Św. Tomasz z Akwinu: Dlaczego nierząd (seks osób wolnych) jest zawsze zły
Możliwość komentowania Św. Tomasz z Akwinu: Dlaczego nierząd (seks osób wolnych) jest zawsze zły została wyłączonaZ tego, co powiedzieliśmy, okazuje się, że niesłuszne jest stanowisko tych, którzy twierdzą, że nierząd nie jest grzechem. Podają oni bowiem przykład niewiasty, niezwiązanej małżeństwem, niebędącej pod niczyją władzą: ani ojca, ani nikogo innego. Jeśli ktoś za jej zezwoleniem z nią obcuje, nie czyni jej krzywdy, może ona bowiem robić, co jej się podoba, i rozporządza swym ciałem. Nie czyni też krzywdy nikomu innemu, skoro przyjmujemy, że nie jest pod niczyją władzą. Wydaje się więc, że nie ma tu grzechu.
Jeśliby ktoś powiedział, że czyni się krzywdę Bogu, nie wydaje się to odpowiedzią wystarczającą. Nie obrażamy bowiem Boga, jeżeli równocześnie nie działamy też przeciw naszemu własnemu dobru, jak to wyżej powiedzieliśmy [III, 21]. Nie wydaje się zaś, by to się sprzeciwiało dobru człowieka. A więc nie wydaje się, by się jakaś krzywda działa Bogu.
Podobnie nie wydaje się wystarczającą odpowiedzią, że krzywdę czyni się tu bliźniemu przez zgorszenie. Zdarza się bowiem, że się ktoś gorszy tym, co samo w sobie nie jest grzechem, a staje się w ten sposób grzechem przypadłościowo, lecz nad tym, czy jest grzechem sam w sobie.
Należy więc szukać odpowiedzi w tym, co powiedzieliśmy powyżej. Powiedzieliśmy bowiem [III, 112n], że Bóg opiekuje się każdym, zgodnie z tym, co jest dla niego dobrem. Dobrem dla każdego jest zaś osiągnięcie swego celu, a złem jest odwrócenie się od właściwego celu. Należy zaś to rozważać tak odnośnie do całości, jak i do części, tak mianowicie, by każda część w człowieku i wszelki jego czyn osiągnął właściwy sobie cel. Nasienie męskie zaś, chociaż jest zbyteczne dla zachowania jednostki, konieczne jest jednak dla rozmnożenia gatunku. Inne zaś rzeczy zbyteczne, jak wydzieliny, mocz, pot i tym podobne, do niczego nie są potrzebne, dlatego tylko wydalenie ich jest dobrem dla człowieka. Co do nasienia zaś – nie chodzi o samą emisję, lecz by zostało wydane w celu zrodzenia, i to jest celem obcowania płciowego. Daremne byłoby zaś zrodzenie człowieka, gdyby za nim nie szło i należne wyżywienie, nie mogłoby bowiem żyć potomstwo, gdyby przestało się je żywić. Tak więc emisja nasienia musi być poddana jakiemuś celowi, by z niej wyniknąć mogło i odpowiednie zrodzenie, i wychowanie potomstwa.
Stąd zaś wynika, że wszelka emisja nasienia w taki sposób, by nie mogło nastąpić zrodzenie, sprzeciwia się dobru człowieka. A jeśli dzieje się to rozmyślnie, musi być grzechem. Mówię o takim sposobie, zgodnie z którym zrodzenie bezwzględnie nie może nastąpić, jak na przykład wszelkie wydanie nasienia bez naturalnego złączenia mężczyzny i niewiasty, dlatego tego rodzaju grzech nazywa się grzechem przeciwko naturze. Jeżeli zaś z emisji nasienia zrodzenie nie może nastąpić przypadłościowo, nie jest to z tej racji przeciwko naturze ani też nie jest grzechem; na przykład, gdy się zdarzy, że niewiasta jest niepłodna.
Podobnie musi być przeciwna dobru człowieka sytuacja, gdy nasienie wydane zostaje w ten sposób, by mogło wprawdzie nastąpić zrodzenie, lecz właściwe wychowanie potomstwa napotyka przeszkody. Należy bowiem rozważyć, że u tych zwierząt, u których samica sama może wychowywać potomstwo, samiec i samica po spółkowaniu nie pozostają razem; przykładem tego są psy. U tych wszystkich zaś zwierząt, u których samica nie może sama wychować potomstwa; pozostaje z nią samiec tak długo, jak długo to jest potrzebne dla wyżywienia i wychowania potomstwa; widzimy to na przykład u niektórych ptaków, których pisklęta, nie potrafią natychmiast po wykluciu się znaleźć sobie pokarmu. Skoro bowiem ptak nie żywi piskląt mlekiem, które jest łatwo dostępne, jako że jest przygotowane przez naturę, jak to widzimy u zwierząt czworonożnych, lecz musi gdzie indziej szukać pokarmu dla piskląt, a prócz tego musi je ogrzewać i wysiadywać, nie wystarczyłaby tu jedynie samica. Stąd ze zrządzenia Opatrzności Bożej samiec z natury nie opuszcza samicy, aby mogli wychować młode. Jest zaś jasne, że wśród ludzi kobieta bynajmniej nie podołałaby sama wychowaniu dzieci, potrzeby życia ludzkiego są bowiem tak liczne, że jedna osoba nie może im sprostać. Jest to więc zgodne z naturą ludzką, by mężczyzna pozostał z kobietą po obcowaniu płciowym, a nie opuszczał jej natychmiast i obcował z wielu innymi, jak to zachodzi u rozpustników.
Nie sprzeciwia się zaś temu rozumowaniu to, że może być niewiasta, która jest dość bogata, by mogła sama wyżywać potomstwo. Prawość bowiem naturalna czynów ludzkich nie zależy od tego, co się zdarza przypadłościowo u jednego osobnika, lecz od tego co jest odpowiednie dla całego gatunku.
Należy także zauważyć, że potomstwu człowieka potrzeba nie tylko odżywiania co do ciała, jak innym zwierzętom, lecz nauczania w zakresie duszy. Inne zwierzęta mają bowiem z natury pewną roztropność, która pozwala im troszczyć się o siebie, człowiek zaś żyje rozumem, który doświadczeniem zbieranym przez długi czas musi dochodzić do roztropności, muszą więc dzieci być pouczane przez rodziców, mających już doświadczenie. Pouczenia tego nie mogą przyjąć dzieci zaraz po urodzeniu, lecz po dłuższym czasie, a zwłaszcza gdy dojdą do używania rozumu. Potrzeba też dłuższego czasu dla tej nauki. A wtedy także z powodu naporu namiętności, które psują roztropną ocenę, potrzeba im nie tylko nauki, ale i skarcenia. Tu zaś nie wystarcza sama niewiasta, lecz potrzeba raczej mężczyzny, który ma doskonalszy rozum do pouczania i większą siłę do karcenia. A zatem nie wystarcza dla człowieka krótkie opiekowanie się potomstwem, jak u ptaków, lecz musi ono trwać przez długi okres życia.
Stąd, skoro jest rzeczą potrzebną wśród zwierząt, by samiec nie opuszczał samicy, póki praca ojca jest dla potomstwa konieczna, jest naturalne dla człowieka, by nie na krótki czas, ale trwałym związkiem łączył się z jakąś kobietą. Związek ten nazywamy małżeństwem. Małżeństwo jest więc dla człowieka naturalne, a obcowanie w nierządzie, będące poza małżeństwem, sprzeciwia się dobru człowieka. I dlatego musi być grzechem.
Nie należy jednak za lekki grzech uważać emisji nasienia poza należnym celem zrodzenia i wychowania potomstwa. Grzechem bowiem lekkim jest albo nie jest w ogóle żadnym grzechem, gdy ktoś z jakiejś części swego ciała robi inny użytek niż ten, do którego z natury jest przeznaczona, jak na przykład, gdy ktoś chodzi na rękach lub nogami robi to, co powinien zrobić rękami; niewiele się bowiem te nieprawidłowe czynności sprzeciwiają dobru człowieka. Nieprawa zaś emisja nasienia sprzeciwia się dobru natury, którym jest zachowanie gatunku. Dlatego też wydaje się, że po grzechu zabójstwa, który niszczy naturę ludzką już istniejącą, drugie miejsce zajmuje ten rodzaj grzechu, który przeszkadza zrodzeniu natury ludzkiej.
Potwierdza zaś to, co powiedzieliśmy, powaga Boga. Świadczą bowiem o tym, że niedopuszczalna jest taka emisja nasienia, za którą nie może iść zrodzenie, następujące słowa w Księdze Kapłańskiej 18, [22-23]: “Z mężczyzną nie łącz się obcowaniem niewieścim, bo to ohyda jest, z żadnym bydlęciem nie złączysz się“, oraz w I Liście do Koryntian 6, [9-10]: “Ani rozwiąźli, ani sodomici nie posiądą Królestwa Bożego“. Że zaś niedozwolony jest nierząd i wszelkie obcowanie cielesne z kimś innym, niż z własną żoną, okazują to następujące słowa z Księgi Powtórzonego Prawa 23, [18]: “Nie będzie nierządnicy z córek Izraelowych ani nierządnika z synów Izraelowych“. Oraz z Księgi Tobiasza 4, [13]: “Strzeż się pilnie, synu mój, wszelkiego porubstwa, i poprzestając na żonie twej, nigdy o grzechu nie wiedz“. A także z I Listu do Koryntian 6, [18]: “Unikajcie rozpusty“.
W ten sposób obala się błąd tych, którzy twierdzą, że w emisji nasienia nie ma większego grzechu, niż w wydaleniu czegoś innego zbytecznego, oraz błąd tych, którzy twierdzą, że nierząd nie jest grzechem.
Cytat za: Święty Tomasz z Akwinu, Summa contra gentiles. Prawdy wiary chrześcijańskiej w dyskusji z poganami, innowiercami i błądzącymi, Tom II, Fundacja św. Benedykta/Wydawnictwo “W drodze”, Poznań 2007, ss. 358-361.