“Archeologizm” nie jest herezją
Cnota sprawiedliwości wymaga od uczniów Jezusa, by nie tylko oddawali to, co się komuś należy, ale też by w rozsądny i wyważony sposób formułowali wobec swych bliźnich zarzuty. A więc np. jeśli ktoś kogoś niesprawiedliwie zabił, to można go nazwać mordercą, ale jeszcze nie “ludobójcą”. Z kolei, jeżeli ktoś kogoś okradł, to stopień surowości i potępienia z jakim wypowiadamy się o tym czynie, winien być przystosowany do rozmiarów i okoliczności tej kradzieży, np. mniej surowo powinniśmy mówić o kradzieży kilku cukierków ze sklepu, a zdecydowanie ostrzej o okradaniu staruszek i bezdomnych (co oczywiście nie znaczy, że to pierwsze zachowanie się usprawiedliwia).
Podobnie, na gruncie teologicznym i doktrynalnym powinniśmy uważać na to, co komu zarzucamy. Czym innym jest np. herezja, a czym innym zwykły błąd doktrynalny. Jeszcze czym innym są cenzury teologiczne w rodzaju “gorszące dla pobożnych uszu“, “skandaliczne“, “źle sformułowane“. Nieraz miesza się owe różne cenzury, nazywając wszystko co w ten czy inny sposób odbiega od doktryny katolickiej mianem “herezji” – tak się jednak robić nie powinno, gdyż określenie “herezją” opinii, która jest np. błędem czy zdaniem “źle sformułowanym” stanowi niesprawiedliwość wobec kogoś, kto wyznaje takie opinie. Jak trafnie to ujmuje kardynał Gousset w swej “Teologii moralnej”:
“Potrzeba nadto, aby by błąd był wprost przeciwny artykułowi wiary, inaczej błąd, jakkolwiek byłby ważny, nie byłby kacerstwem (czyli inaczej mówiąc herezją – przyp. moje MS). Dlatego też przy karach kościoła rozróżniamy twierdzenia heretyckie, od tych, które nie będąc heretyckiemi, trąca herezją, albo są przychylne herezji: twierdzenia błędne, to jest przeciwne pewnym wnioskom teologów, które choć powszechnie przyjęte w kościele, nie są przecież uważane za artykuły wiary. Wszelkie kacerstwo jest błędem; lecz nie każdy błąd jest kacerstwem” (Cytat za: Kardynał Gousset, Teologia moralna dla użytku plebanów i spowiedników, Warszawa 1858, s. 146 – 147).
Przykładem tego rodzaju niesprawiedliwego podejścia jest linkowany przeze mnie filmik pt. “Herezja, którą ZWODZĄ zwolennicy NEOKATECHUMENATU i NOWEJ MSZY – ARCHEOLOGIZM” yotubowego kanału “Okiem Tradycjonalisty”. Otóż występujący na nim p. Ludwik Wit, w jawny sposób nazywa tam tzw. archeologizm “herezją”, podczas gdy papież Pius XII, na którego on się powołuje, owszem skrytykował ów nurt myślowy, ale w żadnym miejscu nie nazwał go mianem “herezji”. Tenże Biskup Rzymu w swej encyklice “Mediator Dei” o “archeologizmie” pisze, co następuje:
Jest zapewne rzeczą mądrą i godną pochwały powracać myślą i sercem do źródeł liturgii świętej. Badanie bowiem przeszłości nie mało przyczynia się do głębszego i dokładniejszego poznania znaczenia świąt i treści używanych formuł i świętych ceremonii. Natomiast nie jest rzeczą ani mądrą, ani godną pochwały wszystko i w każdy sposób cofać do starożytności. I tak, aby użyć przykładu, błądzi kto chce ołtarzom przywrócić pierwotny kształt stołu; kto chce wykluczyć czarny kolor z szat kościelnych; kto nie dopuszcza w kościele posągów i świętych obrazów; kto wymaga, aby wizerunek Zbawiciela przybitego na krzyżu tak był dostosowany, iżby na Jego ciele nie było znać okrutnych mąk, które poniósł; kto wreszcie gani i odrzuca wszelką muzykę polifoniczną, choćby nawet przystosowaną do przepisów wydawanych przez Stolicę Apostolską.
Żaden z rozumnych katolików, w zamiarze powrotu do starych formuł uchwalonych przez dawne Sobory, nie może odrzucić orzeczeń, które Kościół pod natchnieniem i kierownictwem Ducha Świętego bardzo pożytecznie określił w nowych czasach i których trzymać się nakazał. Podobnie żaden rozumny katolik nie może odrzucać obowiązujących dzisiaj przepisów, by powrócić do spraw wywodzących się ze starożytnych źródeł Prawa Kanonicznego. Tak samo rzecz ma się z liturgią. Kto chce powrócić do starodawnych obrzędów i zwyczajów i odrzucać nowe, które z Opatrznościowego zrządzenia Bożego ze względu na zmienione warunki zostały wprowadzone, ten widocznie kieruje się nieroztropnym i niewłaściwym zapałem.
Jest więc tu mowa o tym, że zwolennicy archeologizmu “błądzą” oraz kierują się “nieroztropnym” i “niewłaściwym zapałem”, ale o “herezji” nie ma w encyklice “Mediator Dei” ani słowa.
Poza tym niezgodność danej opinii ze zwyczajnym – acz jeszcze nie powszechnym – nauczaniem Kościoła (czyli np. encykliką – jak miało to miejsce w przypadku krytyki archeologizmu) nie jest jeszcze herezją, ale zasługuje na mniej surowe cenzury teologiczne. Herezją jest występowanie przeciwko nieomylnemu nauczaniu Kościoła na temat prawd objawionych. Krytyka archeologizmu sformułowana przez Piusa XII nie ma zaś rangi nieomylnej wypowiedzi, a ponadto ze swej natury nie tyczyła się prawd objawionych. Trudno bowiem za prawdę objawioną – czyli taką, która została przekazana do śmierci ostatniego z apostołów (czyli ok. 100 roku po Chrystusie) – uznać twierdzenie, iż nie należy we wszystkich kwestiach liturgicznych powracać do chrześcijańskiej starożytności. Tak więc, chociaż katolicy nie mają zasadniczo prawa odrzucać owego nauczania Piusa XII, to odrzucanie takiego nauczania nie jest jednak jeszcze herezją. Tytułem analogii rozróżniającej pomiędzy herezją a innego rodzaju błędem, można podać kwestię kanonizacji świętych. Otóż wedle powszechnej opinii teologów papieskie kanonizacje są nawet nieomylne – jednak mimo nieomylnego ich charakteru, ich odrzucanie nie stanowi jeszcze herezji. A to dlatego, że choćby i uroczyste orzeczenia o świętości chrześcijan zmarłych już po erze zakończenia formułowania się publicznego Boskiego Objawienia nie tyczą się prawd objawionych – a zatem mimo swej nieomylności, nie jest to nauczanie w kwestii prawd objawionych. W tym wypadku zatem nawet odrzucanie nieomylnych aktów kościelnych nie jest herezją (ale stanowi innego rodzaju błąd). Tym bardziej więc nie jest herezją odrzucanie omylnych wypowiedzi papieskich (np. nauczania zawartego w encyklice “Mediator Dei”) nietyczących się prawd objawionych (ale kwestii ściśle uwarunkowanych historycznie, czyli np. rozwoju liturgii). Jakkolwiek byśmy więc nie zgadzali się z “archeologizmem” jest wymogiem uczciwości i sprawiedliwości powstrzymanie się od nazywania tego nurtu myślowego mianem “herezji”.
Zwracam przy tej okazji uwagę na fakt, iż ten sam Ludwik Wit, który niesprawiedliwie i nieroztropnie nazywa archeologizm “herezją” sam formułował swe opinie na temat kłamstwa w sposób, który przynajmniej co do swego literalnego brzmienia jest sprzeczny z powszechną i zwyczajną doktryną Kościoła tyczącą się prawd objawionych, a więc zasługuje to na miano przynajmniej opinii “bliskiej herezji”. Więcej na ten temat można przeczytać w artykule: “Okiem tradycjonalisty” promuje herezję etyki sytuacyjnej.
Mirosław Salwowski
Źródło grafiki dołączonej do powyższego tekstu: Youtube.pl, kanał “Okiem Tradycjonalisty”