Św. Almachiusz: człowiek, który zmienił starożytną kulturę
Wielu spośród Świętych Pańskich jest mniej lub bardziej znanych (choć i tak często niesłuchanych i nienaśladowanych). Proste przykłady takich znanych Świętych to choćby: Pio z Pietrelciny, Faustyna Kowalska, Franciszek z Asyżu. Istnieją jednak też prawie nieznani Święci, jak np. św. Almachiusz (nazywany też Telemachiuszem). W przypadku św. Almachiusza fakt, iż do dziś pozostaje on zapomnianym świętym wydaje się jawić wręcz jako historyczna niesprawiedliwość, jeśli zważy się na to, jak istotny wpływ wywarł przykład jego życia na naszą kulturę.
Jak wszyscy wiemy, w starożytnym pogańskim imperium Rzymu przez całe wieki popularną rozrywkę stanowiły walki gladiatorów. Co prawda, pierwszy pro-chrześcijański cesarz rzymski, Konstantyn Wielki w roku 326 ne. ich zakazał, ale owe odbywały się jeszcze długi czas, po tym jak zostały prawnie zabronione. Pod wpływem Kościoła i chrześcijaństwa zasięg owej rozrywki ulegał stopniowemu ograniczeniu, jednak duża część społeczeństwa wciąż była spragniona tego krwawego widowiska. Jednym z silniejszych bodźców, które sprawiły, iż walki gladiatorów na trwałe zniknęły z naszej kultury i historii była właśnie postawa wspomnianego wyżej świętego Almachiusza. Człowiek ten był pustelnikiem, który jednak w 391 (lub 404) roku naszej ery przywędrował do Rzymu. Opatrzność sprawiła, iż w czasie swej wędrówki Almachiusz był akurat świadkiem rozgrywających się na arenie walk gladiatorów. Wzburzony tym widokiem święty wbiegł na scenę, gdzie odbywała się ta krwawa impreza, próbując przeszkodzić gladiatorom w ich specyficznej pracy polegającej na wzajemnym biciu, a czasami nawet zabijaniu się. Wedle jednej z dwóch wersji tego co działo się potem, Almachiusz został zamordowany przez tłum, który rozwścieczony był tym, iż ktoś przeszkadza im w napawaniu się ich ulubioną rozrywką. Odwaga Almachiusza nie poszła jednak na marne. Krótko po jego męczeńskiej śmierci walki gladiatorów całkowicie ustały w mieście Rzymie, zaś w 440 roku naszej ery przestały być organizowane w jakiejkolwiek części rzymskiego Imperium. I tak przez prawie 16 wieków, aż do dziś dnia owa rozrywka nigdy już nie powróciła. A wszystko to za sprawą nieznanego i skromnego pustelnika o imieniu Almachiusz.
Choć walki gladiatorów przynajmniej w swej pełnej brutalnej oraz krwawej krasie istotnie nigdy nie powróciły do naszej kultury, nie znaczy to, że dziś nie potrzebujemy chrześcijan w rodzaju św. Almachiusza. Od dłuższego czasu popularnością cieszą się wszak sporty, które można by nazwać gladiatorstwem w wersji soft. A więc nie leje się w nich tyle krwi i nie pada w nich tyle trupów co na rzymskich arenach, jednak podobnie jak w przypadku walk gladiatorów chodzi w nich o czynienie z przemocy i brutalności rozrywki dla publiczności. Chodzi mi oczywiście o boks zawodowy i MMA. Czy znajdą się więc nowi Almachiusze, którzy położą kres tym co prawda złagodzonym, ale jednak wciąż krwawym rozrywkom?