Sati (palenie wdów) a aborcja
Jakie są dwa główne argumenty zwolenników legalności aborcji? Pierwszy z nich to sztandarowe “prawo wyboru” ze strony ciężarnej kobiety. Drugi to twierdzenie, iż władze cywilne nie powinny swym obywatelom narzucać moralności (zwłaszcza tej inspirowanej religijnie). Oczywiście, oba te argumenty łatwo jest zbić choćby przez pokazanie, że “prawo wyboru” nie może tyczyć się sytuacji, w których oznaczałoby ono tak radykalne i nieodwracalne naruszenie wolności drugiej osoby ludzkiej, jakim jest zadanie jej śmierci (i to bez pytania tej osoby o jej zdanie na ów temat, jak to ma miejsce w przypadku aborcji). Z kolei argument z rzekomego wymogu nienarzucania przez państwo i prawo norm moralnych inspirowanych religijnie załamuje się np. w sytuacji, gdy uznajemy słuszność prawnego zakazu poligamii, gdyż w ten sposób muzułmanom i niektórym poganom narzuca się przestrzeganie normy moralnej o stricte chrześcijańskim charakterze. Zatrzymując się zaś przy temacie ochrony życia niewinnych ludzi, to krótki wgląd w historię świata pokazuje, że mieliśmy tu do czynienia z procesem polegającym na tym, iż chrześcijanie narzucali swe moralne normy i przekonania na ową sprawę niechrześcijanom i co więcej przynajmniej większości z przyjętych wskutek tejże chrześcijańskiej presji rozwiązań prawnych nikt (lub prawie nikt) do dziś nie kwestionuje. Przykładowo, chyba wszystkie pogańskie religie i kulty miały w swych wierzeniach przekonanie o moralnej słuszności składania krwawych ofiar z ludzi oraz zabijania (w tych czy innych okolicznościach) noworodków. Wyjątkiem od wiary w słuszność takich obrzydliwości byli najpierw żydzi, a później chrześcijanie (następnie zaś muzułmanie). Fakt, że dziś już takie rzeczy nie dzieją się za przyzwoleniem prawnym i społecznym zawdzięczamy zaś właśnie temu, że w pewnym momencie historii chrześcijanie doszli do władzy w poszczególnych krajach i prawnie zakazali tych okrutnych praktyk, albo też udało im się przekonać pogan do ich niemoralności. Czy ktoś jednak ma dziś za złe naszym chrześcijańskim przodkom to, że w imię swej religii i wypływającej z niej moralności narzucili nie podzielającym takiej optyki poganom normy prawne zabraniające składania ludzi w krwawych ofiarach oraz mordowania niemowląt???
***
Jeszcze innym przykładem – nad którym chciałbym się nieco dłużej zatrzymać – narzucania przez chrześcijańskich władców wyznawanych przez nich norm moralnych społeczności, która w danej sprawie miała inne przekonania, była historia praktykowanego niegdyś przez hinduistów w Indiach zwyczaju znanego nam szerzej pod nazwą “sati”. Obyczaj ten wywodził się z hinduistycznych wierzeń i polegał na tym, że w przypadku śmierci męża jego żona sama rzucała się na płonący stos pogrzebowy, na którym znajdowały się zwłoki jej niedawno zmarłego małżonka. W ten sposób taka wdowa zabijała sama siebie i było to zgodne z wyznawaną przez nią religią oraz wartościami. Barbarzyński ów zwyczaj trwał przez wieki nie niepokojony, aż do czasu, gdy Imperium Brytyjskie zaczęło kolonizować tereny Indii. Wówczas to pod wpływem działających tam chrześcijańskich misjonarzy władze Wielkiej Brytanii postanowiły zdelegalizować samopalenie się wdów, narzucając w ten sposób przestrzeganie chrześcijańskiego rozumienia normy moralnej “Nie zabijaj” ludziom, którzy takowej zasady nie akceptowali.
Warto przy tej okazji porównać argumentację zwolenników legalnej aborcji do hinduistycznego zwyczaju “sati”:
Po pierwsze; jeśli chodzi o argument z “prawa wyboru” to “sati” w o wiele silniejszy sposób niż aborcja mogłoby być na jego podstawie bronione. Nienarodzone dziecię, które jest zabijane z pewnością w żadnym wypadku nie jest pytane o wyrażanie swego zdania na ów temat. “Sati” jednak – przynajmniej teoretycznie – miało charakter dobrowolnego aktu ze strony czyniącej coś takiego kobiety. Oczywiście, prawdopodobnie naiwnością byłoby sądzić, że zawsze bądź prawie zawsze samospalanie się indyjskich wdów odbywało się bez poważnych obaw z ich strony o to, iż w razie odmowy poddania się temu zwyczajowi i tak zostaną zabite, albo też będą w inny, a ciężki sposób represjonowane przez swą społeczność. Z drugiej jednak strony, trudno jest na sposób aprioryczny zaprzeczać samej możliwości, iż mniejsza bądź większa część takich kobiet rzeczywiście w zasadniczo dobrowolny sposób dokonywała obrzędu samospalenia. Tak czy inaczej więc, o ile, żadne z nienarodzonych dzieciątek nie może wyrazić swej zgody na jego uśmiercenie w wyniku aborcji, o tyle “sati” mogło być rzeczywiście rzadziej lub częściej dokonywane w sposób dobrowolny.
Po drugie: w przypadku delegalizacji zwyczaju “sati” mieliśmy do czynienia z narzuceniem chrześcijańskiej normy moralnej niechrześcijańskiej społeczności, która owej zasady nie akceptowała. Czy jednak ktoś dziś ma za złe Brytyjskiemu Imperium, że postąpiło w ten sposób? A może, Anglicy powinni po prostu wprowadzić jakieś prawne procedury, które by w większym stopniu gwarantowały rzeczywistą dobrowolność samospalania się indyjskich wdów, zamiast narzucać całemu pogańskiemu i niechrześcijańskiemu społeczeństwu własne rozumieniu moralności?
***
Jak widzimy więc, choćby na przykładzie “sati”, czasami dobrze jest ingerować w czyjeś “prawo wyboru”, a także narzucać komuś tradycyjnie chrześcijańskie normy moralne.
Mirosław Salwowski