Prawda i Konsekwencja

Czy Krzysztof Krawczyk jest zbawiony?

Dnia 5 kwietnia bieżącego roku zmarł znany i lubiany artysta estradowy Krzysztof Krawczyk. W reakcji na to smutne wydarzenie część katolickich mediów zaraz zaczęła podkreślać religijność tego człowieka, czasami sugerując nawet, iż jest on już w Niebie. Pewni zakonnicy upowszechnili nawet świadectwo, kreujące pana Krawczyka wręcz na świętą osobę. Wedle tegoż świadectwa niedawno zmarły piosenkarz miał bowiem między innymi:

1. Codziennie wraz żoną odmawiać różaniec i Koronkę do Miłosierdzia Bożego;

2. Bardzo często czytać Pismo święte;

3. Gorliwie i bez rozgłosu pomagać biednym.

No i bardzo dobrze można by powiedzieć. To rzeczywiście są pewne poszlaki na rzecz nadziei, iż człowiek ten – mimo, że czasami w swej twórczości artystycznej promował pewne formy niemoralności (i niestety nie mam informacji odnośnie tego, by przed śmiercią wyraził za to swój żal) – jest teraz zbawiony. Tyle, że i tak nie powinnyśmy się o tym wypowiadać w duchu pewności czy choćby wysokiego stopnia prawdopodobieństwa. Wszystkie wymienione bowiem wyżej rzeczy mogą być dobre, ale nie muszą być nieomylnymi oznakami świętości. Ba, można wszystkie z tych rzeczy czynić, a i tak tkwić w poważnych błędach oraz grzechach. Przykłady na rzecz tej tezy? Proszę bardzo:

Ad. 1. Różaniec odmawiali często zwolennicy seksualnego degenerata o. Pawła Malińskiego, a jednak nie uchroniło to ich od ulegania zdeprawowanych żądzom tego człowieka. Różaniec był odmawiany w rozmaitych miejscach fałszywych objawień (Palmar de Troya, Oława, Garabandal – być może też Medjugorje należy do tej kategorii zaliczyć), co jednak nie zmieniało tego, iż w tych miejscach były propagowane błędy i/lub oszustwa. Różaniec codziennie odmawia o. Adam Szustak, co nie zmienia faktu, iż różne głoszone przez niego twierdzenia są błędne, skandaliczne, heretyckie albo przynajmniej bliskie herezji.

Ad. 2. Pismo święte też można bardzo często czytać, a jednak popadać przy tym w błędy i herezje, czego przykładem jest mnogość różnych wyznań kładących akcent na czytanie tej świętej Księgi, a jednak błądzących przy tym w swych często sprzecznych interpretacjach różnych fragmentów Biblii.

Ad. 3. Można nawet i w skrytości pomagać biednym, a być przy tym bardzo zdeprawowanym człowiekiem. Więcej; takie pomaganie swym bliźnim może być dla nas czymś w rodzaju handlu z Panem Bogiem podczas którego mówimy Mu: Pozwól, że jeszcze w tym obszarze sobie nagrzeszę, a w zamian za to będę dawać hojne jałmużny na biednych.

***

Poza modlitwą, czytaniem Biblii i pomocą ubogim różne same w sobie chwalebne i dobre rzeczy mogą także służyć jako bardziej parawan pobożności aniżeli jej prawdziwy wyraz. Na przykład surowe posty są czymś bardzo dobrym i sam Pan Jezus je praktykował oraz zachęcał do nich (por. Mt 4, 2; Mt 17, 21). Tym nie mniej jednak znane są przypadki łączenia surowych postów z czynieniem poważnych nieprawości – np. faryzeusze pościli nawet trzy razy w tygodniu, a jednak duża część z nich i tak w końcu odrzuciła Chrystusa jako Mesjasza; z kolei członkowie wspomnianej już grupy o. Pawła Malińskiego nieraz mieli pościć o chlebie i wodzie, a jednak nie obroniło to ich od praktykowania strasznych nieprawości. Co więcej, być może nawet prorokowanie, wypędzanie demonów i czynienie cudów w imieniu Jezusa należałoby zaliczyć do tej samej kategorii zachowań (vide: słowa Chrystusa przeklinające tych, którzy czynili nieprawość, ale powoływali się na pełnienie takich rzeczy – Mt 7, 21 – 23). Ponadto, różne inne same w sobie dobre postawy tj. okazywanie swym bliźnim uprzejmości (znam ludzi bardzo uprzejmych a przy tym np. praktykujących seks pozamałżeński); troszczenie się o swe dzieci (czy np. zbrodniarze nazistowscy zawsze byli źli wobec swych dzieci czy nieraz wręcz przeciwnie?), nie muszą być nieomylną oznaką prowadzenia świątobliwego stylu życia.

***

Oczywiście, NIE TWIERDZĘ, że wszystkie powyższe uwagi miały zastosowanie do p. Krzysztofa Krawczyka. Chodzi mi tylko o to, że nie można na podstawie takich i tym podobnych rzeczy pośpiesznie sugerować czyjejś świętości. Nieraz już bowiem tak czyniono, a później przychodziło wielkie rozczarowanie i szok. Ot, np. taki Jean Vanier już za swego życia był kreowany na świętego, a później okazało się, że pod płaszczykiem pobożności i mistycyzmu uwodził on kobiety. Inny przykład to niesławny założyciel Legionu Chrystusa, który nawet na Janie Pawle II robił tak dobre wrażenie, że ten publicznie go wychwalał jako wzór dla innych księży. I co, wyszła później z tego jednak wielka żenada, gdy ten okazał się być narkomanem, pedofilem, kłamcą, rozpustnikiem i sodomitą.

Mirosław Salwowski