Czy uczestnictwo w “pochodach pierwszomajowych” było grzechem ciężkim?
Jeśli uznać za słuszne tradycyjnie katolickie podejście zakładające, iż:
1. Posypanie kadzidła przed wizerunkiem pogańskiego bóstwa było moralnie niedozwolone, nawet jeśli odmowa groziłaby śmiercią.
2. Aktywne uczestnictwo w niekatolickich (ale wciąż mieszczących się w ramach szerzej pojętego chrześcijaństwa) obrzędach było stanowczo zakazane.
3. Aktu apostazji czy herezji można dopuścić się nie tylko na poziomie słownym, ale również można to uczynić poprzez pewne czyny.,
… to wszyscy ci obywatele PRL, którzy brali aktywny udział w inspirowanych przez władze tego państwa prokomunistycznych i prosocjalistycznych pochodach oraz manifestacjach pierwszomajowych najpewniej popełniali w ten sposób czyn będący materią grzechu ciężkiego. Przez “aktywny udział” mam tu na myśli takie zachowania jak np.: noszenie w czasie takowych demonstracji symboli w pozytywny sposób nawiązujących do komunizmu i socjalizmu (np. niesienie czerwonego sztandaru), wznoszenie prokomunistycznych bądź prosocjalistycznych haseł, śpiewanie tego typu pieśni. Być może jednak w inny, łagodniejszy sposób należałoby ocenić bardziej bierny udział w takim wydarzeniu, czyli np. samo przejście w takiej manifestacji bez dodawania elementów, o których powyżej wspomniałem.
Argument broniący takiego aktywnego udziału w owych manifestacjach odwołujący się do ich mniej lub bardziej powszechnego odbioru społecznego polegającego na traktowaniu takowego “z przymrużeniem oka” (“No przecież wszyscy wiemy, że nie chodzi tu o rzeczywiste popieranie komunizmu – chodzi o to, by nie mieć kłopotów“) nie wydaje się trafny, gdyż w ten sposób równie dobrze – albo i nawet bardziej – można by bronić choćby sypania kadzidła przed pogańskimi bóstwami (wówczas, gdy wiadome było, że odmowa uczynienia takiego gestu groziła represjami). Co więcej, gdy zważymy na fakt, iż przez większą część funkcjonowania PRL za brak udziału w pochodach pierwszomajowych groziły raczej pewnego rodzaju utrudnienia i przykrości aniżeli coś, co można by nazwać mianem prawdziwych represji (czyli np. nie wsadzano za coś takiego do więzień, ale odbierano dodatkową “trzynastą pensję”), to wzięcie udziału w takiej manifestacji odbierano raczej jako akt wygodnictwa i społecznego konformizmu.
Trudno też bronić aktywnego udziału we wspomnianych wyżej demonstracjach powołując się na rzekomy brak analogii np. z sypaniem kadziła przed pogańskimi wizerunkami (które miały być aktem związanym z fałszywym religią, w przeciwieństwie do czynów o charakterze politycznym, czyli pierwszomajowych pochodów). W obu wszak wypadkach mamy do czynienia z czymś, co w zamierzeniu ludzi skłaniających inne osoby do takiego zachowania miało:
a) Uwiarygadniać dane fałszywe wierzenie (pogaństwo) bądź fałszywą ideologię (komunizm/socjalizm).; b) Ewentualnie gorszyć innych poprzez wysyłanie im sygnału w rodzaju: “Widzicie taki był z niego chrześcijanin, a jednak posypał kadzidło przed naszym bóstwem“; “Widzicie, Kowalski psioczył na partię w rozmowach z kolegami z pracy, ale jak przyszło co do czego, to wziął udział w pochodzie, by nie stracić trzynastej pensji“.
Oczywiście, wszystko co zostało napisane wyżej nie ma na celu sugerowania, iż osoby biorące aktywny udział w pierwszomajowych pochodach organizowanych z inspiracji władz PRL zaciągały na swe sumienia osobistą winę grzechu ciężkiego – powyżej pisałem o MATERII, a nie winie grzechu ciężkiego. Chodzi więc o to, że aktywny udział był na płaszczyźnie obiektywnej ciężką nieprawością – rozsądzanie zaś kto i na ile spełniał przy tym inne z warunków potrzebnych do zaistnienia ciężkiej winy (pełna świadomość, pełna dobrowolność) – należy pozostawić Bogu, który jako jedyny zna wszystkie tajniki ludzkich sumień.
Mirosław Salwowski
***
Ps 1: Przy tej okazji pozwolę sobie dodać, że wyobrażam sobie nawet pewne nadzwyczajne sytuacje, w których na zasadzie tolerancji mniejszego zła oraz “podwójnego efektu” moralnie uprawnione byłoby głosowanie na partię komunistyczną (chociaż w zwyczajnym porządku wydaje się, iż głosowanie na takie ugrupowanie jest zakazane choćby na mocy dekretu św. Oficjum z dnia 1 czerwca 1949 roku). Taką sytuacją mogłaby być okoliczność polegająca na tym, że drugą realną opcją polityczną byłaby partia o charakterze łączącym jawne pogaństwo z nazizmem. Ta druga partia byłaby wtedy większym złem od ugrupowania komunistycznego, dlatego moralnie zasadne byłoby oddanie głosu na komunistów, dając jednak jednocześnie przy tym jasno do zrozumienia, iż nasz akt wyborczy nie jest wsparciem dla tego, co w programie komunistów jest błędne i fałszywe. Tu jednak nie ma analogii z aktywnym udziałem w prokomunistycznych czy prosocjalistycznych manifestacjach. Głosując na partię komunistyczną w nakreślonych wyżej okolicznościach, próbujesz wszak oddalić większe zło w postaci rządów pogańskich nazistów, wyjaśniając przy tym, że nie popierasz ich ideologii jako takiej. Aktywnie uczestnicząc zaś w “pochodach pierwszomajowych” wspierałeś niejako cały “ideologiczny pakiet” komunizmu bądź socjalizmu.
Ps 2: To co zostało wyżej napisane powinno być również odniesione np. do pewnych sytuacji, na które napotykali chrześcijanie żyjący w III Rzeszy (np. składanie przysięgi na bezwzględną wierność Hitlerowi). Jeśli zaś przyjdą czasy, w których jakieś państwa będą przymuszały swych obywateli do uczestnictwa w paradach LGBTQ, to również trzeba będzie zastosować do tym podobnych nacisków wyżej wskazany sposób rozumowania.