Prawda i Konsekwencja

Czy “marsze równości” mogą komuś “ukraść” męża?

Nie tak dawno, na jednej z platform streamingowych oglądałem debatę pomiędzy posłem Krzysztofem Śmiszkiem a Kają Godek na temat projektu ustawy zakazującego marszów LGBT. Pośród różnych wypowiedzi padających w tymże programie moją uwagę przykuło jedno raczej retoryczne pytanie ze strony posła Śmiszka do pani Godek. Otóż polityk ten w pewnym momencie zapytał panią Kaję: “Czy naprawdę wierzy Pani, że marsz równości może ukraść Pani męża?” (cytat z mej strony co prawda niedosłowny, ale oddający istotę tego pytania – przyp. moje MS). Nie trzeba być zbyt inteligentnym i dociekliwym, by domyślać się sposobu myślenia ukrytego w tym retorycznym zapytaniu. Pan poseł Śmiszek prawdopodobnie chciał w nim wyrazić przekonanie, że jeśli ktoś znajduje się już w heteroseksualnym małżeństwie to żadne demonstracje pro-LGBT nie zachęcą go do porzucenia swej rodziny i praktykowania czynów homoseksualnych. W niniejszym artykule chciałbym wskazać na to, iż taki – domyślnie negowany przez pana Śmiszka – scenariusz, wcale nie wydaje się abstrakcyjnym.

***

Otóż, wyobraźmy sobie mężczyznę, który miał silniejsze bądź słabsze tendencje homoseksualne, ale pomimo żywienia takowych postanowił w pewnym momencie swego życia zawrzeć normalny, tradycyjny związek małżeński z kobietą. Sam fakt, iż miałby on takie skłonności, nie musiałby czynić jego małżeństwa nieszczęśliwym. Owszem, konieczność walki z pojawiającymi się od czasu do czasu myślami i pokusami o charakterze homoseksualnym, byłaby dla takiego człowieka pewnym problemem, ale przecież samo istnienie w naszym życiu problemów i kłopotów nie czyni go od razu nieszczęśliwym. Posiadanie dzieci, realizacja swego ojcowskiego powołania, bliskość drugiej osoby choćby i w postaci otaczającej go ciepłem oraz opieką kobiety mogłaby czynić życie tego mężczyzny całkiem szczęśliwym. Taki mężczyzna, mimo swych tendencji homoseksualnych mógłby prowadzić całkiem normalne, spokojne oraz ustabilizowane życie rodzinne i małżeńskie, pozostawiając na poboczu swe nieuporządkowane ciągoty. Taki człowiek być może nigdy nie angażowałby się w homoseksualne pożycie, nie stykał się z gejowską pornografią oraz nie chodził do miejsc sodomskich schadzek. W ramach kultury i porządku prawnego, które zwalczałyby aktywność homoseksualną taki scenariusz wcale nie wydaje się nierealistyczny.

Oczywiście, zawsze zdarzali by się homoseksualni mężczyźni, którzy zdradzaliby swe żony z innymi mężczyznami, jednak można mieć nadzieję, iż niechętna aktom sodomii kultura oraz prawo w znacznym stopniu ograniczałaby występowanie takich godnych pożałowania występków.

Rzecz jasna zdaję sobie sprawę z tego, iż nakreślony przeze mnie wyżej scenariusz dla zwolenników ruchu LGBT jest wizją uciśnionych przez “homofobiczną” kulturę oraz prawo mężczyzn i kobiet, którzy dali się “psychologicznie sterroryzować” nie podążając za swymi prawdziwymi pragnieniami. Cóż, nie chcę w poniższym artykule rozwlekać tego wątku, ale w tym miejscu wskażę tylko, że nie każde pragnienie jest godne realizacji i nieraz po prostu trzeba takowe pragnienia w sobie tłamsić, czego przykładem są choćby ludzie z tendencjami do pijaństwa, sadyzmu, okrucieństwa, zoofilii, pedofilii czy nekrofilii.

***

Wyobraźmy sobie teraz sytuację takiego homoseksualnego mężczyzny w ramach społeczeństwa, którego kultura i prawo są przychylne aktom sodomii z jednej strony, a niechętne “homofobii” z drugiej. O ile, “homofobiczna” kultura i prawo zachęcały takiego mężczyznę do ujarzmiania swych nieuporządkowanych tendencji oraz trwania w normalnym i tradycyjnym małżeństwie, o tyle sytuacja odwrotna, niemal na co dzień będzie zachęcała go do ulegania tym skłonnościom. Człowiek taki będzie bowiem często słyszał o tym, że aktywność homoseksualna jest całkowicie normalna oraz pożądana (za to krytyka takowej nie jest normalna), w łatwy sposób może on wtedy też umówić się na sodomski seks oraz mieć dostęp do gejowskiej pornografii. W ostatecznym więc rozrachunku, takiemu homoseksualnemu mężczyźnie o wiele trudniej będzie być wiernym swej żonie i ryzyko, że w pewnym momencie porzuci on swą rodzinę na rzecz gejowskiego stylu życia, znacznie wzrośnie.

***

Odpowiadając za tym na retoryczne pytanie pana Krzysztofa Śmiszka: tak, przysłowiowy “marsz równości” może ukraść niejednej kobiecie męża i niejednemu mężczyźnie żonę. Między innymi z tego względu, potrzebne są różne prawa, które – w zależności od okoliczności danego miejsca i czasu – będą albo ograniczały aktywność homoseksualną oraz jej propagowanie, albo też będą jej zakazywały.

Mirosław Salwowski