Prawda i Konsekwencja

Czy Ojcowie i Święci Kościoła mogli się mylić?

Częstym argumentem, jaki pojawia się przy okazji poruszania różnych kontrowersyjnych wypowiedzi Ojców i Świętych Kościoła jest stwierdzenie, iż: “Święci też się mylili, więc mam w tej kwestii inny pogląd”. Niczym bumerang wracają wówczas przykłady św. Tomasza z Akwinu, który miał błądzić w kwestii rozeznania etapu, w którym ludzki płód otrzymywał duszę czy też wywodów niektórych ze Świętych mających z pewną dozą pogardy wypowiadać się o kobietach.

Na czym polega problem z takim podejściem? Otóż, owszem Ojcowie i Święci Kościoła mogli się mylić i czasami rzeczywiście mylili się w tej czy innej kwestii. Jednak, czy jest intelektualnie uczciwym podejściem uciekać się do takowego argumentu, ilekroć tylko jakieś nauczanie owych kościelnych autorytetów nam nie pasuje czy nie odpowiada? Czy ci, którzy mówią: “Ojcowie i Święci Kościoła mogli się mylić” sami są pewni, iż nie mylą się w podważaniu słuszności wypowiedzi tych autorytetów? Ktoś np. mówi: “Święty Jan Vianney nie był nieomylny w kwestii tańców damsko-męskich” – można na to odpowiedzieć: “Ok, istnieje pewne prawdopodobieństwo, że mógł się pomylić w tej sprawie, ale czy Ty jesteś pewien swej nieomylności na ów temat?“. Mamy więc tu zestawienie teoretycznej możliwości omyłki danego Ojca Kościoła czy Świętego z jednej strony, z możliwą omyłką kwestionującego daną wypowiedź człowieka (którego świętość i autorytet nauczania nie zostały póki co potwierdzone). Czy w takim razie rozsądne jest faktyczne przyjmowanie własnej nieomylności w tym czy innym temacie kosztem podważania słuszności nauczania Ojców i Świętych Kościoła? Mi takie podejście wydaje się bardzo nieroztropne i zuchwałe. Oczywiście, nie jest w sensie absolutnym wykluczone, iż powiedzmy, św. Jan Vianney mylił się w swej ocenie tańców, a za to nie myli się w tej sprawie pan Kowalski albo jakaś miłośniczka tanga i salsy ze Szczecina. Ale co jest tu bardziej prawdopodobne? Że mylili się ludzie, o potężnym doświadczeniu duchowym, których pisma i kazania powstawały na kolanach, po wielu godzinach modłów oraz postów, a których heroiczność cnót i prawowierność nauczania zostały uroczyście potwierdzone przez Kościół? Czy może o wiele większe prawdopodobieństwo omyłki i błędu zachodzi w przypadku osób, które póki co nie zostały uznane przez Kościół za święte, a które to, gdyby uważniej przyjrzały się historii swego życia, to pewnie przyznałyby, iż zdarzało im się już w swym relatywnie krótkim życiu błądzić i mylić setki, jeśli nie tysiące razy???  I wreszcie, czy sam fakt, że dane nauczanie Ojców i Świętych Kościoła nam nie pasuje lub nie odpowiada jest dostatecznym powodem, by pośpiesznie sięgać po argument: “Oni też mogli się mylić”? A może, to jednak Ty możesz się prędzej mylić niż Ojcowie i Święci?

I tak na koniec, nawet jeśli autorytety kościelne co do pewnych poszczególnych sformułowań swego autorstwa mogły się mylić, popadając np. w przesadę, to nieraz  odrobina dobrej woli wystarcza by rozróżnić pomiędzy takimi niektórymi przesadnymi słowami czy zdaniami, które wyszły z ich ust albo spod pióra, a samą, nieraz co do zasady, słuszną istotą ich nauczania w danej kwestii. Nie trudno wskazać, na przykłady takich co do swej istoty słusznych nauczań, na obrzeżach jednak których pojawiały się sformułowania przesadne, a nawet w swym dosłownym brzmieniu błędne. Przykładowo, przywołany już wyżej św. Jan Vianney w swych kazaniach przeciw tańcom i balom mówił czasami, iż “przekraczają one wszystkie z Bożych przykazań“. To raczej była przesada z jego strony, ale to nie oznacza, iż mylił się on co do istoty swych przestróg przeciw owym rozrywkom, jako będących poważnym niebezpieczeństwem grzechu. Inny przykład – św. Atanazy Wielki wygłosił zdanie: “(…) Syn Boży stał się człowiekiem, abyśmy stali się bogami” [1]. W sensie dosłownym, te sformułowanie jest przynajmniej bardzo dwuznaczne, a idea stania się przez – choćby najświętszego człowieka – bogiem, została kilkukrotnie odrzucona przez Magisterium Kościoła[2]. Jednak, intuicja, która kryła się za tą niefortunną wypowiedzią św. Atanazego była słuszna. Najpewniej bowiem, ów Ojciec i Święty Kościoła miał na myśli niedosłowne stanie się przez człowieka bogiem, ale to, iż możemy się przez łaskę Bożą upodobnić do Chrystusa, stać się – jak mówi Pismo święte – “uczestnikami Boskiej natury” (2 Piotr 1: 4). Jeszcze inny przykład: św. Ludwik Grignion de Monfort w swej gorliwości dla obrony i propagowania godności Najświętszej Marii Panny używał sformułowań, spośród których niektóre trudno uznać za nieprzesadzone (np. że Maryja rozkazuje Chrystusowi). Ale czy to oznacza, że istota jego nauczania o szczególnej godności i roli błogosławionej Maryi jest błędna?

Nie bądźmy więc zbyt prędcy do dezawuowania nauczania Ojców i Świętych Kościoła za pomocą powiedzenia: “Oni mogli się mylić”, zwłaszcza, gdy słowa te wynikają bynajmniej nie z głębokiego przemyślenia przez nas danego tematu, ale chęci obrony naszych przyzwyczajeń i rozrywek. Owszem, ostatecznie te autorytety kościelne mogły się mylić, ale jest co najmniej 1000 razy bardziej prawdopodobne, że to jednak my błądzimy kwestionując ich przykład i nauczanie, zwłaszcza wtedy, gdy powodem tego naszego oporu jest wygodnictwo i konformizm, a nie dogłębna refleksja i przemodlenie danej sprawy. Przyjęcie takiej postawy zdaje się być nakazem pokory, a jej odrzucenie dowodem zarozumiałości i zuchwalstwa.

 

Przypisy:

1. Św. Atanazy, “De incarnatione”, 54, 3. Cytuję za: “Katechizm Kościoła Katolickiego”, wydawnictwo Pallotinum, Poznań 2002, s. 118.

2. Idea, jakoby człowiek kiedykolwiek mógł stać się bogiem została odrzucona np. w liście “Oriatonis formas” Kongregacji Nauki Wiary z dnia 15 października 1989 roku, gdzie czytamy: “należy przede wszystkim pamiętać o tym, że człowiek w swej istocie jest stworzeniem i stworzeniem pozostanie na wieki, nigdy więc nie będzie możliwe wchłonięcie ludzkiego „ja” przez „Ja” Boskie, nawet w najwyższych stanach łaski”. Wcześniej podobne poglądy autorstwa mistrza Eckharta zostały potępione przez papieża Jana XXII w konstytucji „In agro dominico”.