O wojnie w islamie i jednej z nieprawd na ten temat
Możliwość komentowania O wojnie w islamie i jednej z nieprawd na ten temat została wyłączonaJednym z tradycjonalistycznych katolików, których dość wysoko cenię jest pochodzący z Włoch prof. Roberto de Mattei. Moje uznanie zyskał on zwłaszcza wtedy, gdy – wbrew dużej części “tradsowskiego” środowiska sprzeciwił się przesadnie rygorystycznemu i de facto skrupulanckiemu potępianiu szczepionek przeciw Covid-19. Jak to się jednak mówi “Nikt nie jest doskonały” i okazuje się, że również prof. de Mattei popełnia pewne błędy, o jednym z których zamierzam poniżej napisać. Otóż w wydanej na polskim rynku przez Wydawnictwo Key4 książce tego uczonego zatytułowanej (w j. polskim) “Święta wojna oraz wojna sprawiedliwa z perspektywy chrześcijaństwa i islamu” możemy znaleźć następujące stwierdzenie:
“W przeciwieństwie do doktryny chrześcijańskiej i tradycji zachodniej, dla muzułmanów zasady prowadzenia wojny nie są w żaden sposób ograniczone przez łagodzące jej brutalność precyzyjne normy moralne” (Roberto de Mattei, “Święta wojna oraz wojna sprawiedliwa z perspektywy chrześcijaństwa i islamu”, Wydawnictwo Key4, Warszawa 2020, s. 102).
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że ta opinia na temat islamu jest nieprawdziwa. Wedle bowiem przynajmniej “tradycyjnej” doktryny islamskiej również na wojnie obowiązuje moralny zakaz zabijania kobiet, dzieci, starców i mnichów, a także okaleczania zwłok zabitych wrogów. Muzułmańskie stanowisko w tej kwestii w jednym ze swych artykułów w następujący sposób referuje doktor nauk prawnych, p. Piotr Łubiński:
(…) To, co istotne to fakt, że analogicznie do prawa międzynarodowego islam dozwala na pozbawienie życia w czasie wojny. Podobnie jak normy prawa humanitarnego ogranicza możliwość pozbawienia życia osób, które w świetle prawa humanitarnego uznalibyśmy za nie-kombatantów.Islam ogranicza niszczenie dóbr uwzględniając zasadę konieczności wojskowej oraz innych działań realizujących zasadę humanitaryzmu. Abu Bakr (632–634), pierwszy kalif, powtarza słowa Mahometa do swojego przywódcy wojskowego Yazid Ibn Abi Sufyan w formie dziesięciu przykazań. Znaleźć w nich można takie sformułowania jak „nie wolno zabijać kobiet i dzieci starca”. Po podbiciu Mekki Prorok miał powiedzieć do podbitych ludów Quraysh, „czynię was wolnym”, potwierdzając znaną również w prawie humanitarnym zasadę humanitaryzmu. Omayyad Kalif Omar Ibn Abdul pisał tak „nie bądźcie dezerterami, nie popełniajcie aktu wiarołomstwa, nie okaleczajcie wroga, nie zabijacie dzieci” [Patrz: Piotr Łubiński, Prawo do życia a ataki samobójcze w islamie i prawie międzynarodowym, Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis, Studia de Securitate 8 (2018)].
W tym miejscu można też przytoczyć słowa samego Mahometa, który podawał następujące zasady postępowania na wojnie (zacytuję je w tłumaczeniu na j. angielski):
O people! I charge you with ten rules; learn them well! Stop, O people, that I may give you ten rules for your guidance in the battlefield. Do not commit treachery or deviate from the right path. You must not mutilate dead bodies. Neither kill a child, nor a woman, nor an aged man. Bring no harm to the trees, nor burn them with fire, especially those which are fruitful. Slay not any of the enemy’s flock, save for your food. You are likely to pass by people who have devoted their lives to monastic services; leave them alone (Cytat za: Wikipedia En, Islamic military jurisprudence).
Oprócz więc wspomnianego wyżej zakazu zabijania kobiet, dzieci, starców i mnichów (oraz okaleczania zwłok wroga) widzimy więc, że wedle islamu na wojnie nie wolno zabijać także zwierząt należących do przeciwnika (chyba że miałyby one posłużyć za jedzenie), a nawet nie należy niszczyć wówczas drzew.
Oczywiście, można w tym miejscu zadać pytanie, dlaczego w takim razie, muzułmańscy radykałowie od czasu do czasu dokonują ataków terrorystycznych, które są w bezpośredni sposób ukierunkowane nie na osoby uzbrojone (żołnierzy czy policjantów), ale na niewalczącą ludność cywilną (np. bywalców kawiarni, przechodniów w metrze)? Cóż, jest to pytanie, które należałoby skierować do tych konkretnych muzułmanów, którzy popełniają takie krwawe i obrzydliwe czyny. Gdybym sam miał możliwość to uczynić, to zapytałbym tych ludzi: Dlaczego wbrew nauce człowieka, którego uważacie za proroka i założyciela swej religii umyślnie i z premedytacją zabijacie również kobiety, dzieci i starców i to jeszcze nawet w sytuacji, gdy nie ma się do czynienia ze stanem wojny? Ponadto należy zauważyć, że pewne usprawiedliwiania tym podobnych aktów terrorystycznych formułowane w kręgach muzułmańskich są historycznie rzecz biorąc bardzo wtórną rzeczą (w sensie: powstały wiele wieków po samym Mahomecie) oraz sprawiają wrażenie sztucznego naginania tradycyjnych zasad islamskiej moralności pod coś, co można nazwać “potrzebą miejsca i czasu”. Przykładem tego może być rozumowanie tych obrońców islamskiego terroryzmu, którzy twierdzą, że skoro dane społeczeństwo popiera jakąś wojnę prowadzoną przez rząd swego kraju przeciw muzułmanom, to w takim razie również osoby cywilne należy traktować jako godnych zabicia wrogów. Na takie dictum można by jednak odpowiedzieć pytaniem: “Skąd wiecie, że ta kobieta, która zginęła w zamachu, popierała wojnę swego rządu? A czy 3-letnie dziecię wówczas zabite też popierało tę wojnę?“.
Tym podobne próby naginania tradycyjnych założeń danej religii do “potrzeb miejsca i czasu” nie są jednak charakterystyczne tylko dla niektórych muzułmanów 20 i 21 wieku. I pośród katolickich teologów można by wskazać na przykłady (również tych żyjących także przed Soborem Watykańskim II), tych którzy próbowali zniekształcać pewne jasne zasady moralne pod kątem norm kulturowych swych czasów. Przykładowo, Magisterium Kościoła bodajże od VII wieku zaczęło jasno potępiać pojedynki. Mimo tego faktu pojedynki były jednak popularne pośród pewnych warstw społecznych, znajdowali się więc tacy teolodzy katoliccy, którzy twierdzili, że co prawda pojedynkować się nie wolno, ale nie ma niczego złego w przyjściu na miejsce i czas wyznaczony na pojedynek i w razie czego “bronienia się przed atakiem”. Nie widzę zatem większego sensu w sugerowaniu akurat islamowi moralnej zgody na bezpośrednie zabijanie niewalczących cywilów w oparciu o to, że niektórzy islamscy teolodzy z 20 i 21 wieku próbują – w dość pokrętny sposób – to usprawiedliwiać. Treść islamu należy oceniać raczej przez pryzmat tego, co mówił i czynił sam Mahomet – a ten zabraniał zabijania kobiet, dzieci, starców i mnichów (również na wojnie). Jakieś wtórne i od razu wyglądające na próby sztucznego reinterpretowania tych zasad wywody znacznie później żyjących teologów islamskich nie powinny nam zaciemniać właściwej oceny moralności islamskiej.
Piszę to wszystko bynajmniej nie jako zwolennik moralności islamskiej. Takową uznaje bowiem w pewnych ważnych kwestiach za wyraźnie niższą od tradycyjnie chrześcijańskiej etyki (pisałem o tym szerzej w tym miejscu). Nie jest jednak tak, iż o wyznawcach fałszywej religii mamy prawo mówić rzeczy nieprawdziwe. Świadome przypisywanie komuś zła lub błędu, których ten ktoś nie popełniał, albo nie wyznaje, jest oszczerstwem, a więc czymś wewnętrznie złym czym nie mamy prawa posługiwać się nigdy, nigdzie i w żadnych okolicznościach. Jest to szczególnie obrzydliwa forma kłamstwa, które i tak jest już złe ze swe swej natury i którego nie można popełniać nawet w trosce o czyjeś wieczne zbawienie. Gdyby np. ktoś postanowił wyolbrzymiać błędy fałszywych religii, przypisując ich wyznawcom grzechy, których oni nie popełnili – a wszystko to byłoby czynione z nadzieją bardziej skutecznego odwodzenia od owej błędnej religii, to i tak byłoby to postępowanie niemoralne i obiektywnie niemiłe Bogu. Pamiętajmy wszak o słowach naszego Pana Jezusa Chrystusa, że to poznanie Prawdy (a nie kłamstwo) nas wyzwoli (por. Ewangelia św. Jana 8, 32). Nawet zaś, gdyby chrześcijanie byliby teraz w stanie jakiejś formalnie wypowiedzianej wojny z muzułmanami to i wówczas nie mieliby oni moralnego prawa mówić nieprawdy tak na temat islamu, jak i jego wyznawców. I na temat wrogów w czasie wojny nie wolno mówić nieprawdy. Nie twierdzę teraz bynajmniej, iż prof. Roberto de Mattei świadomie dopuścił się pisania fałszu na temat islamu i muzułmanów. Być może pozwolił on sobie w sposób bezwiedny powtórzyć za kimś bzdury w tej kwestii. Nieprawdy należy jednak prostować – co też czynię przy tej okazji. A gdy się już pozna fakty na temat danej nieprawdy, to przynajmniej nie należy ich powtarzać – choćby to było czynione w słusznym celu ostrzegania dusz swych bliźnich przed błędami muzułmańskiej religii.
Gdybym miał okazję coś prof. de Mattei bezpośrednio radzić to podpowiedziałbym mu, aby w następujący sposób przeredagował swe słowa na temat muzułmańskiej moralności w czasie wojny:
W podobieństwie do doktryny chrześcijańskiej i tradycji zachodniej, będący założycielem islamu Mahomet nauczał o mających łagodzić brutalność prowadzenia wojny dość precyzyjnych zasadach moralnych. Zabraniał on na przykład muzułmanom zabijania w czasie wojny kobiet, dzieci, starców oraz mnichów. Mahomet owszem był fałszywym prorokiem, ale to nie oznacza, że w takim razie można mu sugerować różne nieprawdziwe rzeczy. Owszem, niektórzy współcześni a gorliwi muzułmanie wydają się ignorować lub w dziwny, pokrętny sposób reinterpretować powyżej przytoczone nauczanie Mahometa, ale to są daleko wtórne wykładnie tego co islam na ten temat tradycyjnie nauczał.
Na sam koniec tego tekstu warto zacytować to co na temat mówienia nieprawdy o swych bliźnich pisał św. Franciszek Salezy w swym dziele “Filotea”. Choć owszem twierdził on w nim równocześnie, iż należy w jasny i głośny sposób ostrzegać przed religijnymi błędami, to jednak pisał on również:
(…) Strzeż się przypisywać bliźniemu niesprawiedliwie zbrodni i grzechów, nie ujawniaj ukrytych, nie powiększaj jawnych, nie tłumacz na złe dobrych uczynków. Nie zaprzeczaj temu, co w kimś poznałaś dobrego, nie przemilczaj tego ze złośliwości ani nie umniejszaj słowami, bo tym wszystkim obrażałabyś Boga, zwłaszcza wtedy, gdybyś oskarżała fałszywie i zaprzeczała prawdzie ze szkodą dla bliźniego. Byłby to podwójny grzech – to jest kłamstwo i zarazem szkodzenie bliźniemu. (Św. Franciszek Salezy, Filotea. Wprowadzenie do życia pobożnego, Klasztor Sióstr Wizytek, Kraków 2000, s. 190).
Mirosław Salwowski
Źródło obrazka wykorzystanego w artykule:
https://www.history.com/news/why-muslims-see-the-crusades-so-differently-from-christians