Prawda i Konsekwencja

Czy Maryja ratuje upartych grzeszników po ich śmierci?

W ostatnich tygodniach w katolickich mass mediach dość dużo pisało się o rozmaitych błędach mających być udziałem założyciela ruchu “Wojownicy Maryi” ks. Dominika Chmielewskiego. Z pewną częścią tej krytyki nie zgadzam się i jestem raczej skłonny przyznawać rację owemu prezbiterowi. Przykładowo, tak jak ks. Dominik uważam, że w różnych bajkach i programach dla dzieci znajdują się treści złe oraz niebezpieczne i dobrze jest przed nimi przestrzegać. Zgadzam się również z nim odnośnie tego, iż pewne nurty w psychologii są na płaszczyźnie duchowej oraz światopoglądowej bardzo podejrzane. Dystansuje się nawet od wykpiwania jego sugestii odnoszących się do tego, iż pewne zwierzęta (konkretnie: koty) mogą znajdować się czasami pod silnym wpływem demonicznym: skoro bowiem i nasz Pan Jezus Chrystus pozwolił, by wychodzące z wcześniej opętanego człowieka demony weszły w stado świń (patrz: Marek 5: 1-13), to tym podobnej możliwości nie można wykluczyć w odniesieniu i do innych gatunków zwierząt. Wszystko to jednak nie wyklucza tego, iż w wypowiedziach ks. Dominika Chmielewskiego rzeczywiście znajdują się pewne doktrynalne błędy. Ponadto, jeden z tych błędów, jeśli brać go na poważnie, może okazać się, praktycznie rzecz biorąc ,bardzo niebezpieczny dla dusz. Niniejszym chciałbym zwrócić uwagę mych szanownych Czytelników na ten – właśnie potencjalnie niezwykle groźny błąd – ks. Dominika Chmielewskiego. Otóż prezbiter ten pisząc o wstawienniczej mocy Najświętszej Maryi Panny, twierdzi, że w odniesieniu do jednego ze zmarłych (miał być nim Józef Piłsudski), mimo że na Sądzie Bożym miał zapaść już odnośnie niego wyrok wiecznego potępienia, to jednak Matka Boża miała wyprosić u Boga Ojca zmianę tego wyroku.

Zanim jednak przejdę do szczegółowego omówienia bardzo poważnej błędności sugestii ks. Chmielewskiego, pragnę zaznaczyć, iż w żaden sposób nie wypowiadam się w tym artykule na temat ani samego Józefa Piłsudskiego, ani też nawet nie twierdzę, iż pewne poważnie złe czyny w wykonaniu tego człowieka wiązały się u niego z zaciągnięciem winy grzechu ciężkiego. Ocena tych rzeczy rzecz jasna bowiem zdecydowanie wykracza poza moje zdolności poznawcze. To, co zamierzam poddać krytyce w tym artykule, to sama zasada i sposób myślenia o maryjnej pobożności, która wyłania się z wywodów ks. Dominika Chmielewskiego.

A zatem wracając do słów założyciela “Wojowników Maryi” w swej książce “Kecharitomene” pisze on rzecz następującą :

Świadkiem takiej demonstracji mocy wstawiennictwa Maryi była św. Faustyna, która widziała sąd nad Józefem Piłsudskim. Widziała, że wyrok zapadł jeden – potępienie. Świadomy wyroku Piłsudski stał się bardzo smutny i w tym momencie Faustyna zobaczyła, jak stanęła przy nim Matka Boża, która wstawiła się za nieszczęśnikiem u Ojca, który zmienił wyrok na ciężki czyściec. Zobaczcie, wyrok zapadł, zdawałoby się nieodwracalny – potępienie, lecz stanęła Maryja i wyprosiła Piłsudskiemu zbawienie. Dlaczego Maryja wyprosiła mu zbawienie? Być może dlatego, że Józef Piłsudski nie wiedząc o tym, nosił w swoim mundurze medalik Matki Bożej, który w tajemnicy wszyła mu mama. Ale czy to mu wystarczyło? Było coś jeszcze – nieustanne Różańce jego matki, które były gromadzone przez całe życie Józefa Piłsudskiego na ten moment, kiedy ważyły się losy jego wieczności, kiedy stanął przed Bogiem. Jestem pewien, że jego mama, modląc się za swojego syna, naprawdę ufała, że bez względu na to co robi jej syn, zostanie zbawiony, bo oddała go Matce Bożej, choć on sam nie zdawał sobie z tego sprawy.
Patrz: Ks. Dominik Chmielewski, Kecharitomene. Odkryj Jej niesamowity sekret i wejdź w swoje przeznaczenie!, Wydawnictwo Sumus, Zielonka 2018, s. 165-166.

Na samym początku mego krytycznego wywodu pozwolę sobie zauważyć, iż ks. Chmielewski, choć powołuje się tu na św. Faustynę Kowalską, nie podaje w swej książce żadnego przypisu czy innego rodzaju odesłania, które miałoby wskazywać na to, iż owa święta rzeczywiście coś takiego napisała bądź powiedziała. Czy mamy więc w tak ważnej zarówno doktrynalnie, jak i praktycznie kwestii wierzyć ks. Dominikowi na słowo? Gdy zajrzymy bodajże do słynnego “Dzienniczka” świętej siostry Faustyny Kowalskiej, to owszem znajduje się tam fragment, który często interpretowany jest jako odnoszący się do Józefa Piłsudskiego oraz jego śmierci. Sęk jednak w tym, że gdy czyta się słowa w nim zawarte, nie ma tam żadnej sugestii, jakoby wyrok wiecznego potępienia na Piłsudskiego już zapadł, ale został zmieniony przez wstawiennictwo Maryi. Ściśle rzecz biorąc, to nie ma tam nawet mowy o tym, by Maryja miała się wstawiać za Józefem Piłsudskim. Co więcej, sama Faustyna nie wyraża w nim pewności, iż owa osoba nie została potępiona na wieki, ale sugeruje tam tylko swoje przypuszczenie na ów temat. Pozwolę sobie na przytoczenie owego fragmentu z pism św. Faustyny:

Pewnej chwili dnia 12 maja 1935 r. wieczorem, natychmiast po położeniu się do łóżka zasnęłam, ale jeżeli prędko zasnęłam, to jeszcze szybciej zostałam obudzona (…). Wtem ujrzałam pewną duszę, która oddzielała się od ciała wśród okropnych męczarni. O Jezu, pisząc to, drżę cała, po zobaczeniu okropności świadczących przeciwko tej duszy.

Zobaczyłam wychodzące jakby z błotnistej przepaści dusze dzieci małych i nieco większych, koło 9 lat. Te dusze były odrażające i okropne, podobne do najbardziej przerażających potworów, do rozkładających się zwłok. Lecz te zwłoki żyły i świadczyły przeciwko konającej duszy. A dusza, którą widziałam w agonii jest duszą, którą świat czcił i uwielbiał, czego rezultatem jest próżnia i grzech. Wreszcie na koniec wyłoniła się jakaś niewiasta, która w czymś podobnym do fartucha niosła łzy, i ta niewiasta świadczyła wiele przeciwko tej duszy. O, straszna chwilo, w której trzeba będzie ujrzeć swe czyny w ich istocie i nędzy. Żaden z tych czynów nie będzie zapomniany i będą towarzyszyć wiernie przed sądem Bożym. Brak mi słów i porównań, aby wyrazić rzeczy tak okropne, i, chociaż wydaje mi się, że ta dusza nie będzie potępiona, to jednak jej męki nie różnią się niczym od męczarni w piekle. Jedyną różnicą jest to, że się w pewnej chwili skończą.

Por. Św. s. M. Faustyna Kowalska, “Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej”Warszawa 2007, s. 196-197, n. 424-426.

Ksiądz Dominik Chmielewski albo zatem widzi w pismach św. Faustyny Kowalskiej to, czego tam nie ma, albo miał na myśli jakieś inne źródło mające się odnosić do jej wizji na temat śmierci marszałka Piłsudskiego. Owego jednak domniemanego źródła on nie podaje, przez co utrudnia faktograficzną weryfikację merytorycznej poprawności swoich twierdzeń na temat objawień siostry Faustyny.

***

Na czym jednak polega konkretnie błędność i wielkie niebezpieczeństwo tych przytoczonych powyżej twierdzeń założyciela “Wojowników Maryi”? Otóż – w zamierzony bądź niezamierzony sposób (mam nadzieję, że to drugie) promuje on coś, co św. Ludwik Grignon de Monfort zaliczał do fałszywych form maryjnej pobożności, a nawet nazywał wprost mianem “szatańskiej zuchwałości”:

Czciciele zuchwali to grzesznicy, pozostający niewolnikami swych namiętności, lub miłośnicy świata, którzy pod pięknym mianem chrześcijan i czcicieli Maryi ukrywają pychę i skąpstwo, nieczystość lub niesprawiedliwość, złość, obmowę lub przekleństwo. Pod pozorem, że są czcicielami Matki Najświętszej, trwają spokojnie w złych nałogach, nie zadając sobie najmniejszego trudu, by się poprawić. Wmawiają sobie, że Pan Bóg im przebaczy, że nie umrą bez spowiedzi i że nie będą potępieni, ponieważ odmawiają Różaniec, poszczą w soboty, należą do Bractwa różańcowego, do Szkaplerza lub Sodalicji i noszą medalik Matki Bożej (…). Nie ma w chrześcijaństwie nic tak godnego potępienia, jak ta szatańska zuchwałość. Bo czyż może ktoś mówić szczerze, że kocha i czci Najświętszą Pannę, jeśli swymi grzechami kłuje, przebija, krzyżuje i znieważa bezlitośnie Jezusa Chrystusa, Jej Syna? Gdyby Maryja przez swe miłosierdzie ratowała z reguły tego rodzaju ludzi, to wprost popierałaby zbrodnię i dopomagała w ukrzyżowaniu i znieważaniu swego Syna. Któż ośmieliłby się coś podobnego przypuścić?.

Patrz: Św. Ludwik Maria Grignon de Monfort, „Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”, Toruń 1996, s. 115 – 117.

Warto zresztą zauważyć, iż św. Ludwik Maria Grignon de Monfort nie był jedynym z kościelnych nauczycieli, którzy przestrzegali przed tym i podobnymi błędnym i zuchwałym pojmowaniem modlitewnego wstawiennictwa do Maryi i innych świętych pańskich. Poniżej pozwolę sobie zacytować kilka z wypowiedzi kościelnych autorytetów, które wskazywały na to niebezpieczeństwo:

Ale to obacz, że nikomu inszemu nie jest pomocna przyczyna Panny Maryi, iedno tym, którzy rozkazania Pana Chrystusowego pilnie przestrzegają. Bo tak do służebników Panna mówi: Cokolwiek wam rozkaże, to czyńcie. Jakoby tak rzekła: Jużci się o was staram, jużci się za was przyczyniam: ale chcecie aby moja przyczyna miejsce miała, aby u Syna mojego ważna była: patrzcież tego pilnie, abyście zachowywali wolę świętą jego, a czynili wszystko, co on wam rozkazać raczy. Widzisz jako się te Matki Bożej słowa z onymi słowy Boga Ojca z nieba, nadobnie zgadzają. On woła: Tenci jest syn mój najmilszy, tego słuchajcie. A tu zasię Panna mówi: Cokolwiek wam rozkaże, to czyńcie.

A tak i ty nędzny człowiecze, nie mniemaj abyś co u tej Panny uprosić, albo u Pana Boga otrzymać miał, jeśli że sprzeciwiasz się woli świętej tego, a grzechów twoich nie chcesz opuścić. Ale jeśli się nawrócisz, a będziesz naśladował przykazania jego, znajdziesz łaskę gotową i wspomożenie u niego i staniesz się uczestnikiem przyczyny Matki jego, której on nigdy wzgardzić nie może“.

Ks. Jakub Wujek, “Wykład Pisma świętego. Postilla Catholica. Część pierwsza”, Komorów 1997, s. 130.

Nie oglądajmy się więc na innych. Modlitwy  świętych mają wprawdzie wielką moc, ale tylko wtedy gdy się nawrócimy i staniemy się lepsi. Wszak i Mojżesz wybawił od Bożego gniewu swego brata i sześćset tysięcy ludzi (por. Pwt 9, 20), a nie mógł wybawić swej siostry, choć wina nie była taka sama – ona znieważyła Mojżesza (por. Lb 12), tamci zaś dopuścili się bezbożności. (…)

Jeżeli będziemy opieszali nie znajdziemy ratunku dzięki pomocy innych, a jeśli będziemy czuwać, podołamy temu o własnych siłach, nawet prędzej sami niż przy pomocy innych. Bóg bowiem pragnie bardziej udzielić łaski nam samym niż innym dla nas; abyśmy byli otwarci starając się przebłagać Jego gniew i w ten sposób stawali się lepsi. Tak zmiłował się nad kobietą kananejską (por. Mt 15, 21 – 28; Mk 7, 24 – 30), tak wybawił cudzołożnicę (por. J 8, 1 – 11), tak łotra (por. Łk 23, 39 – 43), chociaż nie było żadnego pośrednika ani opiekuna.

Mówię to nie dlatego, byśmy nie udawali się z prośbami do świętych, lecz abyśmy nie byli opieszali, i abyśmy nie powierzali naszych spraw wyłącznie innym, sami nie troszcząc się ani o nie nie dbając“.

Św. Jan Chryzostom, “Homilie na Ewangelię św. Mateusza. Część pierwsza: homilie 1-40”,  Kraków 2000, ss. 74, 75.

Żadnej, faktycznie, czci  Maryja nie pragnie bardziej i żadna nie przynosi Jej więcej radości, jak właściwe poznawanie i miłowanie Jezusa. Owszem, urządza się w kościołach celebracje dla wiernych, sięga się po uroczystą oprawę, ludzie się cieszą. Niemało to wszystko znaczy dla ożywienia pobożności. Jeśli jednak nie dołączy się do tego wola ducha, pozostanie bardziej formą, która stanowi jedynie zewnętrzną szatę religii. Na jej widok Panna (Maryja) słusznie mogłaby skierować do nas pełne wyrzutu słowa Chrystusa: <<Lud ten czci mnie wargami, a serce jego daleko jest ode Mnie>>. Takie nabożeństwo do Boga Rodzicielki jest autentyczne, które płynie z ducha (…) Niech więc każdy będzie przekonany, że jeśli pobożność, jaką ktoś deklaruje odnośnie do Przebłogosławionej Panny nie powstrzymuje go od grzechu albo nie rodzi postanowienia poprawy złych obyczajów, to (taka pobożność) jest nieautentyczna i fałszywa, nie przynosi bowiem naturalnego Jej owocu“.

Papież św. Pius X, “Ad diem illud”.

Ale nie sądźmy, że Marya ucieczką grzeszników w takiem rozumieniu, że uniewinnia grzechy i wszystko czyni sama, a nie wymaga pracy naszej. O, nie! Marya miłuje grzesznika, ale grzechem brzydzi się więcej aniżeli jakiekolwiek stworzenie. Marya tedy ucieczką w tem rozumieniu, iż pomaga grzesznikom do pokuty. Ktoby tedy ufając w pomoc Maryi, uparcie trwał w grzechach, tenby zawiódł się wielce. Przyczyną jego potępienia nie byłby brak pomocy ze strony Maryi, lecz nadmiar złości jego. Taki nie może skarżyć się, że ginie, bo podobny on do tonącego, który nie chce uchwycić liny, rzuconej mu by się ratował. Grzesznik potępiony nie może się skarżyć na brak pomocy, bo chociaż o pomoc prosi Maryę, jako matkę miłosierdzia, czyni ją raczej matką bolesną, grzechami swemi przyczyniając jej nowych boleści

Patrz: Ks. Wojciech Andersz, Nauki katechizmowe ułożone na podstawie różnych autorów, Tom IV, Poznań 1910, s. 321.

Mówiąc zaś bardziej ściśle to cytowany powyżej św. Ludwik M. G. de Monfort oraz inni kościelni nauczyciele potępiali nawet coś relatywnie mniej błędnego niż wizja wyłaniająca się z twierdzeń ks. Dominika Chmielewskiego. Zuchwali i fałszywi czciciele Maryi, o których wspomina św. Ludwik de Monfort, przynajmniej bowiem zakładali, że wyspowiadają się przed śmiercią i wkładali pewien trud w zewnętrzne praktykowanie tych czy innych praktyk pobożnościowych (poszczenie w soboty, odmawianie różańca, noszenie szkaplerza, etc.). Tymczasem, wedle ks. Chmielewskiego do ostatecznego ocalenia przed wiecznym potępieniem wystarczyło, iż matka Piłsudskiego odprawiała w jego intencji pewne zewnętrzne, a w pewnym miejscu nawet mające charakter magiczny (wszycie medalika do odzieży i to bez wiedzy zainteresowanego) praktyki i ten – bez względu na to co robił – i tak został na końcu zbawiony.

Jeśli zaś chodzi o samo twierdzenie, iż Maryja mogła zmienić Boży wyrok zapadły na Sądzie szczegółowym, to jest ono tak skrajnie niedorzeczne i absurdalne, że szkoda na jego odparcie przywoływać większą ilość odpowiednich cytatów. Niech więc w tym miejscu wystarczy wypowiedź przywołanego już wyżej ks. Wojciecha Andersza:

A wyrok ten rozstrzygnie sprawę na zawsze. Skoro P. Bóg ogłosi wyrok nikt go już cofnąć nie zdoła. Nie masz tam apelacyi do sądu wyższego. P. Bóg jest instancyą ostateczną, Sędzią najwyższym. < Jeden jest Najwyższy, Stworzyciel wszechmogący i Król możny a bardzo straszny, siedzący na stolicy Swojej i panujący Bóg>, mówi Mędrzec (Syr. 1, 8), św. Augustyn dodaje: <Tam już nie zajmą się nami święci, bo tam już nie ma czasu zmiłowania>. A anioł stróż? Ach i ten zawoła (Psal. 118, 137): <Sprawiedliwyś jest, Panie, i sąd Twój jest prawy>.

Ks. Wojciech Andersz, Nauki katechizmowe ułożone na podstawie różnych autorów, Tom II, Poznań 1908, s. 125.

***

Nie wiem, czy ksiądz Dominik Chmielewski zdaje sobie sprawę z tego, jak opłakane skutki dla życia duchowego – tak w jego w wymiarze doczesnym, jak i wiecznym – może mieć rozpowszechniane przez niego twierdzenie? Wszak logika tegoż konkretnego aspektu jego nauczania może w bardzo łatwy sposób niejednego człowieka prowadzić do myślenia i działania, które da się streścić w następujący sposób: “Nie muszę zmieniać swego życia, aby być zbawionym. Nie muszę się modlić ani nawet nawrócić w ostatniej chwili. Wystarczy, że będę miał oddaną maryjnej pobożności matkę, babcię albo żonę, która będzie zmawiać w mej intencji różańce i dodatkowo jeszcze nawet bez mej wiedzy wszyje mi do ubrania medalik z wizerunkiem Matki Bożej, a wówczas nawet jeśli na sądzie szczegółowym Bóg wyda na mnie wyrok potępienia, to i tak Maryja wyprosi u Stwórcy zmianę tego postanowienia“. Ufam, że ks. Dominik nie chce prowadzić swych Czytelników do tego typu wniosków, ale niestety taka jest prosta logika wypływająca z jego cytowanych wyżej twierdzeń. W ten sposób założyciel “Wojowników Maryi” może zaszkodzić niejednej duszy, a nawet w ostateczności przyczynić się do jej wiecznego potępienia. Kto bowiem myśli, że może na tym świecie żyć, jak chce, a ostatecznie jakaś jego “maryjna” krewna i tak wyprosi mu łaskę zbawienia, to najniechybniej po swej śmierci srogo się tym rozczaruje.

***

Na sam koniec dodam, iż osobiście niepokoi mnie jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Otóż tym podobną “szatańską zuchwałość” w odniesieniu do pobożności maryjnej swego czasu propagował także Paulo Coelho, który w swej książce pt. “Pielgrzym” przytaczał taką oto opowieść niejakiego Petrusa, który był jego duchowym przewodnikiem oraz autorytetem:

Miałem przyjaciela, który zawsze chodził pijany, ale co wieczór odmawiał trzy zdrowaśki, ponieważ w dzieciństwie wpoiła mu to matka. Nawet kiedy wracał do domu kompletnie zalany, nawet nie wierząc w Boga, mój przyjaciel co wieczór klepał trzy zdrowaśki. Po jego śmierci, uczestnicząc w jednym z rytuałów Tradycji, zwróciłem się do ducha Starszych, pytając, gdzie przebywa mój przyjaciel. A duch powiedział, że zmarły miewa się doskonale, że otacza go światło. Choć w życiu zabrakło mu wiary, ocalił go wysiłek ograniczony do automatycznego odmawiania trzech modlitw, po prostu z poczucia obowiązku.

Patrz: Paulo Coelho, „Pielgrzym”, Warszawa 2003, s. 66.

Gdyby zaś ktoś nie wiedział, to przypominam, że twórczość Paulo Coelho charakteryzuje się tym, iż pod przykryciem pewnych katolickich oraz chrześcijańskich pojęć i skojarzeń przemyca on w swych książkach rozmaite błędy, herezje oraz nadużycia takie jak: synkretyzm religijny, okultyzm, spirytyzm, obojętność religijna, usprawiedliwianie rozpusty i masturbacji, wzywanie i słuchanie się rad demonów, ubóstwienie człowieka, panteizm, agnostycyzm, negowanie wieczystego dziewictwa Maryi Panny oraz pogaństwo. Osobiście podejrzewam zresztą, iż Paulo Coelho podczas pisania swych książek był bezpośrednio inspirowany przez demony – na co w pewien sposób wskazują wywody samego Coelho, który przyznawał się, że już po swym rzekomym “nawróceniu” doznawał rozmaitych nadzwyczajnych zdarzeń, np. miewał wizje. Fakt więc, że również Paulo Coelho propaguje coś, co św. Ludwik Grignon de Monfort nazywał “szatańską zuchwałością” w odniesieniu do Maryi, tym bardziej skłania do martwienia się o nakreślony wyżej aspekt nauczania ks. Dominika Chmielewskiego.

Mirosław Salwowski

***

Źródło obrazka wykorzystanego w artykule:
https://www.radiomaryja.pl/informacje/tylko-u-nas-ks-d-chmielewski-sdb-nabozenstwo-niepokalanego-serca-maryi-musi-rozlac-sie-po-calym-kosciele-jesli-chcemy-widziec-owoce-obietnic-matki-bozej/

Przeczytaj też:

Czy “Katolickie memy” propagują szatańskie zuchwalstwo?

15 herezji i błędów Paulo Coelho