Prawda i Konsekwencja

Tag Archive: bałwochwalstwo

  1. Tak, Maryję można kochać zbyt mocno

    Możliwość komentowania Tak, Maryję można kochać zbyt mocno została wyłączona

    W katolickim Internecie można od czasu do czasu spotkać się ze stwierdzeniami sugerującymi, jakoby wręcz niemożliwa była nadmierna miłość do Najświętszej Maryi Panny. Wszak – jak powtarzają sympatycy takiego podejścia – i tak nie będzie się kochać Maryi bardziej niż Jej własny rodzony Syn, czyli nasz Pan Jezus Chrystus. W niniejszym artykule pragnę pokazać, iż wbrew owym sugestiom istnieje (i istniało w przeszłości) zjawisko, które można by nazwać przesadną miłością do Maryi.

    Przede wszystkim na samym początku zauważmy, iż sam Pan nasz i Zbawca Jezus Chrystus nie okazywał Maryi jakiejś bezgranicznej wręcz miłości. Oczywiście, jako Bóg kochał Ją, gdyż była Jego wybranym stworzeniem. Kochał Ją (i wciąż kocha) jako jej rodzony Syn. Pierwszą miłością i gorliwością Jezusa Chrystusa był Jego wiekuisty Ojciec oraz bezwzględne podporządkowanie się Jego najświętszej woli. Co do zaś Maryi to można wymienić przynajmniej jedną sytuację, w której Pan Jezus Chrystus nie spełnił woli swej Matki. Chodzi mi o okoliczność wspomnianą w 3 rozdziale Ewangelii św. Marka, gdzie najpierw czytamy, iż “bliscy” Pana Jezusa chcieli go “powstrzymać” albowiem mówiono o Nim “Odszedł od zmysłów” (tamże: 3, 21), a następnie dowiadujemy się, że owymi “bliskimi” byli “Jego Matka i bracia” (tamże: 3, 31). Gdy powiedziano Jezusowi, iż Jego “Matka oraz bracia” posłali po Niego, aby Go przywołać, nasz Pan nie powiedział czegoś w stylu: “Cóż, skoro moja Matka mnie woła, muszę was na pewien czas opuścić”, ale odrzekł:  

    «Któż jest moją matką i [którzy] są braćmi?» I spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: «Oto moja matka i moi bracia.  Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką». (Marek 3, 3-34).

    Nie jest więc dziwnym, że starożytne “Konstytucje apostolskie” tak piszą o naszym Panu Jezusie Chrystusie:

    On wyrzekł się odpoczynku, wygód, chwały, bogactwa. zaszczytów, prawa do obrony, matki i braci, a nawet własnego życia dla pobożności wobec Ojca i miłości względem nas (…)” (Cytat za: „Synody i Kolekcje Praw, Tom II, Konstytucje Apostolskie oraz Kanony Pamfilosa z apostolskiego synodu w Antiochii; Prawo kanoniczne świętych Apostołów; Kary świętych Apostołów dla upadłych; Euchologion Serapiona”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2007, s. 110).

    ***

    Ponadto, w historii chrześcijaństwa wymienić można niejedno – mogące być określone jako “przesada w miłości do Maryi” – nadużycie. Ot, np. korylydianie pod koniec IV wieku składali w ofierze Matce Bożej placki. W czasach nam nowszych jako przykłady tym podobnych odchyleń można wskazać na mariawitów (twierdzących, iż Bóg Ojciec wcielił się w Maryję) czy palmarian utrzymujących, iż pod postaciami eucharystycznymi kryje się również Ciało i Krew Matki Bożej, a poza tym Maryja miała nie potrzebować odkupienia i zbawienia.

    Na sam koniec tego tekstu dodam, iż problem “przesadnej miłości” do Maryi nie wydaje się być jakimś absolutnie marginalnym niebezpieczeństwem dla rzymskich katolików. Co prawda trudno jest tę mą opinię zweryfikować w bardziej konkretny sposób, gdyż nie ma wielu twardych danych socjologicznych na ten temat, ale do myślenia mogą dać wyniki sondażu, jaki swego czasu (na przełomie lat 80 i 90 XX wieku) pośród studentów wydziału katolickiej teologii na Uniwersytecie Puerto Rico przeprowadziły władze takowego. Otóż, jak pisze o tym współtwórca jednej z opcji zadanych w tym sondażu – chodzi o konwertytę z anglikanizmu, ks. Briana W. Harrisona (który jest też cenionym konserwatywnym teologiem katolickim) – studentom dano do oceny pogląd następującej treści: “Dziewica Maryja jest równa Bogu i dlatego zasługuje na taki sam rodzaj honoru i kultu jak On“. Jak się okazało, aż prawie 25 procent ankietowanych studentów napisało “Prawda” pod tą skrajnie heretycką i bałwochwalczą opinią. Co więcej, nie było pod tym kątem znaczącej różnicy pomiędzy studentami regularnie uczęszczającymi na Mszę a tymi, którzy tego nie czynili (Patrz: Fr. Brian W. Harrison, Our Silent Heresy, Catholic Answers).

    Mirosław Salwowski

  2. Czy dokonanie apostazji w obawie przed śmiercią może skutkować zaciągnięciem winy grzechu śmiertelnego?

    Możliwość komentowania Czy dokonanie apostazji w obawie przed śmiercią może skutkować zaciągnięciem winy grzechu śmiertelnego? została wyłączona

    Spotkałem się ostatnio z poglądem sugerującym, iż należy z samej zasady założyć, że chrześcijanie, którzy z obawy przed śmiercią i/lub torturami dopuścili się apostazji oraz/lub bałwochwalstwa na pewno nie ściągnęli w ten sposób na swe sumienia winy grzechu śmiertelnego. Zwolennicy tej opinii próbują ją poprzeć wskazując na nauczanie katolickie, wedle którego do zaistnienia winy grzechu ciężkiego oprócz poważnej materii danego zachowania (a taką jest np. apostazja i bałwochwalstwo) potrzebna jest jeszcze pełna świadomość jego zła, a także – co najważniejsze w tym kontekście – jego całkowita dobrowolność. Chrześcijanie, których nakłaniano do popełnienia apostazji bądź bałwochwalstwa za pomocą tortur i gróźb śmierci, w przypadkach ulegania takiej presji, nie czynili tego zatem w dobrowolny lub przynajmniej w pełni dobrowolny sposób, a zatem z pewnością nie należy podejrzewać, iż którykolwiek z takowych chrześcijan zaciągnął na swe sumienie winę grzechu ciężkiego. Innymi słowy: to prawda, iż materia tych grzechów jest ciężka, a nawet, że są one zawsze niedozwolone; jednakże wspomniany wyżej rodzaj ekstremalnych okoliczności w niejako samoistny sposób sprawia, że do zaistnienia ciężkiej winy brakuje im pełnej dobrowolności.

    W niniejszym artykule zamierzam wykazać błędność powyżej nakreślonej opinii, jednocześnie wskazując, iż obawa przed śmiercią i/lub torturami może, lecz nie musi ograniczać dobrowolność podejmowanych przez nas decyzji. Innymi słowy, nie jest tak, że w każdym przypadku wymuszanej w powyższy sposób apostazji i/lub bałwochwalstwa należy w niejako automatyczny sposób zakładać, iż nie doszło wówczas do zaciągnięcia na swe sumienie winy grzechu ciężkiego. Jeśli już to, rozsądniej jest domniemywać, iż czasami rzeczywiście takowa wina zaistniała, a czasami nie zaistniała (w zależności od innych czynników).

    ***

    Zacznijmy od tego, iż sam nasz Pan i Zbawca Jezus Chrystus przynajmniej sugeruje, że mogą zachodzić sytuacje, w których zaparcie się – Go, nawet jeśli uczynione w ekstremalnych okolicznościach – może wiązać się z realną groźbą wiecznego potępienia (czyli innymi słowy: zaciągnięciem winy grzechu śmiertelnego). Pan Jezus mówił wszak następujące słowa:

    Miejcie się na baczności przed ludźmi! Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować.  Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić,  gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was.  Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. Gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego. Zaprawdę, powiadam wam: Nie zdążycie obejść miast Izraela, nim przyjdzie Syn Człowieczy.

    Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana. Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak pan jego. Jeśli pana domu przezwali Belzebubem, o ileż bardziej jego domowników tak nazwą. Więc się ich nie bójcie! Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach! Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.  Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię.  U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.
    Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.  Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.
    (Mateusz 10, 17-33).

    Nasz Pan i Zbawca Jezus Chrystus mówił więc wyraźnie w kontekście zapowiadanych przez Siebie krwawych prześladowań wymierzonych w Jego uczniów i naśladowców, iż „ten kto wytrwa do końca będzie zbawiony” (Mt 10: 21 – 22); i że nie należy bać się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą, ale należy bać się Tego, który ciało i duszę może wtrącić do piekła (Mt 10: 28), a także że tego, kto wyprze się przed ludźmi Jego imienia, tego On wyprze się przed Ojcem w dniu Sądu (Mateusz 10: 32 -33). A zatem z tych słów wynika, iż możemy być wieczni potępieni, nawet jeśli wyrzekniemy się wiary w Jezusa w wyniku krwawych prześladowań. Gdyby więc w sposób automatyczny obawa ciężkich cierpień miała zwalniać od winy grzechu śmiertelnego, powyższe nauczanie Chrystusa nie miałoby żadnego sensu.

    Także w opisach śmierci męczenników nie jest zbyt trudno odnaleźć wiarę w to, iż dopuszczenie się pod wpływem groźby tortur i/lub śmierci apostazji oraz/lub czczenia bożków mogłoby skutkować wiecznym potępieniem (czyli winą grzechu ciężkiego). W żywocie św. Juliana i jego towarzyszy czytamy wszak, iż tenże chrześcijański męczennik skłaniany groźbami śmierci do bałwochwalstwa odrzekł:

    My raczej jesteśmy gotowi przyjąć śmierć doczesną, abyśmy żyli na wieki, niż żyć w tym świecie, aby być oddanymi na wieczne męki. (Cytat za: “Zawsze Wierni. Prawdzie Katolickiej – Prawdzie jedynej”, nr 35/2000, “Skarbiec Pisma świętego: Piekło”).

    Również stałe nauczanie Kościoła nie wydaje się potwierdzać tezy o automatycznym zwalnianiu chrześcijan dopuszczających się wymienianych wyżej nieprawości z winy grzechu ciężkiego, jeśli tylko takowych dopuszczali się oni w ekstremalnych okolicznościach.

    Przykładowo, św. Tomasz z Akwinu pisze:

    Jeśli ktoś przez bojaźń, unikając niebezpieczeństwa śmierci lub jakiegobądź innego doczesnego zła, tak usposobiony jest, że dopuści się czegoś zakazanego lub zaniedba czegoś co prawem Boskim nakazane, taka bojaźń jest grzechem śmiertelnym” (patrz: Suma part. 2.2, quest 125 art.).

    Papież Pius XII w swym przemówieniu z dnia 18 kwietnia 1952 roku poświęconym błędom etyki sytuacyjnej mówił zaś:

    Fundamentalne obowiązki prawa moralnego opierają się na istocie i naturze człowieka, na jego podstawowych relacjach I dlatego obowiązują w przypadku każdego człowieka. Fundamentalne obowiązki prawa chrześcijańskiego w stopniu, w którym są one nadrzędne wobec prawa naturalnego, opierają się na istocie nadprzyrodzonego porządku ustanowionego przez Boskiego Zbawiciela. Z zasadniczych relacji między człowiekiem a Bogiem, człowiekiem a człowiekiem, mężem a żoną, rodzicami a dziećmi z zasadniczej wspólnoty relacji typowych dla rodziny, w Kościele i w Państwie wynika między innymi, że nienawiść do Boga, bluźnierstwo, bałwochwalstwo, porzucanie prawdziwej wiary, wyparcie się wiary, krzywoprzysięstwo, morderstwo, dawanie fałszywego świadectwa, oszczerstwo, cudzołóstwo i nierząd, przemoc małżeńska, samogwałt, kradzież i rabunek, odbieranie rzeczy niezbędnych do przeżycia, pozbawianie pracowników ich sprawiedliwej zapłaty (Jk 5,4), monopolizacja podstawowego pożywienia, niesprawiedliwe podwyżki cen, nieuczciwe bankructwo, niesprawiedliwe manewry spekulacyjne – wszystko to jest surowo zabronione przez Boskiego Prawodawcę. Nie są tu konieczne żadne badania. Niezależnie od sytuacji danej osoby, nie ma ona żadnego innego wyboru, jak tylko zachować posłuszeństwo (…) Chrześcijanin nie może być nieświadomy faktu, że musi poświęcić wszystko, nawet własne życie, aby ocalić swoją duszę. Przypominają nam o tym wszyscy męczennicy. Męczenników jest bardzo wielu, również w naszych czasach. Matki Machabeuszy wraz ze swoimi synami święte Perpetua i Felicyta, wraz z ich nowo narodzonymi dziećmi; Maria Goretti i tysiące innych mężczyzn i kobiet, których czci Kościół – czy w obliczu sytuacji, w której się znaleźli, bezsensownie lub wręcz błędnie zaryzykowali krwawą śmierć? Nie, z pewnością nie, a w swojej krwi są oni najbardziej ewidentnymi świadkami prawdy przeciwko nowej moralności”.

    Zauważmy, że Pius XII nie stwierdza powyżej tylko, iż pewne zachowania są zawsze niedozwolone. Papież ten uczy też w kontekście postawy męczenników, że powinniśmy być świadomi, iż musimy “poświęcić wszystko, nawet własne życie, aby ocalić swoją duszę”. A zatem sugeruje, iż groźba wiecznego potępienia jest, albo przynajmniej może być realna nawet w sytuacji, gdy jakiegoś zakazanego przez Boga czynu dopuścimy się z obawy przed śmiercią.

    Z kolei papież Jan Paweł II w encyklice “Veritatis splendor” nauczał:


    Kościół ukazuje wiernym przykłady licznych świętych (…), którzy głosili i bronili prawdę moralną aż do męczeństwa, albo woleli umrzeć, niż popełnić choćby jeden grzech śmiertelny. Wyniósł ich do chwały ołtarzy , to znaczy kanonizował ich świadectwo i publicznie uznał za słuszne ich przekonanie, że miłość Boga każe bezwarunkowo przestrzegać Jego przykazań nawet w najtrudniejszych okolicznościach i nie pozwala ich łamać nawet dla ratowania własnego życia (…). W męczeństwie, jako potwierdzeniu nienaruszalności porządku moralnego, jaśnieje świętość prawa Bożego, a zarazem nietykalność osobowej godności człowieka, stworzonego na obraz i podobieństwo Boga. Godności tej nie wolno nigdy zbrukać ani działać wbrew niej, nawet w dobrej intencji i niezależnie od trudności. (…) Męczeństwo odrzuca jako złudne i fałszywe wszelkie ludzkie tłumaczenia, jakimi usiłowałoby się usprawiedliwić – nawet w wyjątkowych okolicznościach – akty moralnie złe ze swej istoty” („Veritatis splendor”, n. 91).

    I tym razem warto zauważyć, że Jan Paweł II nauczał o świętych męczennikach, iż “woleli umrzeć niż popełnić choćby jeden grzech śmiertelny”. Gdyby rację mieli ci, którzy zakładają w ekstremalnych okolicznościach automatyczne zwolnienie z winy grzechu ciężkiego, to papież ten powinien napisać raczej, że męczennicy “woleli umrzeć niż popełnić choćby jeden grzech powszedni”.

    ***
    Wszystko powyższe nie musi jednak oznaczać tego, iż chrześcijanie, którzy w ekstremalnych okolicznościach wyrzekali się wiary w Jezusa i/lub czcili bożki, zawsze ściągali na swe sumienie winę grzechu ciężkiego. Strach przed wielkim cierpieniem może bowiem, ale nie musi obniżać stopień dobrowolności naszych czynów. Błąd omawianej przeze mnie opinii polega jednak nie na twierdzeniu, że taki strach może łagodzić winę sprawcy – z czymś się całkowicie zgadzam. Ten błąd zasadza się na twierdzeniu, a przynajmniej sugestii, iż ów strach zawsze i niejako z samej zasady taką winę łagodzi. Zwolennicy takiego poglądu nie mogą się w tej kwestii powoływać na punkt 1754 Katechizmu Jana Pawła II, gdyż w tym ustępie naucza się, że takie okoliczności jak działanie ze strachu przed śmierci “mogą” zmniejszyć odpowiedzialność sprawcy. Mogą więc, co nie znaczy, że muszą. I to jest kwestia bardziej indywidualna. U jednego człowieka ciężki strach rzeczywiście może ograniczać dobrowolność jego działań, a u innego nie musi. Czym innym wszak jest np. strach przed wielkim cierpieniem u 12-letniej dziewczynki wychowanej w patologicznym domu i środowisku, a jeszcze coś innego stanowi obawa przed śmiercią i torturami występująca u 80-letniego starca, który w swym życiu wiele razy w sposób namacalny doświadczył Bożego działania i opieki, a być może nawet widział na własne oczy rzeczy, które można by nazwać cudami.

    ***

    Zamiast więc mówić, że wszyscy ludzie dokonujący takich grzechów z pewnością nie zaciągają na swe sumienia ciężką winę, rozsądniej jest twierdzić, iż to zależy od indywidualnych uwarunkowań danego człowieka, a zatem, praktycznie rzecz biorąc, prawdopodobnie część grzeszących w ten sposób osób popełniła grzech ciężki w pełnym tego słowa znaczeniu, a jeszcze inni, choć dopuścili się czynu będącego w swej materii ciężką nieprawością, na swe sumienia ściągnęli jedynie lekką winę. My ludzie nie mamy jednak doskonałego wglądu w sumienia innych osób, by móc w bezbłędny sposób ocenić, czy i w jakim stopniu poziom świadomości oraz dobrowolności danego człowieka był na tyle ograniczony, aby powiedzieć, czy w danym przypadku zaistniała wina grzechu ciężkiego czy powszedniego. Możemy owszem, pewne rzeczy tu podejrzewać i uważać za mniej lub bardziej prawdopodobne, a nawet dla dobra ogółu na płaszczyźnie zewnętrznej przyjmować domniemanie zaistnienia u kogoś ciężkiej winy (stąd np. zakaz dopuszczania do Komunii świętej pewnych kategorii osób), ale absolutnej pewności jako ludzie w tej sprawie nie możemy mieć.

    Nasza ludzka niemożność wydawania absolutnych sądów co do zaistnienia w przypadku danego człowieka winy grzechu ciężkiego bądź powszedniego nie powinna jednak nas skłaniać do pozytywnego nauczania czy też ogólnego domniemania, iż z pewnością albo przynajmniej dużym prawdopodobieństwem popełnianie ze strachu przed śmiercią lub innym wielkim cierpieniem tych czy innych obiektywnie ciężkich nieprawości będzie skutkowało tylko lekką winą. Tak jak już bowiem to zostało wyżej nadmienione, ta rzeczywistość jest przed nami zakryta i trudno jest tu wyrokować w jedną czy drugą stronę. Może tak być, że np. 99 procent z ludzi dopuszczających się takich czynów w ekstremalnych okolicznościach nie zaciągało przed Bogiem ciężkiej winy z ich powodu, ale wszak może być też zupełnie inaczej, a więc, że dajmy na to, 50 procent z nich takową ciężką winę na swe sumienie z ich powodu brało. My, jako ludzie nie mamy odpowiednich zdolności by to ocenić, a więc powinniśmy bardziej skupiać się na obiektywnej stronie tego problemu, czyli, iż pewne zachowania są zawsze niedozwolone, nigdy nie podobają się one Bogu i że wiąże się z nimi ryzyko wiecznego potępienia. Warto zresztą dodać, iż, praktycznie rzecz biorąc, pozytywne nauczanie bądź zakładanie ogólnego domniemania o braku ciężkiej winy we wspomnianych wyżej okolicznościach może w łatwy sposób zniechęcać chrześcijan do naśladowania przykładu świętych męczenników, a tym na pewno nie powinno nam zależeć.

    ***

    Podsumowując główne punkty problematyki ujętej w tym artykule:

    1. Apostazja i/lub bałwochwalstwo – również ta pod przymusem – są wewnętrznie złe.
    2. W związku z tym, że są one wewnętrznie złe, są też zawsze zakazane.
    3. Materia apostazji i/lub bałwochwalstwa jest ciężka i poważna.
    4. Dokonanie apostazji i/lub bałwochwalstwa pod przymusem stwarza obiektywnie rzecz biorąc ryzyko wiecznego potępienia, ale, jako że my ludzie nie mamy doskonałego wglądu w takie rzeczy jak poziom świadomości czy wewnętrznej swobody danego człowieka, to nie możemy z większą dozą pewności stwierdzić, iż dany człowiek, który umarł bez żadnych zewnętrznych oznak skruchy za popełnienie takowych nieprawości, umarł tym samym w stanie zaciągniętego na swe sumienie grzechu ciężkiego.
    5. Niepewność wynikająca z punktu nr 4 nie powinna nikogo skłaniać do nauczania, iż apostazja i/lub bałwochwalstwo są w pewnych okolicznościach dozwolone, albo też że z samej zasady można domniemywać, iż ogół osób je dokonując nie zaciąga na swe sumienie grzechu ciężkiego.

    Mirosław Salwowski

  3. Czy dobrze jest niszczyć pomniki pogaństwa?

    Leave a Comment

    Kiedy przed dwoma dniami opublikowałem na swym blogu zestaw cytatów z Pisma św. i Tradycji Kościoła, które pochwalały niszczenie pogańskich bałwanów, jednocześnie przyrównując owe działania do podobnie wyglądających czynów w wykonaniu ISIS i Talibów zaraz pojawił się zarzut, iż jest to zestawienie nieuprawnione. Starożytni Żydzi, a później chrześcijanie burzyli bowiem te z pogańskich wizerunków, które były w danym czasie przedmiotem bałwochwalczego kultu; ISIS zaś i Talibowie często niszczyli te z wizerunków, które miały już charakter tylko historyczny, a nie kultowy (gdyż nikt już ich nie otaczał religijną czcią, a zachowane zostały tylko jako wspomnienie kultury i dziejów dawnych czasów). Nie można więc – wedle autorów przytoczonej obiekcji – porównywać niszczenia pogańskich idoli zalecanego przez Biblię i Tradycję Kościoła z tym co czynili Talibowie i ISIS. Czy ten zarzut jest słuszny?

    Przyznaję, iż mogłem zbyt swobodnie porównać wspomniane wyżej dwa rodzaje zachowań. Oczywiście, istnieje pewna różnica pomiędzy niszczeniem wizerunków, które w danym czasie są obiektem pogańskiego kultu, a niszczeniem tych z nich, które takiego charakteru już nie mają, ale np. są zachowywane jako pomniki czy też eksponaty w muzeach. Nie ma tu bardzo prostego porównania – to fakt. Tym nie mniej jednak, nie potępiałbym w wymiarze absolutnym ani nawet poddawałbym jakiejś wyraźniejszej krytyce burzenia takich wizerunków, które są zachowywane jako pomniki historyczne czy nawet – jednak z poważniejszymi zastrzeżeniami – eksponaty w muzeach. Wszystko bowiem zależy tu od tego, w jakim duchu wizerunek pogańskiego bóstwa funkcjonuje jako pomnik czy muzealny eksponat? Jeśli jest to czynione w duchu pozytywnym – a więc sugeruje się przy tym, iż upamiętnia się w ten sposób coś dobrego, budującego, szlachetnego, etc. – to owszem, nie widzę niczego złego w niszczeniu nawet tych z pogańskich wizerunków, które nie są aktualnie przedmiotem religijnego kultu. Nie można bowiem, w takim dowartościowującym duchu przedstawiać pogańskich bożków, gdyż owe były tworami diabelskimi, których celem było oszukiwanie i zwodzenie ludzkich dusz. Pomyślmy tylko, dlaczego oburzalibyśmy się na obecność w przestrzeni publicznej pomników Hitlera czy dajmy na to Charlesa Mansona? Otóż, słusznie sądzilibyśmy, iż nawet, gdyby nikt takich pomników nie otaczał stricte religijnym kultem, to osoby takie po prostu ze względu na wielkość czynionych przez siebie nieprawości, nie zasługują na upamiętnianie ich w ów sposób. Rzecz jasna, czym innym jest obecność fotografii Hitlera bądź Charlesa Mansona w książkach historycznych, ale wszyscy wiemy, że co innego fotografia w książce, a co innego publiczne wystawianie pomnika na miejskim placu. Dlaczego więc, mielibyśmy inaczej traktować wizerunki czczonych niegdyś przez pogan bóstw? To, że są one elementem naszej historii jeszcze niczego nie przesądza, bo Hitler też należy do historycznej spuścizny Niemiec i Austrii, a przecież nie będziemy pochwalać wystawiania mu pomników w tych krajach.

    Jeszcze inną sprawą jest to, czy wizerunki pogańskich bogów powinny być przechowywane w muzeach? O ile wydźwięk stawiania publicznego pomnika jest zwykle pozytywny, o tyle obecność danej rzeczy w muzeum może mieć bardziej zróżnicowany charakter. Czasami wszak jakiś przedmiot umieszcza się w muzeum, po to by dodatkowo podkreślić jego pozytywną wartość. I jeśli w takim duchu wizerunek tego czy innego bóstwa jest tam umieszczany, to powinno się dążyć do zmiany tego stanu rzeczy. Może być jednak tak i nieraz tak właśnie bywa, że obecność czegoś w muzeum ma przede wszystkim charakter informacji historycznej – wówczas należy coś takiego zasadniczo pozostawić w spokoju. Tak czy inaczej trzeba więc mądrości i rozsądku, by rozeznać, w jakim duchu pewne rzeczy są przechowywane w muzeach – czy ma to służyć ich dowartościowaniu, czy jest to po prostu element szerszej edukacji historycznej.

     

    Kończąc, pragnę jeszcze zaznaczyć, iż niszczenie pogańskich bałwanów, choć jako takie jest oczywiście postawą dobrą i chwalebną, to nie jest zasadą postępowania o charakterze absolutnym. Innymi słowy, nie ma obowiązku takiego działania zawsze i wszędzie kiedy to jest tylko możliwe. Należy przy tym kierować się zasadami roztropności, a więc próbować rozeznać, czy w danych okolicznościach taki czyn przyniesie więcej dobra, czy zaowocuje większym złem.

  4. O niszczeniu pogańskich bożków

    Leave a Comment

    POSĄGI ICH BOGÓW SPALISZ OGNIEM. Nie pożądaj srebra i złota, które jest na nich, abyś się przez nie usidlił, gdyż jest to obrzydliwością dla Jahwe, Boga twego. Nie przynoś tej OBRZYDLIWOŚCI do twego domu, bo zostaniesz obłożony klątwą tak, jak ono. Będziesz się tym BRZYDZIŁ I CZUŁ DO TEGO WSTRĘT, gdyż jest to obłożone klątwą. –  Powtórzonego Prawa 7, 25 – 26.

    “Widzieliście OBRZYDLIWE ICH BAŁWANY I BOŻKI z drzewa i kamienia, ze srebra i złota, jakie są u nich. Niechże nie będzie wśród was mężczyzny ani kobiety, ani rodziny, ani plemienia, których serce odwróciłoby się dziś od Jahwe, Boga naszego, aby pójść i służyć bogom tych narodów.” –  Powtórzonego Prawa 29, 16 – 17.

    Przemów do synów izraelskich i powiedz im: Gdy przeprawicie się przez Jordan do ziemi kanaanejskiej, to wypędzicie przed sobą wszystkich mieszkańców tej ziemi i ZNISZCZYCIE wszystkie podobizny ich bogów, ZNISZCZYCIE wszystkie ich posągi ulane z metalu, SPUSTOSZYCIE wszystkie ich święte gaje na wzgórzach.” – Liczb 33, 51 – 52.

    “DOSZCZĘTNIE ZNISZCZYCIE wszystkie miejsca na wysokich górach, na pagórkach i pod każdym zielonym drzewem, gdzie służyły swoim bogom narody, którymi zawładniecie. ZBURZYCIE ICH OŁTARZE, POTŁUCZECIE ICH POMNIKI, POPALICIE ICH ŚWIĘTE DRZEWA, PORĄBIECIE ICH PODOBIZNY rzeźbione i zetrzecie ich imię z tego miejsca.”-  Powtórzonego Prawa 12, 2- 3

    “Ale tak im macie uczynić: ołtarze ich ZBURZYCIE, ich stele POŁAMIECIE, aszery WYTNIECIE, a posągi SPALICIE OGNIEM.” – Powtórzonego Prawa 7, 5.

    “Wtedy cały prosty lud wtargnął do świątyni Baala i zburzyli ją, jego ołtarze i posągi doszczętnie zniszczyli, Mattana zaś, kapłana Baala, zabili przed ołtarzami. Następnie ustanowił kapłan straż nad świątynią Pana.”- 2 Królewska 11, 18

    (…) i powrzucali ich bogów w ogień, lecz nie byli to bogowie, ale dzieło rąk ludzkich z drzewa i z kamienia, więc mogli je zniszczyć.” – 2 Królewska 19;17- 18

    “Wtedy cały lud wtargnął do świątyni Baala i zburzyli ją, jego ołtarze i posągi doszczętnie zniszczyli, Mattana zaś, kapłana Baala, zabili przed ołtarzami.” – 2 Kronik 23,17.

    “Asa czynił to, co prawe w oczach Pana, tak jak Dawid, jego praojciec. Uprawiających nierząd kultowy wypędził z kraju i usunął wszystkie bałwany, które sporządzili jego ojcowie.  Nawet Maachę, swoją babkę, pozbawił godności królowej matki za to, że kazała sporządzić obrzydliwego bałwana Astarty. Asa kazał zwalić obrzydliwego bałwana i spalić nad potokiem Kidron.” – 1 Królewska 15;11-13

    (…) potem wynieśli bałwany z świątyni Baala i spalili je. Następnie rozbili posąg Baala, zburzyli też świątynię Baala i uczynili z niej kloaki, i tak jest aż do dzisiaj. – 2 Królewska 10;26,27

    “W jego obecności burzono ołtarze Baalów, on kazał poutrącać znajdujące się nad nimi ołtarzyki kadzielne, rozbijać aszery i bałwany i odlewane posągi rozkruszyć na miał, i rozrzucić na groby tych, którzy im składali ofiary.” – 2 Kronik 34, 4.

     

    TRADYCJA KOŚCIOŁA:

    Objawienia bł. Anny Katarzyny Emmerich:

    Jezus nauczał tu aż do świtu, dopóki nie pogaszono płonących lamp. Nakazywał też surowo zniszczyć wszystkie bałwany jako wyobrażenia diabła (…) Całą noc z soboty na niedzielę Jezus nauczał przed bałwochwalnicą, sam pomagał rozbijać bałwany i objaśniał w jaki sposób mieli rozdać kawały kruszcu” [1].

    Opis postawy pierwszych chrześcijan (ks. Piotr Skarga):

    Co tym za wielką cnotę i mężny, a z miłości Bożej i ludzkiego zbawienia pochodzący uczynek, ku wiecznej chwale ich i odpłacie poczytano jest. Czym nie czynili szkody bliźnim, ale je do rozumu dobrego i poznania prawego Boga prowadzili i na to żywot swój i gardło ważyli; woląc umrzeć, a czci Boskiej i duszom ludzkim pomóc; bo i oni poganie, którzy na tego Epimacha, albo i Teodora i innych ono serce mężne patrzyli, gdy mówili: jam spalił, jam to pokołatał, przeto abyście czartów swoich nieprzyjaciół w takiej czci nie mieli i jemu należną cześć oddając, zbawienie swoje pozyskiwali; nie mogło być, aby się byli niektórzy tym nie budowali i ku lepszemu baczeniu i swojemu dobremu nie przywodzili” [2].

    Św. Franciszek Ksawery:

    Kiedy dowiaduję się od nich (dzieci pogańskich rodziców – przyp. moje MS) o bałwochwalczych obrzędach, które mają się odbyć w wioskach, (…) zbieram wszystkich chłopców i ruszamy do tych miejsc, gdzie diabeł potraktowany bywa z ich rąk gorzej, niż był uczczony przez ich rodziców. Malcy chwytają za niewielkie, gliniane figurki, tłuką je, rozbijają na proch, opluwają je i depczą po nich nogami” [3].

     

    Św. Cezary z Arles:

    Nie dopuszczajcie żadną miarą do naprawiania świątyni pogańskiej, a raczej gdziekolwiek ją spotkacie, dążcie do jej zburzenia i rozebrania. Również święte drzewa wycinajcie z korzeniem. Ołtarze diabelskie doszczętnie niszczcie” [4].

     

    Św. Marcin z Tours (opis postawy)”

    Podobnie, gdy zburzył w jakiejś wiosce prastarą świątynię i zabierał się do sosny, która rosła w pobliżu niej, wówczas starsi tej miejscowości oraz tłum pozostałych pogan zaczęli się temu sprzeciwiać. I chociaż ci sami, gdy burzył świątynię z nakazu Pana, zachowywali milczenie, to jednak teraz nie pozwalali, aby zostało ścięte drzewo. On napominał ich gorliwie, że w pniu drzewa nie ma nic świętego, że powinni pójść raczej za Bogiem, któremu on służy; to drzewo trzeba zaś ściąć, bo było poświęcone demonom”  

    Opowiem też, co się zdarzyło w wiosce Eduów, gdzie rozszalały wielki  tłum pogańskich chłopów napadł na Marcina podczas burzenia tamtejszej świątyni, a jeden z pogan, zuchwalszy od innych, dobywszy miecza zmierzał w jego stronę. On, odrzuciwszy płaszcz, nadstawił temu, który chciał go zabić, obnażoną szyję. Poganin nie zawahał się go uderzyć: lecz gdy podniósł wyżej prawicę, upadł przegięty do tyłu i porażony Bożym lękiem błagał o przebaczenie. Podobnym do tego było wydarzenie następujące: w czasie niszczenia bożków, ilekroć ktoś chciał go zranić nożem, w tym samym momencie broń była mu wytrącona z ręki i znikała. Wieśniakom zaś mówiącym mu, aby nie niszczył ich przybytków, pobożnym kazaniem zazwyczaj tak uśmierzał pogańskiego ducha, że po ukazaniu im prawdy oni sami wywracali swoje świątynie” [5] .

     

    Przypisy:

    1. Cytat za: “Żywot i bolesna Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Matki Jego Maryi wraz z Tajemnicami Starego Przymierza według widzeń  błogosławionej Anny Katarzyny Emmerich“,  Wrocław 2009, s. 662.

    2. Cytat za: Ks. Piotr Skarga, „Żywoty Świętych Starego i Nowego Zakonu. Na każdy dzień przez cały rok. Wybrane z poważnych pisarzów i doktorów kościelnych”, tom II, Petersburg 1862, s. 595 – 596.

    3. Cytat za: Ruth A. Tucker, “Sławni i nieznani”, Warszawa 1995, s. 43.

    4. Cytat za: Św. Cezary z Arles, “Kazania do ludu (1-80)“, Kraków 2011, s. 301.

    5. Cytat za: Sulpicjusz Sewer, “Pisma o św. Marcinie z Tours. Żywot, listy, dialogi“, Tyniec, s. 75 – 76; 79.