twym sumieniu, niezawodnie zwrócone będą komu należy”. W kilka tygodni potem mnóstwo familij podbierało, jedne po 500 franków itp. Wszystkie procenta nieprawnie pobrane, zwrócone zostały do ostatniego grosza”.

    Ks. Ambroży Guillois, “Wykład historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny i kanoniczny wiary katolickiej. Dzieło ofiarowane Ojcu św. Piusowi IX, zaszczycone podziękowaniem Jego Świątobliwości, tudzież aprobatą i pochwałami wielu kardynałów, arcybiskupów i biskupów “, Wilno 1863, s. 345 – 348; 376.

  3. Kiedy zmowy cenowe (samokupiectwo) są grzechem?

    Leave a Comment

    (Pytanie) Co nazywasz bawić się samokupiectwem?

    (Odpowiedź) Jest to zająć cały handel towaru w jakim pewnym gatunku, żeby to potem sprzedawać po cenie zbytecznej, korzystając tym sposobem niegodziwie z potrzeby publicznej.

    Kiedy ludzie jednego sposobu życia, czynią między sobą zmowy niegodziwe i szkodliwe publiczności, to nazywa się także bawić samokupiectwem. Na przykład, gdyby wszyscy rzemieślnicy jednego kunsztu, zmówili się między sobą nie robić, tylko za pewną cenę zbyteczną. Gdyby wszyscy kupcy zmówili się nie sprzedawać inaczej, tylko po pewnej cenie zbytecznej, albo uczynić jaką odmianę w dobroci towaru, którym kupczą, z uszkodzeniem publiczności. Samokupiectwo jednak mogłoby godziwym być wtedy, gdyby kto od zwierzchności prawej, był do niego upoważnionym, i trudził się tenże bez pokrzywdzenia bliźnich swoich sprzedając rzeczy nie zepsute za cenę umiarkowaną.

    Ks. Franciszek Pouget, Nauki katolickie w sposób katechizmowy, w których wyłożone są w krótkości z Pisma świętego i Podania: Dzieje, zasady religii, moralność chrześcijańska, sakramenta, modły, obrzędy i zwyczaje Kościoła, Warszawa 1830, Tom II, s. 214 – 215.

     

    Nota od redakcji salwowski.net: Pisownia została nieznacznie przez nas uwspółcześniona.

  4. Czy płacić podatki?

    Leave a Comment

    Płacenie różnorodnych podatków nie jest przyjemne. Gdy uświadomimy sobie przy tym dodatkowo, iż współcześnie podatki nie tylko są wysokie, ale pewna ich część idzie na dotowanie złych działań (np. aborcji, in vitro czy promocji homoseksualizmu), ich płacenie staje się tym mniej miłe. Zrozumiałe są zatem coraz częściej pojawiające się pytania o różne moralne aspekty płacenia podatków.

    Czy rzeczywiście płacenie podatków jest etycznym obowiązkiem w sytuacji, gdy ich wysokość faktycznie sięga połowy naszych dochodów? Czy płacenie wymaganych przez państwo danin wówczas, gdy pewien ich procent przeznaczany jest na finansowanie różnych niemoralnych przedsięwzięć, nie stanowi czasem niedozwolonych form brania udziału w tychże złych działaniach? A może wszelkiego rodzaju podatki tak naprawdę stanowią usankcjonowaną prawnie kradzież i dlatego dobrym uczynkiem jest uchylanie się od ich uiszczania?

    Chrześcijańska powinność

    Zacznijmy od tego, iż zarówno w świetle Pisma Świętego, jak i nauczania Magisterium Kościoła płacenie podatków jawi się bardzo jasno jako moralna powinność. Obowiązek uiszczania władzom cywilnym wymaganych należności był nauczany przez Pana Jezusa oraz św. Pawła Apostoła. Zbawiciel, zapytany o to, czy należy płacić podatki cesarzowi, wskazując na monetę podatkową z wizerunkiem owego władcy, odpowiedział: „Oddawajcie więc, co jest cesarskie cesarzowi, a co Bożego Bogu” (Mt 22, 21).

    Św. Paweł w liście do Rzymian, ucząc o roli, jaką w społeczeństwie pełni władza, oraz o związanym z tym obowiązku okazywania jej posłuszeństwa i szacunku, napominał m.in.:

    Z tego samego też powodu płacicie podatki. Bo ci, którzy się tym zajmują, z woli Boga pełnią swój urząd. Oddajcie każdemu to, mu się należy: komu podatek – podatek, komu cło – cło, komu uległość – uległość, komu cześć – cześć. ” (tamże: 13, 6-7).

    W będących ważnym zapisem wiary i obyczajowości pierwszych chrześcijan dokumencie o nazwie „Konstytucje Apostolskie” znajdujemy zaś następujący zapis:

    Będziesz się lękał króla, wiedząc, że ustanowienie pochodzi od Pana. Będziesz szanował przedstawicieli władzy jako sługi Boga, oni bowiem karcą wszelką nieprawość. Dobrowolnie płaćcie im podatki, cło i wszelką należność” (tamże: VII, 16).

    W sposób jasny na ten temat wypowiada się też – zatwierdzony i ogłoszony przez Jana Pawła II – Katechizm Kościoła Katolickiego:

    Uległość wobec władzy i współodpowiedzialność za dobro wspólne wymagają z moralnego punktu widzenia płacenia podatków, korzystania z prawa wyborczego, obrony kraju (…)” (tamże: n. 2240).

    Zalegalizowana kradzież?

    Już sam fakt, iż w ramach tradycyjnej moralności chrześcijańskiej mieści się obowiązek płacenia podatków, zadaje kłam twierdzeniom co poniektórych skrajnych liberałów i libertarian, jakoby wszelkie podatki były jedną z form kradzieży, tyle że dokonywaną przez państwo. Jeśli bowiem podatek ze swej istoty jest kradzieżą, to absurdem byłoby mówienie o tym, iż istnieje moralna powinność uiszczania go. Nie istnieje bowiem coś takiego jak moralny obowiązek oddawania złodziejowi rzeczy, które należą do nas.

    Albo więc wszelkie podatki są złodziejstwem i wówczas nie mamy moralnej powinności ich płacić, albo też podatki jako takie nie stanowią kradzieży, ale są czymś, co z naszej strony należy się państwu – i w związku tym powinniśmy sumiennie je uiszczać.


    Owszem, pozornie rzecz biorąc, podatki wyglądają na kradzież. Wszak polegają one na tym, iż władze cywilne zabierają obywatelom część ich pieniędzy niezależnie od tego, czy wyrażają oni na to zgodę, czy nie. Nie każde naruszenie czyjejś własności stanowi jednak kradzież. Katechizm Kościoła Katolickiego w punkcie nr 2408 tak wyjaśnia, na czym polega ów występek:

    Siódme przykazanie zabrania kradzieży, która polega na przywłaszczeniu dobra drugiego człowieka wbrew racjonalnej woli właściciela. Nie mamy do czynienia z kradzieżą, jeśli przyzwolenie może być domniemane lub jeśli jego odmowa byłaby sprzeczna z rozumem i z powszechnym przeznaczeniem dóbr. Ma to miejsce w przypadku nagłej i oczywistej konieczności, gdy jedynym środkiem zapobiegającym pilnym i podstawowym potrzebom (pożywienie, mieszkanie, odzież…) jest przejęcie dóbr drugiego człowieka i korzystanie z nich”.

    Chociaż w przywołanym powyżej fragmencie Katechizmu nie ma bezpośrednio mowy o podatkach, to jednak nie trudno jest na jego podstawie wykazać, iż podatki jako takie, choć są przymusowym odbieraniem przez państwo czyichś pieniędzy, nie stanowią kradzieży. Państwo bowiem jest wspólnym dobrem wszystkich obywateli. Wszyscy wszak w jakimś zakresie korzystamy z instytucji finansowanych przez rząd. Odmowa płacenia podatków byłaby więc sprzeczna z rozumem, gdyż doprowadziłaby do totalnej destabilizacji funkcjonowania władz cywilnych – a te przecież są niezbędne w każdej społeczności.Postrzeganie podatków jako kradzieży staje się jeszcze mniej wiarygodne, gdy zważymy na to, że Pismo Święte, choć w niejednym miejscu potępia kradzież, to jednak nie tylko nakazuje płacenie podatków, lecz nie piętnuje też wykonywania zawodu poborcy podatkowego. Z jednej strony czytamy wszak w Biblii takie słowa jak: „Nie będziesz kradł” (Wj 20, 15); „Nie kradnij” (Mt 19, 18); „Kto kradnie, niech kraść przestanie” (Ef 4, 28); „Ani złodzieje, ani chciwi (…), ani zdziercy nie odziedziczą Królestwa Bożego” (1 Kor 6, 10) – z drugiej jednak strony w tej samej Biblii czytamy, iż znany ze swej niezłomności i bezkompromisowości w głoszeniu i obronie Bożych zasad św. Jan Chrzciciel przychodzącym do niego poborcom podatków (tzn. celnikom) nie nakazał porzucenia swego zawodu, lecz powiedział im: „Nie pobierajcie nic więcej ponad to, co dla was ustalono” (Łk 3, 13). Z kolei pełniący funkcję przełożonego nad poborcami podatkowymi Zacheusz, gdy nawrócił się do Pana Jezusa i „zbawienie stało się udziałem jego domu” (Łk 19, 9), zadeklarował, iż odda połowę swego majątku ubogim oraz zwróci poczwórnie, jeśli kogoś skrzywdził, jednakże nie obiecał porzucenia swej profesji (por. Łk 19, 8). Jak widać więc, Pismo Święte potępia tylko nadużycia w pracy polegającej na pobieraniu podatków, nie zaś sam ów zawód. Gdyby jednak wszelkie podatki były kradzieżą, to konsekwentnie rzecz biorąc, praca poborcy podatkowego nie różniłaby się niczym istotnym od fachu złodzieja. A zatem prawi i bogobojni ludzie nie mogliby jej wykonywać. Skoro jednak mają do tego moralne prawo, to wniosek jest jasny: pobieranie podatków nie jest złodziejstwem, a podatki nie stanowią kradzieży.

    Ponadto niepłacenie podatków jest sprzeczne z zasadą powszechnego przeznaczenia dóbr, gdyż nawet jeśli uznamy, iż sami nie potrzebujemy żadnej pomocy ze strony państwa (choćby nawet w postaci policji i armii mających nas chronić), to nie możemy tego powiedzieć o innych współobywatelach (nie każdego wszak stać na wynajęcie prywatnej armii dobrze uzbrojonych ochroniarzy). A zatem odmawianie płacenia podatków jest jakąś formą braku solidarności społecznej oraz egoizmu.

    Współudział w złu?

    A co w przypadkach, gdy jakiś procent z naszych pieniędzy rząd wydaje na wpieranie różnych form zła? Czy wówczas płacenie podatków nie oznacza współudziału w finansowanych przez państwo nieprawościach? W czasach ziemskiego życia Pana Jezusa oraz św. Pawła Apostoła władze Cesarstwa Rzymskiego wydawały pewną część (prawdopodobnie wyraźnie większą niż ma to miejsce obecnie) pieniędzy podatników na różne złe cele: prowadzenie zaborczych, niesprawiedliwych wojen, budowę i utrzymanie bałwochwalczych świątyń, rozwiązłe życie dworu itp. A mimo to Pan Jezus i św. Paweł Apostoł jasno nauczali, iż powinno się płacić podatki. Jak zatem wyjaśnić fakt, iż Biblia, która w wielu miejscach mówi, że naszą postawą wobec zła winny być: „nienawiść” (por. Prz 8, 13; Ps 101, 3); „niezwracanie ku niemu oczu” (Ps 101, 3); „brzydzenie się nim” (Rz 12, 9); „trzymanie się od niego z daleka” (1 Tes 5, 22), brak uczestnictwa w nim, a raczej karcenie owego (Ef 5, 11), brak przyzwolenia nań (Rz 1, 32) – gdy chodzi o płacenie podatków, zajmuje stanowisko wydające się, szczególnie w kontekście tamtego czasu, pewnym kompromisem?

    Albo jak wytłumaczyć fakt, iż starożytni chrześcijanie, dla których często nie do przyjęcia była praca choćby i tylko przy upiększaniu pogańskich świątyń, jednocześnie za swój obowiązek uważali płacenie podatków, z których pewien procent szedł właśnie na ten cel?

    Odpowiedź na to pytanie staje się w miarę jasna, gdy weźmiemy pod uwagę jedną z tradycyjnych reguł moralistyki katolickiej, a mianowicie tzw. zasadę podwójnego skutku. Reguła ta wychodzi z założenia, iż efektem czynów, które są zasadniczo dobre lub przynajmniej obojętne moralnie, może być nieraz jakieś zło. Na przykład płacenie umówionej pensji jest nie tylko dobre, ale stanowi obowiązek pracodawcy. I dlatego należy to czynić, nawet jeśli jacyś pracownicy przeznaczają cześć swych zarobków na takie nieprawości jak pijaństwo, cudzołóstwo czy wizyty w klubach nocnych. Mamy tu więc do czynienia z czynem dobrym, którego ubocznym efektem może być i faktycznie nierzadko jest coś złego. Jeślibyśmy zastosowali regułę podwójnego skutku do kwestii płacenia podatków, to wychodzi nam mniej więcej coś takiego: większa część podatków idzie na finansowanie dobrych celów, dlatego też ich płacenie jest dobre, a fakt, iż mniejsza ich część przeznaczana jest na opłacanie złych rzeczy, stanowi efekt uboczny naszego dobrego działania.

    Czy podatki należy płacić zawsze i wszędzie?

    Oczywiście fakt, iż – zasadniczo rzecz biorąc – należy płacić podatki, nie oznacza, że państwo ma prawo je przeznaczać, na cokolwiek chce. Nie jest to też równoznaczne ze stwierdzeniem, iż władze cywilne mają prawo ustalać jakąkolwiek ich wysokość. Pismo Święte naucza wszak również: „Król umacnia kraj prawem; kto ściąga wiele podatków, niszczy go” (Prz 29, 4). Odpowiedzialnością rządzących jest to, by podatki nie stawały się ani źródłem wspierania różnych nieprawości, ani też formą niesprawiedliwego ograbiania obywateli niemal ze wszystkiego. Mimo to jednak bardzo kontrowersyjne wydaje się, by w razie każdorazowej wątpliwości co do np. wysokości podatku obywatele mogli samowolnie odmawiać ich zapłaty. Praktycznie bowiem prowadziłoby to do chaosu i bezprawia. Wszak każdy podatek może wydawać się zbyt duży do płacenia. A tak naprawdę nie jest rzeczą łatwą ustalenie, jaka wysokość podatku jest sprawiedliwa, a jaka nie, gdyż w grę wchodzi tu wiele różnych okoliczności oraz interesów różnych grup społecznych i jednostek.

    Czy zatem nie istnieją żadne wyjątki od moralnego nakazu płacenia podatków? Obowiązek płacenia podatków nie należy do tej grupy moralnych zasad, od których nie ma żadnych wyjątków. Moralna norma „Płaćcie podatki” jest bowiem przykazaniem pozytywnym (a więc określeniem, co należy czynić), a nie negatywnym (określeniem, co jest zabronione). Wedle zaś nauczania Kościoła, od pozytywnych norm moralnych – w odróżnieniu od Bożych zakazów negatywnych – mogą istnieć pewne wyjątki. Jest to uzasadnione tym, że o ile zawsze można powstrzymać się od popełnienia jakiegoś zła (np. kłamstwa, cudzołóstwa czy morderstwa niewinnego), to jeśli chodzi o nasze „pozytywne” powinności, nie zawsze jest możliwe ich wypełnienie. Na przykład powinniśmy praktykować jałmużnę, ale zdarzają się przypadki, gdy po prostu niczego nie mamy, w związku z czym niemożliwe jest, byśmy komuś coś podarowali. Zapewne więc gdyby płacenie podatków oznaczało dla kogoś głodowanie, brak odzienia czy dachu nad głową, taki człowiek byłby zwolniony z obowiązku ich uiszczania. Człowiek bowiem nie istnieje dla państwa, lecz państwo zostało stworzone dla człowieka. Nieporozumieniem byłoby zatem domaganie się od ludzi tak daleko posuniętego posłuszeństwa władzy cywilnej, iż oznaczałoby ono np. głodowanie, bycie bezdomnym lub marznięcie z zimna. Nie zmienia to jednak słuszności ogólnej zasady płacenia podatków i nie oznacza, że można się od nich uchylać np. po to, by mieć więcej pieniędzy na nowy samochód, większy dom czy posyłanie swych dzieci do lepszej szkoły.