Czy katolik może …?
Co pewien czas słyszy się pytania w stylu “Czy katolik może słuchać metalu?” albo “Czy katolik może oglądać film (tu wstaw odpowiedni tytuł lub gatunek filmowy)?”. W pewnym sensie najprościej byłoby odpowiedzieć na tego rodzaju pytania stwierdzeniem w stylu: “Jeśli dla ciebie obejrzenie takiego filmu lub wysłuchanie takiej piosenki zazwyczaj jest bliską okazją do grzechu, to owszem oglądanie czegoś lub słuchanie czegoś takiego jest dla ciebie – poza pewnymi ważnymi powodami – materią grzechu“. Jeśli więc po oglądaniu czy słuchaniu czegoś zazwyczaj jesteś przynajmniej bardzo kuszony np. do nieczystych myśli, wulgarnych słów, niekontrolowanych wybuchów gniewu, to przestać oglądać lub słuchać tego czegoś.
Problem polega jednak na tym, że – pomijając pewnego rodzaju skrajności w rodzaju pornografii czy filmów nazwijmy to “pół-erotycznych” – istnieje spora trudność w rozeznaniu, czy dane filmy lub muzyka w powyżej nakreślony sposób wpływają na zdecydowaną większość osób: a więc, czy na płaszczyźnie moralnej powinno się tutaj sugerować jakieś bardziej stanowcze i ogólne odpowiedzi. Powiedzmy np., że jakiś film w co najmniej dwuznaczny sposób przedstawia przestępczą działalność organizacji mafijnych. Jak taki film będzie wpływał na większość osób go oglądających? Trudność polega na tym, że w sensie szczegółowym tego nie wiemy. Wielu ludzi powie, iż setki razy oglądała tego rodzaju filmy i jakoś do zorganizowanych grup przestępczych wskutek tego nie trafiła, a co za tym idzie, nie będzie widzieć w takich filmach poważnego niebezpieczeństwa dla moralności ogółu osób. Z drugiej strony jednak wielu ludzi ma tendencję, by dokonywać pomniejszych grzechów przeciw prawdomówności, uczciwości i posłuszeństwu władzom, a kto wie, czy w warunkach anarchii i wojny ta tendencja się by u nich nie pogłębiła? Czy na wykształcenie takich skłonności u tych ludzi wpływ miały dwuznaczne filmy o mafii? Trudno powiedzieć, ale ostatecznie nie można tego wykluczyć, że obok takich czynników jak złe (w pewnych aspektach) wychowanie, nieodpowiednie towarzystwo, powszechnie panująca kultura, również takie filmy zwiększają tendencje do dokonywania co pomniejszych grzechów przeciw prawdomówności, uczciwości i posłuszeństwu władzy.
Ogólnie, można więc chyba zaryzykować tezę, iż oglądanie pewnego rodzaju filmów (np. dwuznacznych moralnie filmów o mafii) czy słuchanie pewnego rodzaju muzyki (np. Heavy Metalu) jest dla ogółu osób czymś pośrednim pomiędzy tym, co tradycyjna moralistyka nazywała bliskimi okazjami do grzechu (i czym powinniśmy się mocno przejmować), a tym co owa moralistyka nazywała dalszymi okazjami do grzechu (czyli czymś z czego nie powinniśmy robić dużego problemu). Z jednej strony nie należy więc mówić tu bardzo twardo: “Poza bardzo poważnymi powodami nie można tego oglądać lub słuchać“, ale nie powinno się też trywializować tego tematu w stylu: “Nie znam nikogo, kto po słuchaniu Heavy Metalu stał się satanistą, a więc idź na najbliższy koncert Iron Maiden i baw się dobrze“. Sedno podejścia do tego typu rozrywki widziałbym raczej w łączeniu zasad ostrożności i niedawania zgorszenia. A więc, jeśli w sposób szczery i uczciwy widzisz, że oglądanie pewnych filmów, czy słuchanie pewnej muzyki nie działa na Twą moralność i duchowość źle, to nie rób osobiście z tego powodów sobie wyrzutów, ale skoro nie wiesz, jak to może działać na innych ludzi, to nie obnoś z oglądaniem takich filmów i słuchaniem takiej muzyki, nie reklamuj jej, nie zachęcaj do ich oglądania innych, etc.
Aby bardziej wyraziście unaocznić co mam tu myśli, podam może przykład z mego życia. Otóż, kilka miesięcy temu oglądałem pewien nakręcony w III Rzeszy antysemicki w swym przesłaniu film fabularny. Osobiście, nie zauważyłem, by ten film wpłynął na wzrost mych antysemickich tendencji czy sympatii wobec nazizmu. Ogólnie rzecz biorąc, od dawna mam ustabilizowany i mocno krytyczny stosunek tak wobec drapieżnego antysemityzmu jak i nazizmu, więc raczej ponowne obejrzenie tego filmu nie byłoby zagrożeniem dla mej moralności i światopoglądu. To jednak nie oznacza, że powinienem ów film reklamować swym znajomym, zachęcać ich do oglądania go, etc. Wśród mych znajomych są bowiem i ludzie mający rzeczywisty problem z antysemityzmem i mający zbyt dobre zdanie o III Rzeszy. A gdyby moje reklamowanie tego filmu miało charakter publiczny, to tym bardziej nie miałbym kontroli nad tym, jaki efekt moralny i duchowy miałaby moja reklama czegoś takiego.
Może być wreszcie też tak, że w szczery i uczciwy sposób nie widzi się złego oddziaływania danych tworów kulturowych na własną osobę, ale i tak samo nasze korzystanie z nich może zachęcać innych – słabszych i bardziej podatnych na złe wpływy – ludzi, do obcowania z takimi rzeczami. Mam tu myśli zwłaszcza sytuacje w rodzinie. Na przykład, dla 40-letniego ojca rodziny obejrzenie filmu z wieloma scenami przemocy może być całkiem neutralne, a co więcej może on wyłapać z tego filmu pewne dobre rzeczy, jak np. ukazanie odwagi głównego bohatera, jego poświęcenia się dla innych. Jednak dla 14-letniego syna owego mężczyzny ten sam film może być głównie okazją do napawania się krwawymi scenami, co zaś później będzie wpływać na to, iż w relacjach ze swymi rówieśnikami stanie się on bardziej agresywny (a może i zacznie się znęcać się nad słabszymi, itp.). Gdyby więc miało się okazać, iż przykład 40-letniego ojca będzie w tym podobnych przypadkach uwiarygadniał w oczach jego 14-letniego syna oglądanie szkodliwie działających na tego ostatniego filmów, to ten pierwszy powinien dla dobra duszy tego drugiego raczej zrezygnować z owej rozrywki. W ten sposób ów ojciec postąpiłby zgodnie z duchem nauczania św. Pawła Apostoła, który pisał:
W ten sposób grzesząc przeciwko braciom i rażąc ich słabe sumienia, grzeszycie przeciwko samemu Chrystusowi. Jeśli więc pokarm gorszy brata mego, przenigdy nie będę jadł mięsa, by nie gorszyć brata (1 Koryntian 8, 12-13).
Mirosław Salwowski