Prawda i Konsekwencja

Czy “Fame MMA” jest gorsze od “tradycyjnych” pojedynków?

Swego czasu, gdy krytykowałem boks zawodowy przyrównując go do potępionych przez tradycyjną moralność katolicką pojedynków, odpowiadano mi, iż analogia ta nie jest właściwa, gdyż w pojedynkach chodziło o obronę honoru i dobrego imienia, a w boksie chodzi o coś innego. Do dziś twierdzę, że zatem pod pewnymi względami publiczne i komercyjne walki bokserskie są gorsze od pojedynków, gdyż ochrona honoru i dobrego imienia są wartościami ważniejszymi niż dostarczanie publiczności rozrywki płynącej z widoku dwóch bijących się osób.

Tymczasem jednak zaszła w naszej kulturze pewna znacząco zmiana, o której można moim zdaniem mówić, iż jak żywo przypomina – pod kątem intencji, a przynajmniej kreowanego medialnie przekazu – dawniej potępiane przez Kościół katolicki pojedynki. Otóż zauważmy to, pod jakim kątem są promowane owe przeróżne gale “freakfightowe”, “Fame MMA”, etc. Mianowicie, dobiera się do nich ludzi, którzy mają być znani ze wzajemnie do siebie żywionej niechęci lub nawet wrogości, następnie nakręca się wokół tego atmosferę obustronnej nienawiści (obrzucanie się obelgami, wyzwiskami, pomówieniami, itp.), czego finałem jest mniej lub bardziej krwawa walka na ringu. Pomijając więc rozważania, czy ta cała otoczka jest szczera czy sztucznie kreowana, to w świat ma iść przekaz, iż walka toczy się tu niejako o obrażony honor, dumę i dobre imię. Przy tym ta otoczka prawdopodobnie jest o wiele bardziej sprymityzowana i zdziczała niż “tradycyjne” pojedynki, gdyż w “naszych” patogalach biorą udział często osoby, które można by wręcz zaliczać do marginesu społecznego (byli albo aktualni przestępcy, pijacy, kobiety obnoszące się z rozpustą, itp), a dawniej zaś pojedynkowali się mężczyźni należący do tzw. wyższych sfer. Okoliczność ta najpewniej przekładała się na ich większą słowną ogładę i przynajmniej pozory okazywania jakiegoś tam szacunku wobec przeciwnika. Pod tym konkretnym względem współczesne walki w rodzaju „freak fight” czy „Fame MMA” są gorsze od „tradycyjnych” pojedynków, gdyż przynajmniej w swej warstwie słownej i emocjonalnej promują bardziej zdegenerowane i barbarzyńskie wzorce zachowań. Oczywiście, to nie znaczy, że owe „freak fighty” w każdym swym aspekcie są bardziej niemoralne od dawniejszej wersji pojedynków – w tych pierwszych zabicie przeciwnika zdarza się o wiele, wiele rzadziej niż w tych drugich. Jednak i ten fakt nie przesądza o rzekomej moralnej dopuszczalności tego typu walk. Wedle wszak Katechizmu św. Piusa X:

Pojedynkowanie się jest również zakazane w takim przypadku, gdy nie ma ryzyka utraty życia, ponieważ zakazane jest nie tylko zabijanie, ale również dobrowolne zadawanie ran samemu sobie, albo innym” (tamże: cz. III, V Przykazanie, pyt. 9).

***

Choć „freak fighty” – przynajmniej w dosłownym sensie – nie istniały w czasach, gdy Magisterium Kościoła potępiało pojedynki, to kwestią mądrości i roztropności jest umieć wyciągać logiczne wnioski z tradycyjnego nauczania odnośnie współczesnych zjawisk, które nie zostały w nim literalnie ujęte. Myślę, że jedną z takich logicznych konkluzji jest właśnie to, iż skoro „tradycyjne” pojedynki zostały potępione, to na taką negatywną ocenę zasługują też widowiska w rodzaju „freak fightów”. Nawet wszak jeśli nie są one tak krwawe jak dawniejsze pojedynki, to w takich aspektach jak promowanie nienawiści, wulgarności i prymitywizmu, są one już od nich gorsze.

Mirosław Salwowski

Przeczytaj też:
Dlaczego zawodowy boks i MMA są niemoralne?

Czy boks to “tylko sport”?

O boksie zawodowym ( i innych krwawych sportach)

***
Grafika wykorzystana została w artykule za portalem TVP Sport. Ze względu na chrześcijańskie poczucie skromności i przyzwoitości pozwoliliśmy sobie na jej częściowe zamazanie.