Czy (bezpośrednie) zabijanie aborterów jest godziwe?
Przed laty napisałem przynajmniej dwa teksty, których główną tezą było twierdzenie, że bezpośrednie (czyli umyślnie zamierzone jako cel lub środek mający prowadzić do odpowiedniego celu) zabijanie osób dokonujących aborcji jest/lub może być moralnie dobre, nawet jeśli czynione jest to na mocy prywatnego rozeznania osób nieposiadających ku temu upoważnienia ze strony legalnych władz cywilnych. Pewien czas temu doszedłem jednak do wniosku, iż ówczesny mój pogląd najpewniej był błędny, dlatego też ten mój artykuł zostanie poświęcony próbie przekonania do tezy zgoła przeciwnej.
Swój niegdysiejszy pogląd usprawiedliwiający bezpośrednie zabijanie aborterów opierałem na następującej przesłance: Skoro dozwolone moralnie jest zabijanie napastnika w samoobronie, to tym bardziej za akceptowalne powinno uchodzić zabijanie w obronie tych najniewinniejszych i najbardziej bezbronnych, a więc nienarodzonych dzieci. Dalej uważam, że przesłanka ta jest zasadniczo słuszna, jednak nie uwzględnia ona pewnego bardzo ważnego rozróżnienia, a mianowicie faktu, iż w odniesieniu do sytuacji, które można nazwać „prywatną obroną przed niesprawiedliwą agresją”, aprobowalne jest tylko pośrednie, nie zaś bezpośrednie zabijanie napastnika (czym innym jest uśmiercanie w ramach kary śmierci i sprawiedliwej wojny, w ramach których godziwe może być nawet bezpośrednie zabijanie). Innymi słowy, gdy – jako prywatna jednostka – bronimy się lub kogoś innego przed niesprawiedliwą, a zagrażającą naszemu (lub cudzemu) życiu, zdrowiu bądź seksualnej czci, agresją, to nie powinniśmy w sposób umyślny i zamierzony dążyć do zabicia agresora, a jego ewentualna śmierć może być ubocznym wynikiem podjętej przez nas obrony. O tym rozróżnieniu w następujący sposób pisał św. Tomasz z Akwinu:
(…) Ta sama czynność może mieć dwa skutki: zamierzony i niezamierzony. Otóż zróżnicowanie czynności pod względem moralnym zależy od tego co się zamierza a nie od tego co jest wbrew zamierzeniu, gdyż to jest dla nich czymś przygodnym. Z samoobrony zaś może wyniknąć dwojaki skutek: zachowanie własnego życia oraz zabicie napastnika. Tak więc czynności, w których zmierza się do ocalenia własnego życia, nie są wzbronione, gdyż dla każdego jestestwa jest rzeczą naturalną, by w miarę możności broniło swego życia. Może się jednak zdarzyć, że czyn pochodzący z dobrego zamiaru, będzie niedozwolony, a mianowicie gdy będzie niewspółmierny z celem. Jeśli więc ktoś w obronie własnego życia używa większego gwałtu niż trzeba, będzie to niedozwolone. Dozwolona jest natomiast samoobrona, w której ktoś w sposób umiarkowany odpiera gwałt, gdy wolno siłę odeprzeć siłą w miarę niezawinionej obrony. Nie jest natomiast konieczne, by ktoś celem uniknięcia śmierci napastnika, zaniechał czynności potrzebnej do należnej samoobrony, gdyż człowiek powinien troszczyć się więcej o własne życie, niż o życie cudze. Ponieważ jednak zabijać człowieka wolno tylko tym, którzy sprawują władzę państwową i to dla dobra społeczności, dlatego nie wolno zmierzać do tego, by podczas samoobrony zabić drugiego człowieka, chyba, że chodzi o przedstawiciela władzy, który zmierzając do zabicia jakiegoś człowieka we własnej obronie, odnosi to do dobra społeczności, np. gdy chodzi o żołnierzy walczących z wrogami, albo o stróżów porządku publicznego, walczących z łotrami. Ale nawet ci grzeszą, jeśli kierują się osobistą namiętnością (…) [Cytat za: Św. Tomasz z Akwinu, „Suma teologiczna w skrócie”, Warszawa, s. 503. Podkreślenie moje – MS]
Warto w tym miejscu zaznaczyć, iż na opinię św. Tomasza z Akwinu w tej kwestii powołuje się Katechizm Jana Pawła II (w punkcie numer 2264), a zatem można założyć, iż owo uzasadnienie tegoż doktora Kościoła w domyślny sposób należy też do oficjalnego nauczania katolickiego.
Jak zatem w świetle powyżej zarysowanego rozróżnienia ma się postępowanie tych przeciwników aborcji, którzy pewnego dnia postanowili, iż wezmą swój pistolet, karabin bądź strzelbę, a następnie zabiją tego czy innego abortera? Możemy rozumieć ich gniew, a także w pewnym sensie doceniać odwagę i coś, co można by nazwać szczerą chęcią bycia konsekwentnym w swym sprzeciwie wobec zabijania nienarodzonych dzieci, ale samego tego ich aktu mianem „pośredniego” uśmiercania aborterów, po prostu nazwać się nie da. To było z ich strony, jak najbardziej umyślne i zamierzone, a zatem bezpośrednie zabijanie osób wykonujących aborcję.
I nie da się takiego działania porównać z sytuacją, gdy ktoś broniąc siebie (lub innych) przed nagłym a gwałtownym atakiem, strzeliłby – choćby i w głowę czy serce – napastnika, w wyniku czego ten by umarł. To drugie, mimo wszystko, wciąż mogłoby się mieścić w granicach dozwolonego, a więc pośredniego zabijania niesprawiedliwego agresora, a to dlatego, że:
1. Nagłość takiego zdarzenia najpewniej powodowałaby, iż broniący się człowiek nie miałby czasu na szczegółowe rozważanie, który z jego ciosów będzie (na pewno lub prawdopodobnie) śmiertelny;
2. Nawet zamierzone postrzelenie kogoś w głowę lub serce nie musi skończyć się dla potraktowanego w ten sposób napastnika śmiercią (zwłaszcza jeśli po wszystkim wezwie się pomoc medyczną).
Tymczasem, przypadki zabijania aborterów, które znam, polegały nie na odpieraniu nagłego ataku, ale zasadzały się one na tym, iż dany przeciwnik aborcji z góry planował, że danego dnia pójdzie w te czy inne miejsce, by uśmiercić tam osobę wykonującą zabiegi przerywania ciąży. Tego nie da się zakwalifikować inaczej niż w kategoriach bezpośredniego, a nie pośredniego, zabijania niesprawiedliwych napastników (w tym wypadku niszczących niewinne życie poczętych dzieci aborterów). Jakkolwiek byśmy nie potępiali samej aborcji, nie możemy z tego względu pochwalać czy usprawiedliwiać zamierzonego i bezpośredniego zabijania osób wykonujących aborcję. Bezpośrednie zabijanie bardzo poważnych złoczyńców jest bowiem dozwolone osobom mającym ku temu upoważnienie ze strony władz cywilnych – a więc np. policjantom, żołnierzom, katom – w innych przypadkach mamy tu do czynienia z prywatnymi aktami samosądu, które należy na płaszczyźnie obiektywnej potępić.
Mirosław Salwowski
Przeczytaj też:
Kiedy moralnie dozwolone jest zabijanie złoczyńców?
Jak ma się udział w wojnie do przykazania “Nie zabijaj”?
***
Obrazek dołączony został do powyższego artykułu za internetową witryną “The Wall Street Journal”