Św. Tomasz More o nierozsądnym lęku przed śmiercią
Ktokolwiek do tego stopnia stara się zachować swoje życie, że uraża tym Boga, prędko przekona się, ku swemu niemałemu zmartwieniu, że jego życie całkiem mu zbrzydło. Gdyż jeśli zachowasz życie, to nazajutrz tak je śmiertelnie znienawidzisz, że w głębi serca będziesz żałował, iż nie straciłeś go poprzedniego dnia. Będziesz bowiem niezmiennie pamiętał, że ba pewno umrzesz, ale zupełnie nie wiesz jak ani kiedy. I słuszny masz powód do obaw, że następstwem tej zwłoki mogą być wieczne męki piekła, gdyż ludzie będą boleśnie tęsknić za śmiercią, a śmierć będzie od nich uciekać. Podczas, gdy znosząc tę śmierć, przed którą tak się wzdragasz, bez wątpienia dostąpiłbyś wiecznie trwających radości nieba.
Jakim szaleństwem jest więc z twojej strony unikać śmierci doczesnej i w ten sposób znaleźć się w niebezpieczeństwie ściągnięcia na siebie śmierci wiecznej, a i tak nie uniknąć śmierci doczesnej, lecz być może jedynie opóźnić ją nieco!
Bo nawet w wypadku, gdy możesz na pewien czas odsunąć niebezpieczeństwo śmierci, czy jesteś przez to pewien, że albo twoje życie na tej ziemi będzie trwało wiecznie, albo że kiedyś umrzesz nie czując bólu? Bynajmniej, raczej może ci się przypadkiem przytrafić to, co przydarzyło się bogaczowi, który był pewien, że będzie żył wiele lat, a któremu Chrystus powiedział: “Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie” (Łk 12, 20). Natomiast możesz być całkiem pewien, że kiedyś umrzesz, jak i że nie zdołasz żyć długo na tym świecie, bo życie człowiecze przemija bardzo prędko.
Na koniec, nie masz co do tego, jak przypuszczam, najmniejszych wątpliwości, że w czasie gdy będziesz leżał śmiertelnie chory i zaczniesz odczuwać okrutne bóle tak nieubłaganie zbliżającej się śmierci, wtedy mając na względzie zbawienie twojej duszy, będziesz gorzko żałował, że nie umarłeś wcześniej śmiercią gwałtowną i bolesną. A więc nie masz powodu tak srodze obawiać się tego, czego i tak, już sam wiesz, wkrótce będziesz życzył sobie, byś miał już za sobą.
Ktokolwiek cierpi jakieś udręki lub znosi jakieś udręki lub znosi przeciwności zgodnie z wolą Boga, musi całkowicie powierzyć swą duszę w ręce Boga, swego wiecznego i godnego zaufania Stwórcy. “Umiłowani! Nie traćcie ducha“, mówi św. Piotr. “Temu żarowi, który pośrodku was trwa dla waszego doświadczenia, nie dziwcie się się, jakby was spotkało coś niezwykłego, ale cieszcie się, im bardziej jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, abyście się cieszyli i radowali przy objawieniu się Jego chwały” (1 P 4, 12 – 13).
Jakim wstydem byłoby więc dla chrześcijanina być skłonnym stracić raczej życie wieczne i wieczną szczęśliwość, niż umrzeć prędką choć wcześniejszą śmiercią, co do której i tak jest pewien, że musi ją wkrótce ponieść; i jeśli na czas nie będzie żałował, wprost ze śmierci doczesnej pogrąży się w śmierci wiecznej, a ta jest tak straszna i okrutna, że znacznie przewyższa wszystkie inne rodzaje śmierci !
Tomasz More, “Pisma więzienne poprzedzone żywotem Tomasza More napisanym przez Williama Ropera”, Poznań 1985, s. 134 – 135.