Prawda i Konsekwencja

Tag Archive: Biblia a nauka

  1. Wszystko albo nic

    Możliwość komentowania Wszystko albo nic została wyłączona

    Nie lubię zasady “Wszystko albo nic”. Często prowadzi ona bowiem do wybiórczej niesprawiedliwości w ocenieniu naszych bliźnich, dzieł kultury, idei czy programów politycznych. To, że np. nasz bliźni błądzi w kilku sprawach, nie musi od razu oznaczać, że ten człowiek jest po prostu zły albo też, iż nie ma on racji w żadnej sprawie.

    Istnieją jednak sprawy, w których zasada “Wszystko albo nic” się sprawdza. Taką kwestią jest chociażby podejście do Pisma świętego. Albo traktujemy bowiem Biblię jako absolutnie nieomylną, albo też krok po kroku będziemy odmawiać jej Bożego autorytetu i natchnienia. Widzę to jak na dłoni w podejściu do Pisma świętego nie tylko liberalnych, ale i konserwatywnych katolików.

    ***

    Zaczyna się więc od twierdzenia, iż Biblia jest nieomylna tylko w kwestiach wiary i moralności, nie zaś geografii, biologii czy historii. W obliczu rzeczywistych trudności oraz odmienności stylu w jakim autorzy biblijni wyrażali się na te tematy konserwatywni katolicy chętnie przyznają więc rację tezie, iż Pismo święte nie jest nieomylne w tych kwestiach. Myślą nawet przy tym, iż ocalą w ten sposób autorytet Biblii przed śmiesznością, a poza tym nie chcą uchodzić w oczach ludzi za jakichś szurów czy płaskoziemców.

    Kiedy jednak już raz przyznało się prymat dociekań naukowców nad tym co mówią biblijni autorzy kusi konserwatywnego katolika, by w kwestionowaniu autorytetu Pisma świętego iść jeszcze dalej. Może taki katolik był w dzieciństwie w sposób emocjonalny i niesprawiedliwy bity przez rodziców (uderzany w twarz, wulgarnie wyzywany, etc.). Takie złe, trudne i wręcz traumatyczne doświadczenie utrudnia mu obiektywne spojrzenie na problematykę kar cielesnych jako takich. W sukurs przychodzą mu współcześni psycholodzy i pedagodzy, którzy twierdzą, że cielesne karcenie dzieci jest zawsze i wszędzie szkodliwe. Połączenie więc wcześniej przyjętego założenia o tym, że Biblia nie jest absolutnie nieomylna, z własnym osobistym i negatywnym doświadczeniem oraz wielkim zaufaniem do naukowców prowadzi takiego konserwatywnego katolika do kwestionowania nieomylności Pisma świętego również w kwestiach moralnych. Bo, czym jak nie kwestią moralną są biblijne pochwały cielesnego karcenia dzieci? Mimo to jednak konserwatywny katolik macha na nie ręką i stwierdza: “To tylko prymitywne wyobrażenia prymitywnych ludów na temat wychowania. My dziś wiemy na ten temat znacznie więcej niż ludzie przed tysiącami lat“.

    Skoro zaś już w jednej kwestii moralnej zaprzeczyło się nieomylności Pisma świętego, konserwatywnego katolika zaczyna korcić, by nie dowierzać tej świętej Księdze w innych trudniejszych aspektach moralności. A jako coraz ciężej być “homofobem” we współczesnych czasach (w niektórych krajach można nawet trafić do więzienia!) to może i świadectwo Pisma świętego i na ten temat trzeba by zrelatywizować?!? Zaczyna się więc od powątpiewania, czy aby na pewno Bóg nakazał karać śmiercią za męskie czyny homoseksualne. W post-chrześcijańskich narodach nie karze się wszak już nie tylko śmiercią za te czyny, ale – z pewnymi chwalebnymi wyjątkami – nie karze się ich już w ogóle. Żadne konserwatywne ugrupowanie polityczne nie opowiada się ponadto za taką karalnością. A zatem dostosujmy swe spojrzenie na Biblię do panującej powszechnie mentalności i również w tej kwestii powiedzmy sobie: “To nie Bóg – tylko prymitywne wyobrażenia barbarzyńskich ludów o Bożej woli!“. Na tym się jednak nie kończy. Wokół widzimy coraz więcej ujawniających się “gejów” i lesbijek. Być może niektórych z nich nawet osobiście znamy i wydają się nam być całkiem fajnymi i porządnymi ludźmi. W większości post-chrześcijańskich krajów zalegalizowano już nawet homo-małżeństwa, a co za tym idzie, głupio jest odmawiać swym krewnym, przyjaciołom i znajomym uczestnictwa w takich uroczystościach. Słyszymy też coraz częściej o teologach, a nawet katolickich biskupach wspierających LGBT. Ba, słyszeliśmy nawet o bardzo dwuznacznych i mogących być łatwo w tym duchu interpretowanych wypowiedziach aktualnego papieża Franciszka! Coraz więc bardziej nieswojo czujemy się ze swym przekonaniem o wewnętrznym złu aktów homoseksualnych. Panująca kultura i być może też osobiste emocje nam to bardzo utrudniają. Gdzieś w naszych umysłach czai się więc już sugestia: “Skoro w jednej kwestii moralnej (karcenie cielesne dzieci) autorzy biblijni się mylili, to może i w sprawie homoseksualizmu również się mylili i nie przekazywali w ten sposób Bożej prawdy i woli?“. I tą też drogą może jeszcze nie większość, ale coraz bardziej rosnąca w szeregi mniejszość konserwatywnych katolików zaczyna relatywizować biblijne nauczanie na temat czynów homoseksualnych.

    A gdy nie wierzymy już w nieomylność Biblii odnośnie spraw moralnych, to w końcu przestaniemy jej też ufać w sprawach wiary. Stąd prawdopodobnie wzięły się wywody różnych posoborowych teologów podważające np. wieczyste dziewictwo Maryi, cuda Chrystusa czy nawet Jego Zmartwychwstanie. No bo, czy nie jest niepoważnym wierzyć, że Maryja jako dziewica poczęła i porodziła Jezusa, skoro naukowcy mówią, iż dziewice nie poczynają, ani nie rodzą dzieci?! Przecież można zreinterpretować to nauczanie i powiedzieć, że wiernych sobie małżonków także powinno się określać mianem “dziewiczych”, a wówczas w tym sensie Maryja była i jest dziewicą. Cuda Chrystusa? Toć to też takie nienaukowe jest! Sprowadźmy więc je do jakichś baśni, metafor i symboli. Zmartwychwstanie Jezusa? Po co upierać się przy jego dosłownym i fizycznym sensie? Powiedzmy, że Chrystus zmartwychwstał duchowo w sercach swych zwolenników.

    ***

    Wszystko co napisałem powyżej, nie ma celu podważania szacunku dla dociekań naukowców jako takich. Oczywiście, trzeba szanować ich pracę, ale wiedzieć też, iż nie są oni nieomylni i że mają oni swe ograniczenia jeśli chodzi o badanie pewnych spraw. Niektóre wnioski, jakie formułuje świat nauki, tak naprawdę zawsze zostaną raczej w kręgu domysłów, hipotez czy interpretacji aniżeli pewników lub swego rodzaju “dogmatów”. Nie spisywałem też powyższych wywodów po to, by sugerować, że wszyscy konserwatywni katolicy, którzy podważają absolutną nieomylność Pisma świętego czynią to z lęku przed otaczającą nas kulturą i/lub ulegają w ten sposób swym emocjom. Nie można jednak realistycznie patrząc, wykluczyć, iż w przypadku części z nich z takimi motywami mamy też do czynienia. Zdaję sobie też sprawę tego, że rzeczywiście istnieją w Piśmie świętym pewne trudności, które na pierwszy rzut oka wyglądają na zawarcie w nim błędów. Ale odpowiedzią na to, powinno być uznanie ograniczeń tak naukowych dociekań, jak i własnych rozumowych wywodów, a uznanie nad nimi prymatu Bożego Objawienia. Mogę wreszcie zgodzić się, iż czasami emocje wydają się nam przeszkadzać w akceptacji tej czy innej prawdy biblijnej. Rozumiem, że kochającemu rodzicowi trudno jest wymierzyć klapsa swemu dziecku – ale tym bardziej trudno mu będzie wydalić swego nadużywającego i znoszącego do domu narkotyki nastoletniego syna (mimo że rozum będzie mu podpowiadał, że jest to najlepsze rozwiązanie). W każdym razie Biblia jest tego typu Księgą, że gdy wyjmie się spod jej nieomylności choćby jeden fragment, to sukcesywnie zaczyna zawalać się cała jej konstrukcja. Dlatego też zgodnie tak z tym co samo Pismo święte o sobie mówi, jak i tradycyjną doktryną katolicką, brońmy wiary w absolutną nieomylność i bezbłędność tej Księgi.

    Mirosław Salwowski

    Przeczytaj też:

    Pismo święte jest całkowicie nieomylne i bezbłędne

    Dlaczego nie warto absolutyzować twierdzeń naukowców?

    Czy Biblia jest podręcznikiem do historii, geografii i biologii?

    Całe Pismo jest natchnione. Nie tylko Ewangelie

    Czy ewolucja i ewolucjonizm dadzą się pogodzić z chrześcijaństwem? (15 pytań i odpowiedzi)

  2. Czy Biblia jest podręcznikiem do historii, geografii i biologii?

    Leave a Comment

    Gdy rozmawia się dziś o dyskusyjnych kwestiach z pogranicza Pisma świętego i pewnych nauk świeckich (np. ewolucji) częstym stwierdzeniem, jakie pojawia się na rzecz tezy, iż Biblia nie ma autorytetu, by móc coś orzec w tych sprawach jest powoływanie się na jedno ze zdań wypowiedzianych niegdyś przez św. Augustyna z Hippony. Ów Doktor Kościoła napisał wszak, iż: „Pan Jezus nie powiedział «Poślę wam Ducha Pocieszyciela, aby pouczył was o torach Słońca i Księżyca». Chciał przecież ukształtować chrześcijan, a nie astronomów (łac. mathematicos). Dla ludzkich potrzeb zupełnie wystarczy to, czego nauczymy się o tym w szkole” [1].

    Jest jednak sporym nadużyciem twierdzić, że skoro głównym celem Pisma św. nie było dostarczanie ludziom specjalistycznych informacji z zakresu historii, biologii czy geografii, to w takim razie Księga ta nie ma absolutnie nic do powiedzenia w tych sprawach i że gdy się o nich wypowiada to może się wówczas mylić. W istocie rzeczy Magisterium Kościoła uczy, że Pismo święte jest całkowicie nieomylne i bezbłędne również wówczas, gdy wypowiada się na temat spraw innych niż te bezpośrednio dotyczące wiary i moralności. Twierdzenie przeciwne zostało wszak odrzucone w nauczaniu kilku papieży np. przez Leona XIII w encyklice „„Providentissimus Deus”, Benedykta XV w encyklice „Spiritus Paraclitus”, Piusa XII w encyklice „Humani generis”. Choć styl, w którym Biblia mówi o kwestiach z zakresu nauk świeckich owszem różni się od specjalistycznego tonu, w jakim zredagowane są różne podręczniki czy wykłady, owa okoliczność nie implikuje jeszcze pomyłek biblijnych autorów na ów temat. Dominikanin, o. Michał Chaberek w następujący sposób wyjaśnia to rozróżnienie: “Czy to, że Pismo Święte nie jest podręcznikiem we współczesnym rozumieniu daje podstawy do unieważnienia jego treści? Jest wiele sytuacji, w których o prawdzie historycznej czy naukowej dowiadujemy się nie z podręczników, ale za pośrednictwem innych form przekazu. Kiedy na przykład babcia opowiada wnuczkowi o Powstaniu Warszawskim, to ani nie zmyśla, ani nie pisze podręcznika do historii. A jednak opowiada o prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce w konkretnym czasie i miejscu. Podobnie z tego, że Pismo Święte nie jest podręcznikiem do historii nie wynika, że nie opowiada prawdziwej historii. Z tego, że nie jest podręcznikiem do przyrody, nie wynika, że nie mówi nic o przyrodzie, czy o sposobie powstania świata” [2].

    Warto zresztą zauważyć, iż praktycznie rzecz biorąc, rozdzielenie tego co Pismo święte mówi na temat religii i moralności od zawartych tam faktów historycznych, geograficznych, biologicznych, jest bardzo niebezpieczne. Ktoś może np. zacząć poddawać w wątpliwość istnienie potopu, zniszczenie Sodomy i Gomory, dziewicze poczęcie Pana Jezusa albo relacje dotyczące śmierci Mesjasza, twierdząc, że przecież w tych sprawach Biblia dotyka warstwy historycznej (np. okoliczności procesu Zbawiciela), przyrodniczej (zniszczenie całej ziemi przez potop) czy biologicznej (kwestia poczęcia Jezusa), a więc nie należy traktować tego co w tych sprawach zapisane jest na jej stronach jako bezbłędnych faktów. Na tych i wielu innych przykładach, widać jednak jak bardzo pewne relacje historyczne, przyrodnicze czy biologiczne łączą się z prawdami wiary i zasadami moralności. To, że np. Pismo święte mówi, iż Dekalog został nadany na górze Synaj (a nie na Mount Blanc czy Rysach) choć dotyczy też faktu geograficznego, ma znaczenie również religijne. Oddzielanie więc sfery wiary i moralności, w których wypowiada się nieomylnie Biblia od innych spraw, w których rzekomo natchnieni autorzy mogli błądzić, jest zatem tak naprawdę czymś sztucznym i w dalszej perspektywie prowadzącym do podważania wiary w absolutną nieomylność i bezbłędność Pisma świętego, jako taką.

     

    Przypisy:
    1. Patrz: Św. Augustyn, Contra Felicem manichaeum, I, 10.

    2. Patrz: “Unieważnianie Pisma Świętego. Rozmowa z o. Michałem Chaberkiem”, Christianitas.org, http://christianitas.org/news/uniewaznianie-pisma-swietego-rozmowa-z-o-michalem-chaberkiem/