Prawda i Konsekwencja

Czy dobrze jest niszczyć pomniki pogaństwa?

Kiedy przed dwoma dniami opublikowałem na swym blogu zestaw cytatów z Pisma św. i Tradycji Kościoła, które pochwalały niszczenie pogańskich bałwanów, jednocześnie przyrównując owe działania do podobnie wyglądających czynów w wykonaniu ISIS i Talibów zaraz pojawił się zarzut, iż jest to zestawienie nieuprawnione. Starożytni Żydzi, a później chrześcijanie burzyli bowiem te z pogańskich wizerunków, które były w danym czasie przedmiotem bałwochwalczego kultu; ISIS zaś i Talibowie często niszczyli te z wizerunków, które miały już charakter tylko historyczny, a nie kultowy (gdyż nikt już ich nie otaczał religijną czcią, a zachowane zostały tylko jako wspomnienie kultury i dziejów dawnych czasów). Nie można więc – wedle autorów przytoczonej obiekcji – porównywać niszczenia pogańskich idoli zalecanego przez Biblię i Tradycję Kościoła z tym co czynili Talibowie i ISIS. Czy ten zarzut jest słuszny?

Przyznaję, iż mogłem zbyt swobodnie porównać wspomniane wyżej dwa rodzaje zachowań. Oczywiście, istnieje pewna różnica pomiędzy niszczeniem wizerunków, które w danym czasie są obiektem pogańskiego kultu, a niszczeniem tych z nich, które takiego charakteru już nie mają, ale np. są zachowywane jako pomniki czy też eksponaty w muzeach. Nie ma tu bardzo prostego porównania – to fakt. Tym nie mniej jednak, nie potępiałbym w wymiarze absolutnym ani nawet poddawałbym jakiejś wyraźniejszej krytyce burzenia takich wizerunków, które są zachowywane jako pomniki historyczne czy nawet – jednak z poważniejszymi zastrzeżeniami – eksponaty w muzeach. Wszystko bowiem zależy tu od tego, w jakim duchu wizerunek pogańskiego bóstwa funkcjonuje jako pomnik czy muzealny eksponat? Jeśli jest to czynione w duchu pozytywnym – a więc sugeruje się przy tym, iż upamiętnia się w ten sposób coś dobrego, budującego, szlachetnego, etc. – to owszem, nie widzę niczego złego w niszczeniu nawet tych z pogańskich wizerunków, które nie są aktualnie przedmiotem religijnego kultu. Nie można bowiem, w takim dowartościowującym duchu przedstawiać pogańskich bożków, gdyż owe były tworami diabelskimi, których celem było oszukiwanie i zwodzenie ludzkich dusz. Pomyślmy tylko, dlaczego oburzalibyśmy się na obecność w przestrzeni publicznej pomników Hitlera czy dajmy na to Charlesa Mansona? Otóż, słusznie sądzilibyśmy, iż nawet, gdyby nikt takich pomników nie otaczał stricte religijnym kultem, to osoby takie po prostu ze względu na wielkość czynionych przez siebie nieprawości, nie zasługują na upamiętnianie ich w ów sposób. Rzecz jasna, czym innym jest obecność fotografii Hitlera bądź Charlesa Mansona w książkach historycznych, ale wszyscy wiemy, że co innego fotografia w książce, a co innego publiczne wystawianie pomnika na miejskim placu. Dlaczego więc, mielibyśmy inaczej traktować wizerunki czczonych niegdyś przez pogan bóstw? To, że są one elementem naszej historii jeszcze niczego nie przesądza, bo Hitler też należy do historycznej spuścizny Niemiec i Austrii, a przecież nie będziemy pochwalać wystawiania mu pomników w tych krajach.

Jeszcze inną sprawą jest to, czy wizerunki pogańskich bogów powinny być przechowywane w muzeach? O ile wydźwięk stawiania publicznego pomnika jest zwykle pozytywny, o tyle obecność danej rzeczy w muzeum może mieć bardziej zróżnicowany charakter. Czasami wszak jakiś przedmiot umieszcza się w muzeum, po to by dodatkowo podkreślić jego pozytywną wartość. I jeśli w takim duchu wizerunek tego czy innego bóstwa jest tam umieszczany, to powinno się dążyć do zmiany tego stanu rzeczy. Może być jednak tak i nieraz tak właśnie bywa, że obecność czegoś w muzeum ma przede wszystkim charakter informacji historycznej – wówczas należy coś takiego zasadniczo pozostawić w spokoju. Tak czy inaczej trzeba więc mądrości i rozsądku, by rozeznać, w jakim duchu pewne rzeczy są przechowywane w muzeach – czy ma to służyć ich dowartościowaniu, czy jest to po prostu element szerszej edukacji historycznej.

 

Kończąc, pragnę jeszcze zaznaczyć, iż niszczenie pogańskich bałwanów, choć jako takie jest oczywiście postawą dobrą i chwalebną, to nie jest zasadą postępowania o charakterze absolutnym. Innymi słowy, nie ma obowiązku takiego działania zawsze i wszędzie kiedy to jest tylko możliwe. Należy przy tym kierować się zasadami roztropności, a więc próbować rozeznać, czy w danych okolicznościach taki czyn przyniesie więcej dobra, czy zaowocuje większym złem.